Ja sobie bardzo dużo rzeczy przemyślałam w ciągu tych dwóch tygodni. Po pierwsze i najważniejsze to ja nie chcę być wrzucona do roli kochanki. Nie chcę być tą drugą, nie chcę nie mieć możliwości kontaktu wtedy kiedy ja potrzebuję. Nie chcę się zamartwiać i czekać na jakąkolwiek wiadomość, nie chcę spędzać samotnie wieczorów i weekendów, nie chcę sporadycznych kontaktów raz na jakiś czas i seksu jeszcze rzadziej, żeby nie wiadomo jaki dobry on nie był. Nie zgadzam się na to, nie na to się pisałam na początku związku. Nie chcę ochłapów, chcę wszystko albo nic. I ja wiem że muszę się z nim spotkać bo przez telefon się nie zrywa, więc boję się tego spotkania, ale nie dam rady tak tego ciągnąć pomimo że go kocham. Wiem że będzie chciał się spotkać już w środę, jak ona wyjedzie. Zamierzam dać mu ultimatum - albo ona albo ja i czas do końca miesiąca. Bez kontaktów. Wiem że będzie chciał maksymalnie wykorzystać czas ze mną kiedy jej nie będzie ale ja nie chcę być zapchajdziurą. Potrzebuje czasu na refleksję to niech ma, beze mnie. Zamierzam mu powiedzieć żeby przyszedł jak będzie wolny, przynajmniej w umyśle.
To będzie strasznie ciężkie dwa tygodnie...
Nie moglam się oprzeć
P.S. Sorry za literowki, piszę z komórki i słownik mi trochę swiruje!!!