Staram się jak mogę, ale jest mi ciężko. Chciałabym żeby któraś z netKobiet mieszkała blisko i mogłabym z nią przez to przejść, ale przecież jesteśmy tu anonimowe. Widzę, go ze zwieszoną głową w moim pokoju, przyjeżdża by mi powiedzieć o tym jak bardzo go skrzywdziłam. Jak on był dla mnie dobry, a ja tak okrutnie z nim postąpiłam. Mówi że inny już dawno by mnie zostawił, ale on mnie kocha. ;-/
67 2013-09-06 17:14:54 Ostatnio edytowany przez alaclaudie (2013-09-06 17:16:47)
Staram się jak mogę, ale jest mi ciężko. Chciałabym żeby któraś z netKobiet mieszkała blisko i mogłabym z nią przez to przejść, ale przecież jesteśmy tu anonimowe./
Jak często chciałabyś się spotykać, jak długo? Jak lubisz spędzać wolny czas? Czy chciałabyś posłuchać co netkobieta ma Ci do powiedzenia na swój temat? Czy jesteś w trakcie książki, którą Ci poleciłam?
Widzę, go ze zwieszoną głową w moim pokoju, przyjeżdża by mi powiedzieć o tym jak bardzo go skrzywdziłam. Jak on był dla mnie dobry, a ja tak okrutnie z nim postąpiłam. Mówi że inny już dawno by mnie zostawił, ale on mnie kocha. ;-/
On jest nienormalny! Manipuluje, próbuje brać na litość, stawia Ciebie na pozycji nic niewartego zera, z którym tylko on ma litość się zadawać. Kiedy wreszcie kopniesz go w d.?
alaclaudie- chciałabym spotkać się raz w tygodniu, myślę że to byłoby całkiem budujące.
Dlaczego nie kopnę go w tyłek? Bo część mnie wierzy że to moja wina (naprawdę wierzę po części). Druga część mnie jest pewna siebie i wie, że to nie jest tak jak powinno być, ale widzi też jak wiele ludzi żyje z gorszymi od mojego i nie widzi w tym problemu. To jest MÓJ KONFLIKT WEWNĘTRZNY. Bardzo silny... niestety.
Książkę już mam, ale ponieważ kończyłam inną, to zacznę ja czytać pewnie dopiero w wknd.
Pozdrawiam,
Depresja jesienna chyba puka do moich drzwi.
Mam tyle żalu że mnie to spotkało, bo przecież nie wiodłam złego życia, a czuję się jak nicość.
Siedzę i żyję tylko by nie umrzeć, nie mam planów, marzeń, celem stało się istnieć. Potrzebuję pomocy, jeszcze 3 tygodnie do terapii. No ale strasznie się boję, że terapeuta może wyrządzić mi krzywdę.
Czy to się skończy? Czy będzie jeszcze tak jak kiedyś? Przecież jestem młoda, zdolna, otwarta, dlaczego mnie to spotkało ;-((((((.
Czuję się tak jakby słabo, zniechęcona, zmęczona, lekko poddenerwowana.
Od dwóch godzin samopoczucie jakby lepsze, choć wciąż dalekie od ideału. Piszę o tym bym przy następnym spadku formy, wrócić do tego momentu myślami. Fale złego samopoczucia mijają, wiec trzeba uzbroić się w cierpliwość.
Muszę być z sobą szczera, iż winowajcą dzisiejszego złego samopoczucia jest również wypity wczoraj alkohol.
PAMIĘTAJMY- biorąc paroksetynę nie należy pić alkoholu, bo to rozregulowuje neuroprzekaźniki (które przecież chcemy naprawić). Ah... moje ukochane wino trzeba będzie przełożyć na inne czasy.
Nie jest to dobry dzień. Dźwięki stają się zbyt głośne, a ból szyi jest zbyt silny. Czuję się jak po dobie na rozżarzonym słońcu, jak po śmierci kogoś bliskiego i w dodatku nie ma tu nikogo komu mogłabym o tym opowiedzieć. Mówią, że fora to nie miejsce dla ludzi z problemami, bo łatwo tu o inne ciężkie historie, złe porady, lub też rozpamiętywanie złego. Niestety nie mam innego miejsca w którym mogłabym napisać o tym co czuję.
Czuję, ze moje cierpienie nigdy się nie skończy. Chwile lepszego samopoczucia przypłacać będę tymi złymi, aż w końcu bilans jednych i drugich zacznie być przeważający na korzyść tych złych. Będę stawała się co raz bardziej sama, nikt już nie uwierzy że będzie ze mną lepiej, zaakceptują moją śmierć za życia. W końcu i ja ją zaakceptuje i zapomnę, że byłam kiedyś szczęśliwym człowiekiem.
Największy kryzys psychiczny chwilowo zażegnany. Mam nadzieje, że moja batalia o zdrowie psychiczne w końcu zostanie wygrana. Tym czasem siedzę w pracy senna i marze o śnie. Jak mogę o tym marzyć skoro tak wiele go mam. Proste wciąż pamiętam, gdy nie spałam ani trochę siedząc w panice każdą noc. Z dwojga złego wolę zbyt dużą senność od bezsenności. Jeśli czyta to ktoś, kto aktualnie walczy z nerwicą to niech wie, że nie jest sam.
Mam swój mały pokój, mam swojego psiaka, mam piękny lcd, który ostatnią kupiłam, dużo wspaniałych ubrań z polowań w ciuchlandach, mam siebie moją zagubioną przyjaciółkę, mam wciąż nadzieję o czym świadczy moja obecność na tym forum i próby poukładania swojego życia, wbrew przeciwnością losu. Jestem dumna, że udało mi się tak wiele i nie chcę siebie non stop karcić, że jeszcze nie wszystko zrobione. Moim pierwszym celem jest odzyskanie zdrowia psychicznego, kolejnym uregulowanie spraw uczuciowych.
Trochę z życia:
P- ciągle aktywny w moim życiu. Byłam tam w wknd, no i jak to zawsze z nim podkusiło mnie na sączenie mojego ukochanego czerwonego wina. I tak właśnie odchorowałam to przez 3 kolejne dni. Wciąż nie mogę się przyzwyczaić, że moje dawne życie muszę zostawić za sobą.
Chciał bym przyjechała wczoraj, ale leżałam połamana i nie miałam siły, ani ochoty na odpieranie jego chęci na zbliżenie. Kiedy będę w stanie od niego odejść? Pewnie wtedy, kiedy uwierzę, że to nie ja zaprzepaściłam ten związek. Póki co czuję się winna, bo przecież odeszłam do innego. Za nic nie idzie mi wytłumaczenie sobie, że zrobiłam to bo bardzo źle mnie traktował. Eh. Oczywiście może być również opcja, że to u mnie źle zadziałał mechanizm poznawczy. Może przekręcam rzeczywistość na korzyść własnego ego. Może...
Najważniejsze, że czuję się dziś lepiej. Będę więc upajała się chwilą bez bólów i lęków.
Czuję się nawet dobrze. Choć wiem, że niepozałatwiane sprawy prędzej czy później mnie dogonią.
Nie potrafię powiedzieć sobie i jemu, że to koniec.
Myślę, że najgorsze z tego wszystkiego jest to że przez moje złe podejście do związków, nawet ze zdrowym człowiekiem mogę mieć problem by stworzyć zdrową relacje. Moje zachowania mogę sprzyjać rozwojowi partnera toksycznych kontr-zachowań. Dowodem na moją tezę jest fakt, iż tylko jedna kobieta z linii po mojej mamie, nie miała nawrotu- ta która po załamaniu nie stworzyła kolejnego związku. Przykre jest to wszystko, bo znaczy to, że mam dwa wyjścia: świadomie zrezygnować z życia we dwoje lub próbować po omacku budować ślepe szczęście.
NO ZESZ TY LOSIE ZADRWIŁ SOBIE!!!!
Dziś w pracy całkiem spokojnie, a przede mną wknd, wiec cieszę się niezmiernie, choć nie mam żadnych planów.
Wknd się kończy. Szyja ściska mnie znów na potęgę, Mam zawroty głowy i uczucie pulsowania. Mogłabym tak wiele zrobić, ale ścieła mnie z nóg ta choroba. Nie mam lęków, ale wiem że stoją za magiczną ścianą leku. W tej chorobie najgorsza jest świadomość tak jakby śmierci za życia. Widzisz ludzi, którzy się realizują, wygłupiają, kochają i cieszą się każdą chwilą. A TY? Tobie to zostało zabrane. Przez dzieciństwo, geny, przez nie wiadomo tak naprawdę co. Błagam niech stanie się cud! Niech przestanie mnie boleć głowa, szyja i plecy, niech zawita radość w moim sercu. Chcę planować rodzinę, rozwijać się zawodowo, chcę kochać. Proszę i błagam.
Nie wiem,czy Cie to pocieszy,ale wszystko kiedyś minie.Przede wszystkim to złe.Chociaż teraz pewnie wyjścia nie widzisz,czujesz się sama,nie rozumiana,inna,dziwna nawet,bez nadziei,zniewolona,zmęczona...
Ale minie.
rossanka- tak, doświadczenie uczy. Tylko boję się by w moim przypadku nie sprawdziła się pierwsza część powiedzenia (odpukać) "Co Cię nie zabije, to Cię wzmocni"
rossanka- tak, doświadczenie uczy. Tylko boję się by w moim przypadku nie sprawdziła się pierwsza część powiedzenia (odpukać) "Co Cię nie zabije, to Cię wzmocni"
Tak się czasamiwydaje.To znaczy zdaje się ze nie ma wyjścia.To frustrujace.Ale wyjście jakieś zawsze jest,a od nas zależy więcej niż nam się wydaje
Tak sobie myślę. Co wyzwala we mnie teraz najgorszy lęk?
Jak spojrzałam, na rozmowę odnośnie samobójstw zamarłam (tu na forum). No, ale przełamałam się i weszłam, żeby stawić temu czoła. Niektóre wiadomości mnie paraliżowały. Boję się tego, dlatego że to ma związek z psychiką. Moje emocje kuleją, wiec boję się czytać takich rzeczy. Proste boję się, że kiedyś będę aż tak słaba.
Z drugiej strony dlaczego to moja historia ma być pełna takiego katastrofizmu. Muszę być świadoma, że każdy kiedyś umrze i nie ma się czego bać, bo taka jest kolej rzeczy. Od małego miałam epizody zamartwiania się o moją lub rodziców chorobę. Dlaczego akurat ja się tym bardziej martwię niż inni?
Dziś na którymś z forum Moderatorka użyła określenia "KOBIETA BLUSZCZ" ja dodam, że istnieje też MĘŹCZYZNA BLUSZCZ. Nigdy się nie skupiałam na tym określeniu, ale tym razem poszperałam trochę w intrenecie i znalazłam kilka teorii na temat takich kobiet i mężczyzn:
1)BLUSZCZ NA ŻONATYCH Najczęściej jest piękna, atrakcyjna, dowcipna i w zasadzie mogłaby mieć każdego Tyle, że ją interesują wyłącznie żonaci mężczyźni. Owija się wokół nich jak winorośl i wysysa soki do czasu, aż ofiara nie ulegnie jej urokowi. Psychologowie mówią o nich kleptomanki miłości. One automatycznie poszukują miłości skazanej na niepowodzenie. Angażują się w związki, które bardzo rzadko mają szansę na przetrwanie. Wybranek tak naprawdę nie jest ich wymarzonym kochankiem, miłością życia, tylko wyzwaniem. Celem do zdobycia. Zwierzyną podczas polowania ? wyjaśnia Doris Grimm, niemiecka psycholog i seksuolog.
2) BLUSZCZ NA AUTONOMIĘ- Żadnych spotkań z kolegami, sms-owe meldowanie się co pół godziny, jak wyjazdy to tylko wspólne itp. W początkowych fazach związku to kobieta jak każda inna. Dba o swojego mężczyznę, nie protestuje, gdy chce się on spotkać z kolegami na piwo, nie kontroluje chorobliwie, nie ogranicza na tyle, aby było to widoczne i uciążliwe.
Jej niepokojące zachowanie objawia się zwykle po pewnym czasie, gdy już czuje się w związku pewnie. Te kobiece zachowania powinny zaniepokoić mężczyznę:
*Ukradkiem przegląda twój telefon
*Szpera w twoim komputerze, sprawdza pocztę bez pozwolenia, zagląda do archiwum w komunikatorze
*Szantażuje, gdy coś jej się nie podoba (Albo zrezygnujesz ze spotkania z kolegami, albo z nami koniec)
*Obraża się, gdy wychodzisz na spotkania bez niej.
*Nie pozwala ci na przyjaźń z kobietami. Nie lubi koleżanek, które już masz i nieustannie je krytykuje.
*Chce spędzać jak najwięcej czasu z tylko z tobą. Najchętniej widywałaby się codziennie. Szybko proponuje wspólne mieszkanie.
*Nie ma przyjaciółek, własnej pasji, nie potrafi spędzać czasu tylko we własnym towarzystwie.
Życie z kobietą bluszczem nie jest łatwe. W zasadzie tylko mężczyzna, mający naturę pantoflarza i lubiący, gdy ktoś ma nad nim kontrolę, odnajdzie się w takim związku. Każdy inny ucieknie gdzie pieprz rośnie. Te najbardziej nadgorliwe, potrafią zrezygnować z pracy, aby mieć więcej czasu dla ukochanego. Gotują mu, sprzątają, troszczą się, chcą nieba przychylić, ale tego samego oczekują od niego. Sprzeciwiają się, gdy ma obszary życia, z których jest wykluczona: pasje, wyjścia na siłownię, spotkania z kumplem. Chce być integralną częścią każdej sfery jego życia.
Kobieta bluszcz lubi szantażować. Argument, że to cześć jego pracy absolutnie to niej nie trafia. Żąda natychmiastowego odbierania telefonów i odpisywania na sms-y. Nie przyjmuje do świadomości, że może na to nie mieć czasu w pracy.
cytat z wypowiedzi pewnej bluszczycy :Czy to źle, że kocham i chcę być blisko?! Po jakimś czasie poczułam, że go tracę. Denerwował się, gdy dzwoniłam kolejny raz tego samego dnia, zdarzało się, ze po którymś telefonie wyłączał aparat.
On cieszy się, że się ode mnie UWOLNIŁ, bo jestem wariatką, która tłamsi facetów i nie daje im żyć. W pierwszym odruchu uznałam to za stek bzdur, ale teraz myślę sobie, że mógł mieć rację?
Ja chyba kiedyś taka byłam. Tzn. jak miałam 15-17 lat zdarzały mi się takie zachowania. Wynikało to z faktu, że póki nie czułam, że mężczyzna naprawdę mnie kocha, każdy jego plan w którym nie było mnie, był uznawany za przejaw braku uczuć do mnie. Tak zostałam nauczona w domu, mama zawsze realizowała się przez tatę. Nie miała własnych zainteresowań, tylko wspólne.
Teraz, cóż nie wiem co teraz czuję.
W nowym związku na pewno nie czułabym się pewnie na początku. Podam na przykładzie p. Doszło do tego, że raczej to on jest mężczyzną bluszczem. Czasami się zdaje, że nawet trujący. Choć nie powiem, że nie mam sobie nic do zarzucenia, szczególnie z początku związku.
MEŻCZYNA BLUSZCZ w moim wydaniu:
Atrakcyjny, wykształcony, z sarkastycznym poczuciem humoru. Wszystko zdaje się być zbudowane na pozorach. On Cię kocha, ale w cale tego nie czujesz. Lubi spędzać z Tobą czas i korzystać z Twoich pasji. Jeżeli np. ładnie tańczysz, to bierze Cię na parkiet non stop, tyle że nie patrzy Ci w oczy tylko na gości, którzy podziwiają GO tańczącego z tobą. Oczywiście nie możesz pójść tańczyć sama z koleżankami bo "wiem jak Ty się bawisz", ani ubrać w nieodpowiednie ubranie, bo "chyba nie wyjdziesz z takim dekoltem" . Jeżeli jedziesz na zakupy to pyta się Ciebie "a co ja mam robić" zwykle z wyrzutem, a jak wracasz czujesz się winna jak mogłaś pojechać skoro on miał inne plany. On nie lubi marnować wkndów, na siedzenie w domu więc często jeździ na grzyby/ryby, oczywiście chce byś jechała z nim. Ja już nie mam ochoty na wspólne ciąganie się i często proponuje żeby jechał sam. Zdaje się już częściej korzystać z tej wolności, ale jak idzie na wolność w drugą stronę to już nie ma tak łatwo. Wszystko dzieje, się powoli i nawet nie wiesz kiedy przestajesz już mieć swoje życie, znajomych, zainteresowania, aż w końcu patrzysz na siebie jego oczyma. Najgorsze, że ten wizerunek to z reguły stos najgorszych cech, zachowań, złych decyzji życiowych, głupiej rodziny, złego kierunku studiów, gorszej pracy, złego systemu wartości, a nawet złych przekonań politycznych. Oczywiście dla porównania zawsze ON w wersji lepszej. Uwierzcie, że w końcu gubisz się w tym i w to naprawdę wierzysz.
Mimo, że jest w Twoim życiu w każdej dziedzinie i jego części. Śmiało korzystając z Twojego samochodu, mieszkając w twoim domu, nie chce mieć wspólnych pieniędzy, ani brać z Tobą kredytu. Jak trzeba naprawić samochód, musisz wywalczyć cześć finansowego wsparcia, bo przecież on i tak nim nie jeździ do pracy. Nie przeszkadza fakt, że cały czas poza pracą i wkndy jeździ on.
On chce mieć dzieci, bo już inni przecież mają. Zobacz jakie szczęśliwy jest Karol, Janek (przykłady z jego rodziny), a ja staram się widzieć gdzie to ich szczęście, ale wmawiam sobie że jestem głupia, bo w moich oczach te kobiety nie mają do niczego prawa. Wszelka zabawa, majątek, wszystko należy to mężczyzny Pana.
I choćbyś widziała to wszystko, to przecież część Ciebie, dzięki niemu się z tym wszystkim zgadza. SZACH MAT!
PS: Wiecie dlaczego nie mam swojego zdania, które pomogłoby mi się obronić przed bluszczami? Bo wychowała mnie mama BLUSZCZYCA, której zdanie we wszystkim było JEDYNYM słusznym. Postaram się poprawić własne ja, ale fakt jest jeden, że jest to bardzo nieznany mi grunt po którym nie umiem chodzić.
Jak myśleć JA? Nie ja wdg- RODZICIELKI, nie ja Wgd- MĘŻCZYNY- tylko JA wgd MNIE!
Jednym słowem, może być Ci trudno żyć dla siebie samej, to też wymaga pracy, jeśli sie nie ma wprawy, jakkolwiek dziwacznie to zabrzmiało.
A lęki da się okiełznać.
rossanka- no ba! będzie trudno! no ale może to jest możliwe.
rossanka- no ba! będzie trudno! no ale może to jest możliwe.
No pewnie.Ale widzę, że trochę Cię sponiewierało . A to przygnębia.
rossanka- no wolałabym, żeby nic nie zależało ode mnie. Tak ciężko w moim przypadku, mieć świadomość, że życie jest w moich rękach. No i nie pomaga mi fakt, że mam gorsze dni. Wtedy pojawia się często pytanie, czy to w ogóle ma sens?
Byłam u psychiatry i na grupie otwartej ludzi z problemami. Czuję się fatalnie przez ból, ale jestem zadowolona z siebie, że mimo tego wszystkiego prę do przodu.
86 2013-09-17 19:35:34 Ostatnio edytowany przez sluuu (2013-09-17 19:37:55)
W najbliższych planach mam zabiegi fizykoterapeutyczne na ten ścisk szyi, a dodatkowo planuję spróbować hipnozy. Normalnie sama nie wierzę, że myślę o jakiś dziwnych specjalistach, no ale na moim miejscu też chcielibyście zrobić wszystko,
Spać, spać, spać- nie mam siły, więc kładę się i już. Jutro wstanę i nic mnie nie będzie bolało! (taka afirmacja)
Dziś się czuję lepiej, no i czuje więcej. Miałam chwilowe uczucie szczęścia kiedy jechałam do pracy, jak przytulałam psiaka, i nawet kilka razy w pracy. Zapomniałam już jak to jest czuć...chyba zmniejszenie dawki leku podziałało. Minus uczucia smutku i bóle, plus jestem bardziej ludzka.
Tak właśnie żegnałam lato.
Jeśli będziesz miała pracę, którą będziesz wykonywać z radością, bo przez tę pracę będziesz robić coś dobrego dla innych ludzi, to poczujesz się lepiej. Sprawdź to na sobie... praca jest bardzo ważna, bo dostarcza energii życiowej.
W najbliższych planach mam zabiegi fizykoterapeutyczne na ten ścisk szyi, a dodatkowo planuję spróbować hipnozy. Normalnie sama nie wierzę, że myślę o jakiś dziwnych specjalistach, no ale na moim miejscu też chcielibyście zrobić wszystko,
Spać, spać, spać- nie mam siły, więc kładę się i już. Jutro wstanę i nic mnie nie będzie bolało! (taka afirmacja)
Sluuu a nie przyszło ci przez myśl, że ten ścisk w szyi to skutek uboczny serotaxu?
Ja 3 razy podchodziłam do paro i za każdym oprócz innych przykrych dolegliwości fizycznych był właśnie ścisk i drętwienie szyji. po całkowitym odstawieniu po jakimś czasie samo ustępowało. Pozdrawiam
lori - Przyszło mi do głowy już wszystko. Jest tyle teorii ile schorzeń, a lek muszę póki co brać. No i zmniejszyłam dawkę do 20 mg. Dodatkowo przed nerwicą miałam przez 5 lat bóle głowy i ścisk karku, szczególnie jesień i wiosna. Głupieje już.
kenobi - mam pracę taką jaką chciałam mieć. Chciałabym zarabiać więcej, ale nie jest źle. Niemniej jednak w związku z dolegliwościami jest mi ciężko wykonywać niektóre obowiązki, które lubię, ale mój organizm sobie kiepsko radzi z akceptacją pewnych rzeczy.
Wczorajszy wieczór był fatalny! Czułam się znów jakbym dźwigała na swoim karku 5l baniak z wodą. Znów rozmyślałam do kogo z tym się udać. Do reumatologa? Sezonowe bóle, kark, systematycznie od kilku lat. Do neurologa? Byłam już raz przed psychiatrą i stwierdziła, że to są migreny+ stres, psychiatra stwierdził nerwicę, pewnie jakbym poszła do endokrynologa dostałabym informację, że to przez rozregulowane hormony. W koło Macieju, sami specjaliści, a mnie rozbraja ból, a frustracja rośnie. Czy medycyna to fikcja działająca na zasadach placebo?
Koniec narzekania. Teraz jest nawet znośnie, więc nie będę marnowała wirtualnego papieru, bo w gorszych chwilach może mi się przydać. Tak naprawdę, to mi pomaga sam fakt, że wyobrażam sobie jak siadam w przytulnym pokoju i komuś z Was, o tym opowiadam. Nie jestem wtedy sama.
Moje życie w tym momencie wygląda jak rozsypane puzzle, bez narysowanego wzoru. Wszystkie są białe, wiem, że mogłabym je przewrócić na drugą stronę i ułożyć tę układankę, którą dobrze znam. Ten wzór wbił się w moją podświadomość i doprowadził mnie do obecnego stanu. Wiem, że pewnie gdybym nie miała osobowości neurotycznej to spokojnie bym sobie żyła godząc się na różne niedoskonałości otaczającego mnie świata. No rzesz, jaki psikus, mam ją!
Jest szaro, buro i ponuro. Moje emocje nie szukają już odpowiedzi, bo jej tam nie ma. Odpowiedź musi we mnie się swtorzyć. Nie istnieją żadne gotowe rozwiązania.
Wknd spędzony w domu, ale nie żałuje. Odpoczęłam sobie trochę i nawet dobrze sie czułam. Następny amant dobija się do mnie. Nie ze mną te numery, już nie. Wiecie co? Śmiać mi się chcę, bo najchętniej napisałabym mu "Poczytaj historię Sluuu zanim wykonasz jakikolwiek krok. Pewnie od razu amory by mu przeszły. Mężczyzn przyciągają famme fatale, to taki mechanizm samozagłady. Jestem magnesem problemów. Niech nikt mi nie mówi, że istnieje choć jeden który nie patrzy na wygląd. Współczuje im tej cechy życiowej, wszak karmią się pewnie tymi samymi wyobrażeniami, odnalezienia pięknej księżniczki. Tylko, że później okazuje się, że nie tylko łóżko jest główną sceną ich bajki. Dlatego powiadam: Zanim pocałujecie piękną śpiącą królewnę, to uświadomcie sobie, że trzeba będzie przekonać krasnoludki, by ją wam oddali, stoczyć walkę z wiedźmą, no i sprawdzić u psychologa czy te problemy ze snem nie wynikają z ciężkiego dzieciństwa.
Cos na zasadzie pięknego,czerwonego jabłka z robakiem w środku?
rossanka- trafnie to ujęłaś.
Poczytalam te trzy strony, i jedno mnie zastanawia: Ty w ogole myslisz o czyms innym niz o sobie samej?
adlernewman- punkt dla Ciebie, choć to żadna gra. Podejrzewam, że egocentryzm jest po części moim problemem, ale nie do końca. Cały czas wspieram ludzi, którzy często potrzebują mojej rady. Tym nie mniej nie bardzo mogę pisać o otaczających mnie znajomych, gdyż łatwo byłoby połączyć fakty i dojść do mojej i ich tożsamości. Wypowiedzi sluuu to pamiętnik moich emocji, z którymi sobie nie radzę i piszę by było lżej. Nie mam komu o tym mówić, a świadomość tego, że czasami ktoś na te kilka słów spojrzy dodaje mi siły.
Trochę się podłamałam. Znalazłam resztkę energii, by pisać tu codziennie i myślałam, że robię coś dobrego. Co się okazuje, że wychodzę na egoistkę, która skupia się tylko i wyłącznie na sobie.
Trochę się podłamałam. Znalazłam resztkę energii, by pisać tu codziennie i myślałam, że robię coś dobrego. Co się okazuje, że wychodzę na egoistkę, która skupia się tylko i wyłącznie na sobie.
Hm, ten topik to "pamiętnik".W pamiętniku zapisuje się wszystko.Głównie swoje odczucia i swoje myśli. Więc jak dla mnie jest w porządku.
Gdybyś na innych topikach też to robiła, to przyznałabym rację głosowi powyżej, żeś egocentryczna.
Ale to przecież 'pamiętnik".
rossanka- ;-)
Już sama nie wiem, jestem bardzo czuła na sugestie, bo chcę zrobić wszystko by być znowu szczęśliwa. Mogę się wyrzec własnego ja, mogę wziąć na siebie winę za to co się dzieje. Tylko błagam niech ktoś mi pomoże. No, ale tu nie ma nikogo siedzę sama z komputerem i piszę do obcych ludzi.
Sam fakt zakladania publicznego pamietnika swiadczy o masywnym egocentryzmie. To nie jest pytanie o rade. To sa codzienne wynurzenia pisane tak, jakby faktycznie byly czyms niesamowicie orginalnym i wartym czytania. Czym nie sa.
Na dzien dobry proponuje sie obudzic. Nie jestes pepkiem swiata.
adlernewman- masz rację, że nie jestem pępkiem świata, ale Ty również nie jesteś terapeutką- no chyba, że się mylę.
W Twoim wpisie nie było rady, tylko ocena mnie w sposób zdaje mi się niesprawiedliwy.
Pępkiem jestem, bo leczę się z podłej choroby i o tym pisze? Może dlatego, że lubię się nad sobą użalać? Może i te trzy strony nie są warte przeczytanie przez ani jedną osobę, ale to głupie trzy strony mojego życia, które widzę w taki właśnie sposób. Proszę napisać do moderatora niech to usunie jeśli tak bardzo Tobie zaszkodziłam.
Sam fakt zakladania publicznego pamietnika swiadczy o masywnym egocentryzmie. To nie jest pytanie o rade. To sa codzienne wynurzenia pisane tak, jakby faktycznie byly czyms niesamowicie orginalnym i wartym czytania. Czym nie sa.
Na dzien dobry proponuje sie obudzic. Nie jestes pepkiem swiata.
Nie będę ukrywać, że nie spodobał mi się ton Twojej wypowiedzi.
Skarciłaś autorkę, za publiczne prowadzenie pamiętnika, bo nie zgadzasz się z jej odczuciami i postawą - Twoje prawo. Niestety w sześciu zdaniach zanalizowałaś problemy autorki, postawiłaś "diagnozę" i zaleciłaś terapię. Brawo!
Zacznę, od rzekomego egocentryzmu.
[Egocentryzm - postawa życiowa, zgodnie z którą traktuje się własną osobę jako najważniejszy punkt świata, przecenia się siebie przy jednoczesnym niedocenianiu i nieuwzględnianiu punktu widzenia innych ludzi; egoizm, egotyzm, samolubstwo, samolubność, sobkostwo.]
Czytam ten dziennik od początku i nie doszukałam się w nim znamion z definicji.
Możliwe, że nie umiem czytać, jednak nie zauważyłam, żeby sluuu przeceniała siebie, a tym bardziej nie uwzględniała innych. Trudno brać pod uwagę wypowiedzi, których nie ma. Nie zauważyłam gorącej dyskusji w temacie. Ciekawostką jest również, że pomimo licznych wyświetleń wątku - brak odpowiedzi. Czyżby nikt ich nie znał lub bał się udzielić błędnych?
Tu dochodzimy do kolejnego wniosku "To nie jest pytanie o rade.". A czym niby jest publikacja na publicznym forum, jak nie wołaniem o pomoc? Czy egocentryk, który według definicji uważa się za najważniejszy punkt świata i przecenia siebie, będzie (przepraszam za słowo) żebrał o pomoc?
Moje odczucia względem tematu są odlegle różne od Twoich. Czytam na wdechu relacje sluuu i z radością obserwuję, jak jej wnioski dojrzewają. Zauważam pracę nad sobą i problemem, o który nie prosiła, a z którym musi żyć. Bez względu na cel publikacji cieszę się, że mówi głośno o swoich stanach emocjonalnych. Postrzegam ten akt, jako determinację w dążeniu do równowagi i, co uważam za bohaterstwo, powiedzenie innym, że nie są odosobnieni w swoich rozterkach.
Temat uważam za odważny i bardzo potrzebny.
Sam fakt zakladania publicznego pamietnika swiadczy o masywnym egocentryzmie. To nie jest pytanie o rade. To sa codzienne wynurzenia pisane tak, jakby faktycznie byly czyms niesamowicie orginalnym i wartym czytania. Czym nie sa.
Na dzien dobry proponuje sie obudzic. Nie jestes pepkiem swiata.
Sluuu,
nie zrazaj sie takimi uwagami, pisz dalej swoj pamietnik.
Adlernewman nie jest zadna wyrocznia, uwazam, ze te uwagi nie swiadcza za bardzo o jej dojrzalosci. Ja nie zgadzam sie z tym, co ona pisze.
Ktos, kto pisze dziennik, stara sie zrozumiec siebie i sens swojego zycia.
Podziwiam Sluuu za odwage pisania publicznego pamietnika. To nie ma nic wspolnego z egoizmem.
Pisz dalej, czytamy Cie.
Sluu -pisz pisz.To pomaga uporządkować myśli.Kto nie chce czytać niech tego nie robi.Czytanie pamiętnika nie jest obligatoryjne.A kto chce i tak przeczyta.Ale wiesz,nerwica to nie koniec świata,chociaż tak wyglada,.Nie myśl tak,bo ukradnie Ci życie.
Marisa, ewka3- Kobiety dziękuje, po Waszych słowach zalałam się łzami szczęścia. Nie chcę w żadnym wypadku, brać nikogo na litość, ale te kilka słów, mają dla mnie dużą wartość.
Dobranoc wszystkim,
rossanka-wiem słońce, zrobię wszystko by nie przyzwyczajać się do nieproszonej przyjaciółki,
109 2013-09-24 07:55:13 Ostatnio edytowany przez adlernewman (2013-09-24 11:31:53)
Alez ja nie pisze, ze mam monopol na racje. Tak jak Ty opisujesz swoj odczucia, tak ja mam prawo opisywac swoje, kiedy czytam te strony. Przepraszam jezeli urazilam.
Nie jestem terapeuta. Co mnie jednak powala w Twoim pamietniku to ciagla koncentracja na sobie, brak szerszych horyzontow, takie krecenie sie wkolo wlasnej osi, ktore jeszcze musze poczekac do zamarzniecia piekla, jezeli komukolwiek pomaga. Gdybym nawet czytala taki prywatny pamietnik, to bym pomyslala, ze jego autorka toche za duzo uwagi poswieca sobie samej. Moze w tym, spekuluje (zaznaczam), tkwi Twoj najwiekszy problem?
Egocentryzm to nie tylko domena napompowanych narcysystow, to takze ucieczka przed problemami, ktora podejmuja ludzie z histronicznym zaburzeniem osobwosci. Taka "matka Polka" ciagle narzekajaca na swoj los, wywolujaca poczucie winy w calej rodzinie, jest rownie egocentryczna, jak idiotyczny bubek w pracy co "zawsze ma racje". W koncu latwiej wzbudzac wspolczucie, niz faktycznie cos w sobie zmienic.
Egocentryzm to nie tylko domena napompowanych narcysystow, to takze ucieczka przed problemami, ktora podejmuja ludzie z histronicznym zaburzeniem osobwosci. Taka "matka Polka" ciagle narzekajaca na swoj los, wywolujaca poczucie winy w calej rodzinie, jest rownie egocentryczna, jak idiotyczny bubek w pracy co "zawsze ma racje". W koncu latwiej wzbudzac wspolczucie, niz faktycznie cos w sobie zmienic.
Ok. Pozostawmy już ten egocentryzm;)
Za to uczepię się pamiętnika jako formy wypowiedzi. Dziennik, pamiętnik - zbiór zapisek, notatek sporządzanych każdego dnia, mających charakter osobistych przemyśleń, spostrzeżeń.
Nie wiem, jak jest u innych, ale w moich osobistych notatkach przeważa "ja".
Spodziewałam się tego co nastało wczoraj. Zaczęło się od poniedziałku, kiedy przepłakałam cały wieczór. Przygniotło mnie wiele rzeczy na raz, więc kiedy weszłam żeby napisać kilka słów i zobaczyłam, że ktoś mnie ocenia negatywnie to wybuchał emocjonalnie. Dół w którym się znalazłam nie był proporcjonalny do tego co zaszło. Przecież takie jest życie, że ludziom możesz się nie podobać, mogą cię nie lubić, mogą charakter trochę socjopatyczny i muszę to zaakceptować.
Ah ten wrzesień! Zmiany pogody, bóle, pogorszenie samopoczucia, ciągle niepoukładana sprawy prywatne.... Bum, bum, bum- BĘC!
Byłam wczoraj zaproszona do p. Nie chciałam iść, bo się źle czułam, ale obiecałam.
Przyszłam powiedziałam, że źle się czuję. "Zaraz Ci polepszę humor- patrz zbliżenie" Powiedziałam, że naprawdę źle się czuję. "To dam Ci chwile odpocząć" zaśmiałam się i nie minęło 10 min. Po czym nastąpiło :
*A co Tobie jest?
~Dwa ostanie dni źle się czuję.
*To co to ma być za naprawa związku jak w ogóle się nie ko...my. Weź się w końcu za swoje życie, odstaw te leki, zacznij żyć. Wszyscy mówią, że się zmieniłaś.
~Bo nie imprezuje? Tak, nie piję co wknd i lubię ostatnio posiedzieć w domu.
~Ty piłeś od piątku do niedzieli, w pn, nie byłeś w pracy.
*No przynajmniej, żyje. A Ty? Wracasz do domu i spać.
... i dalsza część w podobnym tonie.
aż do
*Rozmawiałem z koleżankami i powiedziały mi, jak to wszystko do tej pory wyglądało. Wszystko ja robiłem, a ty nic. W końcu inni otwierają mi oczy na to z kim byłem. Mówią mi, żebym sobie ciebie darował, że ty byłaś inaczej chowana i nie chcesz stworzyć rodziny, nie chcesz ślubu.
przeprowadzka na bloga trwa- to jest miejsce dla twórczości netkobitek, a ja nie bardzo wiedziałam gdzie się z tym moim pamiętnikiem udać. Dzięki za poświęcony czas.
Sluuu,
niektorzy ludzie (w tym wypadku Adlernewman) poprawiaja sobie samopoczucie, dokopujac innym. To tylko swiadczy o nich.
Szkoda, ze nie bedziesz tu juz pisac pamietnika...
Wszystkiego najlepszego.
przeprowadzka na bloga trwa- to jest miejsce dla twórczości netkobitek, a ja nie bardzo wiedziałam gdzie się z tym moim pamiętnikiem udać. Dzięki za poświęcony czas.
Podasz adres? Możesz go umieścić w sygnaturze, a jeśli nie chcesz publicznie - znasz mój e-mejl.
Sluuu,
niektorzy ludzie (w tym wypadku Adlernewman) poprawiaja sobie samopoczucie, dokopujac innym. To tylko swiadczy o nich.
Racja.
Pozdrawiam.
Marisa i Ewa proszę, jak czasem wpadniecie to będzie miło ;-) http://latricja.blogspot.com/