Witam, mam mały problem, chciałabym powymieniać się na ten temat myślami, bo sama nie wiem, czy coś z tym robić, czy zostawić jak jest.
Otóż mam kuzynkę, ma ona 17 lat. Owa kuzynka jest gruba - nie grube kości, czy puszysta, ale gruba. Nie jest też na nic chora, zdrowa, silna dziewucha. Jest otyła, bo je bardzo dużo cukru. Na cukrze się wychowywała. Jak była mała, potrafiła zjeść 3 batony dziennie. Rodzice pozwalali, nic nie mówili.
Od jakiegoś czasu chodzi mi po głowie rozmowa z nią na ten temat. Ostatnio dlatego, ze prosiła mnie, bym kupiła jej bluzkę - chętnie bym to zrobiła, ale największy rozmiar w sklepie był na nią za mały. Dziewczyna jest naprawdę duża i na bank ma spory problem z doborem ubrań.
I tu sama nie wiem... Bo z jednej strony myślę, że na pewno nie jest jej dobrze z otyłością wśród szczupłych koleżanek. Że dla nastolatki wygląd jest ważny. Że jak nie teraz, to już niedługo będzie chciała mieć chłopaka. Że otyłość nie jest zdrowa. I że jest to w sumie ostatni dzwonek jeśli faktycznie chce schudnąć - w jej wieku wystarczyłoby, żeby odstawiła cukier, zmieniła trochę dietę, a reszta sama się zrobi. Z tego, co wiem dziewczyna zażywa sporo ruchu, więc odstawiając cukier schudłaby powoli samoczynnie, bez katowania się dietą. Myślę, że ktoś powinien z nią o tym porozmawiać - nie tyle namawiać na schudnięcie, co zapytać, jak ona sama sie z tym czuje, jak to widzi. Jeśli ona sama sobie się nie podoba - jeśli - to nie można zostawiać jej z takim problemem samej sobie.
Zaś z drugiej strony obawiam się, że to może nie jest moja sprawa. Nie jestem jej matką, czy rodzoną siostrą. Jednak jej matka - z tego, co wiem - milczy na ten temat i sama pozwoliła, by dziecko utyło i wyrosło na otyłą młodą kobietę. Ona nie ma siostry. Wiem za to, że chyba lubi mnie...
Widzicie, sama się miotam trochę, co robić, pogadać, spytać, czy udawać, że problemu nie ma?