Sadie napisał/a:Bardzo lubie jak ktos wycina jedno zdanie z calego posta i na jego podstawie buduje cale wyobrazenie o tym czy nasza przeszlosc jest niszczycielska czy nie. Czy jest fundamentem zwiazku czy niszczycielskim znakiem zapytania 
Ja też 
Kawał mi się przypomniał (oczywiście topic related):
Przy stole na którym stoi miska z ziemniakami siedzą dziadek i babcia. Jedzą w milczeniu te ziemniaki drewnianymi łyżkami. W pewnym momencie dziadek oblizuje łyżkę i wali nią babcię po głowie.
- Coś ty stary oszalał?!
- Jak se przypomne, żem Cię 50 lat temu bez cnoty brał, to mnie szlag trafia...
Mnie i tak najbardziej bawi w tym wszystkim, że dla Was wiedza na temat przeszłości partnera musi coś zmienić tylko i wyłącznie na gorsze w teraźniejszości. Tak, bo faceci pytają tylko dlatego, żeby później tą wiedzą obrócić przeciwko kobietom np. w kłótniach itp. - takie jednostronne rozumowanie jest dla mnie naprawdę żałosne. Pomyśleliście może nad tym, że mężczyzna pyta kobietę na początku znajomości o ilość jej partnerów seksualnych, bo np. chciałby, aby było ich dużo? Bo byłby to dla niego jakiś pogląd na to, że nie ma do czynienia z tzw. "zimną rybą", dla której seks nie jest zbyt istotny w życiu. A mężczyzna ten szuka kobiety, która lubi seks tak jak on.
Moim zdaniem każdy jest ciekawy przeszłości swojego partnera w mniejszym lub większym stopniu. Ci którzy nie pytają, po prostu boją się zapytać. Ci którzy nie chcą odpowiedzieć lub o niej opowiedzieć także się boją. Która z Was chciałaby posłuchać opowiadania jak jej ukochany kochał się ze swoją ex i to w bardzo szczegółowy sposób? Pewnie żadna, ale czy to oznacza, że tacy ludzie nie istnieją? Myślicie, że nie ma takich par, które potrafią sobie tak zaufać i tak się do siebie zbliżyć, że nawet o takich rzeczach potrafią rozmawiać? To co było nie musi zostać zakopane (temat TABU, "moja sprawa"), ale może stać się także fajną opowieścią, bardzo intymną i ciekawą dla drugiego partnera. Do tego jednak trzeba mieć otwarty umysł na wszystko, nie oceniać od razu, potępiać, tylko próbować zrozumieć, rozmyślać nad tym, zastanawiać się, pytać, rozmawiać i przede wszystkim umieć wybaczać.
Aż przypomniał mi się pewien świetny cytat z książki Johnathan Caroll, który brzmi następująco:
"Część naszego życia polega na poszukiwaniu tej jednej osoby, która zrozumie naszą historię. Często okazuje się, że wybraliśmy niewłaściwie. Człowiek, o którym sądziliśmy, że rozumie nas najlepiej, odnosi się do nas później ze współczuciem, obojętnością albo wręcz antypatią. Z kolei ludzie, których obchodzimy, dzielą się na dwie grupy: tych, którzy nas rozumieją i tych, którzy wybaczają nam najgorsze grzechy. Rzadko zdarza się trafić na kogoś, kto ma obie te cechy naraz."
Moja przeszłość jest częścią mnie, której się nie wstydzę i nie boję, bo to tak jakbym wstydził się samego siebie i bał się samego siebie. Błędy i właściwe decyzje jakie popełniłem w życiu są takimi, bo sam je dzisiaj takowymi uznaje przez pryzmat własnej osobowości - ktoś inny przez pryzmat własnej osobowości (spojrzenia ze swojej perspektywy) może to wszystko widzieć inaczej. Sztuką jest poznać taką kobietę, która będzie miała na tyle otwarty umysł, aby zrozumieć i wybaczyć to co uzna za wymagające przebaczenia - oczywiście działa to także w drugą stronę.
Na zakończenie może macie ochotę na coś szokującego, coś takiego co się zapewne większości z Was nawet w "głowie nie mieści":
Wpiszcie w Google słowo: "namietnik" (dokładnie tak - przez "e", nie przez "ę"), wybierzcie pierwszy wynik, który się pojawi, a znajdziecie się w świecie, który Was zaszokuje i którego prawdopodobnie zdecydowana większość z Was nie zrozumie 