Nie ma żadnej podobizny w zachowaniu i mojej żony ówcześnie i autora. Jest wręcz totalnie odwrotnie.
Jeżeli było jak piszesz to super. Ale możemy tylko polegać na Twojej wersji, a oboje wiemy, że ludzie na zdradę reagują czasem bardzo różnie.. część osób wpada w amok zaprzeczania faktom, część usprawiedliwia zdradzacza, szukają winy w sobie, chcą za wszelką cenę odbudować przypisując zdradzającemu większe zasługi w próbach odbudowy i chęciach odbudowy niż one faktycznie były. Dlatego i do tego mam dystans, wybacz.
Faktem jest jedynie to, w czym zgadzamy się oboje, że żeby można bylo mówić o jakichkolwiek próbach odbudowy należy ustalić 2 rzeczy:
1. Czy autor KOCHA żonę (nie córkę! oddzielcie te rzeczy, ludzie). Czy 'kocha', a nie docenia za dobroć, wkład, urodzenie córki, itp. itd.
2. Czy jest gotowy przeprowadzić nie jedna, nie dwie, tylko tyle rozmów, ile będzie trzeba..przegadać z żoną temat az do wyrzygania, aż nie dojdą do sedna i ona nie pozna najmniejszych motywów dlaczego on zrobił co zrobił, żeby mogła mu powoli na nowo zaufać i poczuć się przy nim bezpiecznie. Nie żadne powody rzucone w 2 zdaniach, półgębkiem, tak jak zaplanował to sobie autor.
Bez spełnienia tych 2 warunków, nie ma co się wygłupiać i zabierać tej kobiecie kolejnych lat i czasu, którego nikt jej nie odda.
Ps. FacetJAKwielu, to nie jest temat o Twojej wspaniałej żonie. Powiedziałeś już jak sytuacja wygląda, dalsze posty n/t nie wiem czemu mają służyć -mnie przekonywać nie musisz. pozdr.