Cześć dziewczyny, od jakiegoś czasu męczy mnie temat seksu. Jestem ze swoim chłopakiem od kilku miesięcy, kochamy się regularnie raczej, tylko ostatnio mam wrażenie, że mam dużo większe potrzeby niż on. I mi to zaczyna bardzo przeszkadzać, bo ja chcę jeszcze i jeszcze, a widzę, że on już jest cały szczęśliwy i już mu wystarczy. Zaczynam czuć się jak jakaś nimfomanka, bo nie dość, że chcę i mogę się z nim kochać codziennie, to często chcę po 2,3 razy, tak raz za razem. Może to się wydawać śmiesznym problemem, ale jak leżymy razem i ja czuję, że chcę jeszcze, on też czuje, że się do niego dobieram znowu a wiemy oboje, że on już ma dość, no to trochę impas, sytuacja dziwna. No nie wiem już co o tym myśleć, poradźcie coś!
Cześć, a po ile macie lat? Ja to cieszylabym sie z seksu raz dziennie, niestety mogę pozwolić sobie tylko na weekend :-(
Ja mam 21, on 23
Młodzi jesteście obydwoje. Nie wiem od kiedy trwa u Was współżycie, ja mam 30 lat, mąż 6 lat starszy, jak kochamy sie rano to zazwyczaj w nocy robimy powtórkę, z tym że juz drugim razem mąż potrzebuje dużo więcej czasu aby dojść. A jeśli seks jest tylko wieczorem/nocą to mąż sam powstrzymuje się aby za prędko nie skończyć.. Są mężczyźni którym raz dziennie wystarczy, i tak nie masz na co narzekać, z biegiem czasu będzie jeszcze rzadziej. Piszesz ze mozesz tak raz za razem nawet 2,3 razy i za każdym razem osiagasz orgazm? Ile min. trwa taki wasz seks?
Nie osiągam za każdym razem, generalnie mam problem, żeby w ogóle osiągnąć orgazm. No właśnie nasz seks trwa bardzo, bardzo krótko. On bardzo szybko kończy, nie wiem z czego to wynika i nie wiem jak do tego tematu podejść, żeby go nie urazić, bo myślę, że to dosyć delikatne kwestie.
U nas współżycie trwa od około 4 miesięcy.
Trochę już informacji mamy. A napisz czy to Twój pierwszy partner a Ty jego, czy jak? U nas początki współżycia były kiepskie bo stosunek trwał około 3 minut i on już doszedł, ale byłam jego pierwszą kobietą, a pamiętam jak pierwszy raz chciałam zrobić mu dobrze ustami to rozpielam mu rozporek i powoli zaczynając od jego ust schodzilam językiem po brzuchu ... I nie musiałam nic robić bo on doszedł jak byłam na wysokości pępka. Będąc w Twoim wieku nawet mi to imponowalo. Z czasem wszystko się zmieniło, stosunki trwają odpowiedni czas, ich jakość tez sie polepszyla. Może być tak ze bardzo podniecasz swojego partnera (i pewnie tak jest), albo brakuje mu doświadczenia, może też nie mieć zwyczajnie siły na dojście drugi raz, bo rozumiem że on dochodzi, tak?? dlatego jeden raz mu wystarcza. To ze masz ochotę cały czas wynika z tego iż nie osiagasz orgazmu lub rzadko, nie czujesz spełnienia.
To jest pierwszy partner, którego naprawdę kocham, wcześniej uprawiałam seks, ale teraz wiem, że to był tylko seks. Bo nawet po tych 3 minutach czuję się i tak super, bo mam tak blisko mój cały świat, i wiem, że on jest zadowolony itd. itd. Ale ja nie jestem jego pierwszą partnerką.
W zasadzie wczoraj trochę rozmawialiśmy i powiedział mi, że przede mną nigdy tak nie miał, takiego problemu, że szybko kończył. Bo zaczęłam się też już zastanawiać, czy to nie jest coś, z czym ma problem od zawsze, wiadomo, różnie z tymi mężczyznami jest. Wtedy szukałabym rozwiązania i chciała jakoś mu pomóc, bo domyślam się, że i dla niego nie jest to super komfortowe. Co do robienia dobrze ustami.. no nie było takiego problemu, tzn nie trwa to też bardzo długo, ale nie 3 minuty
Teraz tak myślę, że często jak zaczynamy się kochać, to czuję, że jest problem, żeby się we mnie wcisnął. Myślisz, że może być powodem? Że jestem bardzo "ciasna", jego to mocno podnieca mimo, że to już jakoś 4 miesiące jest regularne współżycie?
Nimfomanka to nie jesteś. Jesteś młoda i chcesz się po prostu częściej kochać. A prawda jest taka jak pisalas sama. Każdy facet jest inny i tu nic nie zrobisz. Trzeba czasu albo zmienić. Ale skoro kochasz to musisz zaakceptować.
czy ja dobrze zrozumiałam, że Twój seks trwa 3 minuty???
i Ty się dziwisz, że chcesz więcej seksu i zastanawiasz się, czy wszystko z Tobą w porządku?? Serio??
Bo nawet po tych 3 minutach czuję się i tak super, bo mam tak blisko mój cały świat, i wiem, że on jest zadowolony itd. itd.
Ale ja nie jestem jego pierwszą partnerką.
Dobrze, że jesteś tak zakochana. Ale z czasem szybkie kończenie seksu zacznie Cię irytować. Dlatego musicie inaczej się kochać... najpierw Ty musisz mieć orgazm, a potem on.
W zasadzie wczoraj trochę rozmawialiśmy i powiedział mi, że przede mną nigdy tak nie miał, takiego problemu, że szybko kończył. Bo zaczęłam się też już zastanawiać, czy to nie jest coś, z czym ma problem od zawsze, wiadomo, różnie z tymi mężczyznami jest. Wtedy szukałabym rozwiązania i chciała jakoś mu pomóc, bo domyślam się, że i dla niego nie jest to super komfortowe.
Jeśli nie chcecie zniszczyć swojego seksu to MUSICIE ten problem rozwiązać. Naturalne jest że kobieta potrzebuje więcej czasu i stymulacji aby osiągnąć orgazm niż mężczyzna. Dlatego aby "wyrównać szanse" on musi Cię wcześniej wypieścić. Jest cała książka na ten temat -- Ian Kerner "Jej orgazm najpierw".
Teraz tak myślę, że często jak zaczynamy się kochać, to czuję, że jest problem, żeby się we mnie wcisnął. Myślisz, że może być powodem? Że jestem bardzo "ciasna", jego to mocno podnieca mimo, że to już jakoś 4 miesiące jest regularne współżycie?
To dobrze, że go to podnieca
Jego szybkie kończenie nie jest problemem... problemem jest wasze podejście do seksu...
W zasadzie wczoraj trochę rozmawialiśmy i powiedział mi, że przede mną nigdy tak nie miał, takiego problemu, że szybko kończył
Tego nie wiadomo, może wstydzi się przyznać, spotykacie się stosunkowo krótko. Ja wiem że nie byłabym szczęśliwa nie osiągając orgazmu lub osiągając go bardzo rzadko i przez 3 minutowy seks nigdy bym nie doszła. Na początku naszej przygody z seksem gdy on był nazwijmy to "szybki" to najpierw doprowadzal mnie oralnie, potem była penetracja i wszyscy byli zadowoleni :-)
A Twój partner robi Ci minetke?
Jeśli nie chcecie zniszczyć swojego seksu to MUSICIE ten problem rozwiązać. Naturalne jest że kobieta potrzebuje więcej czasu i stymulacji aby osiągnąć orgazm niż mężczyzna. Dlatego aby "wyrównać szanse" on musi Cię wcześniej wypieścić. Jest cała książka na ten temat -- Ian Kerner "Jej orgazm najpierw".
Jego szybkie kończenie nie jest problemem... problemem jest wasze podejście do seksu...
Mimo "wyrównania szans" mi wciąż jest mało Nasze podejście do seksu jest problemem? Jak mam to rozumieć?
Mimo "wyrównania szans" mi wciąż jest mało
Nasze podejście do seksu jest problemem? Jak mam to rozumieć?
Co prawda to pytanie nie do mnie, ale normalnie nie mogę się nie odezwać. O czym Ty piszesz że mimo wyrownanych szans... Przecież on Cie nie zaspokaja więc dziwne by było gdyby nie było Ci mało. Wyrównane szanse były by gdyby partnerowi zależało zeby nie tylko on osiągał orgazm podczas bardzo krótkiego seksu ale najpierw zaspokoil Cie w inny sposób skoro podczas stosunku tego nie robi.
Przecież on chyba widzi i wie że nie miałaś orgazmu, powinno mu zależeć byś coś też z tego miała.
Wasze podejście jest problemem bo wygląda to tak ze Ty udostepniasz mu siebie, pach-pach, trzy minutki i on zaspokojony a Ty sfrustrowana bo jemu nie zależy na Twoich doznaniach. On powinien zdawać sobie sprawę z tego ze kobieta potrzebuje dłuższej stymulacji.
Gary napisał/a:Jeśli nie chcecie zniszczyć swojego seksu to MUSICIE ten problem rozwiązać. Naturalne jest że kobieta potrzebuje więcej czasu i stymulacji aby osiągnąć orgazm niż mężczyzna. Dlatego aby "wyrównać szanse" on musi Cię wcześniej wypieścić. Jest cała książka na ten temat -- Ian Kerner "Jej orgazm najpierw".
Jego szybkie kończenie nie jest problemem... problemem jest wasze podejście do seksu...Mimo "wyrównania szans" mi wciąż jest mało
Nasze podejście do seksu jest problemem? Jak mam to rozumieć?
Tak masz to rozumieć, że wy NIE robicie wyrównania szans. Dlatego on kończy szybciej. Mężczyzna po orgaźmie traci wenę, opada z sił i zainteresowania kobietą. NIE licz na fajny seks po jego orgaźmie. Taka jest natura.
Nic dziwnego, że chcesz jeszcze, skoro nie jesteś zaspokojona. Skoro stosunek trwa tak krótko, powinien przed penetracją doprowadzić Cię do orgazmu. Ew. możesz wspomóc się dłonią (masując łechtaczkę), gdy on jest w Tobie.
Ja wiem, że miłość, uczucie i psychiczne spełnienie są ważne, ale seks bez orgazmu... to d*pa, a nie rozładowanie napięcia.
Ew. możesz wspomóc się dłonią (masując łechtaczkę), gdy on jest w Tobie.
No tylko przez + - 3 minuty i tak nie zdąży osiągnąć orgazmu nawet przez samodzielną stymulacje łechtaczki, poza tym co to za frajda zaczynać w ogóle stosunek wiedząc że on zaraz się skończy. Taka świadomość na pewno nie pomaga w szybszym dojściu. Dopóki jej partner nie zmieni nastawienia i przestanie być egoistą to dopóty problem nie zniknie.
straszne jest to, ze wielu mezczyzn potrafi tak obrócić kota ogonem,ze to kobieta uwaza, ze ma problem i ze seks dluzszy niz trzy minuty to juz nimfomania...
straszne jest to, ze wielu mezczyzn potrafi tak obrócić kota ogonem,ze to kobieta uwaza, ze ma problem i ze seks dluzszy niz trzy minuty to juz nimfomania...
Hihihhi... no właśnie... dlaczego wszystkie osoby które mają problem z seksem od razu myślą, że to z nimi jest coś źle...
Poza tym od lizania cipki się nie dostaje orgazmu... więęęęęc jakie rozwiązanie?
_v_ napisał/a:straszne jest to, ze wielu mezczyzn potrafi tak obrócić kota ogonem,ze to kobieta uwaza, ze ma problem i ze seks dluzszy niz trzy minuty to juz nimfomania...
Hihihhi... no właśnie... dlaczego wszystkie osoby które mają problem z seksem od razu myślą, że to z nimi jest coś źle...
Poza tym od lizania cipki się nie dostaje orgazmu... więęęęęc jakie rozwiązanie?
bo sie bardziej przejmują? bo im zalezy na zadowoleniu drugiej strony? bo sa empatyczni i nie patrza tylko na siebie?
partner autorki jest ewidentnie przeciwienstwiem takiej osoby
chce tylko spuścić z krzyza i to mu wystarczy
a autorka sie martwi
No jest jak jest, może się jeszcze dotrą a może się wszystko rozpadnie bo niedopasowanie w seksie jest problemem. Nieraz jest też tak że chłopak, zwłaszcza młody chłopak, nie wie, nie umie pieścić kobiety ale jeśli chce "bawić się w seks" to pewne podstawy powinien sam chcieć poznać, powinno mu zależeć by dac jej to co sam dostaje od niej. Jakby tak było u mnie ze facet nie probowalby nawet mnie zaspokoić to nie wchodzilabym w to na dłuższą metę, bo chodzilabym wiecznie zła i seks z nim źle by mi się kojarzył. Wolałabym się rozstać. Ale u autorki może się jeszcze wszystko rozwinąć, a jak, to zależy od ich samych.
Moze Ty go wcale nie pociagasz.
Moze Ty go wcale nie pociagasz.
To ją pocieszyłaś :-) ale spoko, nie o pocieszenie tu chodzi, tylko spojrzenie z innego punktu widzenia. Może i tak być.
Zastanawiam się nad czymś podobnym jak autorka tematu.
Od jakiegoś czasu mam wrażenie, że chcę seksu dużo częściej, niż by sobie tego życzył mój mąż. Najchętniej kochałabym się codziennie, nawet 2-3 razy, a wygląda na to, że jemu spokojnie wystarczyłby raz w tygodniu. I to nawet nie jest kwestia tego, że stosunek krótko trwa - mąż bardzo dba o to, żeby było mi przyjemnie i żebym szczytowała. Mam też wrażenie, że bardzo szybko się podniecam i naprawdę niedużo mi potrzeba, żebym nabrała ochoty na seks. Czasami wystarczy, że się do niego przytulę i robię się mokra. Boję się, że jeśli tak dalej będzie, to on w końcu będzie miał dość i będzie to kością niezgody między nami