spotykamy się od jakiegoś czasu, tworzymy oficjalny związek, jest typem samotnika i ma swoje lata (stary kawaler). Czy po takim wyznaniu może mnie zostawić zeby mnie nie ranic? Mialam przeslanki ku temu ze jemu tez zalezy na naszej relacji. Prosze o pomoc, poniewaz od wczoraj milczy po moim wyznaniu
1 2017-05-23 14:55:13 Ostatnio edytowany przez masone1722 (2017-05-23 14:55:53)
czy tylko mnie się wydaje, ze znowu jest wysyp trollowych tematów o tym samym?
jestem tu po raz pierwszy i nie do konca rozumiem ta odpowiedz. Dla mnie to wazna relacja i nie wiem czy spodziewac sie jej zakonczenia i jak sobie z tym dac radę, za wszelkie powazne odpowiedz dziekuje
4 2017-05-23 19:21:17 Ostatnio edytowany przez X77 (2017-05-23 19:21:39)
jestem tu po raz pierwszy i nie do konca rozumiem ta odpowiedz. Dla mnie to wazna relacja i nie wiem czy spodziewac sie jej zakonczenia i jak sobie z tym dac radę, za wszelkie powazne odpowiedz dziekuje
Nawet nie próbuj rozumieć powyższej wypowiedzi.
A co do tematu to w taki opisany przez Ciebie sposób może zachować się każda osoba niezależnie od płci.
Sęk w tym, żebyś po prostu się jasno dowiedziała czego konkretnie oczekuje od Ciebie i związku ten Twój facet, a on musi to jasno przedstawić bez ukrytych szczegółów, jeśli jest uczciwy.
Jak nie jest niedojrzałym szczylem, to Cię nie zostawi z takiego powodu. Może być chwilowo w szoku, nie wiedzieć, jak się zachować - ale jak mu zależy, to w końcu ochłonie i się ucieszy, zostawiać nie będzie miał powodu.
odezwał się po jednym dniu i nie skomentował tego wyznania, ale był czuły. Niestety są małe wzloty i upadki w tej relacji, jednak największy problem stanowię chyba ja. Długo się schodziliśmy, a on nie był pewny czy chce wchodzić w związek. Nachodzą mnie więc myśli, że on nie do końca chce z kimkolwiek być. Mimo to niejedna dziewczyna na moim miejscu byłaby szczęśliwa ponieważ on zachowuje się jak dojrzały partner. Nie jest jednak typem wylewnego faceta. Jest emocjonalnie skryty i niedostępny, nie rzuca słów na wiatr, a uczucia okazuje czynem. Ja z kolei jestem bardzo wrażliwa i potrzebuję dużo czułości. Z góry zaznaczam, że nie pociąga mnie jedynie jego niedostępność. Wiem, że z mojej strony to jest to i nie chcę nikogo innego. Wyznałam mu to wszystko oraz to że bardzo go kocham. Nie wiem jak poradzić sobie z własnymi kompleksami, niepewnością czy na niego zasługuję. Męczy mnie to. Poza tym znam jego byłą partnerkę. Byli ze sobą kilka lat, rozstali się blisko 10 lat temu a on był od tej pory sam. Ta dziewczyna już dawno ułożyła sobie życie, a jej nowy partner sprawia wrażenie bardzo ciepłego człowieka. Jak widać nie tylko mnie brakowało u niego większego zaangażowania, myśli o założeniu rodziny czy dziecku. Bardzo to wszystko skomplikowane, a wszyscy obracamy się w bardzo wąskim gronie znajomych, przy czym ja jestem dużo młodsza i nie mam jeszcze ugruntowanej sytuacji zawodowej czy finansowej. Jest do dla mnie powód do kolejnych kompleksów mimo że zdaję sobie sprawę że niczego mi nie brakuje. Nie chcę tego zniszczyć przez nieuzasadniona zazdrość czy brak pewności siebie.
Nie powinno być czegoś takiego żeby ludzie rozstawali się po kilku latach. Albo rozstają się po kilku tygodniach, najwyżej miesiącach, albo są ze sobą na stałe. Rozstanie po dłuższym czasie świadczy o jakiejś patologii i z takim człowiekiem może być ciężko nawiązać relację.
Prawda pewnie leżała po środku. Z opowieści znajomych, rodziny mogę domyślać się jak było. Póki co w mojej relacji wszystko zmierza ku dobremu, nie mogę jedynie poradzić sobie z dręczącymi mnie obawami, brakiem pewności siebie. Innymi słowy nie chcę dojść do momentu, w którym zacznę sabotować swój związek. Sprawy nie ułatwia fakt, że ta poprzednia partnerka oraz jej obecna rodzina są bardzo blisko naszego kręgu przyjaciół. Kiedy wspólnie spędzamy czas, zastanawiam się jakie ja miejsce zajmuję w tym wszystkim. Czego mnie może brakować na tle tamtej osoby, a skoro często z nią przebywam nie da się nie porównywać. To tylko poprzednia partnerka, nie była żoną, nie mają dziecka mimo to dużo o tym myślę. Rozmawiałam o tym z partnerem, ale nie chcę więcej drążyć bo zdaję sobie sprawę że taka nieuzasadniona zazdrośc wsteczna mogłaby dużo zepsuć.
9 2017-05-31 12:04:22 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2017-05-31 12:05:01)
(...) Póki co w mojej relacji wszystko zmierza ku dobremu (...)
Świetnie.
(...) nie mogę jedynie poradzić sobie z dręczącymi mnie obawami, brakiem pewności siebie. (...)
Budowanie i zbudowanie poczucia własnej wartości wymaga czasu i determinacji.
(...) Sprawy nie ułatwia fakt, że ta poprzednia partnerka oraz jej obecna rodzina są bardzo blisko naszego kręgu przyjaciół. Kiedy wspólnie spędzamy czas, zastanawiam się jakie ja miejsce zajmuję w tym wszystkim. Czego mnie może brakować na tle tamtej osoby, a skoro często z nią przebywam nie da się nie porównywać. To tylko poprzednia partnerka, nie była żoną, nie mają dziecka mimo to dużo o tym myślę. Rozmawiałam o tym z partnerem, ale nie chcę więcej drążyć bo zdaję sobie sprawę że taka nieuzasadniona zazdrośc wsteczna mogłaby dużo zepsuć.
Cały czas rzecz jest w Twej głowie, obecność innych (w tym byłej partnerki i jej rodziny) tylko ujawnia objawy. Zajmij się tym, na co masz wpływ, czyli swoim sposobem myślenia o sobie samej.
Zdaję sobie sprawę nad czym muszę pracować, ale teraz będzie 4 weekend z rzędu kiedy który spędzimy ze znajomymi na wyjeździe w tym z jego byłą. Powiem szczerze, od początku była to trudna relacja która podkopała moją pewność siebie. Okazało się, że on przez długi czas jeździł tam na wspólne wydarzenia, o których mnie mówił zdawkowo albo wcale. Wtedy nie byliśmy jeszcze parą, ale już jakiś czas się widywaliśmy. Niedawno zobaczyłam zdjęcia z tamtych wydarzeń i takie rzeczy trochę bolą. Mój partner zarzeka się że nie chce mieć dzieci, a na jednym ze zdjęć trzyma jakieś dziecko. Przychodzą mi do głowy różne myśli, w tym całkiem abstrakcyjne że gdyby miał szansę to zszedłby się ze swoją byłą która była jego pierwszą, wieloletnią partnerką (myślę że to jego jedyna dziewczyna, po niej przez 10 lat był sam). Teraz ich relacje są przyjacielskie. Nie da się nie myśleć, że on żałuje że to dziecko które co weekend widujemy nie jest jego, a domek za miastem sąsiadujący z domem jego brata nie jest jego. Wiecie co, mozna byc najbardziej pewną siebie dziewczyną, ale nie muszę tolerować przyjaźni mojego chłopaka z jego byłą. Nie byli małżenstwem, nie maja dzieci, a ja wcale nie muszę co weekend przebywac w jej obecności. Z drugiej strony nie mogę przecież nie uczestniczyć w życiu swojego chłopaka który mnie tam zaprasza albo robić scen zazdrości.
Dodam tylko, że jego brat nazywa mnie swoją bratową i wszyscy bardzo dobrze się dogadujemy. Mimo to nie będę całe życie przepraszać, że nie jestem tą z którą on miał pierwotnie być ale nie mógł się zdecydować na małżeństwo i dzieci więc ona go zostawiła (ten powód rozstania jest raczej pewny, mimo że jego znajomi i on sam nie chcieli ze mna rozmawiac kiedy ich delikatnie podpytywałam). Nie chcę być całe życie jakimś dodatkiem po niespełnionej milości albo nagrodą pocieszenia duzo młodszą i niezadającą pytań.
Nie powinno być czegoś takiego żeby ludzie rozstawali się po kilku latach. Albo rozstają się po kilku tygodniach, najwyżej miesiącach, albo są ze sobą na stałe. Rozstanie po dłuższym czasie świadczy o jakiejś patologii i z takim człowiekiem może być ciężko nawiązać relację.
To jakiś zawoalowany żarcik?
13 2017-06-08 19:11:33 Ostatnio edytowany przez Summertime (2017-06-08 19:29:26)
Cytuję
Czego mnie może brakować na tle tamtej osoby, a skoro często z nią przebywam nie da się nie porównywać. To tylko poprzednia partnerka, nie była żoną, nie mają dziecka mimo to dużo o tym myślę. Rozmawiałam o tym z partnerem, ale nie chcę więcej drążyć bo zdaję sobie sprawę że taka nieuzasadniona zazdrośc wsteczna mogłaby dużo zepsuć.
************
Czy On spotyka się z nią na stopie kolezenskiej sam na sam? Czy dzwonią do siebie?Czy ona caluje go na powitanie np w policzek?
14 2017-06-09 12:37:50 Ostatnio edytowany przez masone1722 (2017-06-09 12:41:04)
Odpowiem na powyższe pytania 3 razy nie. Widujemy się w sezonie średnio co weekend. Ona przyjaźni się z jego rodziną, przyjaciółmi. Mają dobre relacje, może łączy ich sentyment, byli ze sobą kilka lat, to był ich pierwszy związek (dla mojego faceta jedyny poza mną teraz). Oboje są dobrymi ludźmi. Jakiś czas temu kupiła dom w sąsiedztwie jego brata, prowadzi w nim pensjonat i wszyscy spędzamy w tej miejscowości weekendy i wakacje (ale nie nocujemy o niej). On długo ukrywał nasz związek. Teraz jest już normalnie ale o byłej dziewczynie sam mi nie powiedział, zostałam poinformowana przez ich znajomych ale nikt nie chce mi zdradzić szczegółów. W zasadzie temat tej dziewczyny wypływa równie często jak temat innych znajomych.
On długo ukrywał nasz związek.
Przed kim ukrywał przed nią?Przed rodziną?Czy przed znajomymi?I jak długo trwała ta tajemnica?
ale o byłej dziewczynie sam mi nie powiedział
Nie powiedział, bo jakie ma, to znaczenie w tworzeniu nowej miłości?Przecież z pewnością ma świadomość, że mógłby Cię zaniepokoić lub mogłabyś źle się poczuć.Wiedział, że z czasem wyjdzie na jaw.Nie czuł po prostu chęci wkręcania Cię w przeszłość.
ale nikt nie chce mi zdradzić szczegółów
Ponieważ to rozsądni ludzie skoro zauważyli, że On Ci tego nie powiedział uznali, że nie powinni absolutnie sami o tym mówić.I dlatego nie plotkują, nie klepią o jego przeszłości za jego plecami.To bardzo dobrze świadczy.Ja osobiście tak samo bym się zachowała jak oni.....
Odpowiedziałaś przecząco na pytania.Więc nic nie wskazuje na, to że Twój facet z nią kręci.Zadam Ci jeszcze jedno pytanie, ale poczekam na Twoją odpowiedź na mój post.
On długo ukrywał nasz związek.
Przed kim ukrywał przed nią?Przed rodziną?Czy przed znajomymi?I jak długo trwała ta tajemnica?
Mówiąc "ukrywał" miałam na myśli, że najpierw długo się zastanawiał czy on chce w ogóle być w związku, później się spotykaliśmy ale nikt z naszego otoczenia o tym nie wiedział, a kiedy mnie to już zaczęło przeszkadzać oficjalnie zostaliśmy parą, zaczęliśmy wspólnie wychodzić, wyjeżdżać itp (Nie był to układ na seks na żadnym etapie spotykania, ale on przyznal że jego zażyłość przyszła z czasem). Nasi rodzicie jeszcze nie wiedzą że jesteśmy razem. Cały proces od pierwszego spotkania , coraz częstszych spotkań aż do oficjalnego bywania trwał około rok czasu, ale zwiazek, codzienne spotykanie, pomieszkiwanie, troska i staly kontakt sa od dwóch miesiecy
ale o byłej dziewczynie sam mi nie powiedział
Nie powiedział, bo jakie ma, to znaczenie w tworzeniu nowej miłości?Przecież z pewnością ma świadomość, że mógłby Cię zaniepokoić lub mogłabyś źle się poczuć.Wiedział, że z czasem wyjdzie na jaw.Nie czuł po prostu chęci wkręcania Cię w przeszłość.
On powiedział mi dokładnie to samo
ale nikt nie chce mi zdradzić szczegółów
Ponieważ to rozsądni ludzie skoro zauważyli, że On Ci tego nie powiedział uznali, że nie powinni absolutnie sami o tym mówić.I dlatego nie plotkują, nie klepią o jego przeszłości za jego plecami.To bardzo dobrze świadczy.Ja osobiście tak samo bym się zachowała jak oni.....Odpowiedziałaś przecząco na pytania.Więc nic nie wskazuje na, to że Twój facet z nią kręci.Zadam Ci jeszcze jedno pytanie, ale poczekam na Twoją odpowiedź na mój post.
Ciezko to wytłumaczyc ale powiem w ten sposob. Ja mu calkowicie ufam i wiem ze nie robiłby nic za moimi plecami, a juz w ogole ze mna wyjezdzał do tego towarzystwa bo zwyczajnie gdyby nie chcial to nie bylby ze mna. Chodzi mi o taki mentalny aspekt, ze on moze ma swiadomosc ze nigdy i tak sie juz nie zakocha bo kochal raz swoją pierwsza dziewczyne i moze nadal ja kocha ale nic z tym nie zrobi. Gdyby czysto abstrakcyjnie miał do wyboru z kim chce byc to obawiam sie ze wybrałby ją. Z drugiej strony czuję że jest we mnie zauroczony a nawet zakochany (mowię tu o uczuciu dojrzałych ludzi które rodzi się powoli)
17 2017-07-11 14:47:24 Ostatnio edytowany przez masone1722 (2017-07-11 14:56:06)
wiem, że istnieje tu taka zasada aby nie dublować wątków więc spróbuję ponownie zapytać się tutejszej społeczności o nurtujące mnie zagadnienie. Tak się składa, że co tydzień spędzam weekendy z moim partnerem oraz jego przyjaciółmi. Wśród nich jest też jego była długoletnia, partnerka oraz jej mąż. Jest dla niej serdeczny, może doszukuję się jakiś znaków że mu na niej zależy, ale mam wrażenie że to nie tylko sympatia ale coś więcej. Zachowują się jak koledzy, zero pocałunków w policzek nawet, ale wiem że on ją lubi, uśmiecha się do niej, zwraca uwagę kiedy przechodzi obok. Czy istnieje szansa, że on może nadal ją kochać?? Czy gdyby miał taką szansę to chciałby do niej wrócić? Czuję że zależy mu na mnie, ale różnie bywa w życiu, oni są dużo starsi, dziś ona ma męża, a za kilka lat równie dobrze może być już sama. Mam liczyć na szczęście, że akurat okoliczności sprzyjają mnie i dlatego mój partner jest ze mną, a w sumie gdyby mógł to wybrałby ją... Rozmawiałam z nim na ten temat, ale bałam się zadać kluczowe pytania o to co do niej czuje. Z tego co ustaliłam, to ona zostawiła jego. Nie chcę znów wracać do tego tematu, bo w końcu zacznie się ode mnie odsuwać. Ostatnio już stwierdził, że jestem nienormalna .. Na koniec dodam, że ta kobieta (jego ex) jest dla mnie niesamowicie serdeczna, ogólnie jest super osobą. Przychodzi mi do głowy, że ona może dlatego nie jest o mnie zazdrosna ponieważ wie że ten facet i tak ją kocha, a nie mnie i ze moze jest jej mnie żal. Brzmi to dziwnie, ale naprawdę dręczą mnie takie wątpliwości choć się tego wstydzę. Tak więc mam podwójne wyrzuty sumienia, że ja jestem tak zepsuta oraz zazdrosna i że niszczę (sabotuję) swoją relację z człowiekiem, który dla mnie jest tym jedynym.