Wysłał mi wiadomość, że próbuje pamiętać wszystko co mu powiedziałam w sobotę, że jego serce walczy z sumieniem, że chce podążyć za sercem ale wie że krzywdzi mnie będąc niezdecydowanym. Że chciałby się spotkać w czasie lunchu choć wie że może to być ogromne wzruszenie dla nas obojga i że może zepsuć tym moje wakacje. Że każdego dnia jest pytany czy ją kocha i on odpowiada że tak, że kocha ją jako żonę i matkę jego dzieci ale to nie wystarcza.
No ja cie pieprze!
Odpowiedziałam żeby moimi krzywdami się nie przejmował bo nie jestem taka płytka żeby kogokolwiek oskarżać o to jak ja się czuję. I że owszem, spotkam się z nim w porze lunchu bo chcę powiedzieć kilka rzeczy i chcę to zrobić twarzą w twarz.
Trzeba go uwolnić. Niech idzie do żony, ja mam już tego po dziurki w nosie. Będzie chciał to wróci, ale jako wolny człowiek, ja w takim stanie żyć nie zamierzam. A wspólne marzenia mogę zrealizować sama. Nie będę w miejscu stać.
Fajnie mi się mówi, boję się tego spotkania jak jasna cholera, boję się że jak go zobaczę to nie dam rady i nie będę w stanie skończyć. O losie, daj mi siłę...
67 2015-06-29 12:05:01 Ostatnio edytowany przez dafne123 (2015-06-29 12:09:33)
To żalosne jak on się zachowuje. Dorosły czlowiek bez wlasnej woli. I jeszcze śmie mowic Ci, że przeprasza Cię za swoje niezdecydowanie. No sorry, ale zycie to nie piekna bajeczka, pelna ochów i achów i sentymentalnych pierdów. Albo jest sie z kims, albo tkwi sie w swojej przeszłości.
Normalnie cierpienia młodego Wertera. Ty mu tego balaganu nie zafundowalas i nie musisz odpowiadać za czyjeś błędy. Nie jestes egoistką kiedy, mówisz o swoich potrzebach tylko on, kiedy przetrzymuje Cię w niepewności i jeszcze przeprasza za swoją glupotę i całkowity brak wolnej woli, którą ograniczyła mu szanowna wspaniała malżonka. Zaczniej na nią źle mówic, to jeszcze zacznie jej bronić .
Powtórzę za Tobą... No ja Cie pieprzę...
Kocha ją jako żonę i matkę jego dzieci... a Ciebie przepraszam jako kogo??
Przykro to mówić, ale to jest niedojrzały emocjonalnie mężczyzna, przykre, że kolejny a niby "stary" facet.
Kurcze tak na prawdę to koleś nawet dobrej "wymówki" już nie ma, dzieciaki dorosłe!!!
Sam na własne życzenie zafundował sobie "gwoźdź do trumny", fundując sobie relację z Tobą jednocześnie nie będąc "rozliczonym" z przeszłością z żoną. ale to już nie będzie Twoje zmartwienie. Masz racje, niech idzie "wolny" do żony. Innego "ratunku" dla niego już nie ma. Może za jakiś czas sam do "czegoś" dojdzie, ale na to potrzeba czasu i nikt za niego tego nie zrobi!!!!
Ty musisz ratować teraz Siebie i odciąć się od niego bo chcąc nie chcąc będziesz robić sobie nadzieje!!!
Trzymaj się Ivy!!!!!
No i się spotkałam z nim na lunch, rozmawialiśmy półtorej godziny. Nie potrafiłam postawić sprawy na ostrzu noża. Tematu nie zamknęliśmy, to nie jest dobry czas na takie rzeczy. Wyjeżdżam jutro, nie mam zamiaru się stresować rozstaniem i mieć spieprzone wakacje. Wytłumaczyłam mu co kobieta myśli jak słyszy "kocham Cię jako matkę moich dzieci", wyjaśniłam że większej krzywdy on jej nie zrobi poza tą którą już zrobił, a dziećmi się niech nie zasłania, bo jeden syn już ma swoją rodzinę, drugi za miesiąc wyjeżdża za granicę, a trzeci ma 27 lat więc to już prawie dojrzały facet. Ta baba specjalnie kłóci się z nim przy najmłodszym synu, tak żeby wszystko słyszał i brał jej stronę. Ale to nie ma nic do rzeczy w tej chwili. Kocham go, więc jeszcze poczekam, i tak mieliśmy się nie widzieć przez następne dni. Nikt nikomu nic nie obiecywał, poza regularnym kontaktem w czasie naszych osobnych wakacji. On powiedział że to rozwiąże tak czy inaczej, a ja powiedziałam że nie będzę czekać wiecznie.
Wiem, powiecie że jestem zrypana i macie może rację, bo szłam na to spotkanie z zamiarem ucięcia tego definitywnie, ale jak go zobaczyłam to nie mogłam. Wiem że mam przewagę psychologiczną, bo go nie potrzebuję, to znaczy nie jestem zdesperowana żeby z nim być bo coś tam. Ja sobie doskonale daję radę sama, mam pieniądze, dom, samochód, w dodatku jestem dość atrakcyjną kobietą. Nie potrzebuję go żeby z nim być, chcę być z nim bo go kocham, bo przy nim czuję się dobrze.
Jak już napisałam, wyjeżdżam jutro z samego rana, mam głowę zaprzątniętą innymi rzeczami i nie zamierzam sobie psuć wakacji. Zobaczymy jak się to rozwinie, znam człowieka dobrych parę lat, znam go "bardzo dobrze" od kilku ładnych miesięcy, nie pozwolę kilku tygodniom zmarnować tej relacji.
Za trzy tygodnie przyjeżdża do mnie na tydzień kolega zza granicy, dobry przyjaciel. Bez podtekstów seksualnych proszę, żeby nie było. M. wie że będę gościła u siebie mężczyznę, jest zazdrosny. I dobrze. A potem co będzie to będzie.
Czarno to widzę.
To dość okrutne mówić Ci, że wyznaje jej miłość. Jak to wyznanie brzmi, tak brzmi, ale ciągle to wyznanie miłosne... które jej może tłumaczyć, że przecież tak długo nie byli razem, więc inną miłość trzeba odbudować. Podwaliny są.
Ale - moim zdaniem - on już wybrał. Oczywiście miota się jeszcze trochę, waha, bo jednak do Ciebie też coś czuje, ale jednak wybrał ją. Myślę, że teraz gdzieś tam podświadomie ma nadzieję, że rozwiążesz sprawę za niego. Zdecydowanie łatwiej będzie mu, gdy to Ty teraz zerwiesz. Także dlatego, że w takim wypadku zawsze będzie mógł do sprawy wrócić i powiedzieć "Przecież to ty odeszłaś. Ja wtedy nie podjąłem jeszcze decyzji, ale myślę, że gdybyś nie odeszła, zostałbym z Tobą".
Tak czy siak dobrze to o nim nie świadczy. Teraz trzyma Cię w ukryciu, z ukrycia się z Tobą kontaktuje. Z jego kobiety uczynił Ciebie w jednym momencie kochankę. No chciałby. I pewnie zrobi to, jeśli mu na to pozwolisz.
Ale ja rozumiem też Twoje wątpliwości. I że nie chcesz tak od razu decydować. Budowałaś coś fajnego. Nie tak łatwo uwierzyć, że to było nic niewarte.
Nie pozwól mu się sprowadzić do roli kochanki.
Teraz odpocznij. Ale później każ mu się jednoznacznie określić. I niech najlepiej on tę decyzję podejmie. Tak jest lepiej dla Ciebie. To pozwoli Ci domknąć tę furtkę.
A teraz odpocznij. Nie myśl... no staraj się
No cóż... Z przykrością w tej całej sytuacji zauważam jeszcze więcej podobieństw do podsuniętego tu wcześniej wątku autora o nicku maciejewskiadam. W zasadzie jedyną różnicą jest to, że tam żona była od ładnych kilku już lat "byłą żoną" (w przeszłości był rozwód, a tu - półtoraroczne porzucenie, odejście małżonki. W obu sytuacjach widać spore podobieństwa: małżonki o przemocowych skłonnościach, będące "górą" i ustawiające wedle własnego "widzimisię" partnera, a ci - pozbawiony najwyraźniej swego atrybutu - skołowani, bezwolni i cienko piszczący.
Może to jakiś znak czasu, że jakoś sporo takich "menszczyznów" o takiej konstrukcji psychicznej: jak ktoś walnie, huknie - już skomlą potulnie...?
Autorko - to już Twoja decyzja. Może i dobrze, że wciąż dajesz "Wam" (dziwnie to "wam" brzmi w kontekście tego wątku, nieprawdaż?) czas. Jednak chyba wiesz jak wszystko się potoczy... Musisz być konsekwentna. Chociaż Ty.
72 2015-06-30 09:47:00 Ostatnio edytowany przez dafne123 (2015-06-30 09:48:28)
Jeden z wielu bardzo przewidywalnych schematów występujacych na tym forum. Żona idzie w tango i tłumaczy to faktem, że musi w końcu zaczać myslec o sobie. Tylko zastanawia mnie co ona szanowna pani robiła przez lata swojego malzeństwa i dlaczego nie robiła nic dla siebie. Wyjasnijcie mi to, bo nie bylam w związku małżenskim, czy to jest jakiś sytem totalitarny, w którym praw kobiety się nie respektuje ? Z drugiej strony będzie na co i na kogo zgonić swoją pomroczność jasna Wracając do sedna . Pomrocznosc mózgu i poczucie swawoli mija, gdy tylko porzucony facet znajduje sobie nowa kobietę. Zaczyna sie gra na uczuciach i uporczywe przypominanie ile to przeciez razem przezyliśmy, jak to nie daje skutku to do tej gry wprowadza się dzieci, czy to male czy dorosłe, byleby tylko przypomniec ile nas łączy.
Tylko że żadna z szanownych strony tej teatralnej gry nie mysli o uczuciach nowego partnera.
Jedno mnie rozsmieszylo Ivy71 kiedy napisalas o 27 letnim synu partnera "prawie dorosly".
Jeden z wielu bardzo przewidywalnych schematów występujacych na tym forum. Żona idzie w tango i tłumaczy to faktem, że musi w końcu zaczać myslec o sobie. Tylko zastanawia mnie co ona szanowna pani robiła przez lata swojego malzeństwa i dlaczego nie robiła nic dla siebie. Wyjasnijcie mi to, bo nie bylam w związku małżenskim, czy to jest jakiś sytem totalitarny, w którym praw kobiety się nie respektuje ? Z drugiej strony będzie na co i na kogo zgonić swoją pomroczność jasna
Wracając do sedna . Pomrocznosc mózgu i poczucie swawoli mija, gdy tylko porzucony facet znajduje sobie nowa kobietę. Zaczyna sie gra na uczuciach i uporczywe przypominanie ile to przeciez razem przezyliśmy, jak to nie daje skutku to do tej gry wprowadza się dzieci, czy to male czy dorosłe, byleby tylko przypomniec ile nas łączy.
Tylko że żadna z szanownych strony tej teatralnej gry nie mysli o uczuciach nowego partnera.
Jedno mnie rozsmieszylo Ivy71 kiedy napisalas o 27 letnim synu partnera "prawie dorosly".
Istnieją różne schematy. Również taki, że decyzja już dawno podjęta, teraz tylko trzeba ją na kogoś zwalić.
Np na niezrównoważoną żonę. Taki wybieg zwalnia przecież z odpowiedzialności , no i furtka na przyszłość też pozostaje otwarta.
Jaki schemat tutaj istnieje to jeszcze za wcześnie wyrokować.
Może facet rzeczywiście ma wątpliwości,trudną sytuację, a może nie i to tylko jego wybieg - "chciałbym, ale nie mogę, wybacz".
Z czasem prawda wyjdzie na jaw.
Ten facet coś kręci. SErio
dafne123 napisał/a:Jeden z wielu bardzo przewidywalnych schematów występujacych na tym forum. Żona idzie w tango i tłumaczy to faktem, że musi w końcu zaczać myslec o sobie. Tylko zastanawia mnie co ona szanowna pani robiła przez lata swojego malzeństwa i dlaczego nie robiła nic dla siebie. Wyjasnijcie mi to, bo nie bylam w związku małżenskim, czy to jest jakiś sytem totalitarny, w którym praw kobiety się nie respektuje ? Z drugiej strony będzie na co i na kogo zgonić swoją pomroczność jasna
Wracając do sedna . Pomrocznosc mózgu i poczucie swawoli mija, gdy tylko porzucony facet znajduje sobie nowa kobietę. Zaczyna sie gra na uczuciach i uporczywe przypominanie ile to przeciez razem przezyliśmy, jak to nie daje skutku to do tej gry wprowadza się dzieci, czy to male czy dorosłe, byleby tylko przypomniec ile nas łączy.
Tylko że żadna z szanownych strony tej teatralnej gry nie mysli o uczuciach nowego partnera.
Jedno mnie rozsmieszylo Ivy71 kiedy napisalas o 27 letnim synu partnera "prawie dorosly".Istnieją różne schematy. Również taki, że decyzja już dawno podjęta, teraz tylko trzeba ją na kogoś zwalić.
Np na niezrównoważoną żonę. Taki wybieg zwalnia przecież z odpowiedzialności , no i furtka na przyszłość też pozostaje otwarta.
Jaki schemat tutaj istnieje to jeszcze za wcześnie wyrokować.
Może facet rzeczywiście ma wątpliwości,trudną sytuację, a może nie i to tylko jego wybieg - "chciałbym, ale nie mogę, wybacz".
Z czasem prawda wyjdzie na jaw.
Tak, to schemat widziany Z drugiej strony. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Zapewne Ivy71 nigdy sie nie dowie, w jakim celu są te gry, w które zostala wciągnieta. Jenak chyba leczenie związku i zrozumienie swoich zyciowych dylematów kosztem innych postronych osób to juz moim zdaniem chamstwo i czysty egoizm.
...Jaki schemat tutaj istnieje to jeszcze za wcześnie wyrokować.
Może facet rzeczywiście ma wątpliwości,trudną sytuację, a może nie i to tylko jego wybieg - "chciałbym, ale nie mogę, wybacz".
Z czasem prawda wyjdzie na jaw.
No ale sama powiedz: o czym tu wyrokować? Nawet jeśli ten człowiek podejmie wreszcie męską decyzję i przyjmie do wiadomości realia (porzucenie przez zonę, jej wyrachowany powrót, gdy on zaczyna coś nowego...) i będzie chciał kontynuować to, co już zaczął (związek z Autorką wątku) - już ta znajomość została przez niego "skażona" jego brakiem charakteru, okazaniem, iż Autorka jest (była?) jedynie jakąś opcją. Na boga! Gdyby za porzucającą go żoną tęsknił, gdyby mu jej brakowało i nie umiał "bez niej żyć" - nie miałby ani motywacji ani głowy do wchodzenia w nowe relacje z inna kobietą: siedziałby w kącie i płakał lub walczył "po swojemu" o małżeństwo - skrobał co dnia do drzwi małżonki (przenośnia...) Tu tego nie było... Zatem w czym rzecz? Ano w tym, że najwyraźniej Autorka wątku była dla niego tylko "czasoumilaczką", erzacem, który porzuca się, gdy ktoś ważny pojawia się znów na horyzoncie... I z tym mamy tu do czynienia.
Wybacz, ale powołujesz się tu na jego jakieś hipotetyczne wątpliwości, trudną sytuację... Czyli co? Wątpliwości to mieć powinien pozwalając (bądź robiąc to samemu) zbliżyć się innej kobiecie, gdy w myślach i sercu wciąż jest małżonka. Obecne, szargające nim dylematy to chyba jedynie rozterki czy nie skusić się na obiecany - w nagrodę - dom... Powołujesz się na trudną sytuację. Jaką? On sam ją stworzył swoją postawą. Natomiast słowa "chciałbym, ale nie mogę" to miałyby rację bytu i byłyby wytłumaczeniem jedynie - na moje oko - gdyby jego szanowna, porzucająca małżonka ...miała jego przyrodzenie w zaciśniętej garści... Ale - z tego co widzę - żona nawet nie ma czego ścisnąć...
77 2015-06-30 10:58:54 Ostatnio edytowany przez horses (2015-06-30 11:15:08)
Pterodaktyl, masz rację.
Wskazuję na coś innego. Nie róbcie z chłopa niedojdy, bo może decyzję juz dawno podjął, że będzie z żoną.
Teraz tylko stara się ładnie z tego wybrnąć, wskazując, że to żona się uparła itp., a on czysty, no ofiara okoliczności.
Chciałby, ale nie może być z autorką;)
Nie wiem, czy tak jest, ale taka mozliwość także występuje.
Ale co on tam ma w głowie to naprawdę nie wiem, może ma wątpliwości, może boi się rozpocząć nowe życie,
może jest uzależniony od żony, może rzeczywiście to niezrównoważona kobieta ...
A może nie do końca było tak, że żona go porzuciła "za niewinność" i teraz to zobaczył. Trudno wyrokować.
Najgorsze co może spotkać autorkę to moim zdaniem stworzenie sobie w głowie jego obrazu, jako biednego faceta bez wyjścia,
bo będzie to skutkowało tym, że ona emocjonalnie będzie tkwiła w tym związku bardzo długo, a on będzie miał spokój w domu,
a emocje , podbudowanie ego z nią.
Na to się niestety zapowiada, ale jeszcze mozna mu dać szansę, bo może rzeczywiście się pogubił.
Trzymaj się Ivy!!!
Mam nadzieję, że chociaż trochę wypoczniesz na urlopie!!
Ja niestety tez już bym na nic nie liczyła ze strony tego pana! "Klasę" to on już pokazał, wychodzi z relacji po "angielsku", tylnimo drzwiami.
Jest tchórzem! Nie miał odwagi wsiąść życia w swoje ręce i rozwiązać małżeństwa jak żona go zostawiła. Po takim czasie to sprawa w sądzie wręcz była by "banalna"...
A teraz robi z siebie biednego misia.. No sorry ale tak to właśnie wygląda. Nawet nie ma odwagi zakończyć waszej relacji tylko powtarza w kółko jak mu ciężko.. a Ty? On już się nie zastanawia co z Tobą!!! Przecież jeszcze chwilę temu potarzał jak Cię kocha i jak jesteś dla niego ważna...
Wróciłam z urlopu, rzeczywiście świetnie wypoczęłam, jestem wciąż w doskonałym nastroju choć wiem że burza mi wisi nad głową.
Kontaktowaliśmy się w ciągu tych dwóch tygodni, dzwonił codziennie, raczej nie podejmowaliśmy tego tematu, ale kilka razy to było nieuniknione. Tamta kobieta przyszła do mojego domu podczas mojej nieobecności. Skąd miała adres, nie wiem, on twierdzi że jej nie powiedział gdzie mieszkam, może od wspólnych znajomych. W każdym razie przyszła i rozmawiała z moim synem, który powiedział jej że mama jest na wakacjach i wróci za tydzień. Oczywiście powiedziałam o wszystkim M. żeby miał świadomość. Z jego relacji wynika że ona próbowała dzwonić do niego codziennie, wyzywając go, oskarżając że przez niego np. nie śpi, nie je i ma włosy w bałaganie. No a jak ma być inaczej, ona teraz zachowuje się jak zdradzona żona, więc ja się nie dziwię. W środę podobno zrobiła mu taką awanturę że powiedział jej że od teraz zero kontaktów aż przyjedzie i wyłączył komórkę, ale do mnie systematycznie dzwonił. Jeszcze w sobotę rozmawialiśmy, dzwonił z lotniska, powiedział mi że ona wyjeżdża 15-go na swoje wakacje, że teraz to on odetchnie, że już na pewno będzie mógł podjąć jakieś kroki, że ona wie że on jej nie kocha i wie też że on kocha mnie. I żebym poczekała jeszcze tych kilka dni. Ona prawdopodobnie miała go odebrać, nie wiem bo od tamtej pory już nie mieliśmy kontaktu.
Taka sucha relacja dla tych którzy się angażowali w wątek.
Ja sobie bardzo dużo rzeczy przemyślałam w ciągu tych dwóch tygodni. Po pierwsze i najważniejsze to ja nie chcę być wrzucona do roli kochanki. Nie chcę być tą drugą, nie chcę nie mieć możliwości kontaktu wtedy kiedy ja potrzebuję. Nie chcę się zamartwiać i czekać na jakąkolwiek wiadomość, nie chcę spędzać samotnie wieczorów i weekendów, nie chcę sporadycznych kontaktów raz na jakiś czas i seksu jeszcze rzadziej, żeby nie wiadomo jaki dobry on nie był. Nie zgadzam się na to, nie na to się pisałam na początku związku. Nie chcę ochłapów, chcę wszystko albo nic. I ja wiem że muszę się z nim spotkać bo przez telefon się nie zrywa, więc boję się tego spotkania, ale nie dam rady tak tego ciągnąć pomimo że go kocham. Wiem że będzie chciał się spotkać już w środę, jak ona wyjedzie. Zamierzam dać mu ultimatum - albo ona albo ja i czas do końca miesiąca. Bez kontaktów. Wiem że będzie chciał maksymalnie wykorzystać czas ze mną kiedy jej nie będzie ale ja nie chcę być zapchajdziurą. Potrzebuje czasu na refleksję to niech ma, beze mnie. Zamierzam mu powiedzieć żeby przyszedł jak będzie wolny, przynajmniej w umyśle.
To będzie strasznie ciężkie dwa tygodnie...
Wróciłam z urlopu, rzeczywiście świetnie wypoczęłam, jestem wciąż w doskonałym nastroju choć wiem że burza mi wisi nad głową.
Kontaktowaliśmy się w ciągu tych dwóch tygodni, dzwonił codziennie, raczej nie podejmowaliśmy tego tematu, ale kilka razy to było nieuniknione. Tamta kobieta przyszła do mojego domu podczas mojej nieobecności. Skąd miała adres, nie wiem, on twierdzi że jej nie powiedział gdzie mieszkam, może od wspólnych znajomych. W każdym razie przyszła i rozmawiała z moim synem, który powiedział jej że mama jest na wakacjach i wróci za tydzień. Oczywiście powiedziałam o wszystkim M. żeby miał świadomość. Z jego relacji wynika że ona próbowała dzwonić do niego codziennie, wyzywając go, oskarżając że przez niego np. nie śpi, nie je i ma włosy w bałaganie. No a jak ma być inaczej, ona teraz zachowuje się jak zdradzona żona, więc ja się nie dziwię. W środę podobno zrobiła mu taką awanturę że powiedział jej że od teraz zero kontaktów aż przyjedzie i wyłączył komórkę, ale do mnie systematycznie dzwonił. Jeszcze w sobotę rozmawialiśmy, dzwonił z lotniska, powiedział mi że ona wyjeżdża 15-go na swoje wakacje, że teraz to on odetchnie, że już na pewno będzie mógł podjąć jakieś kroki, że ona wie że on jej nie kocha i wie też że on kocha mnie. I żebym poczekała jeszcze tych kilka dni. Ona prawdopodobnie miała go odebrać, nie wiem bo od tamtej pory już nie mieliśmy kontaktu.
Taka sucha relacja dla tych którzy się angażowali w wątek.
Ja sobie bardzo dużo rzeczy przemyślałam w ciągu tych dwóch tygodni. Po pierwsze i najważniejsze to ja nie chcę być wrzucona do roli kochanki. Nie chcę być tą drugą, nie chcę nie mieć możliwości kontaktu wtedy kiedy ja potrzebuję. Nie chcę się zamartwiać i czekać na jakąkolwiek wiadomość, nie chcę spędzać samotnie wieczorów i weekendów, nie chcę sporadycznych kontaktów raz na jakiś czas i seksu jeszcze rzadziej, żeby nie wiadomo jaki dobry on nie był. Nie zgadzam się na to, nie na to się pisałam na początku związku. Nie chcę ochłapów, chcę wszystko albo nic. I ja wiem że muszę się z nim spotkać bo przez telefon się nie zrywa, więc boję się tego spotkania, ale nie dam rady tak tego ciągnąć pomimo że go kocham. Wiem że będzie chciał się spotkać już w środę, jak ona wyjedzie. Zamierzam dać mu ultimatum - albo ona albo ja i czas do końca miesiąca. Bez kontaktów. Wiem że będzie chciał maksymalnie wykorzystać czas ze mną kiedy jej nie będzie ale ja nie chcę być zapchajdziurą. Potrzebuje czasu na refleksję to niech ma, beze mnie. Zamierzam mu powiedzieć żeby przyszedł jak będzie wolny, przynajmniej w umyśle.
To będzie strasznie ciężkie dwa tygodnie...
Kochana, życzę wytrwałości !Trzymam kciuki za spełnienie Twoich oczekiwań.
Ściskam.
Miejmy nadzieję że sytuacjia szybko się rozwiąze!!
Mam nadzieję że PAN odzyskał "jaja"
Zastanawia mnie tylko..
To czy on tak często dzwonił.. Bo miał "wolne" od żony dwa czy ten jego kontakt nie wynikał powiedzmy z syndromu "psa ogrodnika".
Pojechała na wakacje a więc możesz tam kogoś a nóż widelec łyżka poznać.. PAN nie chciał być zapomniany.
Przepraszam, że " mące" ale znam tego typu zachowania z autopsji!!
Tak czy siak ja też trzymam kciuki!!! Bądź trwarda ))
82 2015-07-14 10:39:57 Ostatnio edytowany przez ivy71 (2015-07-14 10:41:40)
kochanka81, miał wolne od żony to dzwonił. Wczoraj wysyłał mi emaile z pracy, jak to on ma strasznie źle, jak to ona się do niego przykleiła i sprawdza go regularnie. Oczywiście nic mu nie powiedziała że złożyła mi wizytę. Pisał jak to on mnie kocha naprawdę, ale ma wątpliwości bo nie byliśmy razem dostatecznie długo żeby się sprawdzić w byciu razem i takie tam. Odpisałam że ona teraz gra zdradzoną żonę a on przyjął pokornie rolę kajającego się męża błagającego o przebaczenie, że ja tego w ogóle nie rozumiem bo mężczyzna który kocha postępuje w takiej sytuacji zupełnie odwrotnie a on dając jej nadzieję przekreśla nasz związek bo ona nie ustąpi a ja walczyć nie będę. I że mam dość gadania o niej, ciągle tylko ona, co ona robi, jak się na nim wyżywa, jak to on wszystko musi znosić. A gdzie JA jestem w tym wszystkim? I co to w ogóle za sytuacja że nagle ja z otwartego partnera zmieniłam się w sekretną kochankę. I że mam dosyć wyobrażania sobie jak on z nią je, rozmawia, robi zakupy, śpi i jeszcze pewnie uprawiają seks. I że szkoda że nie mogę mu tego wszystkiego powiedzieć prosto w twarz i mam nadzieję że spotkamy się wkrótce. I w ogóle dużo więcej mu napisałam, ale nie będę się teraz nad tym rozwodzić. Między innymi przeanalizowałam postępowanie jego żony. Chcę się z nim spotkać bo zrywać przez emaila czy smsa to nie mój styl. Tego mu nie napisałam :-)
Odpisał "Cholera, jesteś tak dobra że zastanawiam się czy ja jestem wystarczająco dobry dla Ciebie. Nie pojmuję kobiecej logiki. Jeżeli kiedykolwiek Cię stracę to będzie tylko i wyłącznie przez moją własną głupotę, ignorancję i słabość. Dlatego mam nadzieję to przezwyciężyć."
No to niech ma nadzieję bo ja czuję że już mnie prawie stracił.
A tak a propos, to umówiłam się na jutro do baru ze znajomym, a w niedzielę przyjeżdża do mnie mój dawny znajomy zza granicy. I będzie u mnie przez cały tydzień. I niech M. pozna jak to jest gdy ktoś kogo się kocha wybiera towarzystwo innej osoby, w dodatku płci przeciwnej.
Jak dla mnie .... to on już delikatnie się wycofuje.
Niby nie daje niczego do zrozumienia wprost, ale wysyła takie dyskretne sygnały przepowiadające.
kochanka81, miał wolne od żony to dzwonił. Wczoraj wysyłał mi emaile z pracy, jak to on ma strasznie źle, jak to ona się do niego przykleiła i sprawdza go regularnie. Oczywiście nic mu nie powiedziała że złożyła mi wizytę. Pisał jak to on mnie kocha naprawdę, ale ma wątpliwości bo nie byliśmy razem dostatecznie długo żeby się sprawdzić w byciu razem i takie tam. Odpisałam że ona teraz gra zdradzoną żonę a on przyjął pokornie rolę kajającego się męża błagającego o przebaczenie, że ja tego w ogóle nie rozumiem bo mężczyzna który kocha postępuje w takiej sytuacji zupełnie odwrotnie a on dając jej nadzieję przekreśla nasz związek bo ona nie ustąpi a ja walczyć nie będę. I że mam dość gadania o niej, ciągle tylko ona, co ona robi, jak się na nim wyżywa, jak to on wszystko musi znosić. A gdzie JA jestem w tym wszystkim? I co to w ogóle za sytuacja że nagle ja z otwartego partnera zmieniłam się w sekretną kochankę. I że mam dosyć wyobrażania sobie jak on z nią je, rozmawia, robi zakupy, śpi i jeszcze pewnie uprawiają seks. I że szkoda że nie mogę mu tego wszystkiego powiedzieć prosto w twarz i mam nadzieję że spotkamy się wkrótce. I w ogóle dużo więcej mu napisałam, ale nie będę się teraz nad tym rozwodzić. Między innymi przeanalizowałam postępowanie jego żony. Chcę się z nim spotkać bo zrywać przez emaila czy smsa to nie mój styl. Tego mu nie napisałam :-)
Odpisał "Cholera, jesteś tak dobra że zastanawiam się czy ja jestem wystarczająco dobry dla Ciebie. Nie pojmuję kobiecej logiki. Jeżeli kiedykolwiek Cię stracę to będzie tylko i wyłącznie przez moją własną głupotę, ignorancję i słabość. Dlatego mam nadzieję to przezwyciężyć."
No to niech ma nadzieję bo ja czuję że już mnie prawie stracił.
A tak a propos, to umówiłam się na jutro do baru ze znajomym, a w niedzielę przyjeżdża do mnie mój dawny znajomy zza granicy. I będzie u mnie przez cały tydzień. I niech M. pozna jak to jest gdy ktoś kogo się kocha wybiera towarzystwo innej osoby, w dodatku płci przeciwnej.
niestety IsaBella ma racje. On juz wychodzi po angielsku tylnimi drzwiami z waszego zwiazku." Jesli Cie strace" "mam nadzieje" tak nie pisze facet ktory kocha. Facet ktory kocha nie dopuszcza mysli ze straci i nie gada ze ma nadzieje ze cos zrobi tylko to robi!!!! On wie ze zmarnowal wiele Twojego czasu....jest takim tchorzem ze nie ma odwagi prosto w twarz Ci powiedziec "sorry wracam do zony" tylko bedzie teraz Ci nawijal na uszy makaron takimi tekstami az ktoregos dnia napisze ze on musi zrezygnowac z Ciebie dla Twego dobra bo jestes cudowna, za dobra dla niego i oj niegodny on niegodny.... zrobi z siebie rycerza ktory rezygnuje ze skarbu by do konca zycia walczyc ze zlym smokiem czyli zoną. Tchorz kłamca i egoista.
Ma wątpliwości...???
Jakie...???
Czyli co PAN będzie sobie teraz wybierał "lepszą" już po tym tekście powinnas kopnąć go w dupe...
Jednak jaj nie odzyskał a co teraz odstawia to tzw klasyk gatunku, gra biednego misia.. A on co.. Ani wte ani wewte...
Hmm miom zdaniem im szybciej odetniesz się od niego tym lepiej dla Ciebie.. I szkoda tak na prawdę że przez ten cały urlop odbieralas telefony od niego.. Założenie było takie że mieliście "odpocząć" od Siebie..
Jak chcesz coś jeszcze "ugrac" to musisz być stanowcza, zero kontaktu póki się nie określi... Swoją postawa jesteś ewentualnie wywrzeć jakieś wrażenie na nim..
Ale co to jest w ogóle.. On będzie teraz się zastanawiał...
Zgadzam się z przedmowca.. To tchorz!!!
Ja się też z Wami zgadzam. Widzicie, my kobiety zupełnie nie dopuszczamy niektórych myśli do swojej głowy, nam się wydaje że jakikolwiek ruch ze strony faceta to jest nadzieja na jednak będzie po naszej myśli. Zadzwoni, myślimy: kocha mnie. Daje nam ochłapy, myślimy: jednak mnie kocha... Ja tak tłumaczyłam postępowanie jego żony, nie wyprowadził się, rozmawia z nią, je, śpi pewnie, to nawet gdyby on rzeczywiście chciał żeby ona się "przekonała" że on jej nie kocha i sama odeszła (co według mnie jest z góry bzdurnym założeniem), to przecież takim zachowanie on utwierdza ją w przekonaniu że przecież on się tylko pogubił, przyszła taka jedna dz..wka i zamąciła mu w głowie, a teraz trzeba go naprawić.
No a co ja właśnie robię? To samo. Karmię się głupią nadzieją, żyję w oczekiwaniu na cud który się nie wydarza, bo przeciez się wydarzyć nie może. Pora z tym skończyć bo czas ucieka a ja stoję w miejscu. Dziękuję Wam za komentarze, otworzyliście mi oczy na sprawy o których nie miałam pojęcia, albo błędnie je interpretowałam. Nie będzie miał zadowolonej miny kiedy jego żona wyjedzie na te swoje wczasy a ja nie będę miała dla niego czasu i zostanie sobie sam.
Nie odpisałam mu na tego ostatniego emaila. Nie myślę już o nim cały czas. Mentalnie się odcinam, ciężko jest ale nie sądzę że chciałabym mieć partnera który kłamie, bo przecież on cały czas tę swoją żonę kłamie że się ze mną nie spotyka, nie dzwoni i w ogóle nie ma kontaktu. Może dobrze by było jakby jeszcze raz przyszła i mnie zastała bo ja powiedziałabym jej całą prawdę. Ale co by mi to dało? O miłośc się nie prosi, nie wymaga, nie żebrze, przykro mi że tak mylnie oceniłam jego zamiary. Chciał się pobawić z młodszą, ładniejszą, chciał mieć przygodę to miał, a ja myślałam że to już na zawsze... Stara a głupia jak dziecko.
I wiecie co? Nawet jak to piszę to ciągle mam nadzieję gdzieś tam w środku że on jednak od niej odejdzie, że będziemy razem. Cóż, po raz pierwszy od lat się zakochałam, myślałam że to on jest właśnie tym szczęściem które czaiło się tuż za rogiem. Pora wrócić na ziemię.
Ja się też z Wami zgadzam. Widzicie, my kobiety zupełnie nie dopuszczamy niektórych myśli do swojej głowy, nam się wydaje że jakikolwiek ruch ze strony faceta to jest nadzieja na jednak będzie po naszej myśli. Zadzwoni, myślimy: kocha mnie. Daje nam ochłapy, myślimy: jednak mnie kocha... Ja tak tłumaczyłam postępowanie jego żony, nie wyprowadził się, rozmawia z nią, je, śpi pewnie, to nawet gdyby on rzeczywiście chciał żeby ona się "przekonała" że on jej nie kocha i sama odeszła (co według mnie jest z góry bzdurnym założeniem), to przecież takim zachowanie on utwierdza ją w przekonaniu że przecież on się tylko pogubił, przyszła taka jedna dz..wka i zamąciła mu w głowie, a teraz trzeba go naprawić.
No a co ja właśnie robię? To samo. Karmię się głupią nadzieją, żyję w oczekiwaniu na cud który się nie wydarza, bo przeciez się wydarzyć nie może. Pora z tym skończyć bo czas ucieka a ja stoję w miejscu. Dziękuję Wam za komentarze, otworzyliście mi oczy na sprawy o których nie miałam pojęcia, albo błędnie je interpretowałam. Nie będzie miał zadowolonej miny kiedy jego żona wyjedzie na te swoje wczasy a ja nie będę miała dla niego czasu i zostanie sobie sam.
Nie odpisałam mu na tego ostatniego emaila. Nie myślę już o nim cały czas. Mentalnie się odcinam, ciężko jest ale nie sądzę że chciałabym mieć partnera który kłamie, bo przecież on cały czas tę swoją żonę kłamie że się ze mną nie spotyka, nie dzwoni i w ogóle nie ma kontaktu. Może dobrze by było jakby jeszcze raz przyszła i mnie zastała bo ja powiedziałabym jej całą prawdę. Ale co by mi to dało? O miłośc się nie prosi, nie wymaga, nie żebrze, przykro mi że tak mylnie oceniłam jego zamiary. Chciał się pobawić z młodszą, ładniejszą, chciał mieć przygodę to miał, a ja myślałam że to już na zawsze... Stara a głupia jak dziecko.
I wiecie co? Nawet jak to piszę to ciągle mam nadzieję gdzieś tam w środku że on jednak od niej odejdzie, że będziemy razem. Cóż, po raz pierwszy od lat się zakochałam, myślałam że to on jest właśnie tym szczęściem które czaiło się tuż za rogiem. Pora wrócić na ziemię.
Kochana, nie jesteś głupia tylko prawdziwa, Twoje uczucia i deklaracje dla niego takie również są .
Głupi to jest ten facet bo stracił prawdziwego przyjaciela i szczere uczucie .
Głupi bo wybrał bagno w z którego miał szansę wyjść .
Jego strata, nie daruj mu już swojego cennego czasu.. nie zasługuje na to.
Wciągnął mnie ten wątek do tego stopnia, że zajrzałam również do owego "maciejewskiego", ale tam przeczytałam tylko kilka pierwszych postów. No nie byłam w stanie czytać tych pierdół...nóż mi się w kieszeni otwierał normalnie :-)
Gdzie są ci stanowczy mężczyźni, którzy wiedzą czego chcą i nie dają sobą manipulować głupim babom?
Gdzie są kobiety z charakterem? Wiem wiem - na tym forum są, sama taka jestem ;-)
Cóż...ciekawi mnie jak się potoczą losy Autorki wątku, tym bardziej, że sama zaczynam być w relacji z kimś, kto chce zacząć nowe życie, a była zaczyna węszyć... Zapaliła mi się lampka ostrzegawcza jeszcze zanim trafiłam na ten wątek, chociaż póki co nie mam powodów, ale...strzeżonego Pan Bóg strzeże - jak to mówią. Chyba muszę być ostrożna i nie angażować się za bardzo na początek ;-)
89 2015-07-14 16:59:35 Ostatnio edytowany przez ivy71 (2015-07-14 17:00:06)
Syryngia, a może podzielisz się tu swoimi wrażeniami? O swojej lampce ostrzegawczej na przykład. Cóż, ja się zangażowałam przypadkiem i teraz jest mi tak bardzo trudno. Wierzyłam że oni są w separacji, opierałam się długo żeby się nie zaangażować, dopóki mnie nie zapewnił z całą stanowczością że wszystko idzie do szybkiego rozwodu. A teraz sama już nie wiem co to było. Na pewno nie mieszkali razem. Na pewno nie ukrywał się ze mną, chodziliśmy za rękę jawnie po mieście, wyjeżdżaliśmy razem, nocował u mnie, byłam parę razy u niego. Wszystko się zmieniło odkąd ona postanowiła wrócić i tak zrobiła nie pytając go o zgodę. Do dupy z tym wszystkim...
Syryngia, a może podzielisz się tu swoimi wrażeniami? O swojej lampce ostrzegawczej na przykład. Cóż, ja się zangażowałam przypadkiem i teraz jest mi tak bardzo trudno. Wierzyłam że oni są w separacji, opierałam się długo żeby się nie zaangażować, dopóki mnie nie zapewnił z całą stanowczością że wszystko idzie do szybkiego rozwodu. A teraz sama już nie wiem co to było. Na pewno nie mieszkali razem. Na pewno nie ukrywał się ze mną, chodziliśmy za rękę jawnie po mieście, wyjeżdżaliśmy razem, nocował u mnie, byłam parę razy u niego. Wszystko się zmieniło odkąd ona postanowiła wrócić i tak zrobiła nie pytając go o zgodę. Do dupy z tym wszystkim...
Ivy... on jest emocjonalnie z nią związany. Nic nie zrobisz. Powinnaś się usunąć. Nie masz na niego wpływu i jego decyzje. Żona ma.
Cóż, u mnie to są dopiero początki, ale wiem, ze życie pisze różne scenariusze, więc obserwuję póki co.
Kiedy zapaliła mi się czerwona lampka? Kiedy "była" - bo są po rozwodzie - zaczęła węszyć i zrobiła mu awanturę przez telefon...
Najpierw mnie to rozbawiło, potem z nim porozmawiałam i po prostu zapytałam co będzie jeżeli ona nagle zechce go odzyskać?
On twierdzi, że to wykluczone i wydaje się być konsekwentny w tym co mówi i robi...ale jak to będzie? Czas pokaże.
Za stara jestem na jakieś gierki i podchody, wywalam kawę na ławę i po prostu rozmawiam, pytam, odpowiadam na pytania. Szkoda czasu na dziecinne domysły i mydlenie sobie samej oczu. Samotność boli, ale nigdy nic na siłę i z łaski. Boso, ale w ostrogach ;-)
Nie mniej jednak śmieszą mnie takie kobiety... Najpierw się rozwodzi, potem jakby bielmo takiej z oka schodzi, szczególnie wówczas, gdy widzi, że "były" układa sobie życie z inną, i - co gorsze dla takiej - jest z tą inną szczęśliwy :-)
Zawzięte toto, chęcią zemsty aż kipi, i zrobi wszystko, żeby byłemu jeszcze raz spieprzyć życie. A "były", jeżeli na to pozwala, to jest frajer nie mężczyzna. Ja frajera nie chcę, jednego już miałam :-)
Mój "były" jeszcze przed rozwodem oprowadzał się z naszą wspólną znajomą - naturalnie dowiedziałam się o tym ostatnia :-) Oczywiscie rozwód był natychmiast, bez zbędnych ceregieli, bez kopania się po łydkach - dużo mu darowałam, ale wiedział, ze jak podskoczy to skończy marnie ;-) I sobie żyją do tej pory, moze nawet dobrze, nie wiem, bo mnie to kompletnie nie interesuje.
Po prostu każdy załozył swoje podwórko i się na nim bawi jak chce ;-)
ivy, przeczytałam najnowsze wieści i nie gniewaj się na mnie ale...ten Twój Romeo, to chłop kompletnie bez charakteru. Zakochana jesteś więc tego nie dostrzegasz. Żona nie jest niczemu winna. Ona w przeciwieństwie do niego przynajmniej wie czego chce i do tego dąży. To jego decyzja.
Ivy, doskonale rozumiem co czujesz bo sama przez to przechodziłam!
No ale cóż.. polak mądry po szkodzie a i z boku wszystko wygląda jakby jaśniej i klarowniej.
"Boli" to, że to takie powtarzalne i schematyczne. Mój ex, jak jego żona postanowiła walczy, zachowywał się identycznie jak Twój. Wycofywał się tylnymi drzwiami, robił się z Siebie biednego misia, decyzji podjąć nie mógł. Wcześniej zapewniał o wielkiej miłości, składał piękne deklaracje, ze będzie moim mężem i ojcem moich dzieci. Płakał jak to mówił.. A ja to wszystko kupiłam. Zakładałam, że jak ktoś jak coś mówi to tak jest.. Koniec końców tak samo okazał się tchórzem i egoistą. On tak na prawdę chciał sobie dobrze "zrobić", to jemu to było potrzebne do szczęścia, ja byłam środkiem choć wierzę, że jak mówił to co mówił to sam w to wierzył. Z dojrzałością emocjonalną nie ma to nic wspólnego bo życie to nie bajka i jak tylko pojawiły się trudności to po prostu uciekł... i jak czytam Twoją historię to niestety mam wrażenie, że Twój właśnie robi to samo.. Chodź trudno Ci to teraz ogarnąć. Zostaw go z tym, ty i tak już nie masz tutaj nic do powiedzenia...
Nie, ja poczekam, poczekam do tego piątku kiedy ona ma wyjechać, bo okazuje się że to piątek jest a nie środa. Poczekam kiedy on zadzwoni czy może się ze mną zobaczyć. I zobaczę się z nim oczywiście. A może nawet się z nim prześpię jak mi się będzie chciało, w końcu wolna jestem, wolno mi. A potem wyłożę kawę na ławę i niech sobie robi co chce. I to im szybciej tym lepiej bo mój umysł już mi zaczyna kombinować. Napisać emaila na przykład do pani. Pokazać jej całą naszą korespondencję, esemesy, emaile, wpisy na komunikatorach, jego nagrane wiadomosci video na Skypie. I niech sobie już wtedy z nim robi co będzie chciała. Bosze, jak ja nienawidzę kłamstwa. Ja sama nie jestem święta, wiele razy w życiu coś złego zrobiłam, ale nigdy nie powiedziałam jak kots mnie złapał za rękę że to nie moja ręka. Ja nabroję, ja ponoszę konsekwencje. I chciałabym żeby on też, choć podobno on tylko ją kłamie w żywe oczy, ale przecież mnie też zwodzi. Czy to już pierwszy krok do odkochania się?
Na pewno tego co napisałam nie zrobię, za dumna babka jestem...
A najlepsze jaja będą jak ona nie wyjedzie, bo według niego ona tylko czeka na jakiś sygnał z jego strony żeby odwołać wakacje. Wtedy cały jego misternie uknuty plan weźmie w łeb. No i jak wtedy on się będzie ze mną spotykać, no jak??
Piszę to z sarkazmem, jest we mnie w tej chwili tyle goryczy że nawet uśmiechać mi się ciężko. Ja chyba rzeczywiście jestem dla niego za dobra, powinnam pieprznąć to wszystko i zmykać gdzie pieprz rośnie, a chcę z sytuacji wyjść "z honorem", czyli nie zrywać przez telefon i takie tam. A poza tym, przecież my się nadal będziemy widywali w towarzystwie bo takie są realia, ja sobie tego na razie nie wyobrażam.
95 2015-07-15 13:10:11 Ostatnio edytowany przez lifrinat (2015-07-15 13:10:23)
Ivy, trochę złości nie zaszkodzi . Tylko pamiętaj - bądź babką z klasą. Żadnych tam kontaktów z jego ex żoną. Tu trzeba się zachować odwrotnie niż podpowiadają emocje.
Musisz sobie przede wszystkim uświadomić:
- że się zaangażowałaś emocjonalnie,
- że facet cię zwodził/zwodzi,
- że facet cię nie traktuje poważnie.
Wez zagryź zęby i ochłodź tę relację. Nie masz wyjścia. Musisz przejąć karty i je zacząć rozdawać - ale takie, które są najlepsze dla ciebie.
Ivy, trochę złości nie zaszkodzi
. Tylko pamiętaj - bądź babką z klasą. Żadnych tam kontaktów z jego ex żoną. Tu trzeba się zachować odwrotnie niż podpowiadają emocje.
Musisz sobie przede wszystkim uświadomić:
- że się zaangażowałaś emocjonalnie,
- że facet cię zwodził/zwodzi,
- że facet cię nie traktuje poważnie.Wez zagryź zęby i ochłodź tę relację. Nie masz wyjścia. Musisz przejąć karty i je zacząć rozdawać - ale takie, które są najlepsze dla ciebie.
Popieram w 100%
A Pana należałoby by kopnąć w cztery litery. Jak na mój gust Ty nie jesteś mu nic winna...
A wręcz to jest na "jego" warunkach..
Ty mu powiesz, że z nim "zrywasz" jak żona wyjedzie??
Bo co... inaczej się z Tobą nie spotka?
97 2015-07-15 15:04:15 Ostatnio edytowany przez ivy71 (2015-07-15 15:05:10)
A Pana należałoby by kopnąć w cztery litery. Jak na mój gust Ty nie jesteś mu nic winna...
A wręcz to jest na "jego" warunkach..
Ty mu powiesz, że z nim "zrywasz" jak żona wyjedzie??
Bo co... inaczej się z Tobą nie spotka?
Fakt, nie jestem mu nic winna. I fakt, to jest na jego warunkach. Byłam bardzo nieostrożna, dałam się ponieść emocjom, ale przecież na tym miłość polega, prawda? Nie mam zamiaru kalkulować, przeliczać, co mi się opłaca a co nie, jestem osobą niezależną i facet do życia mi nie jest potrzebny, pewnie dlatego tak boli bo ja zrezygnowałam z facetów na jakiś czas gdy się to zdarzyło. Myślałam że zostaniemy przyjaciółmi i tak by było lepiej, jak teraz widzę. Ale się zakochałam, samo przyszło, teraz ciężko się odkochać. Jestem zmęczona, mam tego dość, tych wszystkich facetów. Jedno wiem, nigdy się już nie zwiążę z kimś kto nie będzie zupełnie wolny choćbym miała całe życie spędzić sama.
Twoje ostatnie pytanie... Tak, nie spotka się ze mną dopóki ona nie wyjedzie, tak ustaliliśmy (chyba on to na mnie wymógł ale przecież nie protestowałam), a przynajmniej ja słowa dotrzymuję. Dlatego ciekawi mnie bardzo co on zrobi jak ona jednak nie wyjedzie.
No nic, dzisiaj idę na "randkę", jutro jakoś przetrzymam i w piątek się okaże. Ten weekend musi być decydujący. Ciężko mi...
Ivy ... nie nastawiałabym się na Twoim miejscu na jakiś przełom.
Sądzę, że z jego strony - o ile dojdzie do spotkania w ogóle - możesz się spodziewać nadal tylko zdawkowych odpowiedzi i niczego konkretnego.
On albo już się zdecydował na żonę - i według mnie znakiem na to jest to jego powolne wycofywanie się i robienie z siebie pokrzywdzonej przez los i rzecz jasna przez żonę, ofiary.
Albo może nie zdecydował się jeszcze na żadną z Was, ale jeśli tak jest - to to spotkanie i tak niczego nie zmieni i nie przeważy szali na stronę żadnej z Was ...
Jeśli nie podjął decyzji, to będzie Cię zwodził ogólnikami do czasu aż się nie zdecyduje.
Ale w mojej opinii ... nawet jeśli wtedy wybierze Ciebie, to to oczekiwanie i jego postępowanie, zachowanie w stosunku do Ciebie - bardzo Cię porani i zniszczy.
Wiem Ivy że Ci ciężko!!!
Na prawdę wiem!!!
Wiem tez, że liczysz na cud dlatego jeszcze tego nie skonczylasz!!
Ty pytasz, co on zrobi jak żona nie wyjedzie w piątek.
A ja zapytam Ciebie! Ciekawe co Ty wtedy zrobisz?
100 2015-07-15 15:32:03 Ostatnio edytowany przez chceuciekacstad (2015-07-15 15:34:32)
kochanka81 napisał/a:A Pana należałoby by kopnąć w cztery litery. Jak na mój gust Ty nie jesteś mu nic winna...
A wręcz to jest na "jego" warunkach..
Ty mu powiesz, że z nim "zrywasz" jak żona wyjedzie??
Bo co... inaczej się z Tobą nie spotka?Fakt, nie jestem mu nic winna. I fakt, to jest na jego warunkach. Byłam bardzo nieostrożna, dałam się ponieść emocjom, ale przecież na tym miłość polega, prawda? Nie mam zamiaru kalkulować, przeliczać, co mi się opłaca a co nie, jestem osobą niezależną i facet do życia mi nie jest potrzebny, pewnie dlatego tak boli bo ja zrezygnowałam z facetów na jakiś czas gdy się to zdarzyło. Myślałam że zostaniemy przyjaciółmi i tak by było lepiej, jak teraz widzę. Ale się zakochałam, samo przyszło, teraz ciężko się odkochać. Jestem zmęczona, mam tego dość, tych wszystkich facetów. Jedno wiem, nigdy się już nie zwiążę z kimś kto nie będzie zupełnie wolny choćbym miała całe życie spędzić sama.
Twoje ostatnie pytanie... Tak, nie spotka się ze mną dopóki ona nie wyjedzie, tak ustaliliśmy (chyba on to na mnie wymógł ale przecież nie protestowałam), a przynajmniej ja słowa dotrzymuję. Dlatego ciekawi mnie bardzo co on zrobi jak ona jednak nie wyjedzie.
No nic, dzisiaj idę na "randkę", jutro jakoś przetrzymam i w piątek się okaże. Ten weekend musi być decydujący. Ciężko mi...
Ivy... dla mnie jego zachowanie w którym ewidentnie widać, że pan roztrząsa opcję "żony "- inaczej nie ukrywałby kontaktów z Tobą i nie ograniczał ich...jest już tym , co spowodowałoby skreślenie go u mnie.
Czytałam "Maciejewskiego"- uważam że Twój przyjaciel tego typu. I Ciebie również okłamuje , tak jak żonę.
Ivy - a o randce poinformowałaś przyjaciela ? ciekawa jestem jego reakcji .
Na próbę kontaktu z jego strony powiedziałabym, że mam inne plany , z innym znajomym.
Pisałaś o wizycie znajomego - wie "Maciejewski"?:)
IsaBella, dzięki, prawdopodobnie jest tak jak mówisz.
kochanka, nic nie zrobię, na pewno ja pierwsza nie zadzwonię. Zresztą, będę miała od niedzieli inne rozrywki. A potem... może to samo umrze śmiercią naturalną, nie wiem.
chceuciekacstad - dla mnie teraz też sytuacja jest niezrozumiała, na początku go tłumaczyłam, ale trochę sobie przemyślałam wszystko na wakacjach. Ja wciąż staram się widzieć światełko w tunelu i nie wiń mnie za to. Ale pomału zwijam żagle z tego potłuczonego okrętu. O "randce" go nie informowałam, od poniedziałku nie mamy kontaktu. Ale o wizycie kolegi wie, powiedział że będzie zazdrosny. No i fajnie, niech będzie.
Jestem trochę zdruzgotana, jak mogłam się tak pomylić? Wciąż nie wierzę.
Ivy, moje pytanie było z gatunku "ironicznych"
Chodziło mi o to, co już wcześniej napisałam, że to on ustala warunki gry..a Ty czekasz!!
Kurde no, zobacz sama!!!
Była na urlopie, dzwonił codziennie, jak ten pies ogrodnika trzymał Cię na swojej smyczy.
Teraz on jest na smyczy "żony" i zadzwonić już nie może!!
Ivy, każdy się może "pomylić" , sprawą wydawała się "czysta", PAN tylko się okazał być niedojrzały emocjonalnie.. Niestety!!!
A Ja tam bym go nawet już o niczym nie informawala, ze ktos tam przyjezdza czy cos.. Zakomunikowałabym bym tylko, że póki ewentualnie nie rozwiazesz sytuacji z żona definitywnie i nie pokarze papierów rozwodowych nie chcesz mieć z nim kontaktu. Tak to Ty sama przedłużasz swoje cierpienie, licząc na to że coś się jeszcze zmieni.
On Ci chwilę temu miłość wyznawał, a teraz co?? Spotka się z Tobą jak żona nie będzie miała go na celowniku? No C'mon!
Jak Ty Siebie nie postawisz na pierwszym miejscu to on tym bardzkiej tego nie zrobi!!!
P.S. Jak facet chce się spotkać to zawsze znajdzie na to czas i sposób!!
I coś mi się wydaje, że to typ faceta, przepraszam, że to powiem którego baba musi trzymać za jaja a jego żona właśnie taka jest. To ona ma w tym związku jaja Wie czego chce!!
Zmieniam się chyba powoli w damskiego "Maciejewskiego", he he...
A tak poważnie, to wczoraj miło spędziłam wieczór z pewnym panem, ale ciągle wszystko w duszy porównywałam. Trudno będzie komuś wejść w Jego buty. A po powrocie do domu znowu dopadły mnie wątpliwości. A co jak on mówi prawdę? Jak naprawdę chce tak poprowadzić sprawę żeby żona sama się od niego odczepiła i w tym celu chroni w pewnym sensie mnie, żeby później w razie czego nie było że to ja rozbiłam małżeństwo? Do tej pory mu ufałam i tak naprawdę to on mnie niegdy nie okłamał, przynajmniej w tym co dało się sprawdzić. W końcu to on zna tą swoją żonę lepiej niż ja.
Ech, widzicie jak się miotam? Jakoś muszę wytrzymać do jutra a potem zobaczymy. Naświetliliście mi wszyscy sprawę, biorę wszystko pod uwagę, mniej więcej wiem na czym stoję, ale przecież mogę się mylić, różne rzeczy się dzieją na świecie. No i jak zwykle gram adwokata diabła przed sobą samą.
No nic, mogę zaplanować co się stanie ale przewidzieć tego do końca nie jestem w stanie. Na pewno jest łatwiej przerwać łańcuch niż się z nim miotać. Zdam relację jak już się stanie. Proszę, trzymajcie kciuki.
Trzymam kciuki Ivy
Adwokat diabła Dobrze, powiedziane!!!
Ciągle go tłumaczysz.. ale ja robiłam tak samo
Ivy, oni nie byli razem 1,5 roku! Przecież to absurd, że on teraz "grzecznie" siedzi w domu i czeka aż żona podejmie decyzje.. za niego... ona już ją podjęła! Wprowadziła się z powrotem!!!! A on gdyby nie chciał z nią mieszkać to by nawet przyszedł do Ciebie gdyby nie miał się gdzie podziać czy tam nie było go stać na wynajęcie innego mieszkania... Oni nie mają mały dzieci, nic go tam nie trzyma!!!! No proszę Cię!!! Czy byłabyś w stanie przebywać z kimś w jednym mieszkaniu gdybyś nie miała na to ochoty? Do tego się teraz z Tobą nie widuje, żeby zachować pozory. To po co mu teraz pozory jak ma zamiar rozstać się z żoną.. tym bardziej gdyby chciał dać jej do zrozumienia, że on to już zaczął sobie układać życie bez niej tylko z Tobą!!!! To ona pierwsza go zostawiła, więc jaka mowa o rozbijaniu małżeństwa...?
Ach, naiwna wciąż jesteś.
Odpowiedz sobie szczerze:
jesteś w takim "układzie" szczęśliwa?
czujesz się szanowana i najważniejsza?
czujesz, że on jest na 100% z tobą szczery?
czujesz, że tak wygląda "normalny" związek?
czujesz się pewnie?
czujesz się bezpiecznie?
czujesz, że wszystko jest w porządku...
czujesz, że tu nie ma tajemnic..
106 2015-07-17 16:25:47 Ostatnio edytowany przez ivy71 (2015-07-17 16:27:43)
Napisze parę słów bo do wieczora nie wytrzymam.
Kontaktował się ze mną wczoraj. Nie spodziewałam się, myślałam że poczeka aż ona wyjedzie. Wysłał mi prezent z Włoch i pytał czy już doszedł bo powinien. Nie doszedł, czekam. Oprócz takiej sobie zwykłej wymiany informacji na koniec dodał że "zobaczymy się w ten weekend albo pęknie". Dzisiaj też się już z kontaktował od rana. Że ma coś do zrobienia w domu w weekend ale to nie zatrzyma go przed spotkaniem. Jeśli chcę oczywiście (chyba się asekurował jakbym nie chciała). Odpisałam że chcę chociaż też mam coś do zrobienia, więc będziemy musieli te roboty zsynchronizować. Powiedziałam mu kiedy może przyjść. Na to on że ona powysyłała wszędzie szpiegów, nawet powiedziała sąsiadowi z domu obok żeby miał na niego oko i oczywiście synom żeby go pilnowali. I że jej ostatnie słowa przed wyjazdem były że jak zobaczy się z tamtą kobietą (czyli mną) to może do niej nie wracać (!) I że na pewno dzisiaj wieczorem przyjedzie. Odpisałam żeby sprawdził czy nie ma gdzieś czipa przyczepionego i podsłuchu. I że to jest żenujące i nie będę komentować. I że czekam wieczorem.
Czas wyjaśnić sobie wszystko.
Napisze parę słów bo do wieczora nie wytrzymam.
Kontaktował się ze mną wczoraj. Nie spodziewałam się, myślałam że poczeka aż ona wyjedzie. Wysłał mi prezent z Włoch i pytał czy już doszedł bo powinien. Nie doszedł, czekam. Oprócz takiej sobie zwykłej wymiany informacji na koniec dodał że "zobaczymy się w ten weekend albo pęknie". Dzisiaj też się już z kontaktował od rana. Że ma coś do zrobienia w domu w weekend ale to nie zatrzyma go przed spotkaniem. Jeśli chcę oczywiście (chyba się asekurował jakbym nie chciała). Odpisałam że chcę chociaż też mam coś do zrobienia, więc będziemy musieli te roboty zsynchronizować. Powiedziałam mu kiedy może przyjść. Na to on że ona powysyłała wszędzie szpiegów, nawet powiedziała sąsiadowi z domu obok żeby miał na niego oko i oczywiście synom żeby go pilnowali. I że jej ostatnie słowa przed wyjazdem były że jak zobaczy się z tamtą kobietą (czyli mną) to może do niej nie wracać (!) I że na pewno dzisiaj wieczorem przyjedzie. Odpisałam żeby sprawdził czy nie ma gdzieś czipa przyczepionego i podsłuchu. I że to jest żenujące i nie będę komentować. I że czekam wieczorem.
Czas wyjaśnić sobie wszystko.
haha , telenowela .. wybacz Ivy..ale ten facet jest śmieszny . Mam wrażenie że on podbija swoje ego .. "popatrz jak ta żona mnie uwielbia "... a ja myślę tylko o Tobie choć grozi mi śmiertelne ryzyko pogryzienia przez psa sąsiada "... żenujące
... żeby go pilnowali.... ahahahahaha ..... ogólnie to facet powinien się wstydzić, że taka pierdoła z niego
Wiesz co , proponuje aby on przed wyjściem do ciebie założył czapkę niewidkę-Jak juz przechytrzy wszystkich szpiegów , detektywów i jakimś cudem dotrze do Twojego mieszkania to pamiętaj zaslon wszystkie okna: firanki , rolety , okiennice aby ktos jakies fotki nie strzelił z zewnątrz bo żona go juz nie przyjemnie.
Przepraszam za te ironię ale tu poprostu brakuje slow na jego zachowanie. Ukrywa sie jak małe dziecko z cukierkiem przed rodzicami.....
Wiesz co , proponuje aby on przed wyjściem do ciebie założył czapkę niewidkę-Jak juz przechytrzy wszystkich szpiegów , detektywów i jakimś cudem dotrze do Twojego mieszkania to pamiętaj zaslon wszystkie okna: firanki , rolety , okiennice aby ktos jakies fotki nie strzelił z zewnątrz bo żona go juz nie przyjemnie.
Przepraszam za te ironię ale tu poprostu brakuje slow na jego zachowanie. Ukrywa sie jak małe dziecko z cukierkiem przed rodzicami.....
Ale mnie zastanowiła ta wypowiedź :
"I że jej ostatnie słowa przed wyjazdem były że jak zobaczy się z tamtą kobietą (czyli mną) to może do niej nie wracać (!) "
tak nie mówi kobieta która za wszelka cenę stara się wrócić do faceta .. ale raczej taka co to jej mąż niewierny chce do niej wrócić .. mówiąc że tamta to tylko platoniczna koleżanka ..ot znajoma ".
Witaj Ivy,
Śledzę Twój wątek i właśnie przeczytałam słowa, które cytowałaś z wypowiedzi Twojego (no nie wiem jak nazwać, więc może) partnera, które mnie wzburzyły i powodują że nie mogę się powstrzymać od komentarza.
"może do niej nie wracać"
Co to znaczy wogóle?!?
Czy to znaczy, że ona myśli, że oni są teraz razem?!?
Dlaczego ona tak myśli skoro on Tobie mówi coś zupełnie innego?
Na jakiej podstawie ona tak myśli?
Co zatem on opowiada jej, że tamta kobieta ma podstawy sądzić że tworzą parę, że są razem, że może od niego wymagać żeby się z Tobą nie kontaktował, bo inaczej ma zamkniętą drogę do niej? Co takiego on mówi jej o ich sytuacji i o Waszej sytuacji.
Naprawdę jest wiele rzeczy, które powinien Ci wyjaśnić. A Ty nie daj sobie nawijać 'makaronu na uszy", bo tu niestety intuicja podpowiada, że facet ściemnia. Ściemnia Tobie, żonie, sam pewnie nie do końca wie czego chce i tak jak napisała chceuciekacstad łechce nieprawdopodobnie jego ego ta cała sytuacja: "żona za mną szaleje (a w podtekście nie postawione wprost pytanie, bo jak taki biedny miś mógłby coś takiego pomyśleć, a jednak...) a co Ty zrobisz".
Trzymam za Ciebie kciuki.
Co to znaczy wogóle?!?
Czy to znaczy, że ona myśli, że oni są teraz razem?!?
Dlaczego ona tak myśli skoro on Tobie mówi coś zupełnie innego?
Na jakiej podstawie ona tak myśli?
Co zatem on opowiada jej, że tamta kobieta ma podstawy sądzić że tworzą parę, że są razem, że może od niego wymagać żeby się z Tobą nie kontaktował, bo inaczej ma zamkniętą drogę do niej? Co takiego on mówi jej o ich sytuacji i o Waszej sytuacji.
Tak, wiele jest do wyjaśnienia... Dlatego czekam na spotkanie. Nawet nie wiecie jak mi pomagacie, muszę sobie wszystkie te pytania zapamiętać, bo będzie musiał dużo gadać.
Tasiemko, na chwilę obecną mogę powiedzieć z całą stanowczością że znam odpowiedź na wszystkie powyższe pytania. Odpowiedź na każde z nich jest taka sama - on jej od tego nieszczesnego 15 czerwca mówi że się ze mną nie kontaktuje i że ja się nie próbuję kontaktować z nim. No to co ona sobie może myśleć? Super, posłuchał mnie, nie taki jeszcze stracony, jak go jeszcze chwile potrzymam to zapomną o sobie i sprawa umrze sama. Przespali się parę razy, ale sie chyba nie wymydlił... Druga sprawa że chyba nie bardzo mu wierzy :-)
O boże, co za młyn...
113 2015-07-17 17:21:57 Ostatnio edytowany przez ryba81 (2015-07-17 17:23:17)
"może do niej nie wracać"
Co to znaczy wogóle?!?
Czy to znaczy, że ona myśli, że oni są teraz razem?!?
Dlaczego ona tak myśli skoro on Tobie mówi coś zupełnie innego?
Na jakiej podstawie ona tak myśli?
Co zatem on opowiada jej, że tamta kobieta ma podstawy sądzić że tworzą parę, że są razem, że może od niego wymagać żeby się z Tobą nie kontaktował, bo inaczej ma zamkniętą drogę do niej? Co takiego on mówi jej o ich sytuacji i o Waszej sytuacji.
Ivi pisałam ci o tym juz na pierwszej stronie tego wątku ale takiego scenariusza prawdopodobnie nie brałaś pod uwagę. On jedna wersje ma dla żony druga dla Ciebie. On sam podświadomiena niechce podjąć decyzji o waszym rozstaniu bo wyjdzie na " tego " złego " - narobił Ci nadzieji ale jednak zostawił Cie dla zony. Moze chodzi tu o opinie w waszym towarzystwie ?? Ale jesli Ty go zostawisz , to biedny miś nie miał wyjścia musiał z żoną sie pogodzić bo ty go zostawiłaś .... Bo to była Twoja decyzja nie jego .
Ivy, ja przypuszczam, że Ty nie znasz odpowiedzi na te wszystkie pytania i ja wcale ich od Ciebie nie oczekuję . Te pytania są skierowane raczej do niego i są wynikiem tego wzburzenia, o którym pisałam, bo choć jesteś zupełnie obcą mi osobą, to nie mogę jakoś ścierpieć gdy widzę że on próbuje Cię trochę "wodzić za nos", manipulować Tobą. Z boku wygląda to tak jakby już próbował ustawić Cię w pozycji kochanki (bardzo przepraszam za słowo), a pisałaś już o tym że Cię to miejsce zupełnie nie interesuje i bardzo słusznie.
Tasiemka72 napisał/a:Co to znaczy wogóle?!?
Czy to znaczy, że ona myśli, że oni są teraz razem?!?
Dlaczego ona tak myśli skoro on Tobie mówi coś zupełnie innego?
Na jakiej podstawie ona tak myśli?
Co zatem on opowiada jej, że tamta kobieta ma podstawy sądzić że tworzą parę, że są razem, że może od niego wymagać żeby się z Tobą nie kontaktował, bo inaczej ma zamkniętą drogę do niej? Co takiego on mówi jej o ich sytuacji i o Waszej sytuacji.Tak, wiele jest do wyjaśnienia... Dlatego czekam na spotkanie. Nawet nie wiecie jak mi pomagacie, muszę sobie wszystkie te pytania zapamiętać, bo będzie musiał dużo gadać.
Tasiemko, na chwilę obecną mogę powiedzieć z całą stanowczością że znam odpowiedź na wszystkie powyższe pytania. Odpowiedź na każde z nich jest taka sama - on jej od tego nieszczesnego 15 czerwca mówi że się ze mną nie kontaktuje i że ja się nie próbuję kontaktować z nim. No to co ona sobie może myśleć? Super, posłuchał mnie, nie taki jeszcze stracony, jak go jeszcze chwile potrzymam to zapomną o sobie i sprawa umrze sama. Przespali się parę razy, ale sie chyba nie wymydlił... Druga sprawa że chyba nie bardzo mu wierzy :-)
O boże, co za młyn...
No żesz ku..... kurteczka dżinsowa .... jak to parę razy przespali ???? Tak Cię niby kocha ?? że się pzrespali ? Boszeeee może jeszcze ona go do tego zmusiła ????
Tasiemka72 napisał/a:"może do niej nie wracać"
Co to znaczy wogóle?!?
Czy to znaczy, że ona myśli, że oni są teraz razem?!?
Dlaczego ona tak myśli skoro on Tobie mówi coś zupełnie innego?
Na jakiej podstawie ona tak myśli?
Co zatem on opowiada jej, że tamta kobieta ma podstawy sądzić że tworzą parę, że są razem, że może od niego wymagać żeby się z Tobą nie kontaktował, bo inaczej ma zamkniętą drogę do niej? Co takiego on mówi jej o ich sytuacji i o Waszej sytuacji.Ivi pisałam ci o tym juz na pierwszej stronie tego wątku ale takiego scenariusza prawdopodobnie nie brałaś pod uwagę. On jedna wersje ma dla żony druga dla Ciebie. On sam podświadomiena niechce podjąć decyzji o waszym rozstaniu bo wyjdzie na " tego " złego " - narobił Ci nadzieji ale jednak zostawił Cie dla zony. Moze chodzi tu o opinie w waszym towarzystwie ?? Ale jesli Ty go zostawisz , to biedny miś nie miał wyjścia musiał z żoną sie pogodzić bo ty go zostawiłaś .... Bo to była Twoja decyzja nie jego .
Ryba masz najprawdopodobniej rację ..pan to manipulant ... wyjdzie jak biedny miś.
Kochanka (sorry Ivy ) go rzuciła, wrócił do żony "niewiernej " bo on jest wspaniały i wyrozumiały..hołdy mu teraz .
Gdyby powiedział że chce dać zonie szansę to by wyszedł na głupca w towarzystwie (bo puściła go w trąbę ).. Ty bys była na niego zła... i może znajomi by mu jeszcze dokopali że taką kobietę jak Ty zostawia dla żony hmmm... a tak to bohater!
że jak zobaczy się z tamtą kobietą (czyli mną) to może do niej nie wracać (!).
Nie pociesze Cie ale moj maż usluszal dokładnie takie same słowa jak prosił o szanse na naprawienie naszego malzenstwa po jego zdradzie.
Ona czuje sie zdradzona a on probuje odbudować ich relacje . Sam ich sex o czymś świadczy ??
Czy Ty w tym momencie czujesz sie zdradzona ??
ivy71 napisał/a:że jak zobaczy się z tamtą kobietą (czyli mną) to może do niej nie wracać (!).
Nie pociesze Cie ale moj maż usluszal dokładnie takie same słowa jak prosił o szanse na naprawienie naszego malzenstwa po jego zdradzie.
Ona czuje sie zdradzona a on probuje odbudować ich relacje . Sam ich sex o czymś świadczy ??
Czy Ty w tym momencie czujesz sie zdradzona ??
Myślę że źle zrozumieliście Ivy , wpis o sexie dotyczył jej i pana.. że niby żona sobie tak myślała Bynajmniej ja tak to zrozumiałam .
No żesz ku..... kurteczka dżinsowa .... jak to parę razy przespali ???? Tak Cię niby kocha ?? że się pzrespali ? Boszeeee może jeszcze ona go do tego zmusiła ????
A nie, to ja pisałam że niby ona tak myśli o nas, w znaczeniu że seks pozamałżeński można tolerować :-)
Wy na pewno wszyscy macie jakąś rację. Nie wiem jeszcze jaką strategie przyjąć, pewnie pójdę na żywioł i zobaczę jak będzie, czy porozmawiać z nim po seksie czy przed, ha ha ha! Na pewno pukacie się w głowę ale jak mam okazję to czemu mam nie skorzystać? A skąd wiadomo kiedy mi się następnym razem zdarzy?
W każdym razie, żarty na bok, strasznie się denerwuję. Ale wiem że jak trza to trzeba. Zobaczymy wieczorem, może w ogóle nie przyjedzie.
Nie pociesze Cie ale moj maż usluszal dokładnie takie same słowa jak prosił o szanse na naprawienie naszego malzenstwa po jego zdradzie.
Ryba, tak z ciekawości zapytam, i co, zobaczył się ten Twój mąż z tamtą czy nie?
121 2015-07-17 17:59:29 Ostatnio edytowany przez ryba81 (2015-07-17 18:27:16)
ryba81 napisał/a:Nie pociesze Cie ale moj maż usluszal dokładnie takie same słowa jak prosił o szanse na naprawienie naszego malzenstwa po jego zdradzie.
Ryba, tak z ciekawości zapytam, i co, zobaczył się ten Twój mąż z tamtą czy nie?
Jestes dalej małżeństwem
Tylko Ty sie nie rob sobie nadzieji ze jesli on do Ciebie przyjedzie oznacza ze Ciebie wybrał. Żona wyjechała wiec on skorzystał z okazji, jak zona wroci bedzie kontakt urwany , zminimalizowany z Toba. Juz miałas próbkę jego zachowania jak zona była obok.
Wy na pewno wszyscy macie jakąś rację. Nie wiem jeszcze jaką strategie przyjąć, pewnie pójdę na żywioł i zobaczę jak będzie, czy porozmawiać z nim po seksie czy przed, ha ha ha! Na pewno pukacie się w głowę ale jak mam okazję to czemu mam nie skorzystać? A skąd wiadomo kiedy mi się następnym razem zdarzy?
Zartujesz chyba nie? Miej godność
dafne123 napisał/a:No żesz ku..... kurteczka dżinsowa .... jak to parę razy przespali ???? Tak Cię niby kocha ?? że się pzrespali ? Boszeeee może jeszcze ona go do tego zmusiła ????
A nie, to ja pisałam że niby ona tak myśli o nas, w znaczeniu że seks pozamałżeński można tolerować :-)
Wy na pewno wszyscy macie jakąś rację. Nie wiem jeszcze jaką strategie przyjąć, pewnie pójdę na żywioł i zobaczę jak będzie, czy porozmawiać z nim po seksie czy przed, ha ha ha! Na pewno pukacie się w głowę ale jak mam okazję to czemu mam nie skorzystać? A skąd wiadomo kiedy mi się następnym razem zdarzy?
W każdym razie, żarty na bok, strasznie się denerwuję. Ale wiem że jak trza to trzeba. Zobaczymy wieczorem, może w ogóle nie przyjedzie.
Moja droga , pewnie ze wykorzystaj... inaczej pewnie po seksie on zacznie gadkę że jednak żona i rodzina .. lub nie powie a tak zrobi... Już Ci nadał status kochanki.. bo po kryjomu przed zoną do Ciebie idzie.
Sex..a po sexie powiedz że przyszłości nie widzisz, ... mina pana bezcenna .
ryba81 napisał/a:Wiesz co , proponuje aby on przed wyjściem do ciebie założył czapkę niewidkę-Jak juz przechytrzy wszystkich szpiegów , detektywów i jakimś cudem dotrze do Twojego mieszkania to pamiętaj zaslon wszystkie okna: firanki , rolety , okiennice aby ktos jakies fotki nie strzelił z zewnątrz bo żona go juz nie przyjemnie.
Przepraszam za te ironię ale tu poprostu brakuje slow na jego zachowanie. Ukrywa sie jak małe dziecko z cukierkiem przed rodzicami.....
Ale mnie zastanowiła ta wypowiedź :
"I że jej ostatnie słowa przed wyjazdem były że jak zobaczy się z tamtą kobietą (czyli mną) to może do niej nie wracać (!) "
tak nie mówi kobieta która za wszelka cenę stara się wrócić do faceta .. ale raczej taka co to jej mąż niewierny chce do niej wrócić .. mówiąc że tamta to tylko platoniczna koleżanka ..ot znajoma ".
Nic dodać.. Nic ująć...
Hmmnto chyba tym bardziej było by mi to na rękę.. Mogłby już do niej nie wracać... Czyli co.. Jednak chce być z żona skoro tyle jest " kłopotu" z tym aby się z Tobą spotkać Zenujace!!!!
I wiesz co..
Po co on Ci w ogóle mówi takie rzeczy.. Jaki on biedny.. Żona nie pozwala mu się z Tobą spotykać.. Straszy...
Ojj.. Jaki on biedny mis!!! To wszystko ona , ta zła żona!!!! Ona, ona!!!!
ivy71, czytając Twoje wypowiedzi mam wrażenie, że czytam swoje myśli sprzed roku i jestem bardzo ciekawa jak to się wszystko u Ciebie potoczy. Oczywiście nasze sytuacje są różne pod wieloma względami, ale emocje, zagubienie podobne. U mnie romans zaczął się w maju ub roku (choć wcześniej znaliśmy się ponad 1,5 r.). Wrzesień/październik to był u mnie czas taki jak Ty masz teraz ? rozterki, dylematy, poczucie że trzeba podjąć jakąś decyzję, bo tak dalej być nie może, bo nie odpowiada mi rola kochanki. 1 listopada trafiłam tu na forum.
Wiesz, mój też mi mówił, że to dla niego nie jest prosta decyzja, wiele argumentów przeciw rozwodowi, pomimo, że nie chciał być z żoną i wciąż zapewniał, że mnie kocha. Też razem ustaliliśmy, że sprawę musi rozwiązać sam z żoną - chciał mnie chronić przed ew przykrościami i odpowiedzialnością za rozpad jego małżeństwa ? bo to jego decyzja.
Też kilka razy próbowałam z nim zerwać, miałam dość, że wciąż nie może zdecydować i tylko mnie mami pięknymi deklaracjami o wielkiej miłości. Z drugiej strony bardzo go kochałam.
Myślę, że u mnie (może też u Ciebie) to kwestia strachu przed zmianami, czy nie trafi gorzej. Jak sama pisałaś, on Ci mówił, że trochę krótko trwał Wasz romans, że nie poznaliście się zbyt dobrze jako para. Co jak odejdzie, a się zaraz okaże, że to nie to? Dlatego woli by decyzja była podjęta za niego ? albo Ty zrezygnujesz albo żona. A on póki co w zawieszeniu biedny nie wie co począć ? z jednej strony żona, histeryczka ale ?swoja?, znana, z drugiej młodsza, piękna kobieta ? marzenie, które może być ulotne.
Myślę, że jak odpuścisz, to on zostanie z żoną, bo już widać, że charakteru to on nie ma a spodnie w ich małżeństwie nosi żona, no chyba że ona już będzie miała go dość, to wtedy wróci do Ciebie.
Przepraszam za brak polskich czcionek, pisze z tableta. Wiem ze to co teraz napisze prawie nikomu sie nie spodoba. Na chwile obecna nic sie nie zmienilo. Spedzilismy fantastyczny weekend, prawie caly czas we dwoje, w nocy i wiekszosc dnia. Nie wiem jak on sie synom z tego wytlumaczy a zona i tak sie dowie bo cokolwiek by im naklamal to przeciez matce powiedza ze ojca w domu nie bylo dniami i nocami.
Juz pierwszej nocy rozmawialismy duzo o przeszlosci, troche o przyszlosci. Mysle ze on odpowiadal szczerze, na jego pytania odpowiadalam bez wahania. Ale... gdy zapytal czy ja wyobrazam sobie nas razem w przyszlosci zapadla chwila ciszy. Nie zamierzona. Nie spodziewal sie takiej reakcji, ale mysle ze i jemu i mnie dalo to wiele do myslenia. W kazdym razie, odpowiedzialam ze kiedys to sobie nas wyobrazalam, ale w sytuacji jaka jest teraz to nie. Nie padly zadne deklaracje z zadnej strony, poza jego stwierdzeniem on musi to jakos rozwiazac.
W sobote rano pojechal do domu, wrocil o drugiej, pojechalismy na dlugi spacer, potem on pojechal do domu bo ja musialam swojego syna zawiezc do pracy. A potem, tak jak w piatek przyjechal dosc pozno bo tlumaczyl sie synem, tak w sobote nawet nie czekal na mojego smsa ze jestem juz w domu bo byl juz w drodze. Dzisiaj rano pojechal znowu do domu na chwile "sprawdzic", bylismy umowieni na popoludnie, ale nawet nie wiedzialam kiedy przyjechal z powrotem, byla jedenasta. I znowu spedzilismy swietnie czas poza domem. I dalam sobie kupic drogie kolczyki. I dlatego o tym pisze bo moj eks maz kupil mi bizuterie zaledwie kilka razy wiec bylam troche zmieszana, ale w koncu pomyslalam, jak chce to niech placi. Kurde, jak o tym pisze to wcale nie mam wyrzutow sumienia.
Tak ze, Drogie Panie i Przystojni Panowie, jako ze moj status z partnera zmienil sie w kochanke, zamierzam to wykorzystac, bo taki seks to nie wiem czy kiedykolwiek bedzie mi jeszcze dane przezyc. A o zone to niech sie on martwi, jak ona do mnie przyjdzie to klamac nie bede. Ja jestem wolna, niezalezna kobieta i nie potrzebuje do zycia zadnych facetow. Ta pauza przy mojej odpowiedzi na pytanie o przyszlosc zmienila wiele.
Pewnie jestem glupia, pewnie niemoralna, ale nie zamierzam niczego zalowac. Moja pozycja w tej chwili jest czysta, kocham go bardzo ale ja rozstanie z nim juz w swojej glowie przezylam i wlasciwie nic nie stoi na przeszkodzie zebym to w jednej chwili skonczyla, pod warunkiem ze bede chciala. A w tej chwili nie chce. I on dobrze o tym wie. Z nas dwojga to on bedzie mial przechlapane jak podejmie niewlasciwe kroki. Bardzo Wam wszystkim dziekuje za wsparcie, wpadne tu jeszcze za jakis czas powiedziec jak sie to zakonczylo, zakonczyc sie jakos musi :-)
,,Tak ze, Drogie Panie i Przystojni Panowie, jako ze moj status z partnera zmienil sie w kochanke, zamierzam to wykorzystac, bo taki seks to nie wiem czy kiedykolwiek bedzie mi jeszcze dane przezyc,,
dziwne zmiana statusu z partnera na kochankę sprawiła ze macie super seks?
gorszej głupoty dawno nie słyszałam
Mariola, seks byl taki od samego poczatku :-)
Tak, to rzeczywiscie strasznie glupie jest ze kobieta moze miec ochote na seks... Jak nie moge byc partnerem to bede kochanka, przynajmniej tymczasowo.
Pragne podkreslic ze wszystko to co napisalam to jest moj stan swiadomosci na chwile obecna, nie jestem w stanie przewidziec jak sie zmieni. Moze za tydzien bede miala dosc, moze za miesiac, nie wiem.
Ehh.. Jesteś całą w skowronkach bo miała super weekend, super sex.. I tak Ci się teraz tylko wydaje że to Ty jesteś Panią tej sytuacji.. Ojj Ivy, nawet nie wiesz, jak bardzo wiem co czujesz, jak bardzo podobnie zachowywał się mój ex i jak ją podobnie mówiłam to co Ty...
Za dzień za dwa, oczywiście jak nic się nie zmieni jak żona wróci, będzie wielką DUUUPA!!! Przepraszam za to co mowie, ale tak właśnie będzie.. Bo to nie Ty rozdajesz tutaj karty, nie Twój PAN tylko jego żona..
On też nic konkretnego nie powieciedzial..
A Ty?? A Ty całą w skowronkach bo teraz będziesz korzystać z życia i mieć "chociaż" super sex. Nikt inny tylko Ty sama (już nie chce mi się teraz kopać w postaci) krzyczał tu na forum że Ty miała być jego partnerką a nie kochanka o na żadne ochłapy się nie zgadzasz.. Ivy.. Oszukujesz sama Siebie!! I wiesz co... Teraz to już nie będzie jego "wina", Ty już wszystkie " dane" masz!!! Teraz to Ty, świadomie, nikt innych tylko Ty zgadzasz się aby zejść do podziemia! Zgadasz sie na taki uklad!!! To wszystko jest na jego warunach.. Ty juz z Siebie zrezygnowalas!!! Myślisz, że jego to zmotywuje do podjęcia jakieś decyzji...
Może to moje "doświadcze" ale teraz ta Dupa, ktora będzie (a będzie!!!!) będzie jeszcze większą bo jak już zejdzie z Ciebie ta oksytocyna czy co tam jeszcze jest, to już będziesz miała największy zal do samej Siebie
Ivy, powtórze się jeszcze raz!!! Ty musisz Siebie stawiać na pierwszym miejscu!!!! jak Ty nie będziesz szanować samej Siebie to on Tym bardzkiej.