Dzień dobry,
Od kilku dni jestem w bardzo niekomfortowej sytuacji, rozstałem się z dziewczyną po ponad trzech latach związku, z tego ponad rok mieszkaliśmy ze sobą.
Owa dziewczyna jest ode mnie 5lat młodsza. Aktualnie ja 26 ona 21 lat. Na początku związku bałem się tej różnicy, później stała się ona dla mnie nie zauważalna.
Postanowiłem założyć tutaj temat ponieważ wiem, iż jest tutaj dużo kobiet w różnym wieku i bym był bardzo wdzięczny gdybym otrzymał tu dużo cennych wskazówek, ponieważ trochę się zagubiłem.
Wiadomo jak w każdym związku na początku było dużo lepiej, to była dla nas nowość, bardziej o siebie dbaliśmy. Ona chodziła jeszcze do szkoły, bardzo mi zależało aby zdała maturę i wszelkie egzaminy, pilnowałem tego bardziej niż jej rodzice z którymi mieszkała . Ja zacząłem więcej pracować, odkładać na przyszłość. W początkowej fazie z jej rodzicami wszystko było ok. Niestety z biegiem czasu zauważyłem że chcą robić nam na złość. Zaczęli być nie w porządku wobec naszego związku. Oni dużo i do późna pracują, byli nie zadowoleni z faktu że ich córka nie zajmuje się domem tak, jak należy, nie wyręcza ich we wszystkich domowych obowiązkach i powoli chce zacząć układać swoje własne życie. Próbowaliśmy wszystkiego ja byłem cierpliwy ponieważ mi zależało, lecz było ciężko. Zazwyczaj jak umawialiśmy się przykładowo na określoną godzinę, jej rodzice specjalnie wyjeżdżali i zostawiali ją samą z młodszym bratem. To było Ciężkie. Wkrótce po skończeniu szkoły moja była dziewczyna usłyszała od swojego ojczyma że może już się wyprowadzić, skończyła szkołę i niech robi co chce. Wtedy wziąłem sprawy w swoje ręce, zamieszkała u mnie, wraz z moimi rodzicami. Pomogłem jej przetrwać ciężki okres matur, i egzaminów, które zdała. A jej rodzice obarczyli mnie całą winą i stwierdzili że ją buntuje przeciwko nim. Wkrótce po tym jej mama zaproponowała jej pracę, u siebie w firmie. Nie wiem czy dobrze zrobiliśmy że się zgodziliśmy. Ale nie chciałem też jej odizolować od rodziny. Po przeprowadzce do mnie, stało się dla mnie priorytetem aby jak najszybciej uzbierać pieniądze na nasz wspólny dom. Mimo stałej pracy postanowiłem również założyć działalność, pracowałem dużo robiłem to, bo wiedziałem że najlepiej na swoim. Nie chciałem brać kredytów na całe życie, chciałem po prostu abyśmy pomieszkali przez jakiś czas z moimi rodzicami. Początkowo było dobrze, dogadywaliśmy się, były różne sprzeczki, ale nigdy nie było tak, że kładliśmy się spać pokłóceni. Chciała iść na studia, ale dogadaliśmy się że teraz odpuści, jak zamieszkamy na swoim to wtedy pomyślimy. Bardzo przeszkadzało nam to, że mimo świąt i różnych rodzinnych okazji ja nie mogłem pojechać do jej rodziny ponieważ był tam jej ojczym, który robił wielkie fochy, w stylu, że jak ja tam będę, to on nie jedzie. Było to bardzo uciążliwe, lecz jej mama ostatnio zrozumiała, że nikt nie chciał źle, że dajemy radę.
Postanowiła pogodzić mnie i swojego męża (ojczyma mojej dziewczyny). Zacząłem ich odwiedzić, dogadywać się. Oni pytali o nasze plany. Ja tłumaczyłem im wszystko. Radością dla mnie było to, że moi rodzice postanowili kupić nam działkę, na której mógłbym postawić dom. Trochę się zdziwiłem że moja dziewczyna bardzo rozczarowała się faktem że działka będzie przepisana na mnie, nie na nas. Wytłumaczyłem jej, że jak weźmiemy ślub to i tak wszystko co mam będzie nasze. Mniej więcej parę miesięcy temu coś w niej pękło,
Zaczęła twierdzić że za dużo pracuje i ją zaniedbuje, zaczęliśmy się częściej kłócić, faktem jest to, że często przychodziłem bardzo zmęczony do domu, nie byłem taki jak przedtem, ale tkwię w przekonaniu że robiłem to dla naszego dobra, dla naszej przyszłości.
Później już było gorzej, zarzuciła mi że nie może pozwolić sobie na fryzjera, czy kosmetyczkę ponieważ musi odkładać. Zarabiała dość dobrze jak na dziewczynę, ja chciałem tylko, aby co miesiąc odkładała określoną ilość pieniędzy ponieważ będą nam potrzebne.
Kilka dni przed jej odejściem pokłóciliśmy się dość mocno. Padły różne dziwne słowa. Między innymi powiedziałem jej, że jak jej nie pasuje to może równie dobrze wrócić do rodziców. Żałowałem tych słów bo powiedziałem to w złości. Na drugi dzień będąc w pracy przemyślałem wszystko, stwierdziłem że może zacznę bardziej o nią dbać, zależało mi na niej, ułożyłem w głowie plan - mniej pracy więcej czasu z nią. Po powrocie do domu, wszystko było dobrze. I tak skończył się ten dzień. Nazajutrz po wcześniejszym powrocie z pracy, czekałem na nią. Przyjechała z mamą. Stwierdziła że się wyprowadza i że to koniec. To było kilka dni temu. Do tej pory próbuje pobierać myśli i nie wiem co źle zrobiłem. Chciałbym aby wróciła, próbowałem do niej pisać. Stwierdziła że chce normalnie żyć, chce jechać na wakacje, iść na studia, że z nami nie było już tak samo jak na początku, że nie zależało mi na niej, i nie dbałem o nią. Pogrążyła mnie tymi słowami. Ból jest podwójny ponieważ odizolowałem się dla niej od wszelkich znajomych, teraz zostałem sam
Bardzo Was proszę o jakieś cenne wskazówki, czy warto walczyć o tą miłość ? Jak się pozbyć stresu który we mnie siedzi? Mam problemy ze snem, nie mam w ogóle apetytu, czuje się fatalnie