Witam, mam taki problem i sama nie wiem czy bardziej się nakręcam, czy jednak powinnam coś z tym zrobić. Od 4 lat jestem mężatką, a w sumie od 8 lat jesteśmy razem. Zauważyłam, że rodzina mojego męża traktuje go jak służącego, nawet jego własny ojciec. Mąż pomaga rodzicom na gospodarstwie, do normalnej pracy chciałby iść ale mieszkamy z teściami i oni oczekują,że będzie im pomagał. Żyjemy z tego co ja zarobie, a nie jest to dużo, zwłaszcza, że mamy dziecko na utrzymaniu. Wszyscy w jego rodzinie, łącznie z ojcem, bratem i siostrami uważają, że mój mąż musi im pomagać. Doszło do takiej sytuacji,że jego własny brat oczekiwał pomocy przy budowie domu zawsze ją otrzymywał, nawet późnymi wieczorami czy niedzielami, ale gdy organizował imprezy rodzinne nie zaprosił nas do siebie, tylko siostry, z czego jedną z chłopakiem i rodziców. Tak samo jest z dalszą rodziną. Jak ktoś czegoś potrzebuje to do niego, ale my jako jedyni w domu nie otrzymaliśmy nigdy żadnego zaproszenia. Wiem,że mój mąż czuje się pominięty, bo nieraz o tym mi mówił. Szkoda mi go, u mnie w domu mimo ciężkiej sytuacji trzymamy się z rodzeństwem, często je odwiedzamy i wtedy najlepiej widać,że mój mąż lepiej dogaduje się z teściową, szwagrami i szwagierką niż z własną rodziną. Może ktoś ma pomysł, czy można jakoś te relacje naprawić, bo jego to boli a mnie męczy.
1 2017-07-08 17:53:04 Ostatnio edytowany przez anja91 (2017-07-08 22:05:56)
Przede wszystkim niech Twoj mąż idzie do normalnej pracy.
Rozwiązanie jest bardzo proste. Twój mąż musi przestać biec na każde zawołanie. Rodzina się oczywiście wkurzy, nawet obrazi i dobrze. Jak przestanie latać i robić, co mu każą, to będzie miał czas na pracę zarobkową i zatroszczenie się o własną rodzinę, którą założył żeniąc się z Tobą.
Jak wyżej.
Ja dodałabym jeszcze jakiś kurs asertywności, najwyraźniej nie umiem odmawiać, nie umie zaakcentować swoich potrzeb.
Doszło do takiej sytuacji,że jego własny brat oczekiwał pomocy przy budowie domu zawsze ją otrzymywał, nawet późnymi wieczorami czy niedzielami, ale gdy organizował imprezy rodzinne nie zaprosił nas do siebie, tylko siostry, z czego jedną z chłopakiem i rodziców.
Zamiast dusić w sobie emocje - zadajcie mu pytanie wprost "wiem, że zorganizowałeś imprezę rodzinną, było nam przykro, że nie zostaliśmy zaproszeni, pomimo pomocy przy budowie domu, czy my jesteśmy niemiłymi gośćmi, czy coś zrobiliśmy wam coś złego, że zostaliśmy pominięci?"
Może przed następnym razem, gdy brat będzie dzwonił po pomoc, to się zastanowi, czy na pewno jest w porządku wobec was. Poza tym łatwiej będzie powiedzieć mężowi asertywnie "Nie, nie przyjadę, bo muszę pomóc mojej żonie we własnym domu, (by ona odpoczęła/zajęła się czymś tam), ale jak chcesz to wpadnij do mnie, jak szybko uporamy się z pracami w domu, to z chęcią pomogę tobie"
Witam, mam taki problem i sama nie wiem czy bardziej się nakręcam, czy jednak powinnam coś z tym zrobić. Od 4 lat jestem mężatką, a w sumie od 8 lat jesteśmy razem. Zauważyłam, że rodzina mojego męża traktuje go jak służącego, nawet jego własny ojciec. Mąż pomaga rodzicom na gospodarstwie, do normalnej pracy chciałby iść ale mieszkamy z teściami i oni oczekują,że będzie im pomagał. Żyjemy z tego co ja zarobie, a nie jest to dużo, zwłaszcza, że mamy dziecko na utrzymaniu. Wszyscy w jego rodzinie, łącznie z ojcem, bratem i siostrami uważają, że mój mąż musi im pomagać. Doszło do takiej sytuacji,że jego własny brat oczekiwał pomocy przy budowie domu zawsze ją otrzymywał, nawet późnymi wieczorami czy niedzielami, ale gdy organizował imprezy rodzinne nie zaprosił nas do siebie, tylko siostry, z czego jedną z chłopakiem i rodziców. Tak samo jest z dalszą rodziną. Jak ktoś czegoś potrzebuje to do niego, ale my jako jedyni w domu nie otrzymaliśmy nigdy żadnego zaproszenia. Wiem,że mój mąż czuje się pominięty, bo nieraz o tym mi mówił. Szkoda mi go, u mnie w domu mimo ciężkiej sytuacji trzymamy się z rodzeństwem, często je odwiedzamy i wtedy najlepiej widać,że mój mąż lepiej dogaduje się z teściową, szwagrami i szwagierką niż z własną rodziną. Może ktoś ma pomysł, czy można jakoś te relacje naprawić, bo jego to boli a mnie męczy.
Witaj Anja.
Myślę, że "męczyć" będziesz się już przez caŁe maŁżeńskie życie... Ludzie są tacy, jacy są. Twój mąż też jest taki, jaki jest. Uważam, że problem tkwi w nim. Nie potrafi być asertywny, nie potrafi powiedzieć NIE?
A może nie chce, bo czuje się wtedy taki dowartościowany, potrzebny, taki niezastąpiony, taki wszystko umiejący tzw. zŁota rączka. No, niczym pogotowie awaryjne!
Dzwonisz i już się zjawia, jak trzeba to i na sygnale. Rzuci wszystko, żeby spieszyć z pomocą.
Zawsze zjawi się ktoś potrzebujący, a mąż dziwnym trafem zawsze znajdzie się "pod ręką", żeby pomóc, bo ma to już "wypisane na czole", że nie odmówi.
I nie wierzę, że nie byŁ taki od zawsze i, że tego nie widziaŁaś.
Zawsze, zawsze jest znak.
Ale się go lekceważy, chociaż świateŁko ostrzegawcze bŁyska.
Rozmówcy dobrze ci radzą, nakŁoń męża, żeby podjąŁ pracę zarobkową, bo tylko w ten sposób ograniczysz świadczenie jego usŁug dla rodziny.
Jego tylko "boli", że nie jesteście proszeni na imprezy?
Naprawdę nie rozumie, że jest traktowany jak parobek do roboty, a "kasta" się bawi?
Że lekceważą go i ciebie, jego żonę?