Witajcie, chciałabym przedstawić Wam mój kilkuletni problem...
Od ponad 3 lat jestem z moim chłopakiem Adamem. Poznaliśmy się przypadkiem w autobusie i po kilku spotkaniach zakochaliśmy się w sobie i postanowiliśmy związać się. Pomyślelibyście, że to historia kolejnej dziewczyny, nastolatki, nieszczęśliwie zakochanej, albo coś w ten deseń. Sama nie wiem, to inna sytuacja. Za sobą miałam wcześniej kilka, a dokładnie 3 związki w których pozwoliłam doświadczyć intymności, ale to z Adamem straciłam po roku bycia ze sobą dziewictwo. Adam nie miał za sobą żadnych przygód intymnych, ani seksualnych w ogóle, dlatego gdy dowiedział się po 3 miesiącach bycia ze mną że z innymi już coś próbowałam... załamał się psychicznie. Przez 2 tygodnie chodził zraniony przeze mnie. Powiedział mi o tym dopiero nie dawno co przeżywał i co nadal przeżywa. Jesteśmy tacy zakochani, dzięki niemu zmieniłam się na lepsze, zdałam maturę, dostałam się na dobre studia i wydoroślałam i sama nie wiem gdzie bym była teraz gdyby nie on, a on wini siebie że nie skorzystał z życia kiedyś jak ja. Nie bawił się na imprezach i nie ma żadnych przygód seksualnych z innymi. Na początku nie potrafiłam tego zrozumieć, ale jego ból z roku na rok się pogłębia. Tak bardzo go kocham że nie potrafię już na to patrzeć, to nas zabija, zabija nasz związek... To nie takie proste jak ma się tyle za sobą, po tych trzech latach nie potrafię się z nim rozstać, i gdyby nie moja okrutna przeszłość to bylibyśmy teraz szczęśliwi i niedługo on by mi się oświadczył, a tak to wszystko stracone, nie umiem sobie z tym poradzić. Nie jestem osobą która rani innych, nie chce go ranić, bo bardzo go kocham i ani on ani ja nie potrafimy z siebie zrezygnować. Czy jest więc z tego jakieś wyjście? Co należy zrobić? Bo ja nie wyobrażam sobie funkcjonować bez niego