Czy istnieje oziębła kobieta czy też jest to wina faceta, że nie potrafi jej pobudzić. Czy w przypadku niskiego libido u kobiety, które znacznie się różni od męskiego próbowanie namawiania partnerki do seksu ma sens - czy w ogóle można mówić o namawianiu do współżycia będąc w takim związku? Jak sobie poradzić?
Namówić ją na seks to jakby ją zgwałcić, siłą argumentów, perswazji, przekonywania. Będziecie mieli potem kaca moralnego.
Trzeba sprawić, aby ona chciała seksu. Może jest chora (???). Jak nie jest chora, to jej się nie chce. Może jest oziębła, może... A sama się masturbuje?
Jak sprawić, aby ona chciała? Hmmm... przez emocje... a te niekoniecznie wzbudzisz świecami i kolacją...
Najlepiej znaleźć taką, co chce... a nie gwałcić takiej co nie chce...
3 2016-04-12 13:22:14 Ostatnio edytowany przez ruda102 (2016-04-12 13:23:24)
Po pierwsze - poczytaj sobie o spektrum seksualnym. LUDZIE mają różny poziom potrzeb seksualnych - nie tylko kobiety. Na forum jest zatrzęsienie tematów dogłębnie i szczegółowo analizujących przyczyny takiego stanu rzeczy, więc się nie będę produkować. Powiem tylko to, co w tematach analizujących konkretne przypadki jest często pomijane: zwyczajnie niektórzy ludzie potrzebują do szczęścia mało seksu. Niektórzy są aseksualni i nie potrzebują go wcale. To nie jest choroba - to preferencja. I jeśli to jest przyczyną małej ilości seksu, to nie da się nic z tym zrobić. Namowy na pewno w niczym nie pomogą - mogą być ewentualnie źródłem frustracji i konfliktu.
Wyobraź sobie, że nie lubisz truskawek - po prostu ci nie smakują. Większość ludzi lubi, twoja kobieta też. I regularnie podsuwa ci je pod nos, namawia - raz prośbą, raz szantażem emocjonalnym ("kochanie, pół dnia przygotowywałam to ciasto z truskawkami, a ty nawet nie spróbujesz? w ogóle cię nie obchodzę") przekonuje jakie one są smaczne. Polubiłbyś te truskawki, czy na samą myśl o nich miałbyś torsje? A może przestałbyś się opierać, wziął kawałeczek tortu, a jakby luba odwróciła wzrok to rzuciłbyś Burkowi (albo ciepnął do kosza)? Czy też raz na miesiąc zmuszałbyś się do współżycia... pardon, spożycia.
Niskie libido, jeśli wynika z naturalnych uwarunkowań, a nie choroby, stresu, problemów w związku, itp. - z pewnością nie jest niczyją winą. Ani twoją ani partnerki. Ona po prostu ma takie a nie inne potrzeby.
W takiej sytuacji nie wyobrażam sobie żadnych negocjacji. Bo niby na jaki kompromis można tu pójść? Znam wieloletnie małżeństwa, które się z takiego powodu rozpadały, bo w pewnym momencie albo strona mniej aktywna miała dość zmuszania się do czegoś, na co tak naprawdę nie sprawia jej przyjemności - albo ta bardziej aktywna nie mogła dłużej znieść frustracji z powodu stale niezaspokajanych potrzeb. I nie widzę w tym niczego zdrożnego. Choć pewnie zaraz zleci się chórek wykonujący przebój pt. "Seks w związku nie jest najważniejszy".
Dlatego też najpierw należy spróbować zanim się coś kupi gdyż w takich oto przypadkach reklamacji nie uwzględnia się. Moim skromnym zdaniem nie ma szans na zbudowanie długotrwałego związku, bez udanego seksu.
Dlatego też najpierw należy spróbować zanim się coś kupi gdyż w takich oto przypadkach reklamacji nie uwzględnia się.
Gorzej jak się "kupiło" a z czasem preferencje się zmieniły. Tak jak mojej żonie. Po drugim dziecku jej potrzeby seksualne spadły do przysłowiowego zera. Zera absolutnego.
Postaw się w takiej sytuacji.
Zaczynacie wspólne życie i wszystko jest OK ale z czasem coś się zmienia i to niestety, na gorsze. Na dzień dzisiejszy żona, jak sobie o mnie i moich potrzebach przypomni, to "daje mi", powiedzmy, raz w miesiącu. Żeby nie było zbyt różowo, to nie w każdym, bo to wiadomo, czasem dłużej głowa może zaboleć.
Próbowałem WSZYSTKIEGO. Naprawdę, przeryłem wszystkie poradniki, zastosowałem każdy pomysł, żeby ją poruszyć. Oczywiście że nie jest sama ze wszystkimi obowiązkami, pomagam jej w domu i przy dzieciach. Ma swobodę, chodzi na basen, do kosmetyczki, fryzjera czy z koleżankami gdzie tylko chce i kiedy chce, nie kontroluję jej, nie okazuje zazdrości, nie mamy problemów finansowych.
Sprawdziłem ją przez dłuższy czas przy zastosowaniu zaawansowanej elektroniki, czy nie ma może kochanka. Okazało się że nie. Chciałem ją zabrać do lekarza, poradni, specjalisty. Nie udało mi się to, bo ona nie widzi problemu i nie ma ochoty nigdzie iść. Siłą jej nie zaciągnę.
Fajnie co?
Na dzień dzisiejszy mam dwójkę fajnych dzieciaków, rewelacyjną gospodynię, która dba o dom, niespłacony kredyt na ten dom i... tyle.
Opcje mam dwie.
Zdradzić, znaleźć sobie kochankę i robić z nią to, czego nie chce robić ze mną żona.
Lub odejść.
Konia z rzędem temu, kto wymyśli jak taki problem rozwiązać.
Na dzień dzisiejszy mam dwójkę fajnych dzieciaków, rewelacyjną gospodynię, która dba o dom, niespłacony kredyt na ten dom i... tyle.
Opcje mam dwie.
Zdradzić, znaleźć sobie kochankę i robić z nią to, czego nie chce robić ze mną żona.
Lub odejść.
Żona nie dostrzega problemu, bo nie potrafi empatyzować z Twoją sytuacją. Jeżeli ona potrafi się ograniczyć, to czemu Ty nie mógłbyś...
Tak się jednak żyć nie da. Dla niej naturalną potrzebą obecnie jest brak seksu, dla Ciebie naturalną potrzebą jest seks. Kompromisu tu nie będzie.
W pewnym momencie dojdziesz do ściany i dłużej nie wytrzymasz. Pozostaną wspomniane opcje, z których uczciwszą dla Ciebie, dla niej, i dla trzeciej osoby będzie rozstanie.
Tu masz wątek pisany z drugiej perspektywy, ale problem i frustracje są te same. Może przyda się jako materiał dla przemyśleń:
http://www.netkobiety.pl/viewtopic.php?id=12599
I znaleziono jakieś rozwiązanie? W wielu związkach taki problem musi się pojawiać. Znalazł się ktoś, kto wyszedł z tego zwycięsko? Jakimś rozwiązaniem jest odmawianie kobiecie seksu, kiedy ona ma ochotę, nie adorowanie jej i w ogóle nie okazywanie żadnego zainteresowania (jakby nie stanowiła żadnego obiektu seksualnego jak np. siostra) by poczuła jak to jest być ignorowanym. Jest szansa, że to spowoduje u niej zmianę nastawienia i chęć rozwiązania a przynajmniej dostrzeżenia kryzysu w związku.
Heheheh, nie ma to jak zemsta nietoperza -desperata. Tak, to rozwiąże wszystkie wasze problemy.
"Wet za wet, ząb za ząb!" yeeeeeeeees!!
dupa tam.
Dziecinada i pogorszysz relacje tylko.
Skoro ona jest aseksualna albo ma mniejsze potrzeby to autentycznie NIE WIE co Ty czujesz. Wyzłośliwianie się przyniesie w takim przyp. opłakane skutki.
Ja jak byłam z facetem, który mnie seksualnie nie pociągał to ani brak seksu nie robił na mnie wrażenia, ani jego żałosne próby udawania, że mu na seksie nie zależy - oczywiście bywał przy tym nieczuły na inne moje potrzeby i wredny. Ale szybko się połapałam o co chodzi i obrzydził mi siebie jeszcze bardziej.
Więc jeśli ten brak seksu wynika z braku pociągu do Ciebie konkretnie to się rozstańcie.
A jeśli z przyczyn obiektywnych - rozmowa, terapia, ten kierunek. Żadne zagrywki rodem z gimbazy.
Jak jednak wytłumaczyć fakt, że w dużej części wątków na forum pojawia się ten sam problem - przed ślubem wszystko ok a po nim seks schodzi na dalszy brak lub nie ma go prawie wcale?
Jak jednak wytłumaczyć fakt, że w dużej części wątków na forum pojawia się ten sam problem - przed ślubem wszystko ok a po nim seks schodzi na dalszy brak lub nie ma go prawie wcale?
Niekoniecznie po ślubie, częściej po urodzeniu dziecka. Ciąża mocno miesza kobiecie w hormonach, i tu jest powód wielu takich sytuacji..
da.vinci01 napisał/a:Jak jednak wytłumaczyć fakt, że w dużej części wątków na forum pojawia się ten sam problem - przed ślubem wszystko ok a po nim seks schodzi na dalszy brak lub nie ma go prawie wcale?
Niekoniecznie po ślubie, częściej po urodzeniu dziecka. Ciąża mocno miesza kobiecie w hormonach, i tu jest powód wielu takich sytuacji..
Masz rację - ciąża wiele zmienia zarówno w psychice kobiety jak i faceta - przecież duża część wątków jest właśnie poświęcona oziębłości po porodzie. Tylko nasuwa się pytanie jak z takiej sytuacji wyjść. Zresztą faktem jest też to, że sex w narzeczeństwie i po kilku latach małżeństwa to niebo a ziemia....
12 2016-04-17 17:31:14 Ostatnio edytowany przez Paweło (2016-04-17 17:32:08)
Dlatego tez z perspektywy czasu widzę teraz iż ciąża= problem stąd z resztą nazwa od ciążenia Moja partnerka-żona (związek małżeński partnerstwo) z resztą jest bezpłodna więc wybrała in-vitro z surogatką dzięki temu zostały jej ambicje, wygląd brak problemów z nadwagą, zębami itp typowych dla ciąży która już na nas nie ciąży
Dlatego tez z perspektywy czasu widzę teraz iż ciąża= problem stąd z resztą nazwa od ciążenia
Moja partnerka-żona (związek małżeński partnerstwo) z resztą jest bezpłodna więc wybrała in-vitro z surogatką dzięki temu zostały jej ambicje, wygląd brak problemów z nadwagą, zębami itp typowych dla ciąży która już na nas nie ciąży
Jak nie zrobicie na dziecku aborcji, a na surogatce eutanazji to się nie liczy...
Dlatego tez z perspektywy czasu widzę teraz iż ciąża= problem stąd z resztą nazwa od ciążenia
Moja partnerka-żona (związek małżeński partnerstwo) z resztą jest bezpłodna więc wybrała in-vitro z surogatką dzięki temu zostały jej ambicje, wygląd brak problemów z nadwagą, zębami itp typowych dla ciąży która już na nas nie ciąży
aż żal czasami czytać niektórych użytkowników
Cóż temat jest poważny bo brak udanego pożycia jest najczęstszą przyczyną zdrad i rozpadów związków...
Jak jednak wytłumaczyć fakt, że w dużej części wątków na forum pojawia się ten sam problem - przed ślubem wszystko ok a po nim seks schodzi na dalszy brak lub nie ma go prawie wcale?
Moim zdaniem, niektore kobiety moga przed slubem udawac duze zainteresowanie seksem, zeby zachecic mezczyzne do deklaracji o wspolnej przyszlosci.
Potem jak juz cel zostal osiagniety - slub i dziecko - prawda wychodzi na jaw i seks jest raz na miesiac.
Powod moze byc rozny, niskie libido, aseksualnosc, lub brak pociagu seksualnego do partnera (zostal wybrany, bo jest rozsadnym i odpowiedzialnym czlowiekiem, nadaje sie do roli ojca, przyjaciela, ale nie do roli kochanka).
da.vinci01 napisał/a:Jak jednak wytłumaczyć fakt, że w dużej części wątków na forum pojawia się ten sam problem - przed ślubem wszystko ok a po nim seks schodzi na dalszy brak lub nie ma go prawie wcale?
Moim zdaniem, niektore kobiety moga przed slubem udawac duze zainteresowanie seksem, zeby zachecic mezczyzne do deklaracji o wspolnej przyszlosci.
Potem jak juz cel zostal osiagniety - slub i dziecko - prawda wychodzi na jaw i seks jest raz na miesiac.
Powod moze byc rozny, niskie libido, aseksualnosc, lub brak pociagu seksualnego do partnera (zostal wybrany, bo jest rozsadnym i odpowiedzialnym czlowiekiem, nadaje sie do roli ojca, przyjaciela, ale nie do roli kochanka).
Czyli taki związek jest oparty na kłamstwie a facet zostaje zrównany do roli dawcy nasienia....
Marisa napisał/a:da.vinci01 napisał/a:Jak jednak wytłumaczyć fakt, że w dużej części wątków na forum pojawia się ten sam problem - przed ślubem wszystko ok a po nim seks schodzi na dalszy brak lub nie ma go prawie wcale?
Moim zdaniem, niektore kobiety moga przed slubem udawac duze zainteresowanie seksem, zeby zachecic mezczyzne do deklaracji o wspolnej przyszlosci.
Potem jak juz cel zostal osiagniety - slub i dziecko - prawda wychodzi na jaw i seks jest raz na miesiac.
Powod moze byc rozny, niskie libido, aseksualnosc, lub brak pociagu seksualnego do partnera (zostal wybrany, bo jest rozsadnym i odpowiedzialnym czlowiekiem, nadaje sie do roli ojca, przyjaciela, ale nie do roli kochanka).Czyli taki związek jest oparty na kłamstwie a facet zostaje zrównany do roli dawcy nasienia....
Niekoniecznie obraz jest czarno-biały. Polecam wątek idiotki27, a zwłaszcza ostatni rozwój wydarzeń. Miała duże libido, jednak niedopasowanie seksualne i kilka komentarzy ze strony męża doprowadziło do drastycznego obniżenia ochoty na seks.
Każda relacja jest inna i powody w każdej z nich nieco się różnią. Nie ma jednej odpowiedzi oraz jednej strony odpowiedzialnej za złą sytuację.
E tam... NIe ma kobiet oziębłych.Sa tylko nierozbudzone. Sama myślałam,ze nie mam totalnie zadnej ochoty na seks. Byłam jak zimna ryba . Niemniej okazało się,że wystarczyło wprowadzić pewne uruzmaicenia do naszego życia intymnego abym zaczeła sie nim na nowo cieszyć. Warto jest próbować różnych zabawek erotycznych. Testować różne gry. Spróbować afrodyzjaków.Mi pomogł bardzo seks elixir. Sprawił , że praktycznie odzyskałam ochote na bara bara.
E tam... NIe ma kobiet oziębłych.Sa tylko nierozbudzone. Sama myślałam,ze nie mam totalnie zadnej ochoty na seks. Byłam jak zimna ryba . Niemniej okazało się,że wystarczyło wprowadzić pewne uruzmaicenia do naszego życia intymnego abym zaczeła sie nim na nowo cieszyć. Warto jest próbować różnych zabawek erotycznych. Testować różne gry. Spróbować afrodyzjaków.Mi pomogł bardzo seks elixir. Sprawił , że praktycznie odzyskałam ochote na bara bara.
Niezła bzdura dla naiwnych facetów, kup eliksir i po sprawie
NIe ma kobiet oziębłych. Są tylko w związkach z niewłaściwymi dla siebie facetami. Żaden eliksir na to nie pomoże
Marisa napisał/a:da.vinci01 napisał/a:Jak jednak wytłumaczyć fakt, że w dużej części wątków na forum pojawia się ten sam problem - przed ślubem wszystko ok a po nim seks schodzi na dalszy brak lub nie ma go prawie wcale?
Moim zdaniem, niektore kobiety moga przed slubem udawac duze zainteresowanie seksem, zeby zachecic mezczyzne do deklaracji o wspolnej przyszlosci.
Potem jak juz cel zostal osiagniety - slub i dziecko - prawda wychodzi na jaw i seks jest raz na miesiac.
Powod moze byc rozny, niskie libido, aseksualnosc, lub brak pociagu seksualnego do partnera (zostal wybrany, bo jest rozsadnym i odpowiedzialnym czlowiekiem, nadaje sie do roli ojca, przyjaciela, ale nie do roli kochanka).Czyli taki związek jest oparty na kłamstwie a facet zostaje zrównany do roli dawcy nasienia....
No niestety, Marisa w punkt...
Może nie do dawcy nasienia, ale do roli męża
Często bywa, że gdy kobiecie nie udaje się związać z mężczyzną, który jest dla niej naprawdę atrakcyjny, to decyduje się zaakceptować tego, który interesuje się nią. Potem odpowiednia pora na małżeństwo i posprzątane. Często same się oszukują, że to rozsądne, a miłość przyjdzie z czasem. Tyle, że to tak nie działa, nic nie przychodzi, nie ma pożądania, ani namiętności. Za to są dzieci. I wtedy nie ma już ochoty dłużej udawać.
Niestety mężczyźni często nie potrafią odróżnić czy kobieta faktycznie jest nimi zainteresowana, czy tylko daje się kochać. Jej koleżanki bez trudu to dostrzegą, a sami zainteresowani niestety nie. Najczęściej jeszcze są zadowoleni, że dziewczyna porządna, bo nie seks jest dla niej najważniejszy.
statystyczna_polka napisał/a:da.vinci01 napisał/a:Jak jednak wytłumaczyć fakt, że w dużej części wątków na forum pojawia się ten sam problem - przed ślubem wszystko ok a po nim seks schodzi na dalszy brak lub nie ma go prawie wcale?
Niekoniecznie po ślubie, częściej po urodzeniu dziecka. Ciąża mocno miesza kobiecie w hormonach, i tu jest powód wielu takich sytuacji..
Masz rację - ciąża wiele zmienia zarówno w psychice kobiety jak i faceta - przecież duża część wątków jest właśnie poświęcona oziębłości po porodzie. Tylko nasuwa się pytanie jak z takiej sytuacji wyjść. Zresztą faktem jest też to, że sex w narzeczeństwie i po kilku latach małżeństwa to niebo a ziemia....
Prawidłowo przebiegająca ciąża nie ma żadnego wpływu na ochotę na seks. Jedynie na kwestie techniczne To tylko dobra wymówka.
Po porodzie jest jak po każdym zabiegu lekarskim, organizm musi się zregenerować, bo zwyczajnie wszystko boli. Ale po pół roku, jak wszystko jest ok, to nie ma już żadnych fizycznych tego konsekwencji. Reszta to mity.
Włącznie z hasłem o przelewaniu miłości z męża na dziecko. Najczęściej po prostu nie było czego przelewać.
Ale jeśli kobieta przed miała ochotę, a teraz nie, szuka wymówek to dla mnie nie ma nic wspólnego z niskim libido czy oziębłością. Raczej bym stawiała, że nie racjuje jej już sex tak jak kiedyś.
No chyba że od początku była taka zimną rybą to wtedy tak, ale jeśli jej stosunek zmienił się od początku to problemu szukała bym w waszych relacjach albo jej głowie.
Niestety mężczyźni często nie potrafią odróżnić czy kobieta faktycznie jest nimi zainteresowana, czy tylko daje się kochać.
Najczęściej jeszcze są zadowoleni, że dziewczyna porządna, bo nie seks jest dla niej najważniejszy.
Xymena, dokladnie.
Najpierw wybieraja sobie na zone bardzo "porzadna" dziewczyne, czyli taka, ktora bardzo dlugo czekala, nim zgodzila sie na seks z nimi.. A potem po slubie i urodzeniu sie dziecka - zdziwienie, ze seks jest raz na miesiac lub na kwartal.
Nie pisze to konkretnie z mysla o autorze tematu, raczej ogolnie (u niego mogl byc inny powod).
Kobiety - przez "zegar biologiczny" spiesza sie czesto z zalozeniem rodziny i czasem, zamiast czekac na wielka milosc, decyduja sie na zwiazek z rozsadku.
Stad - czesto brak ochoty na seks z niekochanym partnerem.
Już wiele razy był poruszany wątek błędu, jakim jest mylenie miłości z pożądaniem oraz unikanie seksu aż do ślubu... To straszne jak bardzo może krótkie małe "TAK" skomplikować w związku.
Xymena napisał/a:Niestety mężczyźni często nie potrafią odróżnić czy kobieta faktycznie jest nimi zainteresowana, czy tylko daje się kochać.
Najczęściej jeszcze są zadowoleni, że dziewczyna porządna, bo nie seks jest dla niej najważniejszy.
Xymena, dokladnie.
Najpierw wybieraja sobie na zone bardzo "porzadna" dziewczyne, czyli taka, ktora bardzo dlugo czekala, nim zgodzila sie na seks z nimi.. A potem po slubie i urodzeniu sie dziecka - zdziwienie, ze seks jest raz na miesiac lub na kwartal.
Nie pisze to konkretnie z mysla o autorze tematu, raczej ogolnie (u niego mogl byc inny powod).
Kobiety - przez "zegar biologiczny" spiesza sie czesto z zalozeniem rodziny i czasem, zamiast czekac na wielka milosc, decyduja sie na zwiazek z rozsadku.
Stad - czesto brak ochoty na seks z niekochanym partnerem.
nie znam ani jednego takiego faceta który bylby zadowolony ze dziewczyna nie chce seksu
nawet tutaj na forum jak pisali chłopcy z takim problemem to byli zawiedzeni i pytali co maja zrobić żeby ona zechciała z nim współżyć
Już wiele razy był poruszany wątek błędu, jakim jest mylenie miłości z pożądaniem oraz unikanie seksu aż do ślubu... To straszne jak bardzo może krótkie małe "TAK" skomplikować w związku.
Myślę, że dla większości kobiet, miłość i pożądanie idą w parze. U facetów jest zdaje się inaczej. Stąd wzajemne nieporozumienia.
Samo "tak" niczego nie komplikuje. Po prostu, gdy dzieje się źle w związku, a są już dzieci i różne zobowiązania, w tym finansowe, to trudno sobie z tym poradzić. Każde rozwiązanie wydaje wtedy się złe.
Mężczyźni idą wtedy często w zdradę, bo to wydaje im się najprostsze. Ale to nie jest rozwiązanie, które może pozytywnie rozwiązać problemy. Stwarza tylko nowe.
Dlatego fajnie, jak się ludzie dobrze dobiorą i naprawdę kochają, bo wtedy nawet po 20 latach mogą być sobie bliscy.
da.vinci01 napisał/a:Już wiele razy był poruszany wątek błędu, jakim jest mylenie miłości z pożądaniem oraz unikanie seksu aż do ślubu... To straszne jak bardzo może krótkie małe "TAK" skomplikować w związku.
Myślę, że dla większości kobiet, miłość i pożądanie idą w parze. U facetów jest zdaje się inaczej. Stąd wzajemne nieporozumienia.
Samo "tak" niczego nie komplikuje. Po prostu, gdy dzieje się źle w związku, a są już dzieci i różne zobowiązania, w tym finansowe, to trudno sobie z tym poradzić. Każde rozwiązanie wydaje wtedy się złe.
Mężczyźni idą wtedy często w zdradę, bo to wydaje im się najprostsze. Ale to nie jest rozwiązanie, które może pozytywnie rozwiązać problemy. Stwarza tylko nowe.
Dlatego fajnie, jak się ludzie dobrze dobiorą i naprawdę kochają, bo wtedy nawet po 20 latach mogą być sobie bliscy.
Dzieci i codzienność to tylko jedna z możliwości. Jeżeli ktoś zmuszał się do stosunków aby zmienić stan cywilny z określonym partnerem/partnerką to po słowie "TAK" nie musi już tego robić. Zdrada nie jest tylko domeną facetów - kobiety po prostu rzadziej się do niej przyznają.
da.vinci01 napisał/a:Jak jednak wytłumaczyć fakt, że w dużej części wątków na forum pojawia się ten sam problem - przed ślubem wszystko ok a po nim seks schodzi na dalszy brak lub nie ma go prawie wcale?
Moim zdaniem, niektore kobiety moga przed slubem udawac duze zainteresowanie seksem, zeby zachecic mezczyzne do deklaracji o wspolnej przyszlosci.
Potem jak juz cel zostal osiagniety - slub i dziecko - prawda wychodzi na jaw i seks jest raz na miesiac.
Ja mysle, ze nie o to chodzi. Po prostu po urodzeniu dziecka organizm kobiety calkowicie inaczej dziala. Ona przelewa wszystkie swoje uczucia na dziecko (jesli proces zakochiwania w dziecku nie zostal zaburzony), maz staje sie obojetny na skutek zmian w organizmie.
To nie jest raczej tak ze kobieta udaje duze libido przed - ona faktycznie je ma, z tym ze urodzenie dziecka jej go znacznie obniza/wylacza.
Można, ale ja pytam po co ?
31 2016-04-23 17:22:14 Ostatnio edytowany przez gagatka0075 (2016-04-23 18:13:46)
Chyba tylko po to, by bezdzietne kobiety mogły eksperckim tonem wygłaszać niemądre teorie na temat zmian w libido kobiety po urodzeniu dziecka
Jeśli pożąda się partnera przed ślubem, prawdziwie i porządnie, to i po ślubie czy urodzeniu dziecka tak pozostanie. Jasne, że dochodzi obowiązków, że zmęczenie i problemy dnia codziennego mogą pozbawić wolnego czasu i ograniczyć siły. Ale ilość stosunków nie spada aż tak drastycznie jak się niektórym wydaje.
Natomiast jeśli kobieta wiąże się z mężczyzną z rozsądku, bez dużego lub wręcz z zerowym pociągiem fizycznym, nie ma w stosunku do niego wielu pozytywnych uczuć, słabo go toleruje, to po ślubie czy/ i wykonaniu planu pt. spłodzenie dziecka facet faktycznie idzie w odstawkę.
Jak dla mnie najbardziej obiektywnie i rzeczowo do tematu podeszła ruda102. Przedstawiła pięknie fakty, jak to natura nas w swej różnorodności kształtuje. Post jest długi, ale bardzo sensowny. Polecam chłopakom ponowne zapoznanie się z treścią postu rudej102.
Net misiek, jestem pod niekłamanym wrażeniem tego co zrobiłeś dla żony - większość facetów nie przebrnęłaby nawet przez 1/4 rzeczy, które Ty wykonałeś. Jeśli jest rzeczywiście tak, jak piszesz, to ja z pewnością oporów na fajny seks z takim troskliwym, pomysłowym i przede wszystkim starającym się i z pewnością kochającym mężem, bo na takiego mi wyglądasz po tym wpisie, bym nie miała.
Rozumiem Twoje desperackie pytanie, co jeszcze można zrobić i nie umiem Ci odpowiedzieć. W zdradę bym się nie pakowała. Akurat to przerabiam, jako ta zdradzona, to naprawdę paskudna i niska rzecz, traumatyczna dla całego naszego "czworokąta" i dzieci. Seks jest dla mężczyzny ważny, to wszyscy wiemy. Jeśli dla Ciebie jest naprawdę tak ważny, uczciwie przedstaw żonie sprawę, załatw wszystko, co trzeba, zanim rozejrzysz się za kimś innym i zacznij życie z nową kobietą - ale pamiętaj, że idealnych rozwiązań nie ma, w życiu jest często "coś za coś" lub coś "kosztem czegoś".
Wydajesz mi się sympatycznym, dojrzałym człowiekiem, więc sposobów z nastoletnich czasów jako trzeciego rozwiązania proponować Ci nie będę .
Jak jednak wytłumaczyć fakt, że w dużej części wątków na forum pojawia się ten sam problem - przed ślubem wszystko ok a po nim seks schodzi na dalszy brak lub nie ma go prawie wcale?
Odpowiedzmy sobie szczerze - jak to na początku wszystko takie świeże, fascynujące, działa chemia w mózgu, motylki w brzuchu, to tak jest. Potem...rutyna dnia codziennego, zmęczenie kobiet - moje zdanie jest takie, że większość kobiet rzadko jest w takich prawdziwych związkach partnerskich. Kobieta idzie do pracy, potem zajmuje się domem i w nocy jeszcze ten trzeci etacik, a więc ma mieć siłę na wyrafinowane igraszki. Chłopaki, czasem nam naprawdę chce się spać
Z czasem dochodzi zmęczenie materiału - mnie na to oczy otworzył pewien pan mecenas, który, tak na marginesie, się rozwiódł. Poszliśmy z mężem po poradę prawną w sprawie rozwodu i podziału majątku, mecenas zapytał oczywiście o powód naszego rozstania, mój mąż coś tam bąknął, nie chcąc wprost powiedzieć o swoim romansiku - nieważne, mecenas ze zrozumieniem pokiwał głową i stwierdził, iż po tylu latach razem, z własną żoną to już prawie kazirodztwo. Panowie, nie chcę Was martwić, ale może to tak jest? W końcu wypowiedział się uczony w prawie
Może to prawo, które przedstawił pan mecenas działa i w drugą stronę dla kobitek?
Moim skromnym zdaniem nie ma szans na zbudowanie długotrwałego związku, bez udanego seksu.
Tak jak pisałam, jak dla kogoś seks stanowi ważną dziedzinę życia, a dla większości facetów TAK, to te związki się rozpadają...
I trzy krótkie, trafne sformułowania, które mówią tak naprawdę o tym samym:
No chyba że od początku była taka zimną rybą to wtedy tak, ale jeśli jej stosunek zmienił się od początku to problemu szukała bym w waszych relacjach albo jej głowie.
E tam... NIe ma kobiet oziębłych. Sa tylko nierozbudzone.
Dlatego fajnie, jak się ludzie dobrze dobiorą i naprawdę kochają, bo wtedy nawet po 20 latach mogą być sobie bliscy
U kobiety seks zaczyna się w głowie. Jeśli nie czuje się ona bezpiecznie i dobrze przy swoim facecie (pomijam też trudny do przełknięcia fakt, że są i takie sytuacje, gdzie kobietę mężczyzna po prostu nie pociąga fizycznie), będzie unikać seksu.
Był czas, kiedy nie miałam ochoty na seks. Konkretnie:
a. okres mojej choroby (hormony-na to nie miałam wpływu);
b. stres przyniesiony z pracy do domu (tak, to głowa; był to bardzo traumatyczny dla mnie czas, nie umiałam nie myśleć o problemach, byłam spięta, co irytowało mojego męża, więc zamykałam się na ten seks jeszcze bardziej);
c. zmęczenie w okresie bardzo intensywnej pracy i totalny brak wsparcia ze strony męża w sprawach domowych - niemalże zasypiałam na stojąco;
d. brak bliskości emocjonalnej - był czas kryzysu w naszym związku; ostatnią rzeczą, na którą miałam ochotę po paskudnym czy obojętnym potraktowaniu mnie za dnia przez męża był kontakt fizyczny z nim w nocy).
Tyle w tym temacie
33 2016-04-24 09:56:15 Ostatnio edytowany przez gagatka0075 (2016-04-24 10:14:28)
Kazirodztwo? Mój najlepszy okres małżeństwa przypada teraz, po 20 latach. Bo przestaliśmy wreszcie myśleć, analizować, kłócić się, a zaczęliśmy po prostu cieszyć się sobą i wzajemnie o siebie dbać. Bo mimo upływu lat, kryzysów i wielu wad nadal nam na sobie zależy. To jest podstawa. Więc jeżeli ktoś uważa, ze "seks u kobiety zaczyna się w głowie ", to niech lepiej sobie w tej głowie pouklada. Seks za staranie się, czy z wdzięczności, bo on coś robił, czy odmawianie mu, bo czegoś nie zrobił, mnie samej też by nie pociągal. To między innymi stąd biorą się zdrady - znajduje się osobę, która Ci da tak po prostu, za to, że jesteś i jaki jesteś. Bo się podobasz, jesteś pociągający.
Nie szukając daleko, i na tym forum jest wiele historii, w których facet w domu nie pomaga, miły i dobry też zresztą rzadko bywa, a seks ma na zawołanie, bez wysiłku. Bo jest macho. Męski i dobry w łóżku.
Nie ma tu reguł, każda czego innego szuka i każdą co innego zniechęci. Jeśli jednak nie ma między ludźmi przynajmniej pożądania, seksu nie będzie lub szybko się skończy. A jeżeli to pożądanie ginie przez "hormony, zmęczenie, irytację, stres", to byle jakie ono było. Nie ma lepszego lekarstwa na stresy. A niektórzy, nawet wściekli na partnera, są w stanie się z nim kochać. Mało tego, bywa to mega przyjemne i rozładowujace. Więc sorry, ale to tylko wymówki. Seks ma być czystą przyjemnością, nie karą, nagrodą, czy przykrym małżeńskim obowiązkiem.
34 2016-04-24 11:03:55 Ostatnio edytowany przez I_see_beyond 7176 (2016-04-24 11:05:31)
Kazirodztwo? Mój najlepszy okres małżeństwa przypada teraz, po 20 latach. Bo przestaliśmy wreszcie myśleć, analizować, kłócić się, a zaczęliśmy po prostu cieszyć się sobą i wzajemnie o siebie dbać. Bo mimo upływu lat, kryzysów i wielu wad nadal nam na sobie zależy. To jest podstawa.
Jak widzisz, są tacy jak w/w pan mecenas, którego opinię przytoczyłam. Tak, też spotkałam się z opinią, że najlepszy seks może być właśnie po latach, kiedy ludzie się dotarli i im na sobie ciągle zależy.
Więc jeżeli ktoś uważa, ze "seks u kobiety zaczyna się w głowie ", to niech lepiej sobie w tej głowie pouklada. Seks za staranie się, czy z wdzięczności, bo on coś robił, czy odmawianie mu, bo czegoś nie zrobił, mnie samej też by nie pociągal.
OK, u jednych zaczyna się w intymnym miejscu między nogami, u innych właśnie "zaczyna się w głowie" i do tych drugich, to ja się zaliczam. I dla Twojej wiadomości, ale akurat w głowie, to ja mam bardzo dobrze poukładane. Jak nie ma dobrej relacji, bliskości i radości z bycia razem, o której sam/a piszesz powyżej w swojej wypowiedzi - to ten seks, to co to wtedy jest? Hm?
Zauważ, że odnoszę się częściowo do wypowiedzi Miśka-net z przymrużeniem oka. Seks to nie nagroda ani kara, gdzie Ty to widzisz w moim poście? Ale dla mnie właśnie staranie się mężczyzny, jego widoczna troska o mnie, powoduje, że mam ochotę z nim na tę bliskość, tak?
Nie szukając daleko, i na tym forum jest wiele historii, w których facet w domu nie pomaga, miły i dobry też zresztą rzadko bywa, a seks ma na zawołanie, bez wysiłku. Bo jest macho. Męski i dobry w łóżku.
Nie twierdzę, że tak nie jest. Ludzie dobierają się z różnych powodów. Jak kobiecie taki pasuje, jej sprawa, jak jest taki dobry w łóżku i to najważniejsze, proszę bardzo. A możesz mi zdefiniować, co to jest seks na zawołanie?
Nie ma tu reguł, każda czego innego szuka i każdą co innego zniechęci.
Tu się akurat zgadzam.
Jeśli jednak nie ma między ludźmi przynajmniej pożądania, seksu nie będzie lub szybko się skończy.
To chyba jasne.
A jeżeli to pożądanie ginie przez "hormony, zmęczenie, irytację, stres", to byle jakie ono było. Nie ma lepszego lekarstwa na stresy jak seks. A niektórzy, nawet wściekli na partnera, są w stanie się z nim kochać. Mało tego, bywa to mega przyjemne i rozładowujace. Więc sorry, ale to tylko wymówki.
Wiesz, co, akurat w kwestii chorób, szczególnie tych hormonalnych, to niech się wypowiedzą ci, których one dotknęły. Jak Cię taka dopadnie, wróć za jakiś czas i podziel się spostrzeżeniami na temat, jak działa Twoje libido.
Jestem człowiekiem, bywam zmęczona i tak mam, że jak padam z nóg, to chcę się wyspać. Nie wiem, czy taki seks ze wpółprzytomną sprawi drugiej stronie satysfakcję. Czy jako kobieta mam prawo od czasu do czasu czuć się zmęczona i o tym powiedzieć partnerowi czy on ma prawo do seksu na zawołanie?
I wiesz co, ja akurat seksu z wściekłym partnerem nie widzę. W ogóle staram się unikać wściekłych ludzi Choć chyba wiem, co masz na myśli, bo są i tacy, co żrą się przez cały dzień a potem "godzą w łóżku" i jakoś to się tak kręci. Ich sprawa. Sama nie raz dostałam radę, aby załatwić coś przez rozporek. Ale nie skorzystałam ani razu, bo uważam to za prymitywne, stąd pewnie i moje obecne kłopoty hi hi
mało tego, bywa to mega przyjemne i rozładowujace.
Tak. Miałam to szczęście, że mój seks jak do tej pory był mega przyjemny . Rozładowuje napięcie, a jakże, tylko nie chciałabym być sprowadzona do roli obiektu, za pomocą którego ten stres się rozładowuje.
To między innymi stąd biorą się zdrady - znajduje się osobę, która Ci da tak po prostu, za to, że jesteś i jaki jesteś. Bo się podobasz, jesteś pociągający.
Taaa... Najprostsze rozwiązanie. I jest tak jak piszesz. I to jest łatwiejsze - pójście tam, gdzie ktoś ci da. Trudniej popracować nad wzajemną komunikacją, szczerą rozmową na temat potrzeb, nad związkiem. Ale każdy wybiera co chce.
Tyle z moich prywatnych spostrzeżeń.
35 2016-04-24 11:38:34 Ostatnio edytowany przez gagatka0075 (2016-04-24 13:52:27)
I See Beyond, mam Hashimoto z niedoczynnością, leczone od ponad 5 lat, ale z objawami juz dużo dłużej. Tabsy anty biorę od początku małżeństwa, z dwiema rocznymi przerwami. Oczywiście, że z powodu choroby często brak energii na cokolwiek , ale jakoś niechęci do seksu nigdy nie było.
Fakt, to dla mnie jest jeden z priorytetów w związku. Uspokaja, relaksuje, prymitywnie określając "robi dobrze" obojgu partnerom, pod warunkiem ich WZAJEMNYCH STARAŃ. Przy zmęczeniu najlepiej się wyspać i poseksic rano. Tę chwilkę jak się chce to się znajdzie. Uważam, że oboje mają się starać, tu nie ma taryfy ulgowej dla płci pięknej.
Choć to nie zawsze musi być ten sposób, równie dobrze zaspokajają czułość, pieszczoty, to co OBOJE zadowoli.
"Seks na zawołanie " to właśnie taki przykład akcji bez "starania się", bez proszenia, bez wysiłku, marzenie pewnie wielu osób Bywa częsty, ale rzeczywiście trzeba się dobrze dobrać, by czuć taki czysto zwierzęcy pociąg, niezmącony pretensjami, urazami. Albo inaczej, jak się lubi seks i osobę, z którą się jest, , to naprawdę mało co jest w stanie temu przeszkodzić. Jeśli nie, to jak to mówią: "złej tanecznicy i rąbek u spódnicy... ". A przecież związanie z kimś węzłem małżeńskim nakłada na OBOJE nie tylko prawa, ale i obowiązki. Między innymi zaspokajanie potrzeb i dbałość o drugą osobę. Tyle że jeśli ktoś jest himeryczny i roszczeniowy, zawsze mu będzie za mało, za słabo, nie tak. Wtedy najlepiej byłoby uczciwie powiadomić partnera, że uczucia się zmieniły, a nie go odsuwać i olewać.
Masz rację, zdrada to "najprostsze" i bardzo naganne wyjście. I najczęstsze, niestety. Pomijając bzdurne znudzenie i poszukiwaczy odmiany, wynikające także z tego, że ktoś nie jest zaspokajany w związku, i często nawet nie ma pojęcia, czym zawinił.
I See Beyond, mam Hashimoto z niedoczynnością, leczone od ponad 5 lat, ale z objawami juz dużo dłużej. Tabsy anty biorę od początku małżeństwa, z dwiema rocznymi przerwami. Oczywiście, że z powodu choroby często brak energii na cokolwiek , ale jakoś niechęci do seksu nigdy nie było.
Lucky you
Ja mam nadczynność, wyniki w pewnym momencie były bardzo złe i mnie akurat przyćmiło tę część relacji.
Fakt, to dla mnie jest jeden z priorytetów w związku. Uspokaja, relaksuje, prymitywnie określając "robi dobrze" obojgu partnerom, pod warunkiem ich WZAJEMNYCH STARAŃ. Bo uważam, że oboje mają się starać, tu nie ma taryfy ulgowej.
I to zdanie powinni przeczytać wszyscy. WZAJEMNE STARANIA - słowo klucz.
"Tyle że jeśli ktoś jest himeryczny i roszczeniowy, zawsze mu będzie za mało, za słabo, nie tak. Wtedy najlepiej byłoby uczciwie powiadomić partnera, że uczucia się zmieniły, a nie go odsuwać i olewać.
Właśnie tak, to jest to dojrzałe, uczciwe podejście do sprawy, które propaguję w życiu.
Dziękuję Ci za ten post
Your welcome
Sprawdziłam na własnej skórze podejście nieuczciwe i niedojrzałe i naprawdę nie polecam, to nie rozwiązuje problemów, a przysparza mnóstwa nowych. O bólu nie wspomnę.
Ale tak jeśli mogę bardziej osobiście:
Jak nie ma dobrej relacji, bliskości i radości z bycia razem, o której sam/a piszesz powyżej w swojej wypowiedzi - to ten seks, to co to wtedy jest? Hm?
Męczeństwo siebie i jego. Znasz to z autopsji? Czy on o tym wiedział i dlaczego w takim razie w tym tkwilaś?
Ale tak jeśli mogę bardziej osobiście:
Jak nie ma dobrej relacji, bliskości i radości z bycia razem, o której sam/a piszesz powyżej w swojej wypowiedzi - to ten seks, to co to wtedy jest? Hm?
Męczeństwo
siebie i jego. Znasz to z autopsji? Czy on o tym wiedział i dlaczego w takim razie w tym tkwilaś?
Wierz, mi, że postawa męczeńska jest mi obca od zawsze
Tak jak napisałam w poście 34
Miałam to szczęście, że mój seks jak do tej pory był mega przyjemny
Zawsze wychodziłam z założenia, iż seks to ma być radość i przyjemność dla dwojga.
Wiedział o wszystkim, ja z tych, które rozmawiają i jasno komunikują swoje potrzeby. Ale "do tanga trzeba dwojga" - gotowość do otwartej, szczerej i dojrzałej rozmowy musi być po dwóch stronach. W naszej relacji w pewnym momencie zabrakło bliskości, tej takiej fajnej, o której piszesz, którą masz ze swoim facetem, oddaliliśmy się od siebie emocjonalnie, potem naturalną konsekwencją było oddalenie fizyczne, nie udało nam się tej bliskości odbudować.
Nigdy nie tkwiłam w żadnym układzie jako męczennica
Rozstajemy się - uważam, że to najuczciwsze w tej sytuacji. Pomijam pewien szczegół, iż mój mąż sam powiedział, że mu się już nie chciało pracować nad naszą relacją i wybrał skok w bok.
Dzięki za odpowiedź
Fakt, komunikacja i jasne wyrażanie potrzeb jest ważne. Choć nie załatwia sprawy. Konieczne są także wzajemne dobre chęci i pewność, że mimo wszystko chce się z tą osobą być. Jak się już komuś "nie chce", to rzeczywiście pozamiatane.
Powodzenia na nowej drodze życia
Otóż to Trzymaj za mnie kciuki
Dziękuję
Zaglądam na to forum od czasu do czasu, śledząc to co dzieje się również w tym temacie. Bardzo dziękuję za Wasze wypowiedzi, jakoś łatwiej żyje się, gdy można gdzieś opowiedzieć o swoich problemach.
Teraz, kolejny raz czytam ten temat i myślę co zrobić ze swoim życiem. Znalazłem się na ostrym zakręcie i na dziś, jedynym rozwiązaniem, które widzę, to rozwód. Bardzo źle się z tym czuję, bo z własnych egoistycznych pobudek rozważam rozbicie rodziny. Szkoda mi dzieci. Czy mam prawo w imię własnej przyjemności ich zostawić? Z drugiej strony, moja żona nie ma takich problemów. Dla niej wszystko jest OK.
Sam nie wiem, ostatecznie, rozwód to nie koniec świata, będzie ciężko ale ludzie potrafią sobie poukładać życie po rozwodzie, poukładać życie z dziećmi. Więc może niepotrzebnie aż tak się przejmuję?
Na pewno nie chcę zdradzać będąc w małżeństwie. I nie chodzi mi tylko o moją żonę ale też o tą drugą kobietę, którą przecież bym oszukiwał.
Najwyraźniej już czas podjąć męską decyzję i się jej trzymać.
statystyczna_polka napisał/a:Niekoniecznie po ślubie, częściej po urodzeniu dziecka. Ciąża mocno miesza kobiecie w hormonach, i tu jest powód wielu takich sytuacji..
Masz rację - ciąża wiele zmienia zarówno w psychice kobiety jak i faceta - przecież duża część wątków jest właśnie poświęcona oziębłości po porodzie. Tylko nasuwa się pytanie jak z takiej sytuacji wyjść. Zresztą faktem jest też to, że sex w narzeczeństwie i po kilku latach małżeństwa to niebo a ziemia....
Możesz coś więcej napisać o tym środku? Coś tam słyszałam, ale chętnie zapoznam się ze szczegółami. Mam tutaj na myśli, jak działa, czy daje jakieś efekty uboczne, ile kosztuje, jaki ma skład, po jakim czasie działa?
43 2016-04-25 09:34:11 Ostatnio edytowany przez Olinka (2016-04-26 16:23:15)
Możesz coś więcej napisać o tym środku? Coś tam słyszałam, ale chętnie zapoznam się ze szczegółami. Mam tutaj na myśli, jak działa, czy daje jakieś efekty uboczne, ile kosztuje, jaki ma skład, po jakim czasie działa?
@abelarda nie chcę Cie rozczarowywać ale te środki to placebo. Działają "na wiarę". Często są to jakieś dziwne mieszanki "leczniczych" herbatek. Próbowałem swego czasu kupować podobne specyfiki na [spam]. Strata czasu i pieniążków...
Chcesz uporać się z oziębłością, szukaj specjalisty lekarza...
Prostytutka zwłaszcza na pierwszy raz to zły pomysł.
Zaglądam na to forum od czasu do czasu, śledząc to co dzieje się również w tym temacie. Bardzo dziękuję za Wasze wypowiedzi, jakoś łatwiej żyje się, gdy można gdzieś opowiedzieć o swoich problemach.
Teraz, kolejny raz czytam ten temat i myślę co zrobić ze swoim życiem. Znalazłem się na ostrym zakręcie i na dziś, jedynym rozwiązaniem, które widzę, to rozwód. Bardzo źle się z tym czuję, bo z własnych egoistycznych pobudek rozważam rozbicie rodziny. Szkoda mi dzieci. Czy mam prawo w imię własnej przyjemności ich zostawić? Z drugiej strony, moja żona nie ma takich problemów. Dla niej wszystko jest OK.
Sam nie wiem, ostatecznie, rozwód to nie koniec świata, będzie ciężko ale ludzie potrafią sobie poukładać życie po rozwodzie, poukładać życie z dziećmi. Więc może niepotrzebnie aż tak się przejmuję?
Na pewno nie chcę zdradzać będąc w małżeństwie. I nie chodzi mi tylko o moją żonę ale też o tą drugą kobietę, którą przecież bym oszukiwał.
Najwyraźniej już czas podjąć męską decyzję i się jej trzymać.
Piszesz "z własnych egoistycznych pobudek". Spójrz na to inaczej. Twoja żona nie była prawdopodobnie uczciwa wchodząc w związek z tobą bez miłości. To były z jej strony właśnie egoistyczne pobudki. Oszukała ciebie, a może i siebie myśląc, że jakoś to będzie. Może liczyła, że pożądanie przyjdzie z czasem i się przeliczyła. Niestety albo ktoś nas pociąga od początku albo nie, tego nie da się wypracować. Dlatego żadne rozmowy nie przynoszą skutku. Co z tego, że kobieta zgodzi się na seks, skoro tak naprawdę nie ma na niego ochoty i w najlepszym wypadku nic nie odczuwa lub jest jej wręcz nieprzyjemnie. Seks daje kobietom przyjemność tylko jak pragną/kochają mężczyznę. U kobiet libido zależy od faceta, jak nie ma odpowiedniego, to potrzeby seksualne się wyciszają. Kobieta może pragnąć seksu z konkretnym facetem, a nie dać się dotknąć nikomu innemu.
Ta sytuacja nie powoduje jednak, że zdrada jest usprawiedliwiona. Można sprawy rozwiązać uczciwie nikogo nie oszukując. To mimo wszystko należy się każdemu, z kim spędziliśmy część życia.
Dzieci nie masz przecież nigdzie zostawiać. Spróbuj w razie czego omówić z żoną opiekę nad nimi. Może uda wam się porozumieć. Na pewno teraz będzie to łatwiejsze, niż gdybyś ją zdradzał.
Czy istnieje oziębła kobieta czy też jest to wina faceta, że nie potrafi jej pobudzić. Czy w przypadku niskiego libido u kobiety, które znacznie się różni od męskiego próbowanie namawiania partnerki do seksu ma sens - czy w ogóle można mówić o namawianiu do współżycia będąc w takim związku? Jak sobie poradzić?
Nie ma oziębłych kobiet. Po prostu nie są z atrakcyjnym seksualnie dla nich partnerem. Wtedy nie chcą seksu.
To nie wina faceta, raczej kobiety, że w ogóle z nim jest.
Kobiety nie mają niskiego libido, ich libido zależy od faceta. Jak jest dla kobiety atrakcyjny seksualnie, to nie ma problemu z libido. Jak nie jest, to nic nie można zrobić.
Namawianie nie ma żadnego sensu, bo nie wywołuje pożądania.
Co można zrobić?
Nauczyć się rozpoznawać, czy kobieta jest zakochana Są przecież różne subtelne objawy, które można zaobserwować.
Jak reaguje na dotyk, na tzw. mikrogesty, jak patrzy na mężczyznę, czy flirtuje, w jakich sytuacjach robi się jej przykro.. itd.
Inne kobiety bez pudła to widzą, a faceci jakoś nie i potem problemy.
Zaglądam na to forum od czasu do czasu, śledząc to co dzieje się również w tym temacie. Bardzo dziękuję za Wasze wypowiedzi, jakoś łatwiej żyje się, gdy można gdzieś opowiedzieć o swoich problemach.
Teraz, kolejny raz czytam ten temat i myślę co zrobić ze swoim życiem. Znalazłem się na ostrym zakręcie i na dziś, jedynym rozwiązaniem, które widzę, to rozwód. Bardzo źle się z tym czuję, bo z własnych egoistycznych pobudek rozważam rozbicie rodziny. Szkoda mi dzieci. Czy mam prawo w imię własnej przyjemności ich zostawić? Z drugiej strony, moja żona nie ma takich problemów. Dla niej wszystko jest OK.
Na pewno nie chcę zdradzać będąc w małżeństwie. I nie chodzi mi tylko o moją żonę ale też o tą drugą kobietę, którą przecież bym oszukiwał.
Najwyraźniej już czas podjąć męską decyzję i się jej trzymać.
Net Miśku, specjalnie podkreśliłam część Twojej wypowiedzi. Kurcze, szkoda, że mój-prawie-były-mąż nie miał wokół siebie takich fajnych kumpli jak Ty, co by mu do głowy wbili tę złotą zasadę .
Rozwód to nie jest prosta decyzja, szczególnie, jeśli są dzieci. Do tej decyzji się dojrzewa... Tak jak napisałam wcześniej na tym wątku: idealnych rozwiązań nie ma, w życiu jest często "coś za coś" lub coś "kosztem czegoś". Nie namawiam Cię absolutnie do niczego, decyzję podejmiesz we właściwym momencie sam.
Prosto i po męsku to ująłeś: czas podjąć decyzję i się jej trzymać. Zrobić bilans zysk i strat, określić priorytety w związku. Pamiętaj - życie to sztuka wyboru. Każdy pociąga za sobą konsekwencje. Nikt Ci nie zagwarantuje, że w tej czy owej opcji będzie różowo. Ale co ja tam takie... Dla mnie Twoja wypowiedź brzmi dojrzale - mam najwyraźniej do czynienia z MĘŻCZYZNĄ, nie chłopcem.
ostatecznie, rozwód to nie koniec świata, będzie ciężko ale ludzie potrafią sobie poukładać życie po rozwodzie, poukładać życie z dziećmi. Więc może niepotrzebnie aż tak się przejmuję?
Tej myśli też się trzymam. Ja rozwodzę się z mężem, dzieli nas zbyt wiele, dzieci nie mamy, a mimo to dla każdego z nas to trudna decyzja i przeżycie.
Jakkolwiek postanowisz trzymam kciuki Powodzenia!
Nie ma oziębłych kobiet. Po prostu nie są z atrakcyjnym seksualnie dla nich partnerem. Wtedy nie chcą seksu.
To nie wina faceta, raczej kobiety, że w ogóle z nim jest.
Kobiety nie mają niskiego libido, ich libido zależy od faceta. Jak jest dla kobiety atrakcyjny seksualnie, to nie ma problemu z libido. .
Wypowiedź bez sensu, nawet z naukowego punktu widzenia...
49 2016-04-25 19:33:22 Ostatnio edytowany przez Xymena (2016-04-25 19:34:40)
No pewnie, ty wiesz lepiej jak to działa u kobiet ))
w takim razie powodzenia wypada życzyć
Ubawiłam się
50 2016-04-25 22:09:32 Ostatnio edytowany przez gagatka0075 (2016-04-25 22:11:02)
Xymena napisał/a:Nie ma oziębłych kobiet. Po prostu nie są z atrakcyjnym seksualnie dla nich partnerem. Wtedy nie chcą seksu.
To nie wina faceta, raczej kobiety, że w ogóle z nim jest.
Kobiety nie mają niskiego libido, ich libido zależy od faceta. Jak jest dla kobiety atrakcyjny seksualnie, to nie ma problemu z libido. .Wypowiedź bez sensu, nawet z naukowego punktu widzenia...
Łatwo skrytykować, trudniej samemu odpowiedzieć
Każda z postawionych hipotez, nawet tych naukowych, ma argumenty za i przeciw: antykoncepcja hormonalna, cykl miesięczny, poród i połóg, choroby tarczycy...Część kobiet przez nie traci ochotę na seks, na pozostałe nie ma to większego wpływu. Wiele kobiet odmawia współżycia z powodu obawy przed ciążą, kompleksów, zmęczenia codziennymi obowiązkami, pruderyjnego wychowania.
Jednak największą stałą, moim zdaniem, w tym problemie jest osoba partnera. Jeżeli pociąg do niego jest na wysokim poziomie, to nawet nie mając wielkiej ochoty ulegają i jest im przyjemnie. Nie wyszukują wymówek, nie symulują bólu głowy czy innej dolegliwości. Po prostu chcą. Im mniejsze pożądanie tym większy dystans i opór. Zwłaszcza jeśli dochodzi jeszcze żal do partnera o cokolwiek: brak pomocy czy nie dawanie tego, czego ona oczekuje.
W dobrym związku jest szczerość, otwartość, dobra komunikacja, która pozwoli przynajmniej zdiagnozować problemy i poszukać rozwiązania. Tam, gdzie się nie układa, gdzie partnerzy niewiele czują do siebie, problem pozostaje i narasta aż do kryzysu.
Bardzo dziękuję za Wasze wypowiedzi, dzięki nim trzymam jakiś poziom, i wiem ze to co czuję i myślę jest zwyczajnie normalne.
Rozterek jest co niemiara i więcej pytań niż odpowiedzi ale... Widzę wokół siebie ludzi, którzy też przeszli przez piekło rozwodu i poukładali sobie życie. To mi daje nadzieję, że mam szansę poukładać moje życie.
Wiecie co stało się impulsem do działania/myślenia o rozwodzie? Moja ukochana żona, w czasie rozmowy na temat naszego pożycia stwierdziła, że jej ten temat nie interesuje a jak mi coś nie pasuje, to mogę sobie poszukać kochanki na boku...
Poważnie.
To był spory szok. Wtedy zrozumiałem, że nic już tak naprawdę, poza sprawami finansowymi i dziećmi, nas nie łączy. Powiedzcie sami, która normalna, kochająca kobieta wysłała by męża po seks do innej?
Szkoda tylko wielu lat razem, szkoda domu, dzieci, rodziny. Z drugiej strony tak się żyć nie da.
Cóż, najwyraźniej czas rozmyślania się skończył a zaczyna się czas działania.
Pozdrawiam serdecznie!
52 2016-04-25 22:28:49 Ostatnio edytowany przez gagatka0075 (2016-04-25 22:39:55)
Netmisiu, jeśli mogę jeszcze taką historyjkę ku przestrodze: mam kolegę, który postąpił właśnie tak jak Ty planujesz- rozwiódł się z powodu niedopasowania seksualnego. W miarę pokojowo, nastoletnie dzieci zniosły to nieźle, byłej pomagał, w czym było trzeba, bo poczuwal się do większego udziału w tym rozpadzie. Poszalał pół roku i pożałowal. Udało mu się związać z dużo młodszą kobietą, co nie wystarczyło, więc szukał jeszcze na bokach. Ale szybko doszedł do wniosku, że zrobił głupstwo. Zrozumiał, że życie z kimś to wiele aspektów, nie tylko ten. I u żadnej innej nie pasował mu całokształt tak jak właśnie u byłej. Wyrzucał sobie, że nie postarał się bardziej. Ona już nie chciała wrócić, mimo, że nie miała nikogo na stałe. Pewnie nieźle ja to uraziło.
Daj sobie kilka dni na wstrzymanie i upewnij się, że warto to rozwalić. Czy Ty sam pożądałes i dopieszczales ją wystarczająco, by to czuła i chciała Tobie odpowiedzieć tym samym? Bo pomoc w domu to nie okazanie uczucia bezpośrednio i szczerze. Czy jej słowa "że ten temat ją nie interesuje " nie są tylko dumna obroną przed Twoimi zarzutami i wymówkami? Ja sama zawsze posądzalam mojego faceta o olewanie moich potrzeb, a wystarczyło tylko wyciszyć emocje, nabrać dystansu i zauważyć, że to moje zachowanie go odstraszalo i zniechęcalo. Że wystarczył spokój, czułość, i danie tego, co się samemu chciało otrzymać.
53 2016-04-25 22:40:58 Ostatnio edytowany przez I_see_beyond 7176 (2016-04-25 22:46:44)
Wiecie co stało się impulsem do działania/myślenia o rozwodzie? Moja ukochana żona, w czasie rozmowy na temat naszego pożycia stwierdziła, że jej ten temat nie interesuje a jak mi coś nie pasuje, to mogę sobie poszukać kochanki na boku...
Powiedzcie sami, która normalna, kochająca kobieta wysłała by męża po seks do innej?
Jeśli to powiedziała na serio, to przewiduję problemy...
Nie znam absolutnie Twojej żony, jej sytuacji rodzinnej, zdrowotnej, wychowania z domu, wcześniejszych doświadczeń seksualnych, jakości Waszego związku emocjonalnie i stażu etc. etc. etc. , i nie chcę wyrokować, ale dla mnie zabrzmiało to dość jednoznacznie jeśli chodzi o prognozę dla tej dziedziny Coś jest na rzeczy, że ona tego seksu nie chce.
Wiem, że to trudne czasami tak wprost zapytać: dlaczego? Ale czy ona Ci odpowiedziała na to pytanie?
I mądrze pisze gagatka - przemyśl. W życiu zawsze płaci się za coś jakąś cenę. W Twoich postach jest sporo ciepła kiedy piszesz o swojej rodzinie - o żonie "kochana", "fajne dzieciaki", "wspólny dom"... Są dla Ciebie ważni, to da się wyczuć. To się stawia na szali dokonując wyboru.
Łatwo skrytykować, trudniej samemu odpowiedzieć
A po co odpowiadać na dyrdymały? Jest seksualność, jest różne libido, są problemy związane z psychiką itd. itp.
Czy Ty sam pożądałes i dopieszczales ją wystarczająco, by to czuła i chciała Tobie odpowiedzieć tym samym?
To jest własnie jajnikowe podejście. Mężczyzna ma problem - jego wina, kobieta ma problem - wina mężczyzny...
Gagatka
Tylko wzajemna miłość ma sens, ani u kolegi, ani u autora tego nie ma, dlatego jego żona nie chciała powrotu, dlatego żona autora ma go gdzieś. Twój kolega tęsknił chyba za swoim wyobrażeniem, że wszystko może być dobrze z żoną, bo chyba nie za celibatem.
56 2016-04-25 22:55:19 Ostatnio edytowany przez Olinka (2016-04-26 16:27:44)
Etam
Faktyczne problemy dotyczące psychiki i zdrowia są sporadyczne.
W większości przypadków chodzi o bardzo prozaiczny fakt, że facet jest w związku z kobietą, która go nie pożąda i nie kocha.
------------------
Nie pisz, proszę, postów jeden pod drugim – jest to sprzeczne z Regulaminem Forum. Jeśli chcesz coś dopisać, użyj funkcji „edytuj”.
Z góry dziękuję i pozdrawiam, mod. Olinka
57 2016-04-25 23:10:09 Ostatnio edytowany przez gagatka0075 (2016-04-25 23:36:58)
Czy Ty sam pożądałes i dopieszczales ją wystarczająco, by to czuła i chciała Tobie odpowiedzieć tym samym?
To jest własnie jajnikowe podejście. Mężczyzna ma problem - jego wina, kobieta ma problem - wina mężczyzny...
Pitolisz. Wkurzające są juz te posądzenia o seksizm.
Co tu rozkminiac, kto winny? Nie ma winnych albo oboje sobie na to zapracowali. Skąd wiesz, jak on o tym seksie z nią rozmawia? Może właśnie z żalem, pretensjami? Co jest kiepską metodą i warto spróbować innego podejścia. Nie piszę, że ma zmienić decyzję, piszę, że warto to jeszcze przemyśleć i sprobowac naprawić od innej strony niż dotychczas. A nie wiem, jak było.
Xymena, właśnie nie. On chyba poczuł tę miłość dopiero po odejściu. Uznał tę mniejszą ilość seksu (bo aż w celibat to nie szło) za mniejsze zło niż strata fajnego związku. Szkoda, że po ptakach. Mało tu takich przypadków? Jednym wychodzi na dobre, inni żałują. Dlatego uważam, że warto czasem uciszyć popęd i myślenie dolnymi częściami ciała, i na zimno rozważyć wszystkie za i przeciw. Chyba ze z brakiem seksu jest też niedobór czułości, bliskości, adoracji, ogólnie chłód emocjonalny. Wtedy faktycznie niewiele już da się zrobić.
Gagatka
Przecież chodziło mi o żonę, to ona prawdopodobnie go nie kochała.
Seks jest fundamentem relacji kobiety i mężczyzny, bez tego nie ma fajnego związku tylko jakieś mniej lub bardziej patologiczne układy.
59 2016-04-25 23:36:49 Ostatnio edytowany przez Xymena (2016-04-25 23:37:19)
Autor niczego nie naprawi, bo nie ma czego naprawiać. Naprawdę lepiej sobie to uświadomić niż doprowadzać do wzajemnego wyniszczania i destrukcji psychicznej.
60 2016-04-25 23:49:08 Ostatnio edytowany przez gagatka0075 (2016-04-25 23:50:49)
Gagatka
Przecież chodziło mi o żonę, to ona prawdopodobnie go nie kochała.
Seks jest fundamentem relacji kobiety i mężczyzny, bez tego nie ma fajnego związku tylko jakieś mniej lub bardziej patologiczne układy.
Tego nie wiem, bo nie poznałam. Nawet jeśli nie, on był gotów na tę chwilę wziąć, ile dawała, byle wróciła. A ona być może miała z tyłu głowy obawę, że problem z seksem wróci, wcześniej czy później. Bo z tego, co on mówił, mimo pracy na dwóch etatach nie było jej lekko i powrót do niego byłby przynajmniej zdroworozsadkowo korzystny.
Tego się nie da tak zerojedynkowo zaszufladkować. Seks jest ważny. Wzajemne zrozumienie, dbałość, priorytety, podejście do życia też są ważne. I te mogą współistnieć bez seksu. Tak naprawdę to dopiero całkowity rozpad więzi, brak wzajemnej sympatii powinien być gwoździem do trumny związku. O powrót miłości i seksu, jeśli kiedykolwiek się udawały, warto zawalczyć. Tylko wiadomo: obustronne chęci potrzebne. I właściwy klucz.
61 2016-04-25 23:53:13 Ostatnio edytowany przez kwadrad (2016-04-25 23:54:18)
Zależy ile to trwa i jakie ma perspektywy.
Jak nie ma żadnych w sensie kompromisu w tej kwestii.
Jak jest dobra matka i żona ,to warto byłoby może wiedzieć jak zachowałaby się gdybyś to ty stracił jakiś aspekt tego co utrzymuje teraz ten związek.
Np straciłbyś prace i przestał przynosić pieniądze, powiedzmy przez pól roku.
Czy zostałaby czy odeszła ? Ale tak szczerze.
Jeżeli ona to jakoś "zrozumie" to może będziesz miał większe pole manewru, ale to powiedzmy będzie miedzy wami.
Oczywiście masz też inne opcje. Ale to są opcje ostateczne.
To jest ogólnie pytanie czy ona widzi to bycie razem "jak ty nic nie robisz i jest w miare", czy gdybyś "coś robił na boku to widziałaby to tak samo -też w miare".
Może dla niej liczy się coś innego niż dla ciebie.
Litości, przecież ona nawet nie udaje, że jej zależy. Dla niej na pewno liczy się co innego i na pewno nie jest to autor.
Nie wiesz tego, na tu musiałyby być dowody.
W sensie że do sexu to akurat autor jest jej niepotrzebny.
64 2016-04-26 06:43:56 Ostatnio edytowany przez Olinka (2016-04-26 16:21:44)
da.vinci01 napisał/a:statystyczna_polka napisał/a:Niekoniecznie po ślubie, częściej po urodzeniu dziecka. Ciąża mocno miesza kobiecie w hormonach, i tu jest powód wielu takich sytuacji..
Masz rację - ciąża wiele zmienia zarówno w psychice kobiety jak i faceta - przecież duża część wątków jest właśnie poświęcona oziębłości po porodzie. Tylko nasuwa się pytanie jak z takiej sytuacji wyjść. Zresztą faktem jest też to, że sex w narzeczeństwie i po kilku latach małżeństwa to niebo a ziemia....
Możesz coś więcej napisać o tym środku? Coś tam słyszałam, ale chętnie zapoznam się ze szczegółami. Mam tutaj na myśli, jak działa, czy daje jakieś efekty uboczne, ile kosztuje, jaki ma skład, po jakim czasie działa?
Wiele osób mówi, że to placebo ale sama jestem zdania,ze nie ma tak co pisać dopóki się tego nie spróbuje. Trzeba to przetestować i dopiero pisać osądy czy jest skuteczne czy nie....Sama równięż byłam do [spam] sceptycznie nastawiona ale tak koleżanka chwaliła a że zbliżała się nasza rocznica to postanowiłam to przetestować. I co się okazało?Że u mnie podziałało. Efektów ubocznych nie ma bo jest to ziołowy środek i działa tak mniej więcej po kilku godzinach od dawki. Kupisz w internecie. Nie wiem czy jest w aptekach.
65 2016-04-26 06:47:37 Ostatnio edytowany przez Ola_la (2016-04-26 06:48:36)
Net Misiek jeśli czujesz się zle to spróbuj odejść na jakiś czas, wyprowadzić się nie daleko od dzieci, nie musisz od razu rozwodzić się, wystarczy zostawić to jak jest, albo przeprowadzić seperacje. Z tego co i jak piszesz widać ze jesteś rozsądnym człowiekiem i nie jest to chwilowa zachcianka z rozowdem a cos co narastało latami. Skoro zona tak ci powiedziała ze nie interesuje ja bliskość z toba a nawet wykrzyczała znajdz sobie kochanke to tu już jak dla mnie nie ma nic do ratowania. Dzieci, dom, finanse to za mało co powinno laczyc kobiete i mężczyznę. Dzieci kiedyś dorosną wyprowadza się i co wtedy? Nie szkoda ci zycia na obojetnosc wobec siebie?