Witajcie pisze do was bo nie wiem co zrobic, wczoraj (Sroda) zmarł mój dziadek. Miał 85 lat i byla to smierc nagla, nikt sie nie spodziewal. Jutro mamy pogrzeb a w sobote wesele mojego kuzyna ktorego dziadkiem byl takze moj dziadek. I teraz pytanie, ja wiem, ze wesele jest planowane ale smierc to smierc, poradzie mi jak zachowac sie w takiej sytuacji? Czy mozna uczestniczyc w zabawie? czy to nie bedzie oznaczalo sie brakiem szacuknu do mojego dziadka, do zmarlego? nie wiem jak zachowac sie w danej sytuacji pomocy
Każdy żałobę przeżywa inaczej. Jeden bedzie chodził na czarno cały rok i odmawiał różańce co miesiąc, inny będzie przezywał żałobę w środku.
Ja bym na to wesele poszła.
Na wesele pójdziemy, śmierci nie da się przewidzieć a młodzi planowali ten dzień od dawna dlatego jak pół rodziny nie pójdzie to będzie im przykro tylko kwestia jak zachować się w danej sytuacji?
Jak się zachować? Naturalnie.
Chcesz się bawić i tańczyć? Baw się i tańcz. Nie chcesz? Nie rób tego.
W mojej rodzinie kiedyś zdarzyła się analogiczna sytuacja - kilka dni przed ślubem i weselem kuzyna zmarła nasza babcia. Ja na wesele nie poszłam, ale ta decyzja zapadła znacznie wcześniej i była zupełnie niezależna od pogrzebu (miałam obronę dyplomu), na weselu pojawiła się jednak cała zaproszona rodzina i tylko ci, którzy odczuwali zbyt wielki smutek albo czuli, że im zbyt mocno nie wypada, po prostu nie tańczyli.
Jednak z tego co wiem zabawę odpuściły sobie głównie dzieci zmarłej, ale już wnuki, być może nie chcąc psuć tego wyjątkowego dnia parze młodej, poddały się nastrojowi chwili. Podobno nikt tego nie komentował ani nie czuł się zniesmaczony.
Na Twoim miejscu postąpiłabym tak, jak czujesz, bo jeśli żałoby wewnętrznej nie odczuwasz, to udawanie na zewnątrz nie ma najmniejszego sensu. To jest przecież nasza indywidualna sprawa i nikt nie powinien nas z tego rozliczać.
Warto również wziąć pod uwagę, że państwo młodzi i tak będą ponosić koszty imprezy, a sami goście mają okazję, by się ze sobą po prostu spotkać. W jaki sposób Ty się zachowasz, zależy wyłącznie od Ciebie - nic na siłę i nic wbrew sobie.
Przerabiałem podobną sytuację i zrobiłem tak:
Kilka dni przed ślubem poprosiłem by nowożeńcy wspomnieli dla księdza (w trakcie podpisywania dokumentów) by wspomniał na mszy o umarłej. Nie robił z tego problemu bo i tak o tym wszyscy wiedzieli.
Na weselu po pierwszym kieliszku szampana dj wspomniał o śmierci i "przeprosił" za nieobecność - zrobił to z bardzo fajnym wyczuciem i lekko "żartem" by uczcić minutą ciszy zmarłego.
A potem wszyscy się dobrze bawili i nie było zgrzytów
Propozycja Harveya jest super.
Byłam na dwóch takich "popogrzebowych" weselach. Oba były posępne, jakby "na siłę". W obu przypadkach nie mogłam oprzeć sie wrażeniu, że niedawno zmarła osoba by tego wcale nie chciała.
Dla państwa młodych to wyjatkowy dzień. Od dawna planowany. Naprawdę nie wydaje mi sie, żeby dziadek był szczęśliwy, że jest przyczyną popsucia tego dnia.
Niestety, bardzo silna jest presja: nie wypada. Tylko czy ktokolwiek przy tym myśli, ze zmarły raczej by wolał, zeby jego wnuczek świetnie sie bawił na własnym weselu?
Oczywiście nikt nikogo nie zmusza do radosnej zabawy. Jeśli ktoś czuje, że powinien się umartwiać - niech robi to, co podpowiada mu sumienie. Osobiście uważam, że to kuzyn żyje, dla niego ma to być dzień zapamiętany na resztę życia i na pewno nie powinien wryć się w pamię z powodu pogrzebowej atmosfery.
Wspomnijcie więc dziadka, pomyślcie, że też by się pewnie chętnie pobawił na weselu wnuka i...również dla niego dobrze się bawcie.
Ja miałam taką sytuację, że kilka dni przed weselem mojej przyjaciółki zmarła moja babcia. Wszyscy naokoło mi mówili "idź, baw się, babcia by nie chciała, żebyś nie poszła, jesteś młoda, to się musisz bawić" i tak dalej. A ja po prostu byłam smutna, było mi źle, przykro i nie miałam absolutnie żadnej ochoty na zabawę. Więc na ślub poszłam i na krótko na wesele, po czym udałam się do domu.
Gdybym nie czuła się po prostu smutna, to bym się bawiła. Myślę, że dobrze jest zrobić tak, jak ty uważasz, a nie oglądać się na "wypada" i "powinnaś".
Ja bym poszła, ktoś odszedł, ale inni wciąż żyją i uważam że trzeba w pierwszej kolejności dbać jednak o tych żywych, a nie umarłych, choć na chwilę by młodym nie było przykro.
Myślę też że zaakcentowanie tej śmierci podczas uroczystości ma sens, wszyscy wiedzą, smucą się, to oczyści atmosferę, oswoi ze śmiercią. Dziadek zapewne nie chciałby być powodem smutków i nieudanego wesela. Jeśli czujesz się na siłach, masz ochotę to idź, bycie z rodziną i życie dalej nie jest dla mnie oznaką braku szacunku do zmarłego, wręcz przeciwnie, myśl, pamiętaj, ale bądź przy reszcie rodziny która wciąż żyje
A dziadka co by bardziej cieszyło, gdyby wszyscy się smucili? Czy żeby życie toczyło się dalej i uczcili ślub jego wnuczka?
Myślę, że to drugie.
Możecie zrobić, to co parę osób tu zaproponowało, czyli na weselu poprosić o ciszę i powiedzieć parę słów o dziadku. Coś w stylu, że szkoda, że nie ma go tu z nami, ale na pewno cieszy się, z naszego święta, zawsze będziemy o nim pamiętać, będzie w naszych sercach, a że nie chciałby psuć radości Młodym, to bawmy się z czystym sumieniem.
Jeśli dziadek był Ci bardzo bliski i źle się czujesz, to nie idź lub pójdź jedynie na zaślubiny do kościoła. Zastanów się też co chciałby dziadek, w końcu znałaś go dosyć długo, by wiedzieć jakie miał podejście do życia.
Ja byłam na weselu kuzynki kilka m-cy po śmierci dziadka i 9 m-cy po śmierci ojca. Po pierwszym bawiłam się normalnie (choć ja zawsze jestem dość oszczędna w tańcu ) , a po drugim tańczyłam głównie wolne tańce, ubrana byłam w małą czarną i szary żakiet.
Moja koleżanka po śmierci bliskiej osoby, była na ślubie i początku wesela, a po obiedzie pojechała. Toteż nie trzeba rezygnować całkiem z wesela. Sama zdecyduj jakie wyjście jest najlepsze.
Harveya pomysł jest bardzo dobry, można młodym podsunąć .
Myślę, że mówienie "co by babcia chciała", "czego dziadek by sobie życzył" nie ma sensu - najważniejsze, to jak się TY czujesz, a nie co by inni od ciebie chcieli, żebyś czuła.
Myślę, że mówienie "co by babcia chciała", "czego dziadek by sobie życzył" nie ma sensu - najważniejsze, to jak się TY czujesz, a nie co by inni od ciebie chcieli, żebyś czuła.
To zależy . Jeśli ktoś wie, że zmarły by się tym nie przejmował, gdyby mógł coś z góry mówić to by powiedział "nie płaczcie za mną, bawcie się póki jeszcze żyjecie"- to nawet może pomóc w podjęciu decyzji. Ja znałam radykalne podejście mego śp dziadka, a mimo tego poszłam na wesele.
Najważniejsze by robić tak jak sumienie podpowiada
Przykro mi z powodu śmierci dziadka... Ja miałam ostatnio taką sytuację w rodzinie, zmarła babcia mojego męża a jego siostra wychodziła za mąż... No i cóż, po prostu wszyscy się bawili, bo wiadomo, że to dla młodych ważny dzień. Tylko teść nie tańczył, był jej jedynym synem.... To bardzo osobista sprawa, ja myślę, że nie ma w takiej sytuacji nic złego w tańcu. Może to trochę brutalne co powiem, ale takie jest trochę życie w rodzinie... ktoś umiera, komuś się rodzi dziecko, ktoś się rozwodzi a inny- żeni. Są różne wydarzenia życiowe, tęsknota za dziadkiem czy szacunek jego pamięci nie wyklucza potrzeby uczczenia ślubu. Może warto zasugerować młodym, żeby np puścili jakąś ulubioną piosenkę dziadka na weselu i wspomnieli w ten sposob jego osobę? To mógłby być piękny gest