Sprawa wyglada tak.
Jest dziadek i babcia, malzenstwo prawie 40 lat po slubie. Dla obojga jest to drugie malzenstwo, z pierwszego kazdy ma swoje dzieci. Wspolnych dzieci brak. Oboje mieszkaja w mieszkaniu socjalnym, ktore dostala babcia przed zawarciem zwiazku malzenskiego z dziadkiem, ale wykupili je wspolnie po 30 latach malzenstwa. Babcia, mimo ze biologiczna tylko swoich wnukow, to jednak zawsze byla obecna i byla ta przyslowiowa 'babcia' rowniez i tych biologicznych dziadka i odwrotnie.
Jak wyglada sprawa dziedziczenia w tym wypadku?
Dodam jeszcze, ze babcia przepisala niedawno mieszkanie na swoje wnuki, dziadek jest starszy juz z demencja, raczej nieswiadomy co sie dzieje.
Jak sprawa dziedziczenia wyglada ze wzgledow prawnych w przypadku smierci najpierw dziadka, a potem babci?
Dzieci dziadka juz nie zyja, natomiast dzieci babci oficjalnie powiedzialy ze dziedziczyc nie chca na rzecz swoich dzieci, czyli wnukow babci.
Brzmi troche jak bajka z przedszkola, ale chcialam jasno nakreslic sytuacje.
Ja rozumiem to tak, ze wnuki dziadka sa w tym przypadku pominiete? Bo w pierwszej linii po malzonku dziedziczy drugi wspolmalzonek, a po wspolmalzonku jego biologiczne dzieci?
Dobrze rozumiem? czy ktos sie moze orientuje?