Witam wszystkich,
Ja mam 26 lat. Moi rodzice są w wieku 55 lat (tata) i 53 lata (mama). Moja mama zawsze była dość ekspresyjna i często bardzo impulsywnie reaguje na pewne sytuacje. Na pewno tą sprawę spotęgował fakt, że mieliśmy problem z moim bratem (5 lat starszy) przez 2 lata, bo był uzależniony od narkotyków. Wtedy w domu był koszmar, bo przyjechał z Holandii, żeby mu pomóc no i przez 2 lata było bardzo ciężko w domu. Ostatecznie brat cały czas się leczy, mieszka w innym mieście, pracuje i chodzi na grupy wsparcia - ogólnie jest super, że chce się cały czas leczyć. To był bardzo napięty i nerwowy okres w naszym życiu. Kłótnie, agresywne zachowania, interwencje policji itd. Ale wszystko zakończyło się dobrze. To zakończyło się jakieś 2 lata temu.
Problem pojawił na początku tego roku. Tata zaczął się słabo czuć pewnego dnia. Okazało się, że choruje na nerki. Przez ponad tydzień czasu przebywał w szpitalu. Wtedy tatę odwiedzaliśmy razem z mamą, mama nawet codziennie bywała przez długi czas. Troszczyła się. Po wyjściu taty ze szpitala do domu dostał wytyczne co do odżywiania się itd. I okazało się, że będzie potrzebny zabieg dializy nerek. Tata od zawsze przerażał się szpitalem i wszystkim co z nim związane.
Od tamtego momentu tata dużo mówi w domu o swojej chorobie, bardzo dużo czyta w internecie o tym. Można powiedzieć, że troszkę inne sprawy poszły na bok, na wierzch wysunął się temat z jego chorobą. Jednak oczywiście rozmawiamy też normalnie, oglądamy sport w TV itd, jednak da się odczuć, że bardzo to przeżywa. Od tego czasu w mamę coś wstąpiło. Cały czas się kłóci z moim ojcem, że mówi tylko o swojej chorobie, potrafi wpaść w histerię, trochę jakby szatan opętał - nie da sobie nic powiedzieć, mówi że Bóg go ukarze za swoje postępowanie itd... Przerażające. Wtedy nic się nie da powiedzieć, a tata stara się nie kłócić i nie komentować nawet tego, bo wtedy podnosi mu się mocno ciśnienie, a to jest niewskazane i po prostu wychodzi na dwór albo idzie do pokoju poleżeć. Mama nachalnie chodzi za tatem i cały czas swoje drze się i kłóci - to sytuacja po prostu nie do opanowania. Potem nastaje dzień spokoju, jest niby wszystko dobrze, za kolejne 2-3 dni znowu powtórka i sajgon w domu, ciągłe kłótnie.
Szczere rozmowy w spokojny dzień pomagają tylko na 1-2 dni, potem jest znowu to samo. Tata jest załamany, ja sam też nie wiem jak pomóc i rozwiązać tą sytuację... Wiem, że pewnie jakieś wsparcie psychologa by mogło pomóc im obydwu ale wiem na 100%, że mama po takiej propozycji może nawet wpaść w szał i uknuć spisek, że to tata mnie namawia do takich rzeczy...
Zostały 2 tygodnie do zabiegu taty, a sytuacja w domu coraz bardziej napięta. Mama w szale potrafi wyzwać tatę wulgarnie i powiedzieć że nie chce już z nim mieszkać i takie tam. Tata przeżywa, ja też, nie wiemy jak tą sytuację rozwiązać...
Pomocy, doraździe.