Powiem Ci jeszcze, że BARDZO mi przypominasz jednego byłego - jedynego co mnie zostawił ha ha.
Teksty i sposób rozumowania macie identyczny, tyle że on się do mnie przyssał z początku i dłuugo udawał, że chce czegoś - na ile to było prawdziwe to wyszło po czasie. Dziś myślę, że sam cierpiał i chciał na moich plecach z tego wyjść i za to go nie szanuję, bo można cierpieć, ale nie trzeba ciągnąc innych w dół ze sobą.
Dlatego jeśli się opamiętałeś i nie wchodzisz w związki na zasadzie "chusteczki smarkajki" czy innego plasterka to tylko dobrze o Tobie świadczy.
Jest w takiej zabawie uczuciami innych coś perfidnego i bezwzględnego, co niszczy i wykoleja wbrew pozorom nie tylko 'ofiarę', ale i samego 'kata' - bo pogłębia u niego emocjonalną pustkę i uczy jak patrzeć na ludzi bez empatii zupełnie, uczy blokować zdrowe emocje i uczucia.
Z pozytywów, mogę powiedzieć że patrząc z perspektywy nie widzę w tym człowieku żadnych wartości, kompletnie nic mnie w nim nie pociągało nigdy, ani niczym mi nie imponował. Po prostu 'dałam się przekonać' jak to bywa ;/ Dopiero spotkania z innymi mężczyznami uświadomiły mi jak bardzo się ograniczałam chcąc być lojalna i wspierająca w stosunku do kogoś kto myślał tylko o sobie i tylko swoje dobro miał na względzie. A cudownych (wykształconych, przystojnych, dojrzałych emocjonalnie, czarujących etc.;)) facetów jest mnóstwo, tak samo jak kobiet. Byłam ślepa, tymczasem w porównaniu z każdym z nich jego właściwie nie ma - jest niezauważalny totalnie.