ZAWSZE musimy poświęcić coś dla czegoś, zawsze. Pytanie tylko, co jest dla nas ważniejsze i co będziemy wstanie poświęcić.
Może nie warto zbaczać z tematu wątku
Ja mam nadzieję, że Autorka doszła do tej prawdy by zyć własnym życiem i robic tak, jak czuje.
.......................
Goatboy dla ciebie jest glupie no ale przydomek wyjasnialby wiele
![]()
Co jest glupiego w tym ze pomagam tym porzuconym zwierzakom? Co jest glupiego w tym ze staram sie je uratowac od uspienia? Co jest glupiego w tym ze poswiecam im moj czas? Przeciez nie prosze cie zebys poswiecal swoj
Jesli przez pomoc zwierzetom ty rozumiesz ubieranie ich i strojenie w durne szmaty to ja juz nie mam pytan. Jestem psim behawiorysta z wyksztalcenia i w moim slowniku "pomoc zwierzetom" polega np na uczeniu ich jedzenia z miski bo wbrew pozorom wiele z nich nigdy wlasnej nie mialo, polega na przestaniu obawiania sie wlasnego cienia, listka czy kazdej galazki, polega na nie dzikim atakowaniu kazdego czlowieka tylko dlatego ze nosi odblaskowa kamizelke.MAsz dzieci? Masz psa? Nie? Ojeej....
Nie znajdziesz mojej wypowiedzi, w ktorej napisalem, ze zajmowanie sie zwierzetami jest glupie. Nie chcialem Cie obrazic, co wiecej znam osobe, ktora za darmo udziela sie w schronisku (moze to Ty :-) ) i jestem dla Niej pelen podziwu, chociaz nigdy jej tego nie powiedzialem - szanuje osoby ktore uczciwie i ciezko pracuja, a szczegolnie jesli potrafia cokolowiek zrobic bezinteresownie.
Jeszcze raz - uwazam ze glupie jest porownywanie macierzynstwa z zajmowaniem sie psem. Podobnie (dla mnie) nie na miejscu jest porowanie "ofiary" jak ponosi ksiadza z obowiazkami matki. To inna bajka, a w tym miejscu = off topic.
Dalej nie moge zrozumiec, dlaczego przywolujesz psy, w watku o macierzynstwie.
Mam 2 dzieci, nie mam i nie malem psa, bo 1) nie potrzebuje 2) nie moglbym mu poswiecic czasu.
Kocham moje dzieci, ale nikogo bym nie namawial do robienia nastepnych.
Czyzbym zle zrozumiala ze wychowanie psa jest w jakis sposob latwiejsze? Tak by wynikalo. .
TAK! o tym jestem przekonana. psim behawiorystą nie jestem, ale wychowałam trzy mądre owczarki.
wychowałam tez jedno mądre dziecko..... odpukać.. na razie;)
Z psami JEST ŁATWIEJ
nie przekonasz mnie, że jest inaczej - bo ja mam argument w postaci swoich doświadczeń
ty nie masz
och.. jaki wąski światopogląd - uważam, że ktoś się na czymś zna - jak się na czymś zna
ZAWSZE musimy poświęcić coś dla czegoś, zawsze. Pytanie tylko, co jest dla nas ważniejsze i co będziemy wstanie poświęcić.
TEO, ja nie uznaję słowa poświęcić
uznaję słowo - WYBÓR
wybieram, decyduję, dążę do realizacji moich celów
nie wierzę w poświęcenie.
dziecko to nie jest poświęcenie, to WYMIANA
ja daję dziecku okreslone, potrzebne mu wartości, usługi, opiekę, wsparcie, pomoc
ono daje mi poczucie spełnienia, pierwszy usmiech, słowo mama i fakt, że zawsze będziemy ze sobą związani
nie wierze w poświęcenie
to tak jak z wolontariatem - nie jest bezinteresowny, jest bezpłatny - cos nam daje...
czy myslisz, że sadie wychowywałaby biedne psy, szukała im domu, poświęcając się dla nich? robi to, bo czerpie z tego satysfakcje, ma poczucie, że robi coś dobrego i się spełnia
każda opcja, w której zakłądamy, że dla dziecka się poświęcamy jest relacją nierówną - obciąża zarówno rodzica, jak i dziecko
nie wyobrażam sobie , żebym kiedykolwiek powiedziała mojemu dziecko - winnyś mi wdzięczność za to, że sie poswięcałam dla ciebie i cię wychowałam! żadam od ciebie szklanki wody na starość.....
ja naprawde nie poświęcałam się dla mojego dziecka
czerpałam i czerpię wiele radości z bycia z nim - choc jest zbuntowanym nastolatkiem. ale ja rozumiem, przez co teraz przechodzi i wiem, że to kolejny etap jego rozwoju. nie pozwoalam mu łamać granic, które wyznaczyłam - ale ja ich tez nie łamię. nie wyzywam go, nie poniżej, nie stiosuje psychologicznych metod wywierania wpływu.
mówię mu - jestem, gdy mnie potrzebujesz będę cię wspierać, gdy będziesz tego potrzebował - ale jesteś odrębnym człowiekiem i sam musisz dorastać...
mam samodzielne odpopwiedzialne dziecko.
nie poświęciłam się, żeby takie yło
byłam sobą i ono tez jest sobą
pępowinę przeciął lekarz, zaraz po porodzie - od tego czasu żyjemy osobno, dwie odrebne istoty ludzkie
pępowinę przeciął lekarz, zaraz po porodzie - od tego czasu żyjemy osobno, dwie odrebne istoty ludzkie
Czyli przyjełas wzorzec mojej mamy - dla niej też stałam się samowystarczalna jak już zaczęłam tylko chodzić i samodzielnie podnosić łyżkę z zupą. Nie wyrosłam na patologię, ale mam pewne ubytki emocjonalne - nie dlatego, że mama mnie nie kochała. Ale wszystkie moje wspomnienia z dzieciństwa są związane z moją babcią jak uczyła mnie pisać i liczyć, z przedszkolem, z tym jak moja mama jak miała mnie raz na rok odebrać z przedszkola to spóźniała się dwie godziny (bo praca, bo facet, bo cos tam...). Nie mam żadnych pretensji do mojej mamy, ale jak już zdecyduję się na dziecko to nie chciałabym powielać tego wzorca.
72 2012-08-03 15:54:55 Ostatnio edytowany przez Teo (2012-08-03 15:55:48)
End_aluzja napisał/a:pępowinę przeciął lekarz, zaraz po porodzie - od tego czasu żyjemy osobno, dwie odrebne istoty ludzkie
Czyli przyjełas wzorzec mojej mamy - dla niej też stałam się samowystarczalna jak już zaczęłam tylko chodzić i samodzielnie podnosić łyżkę z zupą.
Nie. Nie taki wzorzec przyjęła i nie o to jej chodziło. Przecięcie pępowiny oznacza, ze przyjmujemy do wiadomości, ze nasze dziecko jest oddzielnym człowiekiem ma swoje życie, ma prawo do poglądów i do własnych wyborów. Zostawianie je samopas nie jest dobrym rozwiązaniem. Endi chodziło o mądre wychowanie z poszanowaniem odrębności.
Nie. Nie taki wzorzec przyjęła i nie o to jej chodziło. Przecięcie pępowiny oznacza, ze przyjmujemy do wiadomości, ze nasze dziecko jest oddzielnym człowiekiem ma swoje życie, ma prawo do poglądów i do własnych wyborów. Zostawianie je samopas nie jest dobrym rozwiązaniem. Endi chodziło o mądre wychowanie z poszanowaniem odrębności.
No dobrze ale dotyczy to już większych dzieci - a co z małymi? Bo nie rozumiem jak End pogodziła dbanie o swój atrakcyjny wygląd, karierę zawodową i tym podobne z OPIEKĄ (bo nie zgadzam się, że dziećmi nie trzeba się opiekować)i wychowaniem dziecka, skoro twierdzi, że NICZEGO się nie wyrzekła (czy też poswięciła)
Teo napisał/a:Nie. Nie taki wzorzec przyjęła i nie o to jej chodziło. Przecięcie pępowiny oznacza, ze przyjmujemy do wiadomości, ze nasze dziecko jest oddzielnym człowiekiem ma swoje życie, ma prawo do poglądów i do własnych wyborów. Zostawianie je samopas nie jest dobrym rozwiązaniem. Endi chodziło o mądre wychowanie z poszanowaniem odrębności.
No dobrze ale dotyczy to już większych dzieci - a co z małymi? Bo nie rozumiem jak End pogodziła dbanie o swój atrakcyjny wygląd, karierę zawodową i tym podobne z OPIEKĄ (bo nie zgadzam się, że dziećmi nie trzeba się opiekować)i wychowaniem dziecka, skoro twierdzi, że NICZEGO się nie wyrzekła (czy też poswięciła)
A tu już wchodzimy w to co dla kogo jest priorytetem, ponieważ nie pwiedziane, że Endi uważa karierę zawodową za swój priorytet. Poza tym jak się ma małe dziecko to nie jest równoznaczne z zapuszczeniem się, wyglądaniem jak 100 kg szlora itp. Można wyglądać fantastycznie kilka miesięcy po porodzie, czuć się świetnie i atrakcyjnie. Po to dobre i przyjazne ludziom firmy wymyśliły urlop macieżyński, a dla bardziej chętnych i wychowawczy. Nic nie trzeba poświęcać. Wszystko da radę zrobić, ale trzeba chcieć i wiedziec jak.
czytalam tylko post autorki, nikogo wiecej. nie wiem wiec jakie jest innych zdanie.
na poczatku Twojego postu pomyslalam sobie, ze to dziwne. troche sie zastanawialam nad tym co pisalas, lecz po pewnym czasie to jako tako zrozumialam. nie kazdy musi byc gotowy na dziecko. moze Ci sie to zmieni z biegiem lat. moze faktycznie nawet za te dwa lata zechcesz miec dziecko.a jesli nie, no coz. to jest tylko i wylacznie Twoja decyzja.
moja kuzynka, pomimo, ze ma 30lat wogole nie czuje instynktu macierzynskiego, poki co dalej nie chce miec potomka, bo czuje w srodku, ze nie potrafilaby obdarowac dziecka miloscia na jaka zasluguje. i wg mnie lepsze to niz pozniej rzucac dziecko z kata w kat...
jedyne co Ci radze, nie wpadnij na pomysl podwiazania jajnikow, badz na inne "kastracyjne" sprawy. nigdy nie iwiesz co bedzie za np10lat, i wtedy mozesz tego gorzko zalowac;)
76 2012-08-03 16:58:47 Ostatnio edytowany przez gojka102 (2012-08-03 17:05:46)
Zgadzam się z EndAluzja- pierdzielenie o tym,że psa jest trudniej wychować niż dziecko szczególnie gdy pisze to ktoś kto nie ma punktu odniesienia jest trochę i śmieszne i straszne.
Mam i dziecko i miałam psa,który był mądry,posłuszny i przewidywalny.
Z mojego doświadczenia mogę stwierdzić,że ludzie,których znam zajmują się psami (swoimi lub cudzymi) bo budzi się w nich coś w rodzaju macierzyńskiego instynktu i w ten sposób próbują go uciszyć.Albo nie mają dzieci a mają ogromną potrzebę karmienia kogoś,wychowywania i generalnie opieki albo te dzieci są już dorosłe a im się wydaje,że jak sprawią sobie psa to mają dla kogo żyć.
Znam też panie po pięćdziesiątce,którym związki się rozpadły a one żałują,że nie zdecydowały się na dziecko.
Właściwie to powiem tak: nie znam osób czy małżeństw nie żałujących,że nie mają dzieci.I jest to dla mnie zastanawiające.Czyżby tacy nie istnieli?Czy w wieku pięćdziesięciu,sześćdziesięciu lat przychodzi czas na taką refleksję?
Nie oznacza to,że nie rozumiem ludzi w wieku dwudziestu paru czy trzydziestu lat,którzy dziecka absolutnie mieć nie chcą.Sama zostałam mamą po trzydziestce:) i uważam,że nie należy się z tym spieszyć
ja znam:) mało tego, znam też KOBIETY, które przyznały, że drugi raz by się na dziecko/ci nie zdecydowały- odważne, prawda? Ale znam.
Wiesz, uważam, że człowiek wychodzi najlepiej, słuchając głosu włąsnego serca
Najmocniej przepraszam Autorkę i Moderację za to, że pociągnę jeszcze trochę ten offtop o psach, no ale nie zdzierżę. Wychowanie psa, a w szczególności takiego, jakimi zajmuje się Sadie (i chwała jej za to), czyli porzuconego, okaleczonego, zastraszanego i bitego, na znów wesołego, potrafiącego zaufać człowiekowi i go pokochać, a co za tym idzie, wyruszyć znów w świat w poszukiwaniu nowej "rodziny", TO JEST CHOLERNIE CIĘŻKA PRACA. I śmiem twierdzić, że trudniejsza niż wychowanie normalnego, zdrowego dziecka. I tak jak piszecie Sadie, żeby nie porównywała, skoro nie ma dzieci, to ja proszę, żebyście nie porównywały, dopóki nie popracujecie z psami tak, jak ona.
Gdyby ktoś zechciał mi zarzucić brak argumentów, czy doświadczenia - jestem matką i mam 3 psy. Samca z ADHD, suczkę kopaną i bitą przez poprzedniego właściciela, i samca porzuconego na pewną śmierć po 8 latach wiernej przyjaźni.
A żeby moja wypowiedź nie pozostała jedynie offtopem - wychowuję dziecko bez pomocy rodziny i opiekunek, nie uczęszcza również do żłobka, a mam czas na pracę zawodową, wolontariat przy psich adopcjach, teatr, operę, kino, sport i wyjścia z koleżankami na piwo. Da się. I niczego się nie "wyrzekłam", żyję nadal pełnią życia, a dziecko wzbogaciło moje życie w sposób, o którym nie potrafię pisać, bo to jest magia
Country.Girl napisał/a:Teo napisał/a:Nie. Nie taki wzorzec przyjęła i nie o to jej chodziło. Przecięcie pępowiny oznacza, ze przyjmujemy do wiadomości, ze nasze dziecko jest oddzielnym człowiekiem ma swoje życie, ma prawo do poglądów i do własnych wyborów. Zostawianie je samopas nie jest dobrym rozwiązaniem. Endi chodziło o mądre wychowanie z poszanowaniem odrębności.
No dobrze ale dotyczy to już większych dzieci - a co z małymi? Bo nie rozumiem jak End pogodziła dbanie o swój atrakcyjny wygląd, karierę zawodową i tym podobne z OPIEKĄ (bo nie zgadzam się, że dziećmi nie trzeba się opiekować)i wychowaniem dziecka, skoro twierdzi, że NICZEGO się nie wyrzekła (czy też poswięciła)
A tu już wchodzimy w to co dla kogo jest priorytetem, ponieważ nie pwiedziane, że Endi uważa karierę zawodową za swój priorytet. Poza tym jak się ma małe dziecko to nie jest równoznaczne z zapuszczeniem się, wyglądaniem jak 100 kg szlora itp. Można wyglądać fantastycznie kilka miesięcy po porodzie, czuć się świetnie i atrakcyjnie. Po to dobre i przyjazne ludziom firmy wymyśliły urlop macieżyński, a dla bardziej chętnych i wychowawczy. Nic nie trzeba poświęcać. Wszystko da radę zrobić, ale trzeba chcieć i wiedziec jak.
Teo. Zrozumialas:) oczywiście.
Mojego dziecka nie wychowywała babcia. Nie poswiecilam siebie dla dziecka. Nie poswiecilam tez dziecka dla kariery. Niczego nie poswiecilam dla czegoś innego.
Życie to harmonia. Jesteśmy jedna osoba i realizujemy jedno życie. Jest w nim czas na skupienie się na potrzebach budowania związku- na takim etapie jesteście wy młode dziewczyny. Jest etap budowania swojej pozycji zawodowej jest etap macierzyństwa. One się przenikają i łącza. Bycie w harmonii samej ze sobą sprawia ze akceptujemy nasze życie i bierzemy to co nam daje...
To ja prowadziłam dziecko do przedszkola ( mąż tez) i ja opiekowalam się nim jak było chore.
Myśle ze dla mojego dziecka jestem prawidłowym wspomnieniem matki.... Ale będąc matka. Nawet maluszka- pelnilam tez pełno innych ról. Rozwijalam się i uczyłam. I tak jest do dzisiaj.
Nie istnieje opcja albo albo.
Istnieje opcja i to i to i to:))
Z życia trzeba korzystać. A ja to potrafię. I macierzyństwo tez było darem.
Biorę. Garściami. Nie stawiam uprzedzeń i nie okopuje się na z góry ustalonych pozycjach.
Nie wiem co mi życie przyniesie. Mam tez synka nienarodzonego. Który żyje w moich wyobrażeniach jaki mógłby być.
I co mam zrobić? Nie cofne czasu nie zmienię przeszłości...
Nie jest tak ze zawsze wszystkie plany nam się spełniają i zawsze jest cacy.... Ale biorę pełnymi garściami. I się nie boje.
Teo napisał/a:Nie. Nie taki wzorzec przyjęła i nie o to jej chodziło. Przecięcie pępowiny oznacza, ze przyjmujemy do wiadomości, ze nasze dziecko jest oddzielnym człowiekiem ma swoje życie, ma prawo do poglądów i do własnych wyborów. Zostawianie je samopas nie jest dobrym rozwiązaniem. Endi chodziło o mądre wychowanie z poszanowaniem odrębności.
No dobrze ale dotyczy to już większych dzieci - a co z małymi? Bo nie rozumiem jak End pogodziła dbanie o swój atrakcyjny wygląd, karierę zawodową i tym podobne z OPIEKĄ (bo nie zgadzam się, że dziećmi nie trzeba się opiekować)i wychowaniem dziecka, skoro twierdzi, że NICZEGO się nie wyrzekła (czy też poswięciła)
A niemowlaki często śpią. Więc można w międzyczasie zrobić makeup. Można karmić piersią to nie trzeba myć butelek. Można wziąć w nosidelko i polatac po sklepach z wyprzedazami. Można iść na joge i fitnes z dzieckiem- moja koleżanka chodzi z trzymiesięczną kalinka. Można mleko gromadzić w zamrazce. Więc jakby co to jest czym nakarmić. A od 3 miesiąca moze być kaska na wodzie.
Można się zdrzemnac w ciagu dnia przy jednej drzemce dzieciaka i potem mieć wiecej energii wieczorem.
Można iść na 8 godzin do pracy a potem przeznaczyć intensywne 2-3 na bycie z dzieckiem. A nie żadne prasowanie układanie gotowanie. Te dwie trzy godziny to czas który skupiają na dziecku- i to o wiele wiecej niż poświęcają często matki które nie pracują bo one ciagle są zajęte domowymi czynnościami i obowiązkami. Raz w tygodniu moze przychodzić pani Zosia która wysprzata nam mieszkanie. Np w piątek. Ale za to w weekend leżymy długo w łóżkach. Odpoczywamy o cieszymy się sobą...
ja znam:) mało tego, znam też KOBIETY, które przyznały, że drugi raz by się na dziecko/ci nie zdecydowały- odważne, prawda? Ale znam.
Wiesz, uważam, że człowiek wychodzi najlepiej, słuchając głosu włąsnego serca
Catwoman?
Ale dlaczego by się nie zdecydowały?
Bo nie chciały a zostały zmuszone o wychowanie dziecka było meczarnia???
Bo poświęciły się - tak jak wy to tutaj rozumiecie- i zmarnowaly przy pieluchach swój potencjał?
Bo mieszkały z matkami tesciowymi które wtracaly się im i niszczyły ich poczucie własnej wartości jako matek
Bo nie ułożyły sobie życia z mezami i obwiniaja o to dziecko
Czy one są szczęśliwe? Czy człowiek szczęśliwy neguje swoją przeszłość? Nie. Bo pną doprowadziła go do szczęścia tu i teraz.
Zawsze jest przyczyna. A potem skutek.
Moze to być tez problem fizjologiczny. Nie leczone depresja poporodowa a potem wstret to dziecka
Pewnie od początku nie chciały dzieci. Zostały zmuszone.
Najmocniej przepraszam Autorkę i Moderację za to, że pociągnę jeszcze trochę ten offtop o psach, no ale nie zdzierżę. Wychowanie psa, a w szczególności takiego, jakimi zajmuje się Sadie (i chwała jej za to), czyli porzuconego, okaleczonego, zastraszanego i bitego, na znów wesołego, potrafiącego zaufać człowiekowi i go pokochać, a co za tym idzie, wyruszyć znów w świat w poszukiwaniu nowej "rodziny", TO JEST CHOLERNIE CIĘŻKA PRACA. I śmiem twierdzić, że trudniejsza niż wychowanie normalnego, zdrowego dziecka. I tak jak piszecie Sadie, żeby nie porównywała, skoro nie ma dzieci, to ja proszę, żebyście nie porównywały, dopóki nie popracujecie z psami tak, jak ona.
Gdyby ktoś zechciał mi zarzucić brak argumentów, czy doświadczenia - jestem matką i mam 3 psy. Samca z ADHD, suczkę kopaną i bitą przez poprzedniego właściciela, i samca porzuconego na pewną śmierć po 8 latach wiernej przyjaźni.
A żeby moja wypowiedź nie pozostała jedynie offtopem - wychowuję dziecko bez pomocy rodziny i opiekunek, nie uczęszcza również do żłobka, a mam czas na pracę zawodową, wolontariat przy psich adopcjach, teatr, operę, kino, sport i wyjścia z koleżankami na piwo. Da się. I niczego się nie "wyrzekłam", żyję nadal pełnią życia, a dziecko wzbogaciło moje życie w sposób, o którym nie potrafię pisać, bo to jest magia
BaboOsiadła- pozwole sobie tu się z Tobą nie zgodzić- też miałam psa bitego i głodzonego cholernie bojącego się ręki wyciągniętej do pogłaskania. Jako licealistka i studentka byłam wolontariuszką w schroniskach.Dałam radę a w momentach gdy moje dziecko co noc budziło się kilka razy z przeraźliwym krzykiem z powodu nocnych koszmarów a rady psychologów jakoś nie działały to chwilami płakałam razem z nią.I trwało to prawie dwa lata.Pracowałam też w domu dziecka i wiem jakie przeżycia mają za sobą dzieciaki stamtąd a co za tym idzie jaki te przezycia mają wpływ na ich zachowanie.
Catwoman napisał/a:ja znam:) mało tego, znam też KOBIETY, które przyznały, że drugi raz by się na dziecko/ci nie zdecydowały- odważne, prawda? Ale znam.
Wiesz, uważam, że człowiek wychodzi najlepiej, słuchając głosu włąsnego sercaCatwoman?
Ale dlaczego by się nie zdecydowały?
Bo nie chciały a zostały zmuszone o wychowanie dziecka było meczarnia???
Bo poświęciły się - tak jak wy to tutaj rozumiecie- i zmarnowaly przy pieluchach swój potencjał?
Bo mieszkały z matkami tesciowymi które wtracaly się im i niszczyły ich poczucie własnej wartości jako matek
Bo nie ułożyły sobie życia z mezami i obwiniaja o to dzieckoCzy one są szczęśliwe? Czy człowiek szczęśliwy neguje swoją przeszłość? Nie. Bo pną doprowadziła go do szczęścia tu i teraz.
Zawsze jest przyczyna. A potem skutek.Moze to być tez problem fizjologiczny. Nie leczone depresja poporodowa a potem wstret to dziecka
Pewnie od początku nie chciały dzieci. Zostały zmuszone.
Nie:) Same świadomie zdecydowały się na dziecko/dzieci Te, które znam, a które się tak wypowiadały, bardzo dużo czasu poświęcają na WYCHOWYWANIE dzieci, nie na chowanie, twierdzą, że kochają swoje dzieci ALE jednak gdyby wybierały po raz drugi, już by się nie zdecydowały
BaboOsiadła- pozwole sobie tu się z Tobą nie zgodzić- też miałam psa bitego i głodzonego cholernie bojącego się ręki wyciągniętej do pogłaskania. Jako licealistka i studentka byłam wolontariuszką w schroniskach.Dałam radę a w momentach gdy moje dziecko co noc budziło się kilka razy z przeraźliwym krzykiem z powodu nocnych koszmarów a rady psychologów jakoś nie działały to chwilami płakałam razem z nią.I trwało to prawie dwa lata.Pracowałam też w domu dziecka i wiem jakie przeżycia mają za sobą dzieciaki stamtąd a co za tym idzie jaki te przezycia mają wpływ na ich zachowanie.
Może to kwestia podejścia emocjonalnego? Gdy moje psiaki chorują, siedzę przy nich nocami, tulę, głaskam, ale nie szaleję tak, jak w momentach, gdy mojemu dziecku coś dolega (na dźwięk jej płaczu mam ochotę wyskoczyć z okna i roztrzaskać łeb o chodnik, żeby nie patrzeć na jej cierpienie). Bo samej PRACY chyba jest tyle samo...
A niemowlaki często śpią. Więc można w międzyczasie zrobić makeup. Można karmić piersią to nie trzeba myć butelek. Można wziąć w nosidelko i polatac po sklepach z wyprzedazami. Można iść na joge i fitnes z dzieckiem- moja koleżanka chodzi z trzymiesięczną kalinka. Można mleko gromadzić w zamrazce. Więc jakby co to jest czym nakarmić. A od 3 miesiąca moze być kaska na wodzie.
Można się zdrzemnac w ciagu dnia przy jednej drzemce dzieciaka i potem mieć wiecej energii wieczorem.
Można iść na 8 godzin do pracy a potem przeznaczyć intensywne 2-3 na bycie z dzieckiem. A nie żadne prasowanie układanie gotowanie. Te dwie trzy godziny to czas który skupiają na dziecku- i to o wiele wiecej niż poświęcają często matki które nie pracują bo one ciagle są zajęte domowymi czynnościami i obowiązkami. Raz w tygodniu moze przychodzić pani Zosia która wysprzata nam mieszkanie. Np w piątek. Ale za to w weekend leżymy długo w łóżkach. Odpoczywamy o cieszymy się sobą...
No ok, o taki konkret mi chodziło. Dziękuję za wyczerpującą odpowiedź. Podziwiam ale nie wiem czy zazdroszczę
Brr, mnie nawet na mysl o dzieciach niedobrze sie robi. Zwierzaki, czemu nie- futerkowe, fajne, zeby maja, dorastaja w ciagu roku i mowic nie potrafia. Zdaje sobie sprawe, ze wiele kobiet chce miec potomstwo ale dla mnie, jak dla autorki posta, to by byla po prostu masakra. A takie gadanie "dorosniesz to zdanie zmienisz" czy "poznasz odpowiedniego faceta to bedziesz chciala" jest bez sensu. Po pierwsze nigdy dzieci nie chcialam i nagle w polowie trzydziestki nic mi sie nie zmienilo, po drugie jestem z fantastycznym gosciem i jakos mi to jajnikow nie aktywuje.
Za wiele kobiet rodzi dzieci pod presja otoczenia. Mysle, ze spoleczenstwo powinno byc bardziej liberalne w stosunku do tych ktore wiedza, ze po prostu nie chca byc w ciazy, nie chca rodzic, instynktu nie maja.
Za wiele kobiet rodzi dzieci pod presja otoczenia. Mysle, ze spoleczenstwo powinno byc bardziej liberalne w stosunku do tych ktore wiedza, ze po prostu nie chca byc w ciazy, nie chca rodzic, instynktu nie maja.
No niestety: Matka-Polka święta krowa; więc niejedna chciałaby pobyć święta chociaż z tego powodu:D
Społeczeństwo jest takie bo i państwo nie lepsze: zakaz aborcji np., to jednocześnie zmuszanie kobiet do rodzenia.
Teraz chcą nawet zakazać ....pigułki tzw."72h po"....
rebel napisał/a:Myślę, że to nie jest nienormalne, aczkolwiek egoistyczne podejście. Nie chcę dziecka, bo trzeba się stara, stracic formę, nie miec pieniędzy na przyjemności - problem większości kobiet.
Egoistyczne? Moim zdaniem egoistyczna jest chęć posiadania dziecka. Czasami jak czytam wypowiedzi kobiet, które poczują "zew", to mnie mrozi, że i mnie może dopaść taki hormonalny atak. Nie patrzą wtedy na nic- ani na to, że np. mieszkają z rodzicami na kupie, nie obchodzi ich zdanie partnera i zachodzą w ciążę za jego plecami, nie biorą pod uwagę warunków, jakie mogą zaoferować dziecku... po prostu musi być dziecko już i natychmiast, bo tak nakazuje instynkt, a późnie? A to "jakoś będzie".
Dla mnie to kosmos, bo ja na kupno psa szykowałam się 3 lata mentalnie i finansowo. Na dziecko to musiałabym się szykować chyba z 10 minimum, dla mnie to po prostu niewyobrażalna odpowiedzialność.
Mam takie samo zdanie na ten temat. Dla ścisłości - mam 40 lat i jestem świadomie bezdzietna. Obserwowałam kolejne pokolenia w mojej rodzinie i stwierdziłam, że sama mając niedosyt miłości, nie będę mogła dać jej tyle mojemu przyszłemu dziecku, ile będzie potrzebować. A kiedy słyszę tekst, że "trzeba mieć opiekę na stare lata", to pytam - czy mam urodzić dziecko, żeby wychować człowieka, czy dla siebie opiekuna?
Koleżanki w moim wielu też mówią, że nie chcą mieć dzieci. Może po 30-stce albo najlepiej wcale. Wolą iść na studia, znaleźć wymarzoną pracę, męża. Chcą spełniać się zawodowo.
Ja poświęciłabym studia, aby urodzić dziecko.. Tak czy siak, instynkt macierzyński zadziała, może słabiej może mocniej, lecz wydaje mi się, że jeśli mocniej to nasze gadanie nie będzie miało tu najmniejszego znaczenia
A zresztą.. nie rozumiem czemu utarło się, że.. partner -> ślub -> dzieci.. A to wszystko przez Kościół! robisz inaczej i źle na Cb patrzą rodzice, sąsiedzi... ludzie.. ehh
Ano to fakt Dziś nie trzeba liczyć na slepy los
Można być w szczęśliwym, bezdzietnym małżeństwie jak ja
:D
91 2012-08-03 22:28:16 Ostatnio edytowany przez truskaweczka19 (2012-08-03 22:34:27)
Jak to dobrze, że są jeszcze takie dziewczyny jak Wy, które nie chcą dzieci
. Najbardziej zagorzałą przeciwniczką, to chyba jest tutaj Busiu i jej argumenty przeciw najbardziej do mnie trafiają. Ciężko jest mi uwierzyć w to, że kiedyś dziewczyny w moim wieku, miały już nie rzadko odchowane kilkoro dzieci!!! Jak np siostry mojej mamy.... Gdyby moja potencjalna dziewczyna oznajmiła mi, że jest w ciąży, to pierwsze o czym bym pomyślał, to ABORCJA.
A poza tym ciążate brzuchy mnie odrzucają i obrzydzają ( nie wiem jak można uprawiać sex z kobietą w ciąży, nie wyobrażam sobie tego). Kolejna sprawa, to te wszystkie skutki uboczne ciąży, o których pisała Busiu. Nieeeeee to nie dla mnie.
A co w tym dziwnego? Teraz mamy inne czasy, wtedy były inne. Wtedy większość mogła sobie pozwolić, chociażby z pracą, było łatwiej, byle by chęci były.
Co do aborcji, to nieważne co Ty byś pomyślał, takie fakty ustala się wspólnie. Trzeba obrać wspólny front. Ja np od początku rozmawiałam o tym z partnerem i wie, że w razie co aborcja nie wchodzi w grę. Oczywiście, zabezpieczamy się, ale uważam rozmawianie na takie tematy za ważną kwestię, by potem nie było frustracji "Bo Ty nie powiedziałaś". Tak, rozumiem, że Ty tego nie chcesz, nie widzisz siebie w roli ojca itp, tylko pokazuję, że takie kwestie to już z partnerką się omawia, by nie było niedomówień.
Pozdrawiam
Co do psów- też tak myślę, że pewne macierzyńskie zapędy przelewamy na nie. Choć sądzę, że nie oznacza to, że każda kobieta, która nie ma dziecka, lecz ma psa, tak naprawdę pragnęłaby dziecka. Na pewno nie ma sensu zachodzić w ciążę, bo "a nuż coś mi się odmieni". No nie, po prostu nie. Jak ktoś nie chce tego, to dobrze, że nie robi nic na siłę. No bo to jest nasze życie, nikt go za nas nie przeżyje. Dziwię się też ludziom, którzy wtrącają się w to czemu ktoś nie ma dziecka. Sama tego nie robię. Widocznie dla niektórych to tak naturalne, że nie wyobrażają sobie, że ktoś może żyć inaczej.. Przykre.. pewnie stąd wiele matek, które tak naprawdę nie potrafią odnaleźć się jako matki, a dzieci cierpią..
adlernewman napisał/a:Za wiele kobiet rodzi dzieci pod presja otoczenia. Mysle, ze spoleczenstwo powinno byc bardziej liberalne w stosunku do tych ktore wiedza, ze po prostu nie chca byc w ciazy, nie chca rodzic, instynktu nie maja.
No niestety: Matka-Polka święta krowa; więc niejedna chciałaby pobyć święta chociaż z tego powodu:D
Społeczeństwo jest takie bo i państwo nie lepsze: zakaz aborcji np., to jednocześnie zmuszanie kobiet do rodzenia.
Teraz chcą nawet zakazać ....pigułki tzw."72h po"....
Taaaaa z ta Matka-Polka jest problem, troche nam na bruździła.
Nie sadze , by kazda marzyła o byciu Matką-Polką, wiecznie w ciązy, z żylakami na nogach, obrzmiałymi kostkami, zaniedbana w rozciapanych butach (tak oczami wyobraźni widze model Matki-Polki) wiekszosc dziewczyn jak napisałyście slepo naśladuje inne, bo tak musi byc- chłopak, ślub , dziecko, bo jak mozna nie chcieć dziecka, przeciez to wbrew naturze- jakis kobiecy potwór- druga mama Madzi z Sosnowca.
Nasze pokolenie to juz troche wyparło mit Matki-Polki-poradziłyśmy sobie z nią ale nasze matki miały przekichane.
Wychodziły za maz w dużo młodszym wieku, zaraz rodziły dziecko bo tak trzeba, nie wazne czy chciały , czy były gotowe- obowiazkowo rok po subie kazda w ciazy albo i wczesniej, nikt nie słyszał o depresji poporodowej a istniała.
Zawsze cieszyłam sie, ze przynajmniej po wzgledem polityki wychodzenia za mąz/ rodzenia potomastwa te czasy sa znosniejsze ale mogłoby byc lepej, jak napisałyście.
23 lata to malo, jeszcze zdążysz zmienic zdanie. Poki co się tym nie przejmuj ani się nie spiesz. Jak będziesz gotowa to będziesz i tyle. To Twoje życie i Twój wybór.
tommy88 napisał/a:Jak to dobrze, że są jeszcze takie dziewczyny jak Wy, które nie chcą dzieci
. Najbardziej zagorzałą przeciwniczką, to chyba jest tutaj Busiu i jej argumenty przeciw najbardziej do mnie trafiają. Ciężko jest mi uwierzyć w to, że kiedyś dziewczyny w moim wieku, miały już nie rzadko odchowane kilkoro dzieci!!! Jak np siostry mojej mamy.... Gdyby moja potencjalna dziewczyna oznajmiła mi, że jest w ciąży, to pierwsze o czym bym pomyślał, to ABORCJA.
A poza tym ciążate brzuchy mnie odrzucają i obrzydzają ( nie wiem jak można uprawiać sex z kobietą w ciąży, nie wyobrażam sobie tego). Kolejna sprawa, to te wszystkie skutki uboczne ciąży, o których pisała Busiu. Nieeeeee to nie dla mnie.
A co w tym dziwnego? Teraz mamy inne czasy, wtedy były inne. Wtedy większość mogła sobie pozwolić, chociażby z pracą, było łatwiej, byle by chęci były.
Co do aborcji, to nieważne co Ty byś pomyślał, takie fakty ustala się wspólnie. Trzeba obrać wspólny front. Ja np od początku rozmawiałam o tym z partnerem i wie, że w razie co aborcja nie wchodzi w grę. Oczywiście, zabezpieczamy się, ale uważam rozmawianie na takie tematy za ważną kwestię, by potem nie było frustracji "Bo Ty nie powiedziałaś". Tak, rozumiem, że Ty tego nie chcesz, nie widzisz siebie w roli ojca itp, tylko pokazuję, że takie kwestie to już z partnerką się omawia, by nie było niedomówień.
PozdrawiamCo do psów- też tak myślę, że pewne macierzyńskie zapędy przelewamy na nie. Choć sądzę, że nie oznacza to, że każda kobieta, która nie ma dziecka, lecz ma psa, tak naprawdę pragnęłaby dziecka. Na pewno nie ma sensu zachodzić w ciążę, bo "a nuż coś mi się odmieni". No nie, po prostu nie. Jak ktoś nie chce tego, to dobrze, że nie robi nic na siłę. No bo to jest nasze życie, nikt go za nas nie przeżyje. Dziwię się też ludziom, którzy wtrącają się w to czemu ktoś nie ma dziecka. Sama tego nie robię. Widocznie dla niektórych to tak naturalne, że nie wyobrażają sobie, że ktoś może żyć inaczej.. Przykre.. pewnie stąd wiele matek, które tak naprawdę nie potrafią odnaleźć się jako matki, a dzieci cierpią..
Tu się zgodzę w 100%. Mam 22 lata i na dziecko nie jestem gotowa. Przeraża mnie ta odpowiedzialność, ciąża sama w sobie, zmiany w życiu o 180 stopni. Nie czuję się na tyle dojrzała i odpowiedzialna sama za siebie, aby wziąć odpowiedzialność za życie i wychowanie innego, małego człowieczka. Może kiedyś się to zmieni... może... Mimo to, jestem pewna, że nie zrobiłabym aborcji. Ogromna większość niechcianych ciąży, jeszcze przed rozwiązaniem zamienia się w małe szczęście i promyczek w szarej codzienności. To musi być piękne.
Porównywanie wychowywania psa do wychowywania człowieka jest dla mnie niedorzeczne. Skoro już mówicie o tych psiakach po przejściach, to porównujcie je do dzieci na tym samym "szczeblu": porzuconych, bitych, z rodzin patologicznych. Zwierzęta dzałają bardziej instynktownie, wiele z ich gestów "miłości" to po prostu instynkt. Kocham psiaki, moją sunię, owczarka "świętkrzyskiego" znaleziono na wysypisku smieci gdy miała 3 miesiace. Jest kochana, cudowna, dla mnie najpiękniejsza, najmądrzejsza, najwspanialsza- mimo iż nie rasowa. I stąd wiem, że wychowanie psa a dziecka nie jest porównywalne. Pies choruje najwyżej kilka razy w życiu, nie trzeba się martwić o jego wykształcenie, nie ma własnego zdania ani sam nie podejmuje decyzji. Nie kłóci się, je (przeważnie ;p) co mu się poda, nie buntuje się, nie kłóci. Nie przychodzi na ciężkie rozmowy o dojrzewaniu, pierwszej miłości i zawodach z nią związanych. Zwierze jest zwierzęciem, a człowiek człowiekiem. Jak można porównać te dwie istoty?
Promyczek szczescia? Widac, ze w ciazy nidgy nie bylas. Zaden promyczek, a za to obrzmiale, bolesne piersi, rzyganie i ciagle zmeczenie. Dwa razy wpadlam i BARDZO szybko usunelam, w calkowitej swiadomosci, ze zadnych malych pasozytow na utrzymaniu miec nie chce. Uwazam, ze kazdy ma prawo do wlasnych decyzji i ludzie o nieodpowiednich stylach zycia czy zwyklej niecheci dzieci miec nie powinni.
Dla kobiety, która pragnie dziecka te boleści i rzyganie to chwilowa niedogodność.
Matka, która traktuje dziecko jak dopust boży i pasożyta, to nieszczęście. Dla dziecka.
Dlatego uważam, że aborcja ze względów społecznych powinna być dopuszczalna.
Niech dzieci mają tylko ci, którzy je witają z radością.
97 2012-08-04 18:57:53 Ostatnio edytowany przez busiu (2012-08-04 19:02:41)
I stąd wiem, że wychowanie psa a dziecka nie jest porównywalne.
Nie mogę się zgodzić, szczególnie, że Twoje argumenty kompletnie do mnie nie trafiają.
Pies choruje najwyżej kilka razy w życiu,
No to jest zdecydowanie bzdura. Z psami jak z ludźmi- jeden urodzi się i umrze zdrowy jak byk, drugi będzie chory większość swojego życia. Psy mogą zapaść na wiele, naprawdę rozmaitych chorób, także nieuleczalnych, jak choćby ludzka całkiem padaczka, czy dysplazja.
nie trzeba się martwić o jego wykształcenie
Ooo, wielu ludzi właśnie "nie martwi się" o wykształcenie swoich psów, a później brukowce drą mordy: "Amstaff rozszarpał dziewczynkę", "Rottweiler zaatakował właściciela" itp., itd. Ludzie oczywiście przyczepią łatkę "pies-morderca", a nikt nie pomyśli "właściciel-debil". Bo temu, że pies atakuje człowieka, winny jest ZAWSZE drugi człowiek.
nie ma własnego zdania ani sam nie podejmuje decyzji (...) nie buntuje się, nie kłóci.
Czasami chciałabym, żeby mój pies wziął sobie Twoje słowa do serca, bo zdecydowanie za często ma odmienne zdanie od mojego. Podobnie z resztą jak miliony psów- np. kiedy ciągną swojego "pana" jak lalkę na wszystkie strony chodnika; kiedy stawiają śmierdzącego buta właściciela ponad nową, supermodną zabawkę do żucia; kiedy stwierdzają, że super-zbilansowana Eukanuba jest znacznie mniej atrakcyjna, niż okrawki wędlin z kosza na śmieci, itd...
Nie przychodzi na ciężkie rozmowy o dojrzewaniu, pierwszej miłości i zawodach z nią związanych.
Tu mogę się zgodzić, to na szczęście mnie ominie.
Zwierze jest zwierzęciem, a człowiek człowiekiem. Jak można porównać te dwie istoty?
A tu możnaby się zastanowić nad tym zagadnieniem. Oba gatunki czeka ten sam cykl: narodziny, życie i śmierć. W obliczu natury człowiek jest równy mrówce, psu i słoniowi. W czym lepszy jest człowiek, bardzo często nadmiernie chciwy i destrukcyjny (mówię tu o oczywistościach- wybijaniu zwierząt na potęgę, marnowanie surowców, bo lepiej wyrzucić niż oddać za darmo potrzebującym, zatruwaniu środowiska, wycinaniu lasów, testowaniu broni biologicznych, chemicznych, jądrowych ze szkodą dla otoczenia itp.) w porównaniu do psa? Może się okazać, że ten pies jest więcej wart od zachłannego, egoistycznego człowieka.
Dla kobiety, która pragnie dziecka te boleści i rzyganie to chwilowa niedogodność.
Matka, która traktuje dziecko jak dopust boży i pasożyta, to nieszczęście. Dla dziecka.
Dlatego uważam, że aborcja ze względów społecznych powinna być dopuszczalna.Niech dzieci mają tylko ci, którzy je witają z radością.
A to jest naprawdę mądre. Chciałabym jeszcze, żeby takie kobiety nie spotykały się z ostracyzmem i takim... pobłażaniem kiedy mówią, że nie chcą dzieci. Zaraz słychać "odwidzi Ci się jeszcze", "ja chcę wnuków przecież", "nie bądź egoistką"...
Promyczek szczescia? Widac, ze w ciazy nidgy nie bylas. Zaden promyczek, a za to obrzmiale, bolesne piersi, rzyganie i ciagle zmeczenie. Dwa razy wpadlam i BARDZO szybko usunelam, w calkowitej swiadomosci, ze zadnych malych pasozytow na utrzymaniu miec nie chce. Uwazam, ze kazdy ma prawo do wlasnych decyzji i ludzie o nieodpowiednich stylach zycia czy zwyklej niecheci dzieci miec nie powinni.
Wiesz co zgadzam się, że aborcja powinna być dozwolona tylko boję się traktowania jej jako srodek antykoncepcyjny. Niestety znam wiele dziewczyn w moim wieku które olewają antykoncepcję bo w razie zajscia mogą usunąć...
busiu, to dziwnego masz psa;) kosmita jakis;) Do dzieci jak i do psa- trzeba podejść z głową. Kto nie chce mieć dzieci niech stosuje antykoncepcję. Za swoje czyny trzeba być odpowiedzialnym. Jestem katoliczką i aborcję dopuszczam tylko z jednego powodu- z powodu gwałtu. Tak jak pisze Country.Girl, niestety teraz większość idzie na łatwizne i popularna jest skrobanka. A potem za 20 lat szok, bo ma kochanego męża i chce dziecko a tu psikusik.
busiu, to dziwnego masz psa;) kosmita jakis;) Do dzieci jak i do psa- trzeba podejść z głową. Kto nie chce mieć dzieci niech stosuje antykoncepcję. Za swoje czyny trzeba być odpowiedzialnym. Jestem katoliczką i aborcję dopuszczam tylko z jednego powodu- z powodu gwałtu. Tak jak pisze Country.Girl, niestety teraz większość idzie na łatwizne i popularna jest skrobanka. A potem za 20 lat szok, bo ma kochanego męża i chce dziecko a tu psikusik.
Dziecko miec mozna nawet w wieku czterdziestu kilku lat a aborcja nie ma wplywu na pozniejsze posiadanie dzieci.
Jestem katoliczką i aborcję dopuszczam tylko z jednego powodu- z powodu gwałtu.
Nie rozumiem dlaczego. Gwałt/nie gwałt dla ludzi wierzących płód i zarodek to już przecież człowiek bo w chwili dostania się plemnika do komórki jajowej ma już duszę - tak słyszałam. To jak płód/zarodek z gwałtu to można zabijać? Idąc tym tropem dziecko urodzone pochodzące z gwałtu też można by zabić.
Dziecko miec mozna nawet w wieku czterdziestu kilku lat a aborcja nie ma wplywu na pozniejsze posiadanie dzieci.
O ile nie powoduje żadnych powikłań - infekcji, krwawień, uszkodzień mechanicznych w przypadku aborcji chirurgicznej. W polskim podziemiu aborcyjnym niestety to się dosc często zdarza. Jeden z argumentów dlaczego trzeba to zalegalizować i kontrolować.
adlernewman napisał/a:Dziecko miec mozna nawet w wieku czterdziestu kilku lat a aborcja nie ma wplywu na pozniejsze posiadanie dzieci.
O ile nie powoduje żadnych powikłań - infekcji, krwawień, uszkodzień mechanicznych w przypadku aborcji chirurgicznej. W polskim podziemiu aborcyjnym niestety to się dosc często zdarza. Jeden z argumentów dlaczego trzeba to zalegalizować i kontrolować.
Niestety, jest tak, jak piszesz, Country.Girl.
Ja uważam, że wszyscy chcą zacząć od, ze się tak wyrażę, d*py strony. Zamiast zastanawiać się nad legalizacją aborcjii państwo i społeczeństwo powinno położyć wysoki i szczególny nacisk na antykoncepcję, na uświadamianie, jak się zabezpieczać, na jej rozpowszechnianie i zdecydowanie ułatwiony do niej dostęp.
Autorko wątku- ja mam dwójkę, Ty nie chcesz mieć dzieci. Uważam, że Twoje świadome wyznanie jest lepsze, bo wiesz, ze na chwilę obecną/lub w ogóle, to czas pokaże, nie chcesz i wierzę, ze będziesz szczególnie zapobiegać.
aldernewman mówisz o aborcji ot tak, jakby nic wielkiego się nie stało. "Dwa razy wpadlam i BARDZO szybko usunelam, w calkowitej swiadomosci, ze zadnych malych pasozytow na utrzymaniu miec nie chce." Jak mniemam, twoje zabezpieczenia przed dziećmi jest wielce wątpliwe, skoro udało Ci się wpaść dwa razy.
O takich sytuacjach jak Twoja mówię, aborcja to ingerencja w organizm, która może nieść za sobą przykre skutki- dlatego lepiej położyć w naszym kraju nacisk na antykoncepcję i ułatwić dostęp do tej skuteczniejszej, niż dopuszczać, by ludzie bzykali się przerywanym i liczyli dni płodne. Uważam, że gdyby zalegalizowano aborcję a antykoncepcję w takim stanie, w jakim jest, pozostawiono.. nie wiadomo, do jakich tragedii i późnych aborcji mogłoby dojść i ile kobiet trafiłoby w końcu na kozetkę do psychiatry, bo nie mogłyby sobie poradzić ze skutkami swoich czynów.
Nie sądziłam że znajdę aż tyle kobiet które się ze mną zgodzą. Szczerze mówiąc byłam pewna że większośc z was napisze że jestem młoda i głupia, że jeszcze zmienie zdanie, że największym spełnieniem kobiety jest dziecko, a nie praca czy wolnosc - a tu proszę, tyle z was zgodziło się ze mną.
Dzięki temu doznałam ukojenia na duszy, że jednak nie jest ze mną źle i że póki co nie muszę się zamartwiac tym bo jeszcze mam dużo czasu aby zostac mamą. Albo i nie. W każdym razie mam czas aby poczuc instynkt macierzyński, i jeśli go nie poczuje nigdy i nigdy nie zdecyduje się na dziecko - nie będę miała poczucia winy że coś robie źle:)
Jeśli chodzi o aborcję - ja stawiam na pierwszym miejscu antykoncepcję. Szczerze mówiąc nie wiem czy bym usunęła czy nie, nie wiem jak to jest gdy kobieta dowiaduje się o ciąży której nie chcę, i nigdy nie chcę się tego dowiedziec. Po prostu moim zdaniem żyjemy w czasach gdzie antykoncepcja jest dostępna, nie droga i należy z niej korzystac. Każdy z nas jest odpowiedzialny za swoje czyny i przecież jesteśmy dorośli i wiemy że seks bez zabezpieczenia może prowadzic do ciąży.
A tak trochę zmieniając temat, czy któraś z was była w sytuacji, gdzie zaszła w ciąże nie planując jej?? Kiedy się dowiedziałyście o ciąży, i byłyście złe, załamane, że przecież nie chcecie dzieci, nie poradzicie sobie z dzieckiem, nie macie zbyt dużo pieniędzy, nie czujecie sympatii do dzieci, Ale jednak urodziłyście i jesteście teraz szczęśliwe i nie wyobrażacie sobie, jak mogłyście nie chciec tego dziecka. - po prostu bardzo mnie ciekawi czy jest szansa że kobieta która nie chce miec dzieci, nagle po urodzenia doznaje olśnienia i jest szczęśliwa ŻE urodziła to dziecko? Jak to było z wami? Czy ta niechęc, która istniała przez całą ciąże znika kiedy dziecko przychodzi na świat?
Albo inaczej, czy zdarzyło się wam, że nie chciałyście dziecka i po urodzeniu również czujecie niechęc do dziecka, że przez to zmieniło się wasze życie, że to dziecko odebrało wam wolnosc?
Jak to jest?
Aniu jak pisałaś masz 23 lata to nie jest chyba najlepszy wiek na dzieci dla Ciebie.
Pisze to jako facet który bardzo długo nie chciał słyszeć o dziecku. Do 30-tki ucinałem wszystkie rozmowy na ten temat. Nie widziałem się w roli ojca. Aż spotkałem kobietę z którą dość szybko pomyśleliśmy że chcemy tego. I tak bardzo jak kiedyś nie widziałem się w roli ojca tak teraz jestem od 4lat szczęśliwym tatusiem Mamy dwoch synów i nie ma dla mnie fajniejszego czasu jak wspólne zabawy ,gry i rozmowy z nimi. Mówiąc szczerze nie wyobrażam sobie życia bez nich. Juz prędzej bez żony niż bez tych dwóch kochanych szkrabów.
Chyba każdy musi dojrzeć do takiej decyzji i trafić na odpowiednia osobę z którą chce mieć dzieci.
Ale wracając do twojego wątku myślę że masz na to spokojnie jeszcze z 8-10 lat
Nie ulegaj presji. Sama powinnaś poczuć że to jest ten odpowiedni dla Ciebie moment. Jeśli spodkasz odpowiedniego faceta i oboje uznacie że dziecko będzie dopelnieniem waszego związku.
Oczywiście jeśli faktycznie chcesz je kiedys mieć. Jeśli nie chcesz mieć dzieci to też powinna być przemyślana i racjonalna decyzja ale i partner musi podzielać twoje zdanie. Takie rzeczy są nieodwracalne. Nie można mieć trochę dziecka. Albo się je ma i robi sie wszystko aby je wychowac i zapewnić byt albo sie go nie chcę i robi sie wszystko aby go nie mieć.
No i jeśli chodzi o presje na posiadanie dzieci - nie każdy musi je mieć i ludzie którzy świadomie nie chca mieć dzieci nie są w niczym gorsi ani lepsi. To musi być indywidualny i świadomy wybór.
Ja nie zachęcam ani nie odradzam. Jednak moje doświadczenia z ojcostwem są bardzo pozytywne ( mimo wielu wyrzeczeń i utraty czasu który kiedyś miałem dla siebie). Kiedy patrze na moich chłopców to jakbym widział małego siebie. Nieba bym im przychylił aby mieli lepiej niż ja ( mimo że wcale nie miałem źle) .Zwyczajnie dla swoich dzieci chce sie jak najlepiej. A moje rozmowy ze starszym synem (ma4 lata) coraz bardziej mnie zadziwiają. Jest bardzo inteligentny, ciekawy świata i otwarty. Niesamowite jak potrafi widzieć świat. Uwielbiam spędzać z nim czas i rozmawiać.
Nie wiem co sądzi na ten temat moja dziewczyna, bo jej nie posiadam od jakiegoś czasu
. A jeśli chodzi o aborcję, to oczywiście, że bym pozwolił, a nawet zagorzale ją do tego namawiał
.
Okropny jesteś. Nie no... Nie oceniam. Każdy robi to co uważa za słuszne. Gdybym to ja była twoją dziewczyną powiedziałabym Ci kategorycznie NIE.
Dziecko niczemu winne nie jest. Każdy ma jakieś zdanie na ten temat i nie oceniam Ciebie czy innych którzy dzieci nie chcą. Ja nie myślę o dziecku ale to teraz. Za jakiś czas zamierzam. Tzn za jakiś czas to np 2 lata. W tej chwili z mężem chcemy pożyć sami.
106 2012-08-06 14:40:56 Ostatnio edytowany przez adlernewman (2012-08-06 14:42:39)
McMiodek, ty mowisz o terminacji jak o niesamowicie ciezkiej procedurze chirurgicznej. W rzeczywistym a nie urojonym swiecie to jest zabieg trwajacy 10-15 minut, ktory polega na zassaniu plodu z macicy w przy pomocy specjalnej pompki. Troche pozniej krwawienia, kiedy sie zgrubiala tkanka macicy zluszcza (jak w menstruacji) i tyle. Powazniejszy zabieg jest tylko wtedy jak sie czeka do jakiegos 16-24 tygodnia, bo szyjka macicy musi byc rozwarta farmakologicznie i caly ten cyrk trwa dwa dni, ale kto przy zdrowych zmyslach czeka tak dlugo? (chyba, ze aborcja jest na tle zdrowia matki czy dziecka i kobieta sie pozno o defektach dowiedziala).
Ja nigdzie nie powiedzialam, ze aborcja POWINNA byc najbardziej stosowana metoda kontroli. Wrecz przeciwnie. Zabieg jest kosztowny dla systemu opieki zdrowia i szczerze mowiac czasochlonny bo nie zawsze klinika jest blisko. Niestety nawet przy stosowaniu antykoncepcji (a ja zdecydowanie stosowalam) jest margines bledu i wpadki sie zdarzaja. Jest bardziej odpowiedzialnie zakonczenie ciazy i usuniecie plodu niz urodzenie dziecka, ktore sie albo porzuci albo nigdy kochac nie bedzie.
Niestety nawet przy stosowaniu antykoncepcji (a ja zdecydowanie stosowalam) jest margines bledu i wpadki sie zdarzaja.
Musisz mieć ogromny niefart, bo domyslam się, że jako osoba która dokonała aborcji, nie stosujesz jako metod anty takich jak kalendarzyk, temaperatura i sluz - a te faktycznie mają duży margines błędu. Natomiast inne (cywilizowane ^^) metody, odpowiednio używane mają 99% skutecznosci. Tak więc dwa razy na sto numerków masz możliwosc wpadki. Dodając do tego, że w całym cyklu masz tylko kilka dni płodnych... nie mówiąc już o tabletkach 72 po. Ehhh
adlernewman napisał/a:Niestety nawet przy stosowaniu antykoncepcji (a ja zdecydowanie stosowalam) jest margines bledu i wpadki sie zdarzaja.
Musisz mieć ogromny niefart, bo domyslam się, że jako osoba która dokonała aborcji, nie stosujesz jako metod anty takich jak kalendarzyk, temaperatura i sluz - a te faktycznie mają duży margines błędu. Natomiast inne (cywilizowane ^^) metody, odpowiednio używane mają 99% skutecznosci. Tak więc dwa razy na sto numerków masz możliwosc wpadki. Dodając do tego, że w całym cyklu masz tylko kilka dni płodnych... nie mówiąc już o tabletkach 72 po. Ehhh
Prawda jest taka, ze jak ktos jest zapominalski to tabletki antykoncepcyjne nawet nie pomagaja. Jedna nie wezmiesz i caly cykl do bani. Tabletka 72 po tylko dziala jak czlowiek sie zorientowal, ze zawalil z antykoncepja i, ze moze byc w ciazy. Nie jak kompletnie zapomnial, ze nie wzial raz piguly.
Teraz mam spirale i o tym muslec nie musze.
A co do statystyki, kolezanko, nie 2 ale 1 raz na 100, jezeli skutecznosc jest 99%
Prawda jest taka, ze jak ktos jest zapominalski to tabletki antykoncepcyjne nawet nie pomagaja. Jedna nie wezmiesz i caly cykl do bani. Tabletka 72 po tylko dziala jak czlowiek sie zorientowal, ze zawalil z antykoncepja i, ze moze byc w ciazy. Nie jak kompletnie zapomnial, ze nie wzial raz piguly.
Ja też jestem zapominalska, ale jak następnego dnia widzę, że jest czwartek, a mam nie wziętą pigułę za srodę to idę do lekarza po receptę. Spoko jakbym zaszła w ciążę też bym usunęła tylko chodzi mi o to żeby robić wszystko żeby jednak ta aborcja była ostatecznoscią a nie na zasadzie: jak zajdę to usunę
SzaraMyszka20 napisał/a:busiu, to dziwnego masz psa;) kosmita jakis;) Do dzieci jak i do psa- trzeba podejść z głową. Kto nie chce mieć dzieci niech stosuje antykoncepcję. Za swoje czyny trzeba być odpowiedzialnym. Jestem katoliczką i aborcję dopuszczam tylko z jednego powodu- z powodu gwałtu. Tak jak pisze Country.Girl, niestety teraz większość idzie na łatwizne i popularna jest skrobanka. A potem za 20 lat szok, bo ma kochanego męża i chce dziecko a tu psikusik.
Dziecko miec mozna nawet w wieku czterdziestu kilku lat a aborcja nie ma wplywu na pozniejsze posiadanie dzieci.
Tu się nie zgodzę, a nie chodzi juz tylko o fizjologie, co potwierdziła Country.Girl, ale o psychikę. Moja przyjaciółka jest pielęgniarka i jeszcze na studiach spotkała się z ukraińskimi praktykantkami. Tam płód nie jest traktowany jako mały człowiek, nowe życie i aborcja jest czymś normalnym. Baa, nawet w społeczeństwie, usunięcie ciąży nie powoduje oburzenia. Wiele młodych kobiet dokonuje aborcji kilka razy i nie widzi w tm nic złego. Gdy znajdą odpowiedniego partnera i chcą załozyć rodzinę, nie mają z tym najmniejszego problemu.
Z Polkami jest inaczej. W naszym katolickim kraju aborcja jest traktowana jak zło. Wiele kobiet jej dokonuje nie mając oparcia w nikim, czasem zmuszone przez kogoś, a efektem jest blokada psychiczna i brak możliwości zajścia w kolejną ciążę, mimo iż się tego chce.
Country.Girl, czy widziałaś jak wygląda aborcja? Jak wygląda usunięty płód? Tak lekko o niej mówisz.
Ehe, no wlasnie... Jak sie ma poglady katolickie to chyba terminacji sie nie dokonuje z powodow moralnych. Jak czlowiek jest liberalny, terminacje dopuszcza, to jest minimalna mozliwosc wyrzutow sumienia. A co do opinii innych "ze to zlo", kto Ci kaze krzyczec o tym na calym miescie? To Twoja prywatna sprawa co ze swoimi bebechami robisz.
Jako ktos kto aborcje mial, moge Cie zapewnic, ze to zadna rzeznicka procedura, tylko 10 minut sedacji, pompka zassysajaca i troche krwi.
Mam 21lat i kategorycznie dzieciom mówie - NIE!
Na razie nie,bo nie wykluczam ich kompletnie w swoim zyciu bo jakos nie wyobrazam sobie miec kota czy pieska na starosc zamiast swojego dziecka i wnuczat, z ktorymi moglabym spedzac swieta, bawic je. Nie wyobrazam sobie nie zostawic jakiegos "sladu" po sobie, potomstwa na tym swiecie, ale tez szanuje i rozumiem decyzje kobiet tych,ktore tego nie chca.
Planuje, teoretycznie oczywiscie, zeby pierwsze dziecko urodzic za ok 10lat. Nie spieszy mi sie, chce teraz poswiecic w pelni czas dla siebie, zrealizowac to co mam do zrealizowania, a po tym dopiero po czesci poswiecic sie dla kogo innego, bo tak jak ktos juz tu napisal, dziecko nie oznacza poswiecenie wlasnego zycia, dziecko nie oznacza wielorybiej sylwetki. Jesli ktos chce pozbyc sie kilogramow pozostawionych po ciazy, czy zapobiegnieciu w jej trakcie rozstepom, to jest w stanie to zrealizowac. Natomiast nie rozumiem jednej kwestii - " Wole adoptowane azeby nie tracic swojej figury "... ech
Paulla777oczywiście. Teraz jako, że jesteś młoda nie myślisz o dzieciach bo chcesz się realizować ale kiedyś chcesz dziecko. Dokładnie tak jak piszesz-nie wyobrażam sobie choćby wakacji bez dzieci kiedyś, tego zamętu który robią wokół siebie. Teraz tak samo jak Ty, nie myślę o tym ale kiedyś chcę tego.
Każda kobieta czuje instynkt macierzyński w innym czasie lub też w ogóle. Nie każdy musi mieć dziecko albo nie jest stworzony do tego by mieć dzieci. A co do figury to wszystko jest do zrobienia. Wystarczy chcieć. Nie jest powiedziane, że po ciąży będzie się źle wyglądać. Ja np regularnie ćwiczę i po urodzeniu dziecka zamierzam dalej ćwiczyć.
Country.Girl, czy widziałaś jak wygląda aborcja? Jak wygląda usunięty płód? Tak lekko o niej mówisz.
Ja LEKKO piszę o aborcji? W którym miejscu?
SzaraMyszka20 napisał/a:Country.Girl, czy widziałaś jak wygląda aborcja? Jak wygląda usunięty płód? Tak lekko o niej mówisz.
Ja LEKKO piszę o aborcji? W którym miejscu?
Jej sie chyba ze mna pomieszalo...
Ja też nie chcę mieć dzieci, ale tylko biologicznych, i dla mojego otoczenia jest to chyba jeszcze większy szok niż bym nie chciała ich w ogóle.
Mam 25 lat i kilka lat temu dowiedzialam się, że nie mogę mieć dzieci z powodu wady serca. Potem miałam zabieg, wszystko się unormowało i już mogę mieć, tyle że pod większą kontrolą lekarza. W pierwszej chwili jak się dowiedziałam że mogę, to chyba że trzy dni płakałam z radości, ale potem przyszła refleksja... moja ciąża pewnie będzie trudna a ja zawsze miałam jakieś perypetie zdrowotne i mam ogromną niechęć do lekarzy. Nie wyrobiłabym psychicznie..., do tego jakby moje dziecko coś po mnie odziedziczyło, to bym sobie tego nie darowała. Także w grę wchodzi tylko adopcja, ale moje otoczenie bardzo negatywnie na to reaguje. No i boję się, czy jakikolwiek facet tak łatwo odpuści posiadanie własnego dziecko, które teoretycznie jest możliwe.
Maraya - ale Ty nie chcesz mieć dzieci z troski o nie, a nie ze wzgledu na strach przed rozstepami czy oponką... W tym przypadku mnie to wcale nie dziwi.
Maraya - ale Ty nie chcesz mieć dzieci z troski o nie, a nie ze wzgledu na strach przed rozstepami czy oponką...
Ja pier...nicze. To jest własnie tolerancja w naszym narodzie. Jesli ktos nie chce miec dzieci to najwyraźniej nie ma instynktu macierzyńskiego więc po co się poswięcać w imię tradycji i obyczajów (jako że każda kobieta powinna mieć dzieci)??
To twoja decyzja i nikt nie ma prawa cię za to linczowac!:) Tylko co na to twój partner? Rozmawiałas z nim na ten temat?
Jeżeli założyłam wątek w złym dziale to proszę o przeniesienie aczkolwiek ten mi pasował najbardziej...
Jestem w związku już 5 lat, układa nam się, kochamy się. Mam 23 lata, studiuje. Na razie o ślubie nie myślimy. Może kiedyś....
Nie żebym chciała życ na kocią łapę, po prostu na razie nie jestem gotowa.Moja kuzynka ma rocznego syna. Jestem z nią bardzo silnie związana dlatego też spędzamy ze sobą dużo czasu. Widze na co dzień jej życie z małym dzieckiem.
Ona obecnie nie pracuje, ciągle jest w domu z małym. Ja tak nie chcę. Boję się miec dziecko, boję się że dziecko odbierze mi niezależnosc, że nigdzie już nie wyjdę z koleżankami, nie wyjde na zakupy, nie załatwie spokojnie swoich spraw. Dla dziecka trzeba miec mnóstwo czasu, energii, cierpliwości. Ja tak nie chcę.
Wiem że zaraz mnie zlinczujecie że jestem bez serca, że jestem egoistką, że myślę tylko o sobie. Ale czy to aż takie złe jeśli ktoś nie chce miec dzieci??
Nie zawsze tak myślałam, kiedyś marzyłam o dziecku. Ale im jestem starsza, tym bardziej mnie macierzystwo przeraża...
Czy jestem nienormalna?? zła??
Czasem przyszli teściowie wspominają o naszym przyszłym dziecku, że za jakieś 2 lata może wkońcu będzie na świecie. A ja wtedy dostaję białej gorączki w środku, bo nie mają prawa decydowac za mnie. To jest tylko nasza decyzja. Mój facet na razie też nie chce dzieci, ale czasem wspomina o przyszłym dziecku. Ja natomiast nie mam tych myśli.... Obawiam się że nasz związek kiedyś się przez to rozsypie....
Witam ,ja w twoim wieku tez nie myslam o dziecku ,owszem jak bylam mlodsza moglabym je miec, puzniej mialam moment ze jak kolezanki zachodzily w ciaze to im wspolczulam ... Kiedy z partnerem rozmawialismy o dzieciach to ja sie trzeslam ,dostawalam nerwicy ze bachory za okno wyrzuce... koszmar !!! same mysli doprowadzaly mnie do bialej goraczki i nerwicy, akatkow zlosci !!!!
Teraz mam 25 lat i mysle inaczej, rok temu bylam gotowa podjac decyzje o macierzynstwie ,pewnie dzisiaj bym rodzila hehehe ale partner nie chcial.
Wokol na siwat przychodzily same dzieci i teraz na chwile obecna niektre kolezanki tez sa w ciaze. Mojemu mlodszemu bratu urodzil sie synke i wtedy tez zapragnelam dziecka ,bylam gotowa zalozyc rodzine ale nie wyszlo .....
No i znowu zmienilo sie mi nastawienie ze na chwile obecna nie chce miec dzieci
Roznica taka ze na sama mysl nie czesie sie jak kiedys heheh
Jak bym zaszla w ciaze bylabym spkojniejsza napewno, choc nieco roczarowana bo polubilam byc sama ze soba i bez obowazkow wiekszsych.
Jak mam ochote sie zjac dizeckiem to jade do brata
Musisz poczekac na swoj momet w zyciu ,nie kazda kobieta jest gotowa do roli matki w wieku 20- paru lat, czasami nas kobiety tez przeraza macierzynstwo jak i facetow
.... Choc dziiaj moja psychika i tak jest lepiej przygotowa niz wieku 23 lat jak w twoim przypadku
wiec wszystko przed nami
Ja też nie chcę mieć dzieci, ale tylko biologicznych, i dla mojego otoczenia jest to chyba jeszcze większy szok niż bym nie chciała ich w ogóle.
Mam 25 lat i kilka lat temu dowiedzialam się, że nie mogę mieć dzieci z powodu wady serca. Potem miałam zabieg, wszystko się unormowało i już mogę mieć, tyle że pod większą kontrolą lekarza. W pierwszej chwili jak się dowiedziałam że mogę, to chyba że trzy dni płakałam z radości, ale potem przyszła refleksja... moja ciąża pewnie będzie trudna a ja zawsze miałam jakieś perypetie zdrowotne i mam ogromną niechęć do lekarzy. Nie wyrobiłabym psychicznie..., do tego jakby moje dziecko coś po mnie odziedziczyło, to bym sobie tego nie darowała. Także w grę wchodzi tylko adopcja, ale moje otoczenie bardzo negatywnie na to reaguje. No i boję się, czy jakikolwiek facet tak łatwo odpuści posiadanie własnego dziecko, które teoretycznie jest możliwe.
Jestem w podobnej sytuacji - mam 21 lat, dzieci nie planuję i nie chcę mieć - mam inne plany na życie i może zmienię zdanie za jakieś 10 lat ale... choruję na rzadką genetyczną chorobę ( pisałam już o tym trochę w innym temacie i nie chcę bardzo zaśmiecać ) i ciąża stanowiłaby zagrożenie dla mojego życia i dziecko prawie na pewno urodziłoby się obciążone i z predyspozycją do pewnych schorzeń ( hematologicznych ). Wiadomość ta nie zrobiła na mnie najmniejszego wrażenia, właściwie to uświadomiłam sobie co to wszystko oznacza po rozmowie z moją mamą - powtórzyłam jej słowa lekarza a ta się popłakała i powiedziała coś w stylu "życie bez dzieci jest jałowe". Może i instynkt macierzyński przyjdzie u mnie z wiekiem ale ja też nie wyobrażam sobie ciąży i tej całej fizjologii - nie byłabym w stanie się poświęcić, chodzić do lekarzy, kłuć się , zażywać lekarstwa i drżeć o to czy będzie ze mną i dzieckiem dobrze. Sama nie wiem co sądzić o ludziach, którzy obciążeni dziedzicznymi chorobami genetycznymi decydują się na biologiczne dzieci - ja nie chciałabym skazać swojego dziecka na pobyty w szpitalach, tak bardzo negatywnie odbiło się to na mojej psychice, że nikomu nie chcę zgotować podobnego losu.
Myślę a właściwie to jestem pewna, że każdy musi wybrać swój własny model życia - jedna osoba odnajdzie się jako rodzic, inna nie - wierutną bzdurą jest twierdzenie, że każdy musi być rodzicem. Podstawą jest znalezienie partnera, który myśli podobnie - nie ma co ukrywać, kwestia dzieci jest bardzo istotna.
paulla777 napisał/a:Maraya - ale Ty nie chcesz mieć dzieci z troski o nie, a nie ze wzgledu na strach przed rozstepami czy oponką...
Ja pier...nicze. To jest własnie tolerancja w naszym narodzie. Jesli ktos nie chce miec dzieci to najwyraźniej nie ma instynktu macierzyńskiego więc po co się poswięcać w imię tradycji i obyczajów (jako że każda kobieta powinna mieć dzieci)??
Country- nie bulwersuj się tak, bo jakbyś popatrzyła na mój post, to napisane jest tam, że rozumiem kobiety, które nie chcą mieć dzieci, nie czują tego instynktu, czy potrzeby. Gdzie ja pisze,że nie mam szacunku?
Po drugie- napisałam tu o kobietach nie tych, które tego nie chcą,bo nie potrzebują tylko o tych,które mogłyby mieć,a nie chcą ze względu na rozstępy! To jest dla mnie niedorzeczne i głupie!
Pozdrawiam