Tyrania przyszłości - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 15 ]

1

Temat: Tyrania przyszłości

Jestem z moim chłopakiem od dwóch lat, znamy się od czasów szkoły, w tej chwili mamy 22 lata. Niebawem zamierzamy wspólnie zamieszkać w miejscu, w którym ja obecnie studiuję.
On jest moim największym przyjacielem, zna mnie od podszewki jak i wszystkie ważne sytuacje rodzinne i życiowe, wyleczył mnie ze wszystkich moich ''osobowościowych'' zahamowań, nauczył mnie szczerze kochać. Jest samodzielny, utrzymuje się sam, nie bierze żadnych pieniędzy od rodziny, jest ambitny, pracowity, bystry, inteligentny, ma swoją pasję i swój styl. Brzmi tak, że nic tylko piać z zachwytu. Innego jednak zdania jest moja mama. Długi czas uważała, że to przecież tylko kumpel, przyjaciel ewentualnie, ale nie kandydat na partnera, teraz kiedy nasz związek się umocnił, a ja jestem zdecydować zacząć z nim życie - pojawiają się coraz bardziej strome schody. Mama jest kompletnie przeciwna, uważa, że będę żałować za kilka lat, że wiąże się z kimś, kto nie idzie na studia, kto ma mglistą drogę kariery, bo to nie wróży dobrych zarobków. Wedle jej standardów powinnam poznać księcia z bajki, najlepiej nonszalancko eleganckiego, z ''dobrego domu'': prawnika, lekarza, biznesmena, artystę miliardera, przedsiębiorce i tak dalej i tak dalej. Czyli kogoś, kto już w tej chwili stoi pewnie na nogach. Oprócz tego odchodzi kwestia wychowania, ponieważ miałam bardzo wykształconych dziadków i dom nasz raczej można określić intelektualnym środowiskiem niż robotniczym, być może stąd też ta chęć ulokowania mnie w pewnych kręgach. Martwi się, że za dwa lata, kiedy będę musiała utrzymywać się kompletnie sama, nie będę mogła liczyć na ewentualne wsparcie finansowe ze strony partnera, ale tak naprawdę nie ma ku temu realnych przesłanek, oprócz tego, że nigdy nie zostanie lekarzem...
Myślę, że ta nagonka ze strony mamy wynika też z tego, że wychowywała mnie samotnie, ciągle toczyła batalie o pieniądze z moim tatą (obecnie mamy świetnie relacje), cały ciężar wychowania niosła na swoich plecach, zdobyła wyższe wykształcenie ale i tak było jej trudno w pojedynkę, dlatego też argumentuje swoją postawę tym, że chce abym ja miała lepiej.

A ja stoję w potrzasku, bo z jednej strony to w końcu matka, która chciałaby mi nieba przychylić i która przeżyła kawał życia z nielekkim bagażem. Czuję się raz jak zbuntowana nastolatka, która przyprowadza chłopaka z irokezem i łańcuchem na szyi, na rodzinny obiad, a raz jak dorosła kobieta, która kocha i szanuje swojego partnera. Serce i głowa mówią mi, że on sobie poradzi, że przecież w tej chwili młodzi ludzie żyją niekonwencjonalnie i istnieje wiele dróg do dobrego zarobku i próbuję to w ten sposób tłumaczyć mamie, ale to chyba bariera nie do przeskoczenia. W efekcie zastanawiam się, czy ja się tylko tłumaczę i usiłuję tę sytuację załagodzić, czy faktycznie w to wierzę. Obłęd.
W całej tej fali mojego zaufania, miłości i pozytywnego nastawienia przewija się ta zimna kalkulacja, rodzą się wątpliwości - czy jednak powinnam posłuchać mamy, a może faktycznie robię błąd, ale przecież nie rezygnuje się z żywego uczucia dla jakiejś wizji wygodnego życia. On jest w zasadzie jedną cząstką z trzech najważniejszych w moim życiu, uzupełniamy się i potrafimy motywować w swoich indywidualnych działaniach. Teraz otwiera się powoli nowy rozdział wspólnego życia w jednym miejscu, a ono dotąd istniało tylko okresowo, w nowych okolicznościach, w mieście wielu możliwości, a to sprawi, że na pewno ewoluujemy jako ludzie i jako para.
Ze strony mamy pragnę chyba najbardziej akceptacji, świadomości, że nie jest wrogo nastawiona, chociaż kilku procent chęci z jej strony do pomyślenia o tej sytuacji nieco cieplej. Jesteśmy ze sobą bardzo blisko, mamy przyjacielskie relacje, dlatego to dla mnie bardzo istotne.
Nie wiem czy cokolwiek w tym układzie by ją zadowoliło - uspokoiło, może wyciąg z banku na 10 000 zł.

Życia przecież nie da się wykreślić równo, jak cyrklem sad

Zobacz podobne tematy :

2 Ostatnio edytowany przez Monoceros (2017-03-18 00:30:53)

Odp: Tyrania przyszłości

Myślę, że nie wyszłaś jeszcze z okresu dorastania smile

Wiesz, co różni dziecko od dorosłego? Dziecko słucha się matki, wierzy w jej przekonania, w jej nieomylność, że jej dobre intencje wystarczą, że nie popełnia błędów, że zawsze postępuje słusznie. W związku z tym jest posłuszne matce, ponieważ tak ma być.
Dorosły ma swoje zdanie i postępuje zgodnie z nim. Słucha matki, słucha przyjaciół, słucha swojego głosu i ... samodzielnie podejmuje decyzje, którą uważa za właściwą. Niezależnie od tego, czy jest to zgodnie z życzeniem matki czy przeciwne do życzenia matki, czy po prostu jest inną, trzecią opcją.

___

Jak dla mnie jest to pora zauważyć, że nawet jeśli matka chce ci nieba przychylić, to  jest to twoje życie, twoje decyzje, twoje błędy. Możesz zawsze podziękować jej za porady, powiedzieć, że doceniasz jej troskę. I zrobić po swojemu bez żadnych wyjaśnień.
Jeśli będziesz jej ulegać jesteś jak dziecko - zależna od matki.
Jeśli będziesz się buntować jesteś jak dziecko (trochę starsze, ale nadal) - zależna od matki (bo robisz jej na złość = dokładnie na odwrót od tego, czego ona chce).
Jeśli podejmiesz własną decyzję na podstawie własnych przemyśleń i będziesz się jej trzymać, niezależnie od próby kontrolowania cię przez matkę - będziesz jak dorosły.

3 Ostatnio edytowany przez akilly (2017-03-18 00:39:57)

Odp: Tyrania przyszłości

Masz rację, stoję w punkcie po środku. Jestem jednak pewna, że nie zrezygnuję z naszego uczucia.
Dorosłość to jedno, a drugie to wiedza i mądrość życiowa, na jej podstawie człowiek rozwija swoje postrzeganie, wie, jak świat jest skonstruowany a co za tym idzie - jakie drogi mogą okazać się właściwymi. Więc waham się czy aby na pewno jestem na tyle mądra, czy to oznaka niedojrzałości? Chcę działać zgodnie ze swoim sercem, bo inna droga da rozczarowanie, ale te nieustanne ''ostrzeżenia'' są osłabiające.

Ps. Moje decyzje i moje błędy, ale wciąż jeszcze mamy pieniądze

4

Odp: Tyrania przyszłości
akilly napisał/a:

Masz rację, stoję w punkcie po środku. Jestem jednak pewna, że nie zrezygnuję z naszego uczucia.
Dorosłość to jedno, a drugie to wiedza i mądrość życiowa, na jej podstawie człowiek rozwija swoje postrzeganie, wie, jak świat jest skonstruowany a co za tym idzie - jakie drogi mogą okazać się właściwymi. Więc waham się czy aby na pewno jestem na tyle mądra, czy to oznaka niedojrzałości? Chcę działać zgodnie ze swoim sercem, bo inna droga da rozczarowanie, ale te nieustanne ''ostrzeżenia'' są osłabiające.

Ps. Moje decyzje i moje błędy, ale wciąż jeszcze mamy pieniądze

Nie da się inaczej zdobyć wiedzy i mądrości życiowej niż żyjąc swoim życiem i ucząc się na błędach. Nie przejmujemy mądrości z mlekiem matki, nie wynosimy jej ze szkoły, podręczników czy z tego, co mówią nam inni "mądrzy". Tylko uczymy się sami. Człowiek uczy się podejmować dobre decyzje przez podejmowanie decyzji, a nie słuchanie innych. To tak jakby ktoś chciałby nauczyć się jeździć samochodem z wykładów. No nie da się. Ale ludzie myślą, że pokierują życiem tylko dzięki słuchaniu wskazówek. Przychodzi czas, że jednak trzeba wsiąść za kółko i jechać, na początku z kimś, kto podpowie, ale w końcu samemu.

Wahanie się jest oznaką dojrzałości. Tylko dzieci jeszcze są na tyle naiwne, żeby podejmować decyzję z miejsca, bez przemyślenia za i przeciw i rozważenia różnych opcji. Po to dzieciom dorośli - żeby powiedzieli im, że jednak skok z piętra na krzaki to niezbyt dobre rozwiązanie, bo mogą być takie czy inne konsekwencje i w razie czego powstrzymuje kogoś przed zrobieniem sobie krzywdy. Tak dorosły traktuje dziecko - ma obowiązek mu mówić o konsekwencjach i wymagać stosowania się i wyegzekwować jakieś zachowanie, jeśli zagraża ono jego bezpieczeństwu czy szczęściu. (Czy tak ciebie traktuje matka?).

5 Ostatnio edytowany przez Miłycham (2017-03-18 15:40:40)

Odp: Tyrania przyszłości
Monoceros napisał/a:

Nie da się inaczej zdobyć wiedzy i mądrości życiowej niż żyjąc swoim życiem i ucząc się na błędach. Nie przejmujemy mądrości z mlekiem matki, nie wynosimy jej ze szkoły, podręczników czy z tego, co mówią nam inni "mądrzy". Tylko uczymy się sami.

Nie z mlekiem? Inteligencję w dużej części się dziedziczy. Natomiast ze szkoły i książek można wiele się nauczyć. Oczywiście na własnych błędach również się uczymy. Co nie znaczy, że na cudzych nie można i nie trzeba ich powtarzać.

Autorko tematu. Gdzie pracuje Twój chłopak i gdzie Ty?

6

Odp: Tyrania przyszłości

Ja studiuję architekturę, nie pracuję, a on jest początkującym managerem w restauracji.

7

Odp: Tyrania przyszłości
Miłycham napisał/a:
Monoceros napisał/a:

Nie da się inaczej zdobyć wiedzy i mądrości życiowej niż żyjąc swoim życiem i ucząc się na błędach. Nie przejmujemy mądrości z mlekiem matki, nie wynosimy jej ze szkoły, podręczników czy z tego, co mówią nam inni "mądrzy". Tylko uczymy się sami.

Nie z mlekiem? Inteligencję w dużej części się dziedziczy. Natomiast ze szkoły i książek można wiele się nauczyć. Oczywiście na własnych błędach również się uczymy. Co nie znaczy, że na cudzych nie można i nie trzeba ich powtarzać.

Autorko tematu. Gdzie pracuje Twój chłopak i gdzie Ty?

Rozróżniam inteligencję i mądrość jako dwa osobne pojęcia.

8 Ostatnio edytowany przez Miłycham (2017-03-19 11:48:13)

Odp: Tyrania przyszłości
akilly napisał/a:

Ja studiuję architekturę, nie pracuję, a on jest początkującym managerem w restauracji.

Rozumiem Twoją mamę. Z jednej ma trochę racji. Wykształcenie jest bardzo ważne, ale też nie trzeba go zdobywać poprzez studia. Można też kiedyś i w ten sposób uzupełnić wiedze. Co do samych studiów to raczej też zależne od kierunku i zapotrzebowania na rynku. Są kierunki, gdzie generalnie marnuje się czas.
Sukces to w dużej mierze właściwy czas, we właściwym miejscu. Znajomości odgrywają tutaj również niebagatelną rolę.
Jeśli Ci z nim dobrze to i tak zrobisz jak czujesz. Jeśli kiedyś wam nie wyjdzie to trudno. Na tą chwilę dajecie sobie radość.

9

Odp: Tyrania przyszłości

No tak, są kierunki, jak prawo, medycyna, architektura, których nie sposób nie ukończyć, bo to niezbędne do podjęcia pracy. Ale studiowanie dla samego studiowania to strata pieniędzy.
Ja w podejściu mamy widzę jeszcze jedną negatywną warstwę. Kryje się pod tym poddańcza postawa, słabej kobiety, jak gdyby z założenia rodząca się dziewczynka nie predysponowała do poradzenia sobie na tym świecie. Każdy kto przychodzi na świat ma obowiązek być samodzielny i samowystarczalny. Cudownie, kiedy partner jest oparciem, ale nie głównym źródłem banknotów. Nie tędy droga. I znowu pojawia się konflikt - zajmuję takie stanowisko, a potem słyszę od Pań 50+ mających różne doświadczenia życiowe z mężczyznami, które mówią mi, że absolutnie jestem w błędzie i że to tak nie funkcjonuje. Można dostać zawrotów głowy...

10

Odp: Tyrania przyszłości
akilly napisał/a:

No tak, są kierunki, jak prawo, medycyna, architektura, których nie sposób nie ukończyć, bo to niezbędne do podjęcia pracy. Ale studiowanie dla samego studiowania to strata pieniędzy.
Ja w podejściu mamy widzę jeszcze jedną negatywną warstwę. Kryje się pod tym poddańcza postawa, słabej kobiety, jak gdyby z założenia rodząca się dziewczynka nie predysponowała do poradzenia sobie na tym świecie. Każdy kto przychodzi na świat ma obowiązek być samodzielny i samowystarczalny. Cudownie, kiedy partner jest oparciem, ale nie głównym źródłem banknotów. Nie tędy droga. I znowu pojawia się konflikt - zajmuję takie stanowisko, a potem słyszę od Pań 50+ mających różne doświadczenia życiowe z mężczyznami, które mówią mi, że absolutnie jestem w błędzie i że to tak nie funkcjonuje. Można dostać zawrotów głowy...

No to po co ich słuchasz? smile

11

Odp: Tyrania przyszłości

Bo: może mają rację, może jednak jestem za głupiutka i nawinie patrzę na ten świat, że błędnie dokonany wybór może mi zaszkodzić, że żyjemy w kraju nieułatwiającym niczego...
To naprawdę trudne, nie brać tego pod uwagę i nie mieć z tyłu głowy.
Z drugiej strony, tak jak mówi tutaj Miłycham - jak nie wyjdzie, to trudno.
Mając te 22 lata ma się chęć podejmowania tylko dobrych wyborów.

12

Odp: Tyrania przyszłości

Ale co się stanie, jeśli podejmiesz błędny wybór? Przynajmniej to był twój wybór i możesz z czystym sumieniem powiedzieć sobie "Ok, wybrałam kiepską opcję, nauczyłam się czegoś, a teraz zaczynam coś innego". Natomiast jeśli podejmiesz wybór i on się okaże zły, to nie dość, że masz tę samą konsekwencję co powyżej (np. poczucie, że zmarnowałaś czas), to jeszcze dochodzi do tego złość na innych, że źle podpowiedzieli (bo skąd oni mogą wiedzieć, co jest dla ciebie najlepsze?), oraz złość na siebie, że nie podjęłaś decyzji samodzielnie.

Nikt nie mówi, że masz nie brać pod uwagę opinii innych osób, słuchać ich rad, mądrości, ale decyzja należy do ciebie. Ja uważam, że nawet kiepska decyzja ma wartość, jeśli jest moja własna.

13

Odp: Tyrania przyszłości

Masz rację. I nawet decyzja, która okazuje się z biegiem czasu być już niesłuszna, niesie w sobie wiele dobrego.

Ale zastanawia mnie, czy mama ma rację, że chłopak ''nie rokuje dobrze"z brakiem wykształcenia, ścieżką kariery jaką obrał.
Z drugiej strony zdaję sobie sprawę, że nie sposób jest przewidzieć czegokolwiek, scenariusze okazują się różne. Może nagle dostać ciekawą propozycję pracy dobrze płatnej, w miarę rozwoju swoich umiejętności i doświadczenia dostawać wyższe wynagrodzenie i możliwości sprawdzenia się w innych dziedzinach. Wiem, że to kwestia osobowości, inteligencji w kontaktach z ludźmi, zaangażowania i profesjonalizmu.
Jednak nadal jest to cały czas gdybanie... Jeżeli już kalkulować na zimno, to ta droga jest bardziej mglista niż np droga psychologa, programisty, bankowca czy grafika - czyli osób, które mają twarde umiejętności, odpowiednią edukację i mogą to poświadczyć. Ich ''renoma'' jako pracowników jest jednak wyższa, zatrudnie pożądane, a co za tym idzie ich praca jest lepiej finansowana. Czy się mylę?

14 Ostatnio edytowany przez random.further (2017-03-19 14:44:50)

Odp: Tyrania przyszłości
akilly napisał/a:

No tak, są kierunki, jak prawo, medycyna, architektura, których nie sposób nie ukończyć, bo to niezbędne do podjęcia pracy. Ale studiowanie dla samego studiowania to strata pieniędzy.
Ja w podejściu mamy widzę jeszcze jedną negatywną warstwę. Kryje się pod tym poddańcza postawa, słabej kobiety, jak gdyby z założenia rodząca się dziewczynka nie predysponowała do poradzenia sobie na tym świecie. Każdy kto przychodzi na świat ma obowiązek być samodzielny i samowystarczalny. Cudownie, kiedy partner jest oparciem, ale nie głównym źródłem banknotów. Nie tędy droga. I znowu pojawia się konflikt - zajmuję takie stanowisko, a potem słyszę od Pań 50+ mających różne doświadczenia życiowe z mężczyznami, które mówią mi, że absolutnie jestem w błędzie i że to tak nie funkcjonuje. Można dostać zawrotów głowy...

Twoja matka mówi Ci co dyktuje Jej doświadczenie, jesteś jednak za młoda aby móc to doświadczenie przyswoić - stąd Twoje dylematy - musiałabyś umieć rozdzielić i ocenić to co w przekazie matki jest Jej obawą a co jest tzw. 'prawdą życiową' niezależnie od czyjegoś autorstwa a do tego jak to w życiu - różnie bywa i nie zawsze się sprawdzi.

Ja rozumiem Jej obawy - środowisko pracy mocno potrafi zdeterminować postrzeganie 'życiowe' - trzeba wiele asertywności aby sprostać na codzień i oswoić z dobrym skutkiem dla Was różnice wynikajace z tak odrębnych środowisk - co bynajmniej nie jest niemożliwe - mamy XXI wiek a nie czasy niewolnictwa smile - przebarwiam oczywiście.

Może tyle mogę odpowiedzieć z mojego doświadczenia - trzeba umieć ocenić partnera pod względem tego co może być Ci potrzebne w przyszłości - cechy partnera - nie obecny czy przewidywany status - jak Ty i jak On podchodzicie do pracy, rozwoju, Was razem - jeśli tu nie ma wielu wątpliwości - SAMA podejmuj decyzje - jeśli nadal masz wątpliwości - słuchaj kogo się da włączając w to forum i mnie na przykład - rozpisz to sobie na kartce może...

W moim przekonaniu - należy być samodzielnym - dostać po tyłku bo się samemu ten tyłek wystawiło... 
Matce się nie dziwię - sama piszesz że miała niełatwe życie i stara się Ciebie chronić i przekazać co może - ale to Twoje życie (Twój tyłek smile )

15

Odp: Tyrania przyszłości
akilly napisał/a:

Masz rację. I nawet decyzja, która okazuje się z biegiem czasu być już niesłuszna, niesie w sobie wiele dobrego.

Ale zastanawia mnie, czy mama ma rację, że chłopak ''nie rokuje dobrze"z brakiem wykształcenia, ścieżką kariery jaką obrał.
Z drugiej strony zdaję sobie sprawę, że nie sposób jest przewidzieć czegokolwiek, scenariusze okazują się różne. Może nagle dostać ciekawą propozycję pracy dobrze płatnej, w miarę rozwoju swoich umiejętności i doświadczenia dostawać wyższe wynagrodzenie i możliwości sprawdzenia się w innych dziedzinach. Wiem, że to kwestia osobowości, inteligencji w kontaktach z ludźmi, zaangażowania i profesjonalizmu.
Jednak nadal jest to cały czas gdybanie... Jeżeli już kalkulować na zimno, to ta droga jest bardziej mglista niż np droga psychologa, programisty, bankowca czy grafika - czyli osób, które mają twarde umiejętności, odpowiednią edukację i mogą to poświadczyć. Ich ''renoma'' jako pracowników jest jednak wyższa, zatrudnie pożądane, a co za tym idzie ich praca jest lepiej finansowana. Czy się mylę?

Co to znaczy "nie rokuje dobrze"? Myślę, że twoja matka żyje starym przekonaniem "dobre wykształcenie = pewna stała praca". A wystarczy popatrzeć co się dzieje teraz na rynku pracy. Samo wykształcenie już niewiele znaczy, ważne, żeby mieć papierek, tylko na to patrzy większość pracodawców. Ludzie skaczą z profesji w profesję, żeby znaleźć coś, dzięki czemu będą w stanie się utrzymać. Jest dużo większa swoboda w wyborze miejsca pracy, przynajmniej w większych miastach i wszyscy moi znajomi w Warszawie trzymają się jednego miejsca przez rok czy dwa, po czym odchodzą. Jest mnóstwo okazji do zmiany swojego  kierunku - nawet jak skończysz architekturę, nic nie stoi na przeszkodzie, żeby pójść na programowanie i po roku szkoleń przenieść się do zupełnie innej pracy. Nawet jeśli wybierzesz medycynę, a potem nagle stwierdzisz, że twoje powołanie to pedagogika i praca w szkole jako pedagog - to co stoi na przeszkodzie, żeby uczyć się i pracować jednocześnie i dążyć do spełnienia swoich marzeń?
To samo twój chłopak - nawet jeśli sobie studiuje polonistykę, co podobno ostatnimi czasy coraz mniej jest przydatne, nie znaczy, że za pięć lat nie założy własnej działalności z totalnie inną ofertą niż to, co przyswoił na studiach.

Wszystko jest płynne, z tym wiążę się dużo niepewności, chciałoby się wiedzieć, gdzie iść, żeby na pewno mieć dobre pieniądze i zapewnioną przyszłość, ale nie ma czegoś takiego. Dlatego zarówno popychanie kogoś w stronę "sprawdzonych" kierunków może wyjść na złe, jak i zawracanie kogoś z drogi "złego" kierunku może spowodować, że ktoś straci super szansę.

Przepraszam ale... o mój borze, od kiedy psycholodzy są pożądani i poważani?? big_smile z ok 500 osób na moim roku jestem pewna, że może 1/5 pracuje w zawodzie, z czego część w szkołach za nauczycielskie stawki...
Tak, mylisz się. Ścieżka psychologa - bo tylko o tym wiem, bo przeżyłam - nie jest ani prosta ani pewna. Owszem, idziesz sobie na studia i masz pięć lat edukacji zapewnione (bo studia są jednolite magisterskie). Ale co z tego, jak masz papierek? Musisz go mieć, ale żeby znaleźć zatrudnienie, musisz szukać swojej ścieżki, a wyborów jest mnóstwo. Kliniczna, wychowawcza, pracy, sportu, społeczna, ewolucyjna, psychoterapia, neuropsychologia, ekonomiczna, psycholingwistyka... I w tym obszarze się szkolisz, ale czy nawet po kursach i szkoleniach znajdziesz zatrudnienie? Nie ma żadnej gwarancji.

Posty [ 15 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024