Witam chciałbym żebyście opowiedzieli panowie swoje historie z frendzone, jak długo siedzieliście w tej strefie (przyjaźni) , co robiliście dla waszej przyjaciółki, jak był finał tej relacji. Ja na swoim przykładzie moge powiedzieć że zrobiłem rzecz niemożliwą odkochałem się na zawołanie, bo i tak nasz kontakt by się nie urwał ale to inna historia, szkoda było mi przyjaźni. Piszcie nie krepujcie się niech to bedzię przestroga i lekcja dla innych. A komentarze typu sam się w to wpakowałeś lub ale frajer z ciebie nic nie dają trzeba to przeżyć na własnej skórze i wyciągnąć odpowiednie wnioski. Pozdrawiam
Ja miałam bardzo dobrego przyjaciela. Na ktorego moglam liczyć i on dla mnie również. Moglam mu o wszystkim doslownie o wszystkim powiedziec. Zwierzalismy sie sobie, wspólne imprezy, spacery, ogladanie meczy. Bylam z nim bardzo zzyta do tego stopnia, ze paru potencjalnych partnerów odrzucilam dla niego lub olewalam dla niego. Nigdy nic do niego nie czulam. Choc czasami zachowywalismy sie jak para. Bylismy mega zsynchronizowani. Wszystko zepsulo sie gdy on wyznal mi milosc. Zle sie z tym czulam, ze on chcial sprobowac a ja chcialam zeby bylo jak wczesniej. Zaczelam go unikac, pozniej byly proby dogadania sie, ale zawsze w tyle glowy mialam to, ze on mnie kocha i kazdy moj zwiazek to cios dla niego. Nasze drogi sie rozeszly w momencie gdy zaszlam w ciaze z chłopakiem, ktorego na prawde pokochalam. Wlasciwie od 3 lat juz nie mamy kontaktu. Gdzies tam go spotkalam kiedys na imprezie to mi wyznal, ze bardzo zaluje ze nam nie wyszlo , ze dalej cos czuje i od tamtego momentu koniec. Wiem tyle, ze jest juz z jakąś w zwiazku i jest bardzo szczęśliwy, a ja z daleka trzymam kciuki za nich, bo mi zwiazek nie wyszedl, ale nigdy nie przeszlo mi przez mysl zeby znowu pojawic sie i namieszac w jego zyciu.
Alex, fajna babka z Ciebie, z kręgosłupem moralnym. Rzadkość w dzisiejszych czasach
Hahaha... Ja to byłem tak głupi, że potrafiłem swoją "przyjaciółkę" do której czułem coś więcej podwozić do swojego faceta. Jezu... Takie głupoty czasem robiłem, że teraz mnie śmiech ogarnia Jakbym się mógł cofnąć w czasie i powiedzieć coś swojej młodszej wersji to właśnie powiedziałbym, żeby się nie pakował w żadne "friendzone". Nic dobrego z tego nie wynikało. Szkoda czasu.
5 2017-05-08 15:25:34 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2017-05-08 15:27:02)
Właściwie nie mam nic do powiedzenia w tym temacie, ale z tytułowym terminem zetknęłam sie pierwszy raz na forum i początkowo bardzo mnie dziwił, bo związek rozpoczęty przyjaźnią oraz taki, któremu cały czas przyjaźń towarzyszy, dla mnie byłby układem wymarzonym.
Z chłopakami i mężczyznami nigdy nie wchodziłam w tak poufałe relacje, by je mylić z miłością. Lubię ich, owszem, ale nigdy nie potrafiłam się tak spoufalić jak z przyjaciółką. Od poufałości z facetem jest miłość.
Nie twierdzę, że mam rację, oczywiście. Piszę jedynie, jak sprawa wygląda w moim przypadku.
P.S. W dzieciństwie miałam serdecznego kolegę. Spotkaliśmy się po kilku latach niewidzenia, na wakacjach i coś nieśmiało między nami iskrzyło, ale żadne z nas nie odważyło się pójść za tym dalej, zresztą mieszkaliśmy już bardzo daleko od siebie z powodu przeprowadzki rodziców.
Ech, gdbyby dziś dał mi jakiś znak, odpowiedziałabym bez wahania! Mamy kontakt przez internet. On jest sam, ale coś nas oboje blokuje. Rozmowy się nie kleją i chyba on nie jest mną zainteresowany. Ale sentyment do niego mam ogromny.
Hahaha... Ja to byłem tak głupi, że potrafiłem swoją "przyjaciółkę" do której czułem coś więcej podwozić do swojego faceta. Jezu... Takie głupoty czasem robiłem, że teraz mnie śmiech ogarnia
Jakbym się mógł cofnąć w czasie i powiedzieć coś swojej młodszej wersji to właśnie powiedziałbym, żeby się nie pakował w żadne "friendzone". Nic dobrego z tego nie wynikało. Szkoda czasu.
Hahaha ten frendzon chyba działa wszędzie tak samo ja też swoją przyjaciółkę podwoziłem do faceta i odbierałem. Malo tego pilnowałem jej córkę jeszcze do tego jak kręciła z nim ale nic im nie wyszło. Jaki człowiek był głupi to fakt ale na chwile obecna mam zarabista przyjaciółkę z która nie chciał bym się wiązać bo w związku byśmy sie pozabijali hehe, pozdrawiam.
hmm.. mój man jest w centrum frendzone , choć twierdzą oficjalnie że nic po za przyjaznią ich nie łączy , a jednak sms-y świadczą o czymś więcej , tyle w temacie..
wilczysko napisał/a:Hahaha... Ja to byłem tak głupi, że potrafiłem swoją "przyjaciółkę" do której czułem coś więcej podwozić do swojego faceta. Jezu... Takie głupoty czasem robiłem, że teraz mnie śmiech ogarnia
Jakbym się mógł cofnąć w czasie i powiedzieć coś swojej młodszej wersji to właśnie powiedziałbym, żeby się nie pakował w żadne "friendzone". Nic dobrego z tego nie wynikało. Szkoda czasu.
Hahaha ten frendzon chyba działa wszędzie tak samo ja też swoją przyjaciółkę podwoziłem do faceta i odbierałem. Malo tego pilnowałem jej córkę jeszcze do tego jak kręciła z nim ale nic im nie wyszło. Jaki człowiek był głupi to fakt ale na chwile obecna mam zarabista przyjaciółkę z która nie chciał bym się wiązać bo w związku byśmy sie pozabijali hehe, pozdrawiam.
O, to mi trochę ulżyło, że nie tylko ja odwalałem takie numery.
Mialam takiego przyjaciela na studiach. Super facet: inteligentny, z poczuciem humoru, te same zainteresowania, konie z nim mozna bylo krasc. Gadalismy godzinami, lazilismy wszedzie razem- taki brat lata. Nigdy nie czulam do niego niczego romantycznego, a nagle on mi po jakis dwoch latach wyznal, ze sie na zaboj zakochal... Zatkalo mnie i szczerze mowiac, glupio mi sie zrobilo Musialam mu powiedziec prawde i odrzucic jego zaloty w miare taktownie, co bylo ciezkie, bo naprawde duzo dla mnie znaczyl. Nasza przyjazn, po poczatkowym szoku, przetrwala. Dzis ten pan jest szczesliwym mezem kogos innego i ojcem dwojga dzieci
Jednak istnieję przyjaźń damsko męska ale w szczególnych przypadkach. Mój był taki ze przestałem patrzyć przez różowe okulary na nią i dostrzegłem jej wady po których zrozumiałem ze lepiej sie przyjaźnić niż męczyć w związku.