Doom przede wszystkim i pomimo wszystko odbieram Cię bardzo pozytywnie. Co jest najważniejsze właśnie tutaj - nie znamy się, dlatego mogłam pisać szczerze, od serca.
Grać, nie gram - co by mi to dało? Przyszłam tu po radę, nikt mnie nie zna, nie muszę się nikogo obawiać - jedynie krytyki. Ale mogę być sobą 
Ale zaryzykowałam, napisałam. Chciałam pokazać jaka jestem, otrzymać radę.
Oczywiście rozumiem jeśli ktoś uważa, że to jakaś gra, że udaję i stwarzam pozory kogoś kim nie jestem. To jest tylko forum i pisać mogą różni ludzie. Z resztą nie na jednym forum byłam i przekonałam się jacy fałszowi potrafią być ludzie.
Dla sprostowania - fora były związane z kobietami które czekają na partnerów odbywających karę w Zakładach Karnych, bądź tymczasowo aresztowanych.
No i jakiś czas temu tu się pojawiłam...
Nie o forach miałam pisać.
Wracając do tematu, potrzebowałam jakiejś rady i czytając wiele wątków pomyślałam - gdzie mogę szukać informacji jak nie tutaj? Wśród osób, które same były zdradzone, które czują to co teraz mój mąż czuje, które będą w stanie wskazać mi drogę, powiedzieć jak mam postępować i co dalej robić.
Gdybym pisała nieszczerze oszukiwałabym sama siebie, a tego nie chcę. Chcę mieć przynajmniej wyobrażenie jak mam dalej postępować, a najlepiej wiedzieć co mam robić. Póki co wydaje mi się, że wiem.
Jak to jest, co z tego będzie - tylko czas pokaże...
Tak byłam egoistką, nie dostrzegałam wielu rzeczy. Nie dostrzegałam tego, że mąż teraz potrzebuje wsparcia, zainteresowania, silnej kobiety, która weźmie na barki konsekwencje tego co zrobiła. Użalałam się tylko nad sobą - jaka to ja jestem biedna i pokrzywdzona. A tak nie jest. Teraz wiem, że to ja powinnam mu pokazać jak bardzo żałuję swoich czynów i jak bardzo chce się zmienić, naprawić to. Oczekiwałam nie wiadomo czego, skupiając się tylko na sobie i swoim poczuciu winy...
Czy desperacko chcę się zmienić? Wątpię. Najzwyczajniej chcę tylko tego aby wrócić do normalności. Do tego jaka jeszcze byłam rok temu. Na nowo wzbudzić w sobie wartości, które kierowały moim życiem. Niestety zatraciłam samą siebie...
Byłam zupełnie inna i dziś już wiem, że taka powinnam być, taka chcę być.
Wcale też nie uważam, że to źle, że mąż czasem daje mi popalić. Ma do tego prawo i to będzie dla mnie nauczką...
Nawet jeśli zdecyduje się tak na 100% dać nam (mi) szansę, to lęk będzie mi zawsze towarzyszył... Zawsze będę się bała, że jednak on nie będzie w stanie ze mną być...
Smallangel strach może nie będzie odczuwalny na codzień, ale jednak będzie. Gdzieś chyba zawsze będzie ten lęk...
Mój mąż kiedyś, dawno temu nie był święty. Wie co to zdrada, bo sam zdradzał - nie mnie. Mi zawsze był wierny. Od samego jednak początku bałam się, a co się okazało, to ja zrobiłam to świństwo, nie on... Ale to napisałam odnośnie tego lęku. Może na codzień go nie było, ale przychodziły chwile, kiedy jednak myśli nie dawały spokoju...
Boję się tego co będzie. Boję się przyszłości, ale chce Walczyć i jak pisałaś - dopóki on będzie obok, będę miała nadzieję...
Dziękuje jeszcze raz, dziękuje za wszystkie dobre i złe komentarze. Te "złe" zmotywowały mnie do zmiany myślenia, te dobre dodają siły do działania.
Czy mogę tu czasem wyrzucić złość i żale? Żeby nie robić tego w domu, nie nakręcić się niepotrzebnie i wyrzucić złe emocje?
Może wypłakać się?