A może po prostu czasem mąż dotyka Ciebie np za lekko, dlatego bardziej Ciebie to irytuje? Mnie czasem niektóre ruchy też irytują zamiast podniecać, dlatego zawsze naprowadzałam partnera tak, by było jak najlepiej i teraz partner wie. A to, że miałaś pierwszy orgazm po 4 latach to nic dziwnego, ja też miałam go, no może nie po 4, ale po kilku latach. Kobiety często mają dłuższą drogę do orgazmu i to żaden powód do wstydu. Może Ciebie też tak wiele nie kręci, bo tak zamykasz się na seks i myślisz o sobie źle? A to błąd, próbujcie jak najczęściej, bo wtedy najłatwiej dowiesz się co Ciebie kręci.Oczywiście, nic na siłę, ale możecie spróbować, a nuż znajdziecie pieszczoty, które bardzo polubisz.
Pozdrawiam .
132 2012-06-23 22:50:29 Ostatnio edytowany przez Anja369 (2012-06-23 22:51:00)
U mnie jest odwrotnie. Zawsze osiągam orgazm pochwowy, pozycja kiedy ja jestem na górze. I w sumie nie udało mi się osiągnąć z żadnym partnerem łechtaczkowego a szkoda, bo intensywniejszy jest.
Ja mam 1 sprawdzony sposób i zawsze działa
Podkładam sobie poduszkę pod pośladki w pozycji "misjonarskiej" , mój facet porusza sie we mnie BRADZO powoli , okrężnym ruchem i po kilku takich wolniutkich ruchach nie ma opcji żeby nie skończyło się to orgazmem.
cześć
ja facet
ten temat mnie też interesuje, ile rodzajów orgazmów mają Kobiety?
bo facet dość mizernie przy Was wypada.
Rozmawiałem z przyjaciółką, i mówi że są 3 punkty w pochwie no i łechtaczkowy.
z czego dwóch , doznała.
może empirycznie wiecie co ta za punkty? i czy to mity? G,U, po lekturze zrozumiałem
a ten 3-ci?
pozdrawiam
135 2012-06-30 13:24:45 Ostatnio edytowany przez migi3 (2012-06-30 13:25:55)
może empirycznie wiecie co ta za punkty? i czy to mity? G,U, po lekturze zrozumiałem
a ten 3-ci?
pozdrawiam
nie mam zielonego pojęcia
Wczoraj było całkiem nie źle. Ubrałam pończoszki i zwykłą białą bieliznę (bo nic lepszego nie posiadam ) Zatańczyłam trochę dla niego, on się bardzo cieszył, i mnie też to zaczęło kręcić (co mnie z lekka zdziwiło). Po tym wstępie wzięliśmy się za konkrety. Na początku, w dość niewygodnej jednak pozycji, było dość przyjemnie. Potem ją zmienialiśmy kilka razy, bo ja niewiele czułam. Ostateczna pozycja była całkiem ok, chociaż bez szału. Myślałam że tym razem się uda, ale wiele mnie rozprasza, np. jak on na chwilę przestanie, czy zmieni technikę to mnie wszystko odchodzi i takim sposobem nic z tego nie wyszło. Potem on coś gadał że może jeszcze raz, chociaż wiedziałam że już nie chce, a ja byłam zła że trzeba by było wszyściutko zaczynać od początku (a i tak byłoby trudniej dojść niż za pierwszym razem), a nie miałam już na to nerwów.
A czy któraś z Was praktykuje coś takiego jak "ocieranie" się o członka partnera miejscem intymnym? Nie chodzi mi o głębszą penetrację. Ciekawi mnie to, bo ja za kazdym razem dochodzę poprzez stymulowanie łechtaczki różnymi ruchami, zazwyczaj zajmuje mi to mniej niż 2-3 minuty.
Któraś z Was próbowała? A może mężczyźni praktykowali takie rozwiązanie?
Wiesz, może niektóre kobiety potrafią osiągać orgazm przez stymulację różnych miejsc na ciele i dlatego dzielą orgazm na różne rodzaje. Mi się wydaje, że to nie rodzaje orgazmu powinny być tu głównym problemem, ale to, w jaki sposób je osiągnąć. Nie wiem czy słyszałyście, ale można ostatnimi czasy kupić takie specjalne urządzenie, które nawet tym kobietom, które nie maja orgazmu pomoże go osiągnąć. I o dziwo to urządzenie medyczne - uwierzycie?
A możesz zdradziś co to za urzadzenie
"A czy któraś z Was praktykuje coś takiego jak "ocieranie" się o członka partnera miejscem intymnym?"
oll93 ja to uwielbiam
Spojrzenie faceta
Witam wszystkie Panie, wstąpiłem na to forum, ponieważ mam ten sam problem z moją Ulubienicą ale za nim o nim opowiem to chciałem stanąć w obronie facetów i opowiedzieć o moim (i pewnie wielu innych) podejściu do seksu, mianowicie ze mną jest sprawa prosta łatwo podniecić i orgazm wygląda na ogól tak samo, ale k...wa mać nie kocham się z moją żeby samemu mieć przyjemność, ale zawsze staram się Jej zrobić dobrze i zwracam uwagę na Jej reakcję i kontynuuję co dobre.
A teraz problem o którym w związku rozmawiamy - brak orgazmu i kilka faktów:
-kochamy się klika razy w tygodniu, zawsze oboje mamy na to chęć,
-MOja luba podczas seksu myśli o orgaźmie - za bardzo chce dojść,
-myszka jest zawsze wilgotna, na ogól dodatkowo stymuluję ją palcami i językiem,
-szukamy różnych pozycji i tempa,
-nie chwaląc się mam odpowiednio duży sprzęt - nie mogę wchodzić na całą długość bo dotykam ścianki i po seksie (zdarzyło się 2 razy, teraz kontroluję jak głęboko wchodzić),
-cały stosunek wraz z "rozgrzewką" trwa około godziny,
-jesteśmy ze sobą 8 m-cy,
-za nami okolo 60 stosunków,
-orgazm - jeden
-jestem Jej trzecim, ze wcześniejszymi też miała taką sytuację,
-ja wcześniej nie miałem za wielkiego doświadczenia,
Prawa natury:
Najczęściej z przyczyn wiadomych kończę po za pochwą (chyba że ubiorę mundurek - ale nikt tego nie lubi) i nie wiem dlaczego ale w takiej sytuacji mam wyrzuty sumienia, natomiast mój Skarbek po wszystkim czuję się ok do czasu aż muszę wracać do domu (nie mieszkamy razem) pojawia się u też u niej uczucie żalu, oraz niepokoju. W wyniku czego jest jeden wniosek (fakt) seks bez zapłonienia lub takiej chęci jest wynaturzeniem!!!
Porady:
-wyszeptanie słów "kocham cię" podczas stosunku bardzo Jej pomaga w zwiększeniu przyjemności,
-im wilgotniej tym lepiej dla obojga, polecam dodatkowe nawilżenie,
-alkohol podnosi temperament obojga,
-wyższy temperament to lepsze doznania,
-gumki zmniejszają doznania,
-im bliżej tym lepiej -tulić, całować i masować,
Podsumowanie:
Skoro wszystko jest dobrze to czemu nie ma efektów???? Mój orgazm bardzo podnieca moją Kochaną, jednak nigdy nie kończę w środku (lub kończę w gumce) może jeżeli wszystko było by zgodne z prawami natury - podniecenie wywołane przez mój orgazm wraz z dalszą stymulacją w środku mogło by przynieść oczekiwany efekt!?
Jest Nam ze sobą dobrze, kochamy się, więc nie zadaje konkretnych pytań, ale jeżeli ktoś ma coś do dodania lub jakieś porady to chętnie wysłucham.
Dotyczy się jednej użytkowniczki (nie pamiętam nicku)
Spotkałem się w tym wątku z obarczaniem winą facetów za to że mają orgazm a "Dama" nie, jeżeli kiedyś kogoś pokochasz to tego nie będziesz robić, a jeśli jesteś taką egoistką że Ci zależy tylko na sobie to lepiej bądź sama i nie psuj życia facetowi.
Witaj, Mysliwy. Pierwsze, co mnie uderzyło w Twojej wypowiedzi: nie starasz się zaspokoić swojej kobiety w inny sposób, niż penisem, a to najczęstszy męski błąd w łóżku. Bardzo wiele kobiet ma problem z dojściem podczas stosunku. Nie oznacza to jednak, że po takim "bezowocnym" dla niej stosunku masz ją tak zostawić... Zaspokoić kobietę można inaczej: językiem, palcami, ale przede wszystkim należy pamiętać o tym, że kobieta ma łechtaczkę i to stymulacja tej właśnie części ciała jest najczęściej źródłem największej przyjemności dla kobiety. Za bardzo skupiasz się na pochwie, a orgazm łechtaczkowy wcale nie jest w niczym gorszy.
Anemonne, mnie natomiast uderzyło to:
Najczęściej z przyczyn wiadomych kończę po za pochwą (chyba że ubiorę mundurek - ale nikt tego nie lubi) i nie wiem dlaczego ale w takiej sytuacji mam wyrzuty sumienia, natomiast mój Skarbek po wszystkim czuję się ok do czasu aż muszę wracać do domu (nie mieszkamy razem) pojawia się u też u niej uczucie żalu, oraz niepokoju. W wyniku czego jest jeden wniosek (fakt) seks bez zapłonienia lub takiej chęci jest wynaturzeniem!!! hmm
Mysliwy - czy to co podkreśliłem, to są jej słowa?
Anemonne troszkę źle mnie zrozumiałaś napisałem "myszka jest zawsze wilgotna, na ogól dodatkowo stymuluję ją palcami i językiem" i nie dodałem że po moim orgaźmie najczęściej również to kontynuuję i oboje to lubimy
yoghurt007- cytat który został przytoczony jest moim przemyśleniem i chodzi mi o to że jeżeli podświadomie tak to odbieram, to może problem wszystkich tkwi w tym że się martwimy żeby "nie zajść" i w tym celu stosujemy różne środki. Wyobrażając sobie sytuację że kochamy się w wspólnym celu zapłodnienia - zaowocowania naszej miłości wszystko wyglądało by z deczka inaczej, ...hmm - radośniej i tu mam pytanie do osób które zaczęły starać się o dziecko, czy nastąpiły jakieś zmiany w pożyciu?
Nie staram się nikogo przekonać do swoich poglądów, ale każdy z nas ma inne podejście do życia (może to ja mam skrzywione). Jeżeli macie coś do powiedzenia to zapraszam do dyskusji w celu rozwoju Nas wszystkich.
143 2012-09-19 00:18:14 Ostatnio edytowany przez sam22 (2012-09-19 00:19:09)
Ja dochodzę szybko, żona wolno, więc najpierw ona ma orgazm i najczęściej jak ją pieszczę (mineta, albo paluszek), ona sama siebie doprowadza do orgazmu przez łechtaczkę, bo tak lubi... jak jest taka rozpalona to ja w nią wchodzę i nie muszę ani przyspieszać ani opóźniać -- robię jak mi się podoba. W ciągu tych kilkunastu lat orgazm równocześnie przez penetrację mieliśmy zaledwie kilka razy... ale pewnie dlatego, że nie chcieliśmy z seksu robić ćwiczeń bojowych aby osiągnąć wyznaczony cel. Oboje jesteśmy zadowoleni zawsze, zawsze mamy orgazmy.
Kobieta rozpala się wolno, a mężczyzna kończy szybko. W naturze jak kobieta miałaby chętkę, to przeleciałoby ją wielu mężczyzn i wszyscy byliby szęśliwi. Dlatego jak się jest sam na sam to trzeba kobietę dłużej popieścić, aby potem coś razem przeżyć.
Kobieta rozpala się wolno, a mężczyzna kończy szybko. W naturze jak kobieta miałaby chętkę, to przeleciałoby ją wielu mężczyzn i wszyscy byliby szęśliwi. Dlatego jak się jest sam na sam to trzeba kobietę dłużej popieścić, aby potem coś razem przeżyć.
Nic bardziej mylnego. Nie wiem skąd masz te "wieści"
Jestem kobietą i to o czym piszesz u mnie jest w odwrotnej kolejności
sam22 napisał/a:Kobieta rozpala się wolno, a mężczyzna kończy szybko. W naturze jak kobieta miałaby chętkę, to przeleciałoby ją wielu mężczyzn i wszyscy byliby szęśliwi. Dlatego jak się jest sam na sam to trzeba kobietę dłużej popieścić, aby potem coś razem przeżyć.
Nic bardziej mylnego. Nie wiem skąd masz te "wieści"
Jestem kobietą i to o czym piszesz u mnie jest w odwrotnej kolejności
Zgadzam się ze strzałą
A poza tym, co to za różnica, jaki orgazm? Orgazm to orgazm, bez względu na to, czym został wywołany, jest superancko przyjemny. I ten długi i ten krótszy. Poza tym na orgazm składa się też wiele innych czynników..zapach..światło..nastrój... samopoczucie.. No wszystko, nie tylko machanie paluchami, pochwami i członkami w te i we w te
Też się zastanawiam skąd sam22 czerpie swoje informacje. Ale w sumie to by tłumaczyło czemu seks pojawia się w jego małżeństwie raptem raz na miesiąc. Z opisu wygląda to tak trochę "na odwal się", aby mieć z głowy. Podobne podejście do seksu prezentowała sobą moja była narzeczona. Raz na kilka tygodni, byle jak, byle odfajkować. I wyglądało to podobnie - najpierw musiałem zadbać o jej przyjemność masowaniem łechtaczki lub minetką. Orgazm albo kilka - w zależności na co miała ochotę, a potem mogłem zadbać oczywiście o swoją przyjemność. Narzekała na nudę, ale żadne urozmaicenia nigdy nie wchodziły w grę - nawet na seks w drugim pokoju (na większym łóżku) dała się namówić może ze dwa razy....w ciągu kilku lat.
Fakt faktem, kobiety są różne. Jedne dochodzą tylko poprzez stymulację łechtaczki (choć i tak nawet moja była potrzebowała dużo mniej czasu niż ja - jej wystarczyły 2-3 minutki masowania), inne potrzebują dużo czasu, a jeszcze inne dochodzą jak za pstryknięciem palcami. No, ale na wspólną przyjemność muszą pracować dwie strony...i nie jest to łatwe, ale gra jest warta świeczki.
Anemonne troszkę źle mnie zrozumiałaś napisałem "myszka jest zawsze wilgotna, na ogól dodatkowo stymuluję ją palcami i językiem" i nie dodałem że po moim orgaźmie najczęściej również to kontynuuję i oboje to lubimy
Ale jednocześnie w poprzednim poście napisałeś:
-jesteśmy ze sobą 8 m-cy,
-za nami okolo 60 stosunków,
-orgazm - jeden
Miała jeden orgazm w ogóle z Tobą, czy jeden orgazm w trakcie stosunku? Doprowadzasz ją do orgazmu po swoim orgazmie?
Też się zastanawiam skąd sam22 .... raz na miesiąc... "na odwal się", aby mieć z głowy ... na wspólną przyjemność muszą pracować dwie strony...i nie jest to łatwe
Trójka dzieci 24 godziny na dobę: na godzinę odosobnienia rzadko jest okazja. Jest taki "tunel w czasie" -- jest się z dziewczyną, seksu dużo i kiedy się chce, potem pojawiają się dzieci... nastepna chwila w czasie jak się jest koło 40-tki gdy dzieci można same bez nadzoru zostawić... Dlatego raz na miesiąc i nie jest to wielka tragedia. Pisałem o tym, bo niektórzy narzekają, że tylko raz na dwa tygodnie się kochają. Problem jest w zaniku pożądania a nie we wskaźniku ilości razy na odcinek czasu.
"Na odwal się" nie doświadczyłem, bo jak nikt na seks nie naciska, to nie ma takiej potrzeby. Nigdy nie stawiam żony w sytuacji, żeby nie mogła się wycofać jak nie ma ochoty, a skoro jest seks przez tyle lat i sama "przychodzi" to znaczy, że nie jest "na odwal się".
"na wspólną przyjemność muszą pracować dwie strony...i nie jest to łatwe" -- jeśli nie jest to łatwe, to znaczy, że komuś się nie chce po prostu, nie sądzisz? Nie pada pytanie "I jak było????" -- to widać, słychać... i czuć. Po co zadawać pytanie, na które nie chciałoby się usłyszeć odpowiedzi, pytanie na które jest tylko jedna odpowiedź aby nie urazić pytającego.
Przy trójce dzieci rozumiem, ale gdzieś tam wspominałeś, ze to nie o brak czasu chodzi, ale że tak po prostu macie. No ok.
jeśli nie jest to łatwe, to znaczy, że komuś się nie chce po prostu, nie sądzisz?
Nie. Są różnice temperamentów, upodobań itp. Żeby się dobrze poznać wzajemnie potrzeba czasu. Ale też z czasem nasze upodobania się zmieniają....
Wyobrażając sobie sytuację że kochamy się w wspólnym celu zapłodnienia - zaowocowania naszej miłości wszystko wyglądało by z deczka inaczej, ...hmm - radośniej i tu mam pytanie do osób które zaczęły starać się o dziecko, czy nastąpiły jakieś zmiany w pożyciu?
Nie.
Orgazm pochwowy i inne...hmmm...wsumie nie wiem czy tak naprawde to co zawsze przezywam podczas stosunku jest orgazmem czy nie...zawsze bardzo mi sie podoba, jestem podniecona i nie potrafie nie wydobywac dzwiekow poprostu nie da sie:p czasem glosniej czasem ciszej ale zawsze sa... Zawsze jest tam mokro i nigdy ogolnie nie nazekam na seks z moim chlopakiem. Wspolrzyjemy od niedlugiego czasu i tak naprawde nie znam tezy na temat orgazmu i czy to co u mnie zawsze wystepuje to orgazm... Moze ktos rozwieje moje watpliwosci ?
sandziax2 to twoje ostatnie pytanie zabrzmiało jak zaproszenie
Heee nie nie. Zle to zabrzmialo, prosze o rade
Moze ktos mi wytlumaczy na czym to tak dokladnie polega...
Na czym polega orgazm? Jak się go odczuwa?
No bo tak jak pisalam wczesniej...niewiem czy to co ja odczowam mozna nazwac orgazmem..
Jak nie wiesz, nie jesteś pewna....to znaczy, ze to nie jest orgazm. Jak go przeżyjesz to nie będziesz mieć wątpliwości.
Ale ja czuje cos SUPER tylko nie jestem pewna czy to jest na pewno wlasnie to. Wspolrzyje od nie dawna i sama dla siebie moge powiedziec ze to orgazm bo dla mnie to jest piekne ale moze jest jakies uczucie ktore oznacza orgazm...i tego wlasnie nie wiem.
Jak nie wiesz, nie jesteś pewna....to znaczy, ze to nie jest orgazm. Jak go przeżyjesz to nie będziesz mieć wątpliwości.
dokładnie,yoghurt007 ma rację,ja na swój pierwszy dłuuugo czekałam i jak przyszedł nie było wątpliwości,że to TO!
Hmm witam A więc mogę opowiedzieć o pierwszym orgaźmie pochwowym jaki ja dokonałem na swojej obecnie ex dziewczynie.
Na początku oczywiście gra wstępna i tym podobne:) (sorki nie chce mi sie dokladnie tych rzeczy opisywac) ale hmm to tak dalej ona leży na plecach najlepiej na jakimś biurku/ stoliku najlepiej było tak żebym ja stał (no prawie) na prostych nogach ona nogi miała w górze było jej dobrze to było widać leż gdy dziewczyna prawie szczytowała nie dawała mi dokoczyć swego dzieła bo albo prostowała nogi i mnie odpychała żeby nie dojść albo w jakiś sposób zsuwała kolana do siebie i także mnie delikatnie odpychała od siebie żebym dalej nie mogł jej wkładać w końcu zmieniłem taktyke ona siadła na ławeczce i oparła się o ściane plecami, ławeczka też była w miare wysoka bo stałem prawie na wyprostowanych nogach (tak jest najwygodniej) i zaczeliśmy na początku zwyczajne (ruchy) tak jak przy sexie gdy sie rozgrzała złapałem penisa w dłoń i szybkimi średnio gwałtownymi ruchami wyciągać penisa z pochwy i wkładać spowrotem(wielokrotnie to powtarzając). Wtedy zauważyłem że było jej wspaniale aż sie wykrzywiała z roskoszy następnie włożyłem część penisa w "nią" , a za część która wystawała złapałem ręką i zaczolem ruszać penisem w "niej" dosyć gwałtownie "w góre i w doł" i wtedy stało się... doszła dosyć szybko, byłem pewnien tego ponieważ aż z niej pociekły soczki w ciągu około 30 minut w taki sposób(nie licząc gry wstepnej) doszła ponad 4 razy... wypróbuj taki sposób ze swoim chlopakiem i pisz jak było:)
Orgazm pochwowy (i inne) - jak go osiągnąć?
18/16 co najmniej
Orgazm pochwowy (i inne) - jak go osiągnąć?
18/16 co najmniej
Ale że co - że facet ma mieć te 16-18cm ?
A czy któraś z Was praktykuje coś takiego jak "ocieranie" się o członka partnera miejscem intymnym? Nie chodzi mi o głębszą penetrację. Ciekawi mnie to, bo ja za kazdym razem dochodzę poprzez stymulowanie łechtaczki różnymi ruchami, zazwyczaj zajmuje mi to mniej niż 2-3 minuty.
Któraś z Was próbowała? A może mężczyźni praktykowali takie rozwiązanie?
Próbowała Stanowczo wiecej frajdy sprawia mi udo partnera ocierajace sie o moje narządy, tylko w majtkach, bez nich czułabym sie niekomfortowo zostawiając mu litry sluzu na nodze
Co do orgazmu pochwowego tez nie doswiadczam go zbyt często ale polecam pozycje na misjonarza, głowa lekko żeby zwisala z łóżka, bioderka uniesione i baaaardzo duzy rozkrok, tak by partner swoim ciałem dotykał pachwin miedzy nogami, by było wygodniej można sobie samej trzymać nogi by pchac je do siebie. To działa !
Probujcie i zdajcie koniecznie relacje!!!
Jako facet pewnie nawet nie powinienem wypowiadać w tym temacie ale o ile mnie pamięć nie myli to te kobiety, które wspominały o tym zawsze podkreślały, że rozmiar partnera ma kluczowe znacznie. Podobno fizyczny efekt "wypełnienia" plus psychiczny komfort bardzo szybko skutkują "la petite morte". To satysfakcjonujące uczucie mieć świadomość "wypełnienia" czyiś oczekiwań.
A czy któraś z Was praktykuje coś takiego jak "ocieranie" się o członka partnera miejscem intymnym? Nie chodzi mi o głębszą penetrację. Ciekawi mnie to, bo ja za kazdym razem dochodzę poprzez stymulowanie łechtaczki różnymi ruchami, zazwyczaj zajmuje mi to mniej niż 2-3 minuty.
Któraś z Was próbowała? A może mężczyźni praktykowali takie rozwiązanie?
Owszem czasami tak robię, tak też zaczynałam. Gdy z pierwszym partnerem "normalne współżycie" nie było możliwe, zadowalałam się ocieraniem. Zdecydowanie podczas takiego ocierania wolę być na górze.
Co do orgazmów, miałam i tylko łechtaczkowe i tylko pochwowe (rzadko) i takie łączone pochwowe, ale przy jednoczesnym stymulowaniu łechtaczki- moim zdaniem te ostatnie są najlepsze.
Zazwyczaj po alkoholu mi trudno dojść, ba zazwyczaj jest to niemożliwe, a ostatnio przyznam się bez bicia, po najtańszym winie z Tesco i najtańszych piwach również z tego przybytku, doszłam dwa razy pod rząd. Bardzo mnie to zdziwiło, partnera również.Ale i tak uważam, ze połączenie pochwowego z łechtaczkowym, najlepsze, chociaż trochę ręka boli:P od miziania;)
Ja znowu mam problem z dojsciem do orgazmu z partnerem. Kiedys dosc dlugo bylam sama a ze mam dosc duze potrzeby to "bawilam sie" tez sama. I nie wiadomo jak by sie partner nie staral,nie potrafie osiagnac orgazmu. Jemu jest przykro,zle sie z tym czuje,uwaza ze sie nie sprawdza.rozmawialam z nim o tym,mowilam ze jest mi cudownie nawet jesli nie dochodze do szczytu.bo naprawde nie jest to dla mnie az tak wazne. Nie wiem,moze to jakas blokada psychiczna? Czy przyzwyczailam síe do orgazmu w samotnosci?
I najwazniejsze. Czy orgazmu mozna sie nauczyc?
Ja znowu mam problem z dojsciem do orgazmu z partnerem. Kiedys dosc dlugo bylam sama a ze mam dosc duze potrzeby to "bawilam sie" tez sama. I nie wiadomo jak by sie partner nie staral,nie potrafie osiagnac orgazmu.
Jemu jest przykro,zle sie z tym czuje,uwaza ze sie nie sprawdza.rozmawialam z nim o tym,mowilam ze jest mi cudownie nawet jesli nie dochodze do szczytu.bo naprawde nie jest to dla mnie az tak wazne. Nie wiem,moze to jakas blokada psychiczna? Czy przyzwyczailam síe do orgazmu w samotnosci?
I najwazniejsze. Czy orgazmu mozna sie nauczyc?
Alutka,
Żadnego orgazmu z partnerem, nawet łechtaczkowego?
Z Twojego listu zrozumiałam, ze miałas orgazmy z innym partnerem i sama. Moze to po prostu Twój obecny partner jest mało sprawny? To że sie stara nie przeczy temu, że może mało umie. Moze spróbuj go naprowadzić, skoro sama wiesz co Ci sprawia przyjemność.
Blokada psychiczna u Ciebie tez może być przyczyną, jakie możesz mieć powody do tego? Czy jest cos co sprawia, ze czujesz sie niekomfortowo z nowym partnerem?
Nauka orgazmu - z tym jest jak z jazdą na rowerze, skoro juz je mialaś, to nie zapomnisz jak sie je przeżywa.
Problem w tym ze NIGDY nie mialam orgazmu z partnerem. Z zadnym,tylko sama. Moj obecny partner jest dobrym kochankiem,jest mi z nim cudownie ale to ja nie potrafie dojsc do konca. Skupiam sie na nim,zeby jemu bylo wspaniale i to mi wystarcza. Ale on czuje sie niespelniony gdy ja nie dochodze. Nie udawalam orgazmu nigdy,nie oszukuje go. Nie wiem, moze jest ze mna cos nie tak? Tylko jaki specjalista moglby mi pomoc?
uuuu,
Źle Cie wobec tego zrozumialam. Napisalaś 'Ja znowu mam problem z dojsciem do orgazmu z partnerem" a ja myślałam, że po okresie samotności "Ci zanikło".
Czy partner robi to inaczej niz Ty?
Spróbuj go może tak naprowadzić, aby pieścił Cię tak jak Ty to sama robisz. Przekonasz sie wtedy czy w ogóle nic nie czujesz dlatego, że on do tej pory robił inaczej, niz Ty sie przyzwyczaiłaś lub dlatego, że rzeczywiście jesteś zablokowana czym innym. Mówiłaś mu o swoich samodzielnych doświadczeniach ?
Rozmawialismy o tym, nawet byl pomysl zebym sama podczas stosunku pomagala sobie reka ale nic z tego nie wyszlo,nie umiem dostatecznie skupic sie na sobie jak nie jestem sama. I to nie tak ze sie wstydze czy krepuje bo seks nie jest dla mnie tematem tabu ale po prostu mysle wtedy zeby jemu dac maksimum przyjemnosci. Nie pomaga nastroj,swiece,wino. Nie umiem zmienic tego myslenia ze jak jestesmy razem to on jest najwazniejszy. I zawsze tak bylo niestety. A najdziwniejsze jest ze dopiero po przeczytaniu kilku watkow na forum zdalam sobie sprawe ze cos ze mna jest nie tak.
A moze właśnie trzeba troszke proporcje odwrócić?
Moze za bardzo skupiasz się na partnerze?
Bądź bardziej egoistyczna. Pomyśl o sobie a nie o nim. Jeśli już, to przynajmniej wprowadź zasadę 1:1 - raz jedno skupia sie na drugim, nastepnym razem zmiana. Kiedy przyjdzie Twoja kolej, skup sie na sobie, nie myśl o partnerze, zostaw to jemu ;-) No i naucz go "rękoczynów" ktore w Twoim konkretnym przypadku skutkują osiągnieciem orgazmu.
Pomyśl tez o wspólnej wizycie u seksuologa.
172 2012-12-10 14:34:51 Ostatnio edytowany przez Adek (2012-12-10 14:35:44)
Witam mam dopiero 18 lat ale mam pare pytań do kobiet mianowicie tych które przeżywają orgazmy bo widze że nie które mają z tym problem. Uprawiam seks z moją dziewczyną regularnie . Miałem wcześniej 6 dziewczyn z którymi to robiłem ale nie regularnie . Z tą co teraz jestem jest mi najlepiej uprawiamy seks nawet 3-4 razy dziennie . I tu pojawia się moje pytanie . Uprawiając seks jęczy ona "popiskuje" ze tak się wyraże Gdy ja już koncze w jej ustach czy na innym kawałku ciała to ona jest zadowolona i nie potrzebuje już żadnego zaspokojenia nie dochodze oczywiscie po 3 minutach ale jak robie jej dobrze palcami to wystarczy 5 minut aby doszła ale wiadomo że wykonuje takie ruchy które żadnym członkiem by nie dało rady tak zrobić. I jest chcem się dowiedzieć jak wygląda orgazm łechtaczkowy bo jezdziłem ostatnio po jej "guziczku" nei wkładając palców do pochwy i tak się podjarała że doszła po 5 minutach i to był orgazm łechtaczkowy ? .. bo ja nie widzialem różnicy skrzyżowała nogi wyginała się ostro i uśmiech miala niesamowity na twarzy ? w identyczny sposób dochodzi czasami podczas seksu czy też palcówki i nie wiem jaka to jest różnica.
Adek - bo nie ma różnicy. Różnica może być w tym, "gdzie" kobieta odczuwa orgazm, a niekoniecznie w jej reakcjach.
Za to przeraził mnie poziom Twojej niewiedzy na temat własnej partnerki. Zamiast siedzieć tutaj i pytać o to obce kobiety, porozmawiaj ze swoją dziewczyną.
Orgazm łechtaczkowy mam prawie zawsze (chociaż są dni, że nie mogę dojść i mała mnie boli przy dotykaniu) i jest to jazda bez trzymanki , potrzeby mam chyba dużę (mój luby nazwał mnie w żartach nimfomanką), nawet jak jestem padnięta po dniu pracy to wystarczy że pomizia mnie trochę a już jestem gotowa. Tylko że nigdy nie miałam orgazmu pochwowego.
Tak sobie o tym ostatnio myślałam, bo te które miały mówią że to niesamowite uczucie, znacznie intensywniejsze niż łechtaczkowy, więc chciałabym i ja. Zaczęłam szukać w necie i dotarłam tutaj.
Przeczytałam caly wątek i...
po 1. czeka nas jeszcze masa pracy, bo z tego co wyczytałam wychodzi że można się tego nauczyć (można, prawda?),
po 2. może za dużo o tym myślę?, za bardzo się na tym skupiam w czasie sexu? (ktoś już o tym pisał).Próbuję wyłaczyć myślenie, ale nie zawsze mi to wychodzi. Może tu jest "pies pogrzebany"?
Wiem że może coś z tego będzie bo czasami jak jest we mnie to coś tam czuje, takie przyjemne "coś"
jaga79 - tak, skupianie się na tym nie pomaga. Ale jeśli czerpiesz przyjemność z orgazmu łechtaczkowego (debilny ten podział i nie wiem czemu niby ma służyć, skoro za oba orgazmy i tak odpowiada...łechtaczka), to czemu masz takie parcie ?
Dlaczego? To proste - bo jest, bo istnieje,więc chce spróbować Nie robię tragedii że nie przeżywam pochwowego, ale chciałabym zobaczyć jak to jest...Poza tym, myślę że cudownie by było dojść razem
A właśnie, trochę z innej beczki ale pozostając przy orgaźmie. Pytanie do kobiet które kochały się z prezerwatywą i bez (na tabletkach) - uważacie że odczuwanie doznań jest większe bez gumki? My używamy prezerwatywy, ale myślę o tabsach. Mój powiedział ze chciałby mnie poczuć, więc wnioskuję że dla mężczyzn jest różnica. A jak jest z kobietami?
177 2013-01-13 14:34:07 Ostatnio edytowany przez mysza93 (2013-01-13 15:40:21)
Ja tam czuję wielką różnicę w sensie z i bez gumki. Jak dla mnie bez gumki seks jest o wiele lepszy
178 2013-01-13 15:34:08 Ostatnio edytowany przez Lilia86 (2013-01-13 15:34:58)
Zdecydowanie bez gumki odczuwam większą przyjemność. Uwielbiam to uczucie wchodzącego we mnie, nagiego penisa
179 2013-01-13 18:03:33 Ostatnio edytowany przez ban (2013-01-13 18:05:08)
Poza tym, myślę że cudownie by było dojść razem
Nie tak cudownie, bo trzeba przyspieszać, albo zwalniać, aby dojć razem zamiast robić jak się chce.
Z żoną kochamy się kilkanaście lat już, w tym kilka było bez zabezpieczeń w ogóle. Czy jest guma czy jej nie ma -- dla seksu bez różnicy. Jedyne co to nie można spermy z cipki zlizać... szkoda.
Zdecydowanie bez gumki odczuwam większą przyjemność. Uwielbiam to uczucie wchodzącego we mnie, nagiego penisa
Tak właśnie jest. U mnie też
A w gumce - często nie czuję różnicy czy to partner czy dildo przy wejściu oczywiście.
Dla wielu z Was pewnie bedzie to idiotyczne pytanie, ale już sama nie wiem jaki mam rodzaj orgazmu. Gdy kocham sie ze swoim chlopakiem mam zawsze orgazm i wiekszosci przypadkow dwa razy. Ale zawsze jest to pozycja misjonarska, albo ja na gorze przytulona do niego, żeby lechtaczka mogla się o niego ocierac. Dlugi czas bylam przekonana ze sa to orgazmy pochwowe, ale zaczelam sobie uswiadamiac ze bez tej scislej bliskosci i pobudzania lechtaczki cialem partnera nie dojdę. w takim razie mam orgazmy lecztaczkowe?
Zasadniczo podział na pochwowe, łechtaczkowe itp to skrajny debilizm i nieprawda. Za każdy orgazm odpowiedzialna jest łechtaczka (pomijając fetysze itp). Po prostu w takich pozycjach bardzo fajnie jesteś drażniona od wewnątrz i od zewnątrz.
183 2013-02-20 19:04:53 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2013-02-20 20:03:24)
A właśnie, trochę z innej beczki ale pozostając przy orgaźmie. Pytanie do kobiet które kochały się z prezerwatywą i bez (na tabletkach) - uważacie że odczuwanie doznań jest większe bez gumki? My używamy prezerwatywy, ale myślę o tabsach. Mój powiedział ze chciałby mnie poczuć, więc wnioskuję że dla mężczyzn jest różnica. A jak jest z kobietami?
Jaga79, nigdy nie próbowałaś bez gumki nawet na chwile, aby sprawdzić jak to jest??!! Różnica jest nie do opisania i nie do wymówienia :-). Bez gumki jest po prostu naturalnie i lepiej... Osobiście nie znam faceta, któremu gumki sprawiałyby przyjemność. Jeśli partnerka nie używa antykoncepcji albo kochanek jest "nowy" to jest to niestety konieczne, aby się poseksować choć odczucia nie są tak pełne jak bez prezerwatywy.
Jednak jeśli już używasz (mi też się zdarza regularnie) to w ogóle przywiązujesz wagę do marki, rodzaju itp.? Ja pod tym względem jestem wybredna i chcę żeby prezerwatywa jeśli już być musi była urozmaiceniem seksu a nie jedynie uprzykrzeniem na członku faceta...
Nasz rynek jest jednak monotonny i nudny. Jak przeglądam fora dyskusja polega jedynie czy ludzie stosują durexa czy unimila... Durex którego nie ma praktycznie w USA, kopiuje stamtąd produkty na rynek europejski i ogłasza że to rewolucja i nowość. Brakuje mi u nas marki Trojan, która kładzie na łopatki dostępne u nas prezerwatywy.
Są jeszcze fajne gumki ONE, też z USA, jak na razie do kupienia chyba tylko w necie spam, albo w niektórych aptekach. Spróbuj sobie Tantric Pleasure, zarąbiste doznania, orgazm pochwowy i inne łatwiej przychodzą niż w zwykłej, śliskiej gumie.
Ja osiągam go w następujący sposób! Zarzucam mojemu facetowi nogi wysoko na ramiona i on wtedy wchodzi bardzo głęboko we mnie. Wtedy czyję go całego w sobie, a jego ostre i mocne ruchy we mnie doprowadzają mnie do mega orgazmu. Wypróbuj ten sposób! Polecam!
mnie często boli, kiedy robimy to w ten sposób =/
ja zrobiłam tak, że najpierw postanowiłam sama poznać moje ciało i jego możliwości. a użyłam do tego zakupionego w sieci dildo
i z biegiem czasu odnalazłam wszystkie swoje "wrażliwe" punkty potem jak już wiedziałam o co chodzi wprowadziłam w nieco szczegółów mojego chłopaka i teraz niemal za każdym razem on staje na wysokości zadania
Opowiem o swoich doświadczeniach.
Moje orgazmy miały bardzo różną intensywność a o pochwowym to mogłam tylko pomarzyć (chociaż zdarzały mi się wytryski śluzu, ale nie miałam wrażenia jakbym co najmniej odleciała) ale po kolei.
Miałam w życiu kilka romansów i kilka związków. Seks był zawsze dla mnie bardzo ważny, ale zauważyłam pewną niepokojącą rzecz- najlepszy seks, najfantastyczniejsze przeżycia miałam w związku bez zobowiązań- takim, gdzie powiedziałam sobie, że nie obchodzi mnie ta cała ścieżka zastanawiania się- będzie coś z tego? czy to ma perspektywy? Kompletnie uwolniłam umysł od myślenia, że ja muszę budować związek itp.
Miałam również kilka związków. Z jednym z partnerów miałam problemy natury psychicznej poza łóżkiem - i to się przenosiło na mój stosunek do niego w sypialni na płaszczyźnie kompletnie podświadomej. On stawał na głowie a ja nie dochodziłam. W końcu się rozstaliśmy.
Potem był mój następny facet. Niestety nasze życie seksualne...więcej opowiadał o seksie niż realizował. Niestety. Odeszłam, przyznaję, przede wszystkim dlatego, że seks się nie realizował i ani razu z nim nie doszłam.
Potem był mój hinduski eks...spełniał wszystkie moje pragnienia, podobał mi się fizycznie, intelektualnie, i bardzo go kochałam...miałam to wrażenie, że odnalazłam się i że już nie szukam. Kiedy poszliśmy do łóżka miałam to uczucie całkowitego kompletnego szczęścia i spełnienia... rzeczywistość pokazała jak bardzo złudne były moje nadzieje, to co ja uwazałam za materiał na małżeństwo on uważał za etap w rozwoju...
Teraz kolejna obserwacja: wpadłam od tego w depresję, spadła mi samoocena ( miałam kiedyś energię, charyzmę, itp. a teraz taki flak jakiś). Najprzykrzejszym skutkiem tego stanu ducha jest to, że ja nie mam ochoty na seks w ogóle
Nic a nic... mam teraz 32 lata... wcześniej seks był obecny albo w związku, albo w fantazjach, myślach, nieomal 24h na dobę i tak przez kilkanaście lat. A teraz nic... teraz kiedy chciałabym jeszcze kogoś poszukać, zaufać sobie, nie mam kompletnie ochoty nawet dotykiem trudno mi jest się pobudzić.
W podsumowaniu:
U mnie na orgazm wpływa stosunek do partnera poza łóżkiem. Czy jest to tzw. wielka miłość, czy ot sobie jest bo jest- inaczej było z Hindusem miłością życia a inaczej z całą resztą.
Musi mnie kręcić. Próby wmawiania sobie, że wygląd nie ma znaczenia spełzły na niczym. Odeszłam od faceta, który mnie nie kręcił. W końcu poziom stresu, kłótnie itp ( najlepszy seks miałam z facetem, z którym nie było związku, więc nie było kłótni, stresów, garów itp). Te wnioski wysnułam na podstawie własnych doświadczeń...nie wiem, czy to się uniwersalnie sprawdza, ale ja zauważyłam to na swoim przykładzie. Mam nadzieję, że się nie mądrzę zbytnio.
Cieszę się, że istnieje to forum. Życzę Wam rozwiązania wszelkich problemów A sobie wyjścia z dołka
Do tej pory miałam kilkunastu partnerów o różnych członkach. Jeszcze jak byłam dziewicą to bardzo często się masturbowałam i poznałam dobrze swoje reakcje. Orgazm łechtaczkowy przyszedł mi sam - dzięki Bogu! - od pierwszych chwil samej ze sobą. Czyli jak miałam 11-12 lat. Mam bardzo wysokie libido. Od tamtej pory wiodę udane życie seksualne - bardzo bogate we wrażenia cielesne i emocje. Orgazm pochwowy miałam raz w życiu, ponadto raz w życiu miałam wytrysk kobiecy. I jakie mam wrażenia? - powiem Wam tak: łechtaczkowy jest najlepszy! (dla mnie). Żaden wytrysk, żaden orgazm pochwowy nie dorówna spazmom jakie powoduje pobudzenie łechtaczki. Absolutnie nie należy faworyzować jednego sposobu dochodzenia do tego samego orgazmu. Oczywiście, że te drogi są inne, bo wymagają innych technik - ale Wasze starania i ich efekty nie będą warte walki, bo zobaczycie, że spazmatyczna przyjemność znaczy to samo, nawet jak jest powodowana różnymi bodźcami. Chodzi o obopólną satysfakcję kochanków - o zaangażowanie w łóżku, a nie sposób dochodzenia. Teraz się kochacie w taki sposób, po ciąży możecie się kochać w inny sposób, a z innym partnerem będzie jeszcze inaczej. Po co wszystko na raz?! Niektóre rzeczy na prawdę przychodzą z czasem i stanowią piękne urozmaicenie dotychczasowych reakcji. Każdy ma przeskakiwać swoją poprzeczkę. Mówienie, że jeden jest lepszy od drugiego to stek bzdur!
Jako (w miarę) doświadczona kochanka, mogę poradzić, że skupienie się w łóżku na sobie daje dobre efekty. Facetowi jest dobrze już od samego włożenia: czuje wilgoć, ciepło i zapach kobiety - to Wy macie odnaleźć siebie w tej sytuacji i kazać mu stanąć pod takim kątem, żeby Wam było jak najlepiej. Uwierzcie mi - on doceni Waszą inicjatywę!
łechtaczkowy jest najlepszy! (dla mnie). .................... że skupienie się w łóżku na sobie daje dobre efekty. Facetowi jest dobrze
Też tak uważam.
Ja mam wspaniałe orgazmy łechtaczkowe,łechatczkowo analne -uwielbiam,a na pochwowy przestałam już czekać,nie wiem czy sie zdarzy jeśli się zdarzy będę szczęśliwa,a póki co raduje się tym co mam:)Miałam taki okres w życiu,ze za bardzo zaczęło mnie to frustrować i zaczęło zniechęcać do zbliżeń,a to nie jest dobre dla związku.Może samo przyjdzie,jeśli nie to trudno!
Mnie też skupianie się na orgazmie pochwowym wiele razy drażniło - bo miałam etap w życiu, że facet się o niego upomniał (albo co gorsza - po moich spazmach przyjemności jak dochodziłam łechtaczkowo, wiciu się, krzyczeniu zapytał, czy doszłam, czy jeszcze nie .
Drodzy Panowie! Nas to irytuje, że uznajecie czasami tylko jeden rodzaj orgazmu, często pokazany przez pierwszą partnerkę seksualną. Zauważyłam wpisy, że jedna z nas ma tylko pochwowy, a głupi facet uparł się jak osioł na łechtaczkowy i teraz biedna dziewczyna cierpi, bo nie jest w stanie dać czegoś, do czego jej natura nie wyposażyła. To nie nasza wina, że mamy różną fizjologię. Uważam, że jest to dobry moment do napisania definicji dobrego kochanka. Dobry kochanek to taki, który słucha! Lżej, mocniej, szybciej, delikatniej - każde słowo ma być spełnione. Jak kobieta mówi, że było świetnie, jest zlana potem i uśmiechnięta po seksie, to znaczy że można jej wierzyć na słowo:) A Wy - z całym szacunkiem - jak sobie coś wmontujecie, to później kobiety cierpią. Wyobrażacie sobie sytuację drodzy faceci, że kobiecie się podoba lizanie Waszej dupki i masowanie prostaty i tylko od tego macie dojść? Mało który dojdzie bez stymulacji członka - tak jak mało która z nas dojdzie bez stymulacji łechtaczki.
191 2013-09-12 09:20:37 Ostatnio edytowany przez laurka00 (2013-09-12 09:21:00)
Najważniejsza jest odpowiednia stymulacja punktu G. Ale wielu mężczyzn w ogóle nie wie, gdzie on się znajduje i jak go stymulować. Na profilu oświeconego kochanka na youtube jest fajny film instruktażowy, który pokazuje jak znaleźć punkt G i w jaki sposób się nim zająć, by doprowadzić kobietę do rozkoszy
Ja osiągam go w następujący sposób! Zarzucam mojemu facetowi nogi wysoko na ramiona i on wtedy wchodzi bardzo głęboko we mnie. Wtedy czyję go całego w sobie, a jego ostre i mocne ruchy we mnie doprowadzają mnie do mega orgazmu. Wypróbuj ten sposób! Polecam!
Jak ja tak robię ż żoną, to mówi że ją bolą jej narządy w środku, jesli wchodzę zbyt głęboko Jeżeli nogi ma bardziej w poziomie to ok.
193 2014-03-16 22:24:27 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2014-04-22 22:36:30)
Ja polecam spam, na którym dowiecie sie wielu ciekawych rzeczy na temat kobiecego orgazmu, punktu G, najlepszych pozycji seksualnych, erekcji a także o tym, jak skutecznie przyciągać kobiety.
Choć jestem mężczyzną z ciekawości zajrzałem na to forum i wydaje mi się, że z racji mojego doświadczenia mam 41 lat i 17 lat małżeństwa mogę coś powiedzieć. Przez wiele lat na początku małżeństwa nie byłem w stanie dać zonie orgazmu. Czego nie robiłem, żeby go osiągnęła w ogóle. I tak była lipa. Po paru latach praktykowania, szukania wiedzy itd udało się. Zaczęła go odczuwać i uwaga dzisiaj przezywa go bez większych problemów prawie za każdym razem. Prawie, bo jak pisze jedna z badaczek kobiecego orgazmu, to są z nim lepsze "jaja", a co ciekawsze, to same kobiety nie wiedzą jak go osiągać. Więc po części co się dziwić mężczyznom, że nie domagają. Po pierwsze należy w ogóle zarzucić teorie łechtaczkowy, pochwowy, bo to archaiczne pojęcia. Należało by raczej mówić o orgazmie typu męskiego czyli narasta przyjemność, osiąga szczyt i gaśnie. To orgazm raczej wywoływany z łechtaczki. Najprostszy. Drugi rodzaj to zalewające ciało odczucie ciepła, powiedziałbym raczej energii. To orgazm z tzw punktu G lub strefy G i trzeci, ten jest najlepszy, dwa razy w sposób świadomy przeżyłem go żoną, powoduje że kobieta traci świadomość, zatraca się. Ten osiąga się pobudzając punkt A lub pole AFE. O ile dwa pierwsze nie są takie problematyczne, z opisów jakie tu przedstawiają forumowiczki, część z nich osiąga taki orgazm. O tyle ten trzeci jest bardzo trudny ale dla mnie mężczyzny to jest niesamowite przeżycie czuć żonę w stanie takiego orgazmu. Wszystkim Paniom polecam. Jest jednak kilka warunków do spełnienia aby jednak zaistniał świadomie. Przede wszystkim rzeczywiste zadowolenie z partnera w życiu codziennym tzw satysfakcja ze związku, druga sprawa: musi być w kobiecie autentyczna radość z życia, ochota do jego przezywania "taki dobry nastrój", następnie znajomość i akceptacja własnego ciała i odblokowanie swoich lęków i zahamowań seksualnych "otwartość". Na koniec trzeba pamiętać, że nastawienie w seksie na orgazm od razu blokuje kobietę. Musi się ona nastawić na to co jest dla niej naturalne w seksie czyli na bliskość a orgazm musi być elementem, który przychodzi z nienacka (to mężczyzna powinien o niego dbać i tak prowokować i dotykać kobietę aby do niego doszła, kobieta świadoma swojego ciała bez problemu go tego nauczy. Uwaga: po omacku sam chłopak nie dojdzie). Wszystkim Paniom życzę radości z życia seksualnego z przezywanych orgazmów i jego poszukiwań.
195 2014-12-17 14:20:49 Ostatnio edytowany przez szmizjerka (2014-12-17 14:32:33)
mk1973, bardzo ciekawa wypowiedź z perspektywy mężczyzny:)
Chcę się podzielić moimi doświadczeniem jako osoby, która dotychczas znała tylko orgazm łechtaczkowy, a ostatnio po raz pierwszy doświadczyła "pochwowego", który jak dotąd był moim świętym Graalem:) nie spodziewałam się że go doświadczę, mimo lat aktywności seksualnej za sobą, więc być może żeby go doświadczyć trzeba osiągnąć pewien wiek fizyczny i emocjonalny. Mam 29 lat.
Mój chłopak pieścił mnie w środku nocy, w czasie snu (leżałam na brzuchu, z rozsuniętymi nogami) musiał robić to długo, uporczywie i delikatnie, bo obudziłam się bardzo podniecona - i to naprawdę bardzo. Mieliśmy gwałtowny seks i on dość szybko doszedł a ja.... nadal czułam się podniecona, więc zachęciłam go do pozycji na jeźdźca. Naprawdę bardzo mało było mi już trzeba, w zasadzie kilka nieintensywnych ruchów, żebym zaczęła mieć orgazmy wielokrotne. To było tak, że wszystkie ruchy prowadziły mnie do eksplozji, nie dałabym rady tego powstrzymać, nie musiałam nic planować, nad niczym się zastanawiać, bo moje ciało samo prowadziło mnie na wyżyny.
Cudowne. Jedyny minus jest taki, że doznanie było na tyle intensywne, że poczułam się jakbym po raz pierwszy NAPRAWDĘ uprawiała seks, więc zastanawiam się co z pozostałymi, minionymi latami pożycia:)
Wydaje mi się, że kluczem jest odpowiednia gra wstępna, taka, żeby ledwo już wytrzymywać i odpowiedni poziom oksytocyny.
Życzę nam wszystkim takich doznań.