Do-Izabela35 chętnie porozmawiałabym z Tobą,jeżeli tylko znajdziesz czas i chęć oto mój nr. gg 6577562.Chyba nie czytałaś moich wcześniejszych postów ,a szczególnie pierwszego .Nie kieruje mną adrenalina czy chęć dostarczenia sobie emocji tylko straszna tęsknota za jedyną córką,z którą się nawet nie pożegnałam .
Witaj... Jak znajdę czas chętnie z Tobą porozmawiam. Jednak powtórzę najważniejsze - NIE MA SZANS BYŚ NAWIĄZAŁA KONTAKT Z WŁASNĄ CÓRKĄ!!! JEŚLI UDA CI SIĘ NAWIĄZAĆ Z KIMKOLWIEK KONTAKT BĘDZIE TO DUCH UDAJĄCY TWOJĄ CÓRKĘ... będzie używać jej głosu, będzie znał fakty z Waszego życia bys uwierzyła, że to ona i wpadła w jego szpony. Wiem, wiem... brzmi niewiarygodnie, ale to prawda.
Pogódz się z faktami... Twoja córka nie żyje...pomódl się za spokój jej duszy... ale nie tykaj się seansów... tylko wystawisz się na niebezpieczenstwo. Pozdrawiam
NIE MA SZANS BYŚ NAWIĄZAŁA KONTAKT Z WŁASNĄ CÓRKĄ!!! JEŚLI UDA CI SIĘ NAWIĄZAĆ Z KIMKOLWIEK KONTAKT BĘDZIE TO DUCH UDAJĄCY TWOJĄ CÓRKĘ...
Taaa, stawiam skrzynkę wódki temu kto mi udowodni, że takie duchy, czy jakiekolwiek duchy istnieją. To czekam kto mnie zaprosi na seans spirytystyczny
Mam jedną zasadę Vuk... niczego nikomu nie staram się na siłę udowadniać... a juz napewno nie szydercy, któremu wydaje się, że wszystko wie i zarazem wypowiada się na tematy, ktorych nawet nie próbował zgłębić... Twój post tu na forum to takie (WYBACZ) "głupkowate hihi" - na zasadzie - "nie wiem, ale sie odezwę" ....
Nikt rozsądny tez cię na seans nie zaprosi - z prostego powodu - nikt rozsądny w takich seansach nie bierze udziału.... bo wie czym to grozi.
Tak na przyszłość - może najpierw zanim zaczniesz się wypowiadać poczytaj troche świadectw osób, które coś takiego przeżyły.... świadectwa egzorcystów też polecam.
świadectwa egzorcystów też polecam.
A ja twierdzę, że to kłamstwa i bzdury. Jakoś nie widzę chętnych do udowodnienia mi, że tkwię w błędzie
TWIERDZIĆ to może człowiek, który zbadał temat a ty mozesz tylko przypuszczać...
Kłamstwa? - a na jakiej podstawie tak sądzisz? - Kłamstwa bo tak...? - bo Vuk nie wierzy i już Vuk - niewiele kogokolwiek interesuje w co ty wierzysz a w co nie
Ja byłam przez rok egzorcyzmowana... no ale cóż... - to przecież kłamstwa, bo Vuk tak chce ;D
Kłamstwa? - a na jakiej podstawie tak sądzisz? - Kłamstwa bo tak...? - bo Vuk nie wierzy i już
Vuk - niewiele kogokolwiek interesuje w co ty wierzysz a w co nie
1. Kłamstwa, bo kłamstwa - bajki, banialuki, nabieranie naiwniaków - zwij to jak chcesz.
2. Skoro Cię nie interesuje moje zdanie, to po co zadajesz sobie trud dyskutowania z nim?
Ja byłam przez rok egzorcyzmowana... no ale cóż...
Wstrzymam się z komentarzem, bo co masz się poczuć obrażona
Dyskutuje z tobą z ... nudów.
Nie jesteś w stanie mnie obrazić N A R A
Witam. Mimo że mam dopiero 13 lat, muszę Panie o coś zapytać. Zresztą bardzo zaczęłam się bać, kiedy przeczytałam te wszystkie posty tutaj napisane. Otóż na zakończenie podstawówki nasza wychowawczyni zorganizowała wyjazd na domki, obóz czy jakoś. Zasugerowałam w żartach, że będziemy wywoływać duchy. Niestety, one wzięły to na serio. Ja bardzo wierzę w duchy, bo miałam z nimi wiele przeżyć, ale mam dwie strony, co do tego 'rytuału'. Jedna moja część wyraźnie mówi że nie będzie nic robić, i koniec, aczkolwiek druga cześć mówi, że pójdę i nie ma o czym gadać. I wychodzi ze bardzo chcę tam iść, ale mój rozsądek mówi mi ze nie mam tego robić. I nie wiem.. Koleżanki jak to zawsze i wszędzie jest, będą się że mnie śmiały że 'mam cykora'. Ale jeśli już, już mamy to zrobić. To jakiego najlepiej ducha wywołać, jeżeli nikt z wywołujących nie miał nikogo w rodzinie, którego chciałby wywołać? I jakie pytanie zadać? Wiem, że będą odpowiedzi typu: Nie rób tego. Nie wolno. To zbyt niebezpieczne. Ale jak każda nastolatka chcę stać w wyższej hierarchii i nie chcę im pokazać że się trochę boję. Ale proszę o radę.
140 2012-06-25 23:28:40 Ostatnio edytowany przez Sabrewulf (2012-06-25 23:30:11)
Spytaj sie kolezanek czy chociaz maja napisane na kartce jak sie to robi.Poza tym zwroc uwage na wasz wiek macie po 13 lat niemowie ze to zle ale ktoras spanikuje przy seansie nie zamkniecie bram do wymiaru duchow bo uciekniecie i zle duchy maja drzwi otwarte a wierzcie mi wykorzystaja to na pewno po prostu che powiedziec ze albo trzeba byc bardzo dojrzala psychike do takich rzeczy albo poczekac na inna okazje. Wystarczy ze niedopilnujecie chodiaz jednej rzeczy i moze sie to skonczyc zle na jakis czas lub dluzszy okres czasu.
To ja sie dolacze do tego watku. Spotkan z tamtym wymiarem mialam wiele razy jako dziecko...ale potem to ucichlo i teraz tylko czasami miewam dziwne sny. Duchow nie wywolywalam ale oczywiscie dla zartow kiedys w akademiku cos tam wywolywalismy ale nic nie przyszlo....to byly tylko glupie zarty.
Ale generalnie bardzo mnie ten temat interesuje a zwlaszcza parapsychologia i spirytyzm...bo to sa dziedziny , ktore zajmuja sie swiatem duchowym na powaznie.
Duzo tutaj osob pisalo, ze chce wziasc udzial w seansie ale tak naprawde nie ma zadnej wiedzy na ten temat. A trzeba jednak zdawac sobie sprawe z niebezpieczenstw jakie czyhaja. Ja nie wierze w zadne demony czy diably ale faktem jest, ze blisko Ziemi kraza bardziej przyziemne duchy nizsze i te najczesciej przychodza na seans ... Duchy bardziej rozwiniete ida swoja droga i nie maja juz takich mozliwosci kontaktowania sie z nami. Moze krotko po smierci sa jeszcze z nami jakis czas ale potem odchodza by dalej sie rozwijac na innym juz planie.
Dlatego wlasnie osoby nie majace pojecia moga przywolac jakiegoc ducha pijaka czy bandyty i potem bedzie problem...Jest oczywisice tez takie cos, ze podobne przyciaga podobne czyli jacy my jestesmy takie duchy przyciagniemy...Czlowiek czysty moralnie i dobry nie przyciagnie do siebie zadnych zlych duchow.
Jeszcze uslyszalam tutaj zarzut , ze bioenergoterapia to cos zlego. Droga Izo zastanow sie nad soba czy Ty naprawde wiesz co mowisz...czy srawdzilas czym jest bioenergoterapia. Bo wielu ludziom bardzo pomogla, Powtarzac za ksiedzmi ich dyrdymaly ale sama jakos tak ziejesz jadem....Zastanow sie nad tym o moze zmien nastawienie...bo nie warto oceniac czegos czego nie znasz...
Duchów nie ma. Nikt nie udowodnił i nigdy nie udowodni ich obecności. Podania osób, które miały z nimi styczność nie mają najmniejszej wartości z kilku prostych powodów. Po pierwsze od dziecka zdecydowana większość z nas jest wychowywana w tej, czy innej religii. Wmawia nam się, że obok świata widzialnego istnieje świat niewidzialny, w którym mieszka bóg (bogowie), inne istoty jak anioły, demony oraz wszyscy zmarli, do których dołączymy i będziemy żyć wiecznie. Dziecko nie myśli krytycznie, dorasta wierząc w świat nadprzyrodzony i nie kwestionuje prawdziwości wpojonych mu opowieści (niektórzy oczywiście starają się zgłębić temat, co często burzy tę wiarę). Ponadto temat niematerialnych istot, nawiedzeń, opętań, egzorcyzmów bardzo często jest podejmowany na religijnych zgromadzeniach i w mediach. Ludzie są utwierdzani w przekonaniu, że świat niewidzialny może czasem przenikać do naszego świata. Jako rezultat powyższego, człowiek religijny wierzący w duchy jest niezwykle skłonny do nadinterpretowania spotykających go zjawisk. I tak białą plamkę na zdjęciu, optyczną iluzję w ciemnym pokoju, sen o zmarłej przed kilkoma dniami babci, skrzypienie podłogi czy dziwny zapach uzna za niepodważalny dowód na kontakt z duchem. Człowiek ten fenomeny, których nie rozumie, chętnie tłumaczy zjawiskami nadprzyrodzonymi. Takie wyjaśnienie w pełni go satysfakcjonuje i nie szuka innego, bardziej racjonalnego. Co więcej, barwnie opowiada o wszystkim znajomym, którzy słuchają go z zainteresowaniem i przekazują historię dalej. Koło się zamyka.
Powiecie, że duchy nawiedzają nie tylko osoby głęboko wierzące, zdarza się to też wątpiącym i niewierzącym. Owszem, religijność nie jest warunkiem niezbędnym. Za niezbędny uważam brak sceptycyzmu i krytycznego myślenia oraz kiepska znajomość nauk przyrodniczych. Zauważcie, iż pomimo odchodzenia ludzi od Kościoła w Polsce, rośnie popularność bioenergoterapeutów, wróżek, jasnowidzów, homeopatów i innych szarlatanów. Ludzie są otwarci na świat nadprzyrodzony. Nic więc dziwnego, że ilość podań dotyczących duchów jest duża. Jednak jaką wartość mają słowa osoby indoktrynowanej od dziecka, osoby która bardzo tęskni po stracie kogoś bliskiego i marzy o ponownym kontakcie z nią, osoby żyjącej w społeczeństwie traktującym opowieści o duchach bardzo poważnie? Podaniom brakuje obiektywizmu.
Kolejną sprawą są choroby psychiczne. Dla przykładu - schizofrenia. Wyobraźcie sobie teraz sytuację, w której osoba chora, jeszcze niezdiagnozowana, słyszy głos diabła, Maryi, czy anioła, albo swego zmarłego krewnego, którzy krytykują, wypominają grzechy, czy namawiają do złego. Środowisko nie wie o jej chorobie, więc relacje tej osoby uznaje za prawdę. Ponieważ schizofrenia jest wbrew pozorom bardzo częstą chorobą (1% społeczeństwa!), historii takich jest mnóstwo. Opętania, egzorcyzmy to albo aktorstwo zbuntowanych nastolatków, albo ciężka choroba umysłu. Niezwykłą siłę fizyczną opętanych można wytłumaczyć atmosferą panującą w pokoju i przerażeniem uczestniczących w obrzędzie osób, co deformuje wspomnienia dotyczącego egzorcyzmu.
Wywoływanie duchów też jest sztuczką naszego umysłu. Tabliczka qui-ja to świetny tego przykład. Przy jej użyciu można wywołać ducha osoby, która nigdy nie istniała. Mało tego, duch będzie odpowiadał na pytania kim był, jak zginął, to tylko kwestia odpowiedniego nastawienia uczestników (taki żart zrobił swoim znajomym iluzjonista Darren Brown).
Podsumowując, duchy istnieją, ale tylko w naszych głowach.
Poprzedni post to najmądrzejszy i najbardziej realistyczny post jaki tu przeczytałam,a zaglądam tu i czasem pisałam już od 4 lat.Ja też tak samo jestem realistką i choć bardzo chciałam i próbowałam , by chociaż jakiś mały znak otrzymać od ukochanych osób to nic się nie wydarzyło.Nadzieja to matka głupich i cudów nie ma,chociaż szkoda,bo mogłabym nawet zostać głupią,żeby mieć tą nadzieję.Trudno trzeba żyć dalej i pogodzić się z faktem,że jest tylko pustka.....
Na chwilę obecną nie ma naukowych dowodów na tak ani na nie.
Na chwilę obecną nie ma naukowych dowodów na tak ani na nie.
Jak wyobrażasz sobie dowód na nieobecność czegokolwiek? Dowodzi się, że coś istnieje.
Jak wyobrażasz sobie dowód na nieobecność czegokolwiek? Dowodzi się, że coś istnieje.
Tak, a w nicość wierzysz?, w absolutne nic?
Tak, a w nicość wierzysz?, w absolutne nic?
To nie kwestia wiary, tylko fizyki.
Bullitt napisał/a:Tak, a w nicość wierzysz?, w absolutne nic?
To nie kwestia wiary, tylko fizyki.
No właśnie, czyli fizyka odpowiad na Twoje wcześniejsze pytanie brzmiące:
Jak wyobrażasz sobie dowód na nieobecność czegokolwiek? Dowodzi się, że coś istnieje.
Chciałbym także napisać tu o tym, że od już długiego czasu, jest przy mnie duch. Może go nie widzę ale go czuje. A w taki sposób, że w moim domu jest zawsze gorąco, okna są pozamykane, nawet wąski strumyczek powietrza się tu nie dostanie.
Ja też chcę takiego ducha, który ogrzewa mieszkanie.
Strasznie drogo jest.
Duchów nie ma. Nikt nie udowodnił i nigdy nie udowodni ich obecności. Podania osób, które miały z nimi styczność nie mają najmniejszej wartości z kilku prostych powodów.
(...)
Podsumowując, duchy istnieją, ale tylko w naszych głowach.
Nie byłbym tego taki pewien, bo manifestacje czyjejś obecności mogą być różne. Przykładowo w dniu, w którym zmarł w wypadku brat mojej mamy miało miejsce dziwne wydarzenie. Otóż bardzo duża, ciężka kryształowa popielnica stojąca na środku dużego stołu spadła i rozbiła się w drobny mak. Dosłownie poszła w miał. Jak? Czy ktoś skłamał na temat jej przestawienia? Może. Ale nikogo w pokoju nie było, przeciągu żadnego także nie było. A o wypadku wszyscy dowiedzieli się dopiero kilka godzin później.
Duchy w pełnej (powiedzmy filmowej) postaci to bajki, ale tz. "cold spots" czy inne nie mające wytłumaczenia dziwne zjawiska, które jesteśmy w stanie odczuć to są dość częste. Większość faktycznie można wytłumaczyć w logiczny sposób, ale jednak nie wszystko. Bardzo ciekawy program kiedyś oglądałem i to dość namiętnie pod tytułem "Gost Hunters". I nie oglądałem go ze względu na rzekome duchy, ale na fakt ich podejścia do dziwnych zjawisk. Oni nie starali się udowodnić istnienia ducha za każdym razem, ale właśnie odwrotnie - próbowali to obalić. I powiem wam, że robili to cholernie skutecznie. Przykładowo okazywało się, że dziecko nie jest opętane i nie ma padaczki, ale od codziennego grania na PS/XBox na 50 calowym tv ma po prostu diablo niespokojny sen. Innym razem kiepskie ustawienie sprzętów domowej elektroniki powodowało nakładanie na siebie pól magnetycznych i kiepskie samopoczucie domowników w pewnych miejscach domu...
Ale na całą serię było kilka przypadków kompletnie od czapy. Czy to efekty i celowy działanie? Może. Aczkolwiek nie kojarzę, aby kiedykolwiek padło sformułowanie "to na pewno duch i mamy 100% dowód". Po prostu trafiali na rzeczy, których absolutnie nie mieli jak wytłumaczyć.
A kolesie zawodowo są hydraulikami i z tego się utrzymują....a "łowami" zajmują się nieodpłatnie.
151 2012-12-19 02:13:31 Ostatnio edytowany przez luc (2012-12-19 03:35:15)
Duchów nie ma. Nikt nie udowodnił i nigdy nie udowodni ich obecności.
"Nikt nie udowodnił" - zgoda.
"NIGDY nie udowodni" - zadziwiająca pewność.
Jak wyobrażasz sobie dowód na nieobecność czegokolwiek? Dowodzi się, że coś istnieje
Może sobie tego nie wyobrażasz, a jednak ma to miejsce.
Słyszałeś być może o udowodnieniu NIEISTNIENIA:
- eteru? (niejaki Michelson-Morley),
- flogistonu? (Łomonosow i Lavoisier - niezależnie).
Zwykle nauka nie zajmuje się udowadnianiem NIEISTNIENIA z prostej przyczyny: jest wystarczająco dużo rzeczy wymagających udowodnienia ISTNIENIA.
A jednak to się zdarza, czasem przypadkiem (np. w kwestii eteru).
luc co do "nieistnienia" to naukowcy mieli ogromny problem z zaobserwowaniem czarnych dziur. Zjawisko to było znane jedynie w teorii, bo jak zaobserwować coś, co ma taką grawitację, że zasysa wszelka materię, światło, czas.... I zasadniczo dalej niewiele wiadomo o czarnych dziurach poza tym, że istnieją. Ostatnio spotkałem się z ciekawą teorią światów równoległych. Ciężko mi to wytłumaczyć, ale się postaram...
Otóż podobno istnieją dwa wszechświaty równolegle. Nie są one czyś stałym, ale zmiennym i mogącym się zbliżać do siebie, a czasem dotykać i przenikać - potrzebna by była do tego jednakowoż ogromna energia. Mniej więcej taka, jaką generuje czarna dziura. Grawitacja czarnych dziur zbliża do siebie oba światy, sprawia że się stykają. Prawdopodobnie mogą tworzyć się przy tym osobne purchle/bańki dające początek nowym wszechświatom. I jednym z takich wszechświatów jest nasz własny. Generalnie miałoby to wyjaśniać istnienie materii i antymaterii oraz fakt, dlaczego nie mogą one współistnieć ze sobą tylko się wzajemnie anihilują.
A wracając do tematu....
Mnie zawsze zastanawiało - jeśli istnieją duchy, to czemu człowiek miałby się ich bać? Przecież stanowią one jedynie uszkodzoną namiastkę żywego człowieka. Czy zatem duch/dusze żywych nie powinny być silniejsze od cieni zmarłych?
Pytań jest wiele, ale odpowiedzi bardzo, bardzo mało. Wiadomym jest, że każdy człowiek ma swój własny wzór energetyczny. Taka prosta zabawa z dzieciństwa - wystarczy pierścionek zawiesić na nitce i 1-2cm pod spodem ustawić dłoń (wnętrzem do góry, w stronę pierścionka), aby on zaczął się kręcić. Te 15 czy 20 lat temu, jak wchodziła nowa elektronika (tranzystory w miejscu lamp) i nie były one tak ekranowane jak dzisiaj, to niczym nadzwyczajnym nie było jak gubiły sygnał kiedy ktoś mocno podenerwowany wchodził do pokoju. Niczym niezwykłym nie było jak trzymało się antenę i sygnał był genialny, a po jej puszczeniu znowu wszystko szumiało i śnieżyło. Wiadomo również, że jesteśmy w stanie odczuwać zmiany w polu elektromagnetycznym i będzie to się odbijać na naszym samopoczuciu, czy też w postaci bólu głowy. Generalnie jest to bardzo, bardzo słabo zbadany aspekt naszego ciała, a generujący masę pytań np jakim cudem ludzie są w stanie przeżyć uderzenie pioruna? Czy jesteśmy w stanie ukierunkować energię, którą wytwarzamy? I wiele, wiele innych....
W mojej rodzinie od dawna miało się styczność z duchami. Zacznę może od Babci, która opowiadała, że gdy była małą dziewczynką i mieszkała jeszcze na Wołyniu, zorganizowano u nich w domu seans spirystyczny. Prowadziła go jej ciotka. Podobno zebrało się duża grupka ludzi(nie pamiętam dokładnie ile,ale chyba ok.12)przy okrągłym stole. Każdy trzymał na nim ręce. No i zaczęło się wywoływanie. Duch oznajmiał swoją obecność poprzez stukanie tymże właśnie stołem. Ów ciotka zadała pytanie "Czy Franciszek G.(dziadek Babci od strony Mamy) jest dobrym gospodarzem?"-stół nie stuknął. Babcia twierdzi, że dziadek od zawsze wolał sobie poleżeć,niż pracować. Potem pytanie: "A może Józef D.(tata Babci, który zawsze znalazł sobie coś do roboty)jest dobrym gospodarzem?"-mocne stuknięcie. Dziadek podobno się zdenerwował:), więc zadał pytanie ile lat będzie żył, a stół zaczął stukać 82 razy mocno i 2 razy bardzo słabo. Okazało się, że mój pradziadek do 82 roku życia chodził o własnych siłach, a 2 lata przeleżał, bo chorował na przepuklinę i nie chciał iść do lekarza, a twierdził, że jak wstaje, to mu się wszystko wylewa. Przy wystukiwaniu,podobno wszyscy mężczyźni w pomieszczeniu z całych sił trzymali stół, ale on i tak się podnosił i wystukiwał te 84 lata. Ów ciotka, która prowadziła ten seans, mówiła,że kiedyś ze znajomymi próbowała przywołać ducha Stalina, ale powiedział, że "Nie jest godna, by z nią rozmawiał". Nie wiem na ile to prawda, ale tak mi przekazała Babcia, która ma pamięć lepszą niż ja i nie jedna osoba w moim wieku. Potem kiedy nadszedł ten czas, kiedy Ukraińcy zaczęli mordować Polaków na Wołyniu i moja Babcia musiała uciekać, zamieszkali w pewnym domu, gdzie na górze mieściło się ambulatorium, wtedy juz nie używane. Podobno każdej nocy, dokładnie o 21.00 słychać było jak ktoś odsuwa stół spod okna na środek, wylewa wodę i szoruje podłogę szczotą ryżową. I tak codziennie. Któregoś dnia tata Babci wyszedł przed dom o tej godzinie i patrzył czy pali się światło. Ale było ciemno, a w domu podobno słychać jak co dzień,że ktoś myje podłogę. Postanowili nie wnikać w to. Kiedy moja Babcia w latach 90 wróciła w tamte strony, zapytała mieszkających tam ludzi czy dalej straszy, ale powiedzieli tylko, że słyszeli od byłych właścicieli, że straszy, ale od kiedy oni tu mieszkają nic się nie dzieje-"Dusza musiała uzyskać spokój". A okazało się,że pracowała tam pewna kobieta,która dojeżdżała tu z okolicznej wsi. Pewnego dnia, kiedy wyjechała do pracy, Ukraińcy wybili całą jej rodzinę w brutalny sposób(mieszkała z rodzicami, mężem i dwójką małych dzieci). Kobieta nie wytrzymała i z rozpaczy powiesiła się w tym właśnie ambulatorium.
Inna historia związana jest z moim wujkiem, który interesuje się takimi rzeczami. Kiedy mnie nie było na świecie, a mój brat miał 6 lat, w starym mieszkaniu, mój tata i jego brat(wyżej wspomniany wujek) postanowili wywołać ducha.Podobno przywołali jakiegoś komentatora sportowego, który akurat wtedy zmarł. Duch przyszedł. Zadali mu parę pytań i podobno kiedy wujek chciał już go odwołać, duch powiedział, że nie odejdzie, bo "Krzysiek nie wierzy"( w sensie mój tata). Już wystraszeni, zapytali co mają zrobić, a on powiedział "poklep mnie po ramieniu", zapytali gdzie jesteś "na fotelu obok Krzyśka". Do dziś obaj zgodnie twierdzą,że mój tata jak za przeproszeniem kretyn klęczał przed fotelem i udawał, że kładzie komuś rękę na ramieniu. Komiczna sytuacja, biorąc pod uwagę fakt, że wtedy do domu weszła moja mama z moim 6-letnim bratem, a on jak głupek przed tym fotelem. Zaczęła oczywiście wrzeszczeć. Ale ducha odwołano.
Dom jednorodzinnym w którym teraz mieszkam, wybudowali moi dziadkowie(rodzice taty). Ale za czasów kiedy mieszkali tu jeszcze moi dziadkowie, postanowiono wywołać tu duchy. Jako że mój wujek akurat wrócił z wojska, siostra taty z mężem zjechali z gór,ogólnie cała rodzina w komplecie jak nigdy, więc wujkowi wpadł ten głupi pomysł. Ciocia powiedziała, że nie bierze w tym udziału, będzie tylko obserwatorem. Padło na ducha Skłodowskiej. Ok. Przyszła. Zadali pytanie. Talerzyk kręci się,kręci, wskazuje litery. No, ale stwierdzono, że "Tomek to Ty nas wkręcasz, kręcisz talerzykiem". Wujek się zarzeka, że nie. Żeby Babcia zadała w myślach pytanie. Zadała-"Czy Anetka będzie chodzić?"(Aneta to córka ciotki z gór, która urodziła się z lekkim porażeniem i jako 2 latka jeszcze nie chodziła)Talerzyk kręci się i wskazuje "Bardzo chętnie". Babcia stwierdziła,że pewnie duch jej nie zrozumiał, skoro dał taką odpowiedź i pyta drugi raz "Przepraszam bardzo, ale chyba źle się wyraziłam. Czy moja wnuczka Anetka będzie mogła chodzić?" Znowu odpowiedź "bardzo chętnie". Babcia wkurzona, co to za odpowiedź, więc pyta trzeci raz. A duch "Gapa." i za chwilę "Nie pytaj o to więcej". Okazało się, że 3 dni później moja siostra cioteczna zaczęła chodzić i to "bardzo chętnie". Wujek zaczął namawiać wtedy ciocię do wzięcia udziału w seansie, ale ona mówiła, że jest chora i nie może. To zapytali ducha co jej jest. A duch "Nie jest sama". Ciotka się uśmiechnęła i powiedziała, że jest w ciąży. Zadano też pytanie z tego co pamiętam, kto ma największe zdolności z zebranych w kontaktach z duchami. I duch powiedział "mama mamy, mama,Tomek". Nie wiem tylko, czy to aby na pewno przyszła Skłodowska i czy odeszła, bo od paru lat, ok.5 dzieją się dziwne rzeczy.
Np.pewnej nocy, kiedy wszyscy spali, a ja oczywiście przekręcałam się z boku na bok(zasypiam zazwyczaj po 3) słyszałam jak ktoś chodził po strychu, dokładnie nad moim pokojem. Ale chodził tak, jakby uderzał mocno pietami o podłogę. Dodam, że nie mógł to być nikt z mojej rodziny, bo słyszałabym z której części domu dochodzi odgłos. A to działo się, dokładnie nad moim pokojem i moim łóżkiem.
Moja młodsza siostra ma swój pokój, w pokoju w którym wywoływano duchy. Ogólnie, to boi się tam spać i zawsze przychodzi do mnie na kanapę, a od kiedy jestem na studiach,śpi u mnie na łóżku. Mówi, że boi się, bo ma wrażenie, że cały czas ktoś ją obserwuje, słyszała dziwne szepty w nocy i jak coś się działo w szafie.
Ale kiedy jeszcze miałysmy wspólny pokój( Moje łóżko stało pod oknem, a jej pod przeciwległa ściana), obudziła się w środku nocy, zapaliła światło i zaczęła mnie budzić z końca pokoju mówiąc,że "Monika pudełko na parapecie się samo rusza", odpowiedziałam tylko "to je przestaw" i poszłam spać. Tak zrobiła, popatrzyła na nie chwilę i poszła spać. A na drugi dzień pokazała jak to wyglądało i to pudełko samo podskakiwało(okno było zamknięte,no i samo by się nie unosiło).A kiedy po południu przyszła nasza koleżanka, pokazała jej to samo i zostawiła je na biurku. Zeszły na dół, a kiedy wróciły, pudełko leżało już na fotelu obracanym, a sam fotel obracał się wokół własnej osi.
Dodatkowo czasem słychać jak gdyby ktoś odchylał żaluzje w dół i za chwilę ją puszczał. Zdarzyło się to kiedy nocowała u mnie koleżnka , mnie samej i mojej siostrze około miesiąca temu. Kiedyś słyszeliśmy odgłos kopnięcia w drzwi od piwnicy. Trzaśniecie furtki,myślałam z mamą, ze to brat, a jak zadzwoniłyśmy okazało się,że jest na mieście(to mógł być akurat jakiś bardzo głośny włamywacz). Z kuchni mamy widok na tył podwórka i są tam marmurowe, nieprzymocowane płyty, które ruszają się pod większym ciążarem(pod naszymi psami nic się nie dzieje,a są sredniej wielkości, więc tym bardziej od ptaka czy kota). Któregoś lata, kiedy okno było otwarte słyszałam, jak właśnie płyta się ruszyła jakby ktoś po nie chodził. oczywiście zwiałam.
Jak byłam mniejsza, słyszałam jak ktoś oddycha niedaleko mojego łóżka w środku nocy, wstrzymałam oddech i dalej to słyszałam. Akurat szedł mój brat, więc zawołałam go i spytałam czy nie ma pod łóżkiem naszego psa. Nie było. Do piwnicy w nocy nie schodzę, bo po prostu się boję. A jak już muszę, to biorę psy albo siostrę.
Znowu mój brat ze swoją dziewczyną oglądali film. On leżał na łóżku, a ona siedziała na fotelu z nogami w rozkroku, tak że ciapy miała po dwóch zupełnie różnych stronach. Zachciało jej się do łazienki, a że ogólnie nie chodzi boso, zaczęła ich szukać. Pyta mojego brata czy je zabrał, prosiła żeby oddał, a on mówi,że przecież cały czas leżał na łóżku. Sam w końcu wstał i na kolanach, łaził po podłodze, zaglądał pod łóżko, zaglądał dosłownie wszędzie. Zrezygnowali, Aga poszła do łazienki, a kiedy wróciła ciapy leżały przed fotelem ustawione równolegle do siebie, idealnie co do milimetra. Mój brat nie widział kiedy to się stało, ale ogólnie był bardzo przestraszony. Wczesniej nie wierzył, że coś się dzieje, a od tamtego momentu ta sytuacje podaje za przykład mojemu tacie.
A co do psów. Kiedyś jak jeszcze mieliśmy pudelka, siedziałam z siostrą w pokoju i grałyśmy na komputerze. Pies leżał u mojej siostry na fotelu,a w pewnym momencie się zerwał, podbiegł do ściany, stanął na dwóch łapach i zaczął szczekać do sufitu. Uspakajałyśmy ją, ale nie słuchała, dopiero po chwili zwróciła na nas uwagę i wróciła na miejsce. Ale jeszcze parę razy patrzyła w tamtym kierunku. Do dziś czasem, nasze psy leżą i nagle podnoszą głowę, wodzą za czymś wzrokiem po pokoju i warczą.
wiem, ze mój wujek wywoływał duchy u jednego znajomego w tym samym mieście gdzie my mieszkamy i od roku nie mogą spać, bo coś ich nawiedza. Podobno grube akcje odchodzą.
A znowu moja znajoma mieszka w domu, gdzie zabito jej dziadka i zmarł mały chłopiec. To opowiadała, że którejś nocy miała otwarte drzwi od pokoju, tak że widziała schody na stryszek(bo akurat jej pokój leży na przeciw).Obudziła się nagle, spojrzała przed siebie, a tam na schodach siedzi mały chłopczyk. Przetarła oczy, a on siedzi już parę schodków niżej, znowu mrugnęła, bo myślała, że może jeszcze śpi, a on stoi przed jej pokojem. Nie wytrzymała i schowała się pod kołdrę. A jak moja siostra u niej nocowała i zeszła zrobić sobie coś do jedzenia(jak zwykle, bo ma tendencje do tego,że zawsze coś u niej je), to słyszała jak ktoś szepcze jej imię. Ale obie się śmieją z tego, że duch jej dziadka chciał powiedzieć "Kingaaa, zostaw to jedzenie w spokoju".
A u sąsiadów tej znajomej słychać czasem jak ktoś tłucze talerze w kuchni, a jak się tam zagląda, to nic nie jest stłuczone,ani nawet przestawione.
Nie wiem czy to akurat duchy, czy jakies nasze fanaberie. Część na pewno da się jakoś wytłumaczyć,przesłyszenia, zmęczenie. Ale co do reszty nie mam pojęcia.
Przepraszam, że tak długo.
Monika, świetne historie. Dzięki za podzielenie się nimi. Jeśli bedziesz jeszcze jakieś miała, to pisz..
157 2013-02-09 22:10:35 Ostatnio edytowany przez Matt87 (2013-02-09 22:13:05)
Monika, z Twoich relacji mogę wywnioskować, że po prostu lubicie z rodziną takie rzeczy, jak wiele innych osób. Jak sama widzisz, już masz kolejną fankę We wszystkim doszukujesz się bytności duchów, choćby to miał być odgłos przypominający kopnięcie w drzwi. Nie wszystko da się wytłumaczyć, ale ludzie często widzą i słyszą to, co chcą i nie jest to wcale niczym nadzwyczajnym, a ma swoje źródło w mózgu. Niemniej takie historie budują klimat w chłodne i ciemne zimowe wieczory tym, którzy wierzą w takie rzeczy
Czytałem kiedyś o takim doświadczeniu, kiedy badana osoba usłyszała pewien dźwięk, po czym dźwięk ustał. Następnie osobę tę uprzedzono o tym, że ten dźwięk za chwilę znowu się pojawi. Osoba stwierdziła, że usłyszała go choć badacze stwierdzili, że już tego dźwięku nie odtwarzali.
Dodam jeszcze wypowiedź psychologa klinicznego D. Janusa odnośnie tego, co często widzą ludzie i jak to się ma do rzeczywistości:
"Mogę opowiedzieć o jednym zdarzeniu, chodzi o "cud" pojawienia się Matki Boskiej kilka lat temu w oknie (dokładnie: na szybie) jednego ze śląskich domów (miejscowości nie pamiętam). Było o tym zdarzeniu głośno w mediach. Otóż byłem wtedy jeszcze na studiach i postanowiłem pojechać w to miejsce, aby całe zadziwiające zjawisko zobaczyć osobiście. Z jakim jechałem nastawieniem? Bynajmniej nie takim, iż z pozycji butnego studenta psychologii (i paru innych rzeczy) miałem wyjaśnienie w kieszeni. Nie myślałem o niczym w rodzaju "zbiorowej histerii", "klerykalnej manipulacji" czy innej tego typu, w zasadzie pseudonakowego, wyjaśnienia. Oczywiście miałem pewne hipotezy, nie mogło być przecież tak, abym sobie niczego na ten temat nie myślał. Co myślałem? Przede wszystkim zakładałem, że na szybie rzeczywiście widać jakąś postać, ba, że jest ona niezmiernie podobna do wizerunków Matki Boskiej znanych ze "świętych obrazków". I to właśnie przypuszczenie bardzo mnie podniecało - oto stanę oko w oko (znowu to oko z niewyjaśnionym, powalającym na kolana swą tajemniczością zjawiskiem. Tak więc nie miałem wątpliwości, iż wizerunek istnieje. Pytaniem było tylko: skąd się tam wziął? I tu także moje hipotezy nie były redukcjonistyczne: pomyślałem, że wizerunek pojawił się pod wpływem... nieświadomej aktywności myślowej wierzących, która na drodze telekinezy zmaterializowała się na szybie. Czyli, że ludzie w głębi swojej psychiki bardzo pragnęli cudu, co uruchomiło ich psychotroniczne właściwości. A że byli wychowywani w kulturze katolickiej - ich podświadomości wyrysowały Matkę Boską. I tak przybyłem na miejsce. Spory tłumek, chociaż nie taki, aby nie można było blisko podejść przypatrywał się wyjętemu z futryny oknu, wystawionemu przed kościołem. Słyszałem głosy: "widzisz, trzyma Jezusa", "Matka Boska z Dzieciątkiem" itp. Zacząłem oglądać szybę, z tej i z drugiej strony, pod różnymi kontami. Zaczęło mi się wydawać, że mam coś z oczami, albo może jakoś źle się nastawiłem... Próbowałem więc nastawić się bardzo pozytywnie, "z wiarą". Owszem, na szybie było widać mdły i niezbyt nasycony barwą zaciek, w kształcie... no cóż, jakby to opisać, dwu połączonych pagórków, jeden większy, drugi mniejszy. Jeśli się porządnie wpatrzeć, to przy "szczycie" większego można by dostrzec jakieś zaciemnienie, może jakąś kropkę lub dwie... Rozumiecie? To Maria z dzieciątkiem, oboje w powłóczystych szatach, widać też twarz Marii... Prawdziwy cud... Ta krótka wizja lokalna wiele mnie nauczyła - była pierwszą lekcją pod tytułem "nie dawaj zbytniej wiary w to, co mówią twoi bliźni". Wkrótce, już jako psycholog, mogłem ją wieloktrotnie potwierdzić."
158 2013-02-09 22:34:56 Ostatnio edytowany przez paulina20 (2013-02-09 22:41:48)
Ja tam w duchy wierzę Iluzje, omamy, urojenia to jedno, ale myslę, że nie wszystko można pod to podpiąć.
Co do tematu: moja mama, kiedy była studentką, brała udział w wywoływaniu duchów. Znaczy - obserwowała, znajdowała się w tym samym pomieszczeniu co wywołujący. Powiedziała mi, że rzeczywiście ten duch przyszedł. Dalszych informacji nie mogłam od niej uzyskać, nie chciała o tym mówić i twierdziła, że nic nie pamięta, bo nie chce pamiętać.
Ja sama bym spróbowała, gdyby nie strach. Za dużo słyszałam. Dla mnie to niejako logiczne, że duchy istnieją, nie uwazam, że jesteśmy ''tylko'' ciałem. Nawet myśli są już energią.
159 2013-02-09 22:49:40 Ostatnio edytowany przez Matt87 (2013-02-09 22:55:22)
Nie wszystko, ale wiele. Cała reszta jeszcze nie dała się opisać racjonalnie lub pochodzi z niezbyt wiarygodnego źródła.
Szkoda, że nie wiesz o tym zdarzeniu coś więcej, mianowicie jak ten duch wyglądał, co czuła ona czy inne osoby, jak wystrojony był pokój i co się w nim znajdowało, jakieś specyficzne zapachy czy dźwięki. Różne elementy mogą wpływać na to, że zostaniemy wprowadzeni w określony stan.
Sam chciałbym spróbować Ciężko mi się zgodzić ze stwierdzeniem, że myśli są energią.
Zawsze w takim seansie przychodza złe duchy podające się za naszych zmarłych bliskich.Niestety potrzeba potem modlitwy uwolnienia a nawet Egzorcyzmu by szatan mógł odejść,nawet nie musi się nic dziac przy seansie,on i tak wejdzie w rodzine,relacje,życie zacznie się sypać ponieważ został zaproszony
Pozdrawiam
161 2013-03-25 12:55:36 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2013-03-25 12:58:03)
zgadzam się z mandarynką89, tylko że z tą różnicą, że nie zawsze musi się źle skonńczyć. zawsze jest jednak duże prawdopodobieństwo, że się źle skończy. tutaj jest ciekawy konsekwencji wywoływania duchów: spam
Ja nie wierze w takie rzeczy ale chetnie wezmę udział w seansie spirytystycznym .....kręci mnie to.....może ktoś ....coś.
L
163 2015-09-27 12:41:26 Ostatnio edytowany przez maniek_z_maniek (2015-09-27 12:42:18)
A nie lepiej byc rozsadnym i zasiegnac jezyka, oprzec sie na doswiadczeniach ludzi, ktorzy to przezyli. Przeciez kazda taka dzialalnosc wykorzystyjaca podswiadomosc, czy to jest prekognicja, wizje, szamanstwo, wywolywanie duchow polega na tym, ze my swiadomie nie kontrolujemy tego procesu a jednoczesnie otwieramy sie na aktywnosc z zewnatrz i kiedy ktos nie umie zyc swiadomie, keiruje sie glownie emocjami, to wtedy raczej ktos inny bedzie wplywal na jego zycie, samopoczucie, los. Pisala o tym znana polska wizjonerka Ewa Seydlitz. Ona przeza 3 lata byla atakowana z tamtej strony przez zle duchy po otworzeniu sie na przekazy transwizyjne (pewien rodzaj wizji wynikajacy z medytacji, wizji i prekognicji). Obrazowo wyglada to tak, ze to jakby w nocy wychodzi na ulice slepy (czyli my) z plonaca pochodnia, ktora widza wszyscy przechodnie (ktorzy slepi juz nie sa), moga slepego szturchac, przewracac, uderzac w niego i wlasciwie przypadek sprawia na jakich takich sie trafia. Przewaznie sa zli (nikt "dobry" nie przebywa w nizszej sferze astralnej, np. Ebon Alexander opisuje te sfere jako swoiste bagno emocji, szlamu, itp.), moga byc bardziej zli a z rzadka demonicznie zli. Ryzyko jest jednak zbyt duze zeby na cos takiego sie narazac, o ile oczywyscie, ktos jest rozsadny a nie glupi.