Witam i proszę o poradę...
Bardzo chciałabym ułożyć sobie życie, wyjść za mąż, mieć dzieci, wiem, że mam swoje lata, niestety mam też ogromnego pecha do mężczyzn. Niełatwo się zakochuję, a jeśli już to niezbyt szczęśliwie. Ostatnio próbuję kogoś poznać przez internet. I poznałam pewnego faceta, zaczepił mnie, pisaliśmy trochę, potem on do mnie zadzwonił. Rozmawiało się świetnie, jednak on nagle przyznał się, że jest trzeźwym alkoholikiem, nie pije od pięciu lat. Mina od razu mi zrzedła i wydukałam tylko, że jednak to pewien problem dla mnie. Zapewniał mnie, że na pewno nie wróci do picia, że jest mega zmotywowany do życia w trzeźwości. W głębi ducha miałam nadzieję, że sam "odczepi" się ode mnie. Pisaliśmy jeszcze ze sobą i gadaliśmy przez telefon. I zauważyłam, że bardzo fajnie mi się z nim gada, skończył zawodówkę i pracuje zawodowo, ale jest inteligentnym facetem. Postanowiliśmy się spotkać, umówiliśmy się na kawę. Jak go zobaczyłam to stwierdziłam, że na zdjęciach wygląda lepiej, na żywo jakoś po jego twarzy widać było alkoholową przeszłość, opuchnięcie itp. Wyglądał też na sporo starszego niż w rzeczywistości. Gadaliśmy chyba ze trzy godziny, fajnie się rozmawiało. On jednak sporo opowiedział mi o swoich dawnych alkoholowych ekscesach, pił od 17 roku życia, był na samym dnie, potrafił wypić pół litra wódki naraz, takie zakłady z kolegami. Przechodził odwyki w psychiatryku, delirium tremens, gdzie miał takie zwidy, że próbował się zabić wsadzając nóż w brzuch, poza tym ciął się. Siedział też w więzieniu. Powiedział jednak, że to już za nim, teraz pracuje, zrobił prawko, kupił samochód i brakuje mu tylko odpowiedniej kobiety. Po spotkaniu utrzymywaliśmy kontakt, napisał, że bardzo mu się podobało. Potem jednak raz pisał, potem milczał kilka dni. I tak właściwie cały czas. A ja przyłapałam się na tym, że zaczynam o nim coraz więcej myśleć... W końcu stwierdziliśmy, że trzeba się spotkać po raz drugi. Miał przyjechać w sobotę dwa tygodnie temu, nie przyjechał, napisał, że pracował. I znienacka zadzwonił w niedzielę rano, że szykuje się do mnie, żeby podała mu swój adres. Zaskoczył mnie i powiedziałam, że dopiero raz się widzieliśmy i że spotkajmy się na mieście. On powiedział tylko "miłego dnia" i koniec. Urwał. Ja jeszcze wypisywałam do niego, czemu się obraża, że nie rozumiem. Nic nie odpisał. Miałam zepsuty cały dzień, płakałam. Następnego dnia jak byłam w pracy zadzwonił, ale nie odbierałam. Właściwie koleżanka mnie nabuntowała, żebym nie odbierała. Potem ponownie zadzwonił i napisał, żebym się skontaktowała z nim. Potem dzwonił jeszcze wieczorem, ale nie odbierałam. I teraz tego żałuję... Nie wytrzymałam i Wielki Czwartek napisałam do niego, że piszę, bo nienawidzę się gniewać, że mi to ciąży i chcę się pogodzić. On odpisał, że ok, że też nie chce się gniewać. Ale od tamtej pory zero odzewu z jego strony... Dzisiaj jeszcze raz ponownie napisałam do niego, tak w formie żartobliwej, że chyba jednak cały czas ma na mnie focha. Przeczytał, nie odpowiedział. Nie wiem, co mam już robić i co ja zrobiłam źle (( Podkopał mi poczucie własnej wartości...