Od wrzesnia ucze sie na kierunku florysta, poniewaz zawsze mnie to interesowalo, marzylam o pracy w kwiaciarni,zawsze sobie myslalm ze fajnie byloby pracowac wsrod kwiatow.Teraz jednak nie jestem pewna w klasie jestem najgorsza z wszystkich,staram sie jak moge ale niestety nie mam az takiego talentu, takiej rozwinietej wyobrazni przestrzennej, a w zasadzie prawie w ogole nie mam zadnych wizji na kompozycje z kwaitow, bukiety,wience czy inne ozdoby Pozostalym dziewczynom naprawde o wiele lepiej i latwiej to przychodzi zrobienie czegos sensownego a ja sie mecze i mecze a i te moje kompozycje szalu nie robia. jestem na praktykach w kwiaciarni i lepiej nie jest, cwicze bukiety kilka dni z rzedu i dalej nie umeim ! Pani z kwiaciarni jest bardzo mila osoba wiec nic mi nie powiedziala ze zle mi idzie czy cos ale widze po jej minie, ze nie jest zadowolona, poniewaz niszcze jej tylko material roslinny a skutki moich cwiczen sa marne.
W czerwcu mam miec egzaminy i szczerze zastanawiam sie czy na nie isc, cos czuje ze to jednak nie dla mnie, nie odnajde sie w tym zawodze, nie mam talentu i sztywne rece, niezdolne manualnie.
teraz pytanie do was, brnac w to dalej czy lepiej odpuscic sobie i szukac innych zawodow ?
Prosze o porady, piszcie szczerze
Z gory dziekuje za kazda odpowiedz,porade