Mnie się nie zmieniło, bo zawsze było racjonalne. Dostrzegam co kościół robi dobrego ale i złego. A najgorsze, że opóźnił naukę o jakieś może dwieście lat. Pewnie już by było lekarstwo na raka i wiele, wiele innych rzeczy.
Zapraszam do mnie na "rozmowy o samotności" post 28, nie musisz być samotna wystarczy, że jesteś mądra.
Monoceros, a jak u Ciebie ze znajomymi z wspólnot?
Jestem na trochę podobnym etapie, znaczy już wiem, że nie wierzę w to, w co wierzyłam ćwierć wieku, koniec z Oazą, z wyjazdami, z całą otoczką i wszystkim tym, co było do tej pory, ale właśnie mam przyjaciół z wspólnot. Moja wiara jest moją sprawą, niewiara też, ale jednak to są ludzie, z którymi spędziłam ostatnie 10 lat i nie chcę nagle ich wszystkich stracić, a boję się że nie zaakceptują np. tego, że chciałabym zamieszkać ze swoim chłopakiem.
Masz jakieś sprawdzone rozwiązania jak znajomości utrzymać, ale wyciągnąć je z poziomu religii na poziom przyjaźni? czy to mała wiara w ludzi i w sumie nie ma się czego bać?
Monoceros, a jak u Ciebie ze znajomymi z wspólnot?
Jestem na trochę podobnym etapie, znaczy już wiem, że nie wierzę w to, w co wierzyłam ćwierć wieku, koniec z Oazą, z wyjazdami, z całą otoczką i wszystkim tym, co było do tej pory, ale właśnie mam przyjaciół z wspólnot. Moja wiara jest moją sprawą, niewiara też, ale jednak to są ludzie, z którymi spędziłam ostatnie 10 lat i nie chcę nagle ich wszystkich stracić, a boję się że nie zaakceptują np. tego, że chciałabym zamieszkać ze swoim chłopakiem.
Masz jakieś sprawdzone rozwiązania jak znajomości utrzymać, ale wyciągnąć je z poziomu religii na poziom przyjaźni?czy to mała wiara w ludzi i w sumie nie ma się czego bać?
A nie myslalas o tym ze przyjazn to jest troche taka wspolnota dusz w ktorej akceptujecie sie nawzajem?
Jesli twoi przyjaciele nie zaakceptuja twojej zmiany, to nie sa twoimi przyjaciolmi. Jesli jedyne o czym mozesz z nimi porozmawiac to sprawy wiary, to znaczy ze nie warto zaczynac rozmowy.
A jak twoja wiara/niewiara wplywa na rozmowy o codziennych sprawach- pracy, chlopakach, gotowaniu, samochodach, radosci, smutku? Wcale. A skoro tak to przyjazn przetrwa.
Powierzchowne kolezenstwo z ludzmi z tej samej grupy wyznaniowej nie jest warte pielegnacji, bo z nimi nie porozmawiasz o rzeczach waznych dla ciebie. Jesli nie ranisz kogos swoim zachowaniem, a tylko nie odpowiadaja mu twoje poglady, to nie powinno to uniemozliwiac kontynuowania znajomosci. Jesli uniemozliwi, to trudno.
Myślałam o tym. I myślałam też o tym, że jak nie zaakceptują to trudno, ich wybór.
Ale jednak ciężko odrzucić ludzi, których ma się koło siebie latami. I to nie jest tak, że rozmawialiśmy zawsze tylko na tematy religijne, bo jak w każdej przyjaźni to były rzeczy naprawdę rozległe. Tylko nie chcę udawać jeżeli temat już się pojawi, a nie chcę, żeby oni mnie próbowali nawracać. Wiem też że jak się wchodzi w przyjaźń z księdzem to nawet jeżeli znaliśmy się zanim poszedł do seminarium, to jednak on się czuje trochę duchowo odpowiedzialny za to, co się u mnie dzieje, a ja nie chcę, żeby czuł się z tym źle.
Myślałam o tym. I myślałam też o tym, że jak nie zaakceptują to trudno, ich wybór.
Ale jednak ciężko odrzucić ludzi, których ma się koło siebie latami. I to nie jest tak, że rozmawialiśmy zawsze tylko na tematy religijne, bo jak w każdej przyjaźni to były rzeczy naprawdę rozległe. Tylko nie chcę udawać jeżeli temat już się pojawi, a nie chcę, żeby oni mnie próbowali nawracać. Wiem też że jak się wchodzi w przyjaźń z księdzem to nawet jeżeli znaliśmy się zanim poszedł do seminarium, to jednak on się czuje trochę duchowo odpowiedzialny za to, co się u mnie dzieje, a ja nie chcę, żeby czuł się z tym źle.
Idziesz przez zycie swoja droga. Super jak osoby z ktorymi idziesz beda ci zawsze towarzyszyc i zawsze pomagac, ale jesli ulozy sie inaczej, to nic na to nie poradzisz. Jesli idziesz na pielgrzymke na Jasna Gore, to bez sensu isc do Ostrej Bramy bo tam ida inni. To twoja pielgrzymka i twoja droga. Jak komus z toba nie po drodze to jego wybor.
A wytlumaczyc, akurat ksiedzu, to nie powinien byc problem. Mowisz ze stracilas laske wiary i tyle. Wszystko wiesz, rozumiesz itd, ale wiara jak mowi Kosciol jest laska od Boga. Skoro tobie nie jest dana, to peszek.
Tak tak, wierzący to wyższa forma wtajemniczenia. Niewierzący to są tylko dlatego, że nie dostąpili łaski. Na tym fundamencie zbudowano patologię jaką jest kościół katolicki.
Tak tak, wierzący to wyższa forma wtajemniczenia. Niewierzący to są tylko dlatego, że nie dostąpili łaski. Na tym fundamencie zbudowano patologię jaką jest kościół katolicki.
Skontaktuj sie z psychiatra. Masz prawo byc ateistka, nie masz prawa obrazac osob ktore wierza. A taka patologiczna nienawisc to juz choroba.
268 2017-11-22 09:40:44 Ostatnio edytowany przez iryd (2017-11-22 11:19:55)
do skasowania post pomyłkowy
269 2017-11-22 09:42:23 Ostatnio edytowany przez iryd (2017-11-22 09:43:18)
Swanen napisał/a:Tak tak, wierzący to wyższa forma wtajemniczenia. Niewierzący to są tylko dlatego, że nie dostąpili łaski. Na tym fundamencie zbudowano patologię jaką jest kościół katolicki.
Skontaktuj sie z psychiatra. Masz prawo byc ateistka, nie masz prawa obrazac osob ktore wierza. A taka patologiczna nienawisc to juz choroba.
To się nazywa chrześcijańska pokora!!!
PS Było coś jeszcze o drugim policzku ... ale to chyba nie z tej bajki?
Nie no ja dalej moich przyjaciół szanuję są świetnymi ludźmi, a to, że ktoś wierzy, a ktoś nie nigdy mi nie przeszkadzało
lubię ich za całokształt.
Nie no ja dalej moich przyjaciół szanuję
są świetnymi ludźmi, a to, że ktoś wierzy, a ktoś nie nigdy mi nie przeszkadzało
lubię ich za całokształt.
Takie zachowanie powinno być normalne. Zacietrzewienie wobec tych co odeszli lub przystąpili do kościoła jest raczej niewłaściwe.
272 2017-11-22 11:06:12 Ostatnio edytowany przez troll (2017-11-22 11:08:53)
troll napisał/a:Swanen napisał/a:Tak tak, wierzący to wyższa forma wtajemniczenia. Niewierzący to są tylko dlatego, że nie dostąpili łaski. Na tym fundamencie zbudowano patologię jaką jest kościół katolicki.
Skontaktuj sie z psychiatra. Masz prawo być ateistka, nie masz prawa obrażać osób które wierzą. A taka patologiczna nienawiść to już choroba.
To się nazywa chrześcijańska pokora!!!
PS Było coś jeszcze o drugim policzku ... ale to chyba nie z tej bajki?
Nie no, oczywiście. Ateista ma prawo naubliżać osobom wierzącym, a jak ktoś mu odpowie to jest już tym złym.
Temat nie jest o tym, jakie jest twoje, czy swanen, widzenie Kościoła, ale jak osoba niewierząca ma rozmawiać z osobami głęboko religijnymi na których jej zależy, więc takie nienawistne wtręty nie dość, że obrażają osoby mające inny światopogląd niż wasz, to jeszcze nic nie wnoszą do samego tematu.
Masz prawo wierzyć w Boga, w Mahometa, Buddę, czy Piankowego Marynarzyka. Nic mi do tego. Ja nie komentuję twojego światopoglądu, tobie wara od mojego.
A chrześcijańską pokorą sobie gęby nie wycieraj. Nie ty będziesz mnie z niej rozliczał.
PS Pisanie posta pod postem jest niezgodne z regulaminem, więc radzę go przeczytać, spróbować zrozumieć i się do niego stosować. Użycie opcji "Edytuj" nie boli.
Faktycznie troll tyle że katolicki
Ja się zgadzam z trollem. Dużo lepiej byłoby na świecie, gdyby ludzie nie próbowali obrażać się na podstawie tego w co wierzą lub nie.
275 2017-11-22 11:43:30 Ostatnio edytowany przez iryd (2017-11-22 11:48:09)
Ja się zgadzam z trollem. Dużo lepiej byłoby na świecie, gdyby ludzie nie próbowali obrażać się na podstawie tego w co wierzą lub nie.
A gdzie to niby został obrażony?Rzucił się na Swanena gdy on wypowiedział swój nieprzychylny pogląd na kościół. A czy on nie obraża innych? Wymagając od innych nie powinien wymagać ode siebie? Cały atak na mnie jest już całkiem śmieszny i nieadekwatny. Poucza, że nie na temat, a sam pisze nie na temat. Troll nie wart rozmowy z trollem.
Faktycznie troll tyle że katolicki
Widzisz, drogi przyjacielu. Temat założyła ateistka. Wypowiedziało się w nim kilku kulturalnych ateistów. Była krytyka Kościoła za niektóre jego praktyki, zasady, czy jak to kto nazwie. Było też kilka osób bardziej lub mniej wierzących. Nikt z tym nie miał problemu. Nikt nikogo nie nawracał, nikt nikogo nie zmuszał do zmiany światopoglądu, bo nie o tym jest temat. Temat jest o tym co ma powiedzieć ateistyczny neofita swoim dotychczasowym, bardzo religijnym znajomym. I nagle ni z gruszki ni z pietruszki pojawia się Swanen i ty. I nagle robi się nieprzyjemnie. Nie zauważasz związku przyczynowo skutkowego? Może jak się nie ma nic do dodania w jakiejś kwestii, to po prostu nic nie pisać?
No, ale to ja jestem trollem :-).
Gdy ktoś mówi, że Twoja wiara jest patologią to nie ma się co dziwić, że wierzący się oburzy.
278 2017-11-22 11:58:02 Ostatnio edytowany przez iryd (2017-11-22 12:02:33)
Troll tak jesteś, bo niepotrzebnie podgrzewasz atmosferę. Podejścia Swena nie zmienisz, a ważniejsze jest to co napisała Lady i takie podejście należy uwypuklać, a nie kłócić się o mniej ważne sprawy.
Lady, tak katolicy się o to oburzają i przysparzają sobie wrogów, i przekonania, że co innego głoszą, a co innego robią.
Troll tak jesteś, bo niepotrzebnie podgrzewasz atmosferę. Podejścia Swena nie zmienisz, a ważniejsze jest to co napisała Lady i takie podejście należy uwypuklać, a nie kłócić się o mniej ważne sprawy.
Lady, tak katolicy się o to oburzają i przysparzają sobie wrogów, i przekonania, że co innego głoszą, a co innego robią.
Swanen, nie Swena, to po pierwsze.
Z twojej wypowiedzi wynika jasno, że mam dać się obrażać, bo chama nie zmienię. A skoro nie zgadzam się na obrażanie mnie, to ja podgrzewam atmosferę. Ktoś kiedyś powiedział "Nie dyskutuj z idiotą, bo najpierw sprowadzi cię do swojego poziomu, a potem pokona doświadczeniem."
I tym optymistycznym akcentem zakończę dyskusję z tobą.
I tym optymistycznym akcentem zakończę dyskusję z tobą.
Widzisz nawet Troll potrafi wyciągnąć konstruktywne wnioski. Wcześnie to sugerowałem. Szczęść Boże
troll napisał/a:Swanen napisał/a:Tak tak, wierzący to wyższa forma wtajemniczenia. Niewierzący to są tylko dlatego, że nie dostąpili łaski. Na tym fundamencie zbudowano patologię jaką jest kościół katolicki.
Skontaktuj sie z psychiatra. Masz prawo byc ateistka, nie masz prawa obrazac osob ktore wierza. A taka patologiczna nienawisc to juz choroba.
To się nazywa chrześcijańska pokora!!!
PS Było coś jeszcze o drugim policzku ... ale to chyba nie z tej bajki?
Ty nie zgrywaj tu takiego mądrali tylko popatrz w lustro lepiej, w internecie nic nie ginie
Ty nie zgrywaj tu takiego mądrali tylko popatrz w lustro lepiej, w internecie nic nie ginie
Nie wiem co masz na myśli, jeśli już to podaj konkrety.
Monoceros, a jak u Ciebie ze znajomymi z wspólnot?
Jestem na trochę podobnym etapie, znaczy już wiem, że nie wierzę w to, w co wierzyłam ćwierć wieku, koniec z Oazą, z wyjazdami, z całą otoczką i wszystkim tym, co było do tej pory, ale właśnie mam przyjaciół z wspólnot. Moja wiara jest moją sprawą, niewiara też, ale jednak to są ludzie, z którymi spędziłam ostatnie 10 lat i nie chcę nagle ich wszystkich stracić, a boję się że nie zaakceptują np. tego, że chciałabym zamieszkać ze swoim chłopakiem.
Masz jakieś sprawdzone rozwiązania jak znajomości utrzymać, ale wyciągnąć je z poziomu religii na poziom przyjaźni?czy to mała wiara w ludzi i w sumie nie ma się czego bać?
Znajomości powoli w sumie się wykruszyły, ale to raczej z tego względu, że mieszkam w innym mieście, a nic poza organizacją nas nie trzymało razem. Kilkoro znajomych, z którymi widywałam się poza spotkaniami wspólnoty, nadal jest moimi znajomymi. Unikam rozmów na tematy religijne - mojego przyjaciela, który jest mocno wierzący i nadal w harcerstwie, poinformowałam o moich uczuciach, ale jako że dużo razem przeszliśmy i dużo mamy ze sobą wspólnego, łącznie z rozterkami w kwestiach wiary, to jego nie dziwi mój ateizm, ani go nie komentuje. Inna moja znajoma, głęboko siedząca w kościele, pracująca na KULu i w ogóle, czasem porusza tematy wiary, ale ucinam dyskusję. Jej się to nie podoba za bardzo - myślę, że jeszcze nie zrozumiała, że nie wierzę. Ale to człowiek o wyjątkowo ostrych poglądach na każdy temat, więc w ogóle rzadko z nią gadam, bo nie ma w niej miejsca na żadną tolerancję, akceptację czy nawet teoretyczną rozmowę, od razu zaczynają się emocje i argumenty typu "bóg tak chciał", "pismo mówi inaczej".
Podzieliłabym moich wierzących znajomych na racjonalnych, którzy potrafią o tym rozmawiać normalnie, i tych nieracjonalnych, w których mój brak wiary to powód do paniki, nawracania mnie, politowania czy też żalu albo nawet chęci odcięcia się ode mnie. Oczywiste, z kim utrzymuję kontakt
Co do pozostałych komentarzy: sorry, ale nazywanie czyjejś wiary "patologią" i żadnych więcej argumentów, nawet jeśli tak uważam, nie jest wyrażaniem swojej opinii, tylko oczywistą prowokacją, bo nie ma na celu konstruktywnej wymiany poglądów, tylko zaatakowanie kogoś. Nie? Co innego, jak powiem, "uważam, że jesteś głupi" a co innego "uważam, że się mylisz", prawda?
PS. Wiara w Piankowego Marynarzyka xD <3
284 2017-11-27 00:35:39 Ostatnio edytowany przez Swanen (2017-11-27 00:42:43)
iryd napisał/a:Faktycznie troll tyle że katolicki
Widzisz, drogi przyjacielu. Temat założyła ateistka. Wypowiedziało się w nim kilku kulturalnych ateistów. Była krytyka Kościoła za niektóre jego praktyki, zasady, czy jak to kto nazwie. Było też kilka osób bardziej lub mniej wierzących. Nikt z tym nie miał problemu. Nikt nikogo nie nawracał, nikt nikogo nie zmuszał do zmiany światopoglądu, bo nie o tym jest temat. Temat jest o tym co ma powiedzieć ateistyczny neofita swoim dotychczasowym, bardzo religijnym znajomym. I nagle ni z gruszki ni z pietruszki pojawia się Swanen i ty. I nagle robi się nieprzyjemnie. Nie zauważasz związku przyczynowo skutkowego? Może jak się nie ma nic do dodania w jakiejś kwestii, to po prostu nic nie pisać?
No, ale to ja jestem trollem :-).
No nikt poza tobą, bo ty przecież jako katolik potrzebowałeś kogos protekcjonalnie potraktować, z katolickim poczuciem wyższości. Tobie się oczywiście wydaje, że jesteś ok ale tak naprawdę jesteś agresywny. Brakuje jeszcze tylko powołania się na obrazę uczuć religijnych a biorąc parę postów, które tu napisałeś ostrożniej na twoim miejscu wypowiadałabym się o chamstwie.
Co do pozostałych komentarzy: sorry, ale nazywanie czyjejś wiary "patologią" i żadnych więcej argumentów, nawet jeśli tak uważam, nie jest wyrażaniem swojej opinii, tylko oczywistą prowokacją, bo nie ma na celu konstruktywnej wymiany poglądów, tylko zaatakowanie kogoś. Nie? Co innego, jak powiem, "uważam, że jesteś głupi" a co innego "uważam, że się mylisz", prawda?
PS. Wiara w Piankowego Marynarzyka xD <3
Od kiedy kościół katolicki to wiara? Poza tym kościół katolicki jest dla mnie patologią więc nie rozumiem dlaczego nie można tego akurat poglądu wyrażać?
Monoceros napisał/a:Co do pozostałych komentarzy: sorry, ale nazywanie czyjejś wiary "patologią" i żadnych więcej argumentów, nawet jeśli tak uważam, nie jest wyrażaniem swojej opinii, tylko oczywistą prowokacją, bo nie ma na celu konstruktywnej wymiany poglądów, tylko zaatakowanie kogoś. Nie? Co innego, jak powiem, "uważam, że jesteś głupi" a co innego "uważam, że się mylisz", prawda?
PS. Wiara w Piankowego Marynarzyka xD <3
Od kiedy kościół katolicki to wiara? Poza tym kościół katolicki jest dla mnie patologią więc nie rozumiem dlaczego nie można tego akurat poglądu wyrażać?
Ok, źle to napisałam.
Nazywanie kościoła "patologią" w obecności osób, które do niego należą, nie jest wyrażeniem opinii, tylko atakiem, i nie ma nic wspólnego z konstruktywną krytyką ani dyskusją, którą chciałam tu przeprowadzić bez wojny o to, czy kościół jest dobry, zły, czy księża są dobrzy i źli, bo to do niczego nie prowadzi, OK? Wyrażajcie takie poglądy oraz przerzucanie się tym, kto powinien udać się do psychiatry i kto jest bardziej agresywny, w innym miejscu, ok? Proszę o zawrócenie z manowców tego off-topu.
287 2017-11-27 09:33:29 Ostatnio edytowany przez iryd (2017-11-27 10:50:56)
Może Swanen powinien bronić się sam (i już to zrobił tekst napisałem wcześniej) ale on nie nazwał patologią wiary ale kościół. To nie całkiem to samo. Troll zaś rzucił się na niego, a potem na mnie jakbyśmy zaczęli palić kościoły. Choć ja nie oceniłem wiary ale jego zachowanie. Katolicy pod ochroną uczuć religijnych często chcą ochrony swojego postępowania, przez innych.
Ale do tematu jak prosisz. Myślę, że nie ma takiego problemu. Katolicy jako ludzie miłujący pokój i bliźniego zrozumieją, że widać Bóg tak chciał i ma wobec ciebie jakieś plany, a oni powinni je uszanować. Gorzej z tymi racjonalnymi, bo nie wiadomo na czym opierają swoją racjonalność, a to kompromis między wiarą, a czymś. Czym? Niewiadoma, dla każdego coś innego. Dla jasności osoby typu troll nie są dla mnie katolikami, tylko ludźmi chorymi z nienawiści. A że akurat, na ten temat się zapalają, to bez znaczenia. Reasumując wystarczy być sobą w rozmowie, a wyselekcjonujesz osoby wierzące autentycznie od wierzących deklaratywnie. A jeśli pytasz jak utrzymać kontakty z ludźmi, którzy nie szanują osób o odmiennych poglądach? Wszystko jedno czy dotyczy to religii, polityki czy choćby sportu. Nie da się. Chyba, że będziesz unikać tematu lub się z nimi zgadzać. Właśnie, dlatego tak ważna jest tolerancja, a właściwie jej brak w społeczeństwie.
PS Olinka w swojej sygnaturce napisała: „Nie czyń samego siebie przedmiotem kompromisu, bo jesteś wszystkim, co masz.” Można to odwrócić i odpowiedzieć na twoje pytanie: Czyń z siebie przedmiot kompromisu, a będziesz miała więcej przyjaciół. Czy warto? każdy sam musi sobie odpowiedzieć.
No nikt poza tobą, bo ty przecież jako katolik potrzebowałeś kogos protekcjonalnie potraktować, z katolickim poczuciem wyższości. Tobie się oczywiście wydaje, że jesteś ok ale tak naprawdę jesteś agresywny. Brakuje jeszcze tylko powołania się na obrazę uczuć religijnych a biorąc parę postów, które tu napisałeś ostrożniej na twoim miejscu wypowiadałabym się o chamstwie.
Przeczytaj jeszcze raz swój post. Dostrzegasz swoje uprzedzenie do katolicyzmu? Nie rozmawiasz z trollem, tylko ze swoim uprzedzeniem. Przecież katolik, to wiadomo. No nie?
Ok, źle to napisałam.
Nazywanie kościoła "patologią" w obecności osób, które do niego należą, nie jest wyrażeniem opinii, tylko atakiem, i nie ma nic wspólnego z konstruktywną krytyką ani dyskusją, którą chciałam tu przeprowadzić bez wojny o to, czy kościół jest dobry, zły, czy księża są dobrzy i źli, bo to do niczego nie prowadzi, OK? Wyrażajcie takie poglądy oraz przerzucanie się tym, kto powinien udać się do psychiatry i kto jest bardziej agresywny, w innym miejscu, ok? Proszę o zawrócenie z manowców tego off-topu.
Mylisz się, to jest wyrażenie pełnoprawnej opinii, bo taką a nie inna mamy sytuację w kraju. Nie jest to również offtop - mówimy o stosunku katolików to ludzi o innych poglądach, w tym ateistów. Otóż okazuje się, ze krytyka kościoła katolickiego to atak, obraza uczuc religijnych.... itp., itd. tyle, że nie ma w tym symetrii. Nasze prawo nie przewiduje obrazy uczuć osób niewierzących.
... tyle, że nie ma w tym symetrii. Nasze prawo nie przewiduje obrazy uczuć osób niewierzących.
Absolutnie się zgadzam albo w obie strony albo wcale.
291 2017-11-27 22:18:27 Ostatnio edytowany przez balin (2017-11-27 22:19:02)
Gdy ktoś mówi, że Twoja wiara jest patologią to nie ma się co dziwić, że wierzący się oburzy.
Przecież tu nie ma o co się oburzać. To pokazuje jedynie uprzedzenie i desperację osoby wypowiadającej takie farmazony.
Lady Loka napisał/a:Gdy ktoś mówi, że Twoja wiara jest patologią to nie ma się co dziwić, że wierzący się oburzy.
Przecież tu nie ma o co się oburzać. To pokazuje jedynie uprzedzenie i desperację osoby wypowiadającej takie farmazony.
Nasz spór rozstrzygają ludzie nogami, od dawna do kościoła chodzi o ok. jeden procent ludzi mniej niż w poprzednim roku.
293 2017-11-27 23:15:04 Ostatnio edytowany przez troll (2017-11-27 23:17:41)
balin napisał/a:Lady Loka napisał/a:Gdy ktoś mówi, że Twoja wiara jest patologią to nie ma się co dziwić, że wierzący się oburzy.
Przecież tu nie ma o co się oburzać. To pokazuje jedynie uprzedzenie i desperację osoby wypowiadającej takie farmazony.
Nasz spór rozstrzygają ludzie nogami.
I tu, wyjątkowo, muszę się z tobą zgodzić. Gdziekolwiek byś tego nie sprawdził, to statystyka ilości katolików na świecie będzie wyglądać mniej więcej tak:
Liczba będzie się różnić, zależnie od tego czy są to dane kościelne, czy sumowane dane rządów poszczególnych państw, ale tendencja zawsze jest zgodna z krzywą na rysunku.
[źródło: wikipedia]
, od dawna do kościoła chodzi o ok. jeden procent ludzi mniej niż w poprzednim roku
Zanim napiszesz, sprawdź czy to prawda
Ale tutaj chodzi o trochę szacunku do drugiego człowieka. Jasne, można mieć różne wątpliwości co do Kościoła. Sama je mam. Ale ja potrafię zrobić listę i powiedzieć konkretnie co mi przeszkadza, a nie podsumować to wszystko słowem "patologia".
Ogólnie mam wrażenie, że ludzie bardzo często krytykują, a sami nie zadają sobie trudu, żeby zobaczyć, co tak naprawdę krytykują. W sensie, opierają się na jakichś opiniach, tym, co usłyszeli i nie mają pojęcia, jak tak naprawdę wygląda rzeczywistość. I powtarzam, mówię ogólnie, nie konkretnie o kimś, kto się tutaj wypowiada.
W mojej opinii trzeba po prostu myśleć własnym mózgiem. Sprawdzać. Doczytać. A potem można stwierdzić, że kilka konkretnych rzeczy nam się nie podoba. I to jest konstruktywne, bo prowadzi do dyskusji, z której obie strony wyniosą coś więcej niż wkurzenie, bo się wzajemnie poobrażali.
Ja konkretniejsze rozmawianie ze znajomymi sobie daruję. Nie mam o czym. Z jednym próbowałam mówiąc co u mnie, to odesłał mnie do księży, bo może moje wątpliwości w wierze da się rozwiać. Ja nie mam wątpliwości. Albo mam, jedną ale to kwestia tego, że przez tyle lat miałam tłuczone do głowy, że albo Kościół albo potępienie i teraz ciężko jest mi całościowo wszystko odrzucić, bo jednak potępienie to coś wielkiego, a z drugiej strony to dalej coś, co narzuca Kościół, więc jakby koło się zamyka
a i tak nauką Kościoła nie żyję, więc tylko czekam na moment wyprowadzki od rodziców i będę mogła spokojnie przestać praktykować, robiąc wyjątek na ślub kościelny ku uciesze babć, dziadków, rodziców i wierzących znajomych.
295 2017-11-27 23:23:13 Ostatnio edytowany przez Swanen (2017-11-27 23:25:45)
Czyli znowu wracamy do pytania co to wiara. Wychodzi, że chodzenie do kościoła. Co oznacza katolik, to akurat my w Polsce najlepiej mamy okazję obserwować.
Pardon, katolik to jeszcze ślub dla babci i rodziców a nawet znajomych - kwintesencja. Też zostanie policzony w statystykach.
Dzięki Swanen w sumie gdyby to ode mnie zależało to wzięlibyśmy cywila. Chłopakowi wszystko jedno, dostosuje się do mnie. Ale po co mam robić wielki przewrót w rodzinie? Moim zdaniem za dużo zachodu.
Mogę wierzyć, że Bóg jest. No jest zapewne i co w związku z tym? Żeby praktykować wypadałoby należeć do jakiegoś wyznania. Inaczej tak średnio wiesz, co masz robić. Bo wyobraź sobie takiego człowieka, który jest poza religią. Jakie on ma narzędzia do rozmowy o Bogu i z Bogiem? Skąd on ma czerpać jakąkolwiek wiedzę na temat tego, w co właściwie wierzy? No z religii. Wiara od zawsze łączyła się z praktyką. W jakimkolwiek wyznaniu się chce i czuje, że to jest to. Więc w kościele katolickim wiara łączy się z chodzeniem do kościoła. Jakbyś był prawosławny to chodziłbyś do cerkwi. Analogicznie inne wyznania. Zresztą naturalną potrzebą ludzką jest jednoczenie się w grupach, to nic dziwnego. Dziwne jest to, co czasami ludziom się na mszach mówi, ale to długi temat.
Jasne, możesz też zostać deistą, akceptować istnienie Boga i na tym koniec.
robiąc wyjątek na ślub kościelny ku uciesze babć, dziadków, rodziców i wierzących znajomych.
Zawsze mnie zastanawia, po co to robić? Nie wierzysz w Boga, więc po co ta szopka z udawaniem spowiedzi przedślubnej, msza, klękanie i inne czary mary?
Możesz odpowiedzieć, że ślub kościelny ma ładniejszą oprawę, ale ta szopka z księdzem, spowiedzią, klękaniem, komunią, pierdołami. Jak zaczynać życie małżeńskie od oszustwa, tylko w imię większej pompy, to co dalej?
Dla osoby wierzącej to wszystko ma jakąś wymowę i jakiś sens, ale dla ateisty? Toż to cyrk.
Dużo piszesz tu o przemyśleniach albo ich braku a sama to płyniesz raczej z prądem i z wiarą nie masz nic wspólnego.
Najważniejszy punkt - wiara nie musi łączyć się z chodzeniem do kościoła, natomiast można bardzo intensywnie chodzić do kościoła bez wiary, ewentualnie wierzyć w kościół, co robi większość katolików w Polsce.
Ale ja napisałam tutaj wcześniej, że moja wiara gdzieś w trakcie życia zanikła. Więc jak mam cokolwiek z nią mieć wspólnego?
Swanen, przeczytaj to, co napisałam wyżej. Wiara łączy się najczęściej z chęcią przynależenia do jakiegoś wyznania. Sama wiara to stwierdzenie "Bóg jest". Co więcej to religia i właśnie różne wyznania. Gdybym płynęła z prądem, to ciągle byłabym typową oazówą w kiecce biegnącej do kościoła co tydzień, chodzącą na spotkania formacyjne i inne takie. A ja wolę kierować się własnym rozumem.
Tak jak napisałam gdzieś wcześniej, jestem na początku mojej drogi w przyjmowaniu tego, że moje życie z religią się skończyło. Do śłubu mam jeszcze sporo czasu i może gdzieś na przestrzeni mojego rozwoju i takiego "coming out'u" wśród znajomych to się zmieni. Nie ukrywam, że dla mnie byłoby wielką ulgą nie musieć odgrywać szopek ze spowiedzią, zapowiedziami, naukami przedślubnymi, poradnią planowania rodziny, rozmowami z księdzem i tym wszystkim. Ale nie mam zamiaru kłócić się na ten temat z moją rodziną. Jeżeli dla nich, ich wiary i ich spokoju ducha będzie ważne to, że ślub będzie w kościele, to niech tak będzie. I nie określiłabym takiego poglądu jako płynięcie z prądem
No widzisz, a ja już jestem dalej z kwestii kierowania swoim życiem rozumem a nie wiarą. I dokonałam coming out rodzinnego, bo uznałam, że mój komfort życia jest najważniejszy.
Mogę wierzyć, że Bóg jest. No jest zapewne i co w związku z tym? Żeby praktykować wypadałoby należeć do jakiegoś wyznania. Inaczej tak średnio wiesz, co masz robić. Bo wyobraź sobie takiego człowieka, który jest poza religią. Jakie on ma narzędzia do rozmowy o Bogu i z Bogiem? Skąd on ma czerpać jakąkolwiek wiedzę na temat tego, w co właściwie wierzy? No z religii. Wiara od zawsze łączyła się z praktyką. W jakimkolwiek wyznaniu się chce i czuje, że to jest to. Więc w kościele katolickim wiara łączy się z chodzeniem do kościoła. Jakbyś był prawosławny to chodziłbyś do cerkwi. Analogicznie inne wyznania. Zresztą naturalną potrzebą ludzką jest jednoczenie się w grupach, to nic dziwnego. Dziwne jest to, co czasami ludziom się na mszach mówi, ale to długi temat.
Jasne, możesz też zostać deistą, akceptować istnienie Boga i na tym koniec.
Aby wierzyć w Boga, musisz go sobie najpierw jakoś zdefiniować. Jeśli twierdzisz, że wierzysz w istnienie Boga, ale nawet nie wiesz co pod tym pojęciem rozumiesz, to znaczy że boisz się sama przed sobą przyznać, że jesteś ateistką. Z tego też wynika problem w rozmowach z ludźmi wierzącymi. Skoro wierzysz i masz problemy ze swoją wiarą, to katolicy odsyłają cię do księdza, prawosławni odeślą do popa, a luteranie odeślą do pastora. Jak jednoznacznie powiesz "Nie wierzę w Boga", to rozmowa z księdzem ma mniej więcej taki sam sens, jak rozmowa z popem, muezinem czy rabinem. Każdy z nich może ci opowiedzieć kilka historii o swojej religii, ale to będą tylko ciekawe, bądź nieciekawe historyjki.
Zanim człowiek zacznie jasno rozmawiać o swoim światopoglądzie z innymi, musi porozmawiać sam ze sobą. Wierzysz w jakiegoś, bliżej nieokreślonego, Boga, boisz się potępienia, boisz się gadania babć, ciotek. Pogadaj sama ze sobą. Wyjaśnij sobie, czy wierzysz w Boga, ale nie chcesz opowiadać księdzu o swoim życiu seksualnym, czy po prostu jesteś niewierząca. A może wierzysz w Boga, Chrystusa itd. ale bliżej ci do protestantów, czyli odrzucasz część obrzędowości, ale nie samą wiarę? Jak już sama będziesz wiedziała kim jesteś, wtedy i rozmowa z ludźmi wierzącymi, niezależnie od tego w co będą wierzyć, będzie dużo łatwiejsza.
Dużo piszesz tu o przemyśleniach albo ich braku a sama to płyniesz raczej z prądem i z wiarą nie masz nic wspólnego.
Najważniejszy punkt - wiara nie musi łączyć się z chodzeniem do kościoła,
Czyli "wierzący, niepraktykujący"? Nie istnieje coś takiego. Wiara nierozerwalnie łączy się z praktykowaniem, czyli chodzeniem do kościoła, choć niekoniecznie katolickiego. Grecy budowali świątynie Zeusa, Żydzi mają swoje świątynie, to samo muzułmanie, buddyści i wszelkie inne wyznania.
natomiast można bardzo intensywnie chodzić do kościoła bez wiary, ewentualnie wierzyć w kościół, co robi większość katolików w Polsce.
Jak rozumiem zrobiłaś jakieś ogólnopolskie badania statystyczne i wyszło z nich, że tak właśnie jest. A może dysponujesz jakimś wiarygodnym źródłem tego rodzaju statystyk? Nawet jeśli w twojej rodzinie, wśród twoich przyjaciół i znajomych tak jest, to nie jesteście obrazem większości Polaków, więc nie uogólniaj.
mądrze piszesz Trollu naprawdę.
Nigdy nie odrzucałam wiary w Boga jako takiej. Ale Kościół propaguje rzeczy, które w mojej opinii nie są dobre. Coraz więcej pojawia się zagadnień, co do których zgadzam się nie do końca. I to nie są te wszędzie poruszane zagadnienia na temat seksu po prostu czasami własny mózg mi mówi, że nie zgadza się na to, co słyszy, bo patrząc zdroworozsądkowo mogłoby być inaczej i byłoby lepiej. Stąd zrodziła się coraz większa niechęć, przez którą po prostu nie chcę w tym tkwić dłużej, bo po prostu z obecnie głoszoną nauką się nie zgadzam.
Tak wierzę, że twoja wiara polega na chodzeniu do kościoła. To mniej więcej wychodzi z twoich postów.
No bo wychowałam się w Kościele Katolickim to się nazywa praktykowanie, wiesz? Do tego przez ostatnie 5 lat byłam oazówą, wcześniej w innym Ruchu młodzieżowym, chodzenie do kościoła było sporą częścią mojego życia. Piszę w tym temacie o tym, co mi sprawia trudność, przecież nie będę pisać o tym, że się modliłam w domu, czytałam Pismo Św, chodziłam na adoracje i inne rzeczy, które też zaliczają się do praktykowania. Moja indywidualna relacja z Bogiem to jedna rzecz, a to, co słyszę chodząc do kościoła, uczestnicząc w różnych spotkaniach to druga rzecz. I to ta druga sprawia, że wątpię w to, czy faktycznie powinnam należeć do tego właśnie Kościołą Katolickiego.
To akurat do twojego kolegi było skierowane
Nauka Kosciola nie jest latwa. Do tego jak sie zaglebic w Pismo Swiete, to wydaje sie nie byc z nim spojna. Dekalog nie podlega dyskusji, ale skoro zydzi byli scigani za figury bozkow, to czemu w naszych kosciolach jest tyle figurek? Niby Chrystus ustanowil spowiedz, ale opowiadanie o swoich intymnych sekretach facetowi w sukience jest jakby nienaturalne. Takich pytan i watpliwisci jest wiele, ale podstawowa sprawa jest pytanie o wiare. Jesli wierzysz w Boga, a twoje watpliwosci budza pewne praktyki Kosciola, to albo zmieniasz wyznanie na inne chrzescijanskie, albo pozostajesz w KK, ale mowisz Bogu czego nie akceptujesz. Bodajze Jakubowi Bog zwichnal w bojce biodro. Skoro on mogl sie z Bogiem bic, to ty masz prawo sie klocic.
Tyle ze jesli masz watpliwosci i swoje przemyslenia, to masz dwie drogi. Swoich wierzacych znajomych zbywac tekstami typu “mam watpliwosci z ktorymi musze sama sie uporac“, albo przygotowac sie na dyskusje teologiczne jak oni beda chcieli rozwiac twoje watpliwosci. Bo zerwanie znajomosci po to zeby nie rozmawiac o wierze jest slabe. Juz lepiej wybrac pierwszy wariant, a dopiero jak cie zaczna za mocno nagabywac, wowczas sie od nich odsunac.
308 2017-11-28 11:34:15 Ostatnio edytowany przez iryd (2017-11-28 11:40:15)
Widzisz, drogi przyjacielu. Nikt nikogo nie nawracał, nikt nikogo nie zmuszał do zmiany światopoglądu, bo nie o tym jest temat.
Ja nikogo nie zmuszałem do zmiany światopoglądu, nie umiesz czytać ze zrozumieniem.
A to twoje słowa które przeczą temu co napisałeś. Ty każesz Lady nazywać się ateistką, bo ty tak to oceniasz. Lady nie jest żadną ateistką tylko kimś komu nie podobają się pewne zachowania i poglądy ludzi kościoła.
Troll: „Aby wierzyć w Boga, musisz go sobie najpierw jakoś zdefiniować. Jeśli twierdzisz, że wierzysz w istnienie Boga, ale nawet nie wiesz co pod tym pojęciem rozumiesz, to znaczy że boisz się sama przed sobą przyznać, że jesteś ateistką. Z tego też wynika problem w rozmowach z ludźmi wierzącymi.”
A ja za bardzo szanuję wartościowych ludzi i etykę gdzie słowo przyjaciel coś znaczy by byle troll tak mnie nazywał
i tu cytat z trolla „Ja nie komentuję twojego światopoglądu, tobie wara od mojego. A chrześcijańską pokorą sobie gęby nie wycieraj. Nie ty będziesz mnie z niej rozliczał.”
W słowach trolla trzeba tylko zamienić "chrześcijańska pokora" na słowo "przyjaciel" i troll sam sobie odpowiedział swoimi sławami na własne zarzuty.
Jeśli o statystyki chodzi to zapomniałem że troll martwi się o narody, pewnie taki „wielki myśliciel” o spadek wiernych to chodziło mi o Polskę a mówi o tym sam kościół. A że przybywa w Afryce, Azji czy Ameryce Południowej gdzie samych ludzi przybywa, a „bosonogi murzyn” co ma za wyjście żeby przeżyć, jak nie udać się pod skrzydła Kościoła.
Iryd, ale Troll częściowo ma rację. Nie można częściowo być w Kosciele katolickim, a częściowo nie. Albo przyjmuje się wszystko, albo nie przyjmuje się niczego. Inaczej rodzi się paradoks typu bierzmowanie pożegnaniem z Kościołem i cała reszta. Bo po co tkwić w czymś, z czym sama się nie zgadzam. Mój chłopak ma takie samo podejście, też gdzieś na przestrzeni lat stwierdził, że z taką ilością rzeczy się nie zgadza, że po prostu nie chce w tym tkwić. Tylko on to zrobił już kilka lat temu, a do mnie dociera to dopiero od niedawna.
310 2017-11-28 11:58:02 Ostatnio edytowany przez iryd (2017-11-28 12:01:08)
PS Co są warte poglądy trolla
Post 272 Troll do mnie:
„PS Pisanie posta pod postem jest niezgodne z regulaminem, więc radzę go przeczytać, spróbować zrozumieć i się do niego stosować. Użycie opcji "Edytuj" nie boli.”
Troll Wczoraj 23:10:33 post 301
Troll Wczoraj 23:22:17 post 302
Lady tak myślą fundamentaliści. Ci co nie rozumieją że świat nie jest czarno biały. A świat ma wiele barw. Ja jestem ateistą nie dlatego, że któryś ksiądz ma babę, a inny człowiek uczepił się kościoła dla korzyści. A dlatego, że nie wierzę w istnienie żadnego boga. A troll mi się nie podoba jako chamski człowiek, a nie katolik. Chce to wierzy nic mi do tego ale nie musi wszystkich obrażać. Tekst powyżej to właśnie dwa standardy o których ktoś, chyba Swenen pisał.
Nie fundamentaliści, fundamentaliści biorą w ciemno i bez refleksji. Takich też mamy. Ale bycie w wyznaniu, z którego częścią się nie zgadzam jest bez sensu. Rozumiem jeszcze, jakby nitkróre prawdy ewoluowały z czasem, szczególnie te, które były, bo czasy były takie a nie inne. A tutaj zanim coś się zmieni, to minie jeszcze z 200 lat. Nie czuję się częścią środowiska, które mi kiedyś powie, że skoro zostałam zgwałcona i chcę tabletkę "po" popełniam grzech. Albo w środowisku, w którym mężczyzna od kobiety oczekuje, że w przypadku ciąży, która będzie zagrożeniem jej życia, ona poświęci się dla dziecka. A serio, mam znajomych, którzy takie opinie wyrażają jasno i wyraźnie. I tak mogłabym wyliczać i wyliczać, bo mi się sporo uzbierało takich drobnych rzeczy.
Wiem, że może ludzie właśnie stwierdzają, że świat nie jest czarno - biały i z częścią sie zgadzają, a z częścią nie, ale ja tak nie umiem. Nigdy nie byłam szarym wiernym, zawsze byłam gdzieś zaangażowana bardziej. Tu jakaś schola, tu coś innego, tu pomagałam, tu coś robiłam, a w momencie, kiedy odrzucam część nauk, to bez sensu. Chodzić dla samego chodzenia mi się nie chce.
PS Co są warte poglądy trolla
Post 272 Troll do mnie:
„PS Pisanie posta pod postem jest niezgodne z regulaminem, więc radzę go przeczytać, spróbować zrozumieć i się do niego stosować. Użycie opcji "Edytuj" nie boli.”
Troll Wczoraj 23:10:33 post 301
Troll Wczoraj 23:22:17 post 302Lady tak myślą fundamentaliści. Ci co nie rozumieją że świat nie jest czarno biały.
Dwie odpowiedzi na dwa posty roznych osob i dwie rozne odpowiedzi na jednego posta tej samej osoby. Porownal byka do indyka. Definicja fundamentalizmu w czystej formie.
irydku! Jakbys sie nie staral, poza twoimi fanami, nikt rozumny cie nie poprze. Metne wywody, naginanie faktow i chroniczny belkot w tematach w ktorych sie udzielasz. Obraziles w swoich tematach kilka bardzo madrych kobiet tylko dlatego ze maja inne poglady niz ty.
Krotko mowiac- kwintesencja tolerancji i oswiecenia.
313 2017-11-28 21:21:02 Ostatnio edytowany przez iryd (2017-11-28 21:22:03)
iryd napisał/a:PS Co są warte poglądy trolla
Post 272 Troll do mnie:
„PS Pisanie posta pod postem jest niezgodne z regulaminem, więc radzę go przeczytać, spróbować zrozumieć i się do niego stosować. Użycie opcji "Edytuj" nie boli.”
Troll Wczoraj 23:10:33 post 301
Troll Wczoraj 23:22:17 post 302Lady tak myślą fundamentaliści. Ci co nie rozumieją że świat nie jest czarno biały.
Dwie odpowiedzi na dwa posty roznych osob i dwie rozne odpowiedzi na jednego posta tej samej osoby. Porownal byka do indyka. Definicja fundamentalizmu w czystej formie.
irydku! Jakbys sie nie staral, poza twoimi fanami, nikt rozumny cie nie poprze. Metne wywody, naginanie faktow i chroniczny belkot w tematach w ktorych sie udzielasz. Obraziles w swoich tematach kilka bardzo madrych kobiet tylko dlatego ze maja inne poglady niz ty.
Krotko mowiac- kwintesencja tolerancji i oswiecenia.
troliku ty obraziłeś miliony mądrych ateistów. Twoje wywody to sieczka katolicka do której żaden teolog, by się nie przyznał. Nie umiesz nawet odpowiedzieć merytorycznie. A ja nikogo nie obraziłem może tylko one czują się obrażone ale to coś innego.
314 2017-11-28 21:33:04 Ostatnio edytowany przez Monoceros (2017-11-28 21:33:19)
I tak oto iryd i troll odpowiedzieli mi na moje pytanie główne: "jak rozmawiać?" - najlepiej wcale. I nawet pokazali dlaczego, dając popis braku argumentów, a jedynie dochodzenia do tego, "kto ma rację" i kto kogo bardziej obraził i kto jest tym fundamentalistą, czepialstwo w najczystszej postaci. Trafił swój na swego, aż zabawne jak jesteście do siebie podobni. Możecie pójść wrzucać sobie do innego wątku?
315 2017-11-28 21:50:40 Ostatnio edytowany przez iryd (2017-11-28 21:52:53)
Monoceros nie będę cię do niczego przekonywał. Przeczytaj tę dyskusję za rok czy dwa i wtedy ponownie oceń. A na twoje pytanie odpowiedziałem Lady we wcześniejszym poście.
A gdzie ja napisałam, że chcę, żeby ktoś mnie do czegokolwiek przekonywał? Oceniam teraz - wasza dyskusja nie ma sensu i nie ma związku z tematem, pójdźcie nazywać się radykałami gdzieś indziej.
Lady Loka, czyli rozumiem, że obecnie nie chodzisz do kościoła i nie wierzysz, ale do ślubu pójdziesz? Ja mam z tym problem, w tym sensie, że nie wyobrażam sobie ślubu kościelnego nawet żeby uszczęśliwić rodziców i krewnych, bo jakoś mocno we mnie siedzi poczucie, że byłoby to oszustwem. Nie wiem czemu, ale mam w sobie jakiś szacunek (lęk?), który by mi nie pozwolił na skorzystanie z sakramentu, w który nawet nie wierzę.
A gdzie ja napisałam, że chcę, żeby ktoś mnie do czegokolwiek przekonywał? Oceniam teraz - wasza dyskusja nie ma sensu i nie ma związku z tematem, pójdźcie nazywać się radykałami gdzieś indziej.
Nie zrozumiałaś, a się irytujesz.
miłego wieczoru
Ta dyskusja ma wiele wspólnego z tematem, bo piszesz o sobie, że jesteś osobą nowo-niewierzącą i zastanawiasz się jak rozmawiać z wierzącymi. No wiec właśnie tak. Musisz się liczyć, ze będziesz traktowana protekcjonalnie przez kogos, kto uważa się za lepszego od ciebie, bo tak go naucza jego wiara. Może to być ostatni idiota. Będą ignorować to, co mówisz i pobłażliwie machać ręką, że jeszcze dojrzejesz do wiary a jak będziesz miała szczęście to ci gminna kuma powie, że się za ciebie pomodli. Pełno jest takich agresywnych katolików.
I tak oto iryd i troll odpowiedzieli mi na moje pytanie główne: "jak rozmawiać?" - najlepiej wcale. I nawet pokazali dlaczego, dając popis braku argumentów, a jedynie dochodzenia do tego, "kto ma rację" i kto kogo bardziej obraził i kto jest tym fundamentalistą, czepialstwo w najczystszej postaci. Trafił swój na swego, aż zabawne jak jesteście do siebie podobni. Możecie pójść wrzucać sobie do innego wątku?
Masz racje, przepraszam.
Ja mam z tym problem, w tym sensie, że nie wyobrażam sobie ślubu kościelnego nawet żeby uszczęśliwić rodziców i krewnych, bo jakoś mocno we mnie siedzi poczucie, że byłoby to oszustwem. Nie wiem czemu, ale mam w sobie jakiś szacunek (lęk?), który by mi nie pozwolił na skorzystanie z sakramentu, w który nawet nie wierzę.
Zależy kogo chcesz oszukać? Sakramentu małżeństwa udzielalibyście sobie wzajemnie z narzeczonym. Jeśli szczerze, to oszustwa nie ma. No chyba, że nie wierzysz w samo małżeństwo jako takie. Ja tam się nie przejmuję. Ze mną i kościołem jest tak jak w tym dowcipie o zdolnościach tanecznych, muzyka nie przeszkadza mi w tańcu
Kościoły jako takie są tworami człowieka więc są obarczone wadami ludzi, a ludzie są różni. Sam wierzę w Boga, kiedyś miałem do niego dużo pretensji jak to człowiek młody ale jakoś się pogodziliśmy to znaczy "okaże się" ha, ha. Natomiast nie czuję specjalnego przywiązania do formy i nazwy. Zakładam, że tacy żydzi czy muzułmanie modlą się do tego samego Boga co i ja. Rzadko jestem w kościele ale czasem lubię pójść.
Kościoły jako takie są tworami człowieka więc są obarczone wadami ludzi, a ludzie są różni.
Tu się z tobą zgodzę.
Lady Loka, czyli rozumiem, że obecnie nie chodzisz do kościoła i nie wierzysz, ale do ślubu pójdziesz? Ja mam z tym problem, w tym sensie, że nie wyobrażam sobie ślubu kościelnego nawet żeby uszczęśliwić rodziców i krewnych, bo jakoś mocno we mnie siedzi poczucie, że byłoby to oszustwem. Nie wiem czemu, ale mam w sobie jakiś szacunek (lęk?), który by mi nie pozwolił na skorzystanie z sakramentu, w który nawet nie wierzę.
No właśnie coś jeszcze we mnie siedzi, że jakoś myśl o cywilnym jest słaba. Ale mam kilka lat na przemyślenia, więc wszystko może się zmienić. Fakt faktem korzystanie z sakramentów, jest bez sensu skoro w nie nie wierzę, ale na chwilę obecną gdyby poprosiła o to rodzina a dali mi spokój w dyskusjach religijnych, to byłabym gotowa na taki kompromis.
No właśnie coś jeszcze we mnie siedzi, że jakoś myśl o cywilnym jest słaba. Ale mam kilka lat na przemyślenia, więc wszystko może się zmienić. Fakt faktem korzystanie z sakramentów, jest bez sensu skoro w nie nie wierzę, ale na chwilę obecną gdyby poprosiła o to rodzina a dali mi spokój w dyskusjach religijnych, to byłabym gotowa na taki kompromis.
Z twoich wypowiedzi wnioskuje, ze jestes jeszcze bardzo mloda i zalezna od rodzicow. To powoduje w tobie potrzebe zadowolenia ich, a w nich potrzebe wychowywania cie.
Jak sie uniezaleznisz, czyli bedziesz sie sama utrzymywac, sama mieszkac itd. itp. bedzie ci znacznie latwiej. Co innego jak jestescie razem cztery- piec godzin dziennie, a co innego jak widzicie sie raz w tygodniu. Jak tego czasu jest mniej, to wykorzystuje sie go na naprawde wazne sprawy. A poza tym latwiej jest tez powiedziec “jak chcecie mnie nawracac to wychodze“.
Lady Loka napisał/a:No właśnie coś jeszcze we mnie siedzi, że jakoś myśl o cywilnym jest słaba. Ale mam kilka lat na przemyślenia, więc wszystko może się zmienić. Fakt faktem korzystanie z sakramentów, jest bez sensu skoro w nie nie wierzę, ale na chwilę obecną gdyby poprosiła o to rodzina a dali mi spokój w dyskusjach religijnych, to byłabym gotowa na taki kompromis.
Z twoich wypowiedzi wnioskuje, ze jestes jeszcze bardzo mloda i zalezna od rodzicow. To powoduje w tobie potrzebe zadowolenia ich, a w nich potrzebe wychowywania cie.
Jak sie uniezaleznisz, czyli bedziesz sie sama utrzymywac, sama mieszkac itd. itp. bedzie ci znacznie latwiej. Co innego jak jestescie razem cztery- piec godzin dziennie, a co innego jak widzicie sie raz w tygodniu. Jak tego czasu jest mniej, to wykorzystuje sie go na naprawde wazne sprawy. A poza tym latwiej jest tez powiedziec “jak chcecie mnie nawracac to wychodze“.
Zdecydowanie.
Do wyprowadzki mam mniej czasu niż do ślubu chociaż jak ostatnio wspomniałam gdzieś w rozmowie, że chcę z chłopakiem zamieszkać, to usłyszałam "a ja myslałam, że lepiej cię wychowaliśmy"
więc to też mówi samo za siebie.
Do wyprowadzki mam mniej czasu niż do ślubu
chociaż jak ostatnio wspomniałam gdzieś w rozmowie, że chcę z chłopakiem zamieszkać, to usłyszałam "a ja myslałam, że lepiej cię wychowaliśmy"
więc to też mówi samo za siebie.
Nie znam twoich rodzicow, ale to nie koniecznie musi byc kwestia religii. Pamietaj ze w razie wpadki, (a skoro wspolne mieszkanie to i seks, a skoro seks to ew. ciaza) mezczyzna ponosi te konsekwencje ktore chce, kobieta wszystkie. Rodzice moga sie po prostu o ciebie bac.