Fatalne zauroczenie, fatalnie nie w porę. - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Fatalne zauroczenie, fatalnie nie w porę.

Strony Poprzednia 1 2 3 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 66 do 130 z 131 ]

66 Ostatnio edytowany przez alebuba (2015-01-22 13:38:41)

Odp: Fatalne zauroczenie, fatalnie nie w porę.
kosmiczny nick napisał/a:
Cynicznahipo napisał/a:
zrozumieckobiety napisał/a:

kobiety akuratnie sa bardzo sprytne dzieki inteligencji emocjonalnej
wiele ukrywaja, ale tez potrafia tak zrobic ze nawet przy ich winie mąż nie chce wojować i zostają przy braku winy

Acha, jasne, bo rozwód jest zawsze z winy kobiety, tak? Faceci zdradzają, bo kobieta jest be, mają nałogi, bo kobieta jest be, stosują przemoc, bo kobieta jest be...
W wielu przypadkach kobieta jest tak zmęczona małżeństwem i mężem, że ODPUSZCZA, byle tylko drania się pozbyć. I nie pisz mi, że jest inaczej, bo to by było naprawdę ignorowaniem totalnym rzeczywistości.

Twoje słowa aż prowokują do odpowiedzi: kobiety zdradzają, bo mężczyzna jest be... W wielu przypadkach mężczyzna jest tak zmęczony małżeństwem i żoną, że ODPUSZCZA, byle tylko larwy się pozbyć. I nie pisz mi, że jest inaczej, bo to by było naprawdę ignorowaniem totalnym rzeczywistości. Tylko, że to kolejne UOGÓLNIANIE, wrzucanie każdej osoby - bez względu na intencje, na sytuacje do jednego wora. Akurat rozwód, rozstanie bywa powodowany zarówno przez jedną jak i drugą stronę. Nie ma co się tu obruszać i jeżyć na słowa Zrozumieckobiety, bo zacytował je - to raz, a dwa - zawierają sporo prawdy...

Ponieważ otworzyłam Wam pole do dyskusji, to dorzuce najbardziej "larwowaty" przyklad. Ostatnio czytalam Lwa Starowicza "Pana od seksu"- taka teraz moda, że jak kobieta chce rozwod szybko, to idzie z dzieckiem do psychologa, ktory wydaje oswiadczenie o molestowaniu. Potem delikwent taki(mąż), ktory sie tego rzekomo dopuscil musi sie bujac po seksuologach i innych instytucjach. Wstyd, upokorzenie, lek ze sprawy wyjda na jaw nakazuja odpuscic i zgodzic sie na zadania zony. To jest dopiero larrwowatosc, ale wierze, ze istnieja kobiety, ktore zeby dostac cos szybko i dokladnie to czego chca moga zapomniec o konsekwencjach jakie ma to u dziecka. Amen.

Zrozumec...- dzieki jeszcze raz. Opcja moralna czy niemoralna. Teraz liczy sie skuteczna. Jakbym byla moralna wczesniej, to nie mialabym problemu teraz.

Ps. Nie chce sie niesmialo przebijac, ale dzieki wielkie jeszcze raz za glosy w mojej sprawie. Niektore strasznie mnie zasmucaja, ale to sprawa klopotow moich ze sprzezeniem wewnetrznym, wiec prosze dalej pisac zem glupia i nue wiem co znaczy slowo "kocham" a ja sobie bede czytac w kaciku i pochlipywac;)

Zobacz podobne tematy :

67 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2015-01-22 13:31:59)

Odp: Fatalne zauroczenie, fatalnie nie w porę.

alebuba, każdy popełnia błędy.
Co się stało, to się nie odstanie.
Możesz wyjść z twarzą z tej sytuacja - wiadomo, ktoś będzie cierpiał.
Lepiej, że to się dzieje teraz, niż za następne 5 lat.

68

Odp: Fatalne zauroczenie, fatalnie nie w porę.
Cynicznahipo napisał/a:

alebuba, każdy popełnia błędy.
Co się stało, to się nie odstanie.
Możesz wyjść z twarzą z tej sytuacja - wiadomo, ktoś będzie cierpiał.
Lepiej, że to się dzieje teraz, niż za następne 5 lat.

Dzięki jeszcze raz. Konkret z Ciebie babka z wypowiedzi wnioskując. Idę odszukać mojego mentalnego kuta*a, żeby zacząć działać rownie konkretnie;)

69

Odp: Fatalne zauroczenie, fatalnie nie w porę.
alebuba napisał/a:
Cynicznahipo napisał/a:

alebuba, każdy popełnia błędy.
Co się stało, to się nie odstanie.
Możesz wyjść z twarzą z tej sytuacja - wiadomo, ktoś będzie cierpiał.
Lepiej, że to się dzieje teraz, niż za następne 5 lat.

Dzięki jeszcze raz. Konkret z Ciebie babka z wypowiedzi wnioskując. Idę odszukać mojego mentalnego kuta*a, żeby zacząć działać rownie konkretnie;)

Powodzenia! Pisz regularnie, jak Ci idzie.

70

Odp: Fatalne zauroczenie, fatalnie nie w porę.

Alebuba, Ty nie za mąż powinnaś się wybierać ale sobie w głowie poukładać.

Na serio, tak fantastycznie się jest napawać własnym pasożytnictwem: "Jaka ja zajebista jestem bo zawsze jakiś łoś wyciągnie mnie z problemów"? Nie jesteś dzieckiem i decyzje życiowe powinnaś podejmować sama za siebie, jak i ponosić ich pełne konsekwencje. Ja Cię przepraszam, ale z obecnym nastawieniem to bardziej sponsor by Ci się przydał niż mąż. Przynajmniej jakoś by to uczciwsze było.

Zostaw narzeczonego, dla jego własnego dobra, zanim zrypiesz mu kilka lat.

71 Ostatnio edytowany przez alebuba (2015-01-22 13:53:34)

Odp: Fatalne zauroczenie, fatalnie nie w porę.
Beyondblackie napisał/a:

Alebuba, Ty nie za mąż powinnaś się wybierać ale sobie w głowie poukładać.

Na serio, tak fantastycznie się jest napawać własnym pasożytnictwem: "Jaka ja zajebista jestem bo zawsze jakiś łoś wyciągnie mnie z problemów"? Nie jesteś dzieckiem i decyzje życiowe powinnaś podejmować sama za siebie, jak i ponosić ich pełne konsekwencje. Ja Cię przepraszam, ale z obecnym nastawieniem to bardziej sponsor by Ci się przydał niż mąż. Przynajmniej jakoś by to uczciwsze było.

Zostaw narzeczonego, dla jego własnego dobra, zanim zrypiesz mu kilka lat.

To nie zaprzeczaj sama sobie. Albo piszesz- "sama powinnas podejmowac decyzje" - wiec prosze o rady na forum i chce isc do specjalisty (zeby ostatecznie podjac najmadrzejsza decyzje) ==:==> Albo piszesz- sponsor by Ci die przydal, zostaw narzeczonego.

Dziekuje, do widzenia.
Ps. Mam wrazenie, ze jawie sie jako osoba, ktora rozklada nogi na dzien dobry:/. Nic bardziej mylnego. Moze to pozadanie zrobilo mi wode z mozgu, ale w kwesti seksu to mam jeszcze jakies superego nie do przeskoczenia... Stwierdzam też, że szczesliwi Ci co żyją bezrefleksyjnie jak ameby, bo jak czlowiek sie juz raz zacznie sobie przygladac, to kaplica.

Odp: Fatalne zauroczenie, fatalnie nie w porę.

refleksje powinny nam pozwolic na to by siebie zrozumiec, swoje potrzeby i błędy, oraz przestac je popelniac
bezrefleksyjni ludzie sa jak roboty i nie warto wchodzic z nimi w uklady, nie zrozumieją

73

Odp: Fatalne zauroczenie, fatalnie nie w porę.

Alebuba, nie sprawiasz wrażenia osoby, która "rozkłada nogi na dzień dobry", ale osoby, która jest niesamowicie egocentryczna, egoistyczna i której się wydaje, że wszystko jej się należy. Nawet jak przedstwiasz swój problem, to robisz to w taki sposób, żeby wzbudzić litość, wymigać się od odpowiedzialności i generalnie pokazać, że "się zagubiłaś", że taka biedniutka jesteś.

Nie jesteś biedniutka, tylko cwana i tchórzliwa- chyba najgorsza kombinacja cech jaka się może przytrafić. Na forum przyszłaś, żeby Cię ktoś po pleckach poklepał i powiedział Ci jaka jesteś dzielna w trudnej sytuacji. Sciema i żenada. Naprawdę żal mi Twojego narzeczonego, jak i każdego innego faceta, który natrafił na Ciebie.

74

Odp: Fatalne zauroczenie, fatalnie nie w porę.
Beyondblackie napisał/a:

Alebuba, nie sprawiasz wrażenia osoby, która "rozkłada nogi na dzień dobry", ale osoby, która jest niesamowicie egocentryczna, egoistyczna i której się wydaje, że wszystko jej się należy. Nawet jak przedstwiasz swój problem, to robisz to w taki sposób, żeby wzbudzić litość, wymigać się od odpowiedzialności i generalnie pokazać, że "się zagubiłaś", że taka biedniutka jesteś.

Nie jesteś biedniutka, tylko cwana i tchórzliwa- chyba najgorsza kombinacja cech jaka się może przytrafić. Na forum przyszłaś, żeby Cię ktoś po pleckach poklepał i powiedział Ci jaka jesteś dzielna w trudnej sytuacji. Sciema i żenada. Naprawdę żal mi Twojego narzeczonego, jak i każdego innego faceta, który natrafił na Ciebie.

Póki co nikt mnie tu dzielną nie nazwał, wręcz przeciwnie. Nie wiem nawet jak mam to skomentować. Jeśli tacy ludzie jak ja nie mają nawet prawa prosić o pomoc na forum, to mam się wypieprzyć w kosmos? Często robię z siebie biedactwo- WIEM- tchorzliwe i cwane. Ale TEMAT główny to co innego. We wtorek ide do psychoterapeuty- wieczorem sie odmelduje. Poki co opuszczam wątek, bo o ZGROZO- (wlaczam motyw biedactwa) - jako osoba inteligentna, pracujaca w osrodku akademickim, uwazana za przebojowa, ktora doszla do wszystkiego SAMA po prostu buntuje sie przeciw swojemu obrazowi teraz. Wyszlo, ze jestem suką, nie radzę sobie z życiem i muszę jak wariatka szukać pomocy w gabinecie. Proponuję chwycić za słuchawkę i spróbować Ci umowic sie do psychoterapeuty- rozplakalam sie po samej rozmowie w celu umowienia wizyty, bo to mi wewnetrznie do mnie nie pasuje. I tak- kieruje uwage na siebie- we wszystkich postach tutaj, bo wiem ze to JA jestem problemem. Narzeczony w niczym nie zawinil. Powiedzial mi wczoraj, ze moze pojsc ze mna na terapie, ale nie widze sensu, zeby ciagac go po jakichs gabinetach, skoro z nim okej wszystko. Nie podoba mi sie to wcale. Już milknę i do wtorku.

75

Odp: Fatalne zauroczenie, fatalnie nie w porę.

Skoro została Ci jedynie sympatia do narzeczonego, to wypadało by to jakoś sympatycznie zakończyć. Tak myślę.
Wydaje mi się, że czegoś musiało w Twoim stabilnym związku brakować, co spowodowało tak potężne tąpnięcie. W sumie uważam że masz naprawdę dużo szczęścia w życiu, bo możesz zakończyć temat już teraz, z względnie niewielkimi konsekwencjami, bez rozwodu. Źle by się stało, gdybyś coś takiego przeżyła już jako żona i matka. Wtedy musiała byś stanąć przed wizją rozbicia rodziny, teraz to "tylko" kwestie finansowe.
Nie wydaje mi się możliwe ponowne rozkochanie w kimś, kto wzbudza we mnie co najwyżej sympatię i nie jest już całym moim światem. Myślę, że narzeczonemu złamiesz serce, jednak z dwojga złego, ma możliwość poukładać sobie życie od nowa bez Ciebie.
Ty podobnie. Masz możliwość na nowo się zdefiniować. Nie zaprzepaść tej szansy wybierając wygodne i poukładane życie u boku kogoś, kogo nie kochasz.

76

Odp: Fatalne zauroczenie, fatalnie nie w porę.

Alebuba, nie chodzi o to, że nie widzę potrzeby Twojej terapii. Ależ widzę i życzę Ci owocnych spotkań.

Niestety, co mnie w Twoich postach martwi to to, że tak naprawdę nie rozumiesz, albo nie chcesz przyjąć do wiadomości, że osobą najbardziej skrzywdzoną w tej sytuacji wcale nie jesteś Ty, ale Twój biedny narzeczony, po którym pojechałaś jak po łysej kobyle. Dlatego mam poważne wątpliwości co do szczerości Twoich zapewnień o chęci zmiany. Trochę mi przypominasz coniektórych panów na forum, piszących, że byli niewierni/ chlali/ bili, ale tak naprawdę to nie była ich wina, bo kochanka ich uwiodła, koledzy nachodzili z wódką a żona prowokowała.

77

Odp: Fatalne zauroczenie, fatalnie nie w porę.
alebuba napisał/a:
Excop napisał/a:
alebuba napisał/a:

Nie powiedziałam, że jako mężczyzna nie sięga mu do pięt. Jest wręcz odwrotnie moim zdaniem. Bo skoro tamten wie jaka jest sytuacja a nie potrafi powiedzieć wprost czego oczekuje to chyba facetem nie jest takim wcale stuprocentowym. Fakt jest taki jednak, że przez to, że zawrócił mi w głowie jest bezposrednia przyczyną moich rozterek. Narzeczony traktuje to jako przejściowy problem i uważa go w sumie za rozwiązany, bo wróciliśmy do siebie i zerwałam kontakt z tamtym kolesiem. Ale to jest tylko czubek góry.

Ależ ja nie kwestionuję męskości Twojego narzeczonego, tylko zaproponowałem, byś ubodła jego męskie ego i zrzuciła na niego podjęcie jedynej słusznej decyzji, skoro sama nie potrafisz od niego odejść.

Szanowny Panie, brzmi to bardzo rozsądnie co Pan mówi. Ale cholernie to ciężkie. Mamy wszystko wspólne- to kolejny problem. Już czuje te rewolucje. Wiem, że to nie tłumaczenie- ludzie mają 3 dzieci i dach wspólny nad głowami a się rozstają, ale trudno zaprzeczyć, że moja stabilizacja jest wygodna. A rezygnować z niej żeby być samej- trudno. A dla kogoś kto realnie nie istnieje jeszcze w'moim życiu- jeszcze trudniej. Co Pan powie?

Z opóźnieniem, ale odpowiem.
Nikt nie mówi, że proste rozwiązania są łatwymi do zakceptowania a tym bardziej do ich wdrażenia.
Mamy tu jednak, Alebubo, (pozwolisz, że nadal będę Cię "tykał"?) Twoją dotychczasową pewność uczucia miłości do narzeczonego skonfrontowaną z trudną do sformułowania fascynacją człowiekiem na pozór przeciętnym, o którym nic a nic nie wiesz.
Wynik?
Uczucie do narzeczonego okazuje się  jedynie podziwem dla cech mężczyzny, którego chciałaby mieć każda kobieta pragnąca wyjść za mąż i ciepłą sympatią, jaką darzy się przyjaciela.
Nie ma jednak tej jednej jedynej, która powoduje, że kobieta pragnie z takim mężczyzną dzielić życie teraz i w przyszłości.
Nie ma namiętności, którą potrafił wzbudzić (nagle!) inny mężczyzna, będący właściwie jego zaprzeczeniem.
Abstrahuję od oceny Twojej osoby, bo to nie jest tematem dyskusji, lecz chcę powiedzieć, że jeśli szanujesz narzeczonego i jest Ci on bliski, nie skrzywdzisz go bardziej niż do tej pory, odchodząc.
Gdy wygra w Tobie obawa przed samotnością i wizja wygodnego życia, bo pozornie bez większych trosk dnia powszedniego, po jakimś czasie pojawi się ten sam obiekt fascynacji lub inny, podobnie działający na Ciebie mężczyzna, ale sytuacja będzie wówczas diametralnie inna.
A, że to w takim wypadku nastąpi, chyba sama nie masz wątpliwości.
Nie możesz więc budować przeszkód przeciwko rozstaniu w postaci łączących Was dwoje interesów, dóbr materialnych, czy więzi między Waszymi rodzinami.
Czy terapia, której zamierzasz się poddać, coś zmieni?
Myślę, że tak, ale w tym znaczeniu, że pomoże Ci zrozumieć samą siebie.
Nie spowoduje jednak, że  zobaczysz w narzeczonym mężczyznę naprawdę wartego grzechu, bo już wiesz, że tak naprawdę, nigdy nie pociągał Cię w stopniu, w którym pociąga Cię ten "tajemniczy" gość.

78

Odp: Fatalne zauroczenie, fatalnie nie w porę.

Excop, tylko, że to nie jest głównym problemem.

Absolutnie kardynalnym problemem jest to, że Autorka nie kocha narzeczonego, wykorzystuje go i myśli, że w tym wszystkim jest ofiarą hmm To jej zauroczenie to nawet nie jest istotne.

79

Odp: Fatalne zauroczenie, fatalnie nie w porę.
Beyondblackie napisał/a:

Excop, tylko, że to nie jest głównym problemem.

Absolutnie kardynalnym problemem jest to, że Autorka nie kocha narzeczonego, wykorzystuje go i myśli, że w tym wszystkim jest ofiarą hmm To jej zauroczenie to nawet nie jest istotne.

Możliwe, Beyond. Może właśnie terapia uświadomi jej to, o czym piszesz.

80 Ostatnio edytowany przez truskaweczka19 (2015-01-23 05:23:42)

Odp: Fatalne zauroczenie, fatalnie nie w porę.
alebuba napisał/a:

Posłuchajcie, przypuszczalnie po lekturze większosc z Was stwierdzi, ze brak mi piatej i czwartej klepki, ale potrzebna jest mi pomoc, wiec piszcie szczerze.

Ot i caly problem:
Zauroczylam sie potwornie. Bez sensu zupelnie. Pozwolilam sobie na maly flirt, spotkanie, po tym juz tylko tąpnięcie i lawina we mnie. Nie spodziewalam sie tego i nie zyczylam sobie a tu ciach. Troche zauroczylam sie tym, ze starszy, ze prestizowa praca,  interesujacy, troche zamkniety w sobie. Zupelnie inny niz osoby z mojego towarzystwa. Wad mnostwo- niedojrzalosc, nieprzystepnosc emocjonalna, za duze zaintesowanie moim tylkiem a za male wnetrzem i jeszcze synek mamuni. No źle.

Meritum. Powinnam szykowac sie do slubu. Przez ta sytuacje nie wiem czy to dobre rozwiazanie. Zauroczenie z gory skazane na porazke- wiem, chociaz nie umiem przestac o tym myslec. Zas osoba, ktora kocham- jak do tej pory uwazalam- stala mi sie nagle tylko milym kolegą. Jakby wszystko czego byłam pewna uleciało. Nie wiem co mam zrobic. Prosze o rade. Z tamtym gosciem przestalam utrzymywac kontakt. Mimo to, ciasno mi teraz we wlasnym zyciu.

Chaotycznie, ale szczerze. O pomoc prosze.

Prawda jest taka, że ta sytuacja jest na Twoje życzenie, skoro nie "tylko" był mały flirt a i spotkanie z tym facetem. Skoro był flirt, pewnie jakaś fascynacja, to gdybyś była uczciwa wobec narzeczonego to choćby wtedy powiedziałabyś sobie "O, niebezpieczny grunt, nie pójdę na to spotkanie, był flirt, czuję się atrakcyjna, ale dalej nie zabrnę, bo kocham narzeczonego". To by było jeszcze w miarę ok... No bo jesteś dorosłą osobą i wiedziałaś, że takie spotkanie z kimś, z kim flirtujesz do niczego dobrego raczej nie zaprowadzi. Jakbyś była uczciwa, to dobrze wiesz, że byś na nie nie poszła. Sama się na spotkanie zdecydowałaś, pamiętaj o tym, to efekt Twojej decyzji.

Co do drugiego akapitu, to wiadomo, to jest Twoje życie i nie można dać jednoznacznej odpowiedzi. Niewątpliwie jednak powinnaś choćby przerwać przygotowania do ślubu. No bo jeśli nie, to będziesz naprawdę mocno zakłamana. To prosty krok, by zrujnować życie Twojemu narzeczonemu i sobie. Rację ma w sumie zrozumiećkobiety, że skoro Twój facet już jest dla Ciebie jak kolega, to może już nic z tego tak naprawdę nie będzie... No chyba, że się pogubiłaś albo on jest dla Ciebie już kolegą, a trzyma Was nie wiem przyzwyczajenie.. Niemniej postąpiłaś źle, niedojrzale i sama wiesz, że tak nie postępuje kochająca osoba. No więc chociaż tego ślubu nie bierz i zastanów nad sobą, uporządkuj wszystko. To teraz priorytet moim zdaniem. A potem zobaczysz co dalej.

Edit: A i doczytałam teraz, że narzeczonemu powiedziałaś, wybaczył, zerwałaś z tamtym kontakt i twierdzi, że jest ok. Nie mów tylko, że on nadal chce teraz brać z Tobą ślub? Nawet jeśli tak, to oszczędź Wam tego, zwłaszcza w tym momencie, bo nie wiesz naprawdę czego chcesz. Moim zdaniem powinnaś choć na razie zerwać z narzeczonym (nawet jak on chce być z Tobą), bo musisz sobie wszystko uporządkować. No ale powiem Ci niestety, że Twoje niektóre posty brzmią tak, że Ty jakbyś była z narzeczonym, bo jest "bezpieczną przystanią", a tamten facet chyba jednak nie chce deklaracji... Jeśli tak jest i jeśli poleciałabyś do tamtego, jakby tylko szepnął słowo i zapomniałabyś o narzeczonym, to wtedy moim zdaniem nie ma o czym mówić i w takiej sytuacji powinnaś jak najszybciej zerwać z narzeczonym, bo nikt nie zasługuje na to, by być drugą opcją z braku laku. No, ale może źle odebrałam to co piszesz, oby... No bo to tym bardziej wtedy o Tobie źle świadczy, że nie umiesz być uczciwa, tylko jakby kalkulujesz bycie z kim bardziej Ci się opłaca i wtedy wcale narzeczony nie jest dla Ciebie tą najważniejszą osobą, tylko zastępczym facetem, a to jest wstrętne hmm No, ale może ja źle rozumiem heh.

81

Odp: Fatalne zauroczenie, fatalnie nie w porę.

alebuba, wydaje mi się że narzeczony też powinien pójść do psychologa. Coś w nim nie podoba ci się i to może być uzasadnione. Wspomniałaś że jest władczy i nie pozwala ci na swobodę i być może są jeszcze inne rzeczy, więc nie do końca wina leży po twojej stronie.

82

Odp: Fatalne zauroczenie, fatalnie nie w porę.

Mr Spock, nieważne jaki narzeczony jest. NIC nie jest powodem do tego, żeby go OSZUKIWAC i sobie nim pogrywać. Jeżeli Alebuba nie jest z nim szczęśliwa, to powinna się z nim rozstać.

83

Odp: Fatalne zauroczenie, fatalnie nie w porę.
MrSpock napisał/a:

alebuba, wydaje mi się że narzeczony też powinien pójść do psychologa. Coś w nim nie podoba ci się i to może być uzasadnione. Wspomniałaś że jest władczy i nie pozwala ci na swobodę i być może są jeszcze inne rzeczy, więc nie do końca wina leży po twojej stronie.

Teraz pojechałeś po bandzie, Spock.
To jednak narzeczony przez swój paskudny charakter mógł pchnąć Autorkę w ramiona innego, a ona tylko nie broniła się przed tym?
Mniejsza o to zresztą.
Fascynacja uświadomiła jej, że przyszłego męża nie kocha.
Czy terapia, której podda się również chłopak sprawi, że ta znów spojrzy na niego, jak na mężczyznę i wyprze z jej świadomości to nieszczęsne zauroczenie?
Poza tym, nie roztrząsamy tu czyjejkolwiek winy.
Problem w tym, że narzeczony jest taki, jaki jest od zawsze i Alebuba była dotąd pewna, że go kocha.
Wszystko zmieniło się, gdy poznała tamtego.

84

Odp: Fatalne zauroczenie, fatalnie nie w porę.

A mnie się wydaje, że narzeczony zawsze był taki sam, tylko, że Autorka po prostu liczyła na to, że będzie jej wygodnie by za niego wyjść, bez większego problemu, a tu d**a bo trafił się ktoś bardziej atrakcyjny. Sorry, ale w żadną wielką miłość do narzeczonego nie wierzę.

Pomijając tą "nagłą" atrakcję, wydaje mi się bardzo wyrachowanym by pogrywać na uczuciach faceta, tak na wszelki wypadek. Na serio, chciałbyś być traktowany jako opcja na odwal, bo nic lepszego nie podlazło?

85

Odp: Fatalne zauroczenie, fatalnie nie w porę.
MrSpock napisał/a:

alebuba, wydaje mi się że narzeczony też powinien pójść do psychologa. Coś w nim nie podoba ci się i to może być uzasadnione. Wspomniałaś że jest władczy i nie pozwala ci na swobodę i być może są jeszcze inne rzeczy, więc nie do końca wina leży po twojej stronie.

big_smile
Przyznam, że to założenie mnie ...ścięło. No fakt, o facecie można rzec, iż "jest władczy i nie pozwala na swobodę", a nawet  ...ograniczający własną partnerkę - bo mało przychylnym okiem patrzy na jej umizgiwania się do innego... big_smile
Normalnie tyran i despota big_smile
Tylko radykalna interwencja psychiatry, a może nawet i lobotomia mogłaby tu coś pomóc...
Jezu...

86

Odp: Fatalne zauroczenie, fatalnie nie w porę.

No dobra to znów ja dodam swoje pięć groszy.
Otóż nic nie jest tylko czarne, lub tylko białe.
Droga autorko zadałam Ci te pytania nie bez przyczyny i nie odpowiedziałaś mi tak jak bym chciała, a to ważne by na nie dokładnie odpowiedzieć tak jak zadałam je. Więc nadal czekam. wink
Bo mnie nie interesuje jakim jest on facetem, ale co TY CZUJESZ będąc z nim i jak się czujesz. wink

87

Odp: Fatalne zauroczenie, fatalnie nie w porę.
Myszeczka23 napisał/a:

nie odpowiedziałaś mi tak jak bym chciała

To może od razu napisz to, co chcesz przeczytać?

Odp: Fatalne zauroczenie, fatalnie nie w porę.
Beyondblackie napisał/a:

A mnie się wydaje, że narzeczony zawsze był taki sam, tylko, że Autorka po prostu liczyła na to, że będzie jej wygodnie by za niego wyjść, bez większego problemu, a tu d**a bo trafił się ktoś bardziej atrakcyjny. Sorry, ale w żadną wielką miłość do narzeczonego nie wierzę.

Pomijając tą "nagłą" atrakcję, wydaje mi się bardzo wyrachowanym by pogrywać na uczuciach faceta, tak na wszelki wypadek. Na serio, chciałbyś być traktowany jako opcja na odwal, bo nic lepszego nie podlazło?

zwykly objaw hipergamii
do 30-32 roku zycia mocno daje w kosc

89

Odp: Fatalne zauroczenie, fatalnie nie w porę.
zrozumieckobiety napisał/a:
Beyondblackie napisał/a:

A mnie się wydaje, że narzeczony zawsze był taki sam, tylko, że Autorka po prostu liczyła na to, że będzie jej wygodnie by za niego wyjść, bez większego problemu, a tu d**a bo trafił się ktoś bardziej atrakcyjny. Sorry, ale w żadną wielką miłość do narzeczonego nie wierzę.

Pomijając tą "nagłą" atrakcję, wydaje mi się bardzo wyrachowanym by pogrywać na uczuciach faceta, tak na wszelki wypadek. Na serio, chciałbyś być traktowany jako opcja na odwal, bo nic lepszego nie podlazło?

zwykly objaw hipergamii
do 30-32 roku zycia mocno daje w kosc

Z ciekawości: co to hipergamia?

Odp: Fatalne zauroczenie, fatalnie nie w porę.

hipergamia to wymiana na lepszy model, gdy taki sie pojawi w zyciu kobiety i wyrazi mocne zainteresowanie tą kobietą (zblizy sie do niej, adoruje, drazni sie z nia seksem jak np facet z opowiesci autorki tematu)

91

Odp: Fatalne zauroczenie, fatalnie nie w porę.

Ok dzięki za wyjaśnienie.

92

Odp: Fatalne zauroczenie, fatalnie nie w porę.

Ech, to nie jest wyraz hipergamii, ale wyrachowania, braku szacunku do inych ludzi i nieumiejetnosci tworzenia emocjonalnych wiezi.

Za faceta sie powinno wychodzic bo sie go kocha, tak z zalozenia malzenskiej przysiegi, a nie dlatego, ze sie nie chce byc sama/ nikt lepszy sie nie nawinal/ jest wygodnie, bo wtedy to nie jest malzenstwo, tylko OSZUSTWO i dysfunkcja.

93 Ostatnio edytowany przez kosmiczny nick (2015-01-23 23:12:26)

Odp: Fatalne zauroczenie, fatalnie nie w porę.
Beyondblackie napisał/a:

Ech, to nie jest wyraz hipergamii, ale wyrachowania, braku szacunku do inych ludzi i nieumiejetnosci tworzenia emocjonalnych wiezi.
Za faceta sie powinno wychodzic bo sie go kocha, tak z zalozenia malzenskiej przysiegi, a nie dlatego, ze sie nie chce byc sama/ nikt lepszy sie nie nawinal/ jest wygodnie, bo wtedy to nie jest malzenstwo, tylko OSZUSTWO i dysfunkcja.

"Za faceta sie powinno wychodzic bo sie go kocha" - to często tylko utopia... Też tak uważam: decyzja o małżeństwie to świadomy wybór i niesie konsekwencje. To nie "eksperyment" na chwilę (w stylu: "daj sobie rok i zobaczysz"http://emotikona.pl/emotikony/pic/035.gif)... Ale świadomość tego wymaga niestety jakieś dojrzałości...
"to nie jest malzenstwo, tylko OSZUSTWO i dysfunkcja" - ileż tu potwierdzajacych tą tezę historii? Bez liku...

Odp: Fatalne zauroczenie, fatalnie nie w porę.

To prawda, ale przytoczone były ankiety, w których 80% kobiet twierdziło, że NIE wyszły za mąż z miłości.

95

Odp: Fatalne zauroczenie, fatalnie nie w porę.
nigdycieniezawiodlem napisał/a:

To prawda, ale przytoczone były ankiety, w których 80% kobiet twierdziło, że NIE wyszły za mąż z miłości.

Daj mi link do tej ankiety...
Naprawdę nie wiesz, jak działa statystyka?
Przepytali 20 kobiet, z czego większość odpowiedziała tak, a nie inaczej i wyszło 80%..

96

Odp: Fatalne zauroczenie, fatalnie nie w porę.

Chciałam się odmeldować, że niestety ale przesunęłam wizytę na czwartek lub piątek (jeszcze mam otrzymać potwierdzenie) z powodu obowiązków zawodowych:/ Zastanawiam się jak mam się przygotować do tej wizyty. Czy ktoś korzystał z pomocy psychoterapeuty i może podpowiedzieć. Sama zaczelam sie zastanawiac nad tym jak nasz zwiazek wygladal przez te lata. Mysle, ze na poczatku - pierwsze 2 lata bylo super. Mysle, ze tak naprawde kiedy zaczelismy sie skupiac na zarabianiu pieniedzy na to nieszczesne wesele- oddalilismy sie a seks wszedl w faze zaniku. Czasem tylko raz w miesiacu a i tak nie przuchodzilo mi do glowy, ze cos jest nie tak, ze tak rzadko. Charakterami mysle, ze sobie odpowiadamy, nigdy sie razem nie nudzilismy, sluchalismy sie. Teraz czuje, ze mnke to juz nie cieszy i nie wystarcza. Zastanawiam sie czy to bylo zaniedbanie milosci czy faktycznie jej nie bylo. Zaczelam wiecej myslec o moim narzeczonym, obserwowac go. Mam ochote sama sobie strzelic w twarz za to wszystko co nam zafundowalam.

97

Odp: Fatalne zauroczenie, fatalnie nie w porę.
alebuba napisał/a:

Chciałam się odmeldować, że niestety ale przesunęłam wizytę na czwartek lub piątek (jeszcze mam otrzymać potwierdzenie) z powodu obowiązków zawodowych:/ Zastanawiam się jak mam się przygotować do tej wizyty. Czy ktoś korzystał z pomocy psychoterapeuty i może podpowiedzieć. Sama zaczelam sie zastanawiac nad tym jak nasz zwiazek wygladal przez te lata. Mysle, ze na poczatku - pierwsze 2 lata bylo super. Mysle, ze tak naprawde kiedy zaczelismy sie skupiac na zarabianiu pieniedzy na to nieszczesne wesele- oddalilismy sie a seks wszedl w faze zaniku. Czasem tylko raz w miesiacu a i tak nie przuchodzilo mi do glowy, ze cos jest nie tak, ze tak rzadko. Charakterami mysle, ze sobie odpowiadamy, nigdy sie razem nie nudzilismy, sluchalismy sie. Teraz czuje, ze mnke to juz nie cieszy i nie wystarcza. Zastanawiam sie czy to bylo zaniedbanie milosci czy faktycznie jej nie bylo. Zaczelam wiecej myslec o moim narzeczonym, obserwowac go. Mam ochote sama sobie strzelic w twarz za to wszystko co nam zafundowalam.

Do tego się nie da przygotować, bo każdy specjalista inaczej funkcjonuje.
Spróbuj się wyluzować, odpowiadać szczerze i niczego nie zatajać. Bądź sobą.

98

Odp: Fatalne zauroczenie, fatalnie nie w porę.

Dzięki.

99

Odp: Fatalne zauroczenie, fatalnie nie w porę.
alebuba napisał/a:

Dzięki.

Nie ma sprawy. Dobrze sobie radzisz, najważniejsze, to przyznać przed samym sobą, że ma się z czymś problem.
Dalej już będzie łatwiej.

100

Odp: Fatalne zauroczenie, fatalnie nie w porę.

Sorki, że wtrącam się w dyskusję ale miałam podobną historię.
Przed ślubem poznałam fantastycznego faceta i dopadło mnie straszliwe zauroczenie. On by niemal ideałem a ja zakompleksioną dwudziestolatką smile
Fizycznie też nigdy do niczego nie doszło....

To było coś takiego co przytrafiło mi się tylko raz w życiu smile
No i co... dylemat, ból głowy nieprzespane noce. Ostatecznie wytłumaczono mi, że to chwilowe, że to minie i że przed ślubem tak się właśnie robi dziewczynom, bo to te wątpliwości...

Koniec tej historii jest taki, że byłam najsmutniejszą panną młodą a rok po ślubie już mieszkałam sama.

Ta historia uświadomiła mi, że nie kocham męża i nie ma co go bardziej krzywdzić.

Ot tyle...

101

Odp: Fatalne zauroczenie, fatalnie nie w porę.
EwusiaaL napisał/a:

Sorki, że wtrącam się w dyskusję ale miałam podobną historię.
Przed ślubem poznałam fantastycznego faceta i dopadło mnie straszliwe zauroczenie. On by niemal ideałem a ja zakompleksioną dwudziestolatką smile
Fizycznie też nigdy do niczego nie doszło....

To było coś takiego co przytrafiło mi się tylko raz w życiu smile
No i co... dylemat, ból głowy nieprzespane noce. Ostatecznie wytłumaczono mi, że to chwilowe, że to minie i że przed ślubem tak się właśnie robi dziewczynom, bo to te wątpliwości...

Koniec tej historii jest taki, że byłam najsmutniejszą panną młodą a rok po ślubie już mieszkałam sama.

Ta historia uświadomiła mi, że nie kocham męża i nie ma co go bardziej krzywdzić.

Ot tyle...

Ewuusia, nie chce naciągać Cię na zwierzenia, ale mogłabyś mi bardziej doradzić. Opisać sytuację?Dzięki.

Cynicznahipo- dzięki kobieto!

Wczoraj wspólnie (na moją prośbę) ściągneliśmy pierścionek. Tak będzie lepiej. Pusto mi w sercu i na palcu jakoś, ale nie byłabym w stanie ... Nie wiem co do związku, chyba dalej nie potrafię nic zrobić konkretnego.

102

Odp: Fatalne zauroczenie, fatalnie nie w porę.
alebuba napisał/a:
EwusiaaL napisał/a:

Sorki, że wtrącam się w dyskusję ale miałam podobną historię.
Przed ślubem poznałam fantastycznego faceta i dopadło mnie straszliwe zauroczenie. On by niemal ideałem a ja zakompleksioną dwudziestolatką smile
Fizycznie też nigdy do niczego nie doszło....

To było coś takiego co przytrafiło mi się tylko raz w życiu smile
No i co... dylemat, ból głowy nieprzespane noce. Ostatecznie wytłumaczono mi, że to chwilowe, że to minie i że przed ślubem tak się właśnie robi dziewczynom, bo to te wątpliwości...

Koniec tej historii jest taki, że byłam najsmutniejszą panną młodą a rok po ślubie już mieszkałam sama.

Ta historia uświadomiła mi, że nie kocham męża i nie ma co go bardziej krzywdzić.

Ot tyle...

Ewuusia, nie chce naciągać Cię na zwierzenia, ale mogłabyś mi bardziej doradzić. Opisać sytuację?Dzięki.

Cynicznahipo- dzięki kobieto!

Wczoraj wspólnie (na moją prośbę) ściągneliśmy pierścionek. Tak będzie lepiej. Pusto mi w sercu i na palcu jakoś, ale nie byłabym w stanie ... Nie wiem co do związku, chyba dalej nie potrafię nic zrobić konkretnego.

Czyli odkładacie na bok plany małżeńskie, ale wciąż pozostajecie razem?
Myślę, że podjęliście słuszną decyzję.
Gratuluję Ci rozwagi i poczucia potrzeby bycia uczciwą wobec partnera.
Jemu zaś zrozumienia Twoich rozterek i cierpliwości.
A co dalej?
Macie szansę na ponowne spojrzenie na łączące Was więzi.
Może warto pozostać bliskimi sobie osobno, niż nieszczęśliwymi razem?

103

Odp: Fatalne zauroczenie, fatalnie nie w porę.
alebuba napisał/a:
EwusiaaL napisał/a:

Sorki, że wtrącam się w dyskusję ale miałam podobną historię.
Przed ślubem poznałam fantastycznego faceta i dopadło mnie straszliwe zauroczenie. On by niemal ideałem a ja zakompleksioną dwudziestolatką smile
Fizycznie też nigdy do niczego nie doszło....

To było coś takiego co przytrafiło mi się tylko raz w życiu smile
No i co... dylemat, ból głowy nieprzespane noce. Ostatecznie wytłumaczono mi, że to chwilowe, że to minie i że przed ślubem tak się właśnie robi dziewczynom, bo to te wątpliwości...

Koniec tej historii jest taki, że byłam najsmutniejszą panną młodą a rok po ślubie już mieszkałam sama.

Ta historia uświadomiła mi, że nie kocham męża i nie ma co go bardziej krzywdzić.

Ot tyle...

Ewuusia, nie chce naciągać Cię na zwierzenia, ale mogłabyś mi bardziej doradzić. Opisać sytuację?Dzięki.

Cynicznahipo- dzięki kobieto!

Wczoraj wspólnie (na moją prośbę) ściągneliśmy pierścionek. Tak będzie lepiej. Pusto mi w sercu i na palcu jakoś, ale nie byłabym w stanie ... Nie wiem co do związku, chyba dalej nie potrafię nic zrobić konkretnego.

Podjęliście słuszną decyzję a propos odłożenia ślubu.
Będziesz miała czas na przemyślenia.

104 Ostatnio edytowany przez alebuba (2015-01-27 13:00:53)

Odp: Fatalne zauroczenie, fatalnie nie w porę.
Excop napisał/a:
alebuba napisał/a:
EwusiaaL napisał/a:

Sorki, że wtrącam się w dyskusję ale miałam podobną historię.
Przed ślubem poznałam fantastycznego faceta i dopadło mnie straszliwe zauroczenie. On by niemal ideałem a ja zakompleksioną dwudziestolatką smile
Fizycznie też nigdy do niczego nie doszło....

To było coś takiego co przytrafiło mi się tylko raz w życiu smile
No i co... dylemat, ból głowy nieprzespane noce. Ostatecznie wytłumaczono mi, że to chwilowe, że to minie i że przed ślubem tak się właśnie robi dziewczynom, bo to te wątpliwości...

Koniec tej historii jest taki, że byłam najsmutniejszą panną młodą a rok po ślubie już mieszkałam sama.

Ta historia uświadomiła mi, że nie kocham męża i nie ma co go bardziej krzywdzić.

Ot tyle...

Ewuusia, nie chce naciągać Cię na zwierzenia, ale mogłabyś mi bardziej doradzić. Opisać sytuację?Dzięki.

Cynicznahipo- dzięki kobieto!

Wczoraj wspólnie (na moją prośbę) ściągneliśmy pierścionek. Tak będzie lepiej. Pusto mi w sercu i na palcu jakoś, ale nie byłabym w stanie ... Nie wiem co do związku, chyba dalej nie potrafię nic zrobić konkretnego.

Czyli odkładacie na bok plany małżeńskie, ale wciąż pozostajecie razem?
Myślę, że podjęliście słuszną decyzję.
Gratuluję Ci rozwagi i poczucia potrzeby bycia uczciwą wobec partnera.
Jemu zaś zrozumienia Twoich rozterek i cierpliwości.
A co dalej?
Macie szansę na ponowne spojrzenie na łączące Was więzi.
Może warto pozostać bliskimi sobie osobno, niż nieszczęśliwymi razem?

Ja mam chroniczny lęk, że jeszcze bardziej coś spierdolę. Wczoraj rozmawialiśmy parę godzin. Powiedziałam mu, że boję się że przez ten mój egoizm może nigdy nie będę dobrą żoną/partnerką, MATKĄ przede wszystkim. Powiedziałam, że nie mam motywacji żeby się dla niego starać, chociażby żeby głupie kanapki mu robić do pracy. On stwierdził, że ja się boję uwierzyć w siebie. Boję się, że nie stać mnie na dobre życie i podświadomie chce się pakować w gówniane sytuacje- żeby mieć jak u siebie w domu. Zapytał czego chcę od życia. Powiedziałam mu o bezpieczeństwie, wsparciu, zaufaniu, rozmowach, stabilności. On stwierdził, że już to wszystko mam i to się nie zmieni! "Uwierz w siebie! Uwierz, że zasługujesz na dobre życie!"-tak to wyglądało.

Chciałam jeszcze napisać, że on boi się rozstania. Kiedy zdjeliśmy ten pierścionek on powiedział, że czuje że to wszystko zmierza do końca. Ale powiedział to w tym sensie, że on się tego boi i tego nie chce.

105 Ostatnio edytowany przez nigdycieniezawiodlem (2015-01-27 13:12:50)

Odp: Fatalne zauroczenie, fatalnie nie w porę.
alebuba napisał/a:

Chciałam się odmeldować, że niestety ale przesunęłam wizytę na czwartek lub piątek (jeszcze mam otrzymać potwierdzenie) z powodu obowiązków zawodowych:/ Zastanawiam się jak mam się przygotować do tej wizyty. Czy ktoś korzystał z pomocy psychoterapeuty i może podpowiedzieć. Sama zaczelam sie zastanawiac nad tym jak nasz zwiazek wygladal przez te lata. Mysle, ze na poczatku - pierwsze 2 lata bylo super. Mysle, ze tak naprawde kiedy zaczelismy sie skupiac na zarabianiu pieniedzy na to nieszczesne wesele- oddalilismy sie a seks wszedl w faze zaniku. Czasem tylko raz w miesiacu a i tak nie przuchodzilo mi do glowy, ze cos jest nie tak, ze tak rzadko. Charakterami mysle, ze sobie odpowiadamy, nigdy sie razem nie nudzilismy, sluchalismy sie. Teraz czuje, ze mnke to juz nie cieszy i nie wystarcza. Zastanawiam sie czy to bylo zaniedbanie milosci czy faktycznie jej nie bylo. Zaczelam wiecej myslec o moim narzeczonym, obserwowac go. Mam ochote sama sobie strzelic w twarz za to wszystko co nam zafundowalam.

Czy to to nie te przysłowiowe 2 lata, które trwa chemia?
Myślę, że to wszystko jest normalne, tylko nie potrafisz zaakceptować tej formy miłosnej (dojrzałej, głębszej niż czyste pożądanie).
W momencie opadnięcia chemii dany mężczyzna choćby był najbardziej idealny to i tak się kobiecie w jakiś sposób znudzi (aczkolwiek seksualnej na początku). Po chemii bazujecie na wspólnocie, zaufaniu, na libido, a nie na "połączeniu hormonów", czyli strzale które dopada zwykle kobiety nieszczęśliwe, szukające wypełnienia smutnego życia, kompleksów, czy też nieumiejętności kontrolowania popędu.

Krzywda, niedostępność, tajemniczość > to wzmacnia "chemię" oraz idealizację (zakochanie w emocjach, w "dopowiadaniu", nie w danym mężczyźnie). Stąd problemy kobiet z ucieczką z toksycznych związków z draniami.

Kobiety muszą umieć kontrolować swój popęd ponieważ jeśli interesują się mężczyzną na poważnie to tylko jednym i jeśli chodzą się"zwierzać", lub obserwować drugiego to zawsze stracą zainteresowanie pierwszym. To jest nadal świadoma decyzja, by złamać barierę "koleżeństwa" i zaczynać w drugim człowieku widzieć potencjał do bycia nowym mężczyzną (i tu często jest to nieświadome, ponieważ taki mężczyzna może kręcić się wokół tej kobiety snując różne aluzje seksualne, miłosne, a ją może to zacząć denerwować i zacznie się zastanawiać...).

Prawdziwa miłość zawsze zamienia się w przyjacielską w związku z tym, że do każdego człowieka się przyzwyczajamy, znamy na wylot. Wiele rzeczy wystarczy zrozumieć, chodzi tylko o umiejętność głębszego angażowania się i tworzenie bliskości. Czerpanie z tego szczęścia. Z dawania, a nie oczekiwania.

Miłość powinna się rozwijać z każdym małym gestem, z każdą minutą spędzoną razem.
Pociesze Cię jednak, ponieważ tylko mały odsetek ludzi potrafi i chce coś takiego tworzyć.

Egoiści nie dają, tylko biorą, oczekują. Egoizm może być jedną z form niedojrzałości lub innych skrzywień...

106

Odp: Fatalne zauroczenie, fatalnie nie w porę.
nigdycieniezawiodlem napisał/a:
alebuba napisał/a:

Chciałam się odmeldować, że niestety ale przesunęłam wizytę na czwartek lub piątek (jeszcze mam otrzymać potwierdzenie) z powodu obowiązków zawodowych:/ Zastanawiam się jak mam się przygotować do tej wizyty. Czy ktoś korzystał z pomocy psychoterapeuty i może podpowiedzieć. Sama zaczelam sie zastanawiac nad tym jak nasz zwiazek wygladal przez te lata. Mysle, ze na poczatku - pierwsze 2 lata bylo super. Mysle, ze tak naprawde kiedy zaczelismy sie skupiac na zarabianiu pieniedzy na to nieszczesne wesele- oddalilismy sie a seks wszedl w faze zaniku. Czasem tylko raz w miesiacu a i tak nie przuchodzilo mi do glowy, ze cos jest nie tak, ze tak rzadko. Charakterami mysle, ze sobie odpowiadamy, nigdy sie razem nie nudzilismy, sluchalismy sie. Teraz czuje, ze mnke to juz nie cieszy i nie wystarcza. Zastanawiam sie czy to bylo zaniedbanie milosci czy faktycznie jej nie bylo. Zaczelam wiecej myslec o moim narzeczonym, obserwowac go. Mam ochote sama sobie strzelic w twarz za to wszystko co nam zafundowalam.

Czy to to nie te przysłowiowe 2 lata, które trwa chemia?
Myślę, że to wszystko jest normalne, tylko nie potrafisz zaakceptować tej formy miłosnej (dojrzałej, głębszej niż czyste pożądanie).
W momencie opadnięcia chemii dany mężczyzna choćby był najbardziej idealny to i tak się kobiecie w jakiś sposób znudzi (aczkolwiek seksualnej na początku). Po chemii bazujecie na wspólnocie, zaufaniu, na libido, a nie na "połączeniu hormonów", czyli strzale które dopada zwykle kobiety nieszczęśliwe, szukające wypełnienia smutnego życia, kompleksów, czy też nieumiejętności kontrolowania popędu.

Krzywda, niedostępność, tajemniczość > to wzmacnia "chemię" oraz idealizację (zakochanie w emocjach, w "dopowiadaniu", nie w danym mężczyźnie). Stąd problemy kobiet z ucieczką z toksycznych związków z draniami.

Kobiety muszą umieć kontrolować swój popęd ponieważ jeśli interesują się mężczyzną na poważnie to tylko jednym i jeśli chodzą się"zwierzać", lub obserwować drugiego to zawsze stracą zainteresowanie pierwszym. To jest nadal świadoma decyzja, by złamać barierę "koleżeństwa" i zaczynać w drugim człowieku widzieć potencjał do bycia nowym mężczyzną (i tu często jest to nieświadome, ponieważ taki mężczyzna może kręcić się wokół tej kobiety snując różne aluzje seksualne, miłosne, a ją może to zacząć denerwować i zacznie się zastanawiać...).

Prawdziwa miłość zawsze zamienia się w przyjacielską w związku z tym, że do każdego człowieka się przyzwyczajamy, znamy na wylot. Wiele rzeczy wystarczy zrozumieć, chodzi tylko o umiejętność głębszego angażowania się i tworzenie bliskości. Czerpanie z tego szczęścia. Z dawania, a nie oczekiwania.

Miłość powinna się rozwijać z każdym małym gestem, z każdą minutą spędzoną razem.
Pociesze Cię jednak, ponieważ tylko mały odsetek ludzi potrafi i chce coś takiego tworzyć.

Mały odsetek potrafi i chce? Czyli ta cała reszta to fikcja? ... Ludzie żyją z przyzwyczajenia i wygody latami? Źle z nami, zwierzętami.

Myślę, że terapia musi mi pomóc kontrolować tą sferę seksualności głównie. Nie jestem bez winy tu. Wiem, że działam na facetów, wielenrazy słyszałam, że jestem pociągająca czy seksowna. Obawiam się, że tak się do tej myśli przywiązałam, że uczyniłam z niej jakby atut i coś co świadczy o mojej wartości. Tymczasem znaczy to tyle tylko, że ktoś chętniej by mnie przeleciał niż na przykład tą Panią która stoi obok mnie na przystanku. Dałam się zmanipulować przez sferę seksualną-to pewne.

Odp: Fatalne zauroczenie, fatalnie nie w porę.

Są mężczyźni, którzy "przelecieliby" każdą i przez 24 godziny na dobę, gdyby tylko mieli takie możliwości, gdyby te kobiety też chciały (ty widocznie wysłałaś sygnał, że jesteś chętna).
Wiele kobiet robi ze swojego ciała (tyłka) coś co stanowi o ich najwyższej wartości. W czasie życia zderzają się ze ścianą, że jest to kompletnie nierozważne. Że jednak atrakcja ciała jest płytka i powoduje kompleksy wewnętrzne, osobowościowe.
Wtedy zjawia się pan drań, który kusi taką kobietę seksualnie oraz udowadnia jej, że ma nieciekawą osobowość. Dzięki temu ona się angażuje, bo dostaje potwierdzenie u niego swoich kompleksów i braku szczęścia. Stąd Twój partner też dobrze zareagował mówiąc, że nie jesteś przyzwyczajona do dobra, że Cię na to nie stać, że to nie Twój poziom mieć takie dobre uczucie i docenienie...

"jak nie kocham siebie, to w jaki sposób ktoś może kochać mnie?"
I taka kobieta wpada w łapska kogoś kto jej nie kocha.
Wie, że jest seksualnie atrakcyjna, więc szuka potwierdzenia tego w życiu zamiast skupić się na głębszych wartościach.
Głębszych, bo ich w sobie nie ma i nie uznaje je za atrakcyjne. Posiadasz je, co powiedział Twój partner, ale ich nie chcesz z jakichś powodów.

Zdrady u kobiet zaczynają się często w ten sposób, że szukają wypełnienia jakichś braków poza związkiem. Zrzucają winę na swojego partnera, na coś czego nie umieją określić, na to że to kwestia chwili.
Ten brak zostaje zapełniony, aczkolwiek po tym braku pojawiają się kolejne, które choćby w poprzednim związku nie miały racji bytu. Taka kobieta ciągle jest nieszczęśliwa i nie wie, że to wina jej myślenia.
Spotykam mnóstwo takich kobiet...
Mężczyzn mniej, ponieważ ciepli mężczyźni są dla kobiet nieatrakcyjni, a tych jest bardzo dużo i potrafią tą miłość dawać, tylko nie mają komu.

Taka kobieta nie wie, że nie ma ludzi idealnych, nie ma związków idealnych, nie ma ciągle tego samego poziomu energii miłosnej czy seksualnej i że nie wypełnia się tego innymi ludźmi. Szczęścia też nie bierze się z innych, a z siebie. Podobne wątki mogłabyś przytoczyć na terapii, wyłączając "diagnozy" dla siebie bo od tego jest lekarz jeden, drugi.

108

Odp: Fatalne zauroczenie, fatalnie nie w porę.
alebuba napisał/a:
nigdycieniezawiodlem napisał/a:
alebuba napisał/a:

Chciałam się odmeldować, że niestety ale przesunęłam wizytę na czwartek lub piątek (jeszcze mam otrzymać potwierdzenie) z powodu obowiązków zawodowych:/ Zastanawiam się jak mam się przygotować do tej wizyty. Czy ktoś korzystał z pomocy psychoterapeuty i może podpowiedzieć. Sama zaczelam sie zastanawiac nad tym jak nasz zwiazek wygladal przez te lata. Mysle, ze na poczatku - pierwsze 2 lata bylo super. Mysle, ze tak naprawde kiedy zaczelismy sie skupiac na zarabianiu pieniedzy na to nieszczesne wesele- oddalilismy sie a seks wszedl w faze zaniku. Czasem tylko raz w miesiacu a i tak nie przuchodzilo mi do glowy, ze cos jest nie tak, ze tak rzadko. Charakterami mysle, ze sobie odpowiadamy, nigdy sie razem nie nudzilismy, sluchalismy sie. Teraz czuje, ze mnke to juz nie cieszy i nie wystarcza. Zastanawiam sie czy to bylo zaniedbanie milosci czy faktycznie jej nie bylo. Zaczelam wiecej myslec o moim narzeczonym, obserwowac go. Mam ochote sama sobie strzelic w twarz za to wszystko co nam zafundowalam.

Czy to to nie te przysłowiowe 2 lata, które trwa chemia?
Myślę, że to wszystko jest normalne, tylko nie potrafisz zaakceptować tej formy miłosnej (dojrzałej, głębszej niż czyste pożądanie).
W momencie opadnięcia chemii dany mężczyzna choćby był najbardziej idealny to i tak się kobiecie w jakiś sposób znudzi (aczkolwiek seksualnej na początku). Po chemii bazujecie na wspólnocie, zaufaniu, na libido, a nie na "połączeniu hormonów", czyli strzale które dopada zwykle kobiety nieszczęśliwe, szukające wypełnienia smutnego życia, kompleksów, czy też nieumiejętności kontrolowania popędu.

Krzywda, niedostępność, tajemniczość > to wzmacnia "chemię" oraz idealizację (zakochanie w emocjach, w "dopowiadaniu", nie w danym mężczyźnie). Stąd problemy kobiet z ucieczką z toksycznych związków z draniami.

Kobiety muszą umieć kontrolować swój popęd ponieważ jeśli interesują się mężczyzną na poważnie to tylko jednym i jeśli chodzą się"zwierzać", lub obserwować drugiego to zawsze stracą zainteresowanie pierwszym. To jest nadal świadoma decyzja, by złamać barierę "koleżeństwa" i zaczynać w drugim człowieku widzieć potencjał do bycia nowym mężczyzną (i tu często jest to nieświadome, ponieważ taki mężczyzna może kręcić się wokół tej kobiety snując różne aluzje seksualne, miłosne, a ją może to zacząć denerwować i zacznie się zastanawiać...).

Prawdziwa miłość zawsze zamienia się w przyjacielską w związku z tym, że do każdego człowieka się przyzwyczajamy, znamy na wylot. Wiele rzeczy wystarczy zrozumieć, chodzi tylko o umiejętność głębszego angażowania się i tworzenie bliskości. Czerpanie z tego szczęścia. Z dawania, a nie oczekiwania.

Miłość powinna się rozwijać z każdym małym gestem, z każdą minutą spędzoną razem.
Pociesze Cię jednak, ponieważ tylko mały odsetek ludzi potrafi i chce coś takiego tworzyć.

Mały odsetek potrafi i chce? Czyli ta cała reszta to fikcja? ... Ludzie żyją z przyzwyczajenia i wygody latami? Źle z nami, zwierzętami.

Myślę, że terapia musi mi pomóc kontrolować tą sferę seksualności głównie. Nie jestem bez winy tu. Wiem, że działam na facetów, wielenrazy słyszałam, że jestem pociągająca czy seksowna. Obawiam się, że tak się do tej myśli przywiązałam, że uczyniłam z niej jakby atut i coś co świadczy o mojej wartości. Tymczasem znaczy to tyle tylko, że ktoś chętniej by mnie przeleciał niż na przykład tą Panią która stoi obok mnie na przystanku. Dałam się zmanipulować przez sferę seksualną-to pewne.

Myślę, że podobnie to zadziałało. On mi pokazał "na siłę" jakie ma zajebistenpasje, czym się zajmuje, jaki jest niezależny i zaczął drażnić się seksem. A ja czując, że to trująve jednak chciałam w to wchodzić. Myślę, że wewnętrznie jestem człowiekiem bardziej godnym zaufania itd. niż on. Zaczęło mnie denerwować, że on nie widzi jaka jestem super i skupia się na moim tyłku. Może to poczucie nędzności swojej przy nim i chęć udowodnienia, że jestem coś warta mnie zwiodły. A przecież nie powinno mi zależeć na udowadnianu tego komuś obcemu. Ja znam osoby, które wiedzą kim jestem i dla których jestem ważna.

Odp: Fatalne zauroczenie, fatalnie nie w porę.

Jeśli nie są to kompleksy to próżność. Wkurza Cię jak ktoś może Cie nie chcieć, nie doceniać (to już masz i z kolei Ty tego nie doceniasz), więc angazujesz się by pokazać "kto tu rządzi". Kobiety pewnego typu często wpadają w takie związki z macho, których chcą zmienić i chcą by je pokochali, a nie tylko używali jako zabawki do seksu. Jak uda im się zmienić, to rzucają ich. Jak nie uda to walczą i narzekają na swój los całe życie.

110

Odp: Fatalne zauroczenie, fatalnie nie w porę.

Trudno radzić komuś jeśli tak mało się wie o danej osobie.

Mogę mówić tylko o sobie- może to gadanie pomoże smile
Ech... od czego tu zacząć...
Po roku znajomości zaręczyłam się. Jakoś zimą. Miesiąc czy da później narzeczony zabrał mnie do takiego lokalu z dyskoteką, który to prowadził jego znajomy. Średnio przepadam za dyskotekami więc tylko czasem towarzyszyłam koleżance w wygibach (bo ja nie wiem czy tańcem nazwać to można) częściej siedziałam i rozmawiałam sobie ze znajomymi narzeczonego- oczywiście i on tam był.
W pewnym momencie weszła grupka mężczyzn, kobiety jęknęły- okazało się, że często tam bywają.
Popsuł się nam samochód i owi mężczyźni pomogli go odpalić. To była fantastyczna maszyna... duży fiat, biały... wszystko tam trzymało się na słowo honoru ;)Masakra...
Za tę pomoc narzeczony zaproponował alkoholizację, umówiliśmy się i po tygodniu doszło do spotkania. I tak poznałam osobę, w której to zauroczyłam się okrutnie.
Przegadaliśmy cały wieczór, jakoś tak nie zauważając, że są inni. Potem było jeszcze wiele spotkań- wszystkie w towarzystwie narzeczonego. Sami byliśmy tylko tańcząc lub w jakichś tam chwileczkach kiedy to towarzystwo gdzieś rozchodziło się.
Jakoś tak w maju czyli trzy miesiące przed moim ślubem ów mężczyzna zaczął mówić inaczej, czyli o uczuciach wobec mnie. Mimo, że cała byłam "ugotowana" to i tak było to zaskoczenie. Ja mogłam się zakochać, ale żeby ktoś we mnie ?? Wierzyć się nie chciało...

W czerwcu zerwałam zaręczyny. Stwierdziłam, że tak będzie lepiej...
Trzeba dodać, że miała bardzo chorego ojca.
I ten ojciec jak to usłyszał, wziął leki od ciśnienia i powiedział, że jeśli nie zmienię zdania łyknie.
Brzmi debilnie i teraz zaśmiałabym mu się w twarz. Ale wtedy głupia byłam.
Ostatecznie wyszłam za mąż.
To była zła decyzja. Bez względu na to czy byłabym z tym facetem czy nie, to sam fakt, że ktoś inny stał się tak bliski dowodził, że nie kocham narzeczonego. Nie można być z kimś bez miłości.
Wcześniej czy później ktoś będzie cierpiał a najczęściej oboje.
Dlatego też od lat jestem po rozwodzie.

111

Odp: Fatalne zauroczenie, fatalnie nie w porę.

EwusiaaL- dziękuję. Ja nie chcę spierdolić w przyszłości- to forum uświadomiło mi, że tak się może stać skoro już się dzieje źle. Dlatego pytam o radę i staram się szybko przetwarzać informacje. Ślub odwołaliśmy- póki co przed sobą- formalności odwoływanie to pikuś przy tym.
Nigdycieniezawiodłem- dzięki za Twoje słowa. Nick sugeruje, że spotkałeś już tę złą kobietę- przykro mi. (Sprawdze jeszcze w Twoich wątkach:p). W każdym razie wsłuchuję się uważnie w głosy męskie na forum, bo chcę lepiej zrozumieć facetów.

112

Odp: Fatalne zauroczenie, fatalnie nie w porę.

Decyzje o byciu z kimś przez całe życie powinny być naprawdę przemyślane.
Ja żałuję, że nie miałam dzisiejszej wiedzy wtedy, lata temu.

Ten krótki czas małżeństwa był bardzo zły. No ale jak miało być dobrze...

Dobrze, że masz szansę na jakiś ruch. Ja nie miałam smile

113 Ostatnio edytowany przez alebuba (2015-01-28 21:23:53)

Odp: Fatalne zauroczenie, fatalnie nie w porę.

Byłam na pierwszym spotkaniu. Głównie ja mówiłam. Podobno neguję wszystkie swoje decyzje. Niewiele jednak więcej się dowiedziałam póki co- to był chyba taki wstępniak. Terapeutka to młoda kobieta- wydaje mi się być okej.

114

Odp: Fatalne zauroczenie, fatalnie nie w porę.

Jeszcze się okaże, że tu lepszą terapię dostaniesz niż u tej kobiety.:P
A prawda jest taka, że decyzja jest ogromnie trudna. Bo z jednej strony jeśli wybierzesz tego nowego, to możesz zawsze chcieć szukać tego lepszego, a zawsze się jakiś "lepszy" znajdzie, który nas zacznie kusić. A prawdziwe uczucie polega na tym, że się dba całe życie o swój związek, a nie wchodzi w nowy, gdy jest tylko okazja.
No ale z drugiej strony może po prostu tej narzeczony nie jest odpowiedni dla Ciebie i faktycznie ślub z nim może się okazać ogromnym błędem.
I tak źle i tak nie dobrze... Kilka dni zastanawiałam się co Ci doradzić, bo narzeczonego masz naprawdę świetnego! Mimo, że go to boli wszystko bardzo to daje Ci dużo czasu, nie naciska, cierpliwie czeka, do tego daje Ci jeszcze cenne rady. Widać, że mu zależy przede wszystkim na Twoim szczęściu! Naprawdę łatwej decyzji nie masz.

115

Odp: Fatalne zauroczenie, fatalnie nie w porę.
Myszeczka23 napisał/a:

Jeszcze się okaże, że tu lepszą terapię dostaniesz niż u tej kobiety.:P
A prawda jest taka, że decyzja jest ogromnie trudna. Bo z jednej strony jeśli wybierzesz tego nowego, to możesz zawsze chcieć szukać tego lepszego, a zawsze się jakiś "lepszy" znajdzie, który nas zacznie kusić. A prawdziwe uczucie polega na tym, że się dba całe życie o swój związek, a nie wchodzi w nowy, gdy jest tylko okazja.
No ale z drugiej strony może po prostu tej narzeczony nie jest odpowiedni dla Ciebie i faktycznie ślub z nim może się okazać ogromnym błędem.
I tak źle i tak nie dobrze... Kilka dni zastanawiałam się co Ci doradzić, bo narzeczonego masz naprawdę świetnego! Mimo, że go to boli wszystko bardzo to daje Ci dużo czasu, nie naciska, cierpliwie czeka, do tego daje Ci jeszcze cenne rady. Widać, że mu zależy przede wszystkim na Twoim szczęściu! Naprawdę łatwej decyzji nie masz.

To prawda, że jest świetnym człowiekiem. Nie chcę go jeszcze bardziej skrzywdzić. Ja nie mam okazji wejść w nowy związek, bo nie następuje jedność czasu, miejsca i akcji. Problem w tym, że boę się teraz co jeśli w przyszłości właśnie nastąpi. Z kimś innym:/ Liczę na tę terapię.

116 Ostatnio edytowany przez alebuba (2015-02-04 18:11:09)

Odp: Fatalne zauroczenie, fatalnie nie w porę.

Czuję, że stoję w miejscu:/ Miałam dziś iść znowu do terapeutki na drugą wizytę, ale ją choroba wzięła i mi przesunęła wizytę na za tydzień. Czyli suma sumarum znowu 2 tyg. w plecy:/ Snuję się i myślę non stop.

117

Odp: Fatalne zauroczenie, fatalnie nie w porę.

I nadal się Twoje uczucia do narzeczonego nie zmieniły? Ani w jedną, ani w drugą stronę?

118

Odp: Fatalne zauroczenie, fatalnie nie w porę.
nigdycieniezawiodlem napisał/a:

Czy to to nie te przysłowiowe 2 lata, które trwa chemia?
Myślę, że to wszystko jest normalne, tylko nie potrafisz zaakceptować tej formy miłosnej (dojrzałej, głębszej niż czyste pożądanie).
W momencie opadnięcia chemii dany mężczyzna choćby był najbardziej idealny to i tak się kobiecie w jakiś sposób znudzi (aczkolwiek seksualnej na początku). Po chemii bazujecie na wspólnocie, zaufaniu, na libido, a nie na "połączeniu hormonów", czyli strzale które dopada zwykle kobiety nieszczęśliwe, szukające wypełnienia smutnego życia, kompleksów, czy też nieumiejętności kontrolowania popędu.

Krzywda, niedostępność, tajemniczość > to wzmacnia "chemię" oraz idealizację (zakochanie w emocjach, w "dopowiadaniu", nie w danym mężczyźnie). Stąd problemy kobiet z ucieczką z toksycznych związków z draniami.

Kobiety muszą umieć kontrolować swój popęd ponieważ jeśli interesują się mężczyzną na poważnie to tylko jednym i jeśli chodzą się"zwierzać", lub obserwować drugiego to zawsze stracą zainteresowanie pierwszym. To jest nadal świadoma decyzja, by złamać barierę "koleżeństwa" i zaczynać w drugim człowieku widzieć potencjał do bycia nowym mężczyzną (i tu często jest to nieświadome, ponieważ taki mężczyzna może kręcić się wokół tej kobiety snując różne aluzje seksualne, miłosne, a ją może to zacząć denerwować i zacznie się zastanawiać...).

Prawdziwa miłość zawsze zamienia się w przyjacielską w związku z tym, że do każdego człowieka się przyzwyczajamy, znamy na wylot. Wiele rzeczy wystarczy zrozumieć, chodzi tylko o umiejętność głębszego angażowania się i tworzenie bliskości. Czerpanie z tego szczęścia. Z dawania, a nie oczekiwania.

Miłość powinna się rozwijać z każdym małym gestem, z każdą minutą spędzoną razem.
Pociesze Cię jednak, ponieważ tylko mały odsetek ludzi potrafi i chce coś takiego tworzyć.

Egoiści nie dają, tylko biorą, oczekują. Egoizm może być jedną z form niedojrzałości lub innych skrzywień...

Masz u mnie dużego plusa za ten post (po nicku widzę, że jesteś mężczyzną, dobrze myślę?), aczkolwiek nie uważam, żeby największe pożądanie trwało tylko przez 2-3 lata (to raczej zależy od człowieka).
Pożądanie musi występować w związku, bo inaczej nie ma pary zakochanych, gdyż nie ma składnika miłości fizycznej. ;p

"nie ma ciągle tego samego poziomu energii miłosnej czy seksualnej i że nie wypełnia się tego innymi ludźmi".

Faktycznie. Po czasie może nastąpić spadek, ale potem znowu pojawi się ożywienie, a nawet wzrost. To wszystko zależy od ludzi, którzy są razem, od kreatywności, wyobraźni i wielu, od całej masy innych czynników.

119

Odp: Fatalne zauroczenie, fatalnie nie w porę.

Spędzamy dużo czasu razem, więcej rozmawiamy. Jest super, tak jak zawsze. Ja niestety dalej błądze myślami za tamtym gościem, mimo że nie mamy kontaktu. To mnie bardzo wkurza i demotywuje do pracy nad moim związkiem.

120

Odp: Fatalne zauroczenie, fatalnie nie w porę.

Ja Ci napiszę jedno: też byłam w związku bardzo udanym. Ale ciągnęło mnie do innego. I teraz z tym innym jestem i choć jest dużo trudniej, to jestem szczęśliwsza. Nie wiem czy to dobrze, czy to źle. Bo nie wiem czy to oznacza, że będę zawsze szukała tego "lepszego" czy nie, ale wiem że tak szczęśliwa to ja nie byłam nigdy. smile

121

Odp: Fatalne zauroczenie, fatalnie nie w porę.
Myszeczka23 napisał/a:

Ja Ci napiszę jedno: też byłam w związku bardzo udanym. Ale ciągnęło mnie do innego. I teraz z tym innym jestem i choć jest dużo trudniej, to jestem szczęśliwsza. Nie wiem czy to dobrze, czy to źle. Bo nie wiem czy to oznacza, że będę zawsze szukała tego "lepszego" czy nie, ale wiem że tak szczęśliwa to ja nie byłam nigdy. smile

Skoro jest trudniej a Ty czujesz się szczęśliwsza to chyba rewelacja.... Ja z tym o którym myślę nie będę. To niemożliwe z wielu powodów. Ale nie w tym już problem. Problem w tym czy przez całą aferę- sprawa się nie rypła. Tzn. czy nie wyszło na jaw, że miało to wszystko słabe fundamenty. Czy to była miłość na pewno.

122

Odp: Fatalne zauroczenie, fatalnie nie w porę.
alebuba napisał/a:

Spędzamy dużo czasu razem, więcej rozmawiamy. Jest super, tak jak zawsze. Ja niestety dalej błądze myślami za tamtym gościem, mimo że nie mamy kontaktu. To mnie bardzo wkurza i demotywuje do pracy nad moim związkiem.

To może zamieszkaj osobno, stań się singielką i korzystaj z życia.

123

Odp: Fatalne zauroczenie, fatalnie nie w porę.
alebuba napisał/a:

Skoro jest trudniej a Ty czujesz się szczęśliwsza to chyba rewelacja.... Ja z tym o którym myślę nie będę. To niemożliwe z wielu powodów. Ale nie w tym już problem. Problem w tym czy przez całą aferę- sprawa się nie rypła. Tzn. czy nie wyszło na jaw, że miało to wszystko słabe fundamenty. Czy to była miłość na pewno.

Ja myślę, że z Twojej strony nie było miłości. Że może tylko Ci się tak wydawało. Bo owszem- jak to już ktoś napisał- związek przechodzi różne etapy, czasem jest odpływ, czasem przypływ, ale na każdym etapie jak się kocha, to się o tym wie. To się nie wyobraża życia bez tej osoby.
Więc ten drugi pojawił się dlatego, że Ty pozwoliłaś na to. Być może całkiem nieświadomie, ale w Twojej głowie pojawiło się przyzwolenie.

Życie z osobą, której się nie kocha nie ma sensu.
Może to zabrzmi jak banał, ale jak przychodzą problemy, które los lubi fundować, to liczy się tylko miłość i tylko ona potrafi pomóc sobie z nimi poradzić.

124

Odp: Fatalne zauroczenie, fatalnie nie w porę.

Też mi się wydaję, że go nie kochasz. Łączy was raczej przyjaźń i tyle. Jeśli Ty nadal nie czujesz się bliżej narzeczonego, nie pragniesz przy nim pozostać, tylko częściej myślisz, że to nie miłość, to naprawdę tak jest. Wydaje mi się, że jak teraz uczucie do niego Ci nie wraca, to już nie wróci wcale.

Odp: Fatalne zauroczenie, fatalnie nie w porę.

Osoby, które często zmieniają związki i "uczucia" są niezdolne do kochania. Nie umieją kochać. To nie wina partnerów smile To co nowe, to co inne zawsze daje większe szczęście. Dopóki się nie znudzi takiej co kochać nie potrafi. W końcu na dobre i na złe, w szczęściu i nieszczęściu...

126

Odp: Fatalne zauroczenie, fatalnie nie w porę.

Po wczorajszej wizycie u terapeutki w porządku. Wróciłam do domu i zebrałam się w sobie. Zdecydowaliśmy, że do końca lutego S. znajdzie mieszkanie i się wyprowadzi. On przeczuwał taki koniec, przez to moje życie jakby obok i zawieszanie się. Przykro mi strasznie, ale wiem że tak będzie lepiej. Boję się samotności jak cholera, ale uświadomiłam sobie, że tak będzie uczciwiej. Może jak przejdę terapię stanę się lepszą osobą.

127

Odp: Fatalne zauroczenie, fatalnie nie w porę.

Ty jesteś sobą alebuba. smile  Terapia pomoże ci jedynie być bardziej ŚWIADOMĄ siebie.

128 Ostatnio edytowany przez zrozumieckobiety (2015-02-13 16:14:48)

Odp: Fatalne zauroczenie, fatalnie nie w porę.
alebuba napisał/a:

Po wczorajszej wizycie u terapeutki w porządku. Wróciłam do domu i zebrałam się w sobie. Zdecydowaliśmy, że do końca lutego S. znajdzie mieszkanie i się wyprowadzi. On przeczuwał taki koniec, przez to moje życie jakby obok i zawieszanie się. Przykro mi strasznie, ale wiem że tak będzie lepiej. Boję się samotności jak cholera, ale uświadomiłam sobie, że tak będzie uczciwiej. Może jak przejdę terapię stanę się lepszą osobą.

moze zamiast szukac winy w swojej niedoskonalosci szukaj winy w niedoskonalosci ludzi? to co nam wpajaja z ksiazek filmow czy opinii spolecznej czyli milosc romantyczna nie istnieje, jets tylko chemia, pozadanie, przywiazanie, przyzwyczajenie ktore mijają
wiekszosc odchodzi gdy pojawi sie ktos lepszy, kogo mocniej sie kocha bo na to wplywi nie mamy > chyba ze bysmy nie mieli innego wyboru i nie poznawali nowych osob
podswiadomosc czlowieka dziala tak ze nudzimy sie tym co mamy, nie doceniamy tego co dobre, podswiadomosc szuka cierpienia, zazdrosci, starania sie za tym czego miec nie mozemy, szukania drugiego dna, tego ze mogloby byc lepiej, a jak juz mamy to co dobre to boimy sie utracic ale tylko do znudzenia
inni nie rozstaja sie bo nie znalezli nikogo lepszego wiec moralizuja ze "da sie kochac 20 lat i jestem tego przykładem"
paradoksanlnie najsilniejsze zwiazki tworza przeciwienstwa
slaba osoba z silna
z niska samoocena z ta z wysoka
ta z nizsza samoocena cierpi mocniej wiec np trzyma sie jak bluszcz, dostaje kolatania serca i czuje ze zyc nie moze bez drugiej osoby, ze sobie nie poradzi
ta z wysoka czuje sie potrzebna tej z niska
jak sie spotykaja dwie osoby z niska samoocena to sie zaczna nienawidzic z powodu tego ze sami siebie nie akceptuja, nienawidza
dwie osoby z wysoka samoocena szybko sie nudzą i nie fascynują
nie ma milosci, to tylko egoizm, proba zagarniecia tego co dla nas przyjemne, szczesliwe a pozniej proba zatrzymania tej osoby by nie zdradzila, nie odeszla
przeciez milosc polega na tym by drugiej osobie było lepiej, by była szczesliwa
tak wiec powinnismy sie cieszyc ze odchodzi do kogos lepszego
ale nie, bo nam samoocena spada i troszczymy sie o wlasna dupe

zapomnialem o najwazniejszym, checi podporządkowania drugiej osoby, sprawdzanie na ile mozna sobie z nia pozwolic
czy to nie objaw wielkiej milosci? by ktos był i robił tak jak my chcemy? by był ideałem i dawał szczescie? a jesli nie to szukanie dalej?

129

Odp: Fatalne zauroczenie, fatalnie nie w porę.

"paradoksanlnie najsilniejsze zwiazki tworza przeciwieństwa". Nie zgadzam się z tym, ponieważ skrajne postawy, inne potrzeby osób w związku to są różnice, które utrudniają relację z partnerem. W związku, w relacji z drugim człowiekiem szuka się właśnie części wspólnych, podobieństw w widzeniu świata, podobnej "filozofii" życiowej, wyznawanych wartości, to jest fundament dobrego związku i dobrej relacji. Dobra relacja, jest , wtedy gdy każdy ma swoją własną przestrzeń, swój własny świat. Akceptujący, świadomy partner tych właśnie zależności "Jest mój świat, który należy wyłącznie do mnie. Jest twój świat, który należy wyłącznie do ciebie. Jest nasz świat, o którym mówimy MY, on zależy od nas" jest gwarantem dojrzałej relacji partnerskiej. W związku ważna jest równowaga, dbanie o wspólne dobro, odpowiedzialność za przyjęte zobowiązania w obszarze wspólnego życia.

130

Odp: Fatalne zauroczenie, fatalnie nie w porę.

Iwona40 to co piszesz to taka typowa babska paplanina o niczym nie majaca zwiazku z zyciem, ladnie brzmi ale nie ma w tym przykladu
podobienstwa nie fascynuja, nudzą, a jak kobieta jest znudzona to partnera nie pożąda, nie kocha, to kobiety pragna sie fascynowac
za to para podobienstw moze zostac dobrymi przyjaciolmi bez namietnosci

Posty [ 66 do 130 z 131 ]

Strony Poprzednia 1 2 3 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Fatalne zauroczenie, fatalnie nie w porę.

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024