Ostatnimi czasy tak myślę w co za chorych i zepsutych czasach przyszło żyć a wszystko rozbija się głównie o zdrady.
Z obserwacji i z tego co słyszę wśród znajomych to nie jest to nic złego a wręcz normalna sprawa.
Jak jest okazja to czemu nie skorzystać.Byłem w życiu może na 8-10 wieczorach kawalerskich i połowa z nich kończyła się zdradą i to nie tylko 'pan młody' sobie korzystał ale również niektórzy zajęci uczestnicy.Mowa o wieczorach kawalerskich w mniejszym kilkuosobowym gronie co by się nie rozeszło.
Na jednym z nich to nawet podśmiewywano się,że 'pan młody' nie chce dziwki żeby mu zatańczyła.Namawiano go,żeby wyluzował bo jego przyszła żona o niczym się nie dowie.Masakra.
Szczerze to jak widzę i słyszę takie rzeczy to mi się nóż w kieszeni otwiera.Ten jest pizd** bo nie chce a tamten na dyskotece miał okazję i ile to nie wyrwał panienek i podnieta gościem.
Co Wy myślicie o tym wszystkim i jakie są wasze spostrzeżenia?