dziękuję za słowa otuchy! Mam jeszcze w sobie Tyyle złości. Dziś byłam na treningu, widziałam lepszą dziewczynę od siebie. Oczywiście pojawiła się zazdrość, gniew, wściekłość. Byłam wkurzona chyba na siebie ,że ktoś jest lepszy ode mnie. Nie potrafię poradzić sobie z tym uczuciem,bo przecież ja jestem najlepsza , najmądrzejsza!
197 2016-07-04 14:56:59 Ostatnio edytowany przez MamaMamusia (2016-07-04 15:11:00)
Byłam wkurzona chyba na siebie
Nie chyba . NA PEWNO byłaś wkurzona na siebie.
Jeszcze o tym nie wiesz , ale wcale nie musisz być najlepsza i najmądrzejsza.
Zostań na chwile z ta sytuacją na treningu i zastanów się dlaczego w ten sposób o sobie myślisz. skąd to dążenie do nieustannej doskonałości, do bycia najlepszą?
Pomyśl co chcesz udowodnić i komu...
Może ojcu??? bo gdybyś była lepsza,mądrzejsza, doskonalsza to być może on by nie pił... Jak to odbierasz?
Edit. ojciec oczywiście piłby bez względu na twoje osiągnięcia. chciałabym wiedzieć, czy w ten sposób o tym myslisz/myslałaś, bo wydaje mi się , ze twoja złość/zazdrość/perfekcjonizm ma swoje źródła własnie w poczuciu winy i odpowiedzialności za nałóg taty.
więc jeszcze raz - czy kiedykolwiek przeszło ci przez myśl, że ojciec nie piłby gdybyś była inna / lepsza ?
Tak masz rację. Niedawno uświadomiłam sobie ,że zrobiłam dla niego studia. Szczerze mówiąc ja tego nie lubię, ja to zrobiłam dla niego,aby zwrócić jego uwagę. Nie pomogło. Tak , masz rację to wszystko jest związane z ojcem ,że muszę być najlepsza , najmądrzejsza. Ale jak się tego wyzbyć?
Ale jak się tego wyzbyć?
Przekonać siebie samą, że się żyje dla siebie, nie dla ojca.
Przekonać siebie samą o swojej wartości.
Terapia pomoże.
Mam nadzieję,że bardzo bardzo dużo z niej wyniosę!
Mam nadzieję,że bardzo bardzo dużo z niej wyniosę!
Najpierw musisz przynieść to ta w pewnym sensie nie przyjemna robota
W efekcie zmieni sie to na in plus
Czasem mam wrażenie ,że za dużo gadam mojemu terapeucie . Wygaduje głupoty, które nie mają sensu, a on się męczy słuchając to.
Czasem mam wrażenie ,że za dużo gadam mojemu terapeucie . Wygaduje głupoty, które nie mają sensu, a on się męczy słuchając to.
Nie wkręcaj sobie głupot. On jest po to, by Ciebie słuchać.
Tak masz rację. Niedawno uświadomiłam sobie ,że zrobiłam dla niego studia. Szczerze mówiąc ja tego nie lubię, ja to zrobiłam dla niego,aby zwrócić jego uwagę. Nie pomogło. Tak , masz rację to wszystko jest związane z ojcem ,że muszę być najlepsza , najmądrzejsza. Ale jak się tego wyzbyć?
Pierwszym i najtrudniejszym krokiem na pewno będzie zaakceptowanie faktu , iż NIE MASZ NAJMNIEJSZEGO WPŁYWU NA NAŁÓG OJCA. Nie ma innej drogi jak pogodzić się z tym , że on jest alkoholikiem i uznać jego prawo do takiego wyboru (bo to jest jego wybór) oraz własne prawo do tego aby się od jego picia odciąć i uniezależnić. On piłby nawet gdybyś była potrójnym mistrzem olimpijskim w dziedzinie, którą trenujesz albo zdobyła 10 fakultetów . To nie ma znaczenia. spróbuj przyglądać sie temu poczuciu winy i odpowiedzialności za jego picie. szukaj wspomnień, które najbardziej to reprezentują i je obserwuj. Myśl o tym co wtedy czułaś, jak się zachowywałaś i jednocześnie zbieraj jak najwięcej myśli obecnych. Spisuj je np w formie pamiętnika, albo pisz na forum. Wyłapuj je i identyfikuj. to są tylko myśli, nie moga zrobić ci krzywdy, a dadzą ci piękny i wyraźny obraz tego w jakim miejscu jesteś.
Gdy poczujesz złość lub zazdrość nie uciekaj od tych emocji, ale sie z nimi przywitaj i zareaguj na nie. opisz je a potem powtarzaj sobie - NIE MAM WPŁYWU NA NAŁÓG MOJEGO OJCA , NIE MIAŁABYM GO NAWET GDYBYM BYŁA IDEALNA. To zabierze trochę tej presji, odciąży cię . Jesteś wystarczająco dobra we wszystkim co robisz. nie musisz się z nikim ścigać i nic nikomu udowadniać. nikomu.
A terapeuta sie nie przejmuj. On już niejedno słyszał i zapewniam cie, że jest w stanie udźwignąć również twoją historię. Nie wygadujesz głupot. Mówisz dużo i spontanicznie, a to bardzo dobrze
Fakt , mam trochę mniej presji Dziś byłam na treningu, była ta sama dziewczyna co wczoraj. Tym razem ja się do niej uśmiechłam . Pomyślałam sobie o tym co mi napisałaś ,że nie muszę być lepsza od niej,bo jestem tak i tak wartościową osobą ( sama zgłosiłam się na terapię, zabrałam się za swoją kondycje) Tylko ona właśnie teraz miała w sobie jakas nienawiść zazdrość. No nie wiem o co w tym chodzi. Na siłce był wysoki brunet ( podobny urodą za młodu do mojego ojca) bałam się go miałam jakieś ograniczenia , po prostu strach który paraliżował mnie przy ćwiczeniach.
Tylko ona właśnie teraz miała w sobie jakas nienawiść zazdrość. No nie wiem o co w tym chodzi.
A czy to ważne?
Po co skupiasz się na analizie innych? Ona też ma swoje problemy, rany, swoją byc moze niewesołą historię. Sami siebie nie jesteśmy w stanie zanalizować, zgłebić i przewidzieć do końca, dlatego tym bardziej nierealne jest to w przypadku innych osób.
Na siłce był wysoki brunet ( podobny urodą za młodu do mojego ojca) bałam się go miałam jakieś ograniczenia , po prostu strach który paraliżował mnie przy ćwiczeniach.
Zwróciłaś na niego uwagę tylko dlatego, że jest podobny do ojca z wyglądu. To podobnie działa również na poziomie emocjonalnym, tzn być może będziesz widzieć tylko facetów przypominających ojca z charakteru...będziesz budować relacje oparte na strachu (jak relacja z ojcem). no chyba, że to przepracujesz, do czego jesteś na dobrej drodze Ulecz siebie, zmień sposób myślenia o sobie, a ten problem zniknie. Jak przestaniesz bać się ojca, to żaden inny mężczyzna również nie będzie cie przerażał.
Właśnie to mnie zastanawia ,po co ja analizuje innych ? Nie mogę tego pojąć . Też coraz bardziej wierzę w tą przemianę ,która pomoże mi walczyć ze strachem.
Właśnie to mnie zastanawia ,po co ja analizuje innych ? .
Po to żeby nie analizować siebie
prosty mechanizm oparty na strachu.... bo co ja zobaczę gdy w siebie zajrzę. ....
a najprawdopodobniej zobaczysz przestraszone i skrzywdzone dziecko , a nie groźną bestię
Znów bingo ;p Najgorsze jest to,że chcę wyjechać na 3 mies. za granicę i będę musiała na chwilę zrezygnować z terapii . Nie wiem czy dobrze robię i nie wiem kogo się poradzić.
Znów bingo ;p Najgorsze jest to,że chcę wyjechać na 3 mies. za granicę i będę musiała na chwilę zrezygnować z terapii . Nie wiem czy dobrze robię i nie wiem kogo się poradzić.
A nie możesz spotykać się z terapeutą online, np na skype?
nie ma takiej opcji raczej. Pocieszył mnie faktem ,że jutro ośrodka nie zamykają ;D chyba jakoś przetrwam co ? Chcę zarobić kasę na studia.
nie ma takiej opcji raczej. Pocieszył mnie faktem ,że jutro ośrodka nie zamykają ;D chyba jakoś przetrwam co ? Chcę zarobić kasę na studia.
szkoda... ale pewnie przetrwasz nie takie rzeczy już przetrwałaś.
Jakby co, jest jeszcze to forum w razie kryzysu
jasne, zarób kasę. Inwestujesz w swój rozwój Brawo
!!!
Na forum na pewno będę się udzielać ;D dzięki za słowa otuchy
Moja siostra była u terapeuty,ale w innej miejsc. włączyła się u mnie zazdrość,że może trafiła na lepszego terapeute, może lepiej życie jej się ułoży. Teraz daje jej znów jej złote wskazówki czego ja to nie wiem. Jestem taaka wielka i mądra.
Moja siostra była u terapeuty,ale w innej miejsc. włączyła się u mnie zazdrość,że może trafiła na lepszego terapeute, może lepiej życie jej się ułoży. Teraz daje jej znów jej złote wskazówki czego ja to nie wiem. Jestem taaka wielka i mądra.
Po co to robisz? Może warto przestać tak myśleć. Przecież potrafisz. Tłumacz sobie to logicznie i nie myśl w ten sposób.
Nie panuje JESZCZE nad tym. Po fakcie sobie uświadamiam po co ja to robię?
217 2016-07-05 17:47:21 Ostatnio edytowany przez Amethis (2016-07-05 17:48:35)
Nie panuje JESZCZE nad tym. Po fakcie sobie uświadamiam po co ja to robię?
Pytasz czy stwierdzasz??
Kierują Twoją siostra te same zagwozdki, obawy może lęki, sadze jak u większości ludzi w takim momencie życia, jak i Tobą przy wyborze terapeuty, jesli dobrze pamietam
Gdybyś byla na miejscu siostry
chcialabys isc do tego samego terapeuty co siostra?
Chciałabyś zeby Ci siostra "kadziła"
Jak bys reagowala dziś na cos takiego ??
Dla mnie osobiscie problem leżał w chęci panowania nad czymś/kimś
218 2016-07-05 17:52:34 Ostatnio edytowany przez meinekleine (2016-07-05 19:32:26)
Tak! chciałam panować nad nią , przyznaję się. Mama wróciła z pracy, Przebiegły moją głowę myśli: ,,przecież ona się Tobą nigdy nie interesowała, to Ty zawsze zabiegałaś o jej uwagę. Aż łzy napływają do oczu. Pamiętam jak robiłam wszystko w dzieciństwie,aby dostać uwagę. A ona na to: jestem zmęczona, u babci jest zła sytuacja, a u wujka źle się dzieje w biznesie. A sąsiadka tamto. Tama dziewczyna ma super figurę,a ten chłopak? buzia jak malinka. Tamta dziewczyna jest bystra i mądra. A JA ?!
Odpowiadam na Twoje zapytanie: stwierdzam
Zmiany nie przyjdą od razu. Ale będzie coraz lepiej.
Hej, dziś mnie zastanawia jedno na ile wyglądam lat? Jak zachowują się dziewczyny i o czym myślą w moim wieku? Wywnioskowałam z przeszłości to ,że wszędzie szukam ojca. W pracy, na studiach wszędzie! Kolejnym wnioskiem jest to ,że byłam poniżana przez ojca siostry . Prawie przez każdego.
Hej, dziś mnie zastanawia jedno na ile wyglądam lat? Jak zachowują się dziewczyny i o czym myślą w moim wieku? Wywnioskowałam z przeszłości to ,że wszędzie szukam ojca. W pracy, na studiach wszędzie! Kolejnym wnioskiem jest to ,że byłam poniżana przez ojca siostry . Prawie przez każdego.
a ile masz lat? (być może pisałaś, ale umknęło mi gdzieś)
Byłaś poniżana, czyli czas przeszły. Teraz już nie musisz być. Każda relacja międzyludzka ma swoje odbicie w naszej relacji z samym sobą. Nie obejdzie sie więc znowu bez pytania - w jaki sposób teraz poniżasz siebie? Odpowiedz na nie szczerze, bez względu na to jak brutalny będzie to wniosek. Tak to wygląda moja droga...rozdrapywanie ran i nieustanna obserwacja siebie. Nie jest łatwo , wiem...ale warto.
Jestem z tobą wirtualnie. Często o tobie myślę i trzymam kciuki za twoja niełatwa drogę oraz za twoje lepsze życie. Pisz jak najwięcej.
Fajny tekst :
"Machnij ręką na siebie. Zacznij działać teraz, gdy jesteś neurotyczny, niedoskonały, wiecznie zwlekający, leniwy, niezdrowy, czy też jakiejkolwiek innej niecelnej etykiety w odniesieniu do siebie samego używasz. Idź naprzód i bądź najlepszą niedoskonałą osobą, jaką możesz być i zabierz się za rzeczy, jakich chciałbyś dokonać, zanim umrzesz". Shoma Morita
hej! mam 22 lata. Dziś rozpoczynam wakacje ( koniec egz.) Moje plany na dziś: siłownia, wyjazd za granicę, kupno auta, poszukiwanie pracy, wyprowadzka do innego miasta Meeega optymistyczny plan jak dla mnie!
czyli młódź
w twoim wieku byłam daleka od jakichkolwiek pozytywnych zmian... U mnie zaczęło się to wieku lat trzydziestu, po urodzeniu pierwszej córki.
tak, mega optymistyczny plan Jestem z ciebie dumna!
hej, dziś jest jakiś mega spokojny dzień u mnie. Coraz częściej myślę o wyprowadzeniu się z domu . Jakoś szczególnie się nie boję. Wierzę w to ,że sobie poradzę . W końcu będę mogła tworzyć SWOJE WŁASNE ŻYCIE.
Witam!
Nie było mnie długo na forum. W tym czasie pracowałam w Holandii. Wyjechałam sama. Była to dobra decyzja. Sporo się nauczyłam , wyniosłam. Zaobserwowałam co się dzieje ze mną w środku . Jak się inni ludzie zachowują. Teraz planuję wyjechać do Niemiec równocześnie studiując zaocznie w Polsce. Czy się boję? Tak, braku czasu. Co teraz u siebie zaobserwowałam ? wszystko zależy ode mnie, od mojej głowy. Każda myśl jest ważna. Najważniejsze to zadbanie o podst. rzeczy. Od tego zaczyna się szczęście. Żyć w zgodzie ze swoją naturą . Żaden autorytet nie powie Ci co jest dla Ciebie dobre. Żaden kurs nic Ci nie pomoże tylko Ty sam sobie. Nie wiem o czym świadczy taki tok myślenia. Moim zdaniem o dojrzewaniu. Wywnioskowałam , iż moja matka ani ojciec nie są dojrzali. To jest dwójka dzieci która powiela schemat swojej rodziny. Tak ma być jak nauczyli mnie moi rodzice. 0 zmian. J muszę dojrzewać tylko i wyłącznie dzięki swojej ciężkiej pracy. Nie mam innego wyjścia. Za granicą dowiedziałam sie ,że jestem indywidualistką. ( zmianowy tak mnie określił) Przeciwstawiłam się kierownikowi, który żartował ze mnie na tle sexu. Poznałam holendra z którym wyjechałam na wczasy. Na początku był mocno zakochany ja także. Teraz odkrywamy siebie. Zauważyłam ,że on zmienia do mnie stosunek, ejst bardziej zdystansowany. Nie wiem jak to odbierać. Na początku chyba uważał mnie za łatwą, dziewczynę na raz. Teraz jest inny. Boję się tych uczuć. Boję się,żew z tym sobei nie poradzę. Pewnie dlatego ,że jest to nieznane. Zadając sobie pytanie jakie mam problemy? Na obecną chwilę nurtuje mnie holender ( mój facet? I don't know) Czuję w sobie jakiś spokój. Kocham przebywać w samotności. Nie wiem czy to ok i o czym świadczy.
hahhaa, tak i owszem jeżeli mają pustkę w głowie
Sama jestem z takiej rodziny iiii..... nie mam męża alkoholika, sama nie spożywam alk., jedynie okazjonalnie typu imprezy urodzinowe, wesela.
Nie ma reguły, naprawdę... współczuję dzieciom z rodzin patologicznych, gdzie nie udowodnili na co ich stać, nie pokazali, że mają własne zdanie. Jeżeli alkohol zniszczył małżeństwo a na tym ucierpiały dzieci, więc cała rodzina, dzieci powinny od tego uciekać i starać naprawić się błędy rodziców, a nawet pomóc im z tego wyjść, w niektórych przypadkach alkoholizm jest chorobą. Na pewno nie brnąć w to dalej bo przecież widziały, pewnie tak jak i ja, co się dzieje w upojeniu alkoholowym, jak bardzo to wszystko niszczy. Miłość nie ma przy tym wszystkim jakichkolwiek szans.
Przeczytaj cały wątek. Ze zrozumieniem.
Ze zrozumieniem?
mój psychiatra po śmierci mojego narzeczonego, który okazało się, ze był w abstynencji kiedy się poznaliśmy zmarł przez alkohol, stwierdził, ze jestem Dorosłym Dzieckiem Alkoholika poprzez moje postępowania w dzieciństwie i po fakcie , do psychiatry trafiłam przez trzykrotne próby samobójcze.
Minęło 5 lat odkąd zmieniłam podejście do życia.
Wyszłam za mąż, za naprawdę super faceta, mam dobrą pracę, studiuje resocjalizację. Także wiem co to znaczy DDA nie tylko z uczelni.
a ja jestem i co nie podoba mi się podejście że skoro była/jest patologia
to dzieci będą takie same ja nie pije i nie pale i nie zamierzam do tego wracać
czy bogacz żyjący wśród biednych stanie się biedakiem no nie
więc takie wnioski są z pupy wyciągane zupełnie mi się to nie podoba
dziękuję za uwagę
Ps:już nie piję i nie palę próbowałem tak pokonać smutki i wiem że nie da się
Opiszesz coś więcej? Jak wyglądała Twoja droga? Jak radziłaś sobie z problemami?
jestem piątym dzieckiem moich rodziców, najmłodszym.
pewnie jestem "wpadką"
pogodzona z przeszłością
Moja mama zachorowała na schizofrenię, czyli nigdy jej nie było, była jak przedmiot, który był bo był w domu, nigdy nie poczułam że mogę na nią liczyć, jako dziecko nie pamiętam ojca trzeźwego. Siedział w więzieniu za jazdę pod wpływem alkoholu. nie trwało to długo, wyszedł po 1,5 roku. Miałam wtedy 13 lat.
Mieszkaliśmy na wsi. Nikt nie chciał widzieć tego, co u nas w domu się wyprawiało.
Dzieci ze szkoły wyśmiewali mnie, ze moj ojciec w upojeniu alkoholowym leży pod sklepem bądź na przystanku.
nie było nas na nic stać, chodziłam w ubraniach po moim bracie, które sam dostał po kimś. Nie stać było nas na buty.... na jedzenie również nie było. Otwieram lodówkę a w niej ocet, a przy tej butelce 0,5 Żytniej. no i kochany smalec. Nigdy nie było obiadu. Można było liczyć na babcię, że akurat coś ugotowała. Super, ze były zupy w szkole.
Mając 16 lat przeżyłam śmierć kliniczną. Byłam w związku, o ile można nazwać to związkiem, z kompletnym idiotą, lubił wypić. Pamiętam, ze tylko wtedy był przy mnie, zawsze i wyłącznie pod wpływem. Minęły dwa lata, poznałam Pawła, który był jak książe z bajki. mial być slub, mieszkalismy razem, okazało sie, ze wtedy gdy go poznałam był w abstynencji. Przebywał niejednokrotnie na odwyku. szczęscie nie potrwało długo, zaczał pic, zostawiłam go. wrociłam do domu. w domu chociaż wiedziałam już co może mnie spotkać.
Oczywiście opłakałam swojego byłeo narzeczonego, ktory zmarł przez alkohol. Zamknęła mu się tchawica. Był ode mnie starszy o 20 lat, wiem mógł być moim ojcem.
Było mi bardzo źle z tym wszystkim, nie chciało mi się żyć. Mój były znalazł sobie powod do ponownego alkoholizowania się. Podejrzewał, ze go zdradzam. Podniósł na mnie rękę.
Gdy wróciłam do domu, zażyłam tabletki mamy, po których dosłownie się odpływa. Uratował mnie mój ojciec. Zmienił podejście do tego wszystkiego dopiero po mojej trzeciej próbie.
Miałam 18 lat. I chciałam skończyć swoje życie. Stwierdzili u mnie DDA.
Chcieli mnie zamknąc do szpitala psychiatrycznego. Myśleli, że zachorowałam przez to wszystko, tak jak moja mama, i nie chce żyć. Brałam prozak.
Nie miałam znajomych. Spaliłam jakiekolwiek mosty. Nie mam dobrego kontaktu z rodzeństwem.
Zawsze byłam ta zła, ta najgorsza, za którą można się tylko wstydzić.
Poznałam mojego męża. Wspaniały kochany mężczyzna. wiem, ze nie poradziła bym sobie bez niego.
Zabrał mnie do siebie, dał mi dach nad głową, swoją miłość i zaufanie.
Zdałam maturę, pozłam na studia zaoczne, pracuje.
w tym roku wzięliśmy ślub i planujemy dziecko.
Jest ode mnie starszy 5 lat.
Nie ma nałogów.
Ma łeb na karku.
Pomagam rodzicom jak mogę. Odwiedzam. Dziś nie jest tak jak było kiedyś.
Jest lepiej. Z czego bardzo się cieszę, być może moje wybryki kazały mojemu tacie wziać się w garść.
Z perspektywy czasu niczego nie żałuję. Żal mi jest mojej mamy, którą wszyscy traktuja jak powietrze.
Nie jest powiedziane, ze kazdy z DDA dąży do takiego samego życia jakie miało w dzieciństwie.
Być moze ja również znalazłam dwóch meżczyzn, którzy byli podobni do mojego ojca. Ale przebudziłam się w odpowiednim dla mnie momencie.
Żyję, choć mogło by mnie nie być. Bóg przygotował dla mnie inny scenariusz. Uważam, ze ten lepszy.
świetnie mamy podobne dzieciństwo i wiek lat 18. tylko ja nigdy nie próbowałam się zabić. To samo: lodówka pusta,ale był smalec, musztarda. Obiad był u ciotki. W domu rzadko przebywałam. W wieku 22 lat ( 5 mies. temu) powiedziałam stop. Poszłam na terapie DDA wyjechałam sama do Holandii, mam sporo wniosków nie o Holandii,ale o sobie! Teraz znów chcę wyjechać, znów poznawać siebie. Siostry też mnie nienawidzą. Mamy kontakt, ja należe do gr. złych sióstr. Nie przejmuje się tym idę do przodu. Poznałam holendra , ok ma łep na karku. Radzi sobie z problemami sam nie przy pomocy papierosów czy alkoholu.
Świetnie, że radzisz sobie :-)
Oby tak dalej
Siostrami się nie przejmuj, nie raz przyjdą do Ciebie w łaskę albo o poradę. Znam to ze swojego życia... Głowa do góry i nie poddawaj się. Wszystko się ułoży. Może nie powinnaś się aż tak tym przejmować. Jeżeli nie chcesz popełniać tych samych błędów-nie popełnisz ich. Bądź silna.a widzę, że jesteś.
W 100% na pewno sobie nie radzę. Staram sie obserwować swoje emocje, gdzieś w środku szukać odpowiedz. szczerze mówiąc jestem na początku drogi. Ale z jednej str. jestem ciekawa efektów, jak dojdę do wyższego poziomu haha . Czasem mam wrażenie ,że za chwilę stanę się za silną kobietą dla niektórych facetów. dziś byłam na siłowni. Jeden facet ćwicząc spoglądał na mnie ze skwaszoną miną. Nie wiem czy to projekcja? Nie wiem jak odebrać jego zachowanie. Tak jakby wyczuł,że jestem silna, a nie dziewczynka z 4 mies. ?
237 2016-09-23 07:59:55 Ostatnio edytowany przez Psiumcio (2016-09-23 08:00:45)
Może był zszokowany, że kobieta ma tyle zaparcia w sobie ;-)
Spójrz na ten świat.
Czy chciała byś żyć będąc kimś innym? Ja nie Nie była bym sobą. A jestem pieprzona indywudualistka.
Dziewczyny w tym świecie albo zachodzą w ciążę z przypadkowym facetem, nie mają pracy, on wtedy musi albo i nie wyjechac za granice zeby zapieprzac na nich troje. Nanchetniej by siedziały w domu...
A Ty? Zjawiasz się na siłowni z takim zapałem nie tylko do życia. Mogłaś wywrzeć na nim zdziwienie ;-)
Jaki masz powód by odnaleźć siebie?
Przecież nie zagubilas się w tym wszystkim?
Masz kogoś na kogo możesz liczyć?
Ja nie mam
Nie potrzebuje chyba
Jest mi dobrze tak jak jest
Mogę liczyć zawsze na męża, bądź na jego rodziców
Nie potrafię nawiązać bliskich kontaktow z kimkolwiek
Jako dziecko byłam wysmiewana, seplenilam. Czyli roznilam się od innych
Bylam inna niż wszyscy
Później zauwazyli u mnie, że bardzo duzo potrafię, że dobrze się uczę, wyzywali mnie od kujonow - a ja bylam dumna z tego bo w ogóle nie siedziałam przy książkach
Wstyd mi było że mam taką sytuację w domu, co rowniez bylo widoczne dla moich rowiesnikow
Spaliłam mosty.
Dziś patrząc na to wszystko stwierdzam fakt, że fajnie mi samej ze sobą :-) naprawdę
Nie potrzebuje ludzi, ktorzy by mnie pociągneli w dół więc też i dlatego wolę byś sama. A ja uwielbiam spokój :-) chodzę własnymi ścieżkami bo tak jest mi lepiej.
Dziś patrząc na to wszystko stwierdzam fakt, że fajnie mi samej ze sobą :-) naprawdę
Nie potrzebuje ludzi, ktorzy by mnie pociągneli w dół więc też i dlatego wolę byś sama. A ja uwielbiam spokój :-) chodzę własnymi ścieżkami bo tak jest mi lepiej.
To też nie za dobrze. Człowiek jest istotą stadną przecież.
Zapisałam się do psychiatry, bo nie mogę już sama ze sobą wytrzymać przez wahania nastrojów i ciągłe przejmowanie się pierdołami.
Mam też problemy ze snem...
Witam wszystkich
Jestem na nogach od godz. 6:00 Kocham to! Czemu chcę się odnaleźć ,bo wiem jeśli będę mieć kontrole na sobą mogę zrobić jeszcze więcej. Nie mam wsparcia. O znajomych ciężko,bo ja cały czas się zmieniam. Cały czas od technikum. Moja siostra bliźniaczka nawet została w tyle i coraz mniej mamy wspólnego. Ja też jestem indywidualistką, chodzę swoimi ścieżkami. Moim zdaniem to zaleta nie bać się inności. Co do tego faceta. Nie wiem , może rzeczywiście się wystraszył,że mogę być za silna, mało uległa, niezależna. Hmm , czekam na silne który nie będzie się mnie bał Moja cała rodzina ciągnie w dół, ja chcę uciec jak najszybciej z Polski.
Czasem się zastanawiam,aby tego chłopka nie analizować, wiem mega egoistyczne. Ja muszę dbać o siebie swój rozwój. Pamiętam ,że na początku wylał z siebie całą historię co do byłej dziewczyny. Niby go zdradziła. Miała innego w Polsce etc.
Psiumcio- gratulację ! Jesteś silną kobietą. Złamałaś łańcuch rodzinny który ciągnie się od pokoleń.
Cyngli- psychiatra ? może za ostro? Z czym sobie nie radzisz? Masz rację człowiek to istota stadna,lecz trzeba wpierw tylko sobie zaufać reszta to dodatki
Mam wrażenie ostatnio, że wszystko mnie przerasta, z niczym sobie nie radzę i ogólnie... mam dość.
Wcześniej leczyłam się na nerwicę lękową. Mam wrażenie, że jest gorzej, więc wolę działać.
Witam, czas na moje refleksje. Mianowicie holender mnie obraził. Napisał,że jestem głupia zachowuje się jak stara babcia . No coż moja odpowiedź była spokojna. Nie życzę sobie takich żartów w swoją osobę . szanuje się. Mam nadzieję,że to nie było zbyt ostre tylko mądre i asertywne. Czy czuję się źle ? Na początku tak. Teraz cieszę się,że obroniłam swoją osobę SAMA. Czy moje poczucie własnej wartości jest niższe ? Nie. Wiem,że muszę iść do przodu,aby mieć spokojną starość. Muszę odkrywać siebie.Zmieniać siebie nie świat ludzi. Intuicja mi podpowiada ,że ten holender jest niedojrzały, mam dziwne przekonania. Jednakże po co to oceniać? Życie toczy się dalej. Ja ma siłownie, swoją dietę, nową pracę, nowe doświadczenia. Może spotkam osobę o podbnych wartościach co moje ? Kto wie
Niestety ale też muszę się zgodzić z powielaniem schematu. Może mój ojciec nie pił, nie jest alkoholikiem, jednak całe życie źle nas traktował. Niby zapewnił dom, dawał pieniądze na szkołę i utrzymanie, jednak zawsze się z nas śmiał i mówił, że nic nie umiemy. Krzyczał, bił matkę, do dziś potrafi robić straszne awantury. My mieliśmy się tylko dobrze uczyć i być lepsi od wszystkich... i tak było, dobre oceny, studia, dobra praca... Mam 28 lat i do tej pory byłam tylko w jednym związku i to bardzo patologicznym. Partner mnie poniżał, krytykował i wszystko w jego oczach robiłam źle. Jestem przykładem powielenia schematu domowego. Ojciec zawsze nam powtarzał, że nic nie potrafimy i nic w życiu nie osiągniemy, trafiłam na dokładnie takiego samego faceta, jak nie gorszego. Ciągła zazdrość i obwiniane mnie o wszystko... a ja do tej pory myślę, że to przeze mnie, że to ja byłam zła i nie potrafiłam 'zająć' się odpowiednio facetem. On też był z patologicznej rodziny, ojciec alkoholik, matka schizofreniczka. Co dobrego mogłoby z tego wyjść?
Dlatego wiem, że powielam schemat... oczywiście są wyjątki i nie wszyscy się w takie coś wpakują. Mój były już facet uważał się dosłownie za Boga. Wszystko wiedział najlepiej, a ja miałam się podporządkować. Też był z patologicznej rodziny, wyrwał się z domu, pracuje, kupił mieszkanie, nie pije, czasami może piwo. Jednak zachowanie wyniósł z domu. Jego matka zawsze mi powtarzała, że facet to facet i musi sobie pokrzyczeć. No raczej nie. Kiedy słyszałam jak jego ojciec krzyczy do matki to nie wiedziałam co mam robić, nie hamował się wcale, a najlepsze jest to, że ona nic na to nie mówiła, po prostu tego słuchała i prawie żadnej reakcji z jej strony. to było po prostu straszne. Tego samego wymagał ode mnie mój partner, żebym schylała głowę i go słuchała. Nie zdawałam sobie sprawy ze swojej sytuacji, dopiero związek z nim otworzył mi oczy. Przystawałam na takie traktowanie i myślałam, że to we mnie jest problem. Powiem jeszcze tylko, że moje zachowanie w stosunku do partnera było zupełnie inne, chciałam żeby był szczęśliwy i nie miałam pretensji o nic. Wydaje mi się, że powielam zachowanie mojej matki, która robiła wszystko żeby tylko tato nie był zły.
Mam nadzieję, że nigdy już nie spotka mnie taka przykrość jak ten związek ;(
Także nie wszyscy muszą być patologiczni jeśli wychodzą z takiej rodziny. Nie o to chodzi, że będę traktować ludzi tak jak mój ojciec. Nie jestem typem człowieka destrukcyjnego, nie niszczę ludzi, jednak obserwując schemat swojej rodziny weszłam dokładnie w taki sam. Miałam za wzór ojca tyrana i znalazłam sobie takiego samego chłopaka. Straszne to jest. Nie chciałam być w takim związku, nie chciałam ciągle płakać i słuchać krytyki... a jednak to zrobiłam, związałam się z kimś kto dokładnie odzwierciedlił obraz patologii w moim domu. Teraz boję się wiązać z kimkolwiek, jak tylko ktoś się pojawia mam ochotę zrywać znajomość. Chyba potrzebuje terapeuty.
Chyba potrzebujesz, to fakt. A jak to u Ciebie wygląda Alicjo, wydaje Ci się, że trafiasz ciągle na facetów tego samego typu? Czy nie podoba Ci się żaden, który pod ten typ nie pasuje?
Tak naprawdę to nie wiem. Ten, z którym się związałam od początku znajomości wydawał mi się jakiś dziwny. Tzn wtedy tak na to nie patrzyłam, po prostu kiedy miał o coś pretensje wydawało mi się, że to moja wina i to ja powinnam zmienić swoje zachowanie. Np po miesiącu znajomości ciągle się obrażał bo np pojechałam z mamą na zakupy czy chciałam spędzić czas z siostrą, którą widzę raz w roku. Już wtedy robił mi o to pretensje chociaż ja bardzo chciałam żeby spędził ten czas z nami. Zawsze było coś co próbował we mnie zmienić, a ja po prostu wierzyłam, że muszę to zrobić. Teraz pojawił się człowiek, który rozumie moje pasje typu siłownia czy inne zajęcia, które po prostu są w moim życiu na co dzień i niczego mi nie zabrania, wręcz wspiera i dopinguje, a ja czuję, że coś mnie od niego odpycha. Masakra po prostu. Wiem, że to może być śmieszne i dziwne... jednak postaram się nie rezygnować z tej znajomości.
248 2019-01-15 12:59:41 Ostatnio edytowany przez ariadnna (2019-01-15 12:59:53)
Także nie wszyscy muszą być patologiczni jeśli wychodzą z takiej rodziny. Nie o to chodzi, że będę traktować ludzi tak jak mój ojciec. Nie jestem typem człowieka destrukcyjnego, nie niszczę ludzi, jednak obserwując schemat swojej rodziny weszłam dokładnie w taki sam. Miałam za wzór ojca tyrana i znalazłam sobie takiego samego chłopaka. Straszne to jest. Nie chciałam być w takim związku, nie chciałam ciągle płakać i słuchać krytyki... a jednak to zrobiłam, związałam się z kimś kto dokładnie odzwierciedlił obraz patologii w moim domu. Teraz boję się wiązać z kimkolwiek, jak tylko ktoś się pojawia mam ochotę zrywać znajomość. Chyba potrzebuje terapeuty.
Brawo że to zauważyłaś Terapia na pewno pomoże.
Swoją drogą patologiczne zachowania nie muszą się wiązać tylko z zachowywaniem się źle w stosunku do innych ludzi. To przecież może też dotyczyć zachowań, które są dla nas destrukcyjne.
@Ala90
To może jednak zanim zdecydujesz się na kolejny związek warto właśnie poszukać terapeuty. Oczywiście to, że ktoś jest dla Ciebie "dobry" nie musi oznaczać z automatu, że Ci się spodoba. Natomiast pamiętaj, że nic na siłę i możesz skrzywdzić drugą osobę. Ciekawi mnie ten temat, bo u mnie w domu patologii nie było, natomiast jak sam notorycznie trafiam ciągle na podobny typ kobiet, z którymi poradzić sobie mógłby tylko ktoś, kto ma je w d**ie. I jest to dla mnie również destrukcyjne.
Nie można w ten sposób szufladkować ludzi. Znam wiele osób pochodzących z patologicznych rodzin, które w życiu osiągnęły bardzo dużo.
Bo są bardzo odporne psychiczne, a to raczej zdecydowana mniejszość takich przypadków.
qcoe.. masz rację nie można w taki sposób szufladkować ludzi, na moim przykładzie można zobaczyć, że można dużo osiągnąć, mieć dobrą pracę, planować kupno mieszkania itd... Jednak jeśli chodzi o związek to totalne dno. Mój były chłopak też dużo osiągnął, nie stoczył się pomimo, że pochodzi z takiej rodziny, jednak zachowanie pozostawia wiele do życzenia. Na zewnątrz wszystko super, lubiany, pomocny, wszyscy go dobrze postrzegają. Jednak ciężko sobie wyobrazić jakie piekło z nim przeszłam dlatego myślę, że on też powiela schemat wyniesiony z domu... Zakochałam się bardzo i wybaczałam wszystkie obelgi kierowane w moim kierunku. Nie mieliśmy poważnych problemów, wszystko toczyło się o głupoty typu, że nie zauważyłam toalety w kinie czy że nie podałam mu łyżki do obiadu albo bluzy nie odwiesiłam na wieszak, albo najlepsze papier toaletowy w toalecie powiesiłam nie w tą stronę. To nie było zwykłe zwrócenie uwagi... zaraz po tym następowała fala krytyki, która podcinała mi nogi i ręce i nie miałam już siły z tym walczyć, obelgi, które dawały mi do zrozumienia, że nic nie umiem i jestem totalnym zerem, a wszystkie inne są lepsze. Chciałam być dla niego najlepsza dlatego też starałam się robić wszystko tak jak 'należy'. Nadal mi ciężko o nim zapomnieć, wiem, że to chore i destrukcyjne ale jak widzę jak komentuje zdjęcia innych dziewczyn na portalach i jak je komplementuje to chce mi się płakać. Robiłam wszystko żeby był zadowolony, a on po prostu mnie ciągle niszczył... dlatego uważam, że wyniósł to z domu, a ja powieliłam schemat i zakochałam się w kimś takim... Boże co za porażka. Na pewno będę szukać terapeuty, ktoś musi mi w końcu uświadomić, że to moja wina.
Burzowy.. może u Ciebie jednak też jest jakiś problem, którego Ty nie dostrzegasz, a terapeuta pomoże to zobaczyć?
Jeśli chodzi o typy ludzi, z którymi jak stwierdziłeś poradziłby sobie ktoś kto ma je w dupie to mój były na pewno nie by sobie na to nie pozwolił. Byłam osobą z wielką energią i zawsze na wszystko miałam ochotę, a on po prostu wyssał ze mnie całą moc i wręcz wymagał żebym się zachowywała tak czy tak. Byłam optymistycznie nastawiona do świata, a on jakby tego mnie pozbawił. Także jeśli trafi na kogoś kto ma go w d...e to na pewno z tym kimś nie będzie, ale tez trafił na mnie gdzie ulegałam prawie wszystkim jego zachciankom, a i tak mnie zostawił... po prostu ciężko mi zrozumieć czego on tak naprawdę szuka. Miał już 4 podobno fajne dziewczyny i żadnej nie utrzymał na dłużej. Przepraszam, że tak wszystko opisuję ale muszę gdzieś o tym opowiedzieć.
Dziękuję Wam wszystkim za odpowiedzi.
253 2019-01-15 15:29:40 Ostatnio edytowany przez Burzowy (2019-01-15 15:31:12)
No cóż, jeżeli on nie patrzy na innych, tylko leci przed siebie i się rozpycha łokciami, to faktycznie do pewnego etapu coś uda mu się osiągnąć i zapewne niejednej to imponuje. Zachowania przez Ciebie tu opisane są oczywiście poniżej wszelkiej krytyki i koniec końców tylko ekstremalnie zaburzona kobieta z nim wytrzyma. Nie jesteś odosobniona w tym problemie, ponieważ dotyka on wielu ludzi dziś. Na samym tym forum było wiele tematów o związkach z agresorami, wiele się tego słyszy. Czasem mam wrażenie, że zbudowanie normalnej relacji w dzisiejszych czasach równe jest z dokonaniem jakiegoś cudu. Jak jedno się angażuje, to drugie olewa i tak dalej. Bądź ostrożna i pilnuj swoich uczuć, żebyś ich błędnie nie ulokowała ponownie. W tym powinien pomóc terapeuta w pewnym sensie. Pewnie ten człowiek nigdy nie będzie Ci już obojętny, ale wokół jest masa lepszych kandydatów na pewno. Tylko teraz tak jak piszesz, trzeba wszystko wziąć na klatę i się z tym uporać.
Ja swój problem częściowo dostrzegam, bo u mnie istniała ogromna chęć pomagania kobietom z problemami, przy jednoczesnej niechęci do nich jako potencjalnych partnerek, czyli taka sprzeczność. Na terapię jasne, że chodzę (lubię) i powoli uświadamiam sobie w jaki typ kobiet powinienem celować, natomiast nie czuję tej "pewności" w tym względzie. Być może to strach, że innym kobietom nie uda mi się zaimponować, a z tymi poprzednimi szło mi mega łatwo?
PS Ten temat jest interesujący, więc nie rozumiem dlaczego za coś przepraszasz. Im więcej tym lepiej.
Obawiam się, że u mnie jest podobnie i będę uderzać w stronę tylko takich, którzy na początku w jakiś sposób mi zaimponują, a później pokażą swoje prawdziwe oblicze. Raczej nie szukałam kogoś komu chciałabym pomóc, ale jak pisałam wcześniej brnęłam w związek, który dawał mi odczuć, że muszę robić wszystko żeby partner był zadowolony, czasem wbrew sobie. Podobnie jak moja matka. Cieszę się, że odpowiedziałeś na mój komentarz, trochę lepiej się teraz czuję. Często mam różne wahania nastroju... raz myślę, że dobrze, że mnie zostawił bo jak miałabym z nim żyć skoro nie czułam się szczęśliwa, z drugiej strony zaczyna brakować mi tchu bo nie ma go obok i nigdy już nie będzie i dlaczego tak mnie traktował? Zdaję sobie sprawę, że dziewczyna bez zaburzeń nawet nie myślała by w tą stronę co ja, ale cóż nie skasuje tego pstryknięciem palca.
Wiem, że było dużo wątków o takich chorych związkach, jednak trafiłam tutaj i cieszę się, że ktoś odpowiedział
Obojętny na pewno nie będzie, był moją pierwszą poważną miłością i zarazem tak strasznie destrukcyjną. Pomimo tego, że rozumiem skąd wzięły się moje zachowania i jego, nie rozumiem jak dorosły człowiek może tego nie zauważyć, że krzywdzi drugiego. On mi w twarz mówił, że mam go słuchać, a jak nie to pakować się i wyp......lać. Nie mieści mi się w głowie taka obojętność na ludzką krzywdę.
Przyznaję, że po pewnym czasie słuchania takich obelg sama nazwałam go raz ch...em i frajerem, jednak do teraz jest mi za to wstyd.
Jeszcze tylko dodam, że takich zachowań było o wiele więcej, nawet wstyd mówić i pisać czego ten człowiek potrafił się mnie czepiać. Chciałam napisać, że miał też dobrą stronę i potrafił być normalny, czuły i kochany, jednak chyba to żaden wyczyn. Skoro jest się w związku to pragnie się szczęścia drugiej osoby więc skoro dla mnie nie było problemu to dlaczego dla kogoś innego to powód do wiecznego uwielbienia i chwalenia? Tak się właśnie zachowywał, jeśli robił dla mnie coś miłego to musiałam być za to wdzięczna do końca życia. A szczerze? to nie miałam już ochoty na nic. Skoro dzień wcześniej słyszysz jaka to do d...y jesteś, nic nie potrafisz, a bez niego to w życiu sobie na pewno nie poradzisz, WSZYSTKIE inne są lepsze, a Ty powinnaś urodzić się facetem... to chyba nikt nie byłby w stanie nie wiadomo jak się dalej starać po coweekendowych takich miłych obelgach.
Ahh już się zaczynam denerwować.
Muszę tu wylać swój żal bo trochę mik to pomaga. Z osobami z DDA czy DDD bardzo ciężko jest żyć. Bardzo żałuję swojego związku, doprowadził mnie do jakichś stanów depresyjnych. Chciałam być dla człowieka wszystkim, a byłam po prostu nikim. Teraz tylko analizuje i myślę co zrobiłam nie tak, że on mnie traktował w taki sposób. Na początku mówił, że jestem miła, mądra, wykształcona, sympatyczna i właśnie takiej dziewczyny szukał.. Później zaczęły się problemy, wina ciągle moja, żadnej rozmowy, krzyczał, wyzywał, poniżał... Z miłej i sympatycznej osoby stałam się człowiekiem obojętnym, przestałam mieć własne zdanie, robiłam już wszystko tak jak on chce byleby nie było wojny. Co dziwne te wojny, krzyki i obelgi nadal były z pretensjami, że jestem niezdecydowana i nie wiem czego chce. Nie wiedziałam, nie wiedziałam już co jest dobre, a co złe. Rozstaliśmy się, jednak błagał żebym wróciła wiec wróciłam. Było dobrze może 2 miesiące ale później zaczęło się to samo. Krytyka, krytyka i jeszcze raz krytyka. Nie miałam siły, sama zaczęłam już używać brzydkich słów w stosunku do niego i wiecie co? To ja teraz byłam ta zła. Nie odpuścił mi ani jednego słowa, które do niego wypowiedziałam, ale tych przykrych może było z 3 czy 4. Nie wiem, po prostu nie wiem z kim ja się związałam... Na początku związku to w ogóle zostawił mnie dla innej i pojechał z nią na wakacje, później wrócił i chciał już być ze mną bo tamta go niby skrzywdziła, później pisał z nią jeszcze przez jakiś czas i jeszcze się dziwił, że ja mam pretensje, później w nocy pisał z innymi dziewczynami, żadnej rozmowy nie widziałam, wszystko usuwał, przyznaję, że to zmienił i już tak nie robił ale co ja sobie myślałam to nie wiem. Jak jakiś mój znajomy do mnie napisał co tam słychać była awantura na cały weekend bo przecież ciągle do mnie ktoś pisze. Cały czas słyszałam jakie to inne dziewczyny są fajne i ładne i zgrabne... Namieszał mi tak w głowie, a ja głupia nadal to ciągnęłam. Najpierw chciał dziewczynę, miłą, sympatyczną, pomocną, później jak komuś chciałam bezinteresownie pomóc to mówił, że jestem naiwna i mnie wykorzystują. Miałam mieć charakter i swoje zdanie, jak je miałam to przecież źle bo to kobieta powinna słuchać faceta... nawet mu przeszkadzało to, że kolor inny mi się podoba niż jemu. Najlepsze było jak się ze mną pokłócił i wysłał zdjęcie swojej kochanki z podpisem, że ona przynajmniej chodzi w sukienkach. Kiedyś też podczas kłótni mi powiedział, przywołując tu swoją kochankę, że :"Nawet głupia Dagmara potrafiła przepraszać za nic, a Ty? Ty tego nie umiesz!. Mówił mi ciągle, że on tyle dla mnie robi bo przyjeżdża do mnie z Niemiec, nie wiem umyje mi samochód, zmieni filtry, oleje itd co związane z autem... a ja go nie doceniam. Pisząc to naprawdę nie wiem co mnie tak długo przy nim trzymało. Doceniałam to, że ciężko pracuje, jeździ do Niemiec, wszystko i o nic się praktycznie nie czepiałam. To i tak słyszałam, że porządna dziewczyna to powinna pakować swojego chłopa do Niemiec i robić mu jedzenie... Wiecie co, naprawdę nie mam siły bo parę razy zrobiłam ale on po prostu nie chciał!! wolał kupować na miejscu i ciepłe. Zawsze było wszystko odwrócone przeciwko mnie. Nie wiem po co to wszystko w ogóle tu piszę bo tak czytając to bzdury to każdej dziewczynie kazałabym uciekać.
Sytuacji podobnych do powyższych było mnóstwo ale chyba wypiszę je sobie na kartce i w chwilach zwątpienia będę czytać na głos.
Wy też mielibyście do kobiety żal jeśli po rozstaniu chciałaby zająć się sobą i poszła do trenera personalnego?? Miałam okropną wojnę o to, że poszłam i wysłałam zdjęcia w staniku i majtkach. Jejku przecież to tylko trener, który widzi takie coś na co dzień. Powiedzcie mi po prostu, że to nie moja wina to rozstanie bo czasami zaczynam wariować.
257 2019-01-15 19:33:07 Ostatnio edytowany przez Burzowy (2019-01-15 19:34:28)
Obawiam się, że u mnie jest podobnie i będę uderzać w stronę tylko takich, którzy na początku w jakiś sposób mi zaimponują, a później pokażą swoje prawdziwe oblicze. Raczej nie szukałam kogoś komu chciałabym pomóc, ale jak pisałam wcześniej brnęłam w związek, który dawał mi odczuć, że muszę robić wszystko żeby partner był zadowolony, czasem wbrew sobie. Podobnie jak moja matka. Cieszę się, że odpowiedziałeś na mój komentarz, trochę lepiej się teraz czuję. Często mam różne wahania nastroju... raz myślę, że dobrze, że mnie zostawił bo jak miałabym z nim żyć skoro nie czułam się szczęśliwa, z drugiej strony zaczyna brakować mi tchu bo nie ma go obok i nigdy już nie będzie i dlaczego tak mnie traktował? Zdaję sobie sprawę, że dziewczyna bez zaburzeń nawet nie myślała by w tą stronę co ja, ale cóż nie skasuje tego pstryknięciem palca.
Wiem, że było dużo wątków o takich chorych związkach, jednak trafiłam tutaj i cieszę się, że ktoś odpowiedział![]()
Obojętny na pewno nie będzie, był moją pierwszą poważną miłością i zarazem tak strasznie destrukcyjną. Pomimo tego, że rozumiem skąd wzięły się moje zachowania i jego, nie rozumiem jak dorosły człowiek może tego nie zauważyć, że krzywdzi drugiego. On mi w twarz mówił, że mam go słuchać, a jak nie to pakować się i wyp......lać. Nie mieści mi się w głowie taka obojętność na ludzką krzywdę.
Przyznaję, że po pewnym czasie słuchania takich obelg sama nazwałam go raz ch...em i frajerem, jednak do teraz jest mi za to wstyd.
Dużo paradoksalnie dobrego jest w tym, że Twój partner okazał się właśnie "ch**em", bo przynajmniej wiesz od czego uciekasz. U mnie było idealnie i bach, moja pierwsza miłość po prostu przespała się z innym. I mam tak, że wcale nie czuję jakiejś złości, czy czegoś takiego. Tylko stres i obawę... o to czy ona sobie poradzi;). Nie sądzę by jakakolwiek dziewczyna ot tak odeszła na Twoim miejscu i w ogóle by się nie przejmowała. Jestem pewien, że nawet te z mocną psychiką rozpamiętują takie rzeczy. Jak się człowiek przyzwyczaja, to robi różne głupoty. Może dlatego potrzebny jest jakiś dystans w związku.
Chciałam napisać, że miał też dobrą stronę i potrafił być normalny, czuły i kochany, jednak chyba to żaden wyczyn.
Dobrze, że to zauważyłaś. Dokładnie tak, to żaden wyczyn. Często słyszy się "ale potrafił/potrafiła być kochany/a", no doprawdy niebywała cecha!
Na początku związku to w ogóle zostawił mnie dla innej i pojechał z nią na wakacje, później wrócił i chciał już być ze mną bo tamta go niby skrzywdziła
A tu już sama sobie zaszkodziłaś niemal bezpośrednio. Poleciałaś na gościa, dla którego nie byłaś pierwszym wyborem. To nie miało prawa się udać, nie można lecieć na jakąś niedostępność, bo to głupie. Trochę to wręcz gorszące, bo człowiek się stara i trafia jakieś niewdzięczne kapiszony, a taki cwaniaczek owija wokół palca jak tylko chce. To dziwne, że dziś tak często preferujemy zło i chyba niekoniecznie dotyczy to tylko osób z zaburzeniami.
Powiedzcie mi po prostu, że to nie moja wina to rozstanie bo czasami zaczynam wariować.
Generalnie to Twoja wina tak jak i jego, bo to w końcu był Wasz związek, Ty miałaś przykład tego jaki jest już na samym początku i Ty zdecydowałaś się przelać na niego uczucia. Natomiast to co było to przeszłość, którą niewątpliwie musisz zostawić za sobą, tak jak musisz totalnie ukrócić kontakt z tym gościem, bo odstraszysz każdego innego faceta tym, że nadal utrzymujesz kontakt z toksycznym ex.
Dziękuję za odpowiedzi. Znów mi pomogłeś
Spotykaliśmy się może dwa miesiące ale coś mu nie pasowało i po prostu się przez jakiś czas nie odzywał. Co się później okazało był przez chwilę z nią.. ale to też jakaś patologia bo miała faceta i niby okłamała mojego ex, że nie ma. Ile w tym prawdy sama nie wiem. Z resztą przez cały okres naszego związku nie dawała mu spokoju i zawsze wysyłała prezenty na urodziny. To też było dziwne.
Zgadzam się z Tobą w 100%, miałam obraz jaki jest już na samym początku, a i tak pozwoliłam sobie go kochać. Nie mam z nim już kontaktu i na pewno nigdy nie będę mieć. Po prostu dziwię się jak można być takim człowiekiem. Powiem więcej, jak zaczął spotykać się ze mną mówił, że ma jeszcze dziewczynę ale to się niedługo skończy. W sumie mu nie wierzyłam bo jaki facet tak robi... na pewno żaden normalny. Dlatego też nie zdziwiłabym się jakby się okazało, ze mnie tak łatwo wyrzucił z domu bo pojawiła się inna. Tak, związałam się z nim na własne życzenie więc teraz nie mam się co dziwić, że ze mną mógłby zrobić to samo.
Widzę, że każdy przypadek jest inny. Jeszcze gorzej jeśli u Ciebie było ok, a ona nagle śpi z innym. Na pewno strasznie się czułeś, chyba sobie nawet tego nie wyobrażam. Może łatwiej by było czuć jednak złość tak jak ja, a nie obawę czy sobie poradzi. Czytając te fora naprawdę można zauważyć, że coraz trudniej o normalny, szczęśliwy związek.
Może w moim przypadku wybrałam źle i pozwoliłam sobie na takie traktowanie. Takich ludzi po prostu trzeba omijać z daleka. Nie zmienia to jednak faktu, że on po prostu taki jest i nie widzi w sobie winy.. po historiach, które mi opowiadał wiem, że nawet przeszłe dziewczyny, które były jego pierwszymi wyborami nie były przez niego dobrze traktowane. Nie znam oczywiście szczegółów bo przecież nie będzie się tym chwalił ale też się z nimi kłócił i często doprowadzał do płaczu. Jedna, która z nim była 3 miesiące na koniec powiedziała mu, że jest dyktatorem... więc naprawdę nie wiem czego ja się spodziewałam i na co liczyłam. Każda była zła i z każdą nie wyszło... więc dlaczego dla mnie miałby być inny. Taki człowiek, taki charakter, takie podejście do życia. On tego po prostu nie chce w sobie zmieniać.