Moja sytuacja wygląda tak, żę odeszłam od męża, z którym się nam nie układało. Były kłótnie, awantury, groził mi kilka razy, że mnie zabije, gdy go potrzebowałam w chorobie, też nie był przy mnie. Mam z nim malutką córeczkę, a poza tym swoje dziecko z poprzedniego związku. Mąż jest człowiekiem chyba nie do końca stabilnym emocjonalnie, kłócił się ze mną, wyzywał od najgorszych, po czym przepraszał i ze łzami w oczach, na kolanach, błagał bym nie odchodziła. Nie był ciepłym ojcem dla mojego dziecka, tylko do swojego - duże różnice w ich traktowaniu. I teraz kwestia jest taka: mieszkaliśmy w jego mieszkaniu, jest to jego jedyna nieruchomość. Pomagał mi bardzo ze wszystkim fizycznie, w sensie w prowadzeniu mojej firmy, nigdy mnie w tym względzie nie zawiódł.
Chciał przeprowadzić remont w swoim mieszkaniu, ja nie chciałam, prosiłam abyśmy mieszkali na razie w takich warunkach jakie były, bo już wtedy mi nie odpowiadało nasze pożycie, kłótnie, traktowanie dziecka jak powietrza.
On się uparł, więc w końcu uległam, ale postawiłam warunek, że przepisze na mnie połowę tego mieszkania, abym w razie czego mogła liczyć na zwrot poniesionych kosztów (sama zapłaciłam około 25 tys za ten remont, tylko ze swoich pieniędzy), jeśli się rozstaniemy, on mi odda pieniądze, a ja jemu oddam mieszkanie.
Teraz odeszłam, bo było źle, on mi zagroził, że mnie zniszczy, powyciąga moją pracę na czarno, nielegalny wynajem mieszkania, szacher macher w księgowości firmy.
Gdy odeszłam ostatecznie, odchodziłam też dwa razy wcześniej, raz zatrzymał malutką córeczkę i wezwał na mnie policję, że chcę się wyprowadzić i na to mnie zaszantażował i wróciłam, miałam zamiar wziąć od niego pieniądze za remont i oddać mu mieszkanie.
Jednak..
Natychmiast po mojej wyprowadzce mąż złożył pozew o rozwód bez orzekania, co mnie szalenie zdziiło, miałam nadzieję, że pojdzie do psychologa, spróbuje coś zrobić ze sobą, a on złożył pozew. Jednocześnie zamiast zająć się swoim rozwojem, być dobrym, on szalał ciągle z mieszkaniem, ciągle tylko wypisywał abym mu je oddała, czyli tylko na tym tak naprawdę okazało się mu zależało.
Poszłam do adwokata poradzić się w sprawie alimentów (mąż płaci mi 350 zł na dziecko), w trakcie wyszło, że tak z tym mieszkaniem jest i adwokat powiedział,że jeśli mąż powyciąga te wszystkie rzeczy, które o mnie wie, to będę płaciła duże kary. Powiedział mi, że jeśli oddam mu to mieszkanie, to będę największą idiotką na świecie, bo jeśli spełni groźby, to nawet dla dzieci nic nie zostanie, będę musiała spłacać je.
Ja w głębi duszy jestem osobą, która nienawidzi konfliktów. Jedyne czego chciałam zawsze to mieć kochającą się rodzinę, ale nie mogłam po prostu patrzeć jak moje dziecko nie jest szanowane. Teraz też nie widzę, aby mąż mnie kochał, skoro od razu złożył o rozwód i ciągle tylko o tym mieszkaniu mówi. Najchętniej oddałabym mu to mieszkanie , ale bardzo boję się, że spełni te groźby, a wtedy chociaż jego córka będzie miała tą połowę.
Mąż na chwilę obecną grozi mi, że jeśli nie oddam tego mieszkania, zamorduje mnie finansowo, że zrobi mi piekło z życia i nie będę mogła spokojnie wychowywać dzieci, bo będziemy po sądach się włóczyć, on nie spocznie aż nie odzyska mieszkania.
Stosuje wobec mnie manipulację - raz jest miły, próbuje mi znowu pomagać, za chwilę znowu grozi i tak w kółko.
Ja za namową adwokata i koleżanki chcę przepisać tą połowę na córkę, jego i moją, mąż się nie zgadza, bo jest młodym człowiekiem, z jego charakterem pewnie sam długo nie wysiedzi, mówi, że może zechce sprzedać mieszkanie, a tak jest uwalony. Rozumiem go doskonale i żal mi go, bo nadal go kocham w jakiś sposób i płaczę nad tym małżeństwem, nie chciałabym mu robić pod gfórkę, z poprzednim partnerem mam bardzo dobrą relację, pomagamy sobie w biedze, myślałam, że z mężem też tak mogłoby być, że możę za jakiś czas wrócilibyśmy do siebie, może by cos zrozumiał
Ale teraz boję się po prostu, że oddam to mieszkanie, a on będzie mnie szantażował do końca życia, bo to są sprawy, które zawsze można przeskaerżyć, nie przedawniają się. On obiecuje, że jak oddam to się odczepi, ale nie mam tej pewności, bo to człowiek niestabilny. Co ja mam robić?????
Sąd na rozprawie rozwodowej zajmuje się rozwodem a nie szemranym interesom stron. To nie jest dla nie go ważne. Co innego jakby mąż nasłał na Ciebie kontrolę skarbową. Jednakże to nie ma nic wspólnego z rozwodem. Jeśli majątek jest wspólny, to jedno drugiego musi spłacić.
Sąd na rozprawie rozwodowej zajmuje się rozwodem a nie szemranym interesom stron. To nie jest dla nie go ważne. Co innego jakby mąż nasłał na Ciebie kontrolę skarbową. Jednakże to nie ma nic wspólnego z rozwodem. Jeśli majątek jest wspólny, to jedno drugiego musi spłacić.
Chyba nie zrozumiałaś w czym problem. Ona nie pisze, że sąd sie zajmie przekrętami, tylko że mąż ją straszy, że to zgłosi gdzieś. Jeśli faktycznie były jakieś przekręty finansowo-podatkowe to też bym się bał... Dużo kontroli US, UKS czy ZUS jest z podpier.... Kilka lat wstecz mogą skontrolować i jak dadzą karę za przekręt to pół biedy..., zapłacenie zaległych podatków +odsetki skonczyły już nie jedną firmę...
Do autorki..., dogadaj sie jakoś z nim bo jak Cie podpieprzy i cos znajdą to będziesz miała problemy.
Pokręcona Owieczka napisał/a:Sąd na rozprawie rozwodowej zajmuje się rozwodem a nie szemranym interesom stron. To nie jest dla nie go ważne. Co innego jakby mąż nasłał na Ciebie kontrolę skarbową. Jednakże to nie ma nic wspólnego z rozwodem. Jeśli majątek jest wspólny, to jedno drugiego musi spłacić.
Chyba nie zrozumiałaś w czym problem. Ona nie pisze, że sąd sie zajmie przekrętami, tylko że mąż ją straszy, że to zgłosi gdzieś. Jeśli faktycznie były jakieś przekręty finansowo-podatkowe to też bym się bał... Dużo kontroli US, UKS czy ZUS jest z podpier.... Kilka lat wstecz mogą skontrolować i jak dadzą karę za przekręt to pół biedy..., zapłacenie zaległych podatków +odsetki skonczyły już nie jedną firmę...
Do autorki..., dogadaj sie jakoś z nim bo jak Cie podpieprzy i cos znajdą to będziesz miała problemy.
Faktycznie, skupiłam się na rozwodzie - przepraszam.
Dogadać się z takim człowiekiem jest bardzo ciężko, wiem coś o tym.
Nie wiem czy tu na forum znajdziesz odpowiedź, ciężki temat.
Wiecie co, tak naprawdę to głównie chodzi mi o ocenę moralną tego mieszkania, to był GŁÓWNY cel mojego napisania tutaj.
On zawsze mnie może przeskarżyć, czy oddam mu to mieszkanie czy nie, także ryzykuję i to robiąc i nie.
Mi chodzi o ocenę moralną mojego "zagarnięcia" mieszkania. Chcę je przepisać na wspólną córkę, żeby choć jak mnie zniszczy i wykończy firmę przeskarżeniem, to żeby choć to dziecko miało połowę tego domu. Nie chcę tego robić, i odchodząc od męża chciałam mu oddać moją połowę, wziąć pieniądze w to włożone i rozejść się, ale się zwyczajnie boję, że jak mu oddam to mieszkanie, to będzie mnie zawsze już szantażował, a podkablować mnie może w dowolnym ommencie, zawsze to już aktualne będzie, bo nie przedawniają się sprawy z US.
Dogadać się ? Jak? On twierdzi, płacze, krzyczy, że jak mu oddam mieszkanie to mi da spokój i nigdzie mnie nie zgłosi, ale to życie na bombie zegarowej, bo skąd mam gwarancję, że za rok nie spotka kobiety, która go do tego nakusi i mi zrobią jazdę z życia
Temat jest mega ciężki bo wszystko zależy od niego. Nawet jak sie jakoś dogadacie to nigdy nie będzie pewności, że cos mu nie odbije i znowu nie zacznie grozić ujawnieniem tego. Tak naprawdę to Ty powinnaś oszacować na jaką skalę są te nieprawidłowości, bo jeśli kwota niezapłaconych podatków będzie duża to... nie wiem co Ci radzić.
W każdym razie potwierdza się powiedzenie..."Jest dobrze jak jest dobrze" W razie konfliktu nie ma sentymentów
Wopakowalas się w nieźle bagno, może np spiszcie umowę ze jeśli Cię podkabluje ty w tym momencie przejmujesz całe mieszkanie, a jeśli tego nie zrobi to mieszkanie jest jego i ze ta umowa jest dozywotnia itd. Ale nie wkem czy to przejdzie
Wopakowalas się w nieźle bagno, może np spiszcie umowę ze jeśli Cię podkabluje ty w tym momencie przejmujesz całe mieszkanie, a jeśli tego nie zrobi to mieszkanie jest jego i ze ta umowa jest dozywotnia itd. Ale nie wkem czy to przejdzie
Taka umowa nie będzie ważna.
Autorko a nie lepszym rozwiązaniem jest spłacić jego? Czy on się uparł akurat na to mieszkanie?
Nie kieruj się strachem przed nasłaniem kontroli. On ma pole do manewru i za każdym razem będzie się posługiwał tym argumentem.
Wydaje mi się, że jedyne wyjście jakie masz w tej sytuacji, to nie zgodzić się na rozwód bez orzekania o winie - możliwe, że on ma plan Cię zniszczyć, dlatego się z tym pośpieszył.
Małżonek, który został uznany za wyłącznie winnego rozpadu małżeństwa, nie może żądać od niewinnego małżonka alimentów.
Z kolei małżonek niewinny może zażądać od małżonka winnego alimentów i może je płacić do momentu, aż ten ponownie wejdzie w związek małżeński.
Uzyskasz alimenty, jeśli rozwód pociągnął za sobą istotne pogorszenie Twojej sytuacji materialnej - w takiej sytuacji będzie zależało mu aby Twoja sytuacja materialna była stabilna.
No i pozostaje kwestia jego winy, czy masz dowody na jej udowodnienie.
Wiecie co, tak naprawdę to głównie chodzi mi o ocenę moralną tego mieszkania, to był GŁÓWNY cel mojego napisania tutaj.
On zawsze mnie może przeskarżyć, czy oddam mu to mieszkanie czy nie, także ryzykuję i to robiąc i nie.
Mi chodzi o ocenę moralną mojego "zagarnięcia" mieszkania. Chcę je przepisać na wspólną córkę, żeby choć jak mnie zniszczy i wykończy firmę przeskarżeniem, to żeby choć to dziecko miało połowę tego domu. Nie chcę tego robić, i odchodząc od męża chciałam mu oddać moją połowę, .
i:(
Ocena moralna zależy od wkładu finansowego, pracy w to mieszkanie.
Jeżeli kwota pieniędzy , które pochodziły z Twojego odrębnego majątku , jest równa połowie wartości mieszkania , które stanowiło jego odrębny majątek , przed remontem , to masz pełne prawo moralne do dysponowania ta połowa mieszkania wedle własnego uznania.
Jeżeli ta kwota była znacznieniejsza niż połowa wartości mieszkania przed remontem, to moralne zaczyna być gorzej.
Ale prawnie nadal nie do podważenia .
Propozycja zabezpieczenia córki udziałem w mieszkaniu jest zasadna. Jeżeli w przyszłości przydarzy mu się potomstwo, lub uczyni współwłaścicielka mieszkania nowa towarzyszkę życia , to córka znacznie by straciła .
Jedna uwaga : córka jest niepełnoletnia . Do rozporzadzania jej majatkiem będzie uprawniony ten komu zostanie powierzona opieka . Jeżeli uda się zrobić "plombę prawna" w akcie notarialnym , która zabezpieczy przed możliwością sprzedaży , wzięcia kredytu pod hipotekę , jednemu z Was bez zgody drugiego, to byłoby to jeszcze bardziej fair.
BTW.
Jak zabezpieczysz się przed możliwością wyciagnięcia na jaw przekrętów , nawet wtedy gdy spełnisz jego zadania ?
Coś mi się zdaje, ze dopiero wtedy stałabys się jego zakładniczka . Nie znalanys dnia ani godziny w której zażądałny pieniędzy , lub dalszych ustępstw .
Poszukaj rozwiązania które spowoduje ze nie będzie mógł lub nie będzie mu się opłacało dalej szantażować Ciebie.
No więc mam problem i proszę o szybką odpowiedź...
Strasznie mi głupio o tym mówić ale dwa tygodnie temu ja i mój chłopak przeżyliśmy pierwszy raz...
No i od tamtej pory co jakiś czas pojawia się u mnie krwawienie lub taki biały śluz... Sama nie wiem co robić ponieważ jestem bardzo młoda i nie chce iść z tym do ginekologa... Czy to może być coś poważnego? Co mam zrobić?