W zasadzie płacę tylko kartami bo bardziej mi się to opłaca. W portfelu nie noszę więcej niż 100 zł w gotówce bo jakiś grosz też przy sobie warto mieć. A wracając do tego co mnie wkurza to #1 jest smród potu i brudu u ludzi. Nie mam tu na myśli bezdomnych, czy narciarzy albo pijaków w cugu tylko zwykłych, porządnych obywateli obojga płci.
Pewnie mało z was robi zakupy w biedronce, tam kartą nie można płacić .
Witam.
No wiec ja jestem taka paniusia, bo ja nawet za zakupy za 7 zl place karta...tak mam w zwyczaju i juz
Z reguly nie nosze gotowki przy sobie, max 10-15 zl, na tramwaj i busa do domu, cala reszte wydatkow zalatwiam bezgotowkowo i szczerze mowiac nie bardzo mnie interesuje czy kogos to drazni. Skoro taka forma realizowania platnosci jest akceptowana przez sklep to dlaczego mam nie korzystac.
No to ja Cię przebijam, bo ze mnie jeszcze większa paniusia. Nawet produkt za 1,50 zł płacę kartą.
Zdarza się, że Panie ekspedientki się wkurzają i pokazują mi informację, że płatności kartą tylko powyżej 10 lub 20 zł.
Wówczas spokojnie tłumaczę, że znam przepisy bankowe i kartą mogę już płacić od złotówki. Jak to nie pomaga, to proszę o rozmowę z Panią kierownik i po konsultacji na linii pracownik-kierownik uznawana jest moja racja.
Poza tym, jest to estetyczniejszy kontakt klienta z dłonią pracownika, bo mnie właśnie wkurza wciskanie wydanej reszty pieniędzy i rachunku, bezpośrednio do ręki zamiast położenie do pojemnika przy kasie.
Wystarczy trochę poczytać, posłuchać, rozejrzeć się i pomyśleć gdzie idą dane dotyczące przelewów.
Masz zupełną rację, że jesteśmy/społeczeństwo jest 'pod lupą'.
Zatem wiedzą 'góra', jak przeciętnie w większości żyjemy...i co...i nadal nic dobrego dla nas, z tego podglądu nie wynika.
smerfetkaaa, w Biedronce robię zakupy, ale coraz mniej, bo niektóre oferowane produkty bardzo obniżyły swoją jakość.
Zdarza się też, i to niejednokrotnie, że ceny niektórych produktów są porównywalne albo wyższe, od tych oferowanych w innych punktach.
134 2012-12-27 01:18:12 Ostatnio edytowany przez truskaweczka19 (2012-12-27 01:20:54)
Moim zdaniem płacenie kartą jest bardziej opłacalne i wygodne, gdy to naprawdę duże zakupy, a nie przy kwotach za 10 zł. To prawda, terminale są wadliwe, ja wolę dać te 5-10 zł i szybko wyjść niż czekać, wpisywać pin. No, jak kto woli, ale wyobraźmy sobie, że wszyscy teraz z byle małą rzeczą chcą płacić kartą... To byłoby czasochłonne, a chyba nikt nie chce stać długo w kolejce, prawda? Oczywiście, święte prawo, ale nie zawsze to się opłaca. A chamstwem jest, gdy zdarzy się klient z karta i jeszcze narzeka, że wolno idzie transakcja, a tacy też na pewno się zdarzają.
Uważam, że dobre są progi (w wielu sklepach), od których można płacić kartą- np 20 zł, ponieważ to ułatwia pracę, po prostu.
Ja też nie mówię, by rezygnować z kart, ale o samej wygodzie i by nie zachowywać się jak niektórzy ludzie, którzy potrafią się wykłócać, bo np dany sklep nie przyjmuje kart, a często właśnie to się odbija na kasjerkach, jakby to była ich wina...
Wiedziałem że jedyne co umiecie to przytyki osobiste. Dowalać ludziom lubicie ale wam jedynie zwrócić uwagę to się obruszacie jak małe dzieci, żenada. A co ma posiadanie partnera do inteligencji? A niby dorośli ludzie ...
Ciemnooki, wydaje mi się, że tym postem pokazałeś, że nie tylko "spiskowcy" zachowują się, jak dzieci.
Ktoś odpisze, że płaci kartą, bo to wygoda/bezpieczeństwo, to Ty twierdzisz, że to "pierdołowata teoria".
Ciebie to irytuje, a inni dla wygody swojej płacą kartą. A jak ktoś ma same drobne i musi je liczyć przy kasie? To przecież też może człowieka wkurzyć. Ja sama kartą nie płacę, ponieważ jej nie posiadam, ale moja mama ma i jest to wygoda. Na przykład u nas w Biedronce nie ma terminala i przy kasie musiałyśmy część rzeczy zostawić, ponieważ nie miałyśmy takiej gotówki przy sobie.
Mnie w hipermarketach, autobusach denerwują dzieci, które wrzeszczą wniebogłosy, a rodzice nie zwracają im uwagi, bo albo się boją lub wstydzą, albo wychowują dzieci bezstresowo. W sumie na jedno wychodzi. Najgorzej, jak taki dzieciak wymusza na rodzicach kupno zabawki, czy słodyczy, a rodzice ulegają.
W wakacje pojechałam na zakupy i stałam w kolejce do kasy, przede mną była kobieta z córkami, na oko 9-letnie, wyrośnięte panny, mniej więcej moich gabarytów. Zaczęły się popychać i jedna z tych dziewuch wpadła na mnie, nadepnęła mi na stopę, a byłam w sandałkach, nie powiem, żeby to było miłe, tym bardziej, że złamała mi paznokcia. Dziecko nawet "Przepraszam" nie powiedziało, pewnie nawet tego słowa nie słyszało nigdy. Matka zamiast ją upomnieć, żeby mnie przeprosiła, to powiedziała, że mają przestać się tak bawić, bo sobie krzywdę zrobią(!), na mnie nawet nie spojrzała, na co moja mama niby do mnie skomentowała sytuację, ale tak, żeby one słyszały- coś o przepraszaniu i wychowywaniu.
Sytuacja przypominała mi reklamę, gdzie mama upomina dziecko- "Nie kop pana, bo się spocisz."
Druga rzecz, która mnie denerwuje to ludzie z wózkami, którzy nie wiedzą, że inni też tymi marketowymi pojazdami poruszają się po sklepie. Idzie kuma i spotyka drugą kumę, obie mają wózki. Staną tak, że blokują przejście. A jak zwrócisz im uwagę prosząc o to, by zrobiły miejsce, to z łaską przesuną kosze, jeszcze spojrzą, jak na kogoś, kto co najmniej je kopnął.
W autobusie denerwują mnie młodzi ludzie, którzy puszczają muzykę z telefonu tak, żeby wszyscy słyszeli. Nie zwracają na nic i na nikogo uwagi.
Również irytują mnie autobusowi łuskacze pestek słonecznika lub chipsowi chrupacze.
Sadie i Bullitt - proszę nie offtopować. Posty niezwiązane z tematem zostały usunięte.
Druga rzecz, która mnie denerwuje to ludzie z wózkami, którzy nie wiedzą, że inni też tymi marketowymi pojazdami poruszają się po sklepie. Idzie kuma i spotyka drugą kumę, obie mają wózki. Staną tak, że blokują przejście. A jak zwrócisz im uwagę prosząc o to, by zrobiły miejsce, to z łaską przesuną kosze, jeszcze spojrzą, jak na kogoś, kto co najmniej je kopnął.
Marketowe ogłupienie wprowadza mnie w skrajną irytacje Nie da się postawić wózka pod bokiem, tylko trzeba stanąć w poprzek alejki
Oczywiście wszystko nasila się przed świętami, kiedy w sklepie tłum, alejki zapchane, ale jeden czy drugi hardcore "da radę". Pcha się miedzy ozdoby choinkowe z koszykiem i zwala wszystko jak leci, ale wiązanka oczywiście na obsługę bo tak ciasno ustawili, że przejść się nie da, a wystarczyło wózek zostawić pod bokiem, przecież i tak poszedł tylko pooglądać...
Moim zdaniem płacenie kartą jest bardziej opłacalne i wygodne, gdy to naprawdę duże zakupy, a nie przy kwotach za 10 zł. To prawda, terminale są wadliwe, ja wolę dać te 5-10 zł i szybko wyjść niż czekać, wpisywać pin.
Uważam, że dobre są progi (w wielu sklepach), od których można płacić kartą- np 20 zł, ponieważ to ułatwia pracę, po prostu.
Ja też nie mówię, by rezygnować z kart, ale o samej wygodzie i by nie zachowywać się jak niektórzy ludzie, którzy potrafią się wykłócać, bo np dany sklep nie przyjmuje kart, a często właśnie to się odbija na kasjerkach, jakby to była ich wina...
Od dłuższego czasu są karty zbliżeniowe, nieco krócej płatność telefonem, trwa to szybciej niż jak pani ekspedientka ma wydać mi 21,78 zł, szuka tych "klepaków" a później różnego rodzaju stopy metali ciążą mi w portfelu.
żyworódka już wspomniała, że płatność kartą tylko powyżej 10 czy 20 zł jest niezgodna z prawem - jak mam czas to również proszę o rozmowę z managerem bądź kierownikiem i po sprawie. I nie obchodzi mnie to, że takie drobne płatności im się nie opłacą ze względu na prowizję - mogli negocjować z operatorem albo zrezygnować z terminali. Zresztą u siebie też go nie posiadam (branża handlowa, niespożywcza), bo złodzieje chcieli 3% mimo obrotów miesięcznych przekraczających grubo 100k pln. Jak zrównają do średniej europejskiej to wtedy mogą do mnie przyjść i porozmawiać, w przeciwnym razie od razu im dziekuję za współpracę.
139 2012-12-27 11:47:59 Ostatnio edytowany przez Ciemnooki (2012-12-27 11:50:58)
Ciemnooki, wydaje mi się, że tym postem pokazałeś, że nie tylko "spiskowcy" zachowują się, jak dzieci.
Ktoś odpisze, że płaci kartą, bo to wygoda/bezpieczeństwo, to Ty twierdzisz, że to "pierdołowata teoria".
Zacytowany przez Ciebie fragment tyczył się tylko i wyłącznie tego, że zwróciłem komuś uwagę że może być inaczej niż się danej osobie wydawało. Tylko że zamiast normalnej dyskusji ktoś to spłycił do jakże popularnych wycieczek osobistych. 'Pierdołowata teoria' to dorabianie sobie do moich postów różnych wybajdurzonych rzeczy przez osobę x, y czy z. Więc to nie ma nic wspólnego z płaceniem kartą tak stricte tematycznie. Koniec offtopu.
Nigdzie nie napisałem żeby kompletnie porzucić karty / gotówkę i obstać przy jeden opcji bo któraś jest lepsza a tylko zwróciłem uwagę że ludzie czasem z lenistwa / głupoty etc etc korzystają z kart a to CZASAMI może być namolne bo jak ktoś napisał - czasem prościej wyjąć dychę, dostać bilon reszty i do widzenia bez zbędnego grzebania się z kartami, terminalami, pinami i innymi cudami. Czytajcie ludzie co się do was pisze ze zrozumieniem, będzie fajniej. Serio ...
btw w żadnej Biedronce nie można płacić kartą
noami24 napisał/a:Bubuś napisał/a:No wiec ja jestem taka paniusia, bo ja nawet za zakupy za 7 zl place karta...tak mam w zwyczaju i juz
Z reguly nie nosze gotowki przy sobie, max 10-15 zl, na tramwaj i busa do domu, cala reszte wydatkow zalatwiam bezgotowkowo i szczerze mowiac nie bardzo mnie interesuje czy kogos to drazni. Skoro taka forma realizowania platnosci jest akceptowana przez sklep to dlaczego mam nie korzystac. To tak jakbym sie wkurzala na zula, ze za piwo groszowkami placi
Ma do tego prawo
Przepraszam za brak polskich znakow, komputer mi glupieje
Masz prawo, a ja mam prawo powiedzieć, że to mnie wkurza w ludziach w hipermarkecie... taki jest temat wątku.
Ale czemu cie wkurza cos co i tak wiekszosc osob robi?
Ja nie mam nic do płacenia kartą, ale nie za drobne zakupy w wysokości 10-20 złotych. O tym pisałam wcześniej, ale chyba nie zauważyliście o co mi chodziło.
Sadie napisał/a:Ja tez nie nosze przy sobie gotowki. Ze wzgledow bezpieczenstwa.
A czy ja wam każe całkowicie zrezygnować z kart? Albo tym bardziej nosić w portfelu grube setki albo tysiące? Ech, ręce opadają. Napisałem tylko że część z ludzi może irytować i być problematyczne NADMIERNE korzystanie z kart, to że wy lubujecie się w dorabianiu sobie waszych pierdołowatych teorii do moich postów to już wasz problem. Teorie spiskowe? Cóż, jeżeli to jest dla Ciebie teoria spiskowa to nie mam więcej pytań. Wystarczy trochę poczytać, posłuchać, rozejrzeć się i pomyśleć gdzie idą dane dotyczące przelewów.
Brawo!
Witam.
Bubuś napisał/a:No wiec ja jestem taka paniusia, bo ja nawet za zakupy za 7 zl place karta...tak mam w zwyczaju i juz
Z reguly nie nosze gotowki przy sobie, max 10-15 zl, na tramwaj i busa do domu, cala reszte wydatkow zalatwiam bezgotowkowo i szczerze mowiac nie bardzo mnie interesuje czy kogos to drazni. Skoro taka forma realizowania platnosci jest akceptowana przez sklep to dlaczego mam nie korzystac.
No to ja Cię przebijam, bo ze mnie jeszcze większa paniusia. Nawet produkt za 1,50 zł płacę kartą.
Zdarza się, że Panie ekspedientki się wkurzają i pokazują mi informację, że płatności kartą tylko powyżej 10 lub 20 zł.
Wówczas spokojnie tłumaczę, że znam przepisy bankowe i kartą mogę już płacić od złotówki. Jak to nie pomaga, to proszę o rozmowę z Panią kierownik i po konsultacji na linii pracownik-kierownik uznawana jest moja racja.Poza tym, jest to estetyczniejszy kontakt klienta z dłonią pracownika, bo mnie właśnie wkurza wciskanie wydanej reszty pieniędzy i rachunku, bezpośrednio do ręki zamiast położenie do pojemnika przy kasie.
Ciemnooki napisał/a:Wystarczy trochę poczytać, posłuchać, rozejrzeć się i pomyśleć gdzie idą dane dotyczące przelewów.
Masz zupełną rację, że jesteśmy/społeczeństwo jest 'pod lupą'.
Zatem wiedzą 'góra', jak przeciętnie w większości żyjemy...i co...i nadal nic dobrego dla nas, z tego podglądu nie wynika.smerfetkaaa, w Biedronce robię zakupy, ale coraz mniej, bo niektóre oferowane produkty bardzo obniżyły swoją jakość.
Zdarza się też, i to niejednokrotnie, że ceny niektórych produktów są porównywalne albo wyższe, od tych oferowanych w innych punktach.
Niezłe... w czasie tej zadymy mogłabyś 20 razy zapłacić gotówką. Ludzie są dziwni...
Niezłe... w czasie tej zadymy mogłabyś 20 razy zapłacić gotówką. Ludzie są dziwni...
Ludzie są inni, a to nie jest równoznaczne z tym, że są dziwni
Nie pisz posta pod postem, edytuj
Albo kiedyś jadę w tramwaju. Wchodzi do niego mężczyzna bardzo skromnie ubrany, brudny, potargany, czuć od niego że nie mył się już dawno. Żeby nie sprawić zakłopotania takiemu człowiekowi po prostu nie zwracam uwagi a ludzie?? Jedna kobieta razem ze swoim synem ostentacyjnie zaczęli zatykać nosy, i uciekali na drugi koniec tramwaju. Tak mnie to wkurzyło że pokręciłam na nich głową! Chyba chcieli być w centrum zainteresowania...
1) Oooo tak! Reakcje na kloszardów są denerwujące. Rozumiem, że czasem czuć nieprzyjemny zapach od tych osób, ale to też są ludzie! W takiej sytuacji najłatwiej rozpoznać ludzi na poziomie. "Paniczowe" uciekający, zatykający nosy, komentujący sytuację, nie zdają sobie chyba sprawy z faktu, że zachowują się nie po "pańsku" ale żałośnie i śmiesznie. Osobiście staram się delikatnie zasłonić nos szalikiem lub płaszczem, albo po prostu wytrzymuję lub przechodzę dyskretnie w inną część autobusu. Przed świętami byłam w takiej sytuacji. Nie zwróciłam uwagi, że dwóch panów siedzących na siedzeniu po drugiej stronie autobusu przykro pachnie i delikatnie mówiąc są trochę zawiani. Uświadomiłam sobie to dopiero w chwili gdy jakaś pani mrucząc coś pod nosem potrąciła mi rękę biegnąc na przód autobusu. Oderwałam się od książki i dopiero poczułam zapach, który nie był jakiś strasznie nieprzyjemny. Ale widać "paniskom" przeszkadzało. Zaznaczę, że był wtedy niezły mrozik, a "zawianych" panów nie przyjęliby do noclegowni, czy domu pomocy, więc panowie pewnie grzali się w autobusie:)
2) Inna sprawa: "babcie autobusowe". Osoby naprawdę potrzebujące pomocy nigdy, bądź sporadycznie proszą o ustąpienie miejsca, a już na pewno nie kładą się na osobie siedzącej. Zwykle czytam książkę gdy jadę więc zawsze szukam sobie miejsca siedzącego, bo lepiej jest mi się skupić na czytaniu. Oczywiście ustępuję miejsca ludziom starszym, kobietom w ciąży a nawet mniejszym dzieciom. Kilkakrotnie byłam popchnięta przez starsze panie, lecące na łeb na szyję do wolnego miejsca. Pytam: Czy taka staruszka potrzebuje siedzieć (często staruszką jest osoba ok 50 - 60 letnia:/, albo co gorsze mężczyzna!). Jeżeli ma się siłę biec jak dzikus to chyba spokojnie postać też może. Mam pourazowe zwyrodnienie stawu biodrowego i niekiedy boli mnie on tak, że utrzymywanie równowagi w autobusie jest katorgą. Mam 23 lata i nie wyglądam na osobę potrzebującą, ale czasem czuję, że miejsce na którym siedzi "starsza" pani na 5 cm szpilkach, powinno być dla mnie przeznaczone:( Warto na to zwrócić uwagę w obrzucaniu wzrokiem młodej osoby siedzącej w autobusie, co też się czasem zdarza (oczywiście ja też pewnie nieraz tak się zachowałam patrząc na siedzących mężczyzn w kwiecie wieku:P). Byłam światkiem jak mojej ciężarnej siostrze nie ustąpiono miejsca. Ciąża widoczna i samopoczucie siostry kiepskie. Musiałam się pokłócić z panią, która chciała wyhaczone przeze mnie miejsce dla siostry zająć (opis pani lat ok 45 - 50, szpile!).
3) Jeszcze inna sprawa - muzyka. Też słucham muzyki w autobusie, tramwaju czy (może w mniejszym stopniu) metrze, ale zawsze przed włożeniem słuchawek do uszu sprawdzam czy słychać muzykę, jeżeli tak przyciszam, nawet jeżeli jest wtedy za cicho dla mnie. Nie mam ochoty słuchać metalu lub wycia nielubianej przeze mnie "artystki". Są też ludzie, którzy nie używają słuchawek w ogóle:P
4) Plecaki i torby - nie chcę mieć kantu torby wciśniętej w ramię lub plecy i nie chcę być naciskana przez plecak. Wystarczy je zdjąć i trzymać w dłoni!
5) Wolne miejsca na środku środka lokomocji i tłum przy wyjściu! Nienawidzę wprost - każdy przecież chce wsiąść!
6) Głośne rozmowy i śmiech - szczególnie dzieciaki w wieku 12 - 18 lat.
7) Głośne rozmawianie przez telefon - nie chcę wiedzieć co pani X zrobi panu X na obiad lub co pan X zrobił pani X wczoraj.
8) Ogólna nieuprzejmość - w dzisiejszych czasach normalna plaga!
9) "Odpoczywające torby" - rozumiem duży bagaż, ale miejsca są do siedzenia a nie do przewożenia bagażu.
10) Mur ludzi przy wysiadaniu i/lub wsiadanie gdy jeszcze inni pasażerowie nie wyszli.
Mały update:
- palenie w windach
- chamstwo w sklepach ( klienci aferujący się o byle co, zazwyczaj przez własną głupotę )
- ludzka tępota i ograniczenie umysłowe ( niektórym jest przykładowo trudno zrozumieć, że DA SIĘ nie oglądać tv, nie chodzić do fast-foodów, nie oglądać badziewnych filmów w kinach - krótko mówiąc - klapki na oczach )
Wszelkiej maści dresiarstwo. Dorosłe, niedorosłe, małolaty a nawet i dzieci. Obojga płci. I nie tylko dresiarstwo objawiające się specyficznym ubiorem, stylem bycia, zachowaniem ale także hmm ... charakterem.
Bo owe 'bycie dresem' to coś więcej. A wkurzające jest w takich ludziach wszystko. Od nieraz bardzo idiotycznego wyglądu, epatującej od nich agresji, wrogości do wszystkich i wszystkiego co jest inne niż ich niskiej jakości 'standardy', żenujący styl bycia ( nienawiść do wszystkiego co jest inne, do policji chociażby, wielbienie i 'chwalenie się' tym ile to się nie wypiło lub wypaliło, wielka pseudomiłość do narkotyków, swoista tępota umysłowa zapewne wynikająca w dużej mierze z braku edukacji i wychowania w domu w którym to jednak nie brakowało patologii etc etc ) po zaczepianie niewinnych ludzi, kradzieże i inne przestępstwa jakich się dopuszczają na ogólnym zjełopieniu i ( na całe szczęście ) autodestrukcyjnych zapędach.
Naprawdę, takich ludzi w idealnym świecie powinno się wywozić na jakieś odległe miejsca, tworzyć im osobne komórki społeczno-państwowe i patrzeć jak się wzajemnie wyrzynają. Ale cóż ... to tylko utopia ...
W sklepach:
- wciskanie mi w tyłek wózka/koszyka/siebie - byle bliżej do kasy.
- ludzie pytający o to, czy mogą wejść w kolejkę przede mną i to kiedy ja sama mam do skasowania kilka rzeczy, a ten ktoś cały koszyk. Bo on się spieszy, a mi to nie wolno. I obraza majestatu, kiedy się nie zgodzę.
- starsze panie wciskające się w kolejce, bo im się należy. Po zwróceniu uwagi wykład na temat niewychowanej młodzieży.
- osoby, które szukają portfela dopiero po usłyszeniu ceny. Kolejka długości Muru Chińskiego, zakupy kobieta (najczęściej) ma wyłożone od przynajmniej 10 minut, jej jedynym zadaniem jest popychać co chwilę wózek, a po dojściu do kasy i usłyszeniu ceny nagle zabiera się za poszukiwanie portfela w przepastnej torebce, jakby konieczność płacenia była co najmniej niespodziewana. W konsekwencji wszyscy stoją i słuchają okrzyków "ach, gdzież ten portfel mi się schował, hihihi, na pewno brałam, spokojnie, o jest, hihihi".
- ludzie spotykający kogoś w sklepie i urządzający pogaduszki w przejściach między półkami, blokujący tym samym dostęp do towaru. Poproszeni o przesunięcie się zawsze oburzeni.
- biegające dzieci. Jeśli matce to nie przeszkadza, to niech uwiąże "pociechę" na krótkiej lince, żeby pod nogami plątało się wyłącznie jej.
W autobusach:
- osoby rzucające krzywe spojrzenia, kiedy rozmawiam przez telefon. Nigdy nie robię tego głośno, nie mam potrzeby informować całego autobusu o swoich sprawach, a na pewno odbywa się to dużo ciszej niż rozmowy między sobą wielu tych krzywo patrzących. Jak ja śmiałam przerwać ich okrzyki swoim odebraniem telefonu? Zgroza.
- dzieci krzyczące na cały autobus. Ostatnio sytuacja - ojciec wchodzi z 5-tką dzieci, miejsc siedzących brak, dzieci łażą, wrzeszczą, biegają, wrzeszczą, szturchają wszystkich i hm... wrzeszczą. Ojciec stoi z tyłu i ignoruje aż do przystanku, na którym mieli wysiąść. Inna sprawa - nauczycielki z wycieczkami w tych autobusach. Nie uważam, żeby 12-letnie dziecko miało problem ze staniem w autobusie, przynajmniej ja takich nie miałam i nie czuję się zobowiązana do ustąpienia im miejsca. Jeżeli wejdzie 30-osobowa wycieczka, to nawet w dość pustym autobusie miejsc brak, a do tego szanowne wychowawczynie próbujące przekonać pasażerów, że dzieci powinny usiąść, bo inaczej się pogubią. Pogubią? Bywa, nie moja sprawa, ja jej do bycia nauczycielką nie zmuszałam. A później marudzenie dzieci (a myślałam, że 12-latkowie - na oko - są dojrzalsi), że ten siedzi, a ja nie, awantury, brak reakcji nauczycielek i ich spojrzenia pod tytułem "to wasza wina".
- ludzi, którzy zastawiają automat z biletami. Jeżeli akurat wypadło mi gdzieś jechać w godzinach szczytu i nie mam gdzie po drodze na przystanek kupić biletu (bo mam właściwie przystanek 2-3 min od domu), to nie obchodzi mnie żaden tłum, ja bilet kupić muszę i to zrobię. I nie interesuje mnie to, że moje "przepraszam" i chęć kupna tego biletu rozdzieli na moment rozmawiające panie. Ani trochę. Zwłaszcza, że mogą stanąć kawałek dalej.
- kobiet z dziećmi w wózkach, które dostaną butelkę/soczek z rurką i machają nim, dopóki nie ochlapią całego autobusu. Reakcja pani bardziej przypomina "rozkoszny aniołeczek" niż "przepraszam bardzo za nie".
Odnośnie handlu... ja wiem, że w sklepach pracują ludzie za śmieszne pieniądze, ale często swoją robotę odwalają z taką łaską, że odechciewa się kupować.
Kiedyś poprosiłam o duże ziemniaki, pani się obraziła - co ona ma je wybierać? dla mojego widzimisie? (przypuszczam, że stragan do niej należał, więc raczej powinno jej zależeć). Ciuchy - najlepiej nie dotykać, nie przymierzać, nie przebierać, tylko płacić (a co się kupi, to najwyżej w domu się obejrzy).
Dzisiaj byłam pełna podziwu dla handlujących Wietnamczyków, skaczą koło ciebie, podsuwają ci swoje produkty do przymierzenia, próbują doradzić, nawet nauczyli się schodzić z ceny, byleby kupić od nich. Na ich straganach można poczuć prawdziwość powiedzonka "klient nasz pan"
Ja do niedawna myślałam, że jestem cierpliwa dzięki lat jazdy komunikacją miejską. Jednak kiedy chłopak siedzący obok mnie całą drogą nucił, śpiewał bądź mówił do siebie to nie potrafiłam się skupić nawet na przeglądaniu Internetu w komórce... Pozostałe sytuacje już zostały wymienione.
Ciuchy - najlepiej nie dotykać, nie przymierzać, nie przebierać, tylko płacić (a co się kupi, to najwyżej w domu się obejrzy).
Dzisiaj byłam pełna podziwu dla handlujących Wietnamczyków, skaczą koło ciebie, podsuwają ci swoje produkty do przymierzenia, próbują doradzić, nawet nauczyli się schodzić z ceny, byleby kupić od nich. Na ich straganach można poczuć prawdziwość powiedzonka "klient nasz pan"
A ja nie raz miałam dokładnie odwrotnie. Wietnamczycy kiedyś skakali i byli mili, a teraz najlepiej nie dotykać tylko płacić. Może jakoś pechowo trafiam, ale ogólnie od paru lat nie robię zakupów na bazarach, bo to dla mnie bez sensu. Zapłacę niewiele taniej, a jak przegapię jakąś wadę, to umarł w butach. W sklepie mogę reklamować nawet nieświeżą czekoladę.
A wkurza mnie klasycznie - ludzie, którzy nie dość, że ładują się z wózkiem środkiem alejki, tak, że ani ich wyminąć z prawej, ani z lewej to jeszcze lezą noga za nogą jak po muzeum, opryskliwi sprzedawcy, śmierdziuchy w komunikacji miejskiej, ludzie kupujący jakieś capiące kebaby i kanapki z cebulą i czosnkiem i ładujący się z nimi do zapchanego tramwaju jakby za mało tam capiło wyżej wymienionymi śmierdziuchami, kierowcy, którzy potrafią normalnemu człowiekowi zamknąć drzwi przed nosem, ale asertywnie wywalić obsranego alkoholika, to już nie, zmienianie położenia towarów w hipermarketach, żeby trzeba było jak najdłużej błądzić i może przy okazji kupić więcej niepotrzebnych rzeczy etc etc...
Wkurza mnie, że ludzie się nie myją i śmierdzą. Nie obchodzi mnie, czy ktoś jest stary, bezdomny itp. Moja 96 - letnia ciotka, która kokosów nie ma, tylko skromną rentę jest zawsze czysta, zadbana, wygląda i zachowuje się zawsze jak dama. Można, wystarczy chcieć, a mydło nie kosztuje majątku.
Wkurzają mnie niewychowane bachory szalejące po sklepach, tramwajach i restauracjach, podczas, gdy ich rodzice nie reagują. Dusiłabym to towarzystwo gołymi rękoma. Szczytem wariactwa była ostatnio sytuacja, gdy siedmiolatek usiłował zmusić mnie do opuszczenia miejsca w tramwaju rycząc i piszcząc jak szalony, bo on chciał tam usiąść, a matka zaledwie niechętnie zwróciła mu uwagę.
Wkurza mnie jak prowadzające się z rękę pary zajmują całą szerokość chodnika i ani ich wyminąć, a przecież zdechliby z tęsknoty jakby się puścili na moment. Uprawianie niemal gry wstępnej w środkach komunikacji zbiorowej też mnie wkurza, ale trochę mniej.
Wkurzają mnie stojące nade mną, sapiące babska w tramwaju. Nieważne, że mnie też może coś boleć, mogę mieć gorszy dzień itp. Zawsze ustępuję ewidentnym staruszkom, co to ledwo wchodzą do tego tramwaju, ale tym, co biegną do tramwaju, pchają się depcząc ludzi i jeszcze gdaczą, że to młodzież nie wychowana, ustępować nie mam zamiaru.
Nie mogę znieść, po prostu wzbudza we mnie agresję, gdy ktoś się na mnie czy to w kolejce, czy w tramwaju wpycha, ociera się o mnie, wjeżdża mi w nogi wózkiem sklepowym itp. Mam ochotę kopać i gryźć w takiej sytuacji. A już poszturchiwanie mnie i przesuwanie np. łapskiem za ramię kończy się zwykle awanturą. Co ta ma być za porządek, że ktoś obcy brudnymi łapami mnie dotyka, zamiast kulturalnie powiedzieć "przepraszam".
Traktowanie mnie w sklepie, autobusie tudzież w urzędzie jak nieproszonego gościa. Ostatnio w Tesco kasowaliśmy z moim lubym przy kasie samoobsługowej. Pech chciał, że się franca zacinała. Podeszła do nas pani, która te kasy w razie czego restartowała. Spojrzała na nas jakbyśmy popełnili jakąś zbrodnię, kilkakrotnie musiała coś tam wciskać żeby się nie zacinała, była przy tym tak niezadowolona jakbyśmy specjalnie jej zacinali tą kasę. Potem terminal nam nie chciał przyjąć za pierwszym razem karty, więc też my byliśmy "be". Mieliśmy też ze sobą sporo piwa, bo to był wyjazd na majówkę. Oczywiście skasowane i zapłacone w tej wewnętrznej kasie przy stoisku alkoholowym i tam nam pominęli przez pomyłkę i nie skasowali jednej puszki piwa. Babsko nawarczało, że tego nie ma na paragonie i potraktowało nas jak byśmy tego nieszczęsnego browara chcieli ukraść. Zachowała się jakbyśmy byli jakimiś żulami, co to kradną browce i kasy psują.
Jak ktoś się podejmuje pracy z ludźmi, to mnie to nie obchodzi czy jest zmęczony i ile mu płacą, ma być dla mnie po prostu ludzki i wykonywać rzetelnie swoją pracę, a nie się obrażać na cały świat.
Poza tym wnerwia mnie jak psy srają na chodniki - jakby mój dog niemiecki, albo co gorsza koń srał na ulicy, to by ludzie musieli zacząć fruwać żeby taką ilość kału ominąć.
No i muzyka z telefonu - ja nikogo nie katuję moim metalem symfonicznym, albo gothic rockiem, więc czemu do cholery mam słuchać disco polo albo hip-hopu, choć nienawidzę serdecznie.
Nie mogę znieść, po prostu wzbudza we mnie agresję, gdy ktoś się na mnie czy to w kolejce, czy w tramwaju wpycha, ociera się o mnie, wjeżdża mi w nogi wózkiem sklepowym itp. Mam ochotę kopać i gryźć w takiej sytuacji.
Ja tak robię. Tzn nie gryzę (bo nie biorę byle czego do ust ), ale jak ktoś mnie kopie to potrafię odkopnąć, szczególnie jak kopnie raz, udaje, że nie zauważył i za chwilę kopie kolejny. Jak ktoś się na mnie pokłada, czy próbuje przepchnąć, to też go przepycham, zwykle po paru sekundach łapie aluzję i daje sobie spokój, chociaż raz miałam przypadek, że jedna stara cycata baba próbowała frontalnie wepchnąć mnie do wagonu skm-ki (ja wysiadałam, ona wsiadała). Nie wiem, czy jej ubzdurało, że jest taka ważna, że wysiadający powinni poczekać aż ona wsiądzie, czy aż tak jej się śpieszyło, w każdym razie pojedynek na cycki trwał dość długo, że zdążyłybyśmy wysiąść i wsiąść 10 razy.
Może i wychodzę na chamkę, może powinnam żyć zgodnie z zasadą "głupszemu się ustępuje", ale ja zawsze uważałam, że to głupia zasada, bo wtedy ten głupszy i bardziej chamski tylko się utwierdza w przekonaniu, że mu wszystko wolno. A nie wolno.
Też potrafię pocisnąć z łokcia jak się wkurzę, albo opierniczyć kogoś z góry do dołu. Właśnie też jestem zdania, że głupszego nie powinno się utwierdzać w przekonaniu, że mu wszystko wolno. A jak ktoś przez to stwierdzi, że to ja jestem chamska, to raczej nie umrę ze zgryzoty
Muszę przyznać, że to akurat bardzo w Polsce lubię: jak ludzie potrafią w kilku słowach dokopać jakiejś chamskiej osobie
Temat niby o autobusach i marketach, ale ja dodam coś o windach: nie znoszę, gdy ludzie pakują się do windy z tygodniowymi śmieciami i potem zostawiają w niej tyle muszek owocówek, że nie da się z tej windy potem skorzystać. Niemniej jednak najbardziej irytują mnie ludzie, którzy rozmawiają przez telefon i blokują drzwi od windy, no bo muszą przecież rozmowę dokończyć (czyt. przynajmniej 5 minut), a nikt inny w tym czasie skorzystać z tej windy nie może, muszą ją sobie "zaklepać"... I stoi sobie taka lalunia w windzie i nogą blokuje drzwi, żeby się nie zamknęły, nosz... A irytuje mnie to bardzo, ponieważ mieszkam na 13tym piętrze i jak się spieszę na metro to te dodatkowe kilka minut, które zużyje na zejście schodami spowoduje, że metro mi zwieje i będę spóźniona na zajęcia. Raz jeden gościu przegiął, bo zajął OBIE windy, bo się przeprowadzał. No co, reszta plebsu niech schodów używa, winda jest jego. Jaki oburzony był jak mu mój chłopak wygarnął
Muszę przyznać, że to akurat bardzo w Polsce lubię: jak ludzie potrafią w kilku słowach dokopać jakiejś chamskiej osobie
Kiedyś byłam świadkiem zabawnej sytuacji: jechałam autobusem do pracy, tłok i ścisk jak w puszce z sardynkami. Przystanek, wsiada kolejna porcja ludu, jeden pan rozpycha się łokciami. Kobieta stojąca tuż koło niego pyta:
- Dlaczego się pan tak pcha?
Facet: - Bo chcę żeby się pani posunęła... przesunęła!
Pani-cięta riposta: - Przesuwać to pan może meble, a posuwać swoją żonę.
Temat niby o autobusach i marketach, ale ja dodam coś o windach: nie znoszę, gdy ludzie pakują się do windy z tygodniowymi śmieciami i potem zostawiają w niej tyle muszek owocówek, że nie da się z tej windy potem skorzystać.
Przyznaję bez bicia, że czasem zdarza mi się wsiąść do windy z... zamkniętą w worku, ale wciąż bardzo śmierdzącą zawartością kuwety moich kotów Ale mieszkam na 11. piętrze i też nie zawsze mam czas schodzić po schodach, ale zawsze modlę się, żeby nikt nie wsiadł po drodze do tej samej windy... Co nie zmienia faktu, że mnie bardzo irytuje kiedy ktoś pali papierosa w windzie, jakby nie mógł tej chwili zaczekać aż wyjdzie przed blok. Potem winda cuchnie przez parę godzin nawet. Jak ktoś może kopcić, to ja mogę smrodzić kocią kupą
Kiedyś jak wysiadałam z zatłoczonej windy w centrum handlowym to mnie dosłownie prawie wepchała babka idąca o kulach i po prostu mnie tymi kulami podeptała. Szczerze mówiąc miałam wtedy w dupie, czy jest chora, czy coś jej dolega. Dostała z łokcia, wypchałam się na chama z tej windy i kilka ładnych słów też ode mnie zebrała jak zaczęła coś burczeć o niewychowanych gówniarach. To, że ktoś jest chory też nie jest usprawiedliwieniem dla chamstwa. Wystarczyłoby żeby poczekała dwie sekundy aż dam dwa kroki do przodu i opuszczę tą cholerną windę. Kiedyś też opryskliwemu kierowcy w pksie powiedziałam, że nie dostanie ode mnie w mordę za swoje chamstwo tylko dlatego, że nie jestem facetem, bo jest od kierowania tym złomem, a nie od warczenia na mnie gdy się zapytałam, czy jedzie przez daną miejscowość. Najbardziej mnie wkurza jak na grzeczne zapytanie ktoś uzewnętrznia swoje chamstwo i problemy natury emocjonalnej.
Strasznie irytuje mnie, gdy w kolejce do kasy ktoś stojący za mną dźga mnie w tyłek wózkiem. I pomimo zwrócenia raz uwagi robi to ponownie:-P
Co wkurza ludzi? Uroda. Płachta na byka dla bab
Nie mam takich sytuacji. Nie obchodzą mnie obcy ludzie
160 2014-03-06 12:28:08 Ostatnio edytowany przez wodniczka29 (2014-03-06 12:29:36)
A mnie wkurza, jak ktoś mówi "ja rozumię", "ja umię", "poszłem", "chiba", "markiet", "kieczup" itp. No i oczywiście wszechobecne chamstwo i dbanie tylko o własną d...
Kiedyś jak wysiadałam z zatłoczonej windy w centrum handlowym to mnie dosłownie prawie wepchała babka idąca o kulach i po prostu mnie tymi kulami podeptała. Szczerze mówiąc miałam wtedy w dupie, czy jest chora, czy coś jej dolega. Dostała z łokcia, wypchałam się na chama z tej windy i kilka ładnych słów też ode mnie zebrała jak zaczęła coś burczeć o niewychowanych gówniarach. To, że ktoś jest chory też nie jest usprawiedliwieniem dla chamstwa. Wystarczyłoby żeby poczekała dwie sekundy aż dam dwa kroki do przodu i opuszczę tą cholerną windę. Kiedyś też opryskliwemu kierowcy w pksie powiedziałam, że nie dostanie ode mnie w mordę za swoje chamstwo tylko dlatego, że nie jestem facetem, bo jest od kierowania tym złomem, a nie od warczenia na mnie gdy się zapytałam, czy jedzie przez daną miejscowość. Najbardziej mnie wkurza jak na grzeczne zapytanie ktoś uzewnętrznia swoje chamstwo i problemy natury emocjonalnej.
Ależ prymitywizm w czystym wydaniu.Takiej to na pewno bym nie chciała spotkać w autobusie,albo markecie.Żeby bez ostrzeżenia komuś dawać z łokcia,albo "wypychać się na chama",a do tego jeszcze częstować wiązanką w miejscu publicznym.Ciekawe czy opisująca sytuację chodziła kiedyś o dwóch kulach,na pewno nie jest to łatwe i czasem się kogoś niechcący potrąci.
Że "nie dostanie w mordę" super,a naprawdę w domu nie nauczyli wyrażać się kulturalniej?
A najbardziej wkurza "gdy ktoś uzewnętrznia swoje chamstwo".Nic tylko ryczeć ze śmiechu i zastanawiać się ,dlaczego nikt wcześniej się do tej wypowiedzi nie przyczepił?
Ciekawe czy opisująca sytuację chodziła kiedyś o dwóch kulach,na pewno nie jest to łatwe i czasem się kogoś niechcący potrąci.
(...)Nic tylko ryczeć ze śmiechu i zastanawiać się ,dlaczego nikt wcześniej się do tej wypowiedzi nie przyczepił?
Ja chodziłam, potrącałam kogoś średnio co pół godziny i zawsze mówiłam "przepraszam". I serio, nie wierzę, że ktoś "prawie podeptał kulami" i tego nie zauważył, bo ja czułam nawet, jak kogoś w nogę trąciłam. To raz. Dwa - z tego co mi wiadomo kultura nakazuje najpierw wypuścić wysiadających, a dopiero pakować się do środka, kule jakoś to zmieniają?
To czy na chamstwo reagować chamstwem, to już może być dyskusyjne, ale wiecie co osobiście zauważyłam? Chamstwo ma wobec chamów o wiele większą siłę oddziaływania niż silenie się na kulturę, którą oni tylko wykorzystują. Niestety.
"Kiedyś traktowałem ludzi dobrze, teraz traktuję z wzajemnością."
sir Anthony Hopkins
Możnaby się kłócić czy warto od razu komuś "dawać z łokcia" czy po prostu wystarczy ostry,ale kulturalny komentarz do sytuacji,w końcu to co mówimy świadczy tylko o nas,a ktoś kto stosuje takie wypowiedzi nie jest dla mnie zbyt wiarygodny,zwłaszcza że pisze to kobieta i wymagałoby się trochę kultury osobistej.Ma to także wpływ na to w jakiej roli będą nas postrzegać świadkowie tego zdarzenia.Według mnie na chamstwo nie trzeba reagować chamstwem bo to zwyczajne błędne koło,czy nie skuteczniejsza bywa cięta riposta ,czy nie więcej daje satysfakcji?
Takita, ale jak cięta, acz kulturalna riposta pomoże Ci się wydostać z windy, kiedy jesteś do niej na siłę wpychana..?