witam. z gory przepraszam za ''malo polska'' pisownie. otoz od poczatku zaczne. moja babcia przepisala na mnie dom (ktory dostala od swych rodzicow). jej ojciec zmarl,a babcia mieszka ze swa schorowana matka. tylko ona zajmuje sie nia, chociaz nieopodal mieszka jeszcze mojej babci brat- on nawet nie zajrzy do nich, nie zapyta,jak sie matka czuje, zero pomocy i zainteresowania. i teraz przejde do meritum- ja w pelni zdaje sobie sprawe, ze bede musiala babci pomoc- juz pomagam, na ile jestem w stanie, ale mieszkam w innej miejscowosci. moi rodzice tez cos tam pomagaja- kupia opal na zime,itd. moj tata poczuwa sie,ze to jego matka i cos tam pomoze, chociaz mieszka bardzo daleko. problemem jest prababcia, ktora powoli opuszczaja sily. ma94 lata juz. ja, jak pisalam, nie jestem na miejscu, a w domu po babci nigdy nie bede mieszkac, bo mamy z mezem swoj. nie jestem tez w stanie, ze wzgledjau na wlasna rodzine codziennie jezdzic i zmieniac prababc***ampersow (juz ich potrzebuje). tym zajmuje sie moja bacia. a co w przypadku, gdyby mojej babci sie cos stalo? ona tez juz nie jest najmlodsza. kto wtedy powienien zajac sie prababcia? ja, czy brat babci? dzisiaj zaproponowalam babci, ze w ramach pomocy bede przyjezdzac raz w tyg myc prababcie,ale pampersy to niestety ona musi sama zmieniac, bo nie jestem w stanie byc codziennie. no i poza tym takie rzeczy,ktore juz robie od dawna: koszenie trawy, przywiezenie wiekszych zakupow. dodalam tez, ze moge babci zaostawac z matka, gdy ona bedzie musiala pojechac i cos zalatwic na ''miescie''. poki babcia zyje to musze jej pomoc,bo w koncu jestem jej to winna, ale co z prababcia?czy to w mojej gestii jest zajmowanie sie jej mama, chociaz doslownie obok miesza brat babci, ktory ma wszystko w nosie? jak myslicie?
Zgłoś
2 2016-11-09 18:28:04 Ostatnio edytowany przez nokiaaa (2016-11-09 18:30:21)
Skoro dostalas dom to ty musisz.
Nie zaden brat tylko ty.Nie pisz mi ze nie mozesz bo darowizny mozna sie zrzec jak sie nie mozna zajac babcia.ewentualnie mozna wynajac opiekunke i placic.
3 2016-11-09 19:07:47 Ostatnio edytowany przez klaudia.ul (2016-11-09 20:41:01)
pomagam, ile jestem w stanie. ale mam niespelna 4-letnie dziecko. poza tym ja dom dostalam od babci, nie od prababci. i w razie czego to babcia musialabym sie zajac, nie prababcia. dodam, ze w domu tym nigdy nie zamieszkam. moje ''korzysci'' z tego domu (calkowicie do remontu zreszta, nie ma on duzej wartosci, bo to 2 izby tak naprawde) sa takie, ze place podatek. poza tym to nie tak, ze ja dostalam wszystko, a inni nie. prababcia miala 3 dzieci (jedna corka nie zyje). kazdemu przepisala po ponad 2 ha ziemi. wiec ten brat rowniez dostal ziemie w postaci darowizny. ja ziemi nie dostalam, bo babcia swoja ziemie oddala moim rodzicom (wszystko sprzedali). zostawila sobie tylko dom, chatke tak naprawde i gdy ja wychodzilam za maz, przepisala ja na mnie. wiec nikt nie zostal pominiety. kazdy ''cos'' tam dostal. a tylko ja przejmuje sie losem babci i prababci. ojciec wysle pieniadze na opal, cos tam przywiezie z zagranicy (mieszka w niemczech), ale gdy mowie, ze z prababcia coraz gorzej, ze babcia nie daje rady, to udaje, ze nic sie nie dzieje, mowi,ze ''robta sobie co chceta'', ja juz nic tam nie mam, mam swoje zycie. co jest nieprawda, bo mala dzialke ma jeszcze na siebie (my ja z mezem uprawiamy, bo mial nam ja przepisac),ktora dostal od babci, a ktorej nie sprzedal. ostatnio juz coraz ciezej mi, bo rozmawialam z rozicami przez skypea, a oni sa na urlopie na Majorce i zadowoleni opowiadaja wrazenia, pokazuja co kupili, a o prababci nie chcieli rozmawiac za bardzo. przykrosmi sie zrobilo,bo kazdy wychodzi z zalozenia,ze objelam posiadlosc( slowa mojego ojca) to powinnam sie opiekowac. ale co ja mam zrobic, gdy mam male dziecko, ktore za rok do przedszola pojdzie... tylko ze nikt nie pamieta, co dostal od tych dwoch kobiet. ten dom,ktory mam przepisany ma ,mniejsza wartosc od tych 2 ha ziemi,ktore wzial babci brat,i reszta rodzenstwa... no ale ja mam DOM. w ktorym nie bede mieszkac. probuje wszelkich rozwiazan, by babci bylo lzej (dodam ze prababcia chodzi pomimo wieku,ale nic poza tym, trzeba ubrac, pampersa zalozyc,naszykowac jedzenie). ostatnio nawet dzwonilysmy do opieki, czy babci sie nalezy pomoc, jakas opiekunka- owszem, ale trzeba placic 10 zl za godz. Prababcia ma ponad 1100 zl renty,ale babcia nie chce opiekunki, ktora musialaby oplacac..., bo...jej szkoda prababcinych pieniedzy... co do tej pomocy brata, to babcia nie oczekuje,ze on bedzie przychodzil i matce pampersy zmienial, bo babcia jeszcze jest sprawna, sama sobie z tym rade daje. chodziloby raczej o to,ze posiedzialby z matka godz czy dwie,jakby babcia miala jechac do miasta, przypilnowal, nieraz na obiad w niedziele zawolal matke (z prababcia co prawda nie ma kontaktu,bo glowa nie pracuje, ale on mieszka od nich 50m dalej!)... takie proste gesty, ale nie chce. nawet gdy babci i tego brata najmlodsza siostra w tamtym roku zmarla, to nie dosc, ze na pogrzeb nie pojechal, to nie zgodzil sie zostac z matka... ja sie wyieralam, wiec zadzwonilismy po taka ciotke i ona siedziala z prababcia. przyjechala a rodzony syn mial 50 m i nie zostal z matka... smutne to.
stad moje pytanie: czy to do mnie nalezy obowiazek zajecia sie prababcia,w razie gdyby babcia juz nie mogla? rozumiem, ze nalezy sie zajmowac tymi, od ktorych sie dostalo dom, ale ja od prababci go nie dostalam... prawdopodobnie to na mnie spadnie obowiazek zajecia sie babcia (bo na moich rodzicow to nie wiem, czy moge liczyc, oni zyja chwila, pomimo 50-tki na karku nie sa zbyt powaznymi ludzmi, nie maja oszczednosci, co dwa lata zmieniaja samochod, podrozuja, itd.), wiec troche mnie to wszystko przerasta, bo gdzie moje zycie w tym wszystkim? dodam, ze nie jestm w stanie oplacic opiekunki, bo z mezem zaciskamy pasa, jestesmy na etapie budowy domu (w tej chwili mieszamy z tesciowa, rowniez schorowana i starsza, dom to wlasnosc meza, ale jest ciasno)...
Jeśli nie jesteś trollem... .
Oby Twoja prawnuczka nie zastanawiała się nad tym, czy opieka nad Tobą jest jej obowiązkiem.
jeśli kiedyś tak sie trafi, ze Bede miala dzieci i wnuki to w zyciu nie doprowadze do sytuacji zeby one musiały dokonywac wyboru:swoje zycie albo opieka nade mną.
ja np. nie uwazam, zeby taka opieka byla obowiązkiem. kazdy powinien odkladac pieniadze wlasnie na taki czas.
nie jestem zadnym trollem, ale zrozum moja sytuacje: je jestem prawnuczka,mieszkam w innej miejscowosci, robie co moge, ale mam swoja rodzine. obok, tuz obok babci mieszka prababci syn, jego dzieci, a wiec wnuki i nawet nie przyjda odwiedzic prababci. kompletnie zero zainteresowania. na mnie i mezu lezy juz odpowiedzialnosc za tesciowa, ktora ma 68 lat, ma cukrzyce, wiec sama nie moze mieszkac, odpowiedzialnosc za moja babcie, ktora nie jest najmlodssza, bo ma 70 lat i kiedys byc moze bede musiala sie nia zajac... a co, gdy moi roddzice beda potrzebowac na starosc opieki? tez mam sie nimi zajac? to wychodzi na to,ze powinnam zapomniec o dziecku, mezu, wyprowadzicsie, wprowadzic do babci i zajmowac sie po kolei wszystkimi seniorami w rodzinie. ja pomagam., w przeciwienstwie do pozostalych wnukow, a nawet rodzonych dzieci. przeczytaj dobrze, co napisalam,
v, moi rodzice tez niby tak gadaja, ze chca do domu opieki, zebym nie miala skrupulow, itd.,ale wiadomo, ze roznie sie mowi,gdy jest sie w pelni sprawnym. zycie moze przyniesc nagly ''zwrot akcji''i jeszcze w pakiecie dostane swoich rodzicow. mam 25 lat, a juz tyle odpowiedzialnosci na mnie ciazy.
9 2016-11-09 20:01:22 Ostatnio edytowany przez klaudia.ul (2016-11-09 20:02:41)
dodam, ze do tej pory mialam oparcie w mezu.on sie zajmowal takimi pracami u babci na podworku- robil drzewo, wybudowal altane, jest dobrym czlowiekiem, ktory twierdzi, ze owszem, trzeba pomoc...tylko... ta biernosc i zero zainteresowania reszty rodziny i jego wyprowadzily z rownowagi. kilka ni temu zalatwilismy babci, prawie za darmo beczke na szambo. tyle, ze jest duza,i trzeba sie duzo nakopac, glebokki dol. moj maz ma wade serca, czestoskurcz. czasami go boli serce. on pracuje fizycznie i powiedzialam, ze nie bedzie kopal tego dolu, bo mi go zwyczajnie szkoda. dzwonilam wtedy do rodzicow, byli juz na tej majorce. oderal ojciec i oczywiscie pokazal mi, jak sie bawia oboje (ekran na kilka piw i czerwone wino, ojciec nieco podchmielony). zaczelam mowic,ze babci zalatwilismy beczke, ale ze chyba trzeba bedzie poczekac do wisony, bo duzy dol trzeba wykopac, itd. (rodzice maja przyjechac na wiosne). ojciec sie pyta, dlaczego do wiosny. a ja na to: a kto wykopie taki dol gleboki. A ojciec zadowolony, podchmielony no jak kto? marcin wykopie. ja na to,ze moj maz nie wykopie, a ojciec:'' no a kto? przeciez ja nie wykopie''... smutno mi sie zrobilo, ze widocznie cala rodzina ma nas za wyrobnikow... moj maz tez sie na to wkurzyl i powiedzial, ze nie bedzie tam czesto jezdzil, jak rodzice przyjada (przyjezdzaja do babci) bo do tej pory czesto tam bywal i pomagal w robocie, a raczej on cos tam robil najwiecej,a ojciec pomagal
coz, powiem szczerze, ze mialam nadzieje na wiekszy odzew. przykro mi, ze moj problem zostal sprowadzony do ''masz dom to sie zamknij i opiekuj sie babciami''... tym bardziej,ze to nie jest wszystko takie oczywiste, bo pisalam juz, ze domu nie dostalam od prababci-to raz, dwa- ze ten dom ma mala wartosc, jest do calkowitego remontu, a ja w nim nigdy nie zamieszkam, trzy- ze obok mieszka rodzina, ktora moglaby prababcie odwiedzac, zapytac czy w czym pomoc,a tego nie robia. tak jakby babcia i prababcia nie istnialy. i to mnie najbardziej boli.zero zainteresowania prababcia ze strony jego syna. ja, chocbym nie wiem jak chciala,to nie jestem w stanie byc codziennie u babci, mam male dziecko,swoje obowiazki, a syn prababci i jego zona sa na emeryturze,nic nie robia. nie chodzi przeciez o to, by myli prababcie, bo widocznie sie brzydza stara matka, ale zeby zaprosili na herbate, zapytali, jak sie czuje, takie ludzie rzeczy. i owszem, martwie sie tym, kto powinien zajac sie prababcia w razie, gdyby moja babcia juz nie mogla...
No, ale jakiej porady oczekiwałaś? Mamy pojechać do tego syna prababci i kazać mu matce pomagać? Przecież nie da się nikogo zmusić do takich rzeczy...
oczywiscie, ze nie pojedziesz i nikogo do niczego nie zmusisz. i wcale tego nie oczekuje. myslalam tylko, ze znajdzie sie tu ktos, kto doradzi, albo powie, jak ten problem wyglada od strony prawnej. czy mam prawo domagac sie,by to syn zajal sie matka w razie czego? jesli nikt tu nie chce mi pomoc, to poszukam rady na innym forum. wcale nie oczekuje glasaknia po glowce, ale konstruktywnych rad. no ale coz. mowi sie trudno.
bardzo bym prosila moderatorki o usuniecie mojego konta. nie wiem, jak to zrobic,wiec prosze o to osoby odpowiedzialne
dlaczego tak trudno usunac konto z tego forum??? jest tu ktos za to odpowiedzialny? malo profesjonalne to jest. zero odzewu. ja chce by moje konto zostalo usuniete! nie ma zadnego odnosnika do usuwania konta. jesli sama je zakladam, to sama powinnam moc je zlikwidowac.