Masz rację jest z górki z wielką pewnościa siebie patrzę w przyszłość nie boję się tego co bedzie. Wiem że nadejdą wspaniałe chwile ,życie jest nowe i piekniesze
Również kibicuję. Dobro dzieci leży ci na sercu, jesteś z nimi związany. Wbrew pozorom nie wszyscy sędziowie są "kartoflani".
Ja wierze że sąd przyzna mi dzieci jestem tego w 100% pewny mam dowody świadków oraz przychylna opinię kuratora
Astral
dobrze, ze wiesz na czym stoisz, a nie żyjesz w zawieszeniu i się łudzisz. Dużo siły życzę, ja też jestem z dwójeczką, ale powoli światełko w tunelu się wyłania.
Kurczę, w dzisiejszym świecie to i chłop i baba porzucają dzieci, zdradzają, jedna cholera.
No właśnie pakują zabawki i zmieniają piaskownicę, takie czasy
Bardzo nie dobre czasy przetrącono ludziom kręgosłup moralny ,róbta co chceta ... szkoda słów
Bardzo nie dobre czasy przetrącono ludziom kręgosłup moralny ,róbta co chceta ... szkoda słów
To nie "takie czasy", ani nie przetrącono ludziom kręgosłupa moralnego.
Najpierw taki "kręgosłup" trzeba mieć, aby dało się go przetrącić.
Kto mial zasady, ten je zachowa. Niezależnie, czy żyje teraz, czy żył za komuny.
tu można sporo polemizować jak to je z tym kręgosłupem moralnym .a racając do tematu moja była nigdy nie otrzyma ode mnie przebaczenia. Najgosze przde mną - batali sądowa ehh
Astral czytałam ten topic i sama dopowiadałam w myślach jaki będzie kolejny krok Twojej jeszcze żony. To jest jakiś schemat, ludzie są tacy przewidywalni. Mnie też wszyscy radzili żeby złożyć pozew jak najszybciej(nie rozumiałam dlaczego) Ano dlatego, że mężuś jednak zdecydował, że chce się "pobawić" w dom. I pewnie gdyby nie szybka reakcja plątałabym się teraz ze swoimi myślami i uczuciami. Nie mogę jednak uwierzyc, ze zostawila dzieciaki. Pozdrawiam i trzymam kciuki
czasem mam dość tego wszystkiego chciałbym uciec na koniec świata i odpocząć ...
Nawet nie wiesz jak Cie rozumiem. Ale nie da się uciec. Od życia nie da się uciec. Pomyśl sobie co byś teraz robił i w jakim byłbyś stanie gdyby dzieci jakimś cudem były razem z nią. Widzisz jaką one Ci dają siłę? Teraz może nie jest najgorzej, bo trochę czasu już minęło. Ale wiem jak bardzo ciężko jest funkcjonować w tym zawieszeniu. W sądzie też kolorowo nie jest, ale kiedyś przecież to się skończy.
Współczuję Ci. Myślę jednak, że Twoja żona nie była szczęśliwa. Ile musiało się nazbierać, żeby tak postąpiła...
Czasem żyjemy w stworzonej przez siebie iluzji i nie dostrzegamy prawdy.
Nie walcz z nią. A na pewno, że wykorzystuj dzieci jako oręża.
Kiedzyś to napewno się sokńczy ,najgorsze są chwile zwątpięnia w siębie oraz strach co będzie jutro i czy temu podołam.
Ogromnego kopa niektórzy dostają. Nie wiem z czego to wynika. Czy można się jakoś przed takimi pierwotniakami jak Twoja żona chronić?
Dasz radę. Potrzebujesz czasu. I radzę, żebyś nie miał do niej żalu. Poczucie krzywdy, jakie w sobie nosisz, niszczy Cię od środka, prawda? To minie. staniesz jeszcze na nogi.
Pozbierałem się oraz wymazałem ją z siebie ,Wiem że kiedyś na niej to się samo zemści . Nie mam doła chodzi mi o to że są chwile zwątpienia, to nie jest ciągłe dołowanie .Wiem że nic już nie bedzie takie łatwe nawet poznanie kobiety ,bo jakby nie patrząc to albo praca albo dzieci no i o dom trzeba zadbać co absorbuje 100% czasu
Prawda? W tv zawsze to jest inaczej przedstawiane. Tam mają czas na wszystko. Praca, dom , dzieci i jeszcze wypad na miasto. Albo ciężarna zasuwa na zmywaku i potem zostaje szefową kuchni. Ech telewizja kłamie. Oszukali nas
Wiem, że może to zabrzmieć okrutnie co napiszę... Nie składaj swojego życia na ręce dzieci. Nie poświęcaj go dla nich. Jesteś ojcem i masz wobec nich obowiązki i prawa.... Żeby obdarzać je swoją troską i miłością. Jeśli Ty nie będziesz szczęśliwy, one to dostrzegą. Dzieci widzą wiele...
I mają prawo do obojga rodziców.
nie bronie kontaktów z matką dzieci mają świadomość że to jej wina iż nasza rodzina się rozpadła .Ja natomiast staram się im zapewnić wszystko ale wiem że dla nich już nic nie bedzie wporządku ale czas zaleczy rany .
Prawda? W tv zawsze to jest inaczej przedstawiane. Tam mają czas na wszystko. Praca, dom , dzieci i jeszcze wypad na miasto. Albo ciężarna zasuwa na zmywaku i potem zostaje szefową kuchni. Ech telewizja kłamie. Oszukali nas
Dokładnie oszukali nas hehe
nie bronie kontaktów z matką dzieci mają świadomość że to jej wina iż nasza rodzina się rozpadła .Ja natomiast staram się im zapewnić wszystko ale wiem że dla nich już nic nie bedzie wporządku ale czas zaleczy rany .
Czyżby? Jesteś pewien, że to tylko jej wina...
Nic nie dzieje się bez przyczyny.
Wiem, że może to zabrzmieć okrutnie co napiszę... Nie składaj swojego życia na ręce dzieci. Nie poświęcaj go dla nich. Jesteś ojcem i masz wobec nich obowiązki i prawa.... Żeby obdarzać je swoją troską i miłością. Jeśli Ty nie będziesz szczęśliwy, one to dostrzegą. Dzieci widzą wiele...
I mają prawo do obojga rodziców.
Pewnie, że mają prawo do obojga rodziców.Tylko jak do tej pory to właśnie matka funduje im huśtawkę wprowadzając się i wychodząc z domu ponownie. Astral w chwili obecnej musi je przed nią chronić. Kiedyś przyjdzie czas i usiądą razem przy stole jako rodzice. Ale to chyba nie jest jeszcze ten okres. Już na pewno nie w chwili, gdy jest tak wielki konflikt i sprawa w toku. Bo niestety rozwody z gotowym planem wychowawczym i zgodą co do winy należą do rzadkości. A rozprawa wtedy jest formalnością.
Astral Shadow napisał/a:nie bronie kontaktów z matką dzieci mają świadomość że to jej wina iż nasza rodzina się rozpadła .Ja natomiast staram się im zapewnić wszystko ale wiem że dla nich już nic nie bedzie wporządku ale czas zaleczy rany .
Czyżby? Jesteś pewien, że to tylko jej wina...
Nic nie dzieje się bez przyczyny.
generalnie nie mogę znaleść u siebie winy a po drugie gdy odchodziła poraz drugi to powiedziała że tak naprawde to nigdy mnie nie kochała a była ze mną bo nie miała alternatywy i że zawsze byłem dlaniej przyjacielem .PO przemyśleniu tego wszystkiego jeszcze raz stwierdam że ma racje ,tyle że ja kochałem ją nad życie i robiłem wszstko by nasza rodzina była szczęśliwa .Jej szło sprytnie to udawanie szczęścia i to że niby mnie kocha ,moim zdaniem mogła odejść na samym początku byłoby łatwiej
Tak myślałam...
Też powinnam była odejść na początku, ale ja trafiłam koszmarnie. Nie miałam tyle "szczęścia" co Twoja żona.
Nie widzę sensu życia, ale wciąż oddycham.
89 2014-11-20 23:29:42 Ostatnio edytowany przez Astral Shadow (2014-11-20 23:30:59)
Musisz odnaleść nadzieję i nie ważne że nazwą Ciebie głupcem. Smiało opisz swą historę
Nie jestem gotowa... Na tym forum nabieram sil...
Sponiewierana a może chciałabyś porozmawiać przez mail? Zawsze to trochę prywatności. Ja też mam ciężką historię i przyznam, że nie mam odwagi pisać o tym na forum. Nawet mam obawy, że nie jeden by mi nie uwierzyl hehe
Słyszałem już różne historie i nic mnie nie zadziwi
93 2014-11-21 20:37:28 Ostatnio edytowany przez bullet (2014-11-21 20:38:01)
Tak myślałam...
Też powinnam była odejść na początku, ale ja trafiłam koszmarnie. Nie miałam tyle "szczęścia" co Twoja żona.Nie widzę sensu życia, ale wciąż oddycham.
Też mam za sobą chwile ogromnego zwątpienia gdy chciałem przestać oddychać ale to nie jest rozwiązanie. Trzeba stanąć na nogi, wystawić głowę znad czarnej chmury, podnieść czoło do góry, tam pojawi się słońce. To trudne. Znam to. Teraz potrafię się uśmiechać choć daleko do tego co wcześniej, ale tak trzeba, jesteśmy silni.
Nigdy nikogo nie chciałam skrzywdzić. Z perspektywy czasu myślę, że uciekałam. Zawsze uciekałam. I za cenę znalezienia bezpiecznego niby gniazda, starałam sie nie wadzić nikomu. Takie "zrobie panie co zechcesz..."
Przeszłam piekło. Na własne życzenie. Czy ogarnęłam się w porę? Nie wiem. Bo co znaczy "w porę"?
Dzień po dniu bez złości, bez żalu, dosłownie powłóczę nogami... Przewracam się. I słyszę: a nie mówiłem?! jesteś kupą gówna! nic z ciebie nie będzie! nikt cię nie chce!"
I wtedy wyję... Z rozpaczy. I podnoszę się.
Sponiewierana być może największym Twoim, naszym błędem jest mierzenie innych ludzi swoją miarą. Postępujesz właściwie, więc czego innego możesz się spodziewać od innych. Masz dobre intencje, serce na dłoni wiec dla Ciebie to jest standard i oczywistość. To wydawałoby się takie proste prawda? Szczerość za szczerosć, lojalność za lojalność. Zderzenie z rzeczywistoscią okazuje się okrutne. Ktoś bezwzględnie wykorzystuje hmm... tę dziecięcą naiwność. Nie uważam tego za wadę. Ja wierzę w ludzi i pewnie za to dostanę kopniaka w rzić od losu nie raz jeszcze.
kurde dopada nie dołek moje myśli zaczynają chodzić po najgorszych drogach, krwawa rzeka wspomnień spływająca po mych dłoniach to nie tak miało być... nie taka miała być ma dola...
To nic. To minie. To tak jakbyś trafił na deszcz podczas wędrówki. A on przecież minie. I albo wyschną ciuchy na Tobie w Słońcu albo trafisz na innego wędrowca, który grzeje się przy rozpalonym przez siebie ognisku...
Astral to zacznij myśleć o czymś dobrym, o przyszłości. Trzeba wyzbyć się żalu i przestać rozpamiętywać. Było, minęło. Trudne są te chwile, gdy kończy się dzień i nie wiadomo co z sobą zrobić. Ale użalanie się nad sobą też nie jest zbyt dobre. Może te negatywne wspomnienia zamień w czarny humor. Wyśmiej to, zrób ze swoich doświadczeń dobry scenariusz do czarnej komedii.
Czytam Wasze posty, myśle o sobie, o tym co wydarzyło się w moim życiu i dochodzę do wniosku jak bardzo to jest przerażajace, że wprowadzamy się w stan beznadziejnosci, nicości z powodu osób , które nie są tego warte. Nie są warte tego, żeby przez nie cierpieć, nie spać , nie jeść , nie móc pracować. To My jesteśmy wielcy bo żyjemy, istniejemy i na swój sposób walczymy z bólem. Ja walczyłam o swoje małżeństwo 8 lat. Przegrałam, ale wiem, że zrobiłam wszystko. Mam 40 lat i "przegrałam" z 25-latką. Wcześniej pomimo zdrad wybaczałam bo wiedziałam, ze nie jestem idealna. Dzieci małe, ja 32 lata na jego wniosek rozwiedlismy się. Po 2 latach wrócił. Pomimo obaw zeszliśmy się. Po kolejnych 2 latach ślub , jego pomysł. Pół roku temu odkryłam zdradę. Chciałam odejść ale jeszcze jedna szansa - terapia małżeńska. Tamto skończył , podobno. Kilka spotkań i zrezygnował , zła terapeutka. Pójdzie sam. Potem było źle, chciał odejść , była rozmowa z dziećmi. A potem pełne odrodzenie związku , ja tez na terapii, dziewczyna z problemami z dzieciństwa. Uwierzylam, że będziemy dalej rodziną, super małżeństwem . Do moich 40-tych urodzin, kiedy to jej rodzice przyszli do naszego domu porozmawiać z nim o przyszłości ich córki. Wyczucie chwili co? A on przyszedł i nie patrząc na mnie oznajmił , że poważnie myślą o swoim związku . I wtedy poczułam wiele ale zrozumiałam jedno ten człowiek na mnie nie zaslugiwał. Niedojrzały emocjonalnie, duże dziecko, tchórz , facet bez twarzy. Pomimo całej tragedii poczułam swoją wartość i tego nikt mi nie zabierze. Proszę Was uwierzcie w to, że jesteście pelnowartosciowymi, wspaniałymi, dobrymi i czułymi ludźmi, pełnymi empatii i dobra i nie dajcie się zniszczyć tym drugim.
Taa coraz bardziej przekonuje się że mam dość samego siebie i swojej marnej ezystencji jedno ze mnie tylko przetrwa blada kość i wieczny mrok
I co jeszcze?! Mrok... Też jest potrzebny. Czy Ty tęsknisz za nią? Czujesz sie samotny? Naprawdę chciałbyś po tym wszystkim z nią teraz spędzać wieczór?
margaretka
brawo
Czytam Wasze posty, myśle o sobie, o tym co wydarzyło się w moim życiu i dochodzę do wniosku jak bardzo to jest przerażajace, że wprowadzamy się w stan beznadziejnosci, nicości z powodu osób , które nie są tego warte. Nie są warte tego, żeby przez nie cierpieć, nie spać , nie jeść , nie móc pracować. To My jesteśmy wielcy bo żyjemy, istniejemy i na swój sposób walczymy z bólem. Ja walczyłam o swoje małżeństwo 8 lat. Przegrałam, ale wiem, że zrobiłam wszystko. Mam 40 lat i "przegrałam" z 25-latką. Wcześniej pomimo zdrad wybaczałam bo wiedziałam, ze nie jestem idealna. Dzieci małe, ja 32 lata na jego wniosek rozwiedlismy się. Po 2 latach wrócił. Pomimo obaw zeszliśmy się. Po kolejnych 2 latach ślub , jego pomysł. Pół roku temu odkryłam zdradę. Chciałam odejść ale jeszcze jedna szansa - terapia małżeńska. Tamto skończył , podobno. Kilka spotkań i zrezygnował , zła terapeutka. Pójdzie sam. Potem było źle, chciał odejść , była rozmowa z dziećmi. A potem pełne odrodzenie związku , ja tez na terapii, dziewczyna z problemami z dzieciństwa. Uwierzylam, że będziemy dalej rodziną, super małżeństwem . Do moich 40-tych urodzin, kiedy to jej rodzice przyszli do naszego domu porozmawiać z nim o przyszłości ich córki. Wyczucie chwili co? A on przyszedł i nie patrząc na mnie oznajmił , że poważnie myślą o swoim związku . I wtedy poczułam wiele ale zrozumiałam jedno ten człowiek na mnie nie zaslugiwał. Niedojrzały emocjonalnie, duże dziecko, tchórz , facet bez twarzy. Pomimo całej tragedii poczułam swoją wartość i tego nikt mi nie zabierze. Proszę Was uwierzcie w to, że jesteście pelnowartosciowymi, wspaniałymi, dobrymi i czułymi ludźmi, pełnymi empatii i dobra i nie dajcie się zniszczyć tym drugim.
Racja, nie wolno pozwolić pociągnąć się w dół. Można dać szanse jeden raz, drugi i wystarczy. Ja zawsze kierowałam się sercem nigdy nie słuchałam osób trzecich . Wyszło jak wyszło. Ale w końcu dotarły do mnie głosy ludzi, którym naprawdę na mnie zależy. Którzy mają podobne doświadczenia. Może powinniśmy się uczyć tylko i wyłącznie na swoich błędach, ale ja nie chcę. Intuicja mi podpowiada, że nie ma sensu. Już tyle razy mi przepowiedziano co się wydarzy i się sprawdziło. Szkoda mi życia, nie jestem egoistka wrecz przeciwnie. Uważam, że moje dziecko straciło wiele na wiecznych walkach rodziców. Muszę to naprawić. Zresztą nawet gdybym jakimś cudem zdecydowała się na przyjęcie męża obawiam się, że już nigdy nie widziałabym w nim mężczyzny.
I co jeszcze?! Mrok... Też jest potrzebny. Czy Ty tęsknisz za nią? Czujesz sie samotny? Naprawdę chciałbyś po tym wszystkim z nią teraz spędzać wieczór?
Nie che znią mieć nic doczynienia i nie o nią chodzi . Nie umiem poradzić sobie z brakiem kobiety w moim życiu . NIby dzieci są dlamnie wszystkim ale czegoś brakuje i nie zapowiada się by nastapiła zmiana . To realna ocena styuacji na którą nie mam wpływu .
Astral pustka jest miejscem na nowe. wszystko w swoim czasie. Nie szukaj na siłę, bo Twój wybór może okazać się kolejną porażką
Sponiewierana napisał/a:I co jeszcze?! Mrok... Też jest potrzebny. Czy Ty tęsknisz za nią? Czujesz sie samotny? Naprawdę chciałbyś po tym wszystkim z nią teraz spędzać wieczór?
Nie che znią mieć nic doczynienia i nie o nią chodzi . Nie umiem poradzić sobie z brakiem kobiety w moim życiu . NIby dzieci są dlamnie wszystkim ale czegoś brakuje i nie zapowiada się by nastapiła zmiana . To realna ocena styuacji na którą nie mam wpływu .
Doskonale wiem o czym mówisz... Patrzę na moje dziecko. Teraz. Za kilka lat zacznie znikać z domu. Imprezy. Spotkania ze znajomymi. Przecież nie będzie towarzyszyła starej matce...
Boję sie samotnych wieczorów. Siebie sie boje....
107 2014-11-21 23:17:51 Ostatnio edytowany przez Astral Shadow (2014-11-21 23:31:16)
miło że ktoś wie o co chodzi a samotność doskwiera najbardziej
Astral w pełni Cię rozumiem, samotne wieczory, wizja samotnej starości... Ale z drugiej strony chciałbyś spędzić kolejne 10 lat tak jak ja w złudnym szczęściu idealnego związku? Mój mąż był cudowny, zajmował się domem, chłopcami, nawet mnie wspierał, ale mnie nie kochał, czułam to ale odrzucałam to od siebie. W sobie szukałam przyczyny naszej porażki. Spalałam się i wykańczałam emocjonalnie. Pragnęłam widzieć w nim przyjaciela. Nie rozumielismy się. Mógł powiedzieć , ze nie kocha i odejść. Zdrada jest wstrętna i dla mnie nie ma już wytłumaczenia. Potrafiłbyś zaufać ? Czuć się bezpiecznie? Jestem realnie 3 tygodnie sama, tak naprawdę sama nie wiem od kiedy. Mam wspaniałych synów 13 i 15 lat i obiecałam sobie, ze pokaże im, że sobie poradzę. Pokaz dzieciom, ze jesteś silny i jej przede wszystkim. Ona zrozumie swój błąd. Kobieta tak naprawdę najbardziej boi się braku stabilizacji, utraty bezpieczeństwa i tak naprawdę nie będziesz wiedział czy jej powrót jest szczery. Jeżeli chcesz spróbować jeszcze raz to tylko z terapia. A tak naprawdę Astral przecież jesteś fajny facet, roboty się nie boisz, potrafisz kochać, umiesz nazywać swoje emocje i jesteś taki młody, myślisz, że będziesz sam? Owszem, dopóki będziesz o miej myślał.
wszystko co piszesz to racja ,ja nie myślee o niej tylko boje się ciągłej samotności .Zaczołem na nowo żyć lecz obawy ciągłej samotności czasami wracają
110 2014-11-22 10:38:03 Ostatnio edytowany przez chaber05 (2014-11-22 10:39:09)
czasem mam dość tego wszystkiego chciałbym uciec na koniec świata i odpocząć ...
Więc teraz wiesz jak się czuje tysiące kobiet, bo nie ukrywajmy - przypadki podobne do twojego nadal są ogromną rzadkością.
Mężowie porzucają żony i dzieci, odchodzą nawet nie oglądając za siebie, wolą bulić alimenty, a najczęściej unikają nawet tego. Część ojców walczy o opiekę nad dziećmi, o opiekę naprzemienną, lecz procentowo wypadają kiepsko. Nawet ostatnio na innym forum toczyła się ciekawa dyskusja o tym jak mężczyzna postrzega opiekę naprzemienną, jak ją realizuje. Nieciekawie wnioski: szuka natychmiast kobiety, której z niekłamaną ulgą powierzy zajmowanie się dziećmi z poprzedniego związku. Do tego oczekuje entuzjazmu ze strony obecnej partnerki, przyjęcia tego jako oczywistą oczywistość, a własny wkład w wychowanie, opiekę (jak by nie było swojego dziecka) ogranicza do minimum.
Excob ma rację w 100% - jeśli ktoś ma kręgosłup moralny, to epoka, okres, w którym żył, bądź żyje, nie ma znaczenia.
wszystko co piszesz to racja ,ja nie myślee o niej tylko boje się ciągłej samotności .Zaczołem na nowo żyć lecz obawy ciągłej samotności czasami wracają
Tak czytam Twój wątek.. i powiem szczerze, że kiedy tak piszesz o strachu przed samotnością, że masz dość swojej marnej egzystencji, że doskwiera ci brak kobiety... itd. można odnieść wrażenie, że masz co najmniej 50 lat. A Ty masz dopiero 29!!!!! Całe życie przed Tobą. Owszem teraz może być ciężko, ale zwykle jest ciężko przy rozstaniach, trzeba się przestawić na inną rzeczywistość, gdzie nie ma tej drugiej osoby. I zawsze pojawia się obawa, czy pojawi się ktoś nowy w naszym życiu, kto zapełni pustkę i kiedy. Ale Ty nie jesteś sam - masz dzieci. Na nową miłość przyjdzie czas... musisz tylko zrobić dla niej miejsce w samym sobie. A to że masz dzieci, i będziesz miał rozwód, może nawet działać na Twój +. Z czego może jeszcze nie zdajesz sobie sprawy.
Ma rację. Jesteś młody. Wszystko przed Tobą. Nawet jeśli teraz nie masz wiary w lepsze jutro.... Kiedy Cię znajdzie ktoś, komu powierzysz swoje wszystkie myśli...
Ułożysz puzzle.
Napewno sie wszystko jakoś poukłada ale nie ważne jakbyśmy byli twardzi każdy ma chwilę słabości. i wczoraj weczorem u mnie sie to aktywowało. A tak jestem peły pozytywnej myśli na lepsze jutro i bardzo dziękuje za wsparcie z waszej strony jestećie wielcy
Mam pytanie do wiedzących ile około trwa rozwód z orzeczeniem o winie? Ja jestem dopiero po pierwszej rozprawie
Mam pytanie do wiedzących ile około trwa rozwód z orzeczeniem o winie? Ja jestem dopiero po pierwszej rozprawie
Tego chyba nikt nie wie bo to zależy od argumentów jakie posiadają strony. Czasem może iść bardzo szybko ale o tym decyduje sędzia na rozprawie.
Nie piszesz jak sobie radzisz. Co z dziećmi. Jak kontakty z nią. Jej relacje z dziećmi. Mów o tym. Pisz. Będzie Ci lżej...
117 2014-11-27 17:06:43 Ostatnio edytowany przez Astral Shadow (2014-11-27 17:07:37)
Ja z dziećmi mam bardzo dobre relacje jak była pani kurator z sądu to jej powiedziały że wolą ze mna mieszkać niż z mamą . Miałem problem ogarnąc ciuchy córki ale sobie poradziłem .dzieciaki widzą sie zmatką i są chentne na spotkania z nią lecz zawsze wolą do mnie do domu wrócić.Moja była mieszka u kochanka 2 km od mojego domu,dzieciaki nie bardzo się tam czują.Ja nie rozmawiam z byłą chyba że chodzi o dzieci ona dla mnie przestała istnieć wymazałem ją. dzieci bardzo są rozbite lecz staram sie znimi jak najwiecej czasu spędzać bawić rozśmieszać by nie nie myślały o tym ,dobrze wiedzą że to matki wina i nie mogą zrozumieć dlaczego nas zostawiła... Ja im tłumaczyłem że to nie ich wina
chyba najtrudniej zrozumieć to dzieciom, ze to nie ich wina że mama woli przebywać z kochankiem niż z nimi.
Dorosłemu trudno zrozumieć dlaczego nie w tym ich winy że mąż/żona wybrał życie z kimś innym.
Dzieciom nie mozna powiedzieć tego co samej się myśli - "ten typ tak ma".
Dla dzieci to przecież najbliższa, pierwsza na świecie osoba, ostoja, bezpieczeństwo, zrozumienie i wzór.
Jak wytłuamczyć dzieciom że tata/mam nie chce z nimi mieszkać i nie jest to związane z tym że kiedyś zwracały im uwagę, złościły się, że nie chcą posprzątać zabawek, nie zjadły tak jak trzeba, nie wstały o tej porze, nie umyły zębów itd.
Jak wytłumaczyć dzieciom, że u kochanka jest im lepiej m.inn. z tego powodu ?
Powiedzieć im że przyczyną jest się samym ?
Że to z naszego powody poszukali lepszego życia i dzieci nie miały w tym udziału ?
Poradziłeś się psychologa, co powiedzieć dzieciom ?
(..) Ja nie rozmawiam z byłą chyba że chodzi o dzieci ona dla mnie przestała istnieć wymazałem ją. dzieci bardzo są rozbite lecz staram sie znimi jak najwiecej czasu spędzać bawić rozśmieszać by nie nie myślały o tym ,dobrze wiedzą że to matki wina i nie mogą zrozumieć dlaczego nas zostawiła... Ja im tłumaczyłem że to nie ich wina
Tłumacz im, że to nie ich wina do znudzenia. I nie zapominaj przy tym dodawać, że mama je także kocha...
120 2014-11-27 22:23:37 Ostatnio edytowany przez spanowany (2014-11-27 22:30:01)
starr to nic nie daje, one wiedzą swoje. Jakie mechanizmy obronne wytworzyć w sobie, by naszym dzieciom było dobrze?
Wiem chłopaki ,... mężczyźni, jak to jest być na odległej planecie od kobiecego rozumienia, ale zważywszy, że one tak jak my są ludźmi ,
może warto zastanowić się co one czują i dostosować się do tej rzeczywistości, nie dla siebie tylko dla dzieci ?
Dajcie szczęście swoim dzieciom, bo to wyższy poziom życia w świadomści
Nie radziłem się psychologa sam im to wytłumaczyłem ,że mama ich kocha a tylko mnie przestała kochać i pokochała pana k . to tak w skrócie z dobre 45 min im tłumaczyłem .Ona buduje swojeszczęście kosztem nieszczęścia dzieci i one są tego świadome widze to po nich.Syn jest zrażony do matki a jak ja musze po pracy do miasta iść to w oknie czeka bo się o mnie boi że ja nie wróce. Całą swoją miłość skierował na mnie bo matka go zawiodła a ja nigdy. córka również oddaliła się od matki ale nie tak bardzo jak syn, stała się do mnie bardzie wylewna niż przed tem A we mnie względem niej wewnętrznie coś pękło w taki sposób iż czasem zapominam że byłem z nią razem dosłownie jakbym miał amnezje. To chyba dobrze bo niechciane emocje zgasły
A we mnie względem niej wewnętrznie coś pękło w taki sposób iż czasem zapominam że byłem z nią razem dosłownie jakbym miał amnezje. To chyba dobrze bo niechciane emocje zgasły
tu chodzi o moją byłą.
Astral
tak to naturalne ze masz amnezje tez mam :-).
co do dzieci, wiesz one sa na nią wściekłe ale ja kochają. Moj się tez wypial na dzieci 2 lata temu a teraz mu sie zmieniło i dzieci chcą do niego chodzić. Tak więc różnie może być i nie graj nigdy dziećmi bo one kochają mamę i tatę.
124 2014-11-28 19:00:46 Ostatnio edytowany przez Sponi (2014-11-28 19:21:01)
Astral... Ja nie rozumiem Twojej żony. Rozumiem siebie.Tkwiłam w bardzo toksycznym związku a moje Dzieci wszystko widziały. Awantury. Poniżanie mojej osoby. Traktował mnie jak mebel. Jak śmiecia!
Ja miałam żal do dziewczynek, że zostały przy nim. Młodsza córka niejednokrotnie tłumaczyła się szkołą. To samo mówiła mi terapeutka. Usprawiedliwiała Dzieci przede mną. I to było słuszne. Wiem to teraz. Nie mogę doczekać się końca roku szkolnego. Decyzja młodszej Córki już zapadła. Skończy szósta klasę i będzie przy mnie. Ju7ż się zastanawia, o której będzie musiała wychodzić z Domu, żeby zdążyć na lekcje. Wiesz... Poznała mojego (wstyd przyznać, ale innego określenia nie podam) kochanka. Wyobrażasz sobie, że malowaliśmy razem pokój w wynajętym przeze mnie mieszkaniu? Przeraziła się, dy zobaczyła nas wtulonych w siebie. Dopiero po fakcie zaczęłam studiować artykuły związane z tym zagadnieniem. Jestem mądrzejsza, ale po fakcie. Starsza Córka traktuje mnie jak azyl, ale i tak ją Kocham. I mimo wielu niepowodzeń jestem jej Mamą. Na początku nie docierało do niej, co miałam na myśli mówiąc, że nie jestem jej przyjaciółką. Jestem kimś więcej. Jestem zlepkiem wszystkiego, czym może być Mama: ostoją, opoką, sędzią, powiernikiem... Wszystkim.
Chcę Tobie tylko powiedzieć, że nie wolno Tobie smucić się przed dziećmi. I z uporem maniaka tłumacz, że ich mama rozstała się z Tobą. Nie z nimi. Ona z pewnością bardzo je kocha. I tęskni....
Ja miałam żal do dziewczynek, że zostały przy nim. Młodsza córka niejednokrotnie tłumaczyła się szkołą. to samo mówiła mi terapeutka. Usprawiedliwiała Dzieci przede mną. I to było słuszne. Wiem to teraz. Nie mogę doczekać się końca roku szkolnego. Decyzja młodszej Córki już zapadła. Skończy szósta klasę i będzie przy mnie. Ju7ż się zastanawia, o której będzie musiała wychodzić z Domu, żeby zdążyć na lekcje. Wiesz... Poznała mojego (wstyd przyznać, ale innego określenia nie podam) kochanka. .
subtelna róznica polega na tym, czy odeszłaś Od męża,
czy Do kochanka.
Jeżeli odeszłaś Do, wtedy dzieci mogły czuć "solidarność", współczucie do zdradzonego ojca.
Jeżeli odchodziłaś Od, nie mająć uprzednio przygotowanej "opcji zapasowej", wtedy sytuacja jest zupelnie inna, solidaryzują się z Tobą...
Nie miej pretensji o wybór dzieci.
To ich wybór.
126 2014-11-28 19:24:36 Ostatnio edytowany przez Sponi (2014-11-28 19:25:15)
To nie był mój mąż. Odeszłam od niego. Nie do kochanka. Wiedziałam, że albo teraz albo nigdy. Sama wynajęłam mieszkanie.Nie z kochankiem. Aczkolwiek nie ukrywam, ze pomógł i finansowo. Niby mnie kocha, wiesz... Ale nie zamierza rezygnować z wygód, które posiada. Dla mnie manipulator i kłamca. Wcale za nim nie płaczę.
Sama robię wszystko w mieszkaniu. Położyłam panele. Pomalowałam ściany. I sama zarobiłam na wymarzoną starą komodę z duszą.
Być może uda mi się jeszcze w tym roku wyodrębnić łazienkę z kuchni. Póki co wanna w niej straszy. Kamienica...
Z racji pracy mam kontakt z ludźmi, którzy mogą wykonać te prace teraz a płatność rozłożą mi na kilka rat (niezbędny sprzęt już zakupiłam - chleb ze smalcem wcale nie jest taki straszny miesiącami).
Ogólnie to co się stało to już się nie odstanie ,nie cofnie się czasu. Ja napędzam się myślą że nedejdzie lepsze jutro a jak mówią:'jutro nie umiera nigdy"
. Ona z pewnością bardzo je kocha. I tęskni....
Zjej czynów idzie zaobserwować że spotkania z dziećmi to tylko pokazówka i że dzieci nie są jej na ręke
130 2014-11-28 19:44:26 Ostatnio edytowany przez Sponi (2014-11-28 19:45:15)
Tak! Nie wolno się Tobie ani załamywać ani zamykać w sobie. Spójrz na siebie! Jesteś młodym człowiekiem! Jesteś Tatą! Jesteś Mężczyzną!
Widzisz... Ja mam 41 lat! Moje dziewczynki mówią, że starucha ze mnie. Innym razem cieszą się, że mają taką fajna mamę. Wiesz jak to buduje?!