Moim zdaniem zależy od osoby. Tu decydują państwo młodzi, bo to ich dzień i oni są najważniejsi.
Co do mnie, to uważam, że jeśli dziecko jest grzczne, nie przeszkadza w uroczystości, to nie ma sprawy.
Tylko musi być starsze, bo nie widzę 2 latka, który spokojnie siedzi za stołem.
Dzieci starsze, powiedzmy 6 czy 7 mio letnie, dużo już rozumieją, wiedza jak się zachować (no może są też wyjątki ale to jak sądzę zależy od wychowania).
Na przyjęciu jakoś nie widzę niemowlaków i małych dzieci 2,3 4 letnich, z tego powodu, że często jest tak, że biegają, rzucają się balonami, krzyczą, wszystko pod nogami gości, albo na parkiecie wśród tańczących. To mi się nie podoba, ale nie zachowanie dzieci, ale rodziców, którzy udają, że nie widzą tych dzikich harców. To jest jednak dzień młodych.
Poza tym bywa, że ciocie, babcie, rodzice biegają i zabawiają takie dziecko, które nagle znajduje się w centrum uwagi.A nie powinno.
Co do niemowlakow-sala pełna ludzi nie jest zbyt dobrym pomysłem, zwykle kończy się na tym, że dziecko śpi w pokoju na górze, zmieniają się tylko dyżurujacy przy nim. Zastanawia mnie, czy ich rodzice są więc w stanie bawić się na weselu, czy też jest to trochę męczące. W sumie chodzi mi o to, że niemowlak nie przeszkadza gościom, ale jego rodzice nie mogą się w pełni bawić, ale j jeśli im to nie przeszkadza, to nie ma sprawy.
Dzieci większe, powiedzmy 10,12 letnie,są już duże i w sumie zachowują się jak dorośli, to jest siedzą, jedzą, tańczą.
Wiec tu też nie ma sprawy.
Największy problem jest z tymi małymi, powiedzmy 2-5 lat, ale też dużo zależy od rodziców. Czy potrafią je okiełznać, czy puszczają do pewnego stopnia samopas (biegają po kościele, bawią się w berka na parkiecie itd).
Jako dziecko byłam podobno na weselu w wieku 3 lat, na drugim końcu Polski, oczywiście nie pamiętam. Podobno było trochę dzieci (mamy bardzo rozrzucona po kraju rodzine) i o 21 czy 22 położyli nas wszystkich w pokoju spać, a dalej dorośli bawili się sami.
Potem na wesela nie chodzilam, dopiero jako dorosła osoba.