Czesc,mam pewien problem ktorego nie potrafie rozwiazac.
Otoz jakis czas temu poznalem pewna dziewczyne na imprezie,pare razy potanczylismy,wyszlismy pozniej pare razy na miasto(z jej znajomymi,to nie byla randka),potem kontakt sie urwal na dosc dlugo.
Ostatnio zaczalem sie znow z nia widywac na studiach,czasami miedzy zajeciami pomagam jej w nauce.Nie ukrywam,ze sie troche zauroczylem tylko,ze jestem czlowiekiem, ktory bardzo racjonalnie probuje podchodzic do rzeczywistosci i trudno mi siebie samego w logiczny sposob przekonac,ze ona chcialaby sie ze mna spotkac lub ze jej sie podobam.W sumie to nawet jezeliby sie zgodzila wyjsc gdzies ze mna,przejmuje mnie tez inna mysl,ze Jej sie nie spodoba,bedzie sie nudzic,zapadnie glucha cisza (co dla mnie nie jest niezrecze,stresuje mnie fakt,ze ta sytuacja moze konsternowac Ja) itd.Jestem raczej typem czlowieka,ktory nie rozmawia o pogodzie,chociaz dla niej sie staram przezwyciezyc te blokade mimo,ze jest ciezko.
Mysle,ze moge jej sie podobac,jednakze w kwestii odczytywania znakow niewerbalnych jestem uposledzony,wiec wole nie wyciagac pochopnych wnioskow .
Prosze Was o rade co w tej sytuacji poczac?Z gory dzieki.
1 2016-12-28 18:24:40 Ostatnio edytowany przez StachuStachu123 (2016-12-28 18:26:36)
Czesc,mam pewien problem ktorego nie potrafie rozwiazac.
Otoz jakis czas temu poznalem pewna dziewczyne na imprezie,pare razy potanczylismy,wyszlismy pozniej pare razy na miasto(z jej znajomymi,to nie byla randka),potem kontakt sie urwal na dosc dlugo.
Ostatnio zaczalem sie znow z nia widywac na studiach,czasami miedzy zajeciami pomagam jej w nauce.Nie ukrywam,ze sie troche zauroczylem tylko,ze jestem czlowiekiem, ktory bardzo racjonalnie probuje podchodzic do rzeczywistosci i trudno mi siebie samego w logiczny sposob przekonac,ze ona chcialaby sie ze mna spotkac lub ze jej sie podobam.W sumie to nawet jezeliby sie zgodzila wyjsc gdzies ze mna,przejmuje mnie tez inna mysl,ze Jej sie nie spodoba,bedzie sie nudzic,zapadnie glucha cisza (co dla mnie nie jest niezrecze,stresuje mnie fakt,ze ta sytuacja moze konsternowac Ja) itd.Jestem raczej typem czlowieka,ktory nie rozmawia o pogodzie,chociaz dla niej sie staram przezwyciezyc te blokade mimo,ze jest ciezko.
Mysle,ze moge jej sie podobac,jednakze w kwestii odczytywania znakow niewerbalnych jestem uposledzony,wiec wole nie wyciagac pochopnych wnioskow .
Prosze Was o rade co w tej sytuacji poczac?Z gory dzieki.
Czyli insynuujesz,że z Dziewczyną można tylko i wyłącznie porozmawiać o przysłowiowej pogodzie?
A o czym Ty lubisz rozmawiać?
Niczego nie insynuuje,po prostu na razie nie mamy zbyt wielu wspolnych tematow,a rozmowe trzeba jakos podtrzymac.Chyba,ze zamiast paru frazesow dla podtrzymania konwersacji mam zaczac dyspute o sensie egzystencji.
Lubie rozmawiac o tym co mnie interesuje,tyle ze raczej Jej nie zajmuje fizyka,informatyka,astronomia.
Moge sprobowac sie dowiedziec czegos o jej zainteresowaniach,tyle ze jezeli nie bede w temacie rozmowa tez moze sie nie kleic.
Nie jesteś człowiekiem "racjonalnie podchodzacym do rzeczywistości" - napewno nie w kwestiach damsko-męskich. Na tej płaszczyźnie jesteś człowiekiem sterowanym nierealistycznymi obawami i usprawiedliwiającym tym swoją bezczynność. Przy czym przerzucasz swoje lęki na dziwczynę i zamartwiasz się jej poencjalną (prawdopodobnie nieistniejącą) konsternacją.
Jak chcesz zacząć racjonalnie podchodzić do rzeczywistości, to poprostu umów się z dziewczyną na spotkanie. I pozwól jej przeżywać swoją konsternację, zniechęcenie, obojętność czy radość na myśl o tym spotkaniu niezależnie od Ciebie - bo póki co zalatuje od Ciebie próbą przewidywania, kontrolowania i uprzedzania jej emocji, a to jest kiepska metoda na budowanie relacji z ludźmi.
Niczego nie insynuuje,po prostu na razie nie mamy zbyt wielu wspolnych tematow,a rozmowe trzeba jakos podtrzymac.Chyba,ze zamiast paru frazesow dla podtrzymania konwersacji mam zaczac dyspute o sensie egzystencji.
Lubie rozmawiac o tym co mnie interesuje,tyle ze raczej Jej nie zajmuje fizyka,informatyka,astronomia.
Moge sprobowac sie dowiedziec czegos o jej zainteresowaniach,tyle ze jezeli nie bede w temacie rozmowa tez moze sie nie kleic.
Ale zaczynasz filozofować.
Zaproś Ją na kawę i wtedy przekonasz się czy macie wspólny język czy też nie.
No wlasnie o to mi chodzi,drazni mnie to ze w niektorych aspektach zycia poprostu zamiast podejsc do czegos na zywiol,rozbijam to na atomy i probuje analizowac.
Niestety taki juz jestem,sprobuje sie przelamac,ale pewnie i tak g***o z tego wyjdzie i dalej bede rozrysowywal myslowe schematy dzialania zamiast cokolwiek zrobic.
Dzieki za odpowiedzi.
Niczego nie insynuuje,po prostu na razie nie mamy zbyt wielu wspolnych tematow,a rozmowe trzeba jakos podtrzymac.Chyba,ze zamiast paru frazesow dla podtrzymania konwersacji mam zaczac dyspute o sensie egzystencji.
Lubie rozmawiac o tym co mnie interesuje,tyle ze raczej Jej nie zajmuje fizyka,informatyka,astronomia.
Moge sprobowac sie dowiedziec czegos o jej zainteresowaniach,tyle ze jezeli nie bede w temacie rozmowa tez moze sie nie kleic.
Wolałabym rozmawiać o sensie egzystencji, niż o pogodzie, bo gadka-szmatka o bzdetach wyjątkowo mnie męczy. Wychodzę też z założenia, że jak się nie da z daną osobą ciekawie pogadać o rzeczach, które mnie interesują i o których lubię gadać, to ze związku nici. Bo żadna ilość urody, dobroci czy "fajności" nie wystarczyłaby mi do szczęścia w związku.
I nie trzeba interesować się tym samym, by ciekawie ze sobą rozmawiać. Ja interesuję się prawem, mój facet muzyką (on o prawie ma blade pojęcie, ja o muzyce nie mam nawet takiego) - i rozmawia nam się ciekawie o prawie, o muzyce i o wielu innych rzeczach. Bo 70% sukcesu ciekawej rozmowy, to nie jest znajomość tematu, a ciekawość świata słuchającego i umiejętność opowiadania u mówiącego. Takim sposobem można np. przegadać całą noc o konstrukcji godzinnej symfonii i użytym instrumentarium, nie odróżniając oboju od klarnetu (z osobistych doświadczeń).
StachuStachu123 napisał/a:Niczego nie insynuuje,po prostu na razie nie mamy zbyt wielu wspolnych tematow,a rozmowe trzeba jakos podtrzymac.Chyba,ze zamiast paru frazesow dla podtrzymania konwersacji mam zaczac dyspute o sensie egzystencji.
Lubie rozmawiac o tym co mnie interesuje,tyle ze raczej Jej nie zajmuje fizyka,informatyka,astronomia.
Moge sprobowac sie dowiedziec czegos o jej zainteresowaniach,tyle ze jezeli nie bede w temacie rozmowa tez moze sie nie kleic.Wolałabym rozmawiać o sensie egzystencji, niż o pogodzie, bo gadka-szmatka o bzdetach wyjątkowo mnie męczy. Wychodzę też z założenia, że jak się nie da z daną osobą ciekawie pogadać o rzeczach, które mnie interesują i o których lubię gadać, to ze związku nici. Bo żadna ilość urody, dobroci czy "fajności" nie wystarczyłaby mi do szczęścia w związku.
I nie trzeba interesować się tym samym, by ciekawie ze sobą rozmawiać. Ja interesuję się prawem, mój facet muzyką (on o prawie ma blade pojęcie, ja o muzyce nie mam nawet takiego) - i rozmawia nam się ciekawie o prawie, o muzyce i o wielu innych rzeczach. Bo 70% sukcesu ciekawej rozmowy, to nie jest znajomość tematu, a ciekawość świata słuchającego i umiejętność opowiadania u mówiącego. Takim sposobem można np. przegadać całą noc o konstrukcji godzinnej symfonii i użytym instrumentarium, nie odróżniając oboju od klarnetu (z osobistych doświadczeń).
Tylko, że w tym przypadku, Autor nie wie o czym ta Dziewczyna chce rozmawiać, bo Jej zwyczajnie nie zna.
Niech zdecyduje się Ją zaprosić na kawę i wtedy się dowie.
A nie, analizuje, zastanawia się. Kurcze po co to?