Plaża nudystów - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 6 7 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 261 do 325 z 407 ]

261

Odp: Plaża nudystów
Lunka86 napisał/a:

Shini, ale bardzo często na początku znajomości jest ciężko i niezręcznie. Pierwsze moje spotkania z mężem były takie, że wychodziliśmy gdzieś w plener i po prostu gadaliśmy, zdarzały się też chwile ciszy. Przez to trzeba przebrnąć. Po kilku takich spotkaniach zaczęło być coraz lepiej i coraz luźniej. Na początek można też wymienić się danymi, oczywiście na privie, odnaleźć się na fb i gadać sobie przez messengera. To tylko oczywiście taka moja luźna sugestia. Ja Was odbieram trochę jak Wasze pokrewne dusze. Dużo Was łączy, szkoda, żeby ta przyjaźń gdzieś tam prędzej czy później się tu rozmyła wink

Brzmi to całkowicie logicznie i zawsze myślałem, że tak powinno być ale nie jest. Ja też właśnie sobie wyobrażam pierwsze spotkania jako takie luźne wyjścia pogadać, na kawę czy do kina, a nie żadne randki w drogich restauracjach ubrany w garnitur. Nigdy jednak nie wierzyłem, że na prawdę może to wyglądać tak jak myślałem i sądziłem, że ta jedna randka to był totalny wyjątek, że trafiłem z tamtą dziewczyną jak na loterii. W ogóle to jak tu opisujecie kobiety i relacje damsko-męskie jest mocno rozbierzne z tym co się widzi w internecie. Coraz częściej kobiety są tam przedstawiane jako złe, okrutne i bezwzględne istoty, które tylko czekają na najmniejszy błąd faceta by go wykorzystać przeciwko niemu. Że jak facet chociaż na chwilę straci czujność albo przestanie być idealny to od razu jest pozamiatany. Ciekawe komu tak bardzo zależy by ta wojna damsko-męska trwała i stawała się coraz zacieklejsza? Nie wiem choć się domyślam.

Co do mojej relacji z Mrs.Happiness poczekajmy aż ona coś na ten temat napisze. Nie chciałbym jej czymś urazić, zniechęcić ani żeby właśnie ta relacja się rozmyła. Ciężko mi jest określić poziom relacji i czy określania takie jak pokrewne dusze, a nawet przyjaźń są tu odpowiednie. Tak na prawdę dopiero zaczynam odkrywać i ogarniać tę sferę życia.

262

Odp: Plaża nudystów

Tak szczerze, to mnie też włosy stają dęba na głowie, jak tu czytam sobie niektóre wątki. Nie wierz we wszystko, co tu jest napisane. Wszystko zależy od kobiety, którą poznasz. Ja np czułabym się bardzo dziwnie, jakby mnie mój mąż zaprosił od razu do drogiej knajpy i takie tam. Dużo lepiej się czułam w takiej luźnej atmosferze. Inna kobieta może woleć randkę w restauracji. Różni są ludzie i tu niestety trzeba to jakoś wyczuć. I u nas też na początku szło to wszystko dość powoli:). Mój mąż, jak już Ci kiedyś chyba pisałam, jest introwertykiem, dość nieśmiałym. Ale ja to po nim widziałam i się nie ciskałam, że to wszystko idzie powoli. U nas nasza relacja rozwijała się spokojnie, w swoim tempie, czułam, że mu zależy i mi też zależało.
      Ja również mam nadzieję, że niczym nikogo tu nie uraziłam pisząc, to co napisałam wink. A teraz może doprecyzuję, że chodziło mi o to, że Wasza forumowa znajomość wg mnie miałaby szansę na przyjaźń poza tym forum, bo sporo Was łączy. Forum teraz jest, za chwilę może go nie być i szkoda by było, jakbyście stracili szansę na chociaż te Wasze rozmowy lub nawet na przyjaźń/koleżeństwo.

263

Odp: Plaża nudystów
Lunka86 napisał/a:

Tak szczerze, to mnie też włosy stają dęba na głowie, jak tu czytam sobie niektóre wątki. Nie wierz we wszystko, co tu jest napisane. Wszystko zależy od kobiety, którą poznasz. Ja np czułabym się bardzo dziwnie, jakby mnie mój mąż zaprosił od razu do drogiej knajpy i takie tam. Dużo lepiej się czułam w takiej luźnej atmosferze. Inna kobieta może woleć randkę w restauracji. Różni są ludzie i tu niestety trzeba to jakoś wyczuć. I u nas też na początku szło to wszystko dość powoli:). Mój mąż, jak już Ci kiedyś chyba pisałam, jest introwertykiem, dość nieśmiałym. Ale ja to po nim widziałam i się nie ciskałam, że to wszystko idzie powoli. U nas nasza relacja rozwijała się spokojnie, w swoim tempie, czułam, że mu zależy i mi też zależało.
      Ja również mam nadzieję, że niczym nikogo tu nie uraziłam pisząc, to co napisałam wink. A teraz może doprecyzuję, że chodziło mi o to, że Wasza forumowa znajomość wg mnie miałaby szansę na przyjaźń poza tym forum, bo sporo Was łączy. Forum teraz jest, za chwilę może go nie być i szkoda by było, jakbyście stracili szansę na chociaż te Wasze rozmowy lub nawet na przyjaźń/koleżeństwo.

Nie chodzi tylko o to co jest napisane na forum, ogólnie internet jest nastawiony na nakręcanie tej wojny. Obojętnie gdzie się spojrzy, czy to YT, czy jakieś memy, czy strony pokroju Onet lub WP czy nawet reklamy są wyładowane tymi treściami. Wcale nie trzeba być zwolennikiem teorii pillowych żeby być nimi bombardowanym. Twój związek brzmi wręcz nieprawdopodobnie biorąc pod uwagę te treści. Nieśmiały introwertyk powinien być całkowicie niewidzialny dla kobiet, tak facet wręcz nie istnieje jako potencjalny partner chyba, że jest bogaty. Podobnie z tobą, nie pośpieszałaś, dałaś przestrzeń by powoli i spokojnie się rozwijało. Według współczesnej propagandy taka kobieta nie powinna istnieć. Nie raz też się natknąłem na twierdzenie, że tą tak zwaną "dziewczynę z górnej półki" czyli ładną, szczupłą i zadbaną może mieć tylko ulta chad, bogaty i mega pewny siebie. To takie wmawianie facetom, że jeśli nie ma idealnego sześciopaka na brzuchu albo kilku milionów na koncie to nie zasługuje na ta ładną, szczupłą i zadbaną dziewczynę. Ja zawsze myślałem, że od drugiej powinno się wymagać tego co samemu się reprezentuje ale czy na prawdę tak jest?

Też mnie martwi, że kiedyś z dnia na dzień forum zniknie i te fajne rozmowy się skończą bez możliwości ich wznowienia. Taka jest cena anonimowości i ktoś może nie chcieć ujawniać swojej tożsamości nawet jeśli fajnie się pisze na forum.

264

Odp: Plaża nudystów

Wiem, potem doczytałam, że nie chodziło Ci o te forum, a tak ogólnie o internet. Tak szczerze, to nie wiem, nie czytam tego typu treści i nigdy nie czytałam. Wierzę Ci na słowo, że tak jest.
A co do mojego związku, to ja sama jestem podobna do mojego męża i taka osoba mi zwyczajnie odpowiadała do bliższej relacji. Mieliśmy zawsze o czym gadać, polubiliśmy się, potem zakochaliśmy. Nigdy w sumie nie zastanawiałam się nad tym, czy jesteśmy "ze swojej ligi".
    Tu niestety masz rację, że nie każdy może mieć ochotę na ujawnienie się w realu. Ale może czasem warto zaryzykować.

265

Odp: Plaża nudystów
Lunka86 napisał/a:

Wiem, potem doczytałam, że nie chodziło Ci o te forum, a tak ogólnie o internet. Tak szczerze, to nie wiem, nie czytam tego typu treści i nigdy nie czytałam. Wierzę Ci na słowo, że tak jest.
A co do mojego związku, to ja sama jestem podobna do mojego męża i taka osoba mi zwyczajnie odpowiadała do bliższej relacji. Mieliśmy zawsze o czym gadać, polubiliśmy się, potem zakochaliśmy. Nigdy w sumie nie zastanawiałam się nad tym, czy jesteśmy "ze swojej ligi".
    Tu niestety masz rację, że nie każdy może mieć ochotę na ujawnienie się w realu. Ale może czasem warto zaryzykować.

Jest jeszcze gorzej niż myślisz w pewnych rejonach internetu takich jak Wykop albo BraciaSamcy ale tam nawet ja się nie zapuszczam. Ja jeszcze nigdy nie spotkałem dziewczyny, z którą zawsze miałbym o czym gadać, i z którą po czułbym się po prostu dobrze, luźno, bez żadnego ciśnienia, i która jednocześnie podobałaby mi się z wyglądu. Z tą jedną przyjaciółką mam dobry kontakt i właśnie zawsze znaleźlibyśmy jakiś temat do rozmowy ale ona po pierwsze jest już po ślubie i ma dziecko, po drugie ani trochę mi się nie podoba z wyglądu. Kiedy się przez prawie 29 lat nie spotkało nikogo takiego to na prawdę ciężko nie stracić nadziei, że to się może jeszcze udać. Nie raz już słyszałem od różnych ludzi historię taką jak twoja, że po prostu spotkali kogoś kto niemal idealnie do nich przypasował, a dla mnie brzmi to totalnie nieprawdopodobnie. Ostatnio w trakcie pracy słuchałem sobie treści z kanału na YT Lekcje Miłości, z każdym kolejnym przesłuchanym filmem byłem coraz bardziej wkurzony. Chciałem chociaż w teorii dowiedzieć się czegoś na temat miłości, a zamiast tego zepsułem sobie nastrój.

Możliwe, że warto. Poczekajmy na wypowiedź co sądzi o tym wszystkim co piszemy osoba, której ta kwestia dotyczy.

266

Odp: Plaża nudystów

Nigdy nie czytałam tych stron, o których piszesz, ale może z ciekawości kiedyś zerknę, co tam za kocopoły wypisują wink . Bo aż mnie zaciekawiłeś.
    Ja poznałam męża, jak miałam 31 lat, także nie trać nadzieji. I nie byłam zdesperowana, że muszę kogoś już mieć, bo zegar tyka. Nawet w tamtym czasie nikogo nie szukałam, byłam rok po rozstaniu i dopiero co doszłam do siebie, nie myślałam o nowym związku. Nigdy nie wiesz, co Cię czeka. Jesteś w porządku, uwierz w siebie. Byłeś już u tego terapeuty?

267 Ostatnio edytowany przez Mrs.Happiness (2025-02-20 20:29:22)

Odp: Plaża nudystów
Shinigami napisał/a:

Ze zdrowiem średnio, fizycznie jest w miarę, psychicznie trochę gorzej. Od poniedziałku zaczynam terapię więc może dzięki temu trochę się poprawi. Ogólnie mam teraz gorszy okres, cały czas mam obniżony nastrój, bez wyraźnego powodu czuję wzmożone napięcie seksualne i często boli mnie głowa, na dodatek jeszcze rozmowy o seksie z innego wątku mnie nakręcają. Co do diety to próbowałem ale utrzymać ten stan było ciężko. Jakieś drobne zmiany są ale żadnych widocznych rezultatów nie ma.

Miałam pytać jak pierwsze wrażenia z terapii, ale widziałam, że odświeżyłeś swój temat.
W takim razie odniosę się tam osobno do tej konkretnej kwestii.

Specjalistą nie jestem, ale obstawiałabym, że to wzmożone napięcie seksualne ma swoje źródło w gorszym stanie psychicznym.
Być może mózg próbuje w ten sposób znaleźć ujście dla złych emocji.
Warto, żebyś znalazł sobie inne sposoby na rozładowanie stresu.

Dlaczego jest ciężko z utrzymaniem diety?

Shinigami napisał/a:

Z Elden Ring polecam poczekać na promocję, szczególnie jeśli chcesz kupić od razu razem z dodatkiem, z tą ceną trochę przesadzili. Horizon Zero Dawn polecam, ja teraz się czaję na promocję na drugą część Horizon Forbidden West. W pozostałe, które wymieniłaś nie grałem, trzeba będzie im się przyjrzeć.

Wiesz, z jednej strony rozumiem te ceny, produkcja tania nie jest.
Zwłaszcza, jak się weźmie pod uwagę, ile osób pracuje przy takiej jednej grze.
Jakby mi bardzo zależało, to może bym kupiła za pełną kwotę, ale mam czas.
Czekam jeszcze na przecenę Lies of P, bo mnie zaciekawiła. 
Podoba mi się pomysł takiej mrocznej historii Pinokia.
Może kojarzysz? Albo już w nią grałeś?

Shinigami napisał/a:

Miałem dość popularny dla tej gry błąd, że nie mogłem jej nawet uruchomić z powodu jakiegoś problemu z ładowaniem shaderów. Próbowałem wielu sposobów takich jak zmienianie sterowników czy różne sposoby z YT i forów ale żaden nie pomógł. Dopiero całkowity reset do ustawień fabrycznych pomógł ale i tak już od dłuższego czasu miałem zamiar to zrobić. Z tego co czytałem to u każdego działało coś innego więc nie ma za bardzo jednego skutecznego sposobu choć mój jest raczej pewny ale też ostateczny. Teraz mam już ponad 40h w grze.

To u mnie póki co nie było żadnych problemów.
Zobaczymy, czy ten stan się utrzyma.

Shinigami napisał/a:

Wybacz, że tak męczyłem z pytaniami. Prawda jest taka, że trochę się obawiałem, że nasza rozmowa szybko się skończy więc chciałem ją podtrzymać ale chyba niepotrzebnie. Mam wrażenie, że zawsze znajdzie się coś o czym moglibyśmy porozmawiać.

Nie musisz przepraszać. Nic się nie stało.
Jeśli coś nie będzie mi pasowało, to powiem wprost.
Tematów jak widzisz póki co nie brakuje.
Ze mnie straszna gaduła jest.

Shinigami napisał/a:

Są trzy główne sezony dodatkowo jeszcze podzielone na części. Poza tym są jeszcze serie poboczne, dodatkowe odcinki i film więc łącznie trochę tego jest. Główni bohaterowie pozostają ci sami, w trzecim sezonie pojawia się nowa postać, która dołącza do grona głównych bohaterów i oczywiście pojawia się wiele innych postaci pobocznych. Trzeci sezon też ma większy rozmach niż poprzednie, więcej akcji, więcej walk, więcej epickich scen i jeszcze silniejszy Kirito szczególnie pod koniec. Fajnie utrzymany i po trochu rozwijany wątek romansu między głównymi bohaterami. Ogólnie polecam obejrzeć całość, jak coś to mogę podpowiedzieć w jakiej kolejności to wszystko oglądać.

Dzięki za wyjaśnienia i jasne, chętnie się dowiem, w jakiej kolejności oglądać.
Skoro mówisz, że później było ciekawie, to postaram się znaleźć czas, by do niego wrócić.
Właściwie będę musiała zacząć od nowa, bo wiele szczegółów już dawno wyparowało z głowy.

Shinigami napisał/a:

Też mnie dziwi, że nie zrobili kolejnego sezonu szczególnie, że manga nie jest jakoś długa i pewnie na drugim sezonie by się skończyło. Poza Kaicho wa Maid sama do romansów, które mi się podobały można zaliczyć jeszcze: Kimi ni Todoke, Sukitte Ii na yo,  Tokidoki Bosotto Russia-go de Dereru Tonari no Alya-san, Sono Bisque Doll wa Koi wo Suru, Boku no Kokoro no Yabai Yatsu, Otonari no Tenshi-sama ni Itsunomanika Dame Ningen ni Sareteita Ken. Ten ostatni tytuł skończyłęm oglądać kilka dni temu i chyba wskoczy na pierwsze miejsce w rankingu moich romansów. Na razie tyle, jak jeszcze sobie coś przypomnę to dopiszę. Oglądałaś coś z wymienionych, a może masz jakieś romanse, które ci się podobały i nie ma ich wśród wymienionych?

Z tych wymienionych znam jeszcze dwa. Kimi ni Todoke i Sukitte Ii na yo.
Oba mi również się podobały. Sama nie wiem, który bardziej. Mocno się różniły.
A jeśli chodzi o inne romanse, to widziałam ich całkiem sporo.
Z takich fajniejszych:
- Toradora!
- Lovely Complex
- Ouran Koukou Host Club
- Kamisama Hajimemashita
- Skip Beat!
Choć trzeba wziąć poprawkę na to, że większość z nich obejrzałam wiele lat temu.
Nie dopisywałam żadnych yaoi, ale niektóre z nich też były fajnymi romansidłami.

Shinigami napisał/a:

Było wiele tytułów, które potrafiły mnie wzruszyć ale tak żeby dosłownie się rozpłakać był tylko jeden Koe no Katachi. Nawet Clannad uważany przez wielu za najsmutniejsze i najbardziej wzruszające anime nie wpłynęło mnie tak jak Koe no Katachi. Zawsze ze wszystkich sił starałem się tłumić emocje, unikać ich okazywania ale przy tym tytule nie dałem rady.

Widzę, że Koe no Katachi to animowany film. Chętnie obejrzę.
Clannad mi się szczerze mówiąc nie podobał. Z trudem obejrzałam pierwszy sezon.
Kolega wychwalał to anime pod niebiosa i dałam się namówić.
Do dziś nie rozumiem jego fenomenu. Moim zdaniem było infantylne do bólu.

Shinigami napisał/a:

W ogóle zauważyłem, że ostatnio coraz trudniej mi tłumić emocje, częściej się wzruszam, śmieję i wkurzam. Sam już nie wiem czy uważać to za dobre czy złe.

Tłumienie emocji jest niezdrowe, więc pewnie dobrze, że rzadziej wciskasz hamulec.   
Najważniejsze to nie oddawać im całkowitej kontroli nad sobą.
Żeby nie wpaść z jednej skrajności w drugą.

Shinigami napisał/a:

A ty masz jeszcze jakieś tytuły, które wywołały u ciebie jakieś skrajne emocje?

Na pewno jakieś się znajdą, choć teraz rzadziej tak mocno przeżywam.
Być może dlatego, że generalnie jestem dużo spokojniejsza.
Nie ma już we mnie tylu gwałtownych emocji, co kiedyś.
Magi mnie mocno wzruszyło w drugim sezonie.
Gdy Szeherezada oddała swoje ostatnie życie Titusowi.
Bardzo lubiłam tę postać i jego relację z Margą.
Moim drugim ulubieńcem był Hakuryuu.
To tak z męskich bohaterów, bo z żeńskich oczywiście Morgiana.
Choć trzeba przyznać, że tam większość postaci wzbudzało sympatię.
Swoją drogą, opowiadałam o tym anime na maturze ustnej z polskiego.
A jakie inne tytuły wzbudziły w Tobie silne uczucia?

Shinigami napisał/a:

Z Pandora Hearts też się zgadzam ale jeden utwór muzyczny z tego tytułu mi się spodobał, nawet wrzuciłem go w wątku o Muzykoterapii.

Później zerknę do kącika muzycznego i sprawdzę, czy pamiętam ten utwór.

Shinigami napisał/a:

Fushigi Yuugi nie oglądałem, kolejny tytuł do sprawdzenia.

Mnie mocno zaskoczyło, gdy wróciłam do tego tytułu po wielu latach.
Wcześniej widziałam to anime jako małe dziecko, więc sporo rzeczy nie rozumiałam.
Albo zwyczajnie ignorowałam, oceniając bohaterów dużo bardziej zero jedynkowo.

Shinigami napisał/a:

A skoro o gatunkach mówimy to oglądałaś jakieś anime horrory?

Tak, horrorów też trochę oglądałam, choć nie był to mój ulubiony gatunek anime.
Ze wszystkich najbardziej podobało mi się chyba Tasogare Otome x Amnesia.
Jeszcze Another, Tokyo Ghoul oraz Shinrei Tantei Yakumo były nienajgorsze.
A Tobie które się podobały? Może coś ciekawego zarekomendujesz?

Shinigami napisał/a:

W sumie tak, w Magi było parę takich scen choć jeśli tylko pod tym względem patrzymy to koło prawdziwego ecchi to nawet nie stało.

Mi właśnie taka dawka odpowiadała. Nie było w tym przesady.
Rzecz jasna, obyłabym się bez takich scen, ale nawet mnie bawiły.
Jako element komediowy pasowały. Zwłaszcza, że dotyczyły głównie postaci Aladyna.

Shinigami napisał/a:

Tak jeszcze wracając do poruszonego wcześniej tematu hentai dodam, że macki to jedna z najłagodniejszych rzeczy jakie można zobaczyć w produkcjach tego gatunku. Są tytuły wręcz obrzydliwe i aż ciężko było to oglądać. Z resztą w ogóle Japończycy są mistrzami w kwestii najbardziej porąbanych rodzajów porno.

Niestety wiem. Czasem człowiek zabrnie za daleko w internety.
Rozwalają mnie też japońskie teleturnieje.
To, co tam się wyprawia, przechodzi ludzkie pojęcie.
Aż dziw, że tak pieczołowicie wszystko cenzurują.

268

Odp: Plaża nudystów

Kurczę, jak na taką ekshibicjonistkę ciężko mi się pisze o sobie.
Trochę mi zajęło, zanim poskładałam myśli w sensowną całość.
Prawdę mówiąc, lubię dyskutować na forum. Tak mi w pewnym sensie wygodniej.
Mam większą swobodę, bo mogę zniknąć w dowolnej chwili i nikt nie ma pretensji, jeśli nie pojawię się przez kilka dni.
Wiem, że sprawiam wrażenie bardzo otwartego człowieka.
Zresztą nie jest to błędna ocena, jeśli wziąć pod uwagę tylko powierzchowne relacje.
Chętnie rozmawiam właściwie z każdym i często słyszę, że jestem sympatyczna.
Mnóstwo wyjść do sklepu oznacza dla mnie krótką pogawędkę z pracownikami, albo innymi klientami.
Lubię rozmawiać z ludźmi, słuchać ich historii, doradzać w trudnych sprawach.
Ale w gruncie rzeczy jestem specyficzną osobą, która bardzo rzadko się przywiązuje. 
Dlatego najbezpieczniej jest nie mieć oczekiwań względem znajomości ze mną.
Nie chciałabym nikogo zranić, ani zostać opatrznie zrozumiana.
Ze swojej strony nie mogę zaoferować nic więcej poza koleżeństwem.
Wolę, aby to wybrzmiało, bo staram się być transparentna.
Z jednej strony dlatego, żeby nikt niepotrzebnie nie tracił czasu i energii.
Mam jednak jeszcze jeden ważny powód.
Wcześniej o tym nie wspominałam, bo jest to dla mnie obecnie trudny temat.
Jestem w związku, o którym tu nie piszę, ponieważ przechodzimy kryzys.
Byliśmy bardzo młodzi, gdy zaczęliśmy się spotykać.
Teraz, gdy już trochę dorośliśmy, na wierzch wypłynęło sporo różnic.
Wtedy nie miały one znaczenia, ale z biegiem lat stały się dużą przeszkodą.
Nie szukałam rady na forum, ponieważ doskonale wiem, co jest nie tak.
A jeszcze komuś przyszłoby do głowy pisać pod adresem mojego partnera jakieś inwektywy.
To naprawdę dobry człowiek, któremu wiele zawdzięczam i bardzo mi na nim zależy.
Chciałabym, żeby nam się poukładało. Czy się uda, czas pokaże.
Tymczasem, kończąc wycieczkę w głąb mojego życia prywatnego.
Shini, jeśli chcesz mieć we mnie koleżankę, to nie mam nic przeciwko.
Ale, i mówię to z doświadczenia, przede wszystkim chroń siebie.
Dobrze nam się rozmawia, jednak to nie zastąpi prawdziwej relacji z kobietą.
W każdym razie nie taką, jakiej pragniesz najbardziej.
Generalnie, mail podpięty pod forum jest nadal aktywny.
Jakby komuś zależało na utrzymaniu kontaktu ze mną, to nie krępujcie się.
Nie obiecuję, że zawsze będę dostępna, ale prędzej czy później odpowiem.

269

Odp: Plaża nudystów
Lunka86 napisał/a:

Nigdy nie czytałam tych stron, o których piszesz, ale może z ciekawości kiedyś zerknę, co tam za kocopoły wypisują wink . Bo aż mnie zaciekawiłeś.
    Ja poznałam męża, jak miałam 31 lat, także nie trać nadzieji. I nie byłam zdesperowana, że muszę kogoś już mieć, bo zegar tyka. Nawet w tamtym czasie nikogo nie szukałam, byłam rok po rozstaniu i dopiero co doszłam do siebie, nie myślałam o nowym związku. Nigdy nie wiesz, co Cię czeka. Jesteś w porządku, uwierz w siebie. Byłeś już u tego terapeuty?

Więc mimo wszystko twoja sytuacja była inna niż moja. Ty już miałaś doświadczenie, wiedziałaś co i jak w tej kwestii. Ja zaczynałbym całkowicie od zera i obawiam się, że znaleźć dziewczynę w podobnym wieku, której nie będzie przeszkadzało, że 30 letni facet zaczyna od zera będzie mało prawdopodobne. Niestety ale bycie w porządku nie ma żadnego znaczenia, widziałem zbyt wielu porządnych facetów, którzy od zawsze są sami by w to uwierzyć. Najgorszy drań prędzej znajdzie dziewczynę niż porządny facet. To prawda, że nie wiadomo co nas czeka tylko problem w tym, że ja już zaczynam mieć dość tego czekania. Coraz słabiej sobie radzę z tymi pragnieniami, coraz trudniej mi tłumić emocje i ukrywać, że brakuje mi czegoś czego nawet nie znam. Myślałem, że im będę starszy tym bardziej zobojętnieje i te potrzeby powoli zaczną zanikać, a mam wrażenie, że stają się coraz silniejsze. Teraz mam taki okres, że znów chciałbym nic nie czuć, wyzbyć się wszelkich emocji. Prędzej czy później to powinno minąć, jak zawsze. Miałem pierwsze spotkanie na psychoterapii, szczegóły opisałem w moim wątku.

Na długi post odpowiem później, a na razie tylko ta kwestia relacji. Mrs.Happiness bardzo fajnie wyraziłaś swoje przemyślenia, aż miło czytać coś tak szczerego i uczciwego. Przez krótką chwilę miałem cichą nadzieję, że jesteś wolna ale jak widać mój los pozostaje niezmienny. Dosłownie każda dziewczyna, z którą kiedykolwiek się dogadywałem była zajęta. Dlatego też do dziś żałuję, że mi nie wyszło z tamtą od jedynej randki, to było jak wygrać na loterii, to mogła być szansa jedyna na całe życie. Ale cóż, nic z tego nie wyszło, a patrząc z perspektywy dnia dzisiejszego to już odległa przeszłość. Prawdziwej relacji z kobietą raczej nic nie zdoła zastąpić i dlatego jest tak ekstremalnie trudna do zdobycia. Samo znalezienie wolnej dziewczyny w dzisiejszych czasach graniczy z cudem, a żeby jeszcze się z nią dogadywać i żeby się podobała z wyglądu chyba nawet nie chcę wiedzieć jak małe jest tego prawdopodobieństwo.

Dobrze nam się rozmawia na nasze wspólne tematy i póki co fajnie by było przy tym pozostać.

270 Ostatnio edytowany przez Mrs.Happiness (2025-02-21 04:04:51)

Odp: Plaża nudystów

Powiem tak, Shini. Jesteś człowiekiem, którego DA SIĘ LUBIĆ. Mówię całkiem serio.
Gdybyś dopuścił wreszcie taką myśl, spojrzałbyś na siebie w zupełnie inny sposób.
Nie trzeba być żadnym ideałem, żeby wzbudzić w kimś sympatię.
Zresztą, sam spójrz, co się zadziało, gdy przestałeś być tak mocno skoncentrowany na problemach. 
Nikt już nie narzeka, że tu jesteś i zagarniasz kolejny temat.
Przeciwnie, niektórzy chętnie wchodzą z Tobą w dyskusję.
Opowiadasz o rzeczach, które Ci się podobają.
Zadajesz pytania, jesteś zaangażowany.
Stworzyłeś wokół siebie dużo przyjemniejszą atmosferę. 
Już nie forumowego męczybuły, tylko sympatycznego młodego człowieka.
Moim zdaniem zostałeś w pewien sposób odczarowany.
Właśnie to próbowałam osiągnąć, zapraszając Cię tutaj.
Miałam przeczucie, które póki co się sprawdziło.
To nie znaczy, że nie powinieneś już nigdy więcej pisać o negatywnych rzeczach.
Ale zdecydowanie nie musisz się na nich tak bardzo skupiać, żeby mieć tu z kim pogadać.
Uwierz, że więcej jest dziewczyn, które czerpałyby przyjemność z rozmów z Tobą.
Opowiadałam jak wyglądała duża część konwersacji na portalach. Bijesz tych gości na głowę.
Zresztą sam doskonale widzisz, co wypisują tu niektórzy incele.
Jak mocno emanują niechęcią wobec kobiet. My to wyczuwamy.
Sporą część z nich można rozgryźć już po paru wymienionych zdaniach.
Na szczęście Ty jeszcze tak mocno tym wszystkim nie przesiąknąłeś.
Tyle, że warto, byś NAJPIERW poukładał sobie kilka rzeczy, ZANIM wejdziesz w związek.
Nie licz, że on rozwiąże wszystkie problemy. Miłość wcale nie przenosi gór.
Ona tylko daje takie wrażenie. Zwłaszcza na początku relacji.
Mając niskie poczucie wartości, będziesz przymykał oko na wszystko, byle została.
W euforii, że wreszcie pojawił się ktoś, do kogo możesz się przytulić, spędzić razem czas.
Mieć z nim upragniony seks. To potrafi niesamowicie zakrzywić obraz.
A potem poziom hormonów maleje i przychodzi szara codzienność.
Dopiero wtedy widać, kogo się tak naprawdę wybrało w tym szale zakochania.
Im bardziej się cenisz, tym większa szansa, że instynktownie podejmiesz słuszną decyzję.
Zwłaszcza, gdy nie masz doświadczenia, więc nie wiesz nawet do końca, na co zwracać uwagę.
Nie twierdzę przy tym, że musisz być „gotowym produktem” zanim trafisz na rynek matrymonialny.
Sama nadal bym się takowym nie nazwała, choć mam na koncie dwa związki, w tym jeden wieloletni.
Późno jest, więc nie wiem, czy to, co piszę, ma jakiś sens. Liczę, że przekaz jest w miarę zrozumiały.
Każda wewnętrzna zmiana na lepsze przygotowuje Cię do stworzenia bardziej jakościowych relacji.

271

Odp: Plaża nudystów

Ok, przeczytałam o terapii. Dobrze, że ją rozpocząłeś. Skup się na niej, ja nie będę się do tego odnosić, bo nie będę z siebie robić mądrzejszej od terapeutki i nie chcisłabym niepotrzebnie ci namieszać w głowie. Ale oczywiście trzymam kciuki za tę terapię, żeby zaczęła przynosić pozytywne skutki.
     Tak, moja sytuacja jest nieco inna, bo miałam przed mężem jeden, krótki związek. Wyszłam z tego mocno poturbowana psychicznie, jak i fizycznie, podupadłam na zdrowiu, czego skutki odczuwam do dziś, bo biorę leki, przez które rodziłam przez cesarskie cięcie i nie mogę karmić piersią przez owe leki. Był to w latach nastoletnich mój bardzo dobry kumpel, z którym spotkałam się po wielu latach i który szybko zaczął zabiegać o związek. Po czym ja się zakochałam, a on stwierdził, że jednak nic nie czuje i nara smile . Ale wcześniej przez ponad miesiąc mnie traktował bardzo olewatorsko, mało się odzywał, wykręcał się od spotkań pisząc mi, że np coś go boli itp. Przed
związkiem z nim też zawsze mi się wydawało, że chciałabym mieć jakiekolwiek doświadczenie z facetami, nawet te złe, a po tym wszystkim zmieniłam zdanie. Teraz już jest mi on zupełnie obojętny, nawet uda mi się śmiać z tego, jaka byłam głupia. Czy to przygotowało mnie do kolejnego związku? Nie wiem. Myślę, że niekoniecznie. Pamiętam, jak na początku w pewnym momencie zaczęłam projektować na obecnego partnera pewne zachowania byłego. Gdy on z jakiegoś powodu nie mógł nagle się spotkać lub odwołał spotkanie właśnie ze względu na złe samopoczucie, to ja już miałam w głowie, że on podobnie jak ex, już się mną znudził i szuka pretekstów, by mnie nie widzieć i pewnie zaraz mnie zostawi. Musiałam sporo sobie w głowie poukładać. To w teorii jest tak, że im więcej masz za sobą relacji, tym jesteś bardziej w nich obeznany.
     Ja się zgadzam z Happyness. Może na początek napiszę, że nie chodziło mi o swatanie. Raczej myślałam o tym, żebyście też na privie sobie gadali, bo bylibyście fajnymi kolegami, a może nawet przyjaciółmi. Ty kogoś masz, więc jak najbardziej rozumiem, że w grę wchodzi pisanie raczej na forum, niż mailowo czy na messengerze. Nie chciałam Was urazić, a jeśli kogoś wkurzyłam, to szczerze przepraszam, nie było to moją intencją. Shini, masz tak zakrzywiony obraz samego siebie, że też uważam, że na tym etapie nie stworzyłbyś związku. I do tego, co napisała Happyness dodam, że wydaje mi się, że Ty byś nawet nie zauważył, że jakaś dziewczyna jest Tobą zainteresowana. Zobacz, napisałam Ci, że jesteś w porządku. Normalnie ktoś by pomyślał, że to miłe i takie tam, a Twoja reakcja jest taka, jak widać. Od razu stwierdziłeś, że to niczego nie zmienia. Dlatego, gdy jakaś dziewczyna zaczęłaby się Tobą interesować, zacząłbyś to negować, albo byś stwierdził, że udaje, że czegoś chce, albo desperatka, nie było nikogo lepszego, to wzięła Ciebie. A jakbyś już zaczął tworzyć jakiś związek, to tak jak pisze Happyness, przymykałbyś oko na wszystkie jej krzywe akcje, albo na każdym kroku dopatrywałbyś się u niej złych intencji, tak jak ja kiedyś u mojego męża. Mnie się udało samej ułożyć sobie wszystko w głowie. Ty, bez terapii,byś sobie nie dał rady, dlatego cieszę się, że się za to zabrałeś. Nie zniechęcaj się.

272

Odp: Plaża nudystów

Muszę przyznać, że jakoś tak ciepło mi się zrobiło po przeczytaniu kilku ostatnich postów.
Wątek taki, jak ten staje się okazją do spokojnego uzewnętrznienia się i wymiany doświadczeń oraz historii z życia. W przeciwieństwie do niektórych pobocznych wątków, gdzie wciąż wylewa się tyle jadu i zawiści lub też słodkopierdzącego "flirtu", od którego robi się wręcz niedobrze, tutaj można znaleźć swoistą oazę normalności.
Uczestnicy w sposób odpowiedni, z zachowaniem chociaż podstawowych zasad współżycia społecznego, wymieniają się między sobą poglądami czy emocjami, pojawiającymi się na dowolnym etapie naszego życia.
Super Shini, że zdecydowałeś się na terapię! Nie będę się rozpisywał, bo dziewczyny poruszyły już chyba wszystkie kwestie a przynajmniej te najistotniejsze, które powinny dać Ci do myślenia i zasadniczo spojrzeć nieco inaczej na siebie i swoje życie. Uwierzyć w siebie i swoją wartość może nie jest zawsze łatwo, ale każdy zasługuje przecież na szczęście wink
Happiness Nie pozostaje nic innego, jak życzyć Ci, aby się wszystko u Ciebie należycie poukładało! Wiadomo, że w każdym związku czy ogólnie rzecz biorąc, relacji, zdarzają się kryzysy czy konflikty. Skoro jednak ludziom na sobie zależy, przyjdzie w końcu lepszy okres smile Powodzenia!

273 Ostatnio edytowany przez Mrs.Happiness (2025-02-21 20:55:01)

Odp: Plaża nudystów
Lunka86 napisał/a:

Tak, moja sytuacja jest nieco inna, bo miałam przed mężem jeden, krótki związek. Wyszłam z tego mocno poturbowana psychicznie, jak i fizycznie, podupadłam na zdrowiu, czego skutki odczuwam do dziś, bo biorę leki, przez które rodziłam przez cesarskie cięcie i nie mogę karmić piersią przez owe leki. Był to w latach nastoletnich mój bardzo dobry kumpel, z którym spotkałam się po wielu latach i który szybko zaczął zabiegać o związek. Po czym ja się zakochałam, a on stwierdził, że jednak nic nie czuje i nara smile . Ale wcześniej przez ponad miesiąc mnie traktował bardzo olewatorsko, mało się odzywał, wykręcał się od spotkań pisząc mi, że np coś go boli itp. Przed związkiem z nim też zawsze mi się wydawało, że chciałabym mieć jakiekolwiek doświadczenie z facetami, nawet te złe, a po tym wszystkim zmieniłam zdanie. Teraz już jest mi on zupełnie obojętny, nawet uda mi się śmiać z tego, jaka byłam głupia. Czy to przygotowało mnie do kolejnego związku? Nie wiem. Myślę, że niekoniecznie. Pamiętam, jak na początku w pewnym momencie zaczęłam projektować na obecnego partnera pewne zachowania byłego. Gdy on z jakiegoś powodu nie mógł nagle się spotkać lub odwołał spotkanie właśnie ze względu na złe samopoczucie, to ja już miałam w głowie, że on podobnie jak ex, już się mną znudził i szuka pretekstów, by mnie nie widzieć i pewnie zaraz mnie zostawi. Musiałam sporo sobie w głowie poukładać. To w teorii jest tak, że im więcej masz za sobą relacji, tym jesteś bardziej w nich obeznany.

Współczuję, że trafił się taki niedojrzały gamoń. Dobrze, że później poznałaś swojego męża i dałaś mu szansę. Mój pierwszy chłopak "na poważnie" też okazał się beznadziejnym przypadkiem. Choć najgorsza była chyba świadomość, że sama takiego wybrałam i poświęciłam mu aż półtorej roku swojego życia. Trochę mi już ciążyło, że mam osiemnaście lat i nawet się nie całowałam. Chciałam sprawdzić jakie to uczucie, zwłaszcza, że nie jestem chłodną z natury kobietą. Miałam spore powodzenie, tylko byłam zbyt nieśmiała. Panicznie się bałam zostawać z chłopakami sam na sam. Wtedy się jakoś zawzięłam, poznaliśmy się online i dość szybko weszliśmy w związek. Założę się, że znaków po drodze było mnóstwo, zważywszy na to, co później odwalał. Po prostu niektórych z nich nie potrafiłam odczytać, inne celowo ignorowałam. Kilka razy przymierzałam się do rzucenia go, ale groził, że zrobi sobie krzywdę. Niestety zbyt długo ulegałam tym chorym manipulacjom. Być może dlatego, że jako dziecko byłam świadkiem próby samobójczej własnej matki. A on, jak tylko wyczuł moją słabość, to chętnie zagrywał tę kartę w podbramkowych sytuacjach. Teraz bym zgłosiła typa na policję i dała sobie z nim spokój. Wtedy byłam na takie kroki zwyczajnie za słaba psychicznie. Dlatego tak ważne jest, by nie pchać się do związku, samemu mając w głowie bałagan. Niepewny swojej wartości, zdesperowany człowiek prosi się w ten sposób o kłopoty.

Lunka86 napisał/a:

Może na początek napiszę, że nie chodziło mi o swatanie. Raczej myślałam o tym, żebyście też na privie sobie gadali, bo bylibyście fajnymi kolegami, a może nawet przyjaciółmi. Ty kogoś masz, więc jak najbardziej rozumiem, że w grę wchodzi pisanie raczej na forum, niż mailowo czy na messengerze. Nie chciałam Was urazić, a jeśli kogoś wkurzyłam, to szczerze przepraszam, nie było to moją intencją.

Absolutnie nie czuję się urażona, ani nic z tych rzeczy.
Napisałam tak bardzo wprost, bo sama też zawsze wolę mieć jasną sytuację.
Bezsensu, żeby ktoś się przywiązywał, jeśli nie może liczyć na wzajemność.
Zresztą szerzej wyjaśniłam to wczoraj, więc nie będę nikogo zanudzać powtórkami.
Prawdę mówiąc, mój partner nie ma nic przeciwko temu, bym sobie z kimś pisała.
Wie nawet o forum, jaki mam tutaj nick. Opowiadam mu często, co się tu dzieje.
Także dla mnie nie jest to żadną przeszkodą, gdyby ktoś chciał się na serio zakolegować.
Po prostu istnieje pewna granica, której znajomość ze mną nie przekroczy.

Swoją drogą, dzisiaj premiera Nosferatu. Wybierasz się do kina?

274

Odp: Plaża nudystów
bagienni_k napisał/a:

Muszę przyznać, że jakoś tak ciepło mi się zrobiło po przeczytaniu kilku ostatnich postów.
Wątek taki, jak ten staje się okazją do spokojnego uzewnętrznienia się i wymiany doświadczeń oraz historii z życia. W przeciwieństwie do niektórych pobocznych wątków, gdzie wciąż wylewa się tyle jadu i zawiści lub też słodkopierdzącego "flirtu", od którego robi się wręcz niedobrze, tutaj można znaleźć swoistą oazę normalności.
Uczestnicy w sposób odpowiedni, z zachowaniem chociaż podstawowych zasad współżycia społecznego, wymieniają się między sobą poglądami czy emocjami, pojawiającymi się na dowolnym etapie naszego życia.

Udało nam się tutaj zebrać kilka naprawdę fajnych osób, więc nic dziwnego, że ma to swoje odzwierciedlenie w atmosferze. Bardzo mnie cieszy, że wciąż można poznać na tym forum sympatycznych ludzi, z którymi szczerze chce się rozmawiać. Nie sądziłam, że tak długo tu zabawię po powrocie.

bagienni_k napisał/a:

Happiness Nie pozostaje nic innego, jak życzyć Ci, aby się wszystko u Ciebie należycie poukładało! Wiadomo, że w każdym związku czy ogólnie rzecz biorąc, relacji, zdarzają się kryzysy czy konflikty. Skoro jednak ludziom na sobie zależy, przyjdzie w końcu lepszy okres smile Powodzenia!

Bardzo dziękuję za ciepłe słowa smile

275

Odp: Plaża nudystów

Wszyscy widzicie we mnie dużo więcej dobrego niż ja sam widzę. Zawsze myślałem, że ludzie widzą mnie gorzej niż mi się wydawało. Jeszcze długo będę się zastanawiał dlaczego wszyscy piszą, że trzeba najpierw ogarnąć swoje wewnętrzne problemy, a dopiero potem wchodzić w związki. Patrząc z mojej perspektywy nawet wiedząc, że związek będzie toksyczny lepiej byłoby w niego wejść z samego faktu, że trafiła się jakakolwiek możliwość na związek. To co piszecie jest całkowicie logiczne ale dla mnie wygląda to tak, że ktoś taki jak ja nie może sobie pozwolić na taki luksus bo jest już bardzo późno. Terapia może wymagać nawet lat, a im więcej ich na karku tym mniejsze będą szansę na znalezienie dziewczyny, a już są bardzo małe. W tej chwili najbardziej mnie martwi to, że po prostu nie zdążę, że nawet jeśli wszystko pójdzie idealnie to będzie już za późno. Może dzięki terapii uda mi się zmienić to postrzeganie.

Mrs.Happiness dzięki za kolejną szczerą odpowiedź, na prawdę nie sądziłem, że ktoś mógłby mnie tak dobrze postrzegać. "Da się mnie lubić" albo "biję na głowę gości z portali", nie spodziewałem się takich rzeczy. Patrząc z czysto logicznego punktu widzenia to całkowicie normalne, że miłość wcale nie przenosi gór. Niestety ja nie jestem w stanie tak pomyśleć nawet jeśli wiem, że tak jest to mój umysł i tak każe mi myśleć, że ta miłość i związek byłyby lekarstwem na wszystko. Właśnie dlatego za tak ważne uznaję doświadczenie bo ono pozwala uwolnić się od tego typu myślenia. Tak samo z prozą życia, nawet wiedząc, że ona się pojawi nie potrafię jej sobie wyobrazić. Miłość w pierwszej kolejności kojarzy się z tym, że jest słodko, przyjemnie itd.

Lunka czytając twój post odnoszę wrażenie, że jednak cię to przygotowało. Do kolejnego związku podchodziłaś z wiedzą wyniesioną z poprzedniego. Widzisz jakie ja mam teraz podejście do tego. Choć mam prawie 29 lat wyobrażam sobie związek jak nastolatek. Chciałbym nadrobić to co robią nastolatkowie w swoich pierwszych relacjach romantycznych choć wiem, że szanse na to są w tym wieku już niewielkie. Ty byłaś podejrzliwa i wyczulona na wszelkie zachowania choć trochę podobne do byłego ale przynajmniej miałaś realny pogląd czego mi brakuje. Co do kwestii nie widzenia czyjegoś zainteresowania moją osobą to się zgadzam, powiem nawet więcej. Możliwe, że kiedyś był ktoś mną zainteresowany, może nawet istniała jakaś dziewczyna, której się podobałem, a ja nie mogłem tego zauważyć bo nie dopuszczałem do siebie myśli, że to w ogóle jest możliwe. Właśnie dlatego mi nie wyszło z tamtą jedyną dziewczyną. Choć na prawdę mi się podobała i dobrze się dogadywaliśmy to ciągle miałem poczucie niższości. Ona była jak bogini, a ja jak zwykły, słaby człowiek. Jednocześnie chciałem z nią być i uważałem, że na to nie zasługuję. Ona była super zdolna, szła na studia medyczne, a ja nie chciałem jej przeszkadzać i marnować jej czasu. Dopiero teraz wiem, że ona po prostu czekała na mój ruch, że nawet mogłem się jej podobać, że właśnie wtedy kiedy odpuściłem powinienem pokazać największe zaangażowanie. Masz rację, gdyby podobająca mi się dziewczyna okazała zainteresowanie to byłbym tak zdziwiony, że chyba sam sobie próbowałbym udowodnić, że to niemożliwe. Z tym przymykaniem oka jest podobnie. Nawet tamta "bogini" gdyby zaczęła odwalać jakieś krzywe akcje to pewnie większość z tego bym jej wybaczał. Nie było tego widać w moim poście ale ucieszyłem się kiedy napisałaś, że jestem w porządku ale taka jest prawda, że to nie ma znaczenia w kwestii relacji damsko-męskich. Miałem nie jedną koleżankę, która też mówiła, że porządny ze mnie facet, a były w związkach z facetami, którzy koło porządnych nawet nie stali o czym same nie raz mówiły.

bagienni_k to nawet nie chodzi o to, że jest trudno uwierzyć w siebie i swoją wartość. Ja najpierw muszę w ogóle zrozumieć co to znaczy, że da tak się da i od zera nauczyć się jak to zrobić.

276 Ostatnio edytowany przez Mrs.Happiness (2025-02-22 00:55:00)

Odp: Plaża nudystów

Tak bardzo jesteś skoncentrowany na celu, że nie chcesz dostrzec, co możesz zastać na linii mety, jeśli nie będziesz odpowiednio przygotowany. Tymczasem może tam czekać grupka rozwścieczonych kiboli z maczetami, która z pewnej odległości będzie wyglądała jak sympatyczny, wiwatujący tłum, a gdy znajdziesz się na tyle blisko, by zarzucić sidła, nie będzie już możliwości wycofania się i zostaniesz rozszarpany na strzępy.
Wiem, znów zaczynam z tymi metaforami.
Ale naprawdę, można mocno ucierpieć, jak się źle wybierze.
Znam ludzi, którzy po jednym bardzo toksycznym związku zbierali się do kupy LATAMI. Kiedyś umawiałam się przez chwilę z gościem, który w momencie poznania mnie nie był ze swoją byłą już cztery lata, a mimo to NADAL kręcił się wokół jej orbity, utrzymywał kontakt, czekał aż da mu sygnał, że przestała wreszcie ćpać i teraz mogą być razem szczęśliwi. Dobrze, że nie byłam wtedy zdesperowana, więc szybko go sobie odpuściłam. Nie zdziwiłabym się, gdyby gość do dzisiaj był sam i zmarnował po drodze dziesiątki okazji na udany związek.
Dlatego trzeba zrozumieć, jak ważne jest poczucie wartości.
Ono naprawdę determinuje bardzo wiele aspektów życia.
Nie tylko relacje damsko męskie, ale również z rodziną i znajomymi.
Bardziej się cenisz, więc nie decydujesz się na gównianą robotę, jeśli nie jest to absolutną koniecznością, a chwilowo brak alternatyw. Potrafisz stawiać granice, bo nie boisz się panicznie, że ktoś odejdzie, jak nie spełnisz wszystkich jego oczekiwań. Nie dajesz się bezczelnie wykorzystywać, łatwiej wychwytujesz próby manipulacji.
Żeby nie było, nie próbuję Cię teraz nastraszyć, ani zniechęcić.
Jest mnóstwo fajnych kobiet i szczerze liczę, że na taką trafisz.
Ale będzie to znacznie prostsze, jak najpierw trochę ogarniesz głowę.
Nie musi być „posprzątane” na błysk.
Tak, jak mówisz, to mogłoby zająć lata.
Po prostu TRZEBA postarać się o solidne podstawy.
Reszta przyjdzie z czasem.
A z fundamentami już będziesz w stanie coś dalej budować.

Shinigami napisał/a:

Miałem nie jedną koleżankę, która też mówiła, że porządny ze mnie facet, a były w związkach z facetami, którzy koło porządnych nawet nie stali o czym same nie raz mówiły.

Jak sądzisz, dlaczego tak jest? Dlaczego wybierają inaczej, niż podpowiadałby rozsądek?

277

Odp: Plaża nudystów

Swoją drogą, kilka dni temu zaczęłam wreszcie oglądać Gintamę.
Od bardzo dawna przymierzałam się do tego anime.
Trochę mnie zniechęcała ilość odcinków.
Zatem do naszej pogawędki dodaję pytania.
Widziałeś? Jeśli tak, to co o nim sądzisz?

278

Odp: Plaża nudystów
Shinigami napisał/a:

Jeszcze długo będę się zastanawiał dlaczego wszyscy piszą, że trzeba najpierw ogarnąć swoje wewnętrzne problemy, a dopiero potem wchodzić w związki. Patrząc z mojej perspektywy nawet wiedząc, że związek będzie toksyczny lepiej byłoby w niego wejść z samego faktu, że trafiła się jakakolwiek możliwość na związek.

Tak sobie jeszcze pomyślałam, że w takim razie nie chodzi wcale o związek.
Raczej stricte o możliwość bliskości, randek, dotyku, seksu. Mniej istotne z kim. 
Nikt nie kupiłby sobie samochodu bez silnika i reszty podzespołów.
Bo co z tego, że można podziwiać piękną karoserię, jak jest bezużyteczny.
Ma fajne, skórzane siedzenia, ale to atrapa, nigdzie tym nie pojedziesz.
A jeszcze z czasem okazuje się, że lakier wydziela toksyczne opary.
Jakościowy związek dwojga ludzi to znacznie więcej niż wyżej wymienione.
W nim kluczowe znacznie ma właśnie to, czy DZIAŁA.
Czy do siebie pasujecie, czy dbacie o siebie, czy potraficie iść wspólnie przez życie.
Bez krzywdzenia się wzajemnie, podrzucania sobie kłód, wywyższania się, manipulacji.
Każda strona jest integralną częścią całości i znacząco wpływa na jej funkcjonowanie.
Jeden człowiek nie udźwignie tego samemu. Liczy się współpraca.
Rozumiem tęsknotę, którą odczuwasz. Naprawdę.
A także dlaczego uważasz, że każde doświadczenie byłoby lepsze niż jego brak.
Choć powiedzmy sobie szczerze, jakbyś zaliczył wpadkę z jakąś odklejoną wariatką i musiał się z nią użerać do końca życia, a do tego martwić się, co wyrośnie z dziecka, które przebywa z nią na co dzień, to szybko zmieniłaby się perspektywa.
Wystarczy poczytać niektóre wątki na forum, jak ludzie się MĘCZĄ ze sobą.
Póki co masz szansę, by lepiej się przygotować na rożne ewentualności i przy okazji podnieść własną atrakcyjność na rynku matrymonialnym, bo potencjalnej dziewczynie będzie przecież znacznie przyjemniej z ogarniętym facetem, którego nie trzeba prowadzić za rękę przez życie. Ciężko mieć w kimś takim realne oparcie. Nieważne, jak fajnym mężczyzną by nie był.

Shinigami napisał/a:

Patrząc z czysto logicznego punktu widzenia to całkowicie normalne, że miłość wcale nie przenosi gór. Niestety ja nie jestem w stanie tak pomyśleć nawet jeśli wiem, że tak jest to mój umysł i tak każe mi myśleć, że ta miłość i związek byłyby lekarstwem na wszystko. Właśnie dlatego za tak ważne uznaję doświadczenie bo ono pozwala uwolnić się od tego typu myślenia. Tak samo z prozą życia, nawet wiedząc, że ona się pojawi nie potrafię jej sobie wyobrazić. Miłość w pierwszej kolejności kojarzy się z tym, że jest słodko, przyjemnie itd.

Moim zdaniem traktujesz to jako zwykłą wymówkę, podobnie jak każdy człowiek, który warunkuje pracę nad sobą czymś totalnie nieprzewidywalnym, na co nie ma realnego wpływu, albo jest mocno oddalone w czasie. Wiesz, mój brat często tak robi. Przykładowo, gdy dowiedział się, że jego kobieta jest w ciąży, to oświadczył uroczyście, ze po narodzinach dziecka na pewno weźmie się w garść. Rzecz jasna, NIE DZIŚ, NIE TERAZ, dopiero jak synek przyjdzie na świat.
Jak myślisz, czy spełnił swoją obietnicę?
Nie jest łatwo zmienić swoje nawyki, sposób myślenia, odruchy.
Takie rzeczy zajmują mnóstwo czasu.
A nie można wymagać, by ktokolwiek czekał na coś, co może nigdy nie nadejść.
Podobnie jak liczenie, że druga połówka nas naprawi, jest narzucaniem na nią ogromnej presji.
Jasne, ukochana osoba może nas wesprzeć w procesie, ale my sami musimy odwalić czarną robotę.

Tymczasem, kończąc ten jakże porywający wywód. Lubię Cię, Shini, i mocno trzymam za Ciebie kciuki.

279

Odp: Plaża nudystów
Mrs.Happiness napisał/a:

Miałam pytać jak pierwsze wrażenia z terapii, ale widziałam, że odświeżyłeś swój temat.
W takim razie odniosę się tam osobno do tej konkretnej kwestii.

Specjalistą nie jestem, ale obstawiałabym, że to wzmożone napięcie seksualne ma swoje źródło w gorszym stanie psychicznym.
Być może mózg próbuje w ten sposób znaleźć ujście dla złych emocji.
Warto, żebyś znalazł sobie inne sposoby na rozładowanie stresu.

Dlaczego jest ciężko z utrzymaniem diety?

Wiesz, z jednej strony rozumiem te ceny, produkcja tania nie jest.
Zwłaszcza, jak się weźmie pod uwagę, ile osób pracuje przy takiej jednej grze.
Jakby mi bardzo zależało, to może bym kupiła za pełną kwotę, ale mam czas.
Czekam jeszcze na przecenę Lies of P, bo mnie zaciekawiła. 
Podoba mi się pomysł takiej mrocznej historii Pinokia.
Może kojarzysz? Albo już w nią grałeś?

To u mnie póki co nie było żadnych problemów.
Zobaczymy, czy ten stan się utrzyma.

Nie musisz przepraszać. Nic się nie stało.
Jeśli coś nie będzie mi pasowało, to powiem wprost.
Tematów jak widzisz póki co nie brakuje.
Ze mnie straszna gaduła jest.

Dzięki za wyjaśnienia i jasne, chętnie się dowiem, w jakiej kolejności oglądać.
Skoro mówisz, że później było ciekawie, to postaram się znaleźć czas, by do niego wrócić.
Właściwie będę musiała zacząć od nowa, bo wiele szczegółów już dawno wyparowało z głowy.

Z tych wymienionych znam jeszcze dwa. Kimi ni Todoke i Sukitte Ii na yo.
Oba mi również się podobały. Sama nie wiem, który bardziej. Mocno się różniły.
A jeśli chodzi o inne romanse, to widziałam ich całkiem sporo.
Z takich fajniejszych:
- Toradora!
- Lovely Complex
- Ouran Koukou Host Club
- Kamisama Hajimemashita
- Skip Beat!
Choć trzeba wziąć poprawkę na to, że większość z nich obejrzałam wiele lat temu.
Nie dopisywałam żadnych yaoi, ale niektóre z nich też były fajnymi romansidłami.

Widzę, że Koe no Katachi to animowany film. Chętnie obejrzę.
Clannad mi się szczerze mówiąc nie podobał. Z trudem obejrzałam pierwszy sezon.
Kolega wychwalał to anime pod niebiosa i dałam się namówić.
Do dziś nie rozumiem jego fenomenu. Moim zdaniem było infantylne do bólu.

Tłumienie emocji jest niezdrowe, więc pewnie dobrze, że rzadziej wciskasz hamulec.   
Najważniejsze to nie oddawać im całkowitej kontroli nad sobą.
Żeby nie wpaść z jednej skrajności w drugą.

Na pewno jakieś się znajdą, choć teraz rzadziej tak mocno przeżywam.
Być może dlatego, że generalnie jestem dużo spokojniejsza.
Nie ma już we mnie tylu gwałtownych emocji, co kiedyś.
Magi mnie mocno wzruszyło w drugim sezonie.
Gdy Szeherezada oddała swoje ostatnie życie Titusowi.
Bardzo lubiłam tę postać i jego relację z Margą.
Moim drugim ulubieńcem był Hakuryuu.
To tak z męskich bohaterów, bo z żeńskich oczywiście Morgiana.
Choć trzeba przyznać, że tam większość postaci wzbudzało sympatię.
Swoją drogą, opowiadałam o tym anime na maturze ustnej z polskiego.
A jakie inne tytuły wzbudziły w Tobie silne uczucia?

Później zerknę do kącika muzycznego i sprawdzę, czy pamiętam ten utwór.

Mnie mocno zaskoczyło, gdy wróciłam do tego tytułu po wielu latach.
Wcześniej widziałam to anime jako małe dziecko, więc sporo rzeczy nie rozumiałam.
Albo zwyczajnie ignorowałam, oceniając bohaterów dużo bardziej zero jedynkowo.

Tak, horrorów też trochę oglądałam, choć nie był to mój ulubiony gatunek anime.
Ze wszystkich najbardziej podobało mi się chyba Tasogare Otome x Amnesia.
Jeszcze Another, Tokyo Ghoul oraz Shinrei Tantei Yakumo były nienajgorsze.
A Tobie które się podobały? Może coś ciekawego zarekomendujesz?

Mi właśnie taka dawka odpowiadała. Nie było w tym przesady.
Rzecz jasna, obyłabym się bez takich scen, ale nawet mnie bawiły.
Jako element komediowy pasowały. Zwłaszcza, że dotyczyły głównie postaci Aladyna.

Niestety wiem. Czasem człowiek zabrnie za daleko w internety.
Rozwalają mnie też japońskie teleturnieje.
To, co tam się wyprawia, przechodzi ludzkie pojęcie.
Aż dziw, że tak pieczołowicie wszystko cenzurują.

Spoko zapraszam do mojego wątku.

Może i tak być, ciężko powiedzieć co jest tego źródłem ale jak na razie mi przeszło. Wierz mi, że próbowałem już wielu różnych sposobów na rozładowanie stresu ale żaden nie przyniósł długotrwałych efektów. Ten stres jest po prostu zbyt duży i ma zbyt wiele źródeł by jakieś proste sposoby mogły sobie z nim poradzić.

Bo nie potrafię zmienić nawyków z tym związanych. Jestem zbyt przyzwyczajony do obecnej sytuacji i nie wiem jak to zmienić. Nie potrafię znaleźć czasu nawet na zrobienie zakupów spożywczych, a co dopiero gotowanie. Nie ważne ile razy próbuję ostatecznie i tak wracam do pierwotnego stanu.

Ja chyba jeszcze nigdy nie kupiłem gry po cenie premierowej. W ogóle najwięcej ile kiedykolwiek wydałem na grę to 150zł i to był właśnie Elden Ring. Lies of P kojarzę, nie grałem i też czekam na promocję. Skoro już jesteśmy przy grach tego typu to mogę polecić tytuł Code Vein. To też soulslike tylko w klimacie anime czyli coś dla nas. Na jakie jeszcze gry czekasz? Obojętnie czy na premierę czy na promocję. Z gier po premierze jak na razie czekam na: Horizon Forbbiden West, Stellar Blade na PC, Final Fantasy VII Remake z jakąś ładną promocją, dodatek do Elden Ring. Z przyszłych, które dopiero nadchodzą to: Tides of Annihilation, Phantom Blade Zero, The Elder Scrolls VI, Hogwarts Legacy 2 i absolutne must have czyli Wiedźmin 4 oraz moje growe alma mater czyli Remake Gothic.

To dobrze, że nie masz tego problemu. U mnie stan się utrzymał i już prawie wyczyściłem całą grę na 100%, brakuje kilku drobiazgów.

Dobrze, że jesteś gadułą, bardzo fajnie mi się rozmawia i oby tak pozostało jak najdłużej.

Co do kolejności SAO to:
1. Sword Art Online
2. Sword Art Online II
3. Sword Art Online Movie: Ordinal Scale
4. Sword Art Online: Alicization - na tym się zaczyna pełnoprawny 3 sezon
5. Sword Art Online: Alicization - War of Underworld
6. Sword Art Online: Alicization - War of Underworld - The Last Season

To jest główna seria, oprócz niej jest jeszcze sporo dodatkowych odcinków nie mających zbyt wiele wspólnego z główną fabułą, one są bardziej parodią. Zaliczają się do nich:
1. Sword Art Online: Extra Edition
2. Sword Art Online: Sword Art Offline
3. Sword Art Online: Sword Art Offline - Extra Edition
4. Sword Art Online II: Sword Art Offline II
5. Sword Art Online Movie: Ordinal Scale - Sword Art Offline

Dalej mamy dwa filmy będące powtórką historii z pierwszego sezonu ale z perspektywy Asuny. Przypominam, że w pierwszym sezonie zaraz po uwięzieniu wszystkich w grze był przeskok o 2 lata. Te filmy są historią Asuny przez te dwa lata.
1. Gekijouban Sword Art Online: Progressive - Hoshinaki Yoru no Aria
2. Gekijouban Sword Art Online: Progressive - Kuraki Yuuyami no Scherzo

Na koniec zostaje seria poboczna, spin-off:
1. Sword Art Online: Alternative Gun Gale Online
2. Sword Art Online Alternative: Gun Gale Online II

I to tyle, chyba nic nie pomyliłem.

Przechodząc dalej do tematu romansów to Toradorę, Lovely Complex i Kamisama Hajimemashita oglądałem, pozostałych nie. Do Skip Beat się przymierzałem ale ostatecznie nie obejrzałem, o Ouran Koukou Host Club tylko słyszałem. Jeszcze mi się przypomniał jeden dość specyficzny romans Nazo no Kanojo X, to dziwny i wyjątkowy tytuł, kojarzysz? O mam jeszcze jeden ciekawy tytuł Sankarea, kojarzysz?

Koe no Katachi polecam, ciekawe czy na ciebie zadziała tak jak na mnie. Co do Clannad to też nie rozumiem fenomenu, obejrzałem całe, było w porządku ale nie jakieś wybitne.

Wiem, że jest niezdrowe niestety dowiedziałem się o tym o wiele za późno. Kiedyś kierowałem się myśleniem, że lepiej nie czuć nic niż same złe emocje, jaki był tego efekt to już wiesz.

Tego, że Szeherezada odda życie Titusowi się nie spodziewałem mimo, że nawet z wyglądu byli podobni. W ogóle to był ciekawy zabieg fabularny. Gyokuen, a raczej ta, która przejęła jej ciało już myślała, że udało im się pozbyć jednego z Magich, a tu taki numer. Mi najbardziej podobała się ostateczna walka z Ill Ilah i Medium, tylu użytkowników ekwipunku dżinów używających różnych ciekawych mocy, przybycie Sindbada i ten wielki magiczny krąg na końcu to było coś niesamowitego. Mi w Hakuryuu najbardziej podobał się jego wygląd w pełnym ekwipunku, Judar jeszcze był spoko. Morgiana to bezapelacyjnie najlepsza bohaterka tego tytułu i szkoda, że nie ma własnego dżina bo to też z pewnością wyglądałoby epicko ale i tak bardzo ją lubiłem za sam jej charakter. Co do tytułów, które wywołały u mnie wiele emocji to nie licząc tych wymienionych na mojej liście najlepszych: Elfen Lied, Kimi no Na wa, Little Witch Academia, Mahoutsukai no Yome, Jigoku Shoujo, Violet Evergarden, Darling in the Frankxx, Dororo, Plunderer, Re:Zero , Fumetsu no Anata e, 86, Vinland Saga, Kusuriya no Hitorigoto i na razie to tyle

Spoko tu też chętnie się dowiem co sądzisz o wstawionych przeze mnie piosenkach.

52 odcinki i dawno nie oglądałem tak starego anime, warto sprawdzić w wolnej chwili.

Z horrorów, które wymieniłaś oglądałem wszystkie i faktycznie były nienajgorsze. Another to takie Oszukać przeznaczenie w wersji anime, a Tasogare Otome x Amnesia miało na prawdę fajny klimat. Jeśli chodzi o horrory godne polecenia to zacznijmy od absolutnych legend czyli: Higurashi no Naku Koro ni, Hellsing, Berserk, Evangelion. Mniej legendarne ale całkiem dobre tytuły to: wspomniany wcześniej Elfen Lied, Puella Magi Madoka Magica, Danganronpa, również wspomniany Tokyo Ghoul, Koutetsujou no Kabaneri, Shiki, Corpse Party, Jigoku Shoujo, Happy Sugar Life, Gantz, Deadman Wonderland, Gakkougurashi!. Na koniec jeszcze dodam tytuł, który jest mocno niedoceniony ale mi się bardzo podobał, Claymore. Co prawda to jest bardziej dark fantasy niż horror ale na tej liście też może się znaleźć.

Te najbardziej odmóżdżające ecchi ogląda się głównie dla rozluźnienia, rozładowania stresu, dla elementów komediowych, a fanservice jest tego najważniejszym elementem. Najgorzej jak tytuł ma dużo tego fanservicu i jednocześnie cenzurę, oglądanie czegoś takiego to jakiś dramat. Patrzenie na tak nierealne i tak wyidealizowane kobiece ciała to też dramat tylko dla umysłu ale i tak się ogląda. Z ecchi jest trochę jak z paleniem papierosów, każdy wie, że to szkodliwe ale i tak mnóstwo ludzi pali. 

Ja zabrnąłem zdecydowanie za daleko jak sobie przypomnę niektóre rzeczy jakie widziałem. Teleturnieje są niezłe, widziałem raptem kilka i wszystkie były mega dziwne i śmieszne. Ta cenzura w Japonii byłaby niezłym tematem do badań. Jednocześnie tak wszystko cenzurują i robią najbardziej porąbane treści chyba z całego świata. Japońskie porno to już jest najwyższy poziom, nigdzie indziej nie widziałem tak porąbanych rzeczy jak w niektórych filmach, w tym hentai.

280

Odp: Plaża nudystów

Ja nigdy nie byłem w toksycznym związku i też będę się zbierał latami o ile w ogóle to się uda. Właśnie się decyduję na robotę za gówniane pieniądze, nie potrafię stawiać granic, mam spory problem z odmawianiem, a na dodatek ostatnio zgodziłem się na coś do czego nie jestem zbyt przekonany ale pomyślałem, że spróbuję tym trochę wyjść ze strefy komfortu.

Mrs.Happiness napisał/a:

Jak sądzisz, dlaczego tak jest? Dlaczego wybierają inaczej, niż podpowiadałby rozsądek?

Nie mam pojęcia, nigdy nie mogłem tego zrozumieć i wciąż nie rozumiem.

Mrs.Happiness napisał/a:

Tak sobie jeszcze pomyślałam, że w takim razie nie chodzi wcale o związek.
Raczej stricte o możliwość bliskości, randek, dotyku, seksu. Mniej istotne z kim. 
Nikt nie kupiłby sobie samochodu bez silnika i reszty podzespołów.
Bo co z tego, że można podziwiać piękną karoserię, jak jest bezużyteczny.
Ma fajne, skórzane siedzenia, ale to atrapa, nigdzie tym nie pojedziesz.
A jeszcze z czasem okazuje się, że lakier wydziela toksyczne opary.
Jakościowy związek dwojga ludzi to znacznie więcej niż wyżej wymienione.
W nim kluczowe znacznie ma właśnie to, czy DZIAŁA.
Czy do siebie pasujecie, czy dbacie o siebie, czy potraficie iść wspólnie przez życie.
Bez krzywdzenia się wzajemnie, podrzucania sobie kłód, wywyższania się, manipulacji.
Każda strona jest integralną częścią całości i znacząco wpływa na jej funkcjonowanie.
Jeden człowiek nie udźwignie tego samemu. Liczy się współpraca.
Rozumiem tęsknotę, którą odczuwasz. Naprawdę.
A także dlaczego uważasz, że każde doświadczenie byłoby lepsze niż jego brak.
Choć powiedzmy sobie szczerze, jakbyś zaliczył wpadkę z jakąś odklejoną wariatką i musiał się z nią użerać do końca życia, a do tego martwić się, co wyrośnie z dziecka, które przebywa z nią na co dzień, to szybko zmieniłaby się perspektywa.
Wystarczy poczytać niektóre wątki na forum, jak ludzie się MĘCZĄ ze sobą.
Póki co masz szansę, by lepiej się przygotować na rożne ewentualności i przy okazji podnieść własną atrakcyjność na rynku matrymonialnym, bo potencjalnej dziewczynie będzie przecież znacznie przyjemniej z ogarniętym facetem, którego nie trzeba prowadzić za rękę przez życie. Ciężko mieć w kimś takim realne oparcie. Nieważne, jak fajnym mężczyzną by nie był.

Moim zdaniem traktujesz to jako zwykłą wymówkę, podobnie jak każdy człowiek, który warunkuje pracę nad sobą czymś totalnie nieprzewidywalnym, na co nie ma realnego wpływu, albo jest mocno oddalone w czasie. Wiesz, mój brat często tak robi. Przykładowo, gdy dowiedział się, że jego kobieta jest w ciąży, to oświadczył uroczyście, ze po narodzinach dziecka na pewno weźmie się w garść. Rzecz jasna, NIE DZIŚ, NIE TERAZ, dopiero jak synek przyjdzie na świat.
Jak myślisz, czy spełnił swoją obietnicę?
Nie jest łatwo zmienić swoje nawyki, sposób myślenia, odruchy.
Takie rzeczy zajmują mnóstwo czasu.
A nie można wymagać, by ktokolwiek czekał na coś, co może nigdy nie nadejść.
Podobnie jak liczenie, że druga połówka nas naprawi, jest narzucaniem na nią ogromnej presji.
Jasne, ukochana osoba może nas wesprzeć w procesie, ale my sami musimy odwalić czarną robotę.

Tymczasem, kończąc ten jakże porywający wywód. Lubię Cię, Shini, i mocno trzymam za Ciebie kciuki.

Dokładnie tak, właśnie o to chodzi. Ja chcę się dowiedzieć, doświadczyć, zdobyć doświadczenie. Mniej istotne z kim bo po prostu nikogo takiego nie ma, nie jestem w stanie sobie wyobrazić jakiejś konkretnej osoby do tego związku bo nikogo takiego nie znam i nigdy nie byłem zakochany. Nigdy nie miałem relacji, w której mogłoby "działać" lub nie. Taka wpadka, o której piszesz to jedyny powód z jakiego się cieszę, że nigdy nie wpakowałem się w żaden potencjalnie toksyczny związek. Na prawdę wierzysz, że mógłbym podnieść moją wartość na rynku matrymonialnym w sposób inny niż finansowy?

Właśnie w tym problem, to zajmuje dużo czasu, a ja tego czasu nie mam. Patrząc na to logicznie faktycznie nie można wymagać czegoś takiego ale czy nie na tej samej zasadzie działa na przykład inwestowanie pieniędzy? A to z narzucaniem presji jest czymś czego wciąż nie rozumiem ale teraz przynajmniej wiem dlaczego tego nie rozumiem. Żeby ktoś poczuł presję naprawienia drugiej osoby musi mu na tej osobie zależeć. Mi nigdy na nikim nie zależało ani nikomu na mnie nie zależało i chyba dlatego tego nie rozumiem. Wsparcie to moim zdaniem niedopowiedzenie, ukochana osoba daje przede wszystkim motywację do działania, lepszą niż cokolwiek innego. Wielokrotnie widziałem ogromne przemiany u różnych ludzi tylko dzięki temu, że weszli w związki. To dawało im wielkiego kopa do działania, ogarnięcia wielu płaszczyzn swojego życia tak, że w rok potrafili się zmienić nie do poznania.

Pewnie nie jesteś jedyną osobą, która mnie lubi ale na pewno jesteś jedyną, która wprost o tym powiedziała i takie osoby fajnie mieć przy sobie, nawet jeśli to tylko na forum. Nie będzie zaskoczeniem jeśli powiem, że ja też cię lubię.

281

Odp: Plaża nudystów

Shini, Mrs. Happyness w zasadzie napisała wszystko to, co ja chciałam, dlatego nie będę tego powtarzać. Rozpocząłeś terapię, myślę, że warto poruszyć te tematy u terapeutki. Tak, swój bajzel w głowie będziesz prawdopodobnie sprzątał długi czas, ale to nie oznacza, że na ZDROWY związek nie będziesz gotowy wcześniej. Ale jednak dobrze uporządkować przede wszystkim swoje poczucie wartości, gdyż te szoruje po dnie i na tę chwilę jesteś łakomym kąskiem dla toksycznej kobiety. A na tym wyszedłbyś znacznie gorzej. I jeszcze jedno. Ciągle żyjesz przeszłością. Mogłeś zrobić to, mogłeś zrobić tamto, mogłeś inaczej zachować się względem tamtej dziewczyny itp. No, mogłeś. Mogłeś zrobić wszystko inaczej. Ale wybrałeś tą ścieżkę, na której jesteś teraz. I rozmyślanie, co mogłeś zrobić inaczej nic ci nie da. To wszystko było i minęło. Twoim głównym zadaniem teraz jest to, by poprawić jakość swojego życia tu i teraz. Patrz jednak w przyszłość, bo tylko na to masz realny wpływ. Przeszłość już się wydarzyła i tego już nie zmienisz.
     Bardzo wkręciłeś sobie, że musisz mieć niewiadomo jakie doświadczenie, żeby umieć zbudować związek. Wszystko pokręcisz, żeby pasowało do twojej tezy. Bo ja serio, nie wiem gdzie ty widzisz, że poprzednia moja relacja w jakikolwiek sposób przygotowała mnie do obecnego związku, skoro byłam gotowa ten związek sama storpedować, bo coś mi się skojarzyło z byłym. Tamto doświadczenie wręcz wywarło na mnie negatywny skutek. Ci mi dało to, że do teraz mam problemy zdrowotne, bo mój układ nerwowy nie zniósł wtedy stresu? Co mi dało to, że na hasło "przepraszam, ale jednak dziś nie dam rady się spotkać, bo..." ja od razu miałam w głowie czarne scenariusze, że najpewniej czeka mnie powtórka z rozrywki? No nic mi to nie dało. To, że ja nie uciekłam z obecnego związku to tylko i wyłącznie efekt tego, że potrafiłam sobie przemówić do rozsądku, że to jest inny człowiek, niż tamten i nie jest jego zamiarem mnie krzywdzić. Ja wiem, że ty to sobie i tak przetłumaczysz, żeby pasowało do twojej teorii, ale to już twoja sprawa. Nie będę cię przekonywać, że jest inaczej.

    Mrs. Happyness, no tak, spotkałam wtedy takiego gamonia, ale inni mają gorzej. Np Ty miałaś. Bo to, co odwalał mój były to pikuś przy tym, co odwalał ten Twój. Wyczuł Twój słaby punkt i Cię tym szantażował, bo to w sumie był szantaż emocjonalny. Ważne, że się z tego uwolniłaś. A co do nowego związku, to też trzymam kciuki, by się wszystko ułożyło.
    Na Nosferatu nie wybieram się do kina. Mam półroczne dziecko i nie zostawię go na tyle czasu, zwłaszcza, że mieszkamy w małym mieście, gdzie kino upadło wiele lat temu i musielibyśmy jechać do miasta oddalonego od nas o ok godzinę. A to sporo czasu. Obejrzę na pewno, gdy film trafi już do streamingu. A znalazłaś czas na Vikinga?

Shini, ty wcześniej pytałeś mnie o rożne filmy i książki, a ja się do tego zapomniałam odnieść. Nie dlatego, że to olałam, a dlatego, że po prostu zapomniałam. Ja czasami nie wiem, jaki mamy dzień tygodnia wink . Jeśli jesteś zainteresowany kontynuacją tych tematów, to przypomnij mi proszę o jakie tytuły pytałeś, a odpowiem. I zerknij na jeden w tematów, o których pisałam Happyness, czyli o pewnego rodzaju hołd, który Stephen King oddaje Obcemu w powieści Łowca snów. Jestem ciekawa, czy ci się to podoba smile

282

Odp: Plaża nudystów
Lunka86 napisał/a:

Shini, Mrs. Happyness w zasadzie napisała wszystko to, co ja chciałam, dlatego nie będę tego powtarzać. Rozpocząłeś terapię, myślę, że warto poruszyć te tematy u terapeutki. Tak, swój bajzel w głowie będziesz prawdopodobnie sprzątał długi czas, ale to nie oznacza, że na ZDROWY związek nie będziesz gotowy wcześniej. Ale jednak dobrze uporządkować przede wszystkim swoje poczucie wartości, gdyż te szoruje po dnie i na tę chwilę jesteś łakomym kąskiem dla toksycznej kobiety. A na tym wyszedłbyś znacznie gorzej. I jeszcze jedno. Ciągle żyjesz przeszłością. Mogłeś zrobić to, mogłeś zrobić tamto, mogłeś inaczej zachować się względem tamtej dziewczyny itp. No, mogłeś. Mogłeś zrobić wszystko inaczej. Ale wybrałeś tą ścieżkę, na której jesteś teraz. I rozmyślanie, co mogłeś zrobić inaczej nic ci nie da. To wszystko było i minęło. Twoim głównym zadaniem teraz jest to, by poprawić jakość swojego życia tu i teraz. Patrz jednak w przyszłość, bo tylko na to masz realny wpływ. Przeszłość już się wydarzyła i tego już nie zmienisz.
     Bardzo wkręciłeś sobie, że musisz mieć niewiadomo jakie doświadczenie, żeby umieć zbudować związek. Wszystko pokręcisz, żeby pasowało do twojej tezy. Bo ja serio, nie wiem gdzie ty widzisz, że poprzednia moja relacja w jakikolwiek sposób przygotowała mnie do obecnego związku, skoro byłam gotowa ten związek sama storpedować, bo coś mi się skojarzyło z byłym. Tamto doświadczenie wręcz wywarło na mnie negatywny skutek. Ci mi dało to, że do teraz mam problemy zdrowotne, bo mój układ nerwowy nie zniósł wtedy stresu? Co mi dało to, że na hasło "przepraszam, ale jednak dziś nie dam rady się spotkać, bo..." ja od razu miałam w głowie czarne scenariusze, że najpewniej czeka mnie powtórka z rozrywki? No nic mi to nie dało. To, że ja nie uciekłam z obecnego związku to tylko i wyłącznie efekt tego, że potrafiłam sobie przemówić do rozsądku, że to jest inny człowiek, niż tamten i nie jest jego zamiarem mnie krzywdzić. Ja wiem, że ty to sobie i tak przetłumaczysz, żeby pasowało do twojej teorii, ale to już twoja sprawa. Nie będę cię przekonywać, że jest inaczej.

Shini, ty wcześniej pytałeś mnie o rożne filmy i książki, a ja się do tego zapomniałam odnieść. Nie dlatego, że to olałam, a dlatego, że po prostu zapomniałam. Ja czasami nie wiem, jaki mamy dzień tygodnia wink . Jeśli jesteś zainteresowany kontynuacją tych tematów, to przypomnij mi proszę o jakie tytuły pytałeś, a odpowiem. I zerknij na jeden w tematów, o których pisałam Happyness, czyli o pewnego rodzaju hołd, który Stephen King oddaje Obcemu w powieści Łowca snów. Jestem ciekawa, czy ci się to podoba smile

Właśnie to mi wcześniej nie pasowało, większość postów o ogarnięciu problemów przed wejściem w związek brzmiało tak jakby to miałobyć ogarnięte całkowicie w 100%. A to przecież może zająć dziesiątki lat albo i całe życie, idąc tym tokiem to nie wiem do 70 byłym gotowy na związek. Teraz pojawia się pytanie kiedy już będzie można uznać, że jestem gotowy? Po czym będzie można to poznać? Przeszłość mnie tak wkurza bo dopiero teraz wiem, że wtedy miałem jakiś wybór. O wszystkim dowiaduję się za późno, wszystko zaczynam rozumieć o wiele za późno.

Nawet tu na forum kiedyś kilka osób uparcie przekonywało, że pierwszy związek nie może być tym właściwym, że doświadczenie przynajmniej kilku związków jest niezbędne tak samo jako co najmniej kilka partnerek seksualnych. Niestety patrząc na to logicznie mieli trochę racji. Trudno sobie wyobrazić, że kobieta w moim wieku, która na 99% będzie miała doświadczenie nie będzie go wymagać ode mnie. Albo inaczej, trudno mi sobie wyobrazić by istniał ktoś kto byłby dla mnie tak wyrozumiały, kto tak bardzo by mi ufał, komu tak bardzo by na mnie zależało. Nawet jeśli ja sam nie miałbym żadnych problemów z brakiem doświadczenia partnerki, a nawet byłoby to na plus to nie ciężko mi sobie wyobrazić by ona też miała takie podejście. Odkąd pamiętam miałem takie myśli, że nawet jeśli ja będę najlepszym, najmilszym, najporządniejszym człowiekiem dla każdego to nikt nie będzie taki dla mnie. Że ja jestem z góry skazany na gorsze traktowanie i nie mam nawet co liczyć na bycie dla kogoś tak ważnym i wyjątkowym. Miałaś czarne scenariusze do sytuacji kiedy partner z jakiegoś powodu odwoływał spotkanie. Ja miałem czarne scenariusze do dosłownie wszystkiego i wciąż mam do bardzo wielu rzeczy. Zastanawia mnie jeszcze jedno. Napisałaś, że masz problemy zdrowotne z powodu dużego stresu w tamtym czasie poza tym czytałem też trochę o stresie i się okazuje, że ma on dość spory wpływ na nasze zdrowie. Obniża odporność, a nawet zwiększa ryzyko nowotworu więc jakim cudem ja jeszcze żyję skoro niemal bez przerwy jestem w stanie ciągłego stresu?

Nie pamiętam dokładnie o co wtedy pytałem. Pamiętam, że na pewno pytałem czy znasz serię Underworld? Zerknąłem w temat o Łowcy snów, brzmi ciekawie, warto sprawdzić. Chwilowo nie pamiętam o co jeszcze wtedy pytałem ale mam nową rzecz, o którą chciałbym zapytać. Co sądzisz o filmach o zombie i czy jakiś ci się podobał?

283

Odp: Plaża nudystów

Shini, prawda jest taka, że nikt nie jest ogatnięty tak na 100%. Nie ma przecież ideałów. Ty na pewno musisz podnieść samoocenę. Co do reszty, to nie chcę nic pisać. Mam wykształcenie pedagogiczne, a nie psychologiczne, nie chcę się wymądrzać na nie moje tematy. Terapeutka po kilku spotkaniach na pewno będzie wiedziała, nad czym musisz popracować. A kiedy będziesz gotowy na związek? Myślę, że jakoś to sam poczujesz. Wierzę, że jesteś wkurzony, ale nie skupiaj na tym całej energii.
    Ja związkową ekspertką nie jestem, ale mam w pracy dwie koleżanki, które od szkoły średniej były tylko ze swoimi mężami. Takich historii jest sporo, czyli sa się być z jednym partnerem. Mnie by nie interesowała za bardzo przeszłość partnera. Jakby mi powiedział, że przede mną nie był w poważnym związku, to by mnie to obeszło. Każdy jest inny. Komuś to może przeszkadzać albo i nie. I dobrze, że jesteś miłym człowiekiem. Taki pozostań. Ja też jestem dla innych miła i też mi się za to oberwało nie raz. Czarne myśli też mam bardzo często. Mam tendencję do takiego samobiczowania się. To strasznie męczące, dlatego też cię rozumiem. Wiesz, mi w tamtym czasie nałożyło się na siebie kilka takich stresujących sytuacji. Zaczynałam nową pracę, miałam problemy zdrowotne (kobiece sprawy), potem doszło rozstanie. Mój organizm tego nie wytrzymał. Zaczęłam tracić przytomność co jakiś czas. Co powodowało dodatkowy stres i wpadłam w takie koło. Ze dwa razy w miesiącu albo lądowałam na SORze, albo przyjeżdżało do mnie pogotowie, przebadali i zostawiali w domu. Dopiero leki to zatrzymały. Stres bywa naprawdę zabójczy. Zapewne stąd twoje problemy żołądkowe.

Aaa faktycznie, pytałeś o tę serię i chyba Van Helsing? Próbowałam oglądać ten Underworld, ale nie spodobał mi się. Nie lubię wampirów i chyba ta stylistyka filmu mi się nie spodobała. Dlatego odpuściłam sobie tego typu filmy. Co do zombie, to uwielbiałam te filmy jako dziecko, ale takie wiesz, wczesna podstawówka. Uwielbiałam Powrót żywych trupów. Potem mi się to mocno odmieniło. Zaczęły mnie te filmy nudzić. Ale w pewnym momencie obejrzałam Rec, to może nie było typowe zombie, ale jednak film o zarażonych. Dwie pierwsze części lubię, potem to już tragedia. Lubię książkę Kinga "Smętarz dla zwierzaków", filmy też nie są złe. Bardzo mnie pozytywnie zaskoczył "zombieexpres" Oryginalny tytuł jest inny, sprawdź sobie. Film koreański z tego co pamiętam. Świetny. A ostatnio obejrzałam sobie 28 dni później i 28 tygodni później, też mi się podobały, niedługo wychodzi nowa część. I jeszcze skusiłam się na film "Smutek", jakiś azjatycki. Wiedziałam z recenzji, że jest mocno gorowy, ale nie spodziewałam się, że aż tak. Ciężki bardzo, obrzydliwy. Żałuję trochę, że go obejrzałam, ale cóż. Liczę, że w końcu o nim zapomnę.

284

Odp: Plaża nudystów
Mrs.Happiness napisał/a:

Współczuję, że trafił się taki niedojrzały gamoń.

Zaznaczmy, że chodziło o "lata nastoletnie". W tym wieku nie ma dojrzałych. Z definicji. wink



Shinigami napisał/a:

Wszyscy widzicie we mnie dużo więcej dobrego niż ja sam widzę.

Moje zdanie o tobie się nie zmieniło. Kilka postów na wybrany przez ciebie temat, którego i tak przynajmniej w połowie nie rozumiesz i traktujesz super płytko to jednak za mało. Powierzchowność, brak krytycyzmu (nie myl z krytykanctwem) i posługiwanie się pojęciami, których nie rozumiesz są aż momentami zbyt bolesne do czytania vide 'idealizowane sylwetki kobiet w ecchi', które nie są idealizowane, są groteskowe i karykaturalne. To nie oznacza tego samego. Poza tym nie rozumiesz, jak wiele elementów tam (w Japonii, za pośrednictwem właśnie anime i mang) jest zwykłym marketingiem.


Mrs.Happiness napisał/a:

Dlatego trzeba zrozumieć, jak ważne jest poczucie wartości.
Ono naprawdę determinuje bardzo wiele aspektów życia.


Wydaje mi się, że mieszasz poczucie własnej wartości ze zwykłą tożsamością. Bo co znaczy ta beznadziejna robota? Chujowe pieniądze? Wysiłek fizyczny? Są rodzaje osobowości, które to uwielbiają (wysiłek i trud, a na pieniądzach im nie zależy), bo nie wyobrażają sobie siedzenia w biurze. I dla nich chujowość roboty polega na wiecznej presji, sztuniźnie garniaka i bezsensowności pracy korporacyjnej. Są ludzie, którzy lubią związki z 'toksykami' bo zapewniają im emocje, a ta (pozytywna) przeciętność kojarzy im się z nudą i brakiem zaangażowania. Pewność siebie niejedną osobę zgubiła, bo bez tożsamości to tylko pycha.


Jak sądzisz, dlaczego tak jest? Dlaczego wybierają inaczej, niż podpowiadałby rozsądek?

Bo babki kolesi we friendzonie potrzebują do dwóch rzeczy:

1) narzekania
2) chwalenia się



Lunka86 napisał/a:

mam w pracy dwie koleżanki, które od szkoły średniej były tylko ze swoimi mężami. Takich historii jest sporo, czyli sa się być z jednym partnerem.


A ile z nich zdradza ? Ile z nich tkwi w poczuciu beznadziei? Ile z nich trwa jedynie ze względu na dzieci lub strach przed samotnością? To forum nie wzięło się znikąd wink

285

Odp: Plaża nudystów

Tak Jack, bo przecież tak dobrze mnie znasz, że wiesz, że to było w latach nastoletnich. I wiadomo, że te moje koleżanki zdradzają i w ogóle. Ja zapewne za jakiś czas też zacznę zdradzać swego męża, bo przecież te forum to najświętsza prawda objawiona.

286

Odp: Plaża nudystów
Lunka86 napisał/a:

Tak Jack, bo przecież tak dobrze mnie znasz, że wiesz, że to było w latach nastoletnich.


Ekhm....


Lunka86 napisał/a:

Był to w latach nastoletnich


Mając 18lat można wyjść za mąż. W niektórych przypadkach nawet wcześniej z tego co wiem. A to przecież twoje słowa, że to było w latach nastoletnich. Także to twoje słowa smile


Nie, to forum nie jest najświętszą prawdą objawioną. Po prostu ludzie mają w związkach problemy i zdarza się, że zdradzają. Przy obecnej skali rozwodów, zdrad itp podkreślanie ile ty to nie masz takich koleżanek co żyją z jednym facetem przez całe swoje życie jest......naiwne. Też znam takie, co obecnie tak twierdzą (że one to tylko jednego faceta miały - swojego męża), a realia są takie, że pół ogólniaka je zaliczyło, albo na studiach były utrzymankami lub coś w ten deseń. Operacje przywrócenia błony dziewiczej nie bez przyczyny reklamuje się regularnie i w każdym większym mieście jest przynajmniej kilka klinik oferujących takie usługi.

287 Ostatnio edytowany przez Shinigami (2025-02-26 00:37:53)

Odp: Plaża nudystów
Lunka86 napisał/a:

Shini, prawda jest taka, że nikt nie jest ogatnięty tak na 100%. Nie ma przecież ideałów. Ty na pewno musisz podnieść samoocenę. Co do reszty, to nie chcę nic pisać. Mam wykształcenie pedagogiczne, a nie psychologiczne, nie chcę się wymądrzać na nie moje tematy. Terapeutka po kilku spotkaniach na pewno będzie wiedziała, nad czym musisz popracować. A kiedy będziesz gotowy na związek? Myślę, że jakoś to sam poczujesz. Wierzę, że jesteś wkurzony, ale nie skupiaj na tym całej energii.
    Ja związkową ekspertką nie jestem, ale mam w pracy dwie koleżanki, które od szkoły średniej były tylko ze swoimi mężami. Takich historii jest sporo, czyli sa się być z jednym partnerem. Mnie by nie interesowała za bardzo przeszłość partnera. Jakby mi powiedział, że przede mną nie był w poważnym związku, to by mnie to obeszło. Każdy jest inny. Komuś to może przeszkadzać albo i nie. I dobrze, że jesteś miłym człowiekiem. Taki pozostań. Ja też jestem dla innych miła i też mi się za to oberwało nie raz. Czarne myśli też mam bardzo często. Mam tendencję do takiego samobiczowania się. To strasznie męczące, dlatego też cię rozumiem. Wiesz, mi w tamtym czasie nałożyło się na siebie kilka takich stresujących sytuacji. Zaczynałam nową pracę, miałam problemy zdrowotne (kobiece sprawy), potem doszło rozstanie. Mój organizm tego nie wytrzymał. Zaczęłam tracić przytomność co jakiś czas. Co powodowało dodatkowy stres i wpadłam w takie koło. Ze dwa razy w miesiącu albo lądowałam na SORze, albo przyjeżdżało do mnie pogotowie, przebadali i zostawiali w domu. Dopiero leki to zatrzymały. Stres bywa naprawdę zabójczy. Zapewne stąd twoje problemy żołądkowe.

Aaa faktycznie, pytałeś o tę serię i chyba Van Helsing? Próbowałam oglądać ten Underworld, ale nie spodobał mi się. Nie lubię wampirów i chyba ta stylistyka filmu mi się nie spodobała. Dlatego odpuściłam sobie tego typu filmy. Co do zombie, to uwielbiałam te filmy jako dziecko, ale takie wiesz, wczesna podstawówka. Uwielbiałam Powrót żywych trupów. Potem mi się to mocno odmieniło. Zaczęły mnie te filmy nudzić. Ale w pewnym momencie obejrzałam Rec, to może nie było typowe zombie, ale jednak film o zarażonych. Dwie pierwsze części lubię, potem to już tragedia. Lubię książkę Kinga "Smętarz dla zwierzaków", filmy też nie są złe. Bardzo mnie pozytywnie zaskoczył "zombieexpres" Oryginalny tytuł jest inny, sprawdź sobie. Film koreański z tego co pamiętam. Świetny. A ostatnio obejrzałam sobie 28 dni później i 28 tygodni później, też mi się podobały, niedługo wychodzi nowa część. I jeszcze skusiłam się na film "Smutek", jakiś azjatycki. Wiedziałam z recenzji, że jest mocno gorowy, ale nie spodziewałam się, że aż tak. Ciężki bardzo, obrzydliwy. Żałuję trochę, że go obejrzałam, ale cóż. Liczę, że w końcu o nim zapomnę.

Napisz co poza samooceną, to co widzi ktoś inny może być pomocne przy terapii, może szybciej nakieruje mnie na konkretną kwestię.

Ja znam nawet więcej niż dwa związki, w których oboje są dla siebie pierwszymi partnerami, a dziś są dawno po ślubie i mają dzieci. Im dłużej siedzę w tym temacie tym bardziej zaczynam zauważać, że kobiet mających podobne podejście co ty jest więcej niż się wydaje. Z tym byciem miłym też jest ciekawa kwestia bo tutaj piszesz, że to dobra cecha, a ostatnio na YT w proponowanych wyskoczył mi film o tytule "Przestań być miłym facetem". Ty miałaś kilka mocno stresujących sytuacji w krótkim odstępie czasowym, a ja mam małe dawki stresu przez cały czas. To trochę jak z piciem, wypijesz dużo na raz i zaliczasz zgona albo pijesz po trochu codziennie i cały czas jesteś pod wpływem. Ja nigdy nie miałem aż tak żeby stracić przytomność czy żeby trzeba było jechać na SOR z tego powodu. U mnie to jest takie "Za dużo by żyć, za mało by umrzeć". Problemy żołądkowe to jedno ale na przykład teraz będę mieć dość stresujące wydarzenie i od razu mam katar, ból gardła, głowy, a muszę być na to w idealnej formie.

Ja właśnie lubię tematykę wampirów ale nie takich jak w Zmierzchu bo tam to była parodia wampirów. Underworld mi się podobał i tamte wampiry były w miarę spoko przedstawione. Jednak zdecydowanie bardziej wolę wampiry w anime. Val Helsing też mi się podobał, zarówno sam klimat Transylwanii, a Dracula był świetny. Gra Resident Evil Village ma sporo nawiązań do tego filmu. Przechodząc do zombie też zawsze uwielbiałem filmy z ich udziałem. Co ciekawe chyba pierwszy film o zombie jaki obejrzałem to była pierwsza część Resident Evil. Z serii "Żywych trupów" obejrzałem chyba wszystkie filmy. Rec był na prawdę dobry mimo, że z początku wyglądał jakby był niskobudżetowy. A może był? W każdym razie podobał mi się motyw patrzenia z perspektywy kamerzysty i samo to jak się zaczęło. Niby zwykła przypadkowa sytuacja zmieniła się w totalną rzeźnię. Moment kiedy zarażona dziewczynka zaatakowała, gość zaczął uciekać i wyskoczyła na niego starucha był mega. Albo to jak zostawili babkę przykutą do schodów, a potem jej tam nie było. Dalsze części to były bardziej komedie niż horrory. Panna młoda w sukni ślubnej latająca  z piłą łańcuchową i pan młody w zbroi to było nawet ciekawe. W czwartej części ta akcja z małpą i sposób rozprzestrzenienia zakażenia też były mocne. "Smętarz dla zwierzaków" to był całkiem dobry horror, nawet bym powiedział, że jeden z lepszych jakie oglądałem. "zombieexpres" oglądałem, co prawda to było parę lat temu i już średnio go pamiętam ale wiem, że wtedy mi się podobał. 28 dni i tygodni też oglądałem i też były w porządku. "Smutek" nie oglądałem, sprawdziłem teraz na szybko i faktycznie wygląda dość obrzydliwie, jest trochę podobny do "Grindhouse Planet Terror". Ja mam inny film, o którym wolałbym zapomnieć, obejrzałem tylko pierwszą część i nawet nie próbowałem kolejnych. Nie chcę nawet pisać pełnego tytułu więc napiszę połowę "Ludzka...". Skoro już jesteśmy przy horrorach i obrzydliwościach to kojarzysz serie "Droga bez powrotu" i "Wzgórza mają oczy"? Jeśli już wcześniej o nich coś pisaliśmy to mój błąd, o tej porze nie ma czasu na dokładne przeszukiwanie wcześniejszych postów. Masz jeszcze jakieś filmy, które zapadły w pamięć? Albo jakąś ciekawą kwestię z filmu, o którym już rozmawialiśmy?

Jack Sparrow napisał/a:

Moje zdanie o tobie się nie zmieniło. Kilka postów na wybrany przez ciebie temat, którego i tak przynajmniej w połowie nie rozumiesz i traktujesz super płytko to jednak za mało. Powierzchowność, brak krytycyzmu (nie myl z krytykanctwem) i posługiwanie się pojęciami, których nie rozumiesz są aż momentami zbyt bolesne do czytania vide 'idealizowane sylwetki kobiet w ecchi', które nie są idealizowane, są groteskowe i karykaturalne. To nie oznacza tego samego. Poza tym nie rozumiesz, jak wiele elementów tam (w Japonii, za pośrednictwem właśnie anime i mang) jest zwykłym marketingiem.

Jak już chyba wszyscy na forum wiedzą próby przekonywania cię do czegokolwiek są całkowicie daremne ale odpowiem. To wybrany przeze mnie temat i do tej pory nikt nie miał żadnych problemów z tym co o nim pisałem. Co więcej znalazłem nawet osobę, z którą świetnie się dogaduję w tym temacie. Co jeszcze więcej okazuje się, że może być więcej tematów, na które się tu dogadam nawet jeśli według ciebie ich nie rozumiem czy traktuję płytko. Tylko według ciebie te sylwetki są groteskowe i karykaturalne, dla mnie są wyidealizowane i tyle w temacie. Nie mam pojęcia na jakiej podstawie twierdzisz, że twoje zdanie jest ważniejsze czy bardziej prawdziwe niż moje i raczej się tego nie dowiem. Dla mnie są wyidealizowane bo postacie w anime są tworzone bez niemal żadnych niedoskonałości w wyglądzie. Przykładowo uczennica liceum z anime miała wymiary 99-58-90, takie miała Rias Gremory z jednego z najbardziej znanych ecchi, nawet idealne wymiary dla modelki nie są aż takie. Dalej są idealne włosy, skóra bez nawet najmniejszej skazy, duże oczy, a nie raz jeszcze wręcz anielski charakter. To oczywiste, że takich kobiet nie ma w realu, to narzuca totalnie nierealne wzorce piękna bo często wygląd tych postaci jest po prostu fizycznie, biologicznie, anatomicznie niemożliwy. Jeśli coś takiego nie jest "wyidealizowaniem" to już nie wiem co by nim było. Dla porównania mogę dać postać supermana z filmu "Człowiek ze stali" granego przez Henrego Cavilla. Ten superman nie tylko wygląda idealnie ale jeszcze ma supermoce, jest niemal bogiem w ludzkiej postaci, to taki obraz człowieka idealnego, bez żadnych słabości, ograniczeń czy fizycznych niedoskonałości. Czym jest jego postać jeśli nie wyidealizowaniem?

288 Ostatnio edytowany przez Jack Sparrow (2025-02-26 02:03:52)

Odp: Plaża nudystów
Shinigami napisał/a:

To wybrany przeze mnie temat i do tej pory nikt nie miał żadnych problemów z tym co o nim pisałem.

Bo nikt nie próbował tu tak naprawdę dyskutować o niczym. To tylko wyliczanka co się komu podoba i ewentualnie dlaczego.


Tylko według ciebie te sylwetki są groteskowe i karykaturalne, dla mnie są wyidealizowane i tyle w temacie.

Heh, nie - nie tylko dla mnie. Akurat to był (i od czasu do czasu wciąż jest) wielokrotnie podnoszony temat w różnych miejscach świata i wbrew pozorom - sprawa jest złożona i wielopłaszczyznowa. Z najważniejszych spraw - chodzi o marketing i psychologię.

Idealizowanie - to przypisywanie cech doskonalszych niż w rzeczywistości. Ogromne oczy, na blisko 1/3 ryja, cycki wielkości 2x tego co głowa, talia wielkości pięści i tak dalej to nie ideał, a groteska ala Jessica Rabbit. A pisząc dokładniej - tu chodzi o fetysze grup docelowych odbiorców. Bo to właśnie wspomniany element marketingu. Kwestia psychologii, o jakiej pisałem, odnosi się do powiązanie określonych typów osobowości z konkretnymi typami sylwetek, co ma bazować na stereotypach (np lolitki) i wspomnianych fetyszach. O nierealnych wzorcach mógłbyś pisać jakby to były pozycje skierowane do kobiet. A z badań z 2022 roku wychodzi, że 74% wszystkich fanów anime to dorośli faceci. I akurat jak chodzi o ecchi, to nie ma wielu tytułów dla kobiet w odniesieniu do wszystkich pozycji w tej kategorii.

Nie bez przyczyny te wszystkie ecchi to praktycznie za każdym razem są haremki i z praktycznie za każdym razem z taką samą grupką: masz większą babkę o mocno męskich cechach, jakąś dobrą duszyczkę, jakieś de facto dziecko, jakąś babkę z tajemnica/problemami z przeszłości, córkę wpływowego kupca lub innego bogacza i tak dalej.

Ecchi to są tytuły komediowe. Jak Jaś Fasola, Johny English, Monty Phyton, Gang Olsena, Alternatywy 4, czy w odniesieniu do obecnych czasów - The Boys.



Nie mam pojęcia na jakiej podstawie twierdzisz, że twoje zdanie jest ważniejsze czy bardziej prawdziwe niż moje i raczej się tego nie dowiem.

Bo spałeś na języku polskim i sztuce czy tam plastyce jak uczono interpretacji tekstu pisanego czy utworów wszelkiej maści i różnych innych dzieł. W tym symboliki. Np duże oczy są z jednej strony wyrazem kompleksów Azjatów (choć to tylko częściowa przyczyna). A zdrugiej zabiegiem artystycznym. Osamu Tezuka, prekursor tego stylu wzorował się na twórczości Disneya i takich pozycjach jak Donald Duck, Mickey Mouse i Betty Boop. A był jeszcze bardzo popularny Jun’ichi Nakahara, który też miał w tym swój udział. Poza tym, oczy są zwierciadłem duszy i ułatwieniem artystycznym. Umożliwiają dużą ekspresję twarzy niskim kosztem pracy nad animacją całego ryja. I to stąd się wzięło. Zachodnie cartoonki bazują na tym od wielu lat.


Czym jest jego postać jeśli nie wyidealizowaniem?

Symbolem. Superman powstał w okresie międzywojennym, w czasach wielkiego kryzysu, kiedy po latach prohibicji i w ramach walki ze skrajną lewicą oraz prawicą (German American Bund - poszukaj szczególnie po fotkach to się uśmiejesz) próbowano tworzyć prawilnego Amerykanina dając wzorce dzieciom i nadzieję nastolatkom. To tak samo jak gra monopoly miała uczyć podstaw ekonomii, a Popeye miał zachęcić do pracowitości i szpinaku (żelazo). Bo to powstawało mniej więcej w podobnym czasie. Potem wyewoluowało to w stronę popkultury i tyle. I tak - ogromny tors, kwadratowa szczeka w zestawieniu z ciamajdowatością Clarka Kenta są tu wyolbrzymieniem, groteską podkreślającą ściśle określone cechy - siła, prawość, uczciwość, oddanie Ameryce bez względu na pochodzenie. Bo nic ci w dyni nie dzwoni, że największy bohater USA to imigrant będący najbardziej amerykańskim Amerykaninem jak to tylko możliwe, co nie? Siła płynie z pochodzenia, ale wzorzec etyczno-moralny to typowa amerykańska rodzinka i jej zasady postępowania.

M.in do takich celów był potrzebny Superman:

https://storage.googleapis.com/hipcomic/p/994b9c89a43a344897d5f2f5187f0f24.jpg

289 Ostatnio edytowany przez Lunka86 (2025-02-26 11:13:45)

Odp: Plaża nudystów

Jack, w latach nastoletnich był moim kolegą. Po przecinku napisałam, że spotkaliśmy się po wielu latach. Czyli, w domyśle, byłam już wiele lat po czasach nastoletnich.


Shini, ok, jak coś mi jeszcze przyjdzie do głowy, to mogę napisać. Na początek na pewno niska samoocena, strach przed zmianami w życiu i ten stres, o którym wspominasz.
    Dla mnie bycie miłym to pozytywna cecha i z takimi ludźmi lubię gadać i przebywać. Od chamów mnie odpycha i szybko ucinam rozmowy. Nienawidzę szczerze, jak ktoś tylko szuka pretekstu, żeby się do kogoś przyj...bać i mu dowalić, jak jeden użytkownik tutaj, domyślasz się który wink . Naprawdę nie widzę sensu, by z kimś takim gadać, dlatego trochę mnie dziwi, dlaczego mu odpowiadasz. Filmików tego typu na yt nie oglądam. Ty takich szukasz, czy w podobnej tematyce, dlatego takie filmy już ci tam stale wywala. Ja po porodzie czytałam trochęvo depresji poporodowej, bo miałam dość długie chwile, w których ryczałam jak bóbr, to potem miałam zasypany yt filmikami o depresji. Nie wiem, czy jest sens oglądać tego typu treści.
     Pierwszą część Zmierzchu obejrzałam, bo byłam ciekawa, o co tyle krzyku. I nadal nie wiem. Szkoda mi tych aktorów, bo zostali zaszufladkowani przez te role, a oboje są zdolni. Zwłaszcza Patinson mi się podoba, widziałam z nim wiele ciekawych filmów, np Lighthouse, czy Tenet, ostatni Batman. A teraz czekam na "Mickey 17", nowy film od reżysera Parasite, który bardzo mi się podobał. A wampirów jakoś tak nie mogę polubić. Teraz czekam na nowego Nosferatu, lubię też Miasteczko Salem, ale tylko książkę. Filmy nie są zbyt udane, a ten ostatni, co wyszedł dla Maxa to już w ogóle tragedia. Lubisz Draculę od Copolli? To próbowałam niedawno obejrzeć, ale mnie nudził. Próbowałam też obejrzeć 30 dni mroku, bo miał dobre recenzje, ale też nie dałam rady. Za to lubię serię Co robimy w ukryciu, film i serial. To takie wampiry na wesoło. Jak nie widziałeś, to polecam.
Tak, Rec chyba jest filmem niskobudżetowym, jak każdy found footage. Tak, też mi się podobała ta akcja z babką. Spodziewałam się, że się na nich rzuci, ale i tak się wystraszyłam. W drugiej części podobało mi się, że było pokazane wszystko z perspektywy tego księdza i wojskowych, a z drugiej strony były te dzieciaki i strażacy. Chyba zwłaszcza tych dzieciaków mi było szkoda, bo z nudów zrobili taką głupotę i skończyli tragicznie. Trójka to już sama siebie sparodiowała, przez to nie potrafiłam już na poważnie traktować czwartej części. Wątku z małpą nie pamiętam, a chyba nie mam chęci wracać do tego filmu. A co powiesz o amerykańskiej wersji Rec, czyli o Kwarantannie? Z hiszpańskich horrorów wrażenie zrobiły na mnie też Sierociniec i Labirynt fauna, zwłaszcza ten drugi uwielbiam.
    Z filmów o wampirach lubię też Od zmierzchu do świtu, ale tylko tą pierwszą część. A o zobmie  Zombieland. Planet terror też jest dobry, porównanie do tego filmu "Smutku" nieco nietrafione, bo jednak smutku nie oglądałeś. Planet terror to przy nim lekki film rozrywkowy. Smutek to jest chory film, a jedna z końcowych scen to jedna z bardziej obrzydliwych rzeczy, jakie widziałam. Ohyda. Ludzie doszukują się tam drugiego dna, że to brutalny komentarz na dzisiejsze czasy i tak, jest w tym sporo racji. Jak cię takie sceny nie ruszają, to powinien ci się spodobać.
Wiem, o jakim filmie piszesz. Mój maż go obejrzał. Chyba dwie części. Jego nudził big_smile . A ja sobie te dzieło darowałam. "Drogę bez powrotu" chyba oglądałam pierwszą część i nie była taka zła, spodziewałam się jakiegoś wielkiego gniota, a nie był najgorszy. "Wzgórza mają oczy" też oglądałam pierwszą część i tylko tą nową wersję. Dość mocny film. Mało już z niego pamiętam, bo dawno go widziałam. Mam słabość do serii Piła. Durne to, a oglądałam wszystkie części, czekam na 11. Ale części 1,2 i 4 są moimi ulubionymi i lubię do nich wracać.
A napisz, którą wersję Smętarza ogladałeś? Nową czy starą? W nowej części jest spora zmiana w tej historii. 
   Film, który mocno też zapadł mi w pamięć, to Robactwo. Taki trochę Rec, ale zamiast zarażonych, biegają pająki. Na pewno znajdziesz go w necie. Albo Opętanie Żuławskiego, Climax też był dziwny. Jak coś sobie jeszcze przypomnę, to będę pisać.

290

Odp: Plaża nudystów
Lunka86 napisał/a:

Jack, w latach nastoletnich był moim kolegą. Po przecinku napisałam, że spotkaliśmy się po wielu latach. Czyli, w domyśle, byłam już wiele lat po czasach nastoletnich.

Ok. Mea culpa smile

291

Odp: Plaża nudystów

Hejka, powoli zabieram się za odpisywanie na zaległe posty.
Ostrzegam, że to może trochę potrwać, bo zaglądam tu pomiędzy innymi zajęciami. 
Tymczasem wpadłam podrzucić pytanie, które przyszło mi dziś do głowy.
I przy okazji pochwalić się, że ostatnio znów mam silną fazę na tworzenie.
Większość wieczorów spędzam na robieniu biżuterii, dlatego rzadziej mnie widujecie.
Mam taką ambicję, by spod moich palców wyszła cała spójna kolekcja.
Póki co jestem na dobrej drodze, by to „małe marzenie” zrealizować.
A jeśli chodzi o pytanie, to zastanawiałam się, czy lubicie filmy animowane?

292 Ostatnio edytowany przez Mrs.Happiness (2025-03-04 21:49:37)

Odp: Plaża nudystów

Shini, pozwól, że na razie skupię się na jednej kwestii, nad którą trochę dziś myślałam.
Nie wierzę, że nie masz czasu, by zrobić zakupy, czy sobie gotować.
Sorki, ale tego wytłumaczenia po prostu NIE DA SIĘ kupić.
Przecież nie masz dzieci, ani żadnych specjalnych zobowiązań.
Wystarczyłoby zrezygnować z paru odcinków anime dziennie i już.
Jeśli naprawdę chcesz poprawić swoją sytuację, skończ z wymówkami.
Inaczej nie ruszysz z miejsca, bo wszystko sobie doskonale zracjonalizujesz.
Zobacz, mnie w domu nauczono gotować JEDNO danie.
Gdy miałam pewnie około dziesięciu lat, a matka była zbyt pijana, by zrobić obiad.
Poza tym umiałam tylko, nie wiem, usmażyć frytki, zrobić kanapki, pokroić składniki do sałatki.
Ojciec był zbyt nerwowy, od razu się wydzierał, kiedy coś nie wychodziło.
Matka z kolei nie lubiła, jak ktoś się przy niej kręcił, więc przeganiała nas z kuchni.
Wszystkiego nauczyłam się sama. Teraz potrafię więcej niż oni razem wzięci.
Nawet eksperymentuję z przepisami, konfiguruję je pod siebie, doprawiam na oko.
A jeszcze kilka lat temu każde danie wykonywałam według ściśle określonych instrukcji.
W dodatku stojąc nad patelnią jak wrośnięta w ziemię, żeby przypadkiem czegoś nie przypalić.
Teoretycznie mógłbyś poszukać kobiety, która weźmie to na siebie.
W takim razie uczciwie byłoby zaproponować coś w zamian, albo więcej płacić.
Sądzisz, że odnalazłbyś się w podobnym układzie?
Inna sprawa, że od dawna masz problemy z układem pokarmowym.
Lepsza dieta mogłaby je zminimalizować na tyle, że przestałyby utrudniać życie.
Dlaczego to nie jest wystarczające, byś zmotywował się do bardziej stanowczego działania?

293

Odp: Plaża nudystów
Mrs.Happiness napisał/a:

Hejka, powoli zabieram się za odpisywanie na zaległe posty.
Ostrzegam, że to może trochę potrwać, bo zaglądam tu pomiędzy innymi zajęciami. 
Tymczasem wpadłam podrzucić pytanie, które przyszło mi dziś do głowy.
I przy okazji pochwalić się, że ostatnio znów mam silną fazę na tworzenie.
Większość wieczorów spędzam na robieniu biżuterii, dlatego rzadziej mnie widujecie.
Mam taką ambicję, by spod moich palców wyszła cała spójna kolekcja.
Póki co jestem na dobrej drodze, by to „małe marzenie” zrealizować.
A jeśli chodzi o pytanie, to zastanawiałam się, czy lubicie filmy animowane?

Jakiego rodzaju jest to biżuteria? Napisz coś więcej smile

Jeśli chodzi o filmy animowane - to nie jest to, co tygryski lubią najbardziej. W sumie jest jedna seria filmów animowanych, które kocham całym sercem - to Szrek,  a 1 i 4 część  uważam za arcydzieła.
Po sukcesie Szreka poszłam do kina na  jeszcze kilka takich filmów, część mi się podobała, a potem odeszłam od tego gatunku filmowego. Ostatni film częściowo  animowany na jaki poszłam do kina to była bajka Piękna i Bestia z 2017 roku, czyli wiele lat temu smile

294 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2025-03-04 22:20:08)

Odp: Plaża nudystów

Ograniczony czas spędzany na forum tylko dobrze o Tobie świadczy Happiness
Twórz, działaj i dziel się dobre z ludźmi smile Na biżuterii niestety się słabo znam, więc ciężko mi ocenić takie czy inne arcydzieło, ale wierzę, że Ci wyjdzie a ewentualnemu klientowi się spodoba.

Jeśli chodzi o filmy animowane, to akurat kreskówki przestałem oglądać daaaawno temu.. smile

Natomiast, odnośnie Shiniego: wiadomo, że w życiu stykamy się z wieloma problemami, dążymy do celu mniej lub bardziej skutecznie, co wymaga od nas zaangażowania, zaparcia i ambicji. Natomiast skala trudności bywa bardzo zmienna, tylko takie kwestie, jak zakupy czy gotowanie wydają się tak trywialne czy bezproblemowe, że ciężko sobie wyobrazić dostatecznie skuteczną wymówkę, która by usprawiedliwiała naszą niemoc.
Sam przez długi czas nie gotowałem w domu, ale nie dlatego, że nie potrafiłem, tylko NIE PRZEPADAŁEM za staniem przy garach. Przyszedł czas, że zwyczajnie polubiłem tą aktywność, tym bardziej jak gotuję niekoniecznie zgodnie z przepisami, więc trzeba jakoś eksperymentować. Natomiast co do zakupów, to przepraszam, ale jak mam w takim razie sobie poradzić, skoro sam jem i gotuję? Analogicznie sprawa wygląda z pozostałymi zakupami: potrzebne sprzęty domowe, ubrania, książki czy co tam jeszcze.. Żeby nie mieć czasu na nic, musiałby pracować po 18 godzin dziennie, będąc tak wyczerpanym, że ledwo mu starcza siły na umycie zębów wieczorem..
Nawet w weekend sklepy stoją otworem, więc ma się tą wolną opcję do działania.
Odnośnie problemów z układem pokarmowym(czyżby IBS?) masz możliwość dostosowania diety do swoich potrzeb, wykorzystując szeroką gamę dostępnych produktów.
Dzisiaj możesz kupić takie rzeczy, których nie było jeszcze 20 lat temu.

295

Odp: Plaża nudystów
Mrs.Happiness napisał/a:

Shini, pozwól, że na razie skupię się na jednej kwestii, nad którą trochę dziś myślałam.
Nie wierzę, że nie masz czasu, by zrobić zakupy, czy sobie gotować.
Sorki, ale tego wytłumaczenia po prostu NIE DA SIĘ kupić.
Przecież nie masz dzieci, ani żadnych specjalnych zobowiązań.
Wystarczyłoby zrezygnować z paru odcinków anime dziennie i już.
Jeśli naprawdę chcesz poprawić swoją sytuację, skończ z wymówkami.
Inaczej nie ruszysz z miejsca, bo wszystko sobie doskonale zracjonalizujesz.
Zobacz, mnie w domu nauczono gotować JEDNO danie.
Gdy miałam pewnie około dziesięciu lat, a matka była zbyt pijana, by zrobić obiad.
Poza tym umiałam tylko, nie wiem, usmażyć frytki, zrobić kanapki, pokroić składniki do sałatki.
Ojciec był zbyt nerwowy, od razu się wydzierał, kiedy coś nie wychodziło.
Matka z kolei nie lubiła, jak ktoś się przy niej kręcił, więc przeganiała nas z kuchni.
Wszystkiego nauczyłam się sama. Teraz potrafię więcej niż oni razem wzięci.
Nawet eksperymentuję z przepisami, konfiguruję je pod siebie, doprawiam na oko.
A jeszcze kilka lat temu każde danie wykonywałam według ściśle określonych instrukcji.
W dodatku stojąc nad patelnią jak wrośnięta w ziemię, żeby przypadkiem czegoś nie przypalić.
Teoretycznie mógłbyś poszukać kobiety, która weźmie to na siebie.
W takim razie uczciwie byłoby zaproponować coś w zamian, albo więcej płacić.
Sądzisz, że odnalazłbyś się w podobnym układzie?
Inna sprawa, że od dawna masz problemy z układem pokarmowym.
Lepsza dieta mogłaby je zminimalizować na tyle, że przestałyby utrudniać życie.
Dlaczego to nie jest wystarczające, byś zmotywował się do bardziej stanowczego działania?

To może być problem z organizacją czasu.
Jak ktoś na co dzień od wielu lat ogarnia sobie zakupy i gotowanie, to wydaje się banalne (bo jest) - zawsze ma się w domu coś z czego można zrobić awaryjne danie (nie na darmo się mówi, że kobieta potrafi zrobić z niczego awanturę, kapelusz i sałatkę:D), a jak gotujesz regularnie i masz w głowie przepisy i pomysły na szame, to i zakupy idą prościej, bo wiesz co i w jakich ilościach kupić.

Pamiętam swoje początki, mnóstwo czasu zajmowało mi wymyślenie co będę jeść, tworzenie listy zakupów, a potem dopilnowanie, żeby pozostałości produktów z gotowania się nie popsuły.
Z czasem to weszło w krew.

Może dla Shiniego łatwiejszy byłby jakiś system?

Usiąść w jeden dzień i rozpisać sobie kilka sensownych obiadów, śniadań i kolacji. I zaplanować, że np. w poniedziałek, wtorek, środę będzie jadł zestaw nr 1, w czwartek, piątek zestaw nr 2, w sobotę niedzielę zestaw nr 3. I potem rotować te stałe przepisy przez np. trzy miesiące. A po trzech miesiącach można sobie wymyślić grupę innych zestawów, żeby nauczyć się też czegoś nowego.

Na tej podstawie można łatwo ułożyć listę zakupów - są sklepy, które dowożą bezpłatnie przy uzbieraniu zakupów powyżej określonej wartości albo można poświęcić tę godzinę/dwie osobiście i kupić produkty na cały tydzień.

Gotować też można na kilka dni - ja tak robię, to oszczędza sporo czasu. Dania typu kopytka, pierogi, uszka można mrozić, więc można je robić w ilości "hurtowej" schować do zamrażarki i wyciągnąć w jakiś leniwy dzień;)

No i planowanie posiłków pomaga też w utrzymaniu zbilansowanej diety, bo jak wiesz co będziesz jeść, to jest mniejsza szansa, że wleci jakiś fast food.

Dla mnie to była super strategia na początek.
Teraz nie planuję już z dużym wyprzedzeniem, ale staram się tak zarządzać spożywką, żeby nic się nie marnowało i żeby jeść różnorodnie.

Dobra micha to podstawa zdrowia i sił życiowych, więc myślę, że poprawa tego aspektu życia podniosłaby Shiniemu jego jakość zauważalnie.

296

Odp: Plaża nudystów

Z filmów animowanych uwielbiam, jak uzytkowniczka wyżej, Shreka. Ale ja uwielbiam chyba wszystkie cześci jednakowo. Każda z nich ma w sobie coś wyjątkowego. Czwartej części nie doceniłam za pierwszym razem, stwierdziłam, że jest nudna. Za drugim razem wciągnęła mnie całkowicie, nawet łezka poleciała mi na końcu. A jakoś za rok wychodzi kolejna część, na pewno obejrzę już razem z synkiem. Rok temu obejrzałam Kot w butach:ostatnie życzenie. Nie nastawiałam się na coś fajnego, bo pierwsza część Kota mi się nie podobała. Ale film mnie baaardzo zaskoczył. Coś pięknego. Polecam, kto lubi Kota w butach ze Shreka i w ogóle, jak ktoś lubi filmy animowane.
Z animacji dla dorosłych kocham serial BoJack Horseman, to taki komediodramat. Uważam, że to arcydzieło w swoim gatunku. BoJack to trochę taki Matthew Perry. Kto czytał jego autobiografię, tak jak ja, to zauważy mnóstwo podobieństw. Niedługo mam w planach znowu go sobie powtórzyć. W oryginalnym dubbingu głos jednej z postaci podkłada Aaron Paul, czyli Jassie Pinkman z Breaking bad wink .
    Ja też już kiedyś pisałam z Shinim o samodzielnym gotowaniu, z tego co pamiętam, nie za bardzo miał ochotę posłuchać moich rad wink . Jest w trakcie terapii, może przyjdzie ten czas, że zmieni zdanie na ten temat.

297

Odp: Plaża nudystów

Lunka86 Każdy już pisał tu z Shinim o gotowaniu. wink

Mrs.Happiness ta twoja biżuteria to plecionki, czy faktycznie bawisz się w domową jubilerkę?

to mi przypomniało Kill la Kill. Fabuła komiczna, ale kreska sama w sobie bardzo przypadła mi do gustu. Ma swoje momenty.

https://i.imgur.com/XuaoKg3.gif

298 Ostatnio edytowany przez Mrs.Happiness (2025-03-08 00:18:28)

Odp: Plaża nudystów

Shini, kurczę, będę szczera.
Próbuję pisać post chyba trzeci raz i mi nieszczególnie wychodzi.
Nie chciałabym, żebyś nadal pozostał bez odpowiedzi, aż mi się coś odmieni.
Chyba wypadłam z rytmu, jeśli chodzi o nasze aktualne tematy.
Generalnie ostatnio działam mocno chaotycznie.
Taki mam specyficzny czas w swoim życiu.
Szczerze liczę, że nie będziesz zły, jak niektóre kwestie ponownie odłożę w czasie.
Obiecuję do każdej z nich stopniowo wrócić.
Widzisz, nie kłamałam z tym, że dziwny człowiek ze mnie.
No ale przechodząc do ważniejszych spraw.
Jak się teraz czujesz? Stres nie daje się za mocno we znaki?
Miałam też zapytać, jakie anime obecnie oglądasz i czy trafiło się coś fajnego?
Jeśli o mnie chodzi, to powoli kontynuuję Gintamę, choć nie wiem, czy się do niego przekonam.
Być może Ci to umknęło, więc zapytam drugi raz, widziałeś ten tytuł?

Jeszcze tylko dodam, że mam nadzieję, że nie odebrałeś tego posta o gotowaniu negatywnie.
Czasem człowiek tak się zapętli w wymówkach, gdy nie chce czegoś zrobić, że przekracza granice absurdu.
Myślę, że naprawdę sporo by się zmieniło, gdybyś zadbał o odpowiednią dietę.

Dobra, bo akurat zerknęłam na ceny gier i widzę, że Lies of P jest przecenione.
Właśnie poważnie rozważam, czy sobie nie kupić, bo chętnie bym zagrała.

299

Odp: Plaża nudystów
nikitaa napisał/a:

Jakiego rodzaju jest to biżuteria? Napisz coś więcej smile

Jack Sparrow napisał/a:

Mrs.Happiness ta twoja biżuteria to plecionki, czy faktycznie bawisz się w domową jubilerkę?

Zależy co rozumiesz przez domową jubilerkę.
Nie mam pracowni odlewniczej, jeśli o to chodzi.
Robię naszyjniki, bransoletki i pierścionki ze stali chirurgicznej oraz kamieni naturalnych.
Na łańcuszku, gumce jubilerskiej, nici jedwabnej, tego typu materiałach.
Takie plecionki ze sznurków nylonowych też potrafię wykonywać.
Bywało, że szukałam czegoś w sklepach i nie mogłam znaleźć, albo było absurdalnie drogie.
Więc pewnego dnia uznałam, że rozejrzę się po hurtowniach i spróbuję sama to zrobić.
Zwłaszcza, że zawsze bardzo lubiłam kreatywne zajęcia.
No i kliknęło, spodobało mi się na tyle, że zostało moim nowym hobby.
Rodzina i znajomi bardzo chwalili moje twory, więc czasem chcieli coś też dla siebie.
A że kupuję całe sznury kamieni, to wystarczają na więcej niż jedną sztukę biżuterii.
Te nadprogramowe sprzedaję, żeby nie leżały niepotrzebnie w szufladzie.
Podoba mi się myśl, że ktoś nosi coś, co wyszło spod moich rąk.
Nie traktuję tego jako pracę zarobkową, po prostu sprawia mi to fun.
W tym momencie mam w swojej kolekcji około setki różnych modeli.

300

Odp: Plaża nudystów
Mrs.Happiness napisał/a:

Robię naszyjniki, bransoletki i pierścionki ze stali chirurgicznej oraz kamieni naturalnych.
Na łańcuszku, gumce jubilerskiej, nici jedwabnej, tego typu materiałach.


Fajne hobby. Wymagające, ale dające ogromną satysfakcję.

301

Odp: Plaża nudystów
Mrs.Happiness napisał/a:

Shini, kurczę, będę szczera.
Próbuję pisać post chyba trzeci raz i mi nieszczególnie wychodzi.
Nie chciałabym, żebyś nadal pozostał bez odpowiedzi, aż mi się coś odmieni.
Chyba wypadłam z rytmu, jeśli chodzi o nasze aktualne tematy.
Generalnie ostatnio działam mocno chaotycznie.
Taki mam specyficzny czas w swoim życiu.
Szczerze liczę, że nie będziesz zły, jak niektóre kwestie ponownie odłożę w czasie.
Obiecuję do każdej z nich stopniowo wrócić.
Widzisz, nie kłamałam z tym, że dziwny człowiek ze mnie.
No ale przechodząc do ważniejszych spraw.
Jak się teraz czujesz? Stres nie daje się za mocno we znaki?
Miałam też zapytać, jakie anime obecnie oglądasz i czy trafiło się coś fajnego?
Jeśli o mnie chodzi, to powoli kontynuuję Gintamę, choć nie wiem, czy się do niego przekonam.
Być może Ci to umknęło, więc zapytam drugi raz, widziałeś ten tytuł?

Jeszcze tylko dodam, że mam nadzieję, że nie odebrałeś tego posta o gotowaniu negatywnie.
Czasem człowiek tak się zapętli w wymówkach, gdy nie chce czegoś zrobić, że przekracza granice absurdu.
Myślę, że naprawdę sporo by się zmieniło, gdybyś zadbał o odpowiednią dietę.

Dobra, bo akurat zerknęłam na ceny gier i widzę, że Lies of P jest przecenione.
Właśnie poważnie rozważam, czy sobie nie kupić, bo chętnie bym zagrała.

Jak mógłbym być zły z takiego powodu. Poświęć na to tyle czasu ile tylko potrzebujesz, nigdzie nam się nie spieszy. Dziwni ludzie są najfajniejsi.

Czuję się w miarę dobrze, oczywiście zawsze mogłoby być lepiej ale teraz nie jest źle. Stres jest cały czas ale na chwilę obecną nie jest tak duży by jakoś szczególnie utrudnić życie.

Teraz akurat oglądam drugi sezon Gun Gale Online. Nie jest może jakieś super ale źle też nie, po prostu kolejny tytuł z listy. Gintamy nie oglądałem ale oczywiście znam. Nigdy jakoś nie udało mi się zabrać za ten tytuł, chyba z powodu skupiania się na krótszych tytułach i braku czasu na taki długi. A ty co sądzisz o tym tytule?

Nie odebrałem go negatywnie, po prostu nie miałem wcześniej czasu by na niego odpowiedzieć. Jutro postaram się ponadrabiać odpowiedzi na wcześniejsze posty.

Też się zastanawiałam nad kupnem z tym, że ja zawsze staram się kupować największe parkiety z dodatkami, deluxe, ultimate edition itd. A to już zwykle wychodzi jeszcze drożej.

302

Odp: Plaża nudystów
Lunka86 napisał/a:

Shini, ok, jak coś mi jeszcze przyjdzie do głowy, to mogę napisać. Na początek na pewno niska samoocena, strach przed zmianami w życiu i ten stres, o którym wspominasz.
    Dla mnie bycie miłym to pozytywna cecha i z takimi ludźmi lubię gadać i przebywać. Od chamów mnie odpycha i szybko ucinam rozmowy. Nienawidzę szczerze, jak ktoś tylko szuka pretekstu, żeby się do kogoś przyj...bać i mu dowalić, jak jeden użytkownik tutaj, domyślasz się który wink . Naprawdę nie widzę sensu, by z kimś takim gadać, dlatego trochę mnie dziwi, dlaczego mu odpowiadasz. Filmików tego typu na yt nie oglądam. Ty takich szukasz, czy w podobnej tematyce, dlatego takie filmy już ci tam stale wywala. Ja po porodzie czytałam trochęvo depresji poporodowej, bo miałam dość długie chwile, w których ryczałam jak bóbr, to potem miałam zasypany yt filmikami o depresji. Nie wiem, czy jest sens oglądać tego typu treści.
     Pierwszą część Zmierzchu obejrzałam, bo byłam ciekawa, o co tyle krzyku. I nadal nie wiem. Szkoda mi tych aktorów, bo zostali zaszufladkowani przez te role, a oboje są zdolni. Zwłaszcza Patinson mi się podoba, widziałam z nim wiele ciekawych filmów, np Lighthouse, czy Tenet, ostatni Batman. A teraz czekam na "Mickey 17", nowy film od reżysera Parasite, który bardzo mi się podobał. A wampirów jakoś tak nie mogę polubić. Teraz czekam na nowego Nosferatu, lubię też Miasteczko Salem, ale tylko książkę. Filmy nie są zbyt udane, a ten ostatni, co wyszedł dla Maxa to już w ogóle tragedia. Lubisz Draculę od Copolli? To próbowałam niedawno obejrzeć, ale mnie nudził. Próbowałam też obejrzeć 30 dni mroku, bo miał dobre recenzje, ale też nie dałam rady. Za to lubię serię Co robimy w ukryciu, film i serial. To takie wampiry na wesoło. Jak nie widziałeś, to polecam.
Tak, Rec chyba jest filmem niskobudżetowym, jak każdy found footage. Tak, też mi się podobała ta akcja z babką. Spodziewałam się, że się na nich rzuci, ale i tak się wystraszyłam. W drugiej części podobało mi się, że było pokazane wszystko z perspektywy tego księdza i wojskowych, a z drugiej strony były te dzieciaki i strażacy. Chyba zwłaszcza tych dzieciaków mi było szkoda, bo z nudów zrobili taką głupotę i skończyli tragicznie. Trójka to już sama siebie sparodiowała, przez to nie potrafiłam już na poważnie traktować czwartej części. Wątku z małpą nie pamiętam, a chyba nie mam chęci wracać do tego filmu. A co powiesz o amerykańskiej wersji Rec, czyli o Kwarantannie? Z hiszpańskich horrorów wrażenie zrobiły na mnie też Sierociniec i Labirynt fauna, zwłaszcza ten drugi uwielbiam.
    Z filmów o wampirach lubię też Od zmierzchu do świtu, ale tylko tą pierwszą część. A o zobmie  Zombieland. Planet terror też jest dobry, porównanie do tego filmu "Smutku" nieco nietrafione, bo jednak smutku nie oglądałeś. Planet terror to przy nim lekki film rozrywkowy. Smutek to jest chory film, a jedna z końcowych scen to jedna z bardziej obrzydliwych rzeczy, jakie widziałam. Ohyda. Ludzie doszukują się tam drugiego dna, że to brutalny komentarz na dzisiejsze czasy i tak, jest w tym sporo racji. Jak cię takie sceny nie ruszają, to powinien ci się spodobać.
Wiem, o jakim filmie piszesz. Mój maż go obejrzał. Chyba dwie części. Jego nudził big_smile . A ja sobie te dzieło darowałam. "Drogę bez powrotu" chyba oglądałam pierwszą część i nie była taka zła, spodziewałam się jakiegoś wielkiego gniota, a nie był najgorszy. "Wzgórza mają oczy" też oglądałam pierwszą część i tylko tą nową wersję. Dość mocny film. Mało już z niego pamiętam, bo dawno go widziałam. Mam słabość do serii Piła. Durne to, a oglądałam wszystkie części, czekam na 11. Ale części 1,2 i 4 są moimi ulubionymi i lubię do nich wracać.
A napisz, którą wersję Smętarza ogladałeś? Nową czy starą? W nowej części jest spora zmiana w tej historii. 
   Film, który mocno też zapadł mi w pamięć, to Robactwo. Taki trochę Rec, ale zamiast zarażonych, biegają pająki. Na pewno znajdziesz go w necie. Albo Opętanie Żuławskiego, Climax też był dziwny. Jak coś sobie jeszcze przypomnę, to będę pisać.

Z byciem miłym jest ten problem, że wielu ludzi kojarzy to z byciem nudnym, nie mającym swojego zdania czy bojącym się konfrontacji. Słucham sporo podcastów o tematyce psychologicznej i relacji, to pewnie dlatego wyskakują mi takie treści.

Ja jak już pisałem lubię tematykę wampirów. Zmierzch obejrzałem wszystkie części i też nie wiem o co tyle krzyku. Wszyscy chyba się zachwycali tym jak dla mnie trochę mdłym romansem. To było trochę jak 50 twarzy Greya, których nie oglądałem ale chodzi chyba o ten sam schemat. Super przystojny facet zakochuje się w zwykłej dziewczynie, a tu jeszcze dodatkowo jest nieśmiertelny, nadludzko silny, szybki, potrafi czytać w myślach, a wychodząc na słońce świeci się jakby był z diamentów. Sam Pattinson jest całkiem niezły jako aktor i faktycznie ten film trochę go zaszufladkował ale wychodzi z tego kolejnymi dobrymi filmami, które wymieniłaś. Z drugiej strony Kristen Stewart grała jak totalne drewno, a chyba jedyny film gdzie na prawdę mi się podobała to nowe Aniołki Charliego. Na wyróżnienie jeszcze zasługuje koleś, który grał Aro czyli Michael Sheen, widziałem go tylko w kilku filmach i we wszystkich zagrał bardzo dobrze. Miasteczko Salem nawet mi się podobało, jako ciekawostkę dodam, że jest anime będące niemal kopią fabularną Miasteczka Salem i jest lepsze niż sam film. Nosferatu też chętnie zobaczę. Tego Draculi, o którym piszesz nie oglądałem. 30 dni mroku oglądałem i nawet mi się podobało, całkiem ciekawy pomysł z wykorzystaniem nocy polarnej i miejsca odciętego od świata na korzyść wampirów. Co robimy w ukryciu nie kojarzę, sprawdzę w wolnej chwili.

W kwestii Rec chyba nie trzeba więcej dodawać. Skoro nie masz chęci wracać do czwórki to chyba mogę napisać o co chodziło z małpą. Ta małpa była zakażona i zaatakowała kucharza, ten broniąc się wrzucił ją do gara i zamknął aż się ugotowała po czym uciekł. Inny kucharz nie sprawdził dokładnie co było w garze tylko pokroił i podał jako obiad dla całego statku przez co wszyscy się zarazili. Kwarantanny nie oglądałem i sam jestem zdziwiony jakim cudem jej nie oglądałem, koniecznie będę musiał nadrobić. Sierociniec i Labirynt fauna oglądałem, były niezłe, to jedne z tych lepszych horrorów. Od zmierzchu do świtu to klasyka, aż ciężko byłoby nie znać tego filmu. Zombieland to jedna z lepszych komedii jakie oglądałem. Fatycznie to porównanie było tak na szybko patrząc tylko na screeny. Twój opis Smutku nie jest zbyt zachęcający ale jednak trochę mnie ciekawi, jak obejrzę to dam ci znać.

Są chyba nawet trzy części tego filmu ale nie zamierzam się zagłębiać w ten temat już nigdy więcej. Droga bez powrotu ma siedem części, oglądałem wszystkie i zgodzę się z tobą, pierwsza część była całkiem dobra i tylko ona. Im dalej tym bardziej porąbane, śmieszne i absurdalne ale przynajmniej wyjaśnili skąd się wzięli ci wszyscy kanibale. Wzgórza mają oczy to trochę wyższy poziom tej samej tematyki, istotnie to jest mocny film, zarówno pierwsza jak i druga część. Mówię o tych nowych, starych nie oglądałem ale chętnie zobaczę trzecią część jeśli kiedyś ją zrobią. Piłę zna chyba każdy fan horrorów, ja co prawda nie oglądałem wszystkich części ale ogólny schemat jest całkiem niezły, może kiedyś obejrzę wszystkie części. Oglądałem nowy Smętarz, a jakie to różnice?

Z tytułów, które wymieniłaś na końcu nie oglądałem żadnego, sprawdzę je. Ja też jak jeszcze coś sobie przypomnę to napiszę. Jest też parę całkiem niezłych anime horrorów, jeśli byłabyś zainteresowana to chętnie podam kilka tytułów.

303

Odp: Plaża nudystów
Mrs.Happiness napisał/a:

Shini, pozwól, że na razie skupię się na jednej kwestii, nad którą trochę dziś myślałam.
Nie wierzę, że nie masz czasu, by zrobić zakupy, czy sobie gotować.
Sorki, ale tego wytłumaczenia po prostu NIE DA SIĘ kupić.
Przecież nie masz dzieci, ani żadnych specjalnych zobowiązań.
Wystarczyłoby zrezygnować z paru odcinków anime dziennie i już.
Jeśli naprawdę chcesz poprawić swoją sytuację, skończ z wymówkami.
Inaczej nie ruszysz z miejsca, bo wszystko sobie doskonale zracjonalizujesz.
Zobacz, mnie w domu nauczono gotować JEDNO danie.
Gdy miałam pewnie około dziesięciu lat, a matka była zbyt pijana, by zrobić obiad.
Poza tym umiałam tylko, nie wiem, usmażyć frytki, zrobić kanapki, pokroić składniki do sałatki.
Ojciec był zbyt nerwowy, od razu się wydzierał, kiedy coś nie wychodziło.
Matka z kolei nie lubiła, jak ktoś się przy niej kręcił, więc przeganiała nas z kuchni.
Wszystkiego nauczyłam się sama. Teraz potrafię więcej niż oni razem wzięci.
Nawet eksperymentuję z przepisami, konfiguruję je pod siebie, doprawiam na oko.
A jeszcze kilka lat temu każde danie wykonywałam według ściśle określonych instrukcji.
W dodatku stojąc nad patelnią jak wrośnięta w ziemię, żeby przypadkiem czegoś nie przypalić.
Teoretycznie mógłbyś poszukać kobiety, która weźmie to na siebie.
W takim razie uczciwie byłoby zaproponować coś w zamian, albo więcej płacić.
Sądzisz, że odnalazłbyś się w podobnym układzie?
Inna sprawa, że od dawna masz problemy z układem pokarmowym.
Lepsza dieta mogłaby je zminimalizować na tyle, że przestałyby utrudniać życie.
Dlaczego to nie jest wystarczające, byś zmotywował się do bardziej stanowczego działania?

Ja nigdy nie miałem powodu by uczyć się gotować, to nigdy nie było potrzebne ani też mnie niezbyt ciekawiło. Tak na prawdę zacząłem się w ogóle interesować tym tematem dopiero niedawno bardziej zmuszając się do tego. To było i wciąż jest takie przekonanie, że po prostu muszę to umieć bo kiedyś mi się to przyda ale nie teraz przez co nie mogę się za to zabrać. Nie mam żadnej motywacji by się za to zabrać. Prawda jest taka, że większość ludzi uczy się tego bo nie ma innego wyboru, bo sytuacja ich do tego zmusza. Kilka dań potrafiłbym zrobić, kilka innych pewnie też gdybym postępował według przepisów z internetu. Gorzej z zakupami bo tego też nigdy nie robiłem i po prostu nie wiem co kupować i w jakich ilościach. Nie potrafię znaleźć sposobu by się do tego zmotywować. Co do układu, o którym piszesz to jak najbardziej odnalazłbym się w takim, spokojnie mógłbym się zająć nawet wszystkimi innymi obowiązkami domowymi. Nawet jeśli na chwilę obecną czegoś nie potrafię to wydaje się proste do ogarnięcia w przeciwieństwie do gotowania, które wydaje mi się niemal niemożliwe do ogarnięcia. Wkurza mnie to, że nie jestem w stanie sobie ogarnąć diety pasującej do treningu, tego co chciałbym tym wszystkim osiągnąć i właśnie do problemów z układem pokarmowym. Wiem, że część rzeczy, które na co dzień jem nie jest zbyt zdrowa, że niektóre z nich są dla mnie niekorzystne czy wręcz mogą szkodzić ale i tak jem bo przecież muszę jeść choćby po to by mieć energię na pracę i trening. Wiem, że to brzmi absurdalnie ale po prostu nie potrafię sobie z tym poradzić i czuję się w tej kwestii totalnie bezsilny.

304

Odp: Plaża nudystów
Shoggies napisał/a:

To może być problem z organizacją czasu.
Jak ktoś na co dzień od wielu lat ogarnia sobie zakupy i gotowanie, to wydaje się banalne (bo jest) - zawsze ma się w domu coś z czego można zrobić awaryjne danie (nie na darmo się mówi, że kobieta potrafi zrobić z niczego awanturę, kapelusz i sałatkę:D), a jak gotujesz regularnie i masz w głowie przepisy i pomysły na szame, to i zakupy idą prościej, bo wiesz co i w jakich ilościach kupić.

Pamiętam swoje początki, mnóstwo czasu zajmowało mi wymyślenie co będę jeść, tworzenie listy zakupów, a potem dopilnowanie, żeby pozostałości produktów z gotowania się nie popsuły.
Z czasem to weszło w krew.

Może dla Shiniego łatwiejszy byłby jakiś system?

Usiąść w jeden dzień i rozpisać sobie kilka sensownych obiadów, śniadań i kolacji. I zaplanować, że np. w poniedziałek, wtorek, środę będzie jadł zestaw nr 1, w czwartek, piątek zestaw nr 2, w sobotę niedzielę zestaw nr 3. I potem rotować te stałe przepisy przez np. trzy miesiące. A po trzech miesiącach można sobie wymyślić grupę innych zestawów, żeby nauczyć się też czegoś nowego.

Na tej podstawie można łatwo ułożyć listę zakupów - są sklepy, które dowożą bezpłatnie przy uzbieraniu zakupów powyżej określonej wartości albo można poświęcić tę godzinę/dwie osobiście i kupić produkty na cały tydzień.

Gotować też można na kilka dni - ja tak robię, to oszczędza sporo czasu. Dania typu kopytka, pierogi, uszka można mrozić, więc można je robić w ilości "hurtowej" schować do zamrażarki i wyciągnąć w jakiś leniwy dzień;)

No i planowanie posiłków pomaga też w utrzymaniu zbilansowanej diety, bo jak wiesz co będziesz jeść, to jest mniejsza szansa, że wleci jakiś fast food.

Dla mnie to była super strategia na początek.
Teraz nie planuję już z dużym wyprzedzeniem, ale staram się tak zarządzać spożywką, żeby nic się nie marnowało i żeby jeść różnorodnie.

Dobra micha to podstawa zdrowia i sił życiowych, więc myślę, że poprawa tego aspektu życia podniosłaby Shiniemu jego jakość zauważalnie.

Może coś w tym być. Jak już pisałem ja po prostu nigdy tego nie robiłem bo nie było takiej potrzeby, przez większość życia nie musiałem się nad tym nawet zastanawiać. Może to dlatego wplecenie tego w codzienne życie wydaje się nierealne, może to właśnie stąd pochodzi ta myśl o braku czasu.

Mam właśnie tak jak piszesz, kompletna pustka w kwestii wymyślenie co chciałbym zjeść, o pozostałych rzeczach już nie wspominając. Nawet przedstawiony przez ciebie system na chwilę obecną wydaje się nie do zrobienia. Nie jestem w stanie sobie wyobrazić wcielenia go w moje obecne życie. Na chwilę obecną to się wydaje dla mnie niemal równie odległe jak znalezienie dziewczyny.

305

Odp: Plaża nudystów
nikitaa napisał/a:

Jeśli chodzi o filmy animowane - to nie jest to, co tygryski lubią najbardziej. W sumie jest jedna seria filmów animowanych, które kocham całym sercem - to Szrek,  a 1 i 4 część  uważam za arcydzieła.

Lunka86 napisał/a:

Z filmów animowanych uwielbiam, jak uzytkowniczka wyżej, Shreka. Ale ja uwielbiam chyba wszystkie cześci jednakowo. Każda z nich ma w sobie coś wyjątkowego. Czwartej części nie doceniłam za pierwszym razem, stwierdziłam, że jest nudna. Za drugim razem wciągnęła mnie całkowicie, nawet łezka poleciała mi na końcu. A jakoś za rok wychodzi kolejna część, na pewno obejrzę już razem z synkiem.

Shrek jest super, też zdecydowanie uwielbiam. 
Również czekam na nową część, choć z drugiej strony trochę się jej obawiam.
Teraz miewają tak dziwne pomysły, że nigdy nie wiadomo czego się spodziewać.
Mam nadzieję, że będzie trzymała poziom poprzednich.

nikitaa napisał/a:

Po sukcesie Szreka poszłam do kina na  jeszcze kilka takich filmów, część mi się podobała, a potem odeszłam od tego gatunku filmowego. Ostatni film częściowo  animowany na jaki poszłam do kina to była bajka Piękna i Bestia z 2017 roku, czyli wiele lat temu smile

A które gatunki lubisz? Może nam coś polecisz?

Lunka86 napisał/a:

Rok temu obejrzałam Kot w butach:ostatnie życzenie. Nie nastawiałam się na coś fajnego, bo pierwsza część Kota mi się nie podobała. Ale film mnie baaardzo zaskoczył. Coś pięknego. Polecam, kto lubi Kota w butach ze Shreka i w ogóle, jak ktoś lubi filmy animowane.

Byłam na nim w kinie. Całkiem spoko im wyszło, prawda.
Lubię bajki, niektóre są naprawdę świetne.
Gnijąca panna młoda, Zwierzogród, W głowie się nie mieści, Zaplątani.
To takie tytuły, które od razu przychodzą mi do głowy.
Oczywiście, pomijając klasyki, typu Król Lew.
Swoją drogą, niedawno poszliśmy na Mufasę.
Może nie wyszłam z seansu zachwycona, ale podoba mi się, w jaki sposób przedstawili historię Skazy.
Szkoda tylko, że nie postawili na klasyczną, rysowaną wersję, moim zdaniem była lepsza.
Ciężko mi się przyzwyczaić do tych „prawdziwych” zwierząt.

Lunka86 napisał/a:

Z animacji dla dorosłych kocham serial BoJack Horseman, to taki komediodramat.

Kilka razy się przymierzałam do tego serialu, ale zawsze odkładałam go na później.
Postaram się znaleźć trochę czasu, żeby dać mu szansę, skoro mówisz, że jest tak dobry.
A właśnie, dodam przy okazji, że wciąż nie widziałam Wikinga.
Miałam go wtedy obejrzeć, ale jednak dzień po premierze poszłam do kina na Nosferatu.
Rzecz jasna, nie będę spoilerować, bo wiem, że jeszcze nie oglądałaś.

306

Odp: Plaża nudystów
Shoggies napisał/a:

To może być problem z organizacją czasu.
Jak ktoś na co dzień od wielu lat ogarnia sobie zakupy i gotowanie, to wydaje się banalne (bo jest) - zawsze ma się w domu coś z czego można zrobić awaryjne danie (nie na darmo się mówi, że kobieta potrafi zrobić z niczego awanturę, kapelusz i sałatkę:D), a jak gotujesz regularnie i masz w głowie przepisy i pomysły na szame, to i zakupy idą prościej, bo wiesz co i w jakich ilościach kupić.

Jasne, ja też nadal doskonale pamiętam własne początki. Te absurdalne ilości makaronu, które gotowałam, bo nie miałam pojęcia, ile powinnam wsypać do garnka. Wiadomo, nikt od razu mistrzem gotowania nie zostanie. Aczkolwiek uważam, że argument o braku czasu jest kiepską wymówką. Shini ma długoletnią wprawę w wymyślaniu ich, więc moim zdaniem warto, żeby uświadamiał sobie, co jest realną przeszkodą, a co zwykłym wykrętem, byle nie robić czegoś, na co nie ma ochoty, czy też wykracza poza jego strefę komfortu.

Shoggies napisał/a:

Dobra micha to podstawa zdrowia i sił życiowych, więc myślę, że poprawa tego aspektu życia podniosłaby Shiniemu jego jakość zauważalnie.

Dlatego mnie tak bardzo dziwi, że Shini nie potrafi znaleźć w sobie motywacji, by zadbać o dietę. Sama choruję przewlekle na żołądek i nie wyobrażam sobie nie pilnować co jem, bo bym co kilka dni zwijała się z bólu. Żal mi, że niektórych produktów nie mogę spożywać, bo je lubię, ale trudno, nie jest to wygórowana cena za lepsze samopoczucie.

307

Odp: Plaża nudystów

Organizacja czasu, potrzebnego do wykonywania rozmaitych czynności czy zajęć, nie wydaje się zawsze tak prosta. Jednak w przypadku gotowania, niejako jesteśmy zmuszeni, aby opracować sobie pewien schemat, dostosowany do codziennego trybu życia. Jeśli zdarza mi się przebywać okresowo w domu rodzinnym, to akurat jedną z   tych rzeczy, jakiej się podejmuję sam dla siebie, jest właśnie gotowanie. Raz, że jadam nieco inaczej od reszty domowników, dwa, że nie wyobrażam sobie, aby ktoś mi podstawiał pod nos talerz z gotowym jedzeniem. Dochodzą do tego także niedomagania zdrowotne, przez które pewnych produktów nie mogę jeść, inne muszę znacząco ograniczyć. Zatem o charakterze jadłospisu decydują ograniczenia z jednej strony oraz pomysłowość z drugiej smile

308

Odp: Plaża nudystów

Shini, skoro lubisz wampiry, to poszukaj jeszcze filmu "Pozwól mi wejść ". Są dwie wersje, oryginalna szwedzka i oczywiście amerykańska. Mnie obie wersje znudziły i żadnej nie dokończyłam, ale skoro nie lubię wampirów, to mało co mi się podoba. A ten film, zwłaszcza wersja oryginalna, ma dobre recenzje, a sam film ma fajny, mroczny klimat, więc może ci się spodobać. I jeszcze robiłam podejście do filmu "Krwawe niebo" którego akcja rozgrywa się na pokładzie porwanego samolotu. No i jest też nowy film "Demeter:przebudzenie zła", też o Drakuli, ale tu już jest wg mnie zmarnowany potencjał. Aktorzy tam są super, fajne miejsce akcji, bo mało widziałam horrorów rozgrywających się na statku, a jednak coś nie poszło. Ale jak nie widziałeś, to obejrzyj, może polubisz. I jeszcze fajny jest film "Renfield", horror komediowy. Na pewno obejrzę go drugi raz.
    A widzisz, to ja nie pamiętam nic z Rec 4. Ten fragment brzmi całkiem całkiem, ale nie wrócę do tego filmu mimo wszystko. Co do Kwarantanny, to nie straciłeś zbyt wiele, jest to kopia niemal 1:1. Tylko słabsza. A druga część to zupełnie inna historia. Obejrzyj jako ciekawostkę. Mój opis Smutku nie jest zachecający, bo mnie osobiście w pewnym momencie obrzydził i zaczął mnie męczyć. Ale to nie jest jakiś zły film. Jest spore grono ludzi, którym ten film się spodobał. Ale to trzeba lubić takie mocne, krwawe sceny. No i sam film jest mocno dołujący. Mimo to nie odradzam seansu.
   Co do Smętarza, tonw książce i w starym filmie pod kołami tira ginie ten młodszy chłopiec. Zrozpaczony ojciec również zabiera jego ciało i zakopuje na tym drugim cmentarzu. I wiadomo, dziecko wraca. Jednak nie ma tam tych scen, że oni próbowali ponownie tworzyć rodzinę. Ten chłopiec wraca, zabiera skalpel z torby lekarskiej ojca i zabija najpierw ich przyjaciela Judda, a potem matkę. Książka i film są o wiele bardziej ponure. Może spróbuj obejrzeć chociaż stary film, bo on jest dużo bliższy książce.
     A możesz podrzucić kilka tytułów. Zwłaszcza tego, co jest kopią Miasteczka Salem. A jak przy animacjach jesteśmy, to widziałam, że razem z Happyness lubicie Resident evil. Ja wieeeele lat temu przypadkiem obejrzałam właśnie film animowany RE, którego akcja rozgrywa się m.in chyba na terminalu. Pamiętasz tytuł? Chętnie bym powtórzyła.

309

Odp: Plaża nudystów

Jeśli chodzi o gotowanie, to ja nauczyłam się gotować, bo chciałam, a nie dlatego, że musiałam. Wiadomo, że u Shiniego to jest już przyzwyczajenie do tego, że np po powrocie z pracy ma już zrobiony obiad i nie musi sobie tym zawracać głowy. Dlatego uważam, że to całe gadanie, jak to ciężko się do tego zabrać itp, że musiałby być sam w kuchni, to zwykłe wymówki, chyba nawet przed samym sobą. Nie chce się i tyle wink . Może brzmi to złośliwie, ale takie nie jest. Po prostu taka jest prawda. Bo ja bym postawiła na swoim, że chcę sama gotować i koniec. A niech mi tam matka patrzy na ręce. Też uważam, że własne zdrowie to już wystarczająca motywacja, by zacząć przygotowywać samodzielnie posiłki. Jak rok temu wyszła mi cukrzyca ciążowa, to w jedną chwilę zmieniłam nawyki żywieniowe, bo musiałam ja być zdrowa, żeby mój syn rozwijał się prawidłowo. Zrezygnowałam ze wszystkiego, co lubiłam, a nie mogłam zjeść nawet zupy, bo po zupach cukier szybował mi w górę jak szalony. Teraz mi się przypomniało Happyness, że kiedyś pytałaś mnie o ksylitol i stewię. Stewia jest zdrowsza, bo to jest roślina. Po ksylitolu niektórzy mogą dostać np rozwolnienia. Nie można też dawać np psom nawet kawałka ciasta z ksylitolem, bo może mu zaszkodzić, a dzieciom można go podawać, jak skończą 3 lata, a stewię można dawać szybciej. Co do smaku, to jeszcze nic nie powiem, bo dopiero zamówiłam stewię i będę testować smile
    Taaak, kocham Gnijącą pannę młodą. Tak jak Miasteczko Halloween. Często do nich wracam. Jedne z najlepszych animacji. Co do BoJacka, to mi się bardzo podoba. Czy spodoba się Tobie, to nie wiem. To dość specyficzny serial. I trudny. Pamiętaj, że pierwszy sezon jest bardziej komediowy. Widać, że twórcy jeszcze podeszli do tematu ostrożnie. Dopiero w kolejnych sezonach wchodzą mocno w psychikę bohaterów, a każdy z nich ma swoje własne demony i problemy, zaburzenia. Ja się tam nie raz popłakałam, bo tak mi grał na emocjach.
     A z filmów animowanych bardzo lubię też Nowe szaty króla, ale nie takie, w których to "król jest nagi", ale taki, w którym nasz król zostaje zamieniony w lamę. Świetna komedia. No i animowana Mulan jest super. Film już był słaby. Nie obejrzałam Króla lwa w nowej wersji, jakoś to do mnie nie przemawia. O Mufasie nie wiedziałam, jakoś mi umknęło. Ale skoro to taka wersja,  jak nowy Król lew, to też zapewne odpuszczę.
    Oj ja już sama trochę sobie zaspojlerowałam, jeśli chodzi o Nosferatu. Musiałam zobaczyć chociaż, jak on wygląda. Bardzo podoba mi się też akcent, który Bill Skarsgard specjalnie wyćwiczył. Tym bardziej nie mogę doczekać się filmu. A Viking nie ucieknie wink

310

Odp: Plaża nudystów
bagienni_k napisał/a:

Ograniczony czas spędzany na forum tylko dobrze o Tobie świadczy Happiness
Twórz, działaj i dziel się dobre z ludźmi smile Na biżuterii niestety się słabo znam, więc ciężko mi ocenić takie czy inne arcydzieło, ale wierzę, że Ci wyjdzie a ewentualnemu klientowi się spodoba.

Dziękuję uprzejmie za miłe słowa smile
Tak, jak później pisałam, robię to przede wszystkim dla samej siebie.
Lubię siąść wieczorem przy biurku, puścić dobrą muzykę i zniknąć na kilka godzin.
A jeszcze mam z tego fajne dodatki do stylizacji, czyli same plusy.

bagienni_k napisał/a:

Jeśli chodzi o filmy animowane, to akurat kreskówki przestałem oglądać daaaawno temu.. smile

Ale Shreka pewnie widziałeś?

bagienni_k napisał/a:

Raz, że jadam nieco inaczej od reszty domowników, dwa, że nie wyobrażam sobie, aby ktoś mi podstawiał pod nos talerz z gotowym jedzeniem. Dochodzą do tego także niedomagania zdrowotne, przez które pewnych produktów nie mogę jeść, inne muszę znacząco ograniczyć. Zatem o charakterze jadłospisu decydują ograniczenia z jednej strony oraz pomysłowość z drugiej smile

Czyli Ty też musisz uważać na jedzenie?
Przez wzgląd na ten nowotwór sprzed lat, czy coś innego?
Oczywiście, nie musisz odpowiadać, jeśli to zbyt osobiste pytania.

311 Ostatnio edytowany przez Mrs.Happiness (2025-03-11 21:47:59)

Odp: Plaża nudystów
Shinigami napisał/a:

Dziwni ludzie są najfajniejsi.

Dzięki za komplement smile

Shinigami napisał/a:

Czuję się w miarę dobrze, oczywiście zawsze mogłoby być lepiej ale teraz nie jest źle. Stres jest cały czas ale na chwilę obecną nie jest tak duży by jakoś szczególnie utrudnić życie.

To trzymam kciuki, żeby stres z każdym tygodniem malał.
Cieszę się, że na ten moment nie jest bardzo dotkliwy.
A jak wrażenia po kolejnym spotkaniu z terapeutką?

Shinigami napisał/a:

Teraz akurat oglądam drugi sezon Gun Gale Online. Nie jest może jakieś super ale źle też nie, po prostu kolejny tytuł z listy. Gintamy nie oglądałem ale oczywiście znam. Nigdy jakoś nie udało mi się zabrać za ten tytuł, chyba z powodu skupiania się na krótszych tytułach i braku czasu na taki długi. A ty co sądzisz o tym tytule?

Nie kojarzę tego anime, zapisuję i później sprawdzę o czym jest.
Póki co nie widziałam zbyt wiele odcinków Gintamy, ale na ten moment sama nie wiem.
Myślałam, że będzie zabawne, jednak do mnie ten humor nie przemawia.
Żadnej postaci nie polubiłam, wszystkie są mi totalnie obojętne.
Dam mu jeszcze szansę, obejrzę trochę więcej i sprawdzę, czy zmienię zdanie.

Shinigami napisał/a:

Też się zastanawiałam nad kupnem z tym, że ja zawsze staram się kupować największe parkiety z dodatkami, deluxe, ultimate edition itd. A to już zwykle wychodzi jeszcze drożej.

Akurat, jeśli chodzi o Lies of P, to w Deluxe Edition są tylko jakieś pierdoły, typu płaszcz.
Mnie takie rzeczy nie jarają, więc szkoda byłoby mi wydać dodatkowy hajs na fatałaszki.
Wystarczająco dużo kasy przeznaczam na nie w prawdziwym życiu big_smile
Po namyśle grę kupiłam, na razie mogę powiedzieć tyle, że grafika jest super.
Choć fabuła również zapowiada się interesująco.

Tak w ogóle, to wczoraj ekspedientka w sklepie zrobiła mi dzień, bo byłam kupić na prezent coś z procentami i zapytała mnie o dowód. Nie ukrywam, fajnie jest być odmłodzonym o dwanaście lat. Cieszyłam się dzięki temu cały dzień. Zwłaszcza, że już niedługo zmieni mi się cyferka z przodu. Fajnie, że jeszcze tego po mnie nie widać. Ty chyba też masz urodziny w kwietniu, dobrze kojarzę?

312 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2025-03-11 21:58:32)

Odp: Plaża nudystów

Skoro robisz dla siebie, tym lepiej! Nie ma nic lepszego, niż cieszyć się swoim własnym, wypracowanym szczęściem smile Sam kiedyś namiętnie rysowałem, głównie motywy przyrodnicze(zboczenie zawodowe). Nazbierało się tego sporo, choć ostatecznie pozbyłem się większości swoich dzieł. Niewykluczone, że kiedyś jednak do tego wrócę.

Shreka oglądałem, ale tylko raz i to wyłącznie pierwszą część. Sentyment mam niejako do starej wersji "Króla lwa".

Muszę uważać, owszem, choć nie z powodu nowotworu.
Mam zdiagnozowany refluks, więc muszę unikać kwaśnych i tłustych potraw, mocnej kawy i nadmiaru alkoholu.
Z tym ostatnim problemu nie ma, gorzej z kawą, zaś najgorzej z pomidorami. Powinienem ograniczyć ich spożycie a zajadam się nimi z pasją od dzieciaka, gdzie na śniadanie w sezonie potrafię "wciągnąć" 3 duże pomidory. Do tego dochodzą oczywiście sosy, przetwory itp. Lubiłem owoce cytrusowe a teraz klops..
Tłustych potraw i tak nie jadam za dużo, bo mięso u mnie gości na stole rzadziej niż raz na tydzień. Słodycze też raczej rzadko, więc te pomidory będą największym wyzwaniem. Dobrze, że reszta warzyw jest raczej dopuszczalna, więc mam wolną rękę smile
Do tego muszę jeszcze uważać na cholesterol, bo mi skacze za wysoko, ale to z powodu kłopotów z tarczycą.

A z wampirów to jedynie takie bywają w kręgu moich zainteresowań:
https://www.national-geographic.pl/przy … 924025616/

smile

313 Ostatnio edytowany przez Motocyklistka (2025-03-13 18:26:44)

Odp: Plaża nudystów

Zaprosiłaś Mrs.Happiness, zatem jestem.
Jestem paskudnie zmęczona. 
To, co się dzieje w moim życiu od czasu śmierci mojego Brata pokazało  jak bardzo emocjonalnie jestem w czarnej dupie i.... jak bardzo nie trawię swojej matki.
Jestem zmęczona myślą,  że Go nie ma. Zmęczona płaczem, żalem,  pytaniami.
Zmęczona moją matką. Zmęczona chyba życiem chwilowo.
Terapia  - chodzę. Jest lepiej,  ale mogłoby być lepiej. I to moja wina, że stoję w miejscu, nie robię zadań, które terapeutka mi zadaje. Itp itd.
Znów wracam na terapii do dzieciństwa, do moich emocji względem tej baby, co niefortunnie mnie urodziła.
Żałoba.. czy się kiedyś kończy? Z jednej strony chciałabym wrócić na treningi tańca, to coś co kocham.  Z drugiej.. czy powinnam? Z kolejnej, jak tańczyć, gdy w środku wszystko leży.
Utknęłam gdzieś między tęsknotą za Bratem a niewyobrażalnym żalem, że mnie zostawił.
Ostatnio przed zaśnięciem widzę Go leżącego w prosektorium. 
Eh Młody, Młody...

314

Odp: Plaża nudystów
Motocyklistka napisał/a:

Zaprosiłaś Mrs.Happiness, zatem jestem.
Jestem paskudnie zmęczona.
To, co się dzieje w moim życiu od czasu śmierci mojego Brata pokazało  jak bardzo emocjonalnie jestem w czarnej dupie i.... jak bardzo nie trawię swojej matki.
Jestem zmęczona myślą,  że Go nie ma. Zmęczona płaczem, żalem,  pytaniami.
Zmęczona moją matką. Zmęczona chyba życiem chwilowo.
Terapia  - chodzę. Jest lepiej,  ale mogłoby być lepiej. I to moja wina, że stoję w miejscu, nie robię zadań, które terapeutka mi zadaje. Itp itd.
Znów wracam na terapii do dzieciństwa, do moich emocji względem tej baby, co niefortunnie mnie urodziła.
Żałoba.. czy się kiedyś kończy? Z jednej strony chciałabym wrócić na treningi tańca, to coś co kocham.  Z drugiej.. czy powinnam? Z kolejnej, jak tańczyć, gdy w środku wszystko leży.
Utknęłam gdzieś między tęsknotą za Bratem a niewyobrażalnym żalem, że mnie zostawił.
Ostatnio przed zaśnięciem widzę Go leżącego w prosektorium. 
Eh Młody, Młody...

Bardzo mnie poruszył Twój post. Bardzo.
Masz ciężki czas.
Wytłuściłam w poście dwa fragmenty. Nie robisz postępów bo jesteś zmęczona. Teraz możesz bardziej potrzebować odpoczynku niż robienia postępów. Człowiek potrzebuje okresów nicnierobienia, bo tak naprawdę jest to okres gdy odpoczywa, nabiera sił. To czas ładowania akumulatorów. Niepotrzebnie czynisz sobie wyrzuty i ten  odpoczynek zakłócasz.

Bądź teraz dla siebie bardzo dobra, zaopiekuj się sobą, zadbaj o siebie.
Przytulam.

Masz jakieś wsparcie? Przyjaciółkę? Kogoż z bliskiej rodziny? Masz komu opowiadać o tym co się stało?

315

Odp: Plaża nudystów

Motocyklistko, bardzo Ci współczuję i mocno ściskam. Nawet nie jestem w stanie sobie wyobrazić, jak strasznie cierpisz. Dobrze, że chodzisz na terapię, ale jeśli nie masz czasami siły robić tego, o czym mówo terapeutka, to przecież nic się nie stanie, jak chwilowo odpuscisz. Zgadzam się, że potrzebujesz odpoczynku. Żałoba kiedyś się skończy, każdy przeżywa ją po swojemu. Jeśli czujesz, że taniec może Ci pomóc, to spróbuj.

316

Odp: Plaża nudystów

nikitaa dziękuję bardzo. Mam męża, jest wsparciem ponad wszystko. Z przyjaźniami u mnie jest dość ciężko, ze względu na beznadziejne dzieciństwo i cały splot zdarzeń nie jestem najlepsza w przyjaźnie.  Wycofuję się, gdy sytuacja się zacieśnia, ale mam dobrych ludzi dookoła.  Niemniej,  nie chcę na nich "wisieć" z moją  żałobą,  każdy ma też swoje problemy.

Staram się odpoczywać, dać wytchnienie głowie, ale klękam. Ostatnio zmobilizowałam się, żeby cokolwiek z rzeczy Brata poukładać, przejrzeć.  Wymiękłam.  Wyłam,  jak dziecko. Wąchałam każdą rzecz próbując chociaż na chwilę Go "przywołać". Zdjęć nie ruszam. Nie umiem. Leżą zakopane jak najgłębiej. 
Czuję ogromną niemoc, paraliż i ból.
Do tego moją matka dość mocno mnie zaatakowała.  Mocno, boleśnie i można rzec permanentnie.

317

Odp: Plaża nudystów
Mrs.Happiness napisał/a:
nikitaa napisał/a:

Po sukcesie Szreka poszłam do kina na  jeszcze kilka takich filmów, część mi się podobała, a potem odeszłam od tego gatunku filmowego. Ostatni film częściowo  animowany na jaki poszłam do kina to była bajka Piękna i Bestia z 2017 roku, czyli wiele lat temu smile

A które gatunki lubisz? Może nam coś polecisz?

Najbardziej lubię komedie i musikale.
Z obydwoma gatunkami jest trudność, bo naprawdę dobrych filmów w tych gatunkach nie ma zbyt wiele.
Moje kultowe musikale to Chicago, Skrzypek na Dachu, Hair,  Cabaret. Poszczególne utwory z tych filmów puszczam sobie co jakiś czas na YT.
Ostatnio byłam na Emilii Perez - też wspaniały.  Cieszę się, że złapałam go w kinie, bo w Tv to już nie będzie ten film.

W ostatnich latach było kilka naprawdę dobrych polskich komedii. Cieszę się, że nasze kino daje radę, bo to nie jest łatwy gatunek.
Z takich, które oglądałam kilka dobrych razy to: Tylko mnie kochaj, Fuks, a z kina amerykańskiego  uważam za jedne z najlepszych "Nic nie widziałem, nic nie słyszałem" i  "Nic do stracenia". To tak na szybko smile

318

Odp: Plaża nudystów
Motocyklistka napisał/a:

Zaprosiłaś Mrs.Happiness, zatem jestem.
Jestem paskudnie zmęczona. 
To, co się dzieje w moim życiu od czasu śmierci mojego Brata pokazało  jak bardzo emocjonalnie jestem w czarnej dupie i.... jak bardzo nie trawię swojej matki.
Jestem zmęczona myślą,  że Go nie ma. Zmęczona płaczem, żalem,  pytaniami.
Zmęczona moją matką. Zmęczona chyba życiem chwilowo.
Terapia  - chodzę. Jest lepiej,  ale mogłoby być lepiej. I to moja wina, że stoję w miejscu, nie robię zadań, które terapeutka mi zadaje. Itp itd.
Znów wracam na terapii do dzieciństwa, do moich emocji względem tej baby, co niefortunnie mnie urodziła.
Żałoba.. czy się kiedyś kończy? Z jednej strony chciałabym wrócić na treningi tańca, to coś co kocham.  Z drugiej.. czy powinnam? Z kolejnej, jak tańczyć, gdy w środku wszystko leży.
Utknęłam gdzieś między tęsknotą za Bratem a niewyobrażalnym żalem, że mnie zostawił.
Ostatnio przed zaśnięciem widzę Go leżącego w prosektorium. 
Eh Młody, Młody...

Cieszę się, że tu jesteś i pamiętaj, że zawsze będziesz mile widziana w moich tematach.
Naprawdę szczerze współczuję. Mogę się tylko domyślać, co teraz przeżywasz.
Skoro doszłaś do takich wniosków, to może warto się od matki odciąć?
Przynajmniej na jakiś czas, dopóki emocje się trochę nie wyciszą.
Nie powinnaś mieć teraz w pobliżu ludzi, którzy pogłębiają złe samopoczucie.
Zgadzam się z dziewczynami, że potrzebujesz przede wszystkim odpoczynku.
Nie musisz sobie niczego narzucać, nie uczestniczysz w maratonie.
Daj sobie czas, złap oddech, staraj się robić rzeczy, które lubisz.
Uważam, że powrót do lekcji tańca jest dobrym pomysłem.
Wyjdziesz do ludzi, trochę się rozruszasz, mózg wyprodukuje endorfiny.
Nie będzie w tym nic złego, jeśli zadbasz o siebie. Przeciwnie.

319 Ostatnio edytowany przez nikitaa (2025-03-13 19:27:15)

Odp: Plaża nudystów
Motocyklistka napisał/a:

nikitaa dziękuję bardzo. Mam męża, jest wsparciem ponad wszystko. Z przyjaźniami u mnie jest dość ciężko, ze względu na beznadziejne dzieciństwo i cały splot zdarzeń nie jestem najlepsza w przyjaźnie.  Wycofuję się, gdy sytuacja się zacieśnia, ale mam dobrych ludzi dookoła.  Niemniej,  nie chcę na nich "wisieć" z moją  żałobą,  każdy ma też swoje problemy.

Staram się odpoczywać, dać wytchnienie głowie, ale klękam. Ostatnio zmobilizowałam się, żeby cokolwiek z rzeczy Brata poukładać, przejrzeć.  Wymiękłam.  Wyłam,  jak dziecko. Wąchałam każdą rzecz próbując chociaż na chwilę Go "przywołać". Zdjęć nie ruszam. Nie umiem. Leżą zakopane jak najgłębiej. 
Czuję ogromną niemoc, paraliż i ból.
Do tego moją matka dość mocno mnie zaatakowała.  Mocno, boleśnie i można rzec permanentnie.

Wspaniale, że masz męża, który daje Ci wsparcie. Tego nie da się przecenić. Coś o tym wiem smile Taki człowiek rozprasza lęki, budzisz się i wiesz, że kogoś masz, że jest na tym świecie oddana Ci osoba.
Nigdy nie przeżyłam tak wielkiej straty jak Ty, gdy Cię czytam to niemal boli.
Gdy ja straciłam bliską osobę miałam olbrzymią potrzebę mówienia o tym. Samą mnie to zaskoczyło. Nigdy wcześniej  tak nie opowiadałam o jakiejś mojej stracie. Teraz gdy ktoś straci bliską osobę staram się go wysłuchać, dać mu możliwość mówienia. Nie namawiam, bo ktoś może mieć inaczej, natomiast ułatwiam, gdyby miał jak ja.

320

Odp: Plaża nudystów

Matkę odcięłam, co łatwe nie było. Jestem DDA, DDD.
Silne poczucie uzależnienia, irracjonalne poczucie obowiązku.
Dla przybliżenia mojej skromnej osoby...
Pochodzę z domu w zasadzie patologicznego, gdzie mechanizmem napędowym była matka. Do takich wniosków doszłam na terapii DDA. Z ojcem wyprostowaliśmy relacje, przyjaźnimy się. Z matką nie umiem.
Będąc młodą kobietą wygrałam z rakiem. Było na ostrzu noża, ale udało się.
Poznalam faceta, który w późniejszym czasie okazał się katem.  Pobił mnie tak, że straciłam ciążę. Uciekłam prosto w ramiona "plasterka", za którego wyszłam za mąż. Dlaczego? Nie wiem. Chyba potrzeba normalności odjęła mi kontakt z rozumem, bo małżeństwo było porażką. Rozwód był traumatyczny, bo on w przećpanej głowie roił chore sadystyczne wizje.
2 lata później zakochałam się, myślałam, że ostatni raz.... no, ale zostalam zdradzona.
W zasadzie od chwili rozwodu dorwała mnie depresja, co zdiagnozowałam  bardzo późno.  Miałam próbę samobójczą. Nie wiem jakim cudem poznałam obecnego męża. Poznał mnie jako wraka człowieka. Zaniedbaną,  zapłakaną.  To raczej typ, za którym babki się odwracają. Mógł mieć każdą,  po dziś dzień zachodzę w głowę,  co on we mnie widział.
Jesteśmy razem, przeszedł ze mną piekło.  Powoli poukładaliśmy te klocki. Powoli zobaczyłam, że życie może być fajne...
Aż do tego ostatniego telefonu.
Mój Brat popełnił samobójstwo...
Mając na uwadze,  że znam depresję,  wiem jak ona potrafi boleć, to czuję Jego ból.  (Wiem, jak to brzmi)
To jest cios, który mnie położył.

321

Odp: Plaża nudystów

Motocyklistko przeżyłaś wiele ciosów, bardzo mocnych ciosów . Tak sobie pomyślałam, że ten dobry mąż po prostu  Ci się należał. Człowiek musi dostać coś wspaniałego od życia. Jest jakaś granica cierpienia.

322

Odp: Plaża nudystów

Tak, otwarcie powiem, że bez Niego mogłabym nie dać rady. Jest moją ostoją,  powiernikiem i .. domem.
Być może nie powinnam się tak mocno na Nim opierać, bo jak to się ma do niezależności. 
Nie zawsze między nami jest malinowo, ale wiemy, że jesteśmy dla siebie wsparciem. W wielu kwestiach i on na mnie mógł liczyć.
To, co opisałam jest dość wyrywkowym fragmentem tego, co za mną,  nie chcę się do końca obnażać na forum, ale dzisiaj potrzebowałam z siebie wyrzucić.
Bardzo dziękuję za Wasze dobre słowa.

323

Odp: Plaża nudystów

Motocyklistko Ciężko sobie nawet wyobrazić, przez co przeszłaś. Niezmiernie Ci współczuję, każda ludzka tragedia przyprawia o łzy. Masz u boku swojego męża, od którego otrzymujesz codzienne wsparcie, więc bądź silna i wytrwała, masz przy sobie kochającą osobę, dzięki której będzie Ci  z pewnością łatwiej.
Po burzy zawsze przychodzi słońce!

324

Odp: Plaża nudystów
bagienni_k napisał/a:

Motocyklistko Ciężko sobie nawet wyobrazić, przez co przeszłaś. Niezmiernie Ci współczuję, każda ludzka tragedia przyprawia o łzy. Masz u boku swojego męża, od którego otrzymujesz codzienne wsparcie, więc bądź silna i wytrwała, masz przy sobie kochającą osobę, dzięki której będzie Ci  z pewnością łatwiej.
Po burzy zawsze przychodzi słońce!

Dziękuję
Tak, mam to szczęście, że mogę być przy nim totalnie sobą.

Do tej pory lepiej lub gorzej, ale zawsze jakoś było. Zawsze jakoś "wypływałam". Po raku myślałam, że w końcu zacznę żyć.., nie wiedziałam, że życie ma inne plany.
  Teraz łapię się na tym, że przez ułamek sekundy chcę napisać do Brata. Czasem jest jak dzisiaj, że wszystkie myśli skierowane są w Jego stronę.

325 Ostatnio edytowany przez Shinigami (2025-03-13 22:56:17)

Odp: Plaża nudystów
Lunka86 napisał/a:

Shini, skoro lubisz wampiry, to poszukaj jeszcze filmu "Pozwól mi wejść ". Są dwie wersje, oryginalna szwedzka i oczywiście amerykańska. Mnie obie wersje znudziły i żadnej nie dokończyłam, ale skoro nie lubię wampirów, to mało co mi się podoba. A ten film, zwłaszcza wersja oryginalna, ma dobre recenzje, a sam film ma fajny, mroczny klimat, więc może ci się spodobać. I jeszcze robiłam podejście do filmu "Krwawe niebo" którego akcja rozgrywa się na pokładzie porwanego samolotu. No i jest też nowy film "Demeter:przebudzenie zła", też o Drakuli, ale tu już jest wg mnie zmarnowany potencjał. Aktorzy tam są super, fajne miejsce akcji, bo mało widziałam horrorów rozgrywających się na statku, a jednak coś nie poszło. Ale jak nie widziałeś, to obejrzyj, może polubisz. I jeszcze fajny jest film "Renfield", horror komediowy. Na pewno obejrzę go drugi raz.
    A widzisz, to ja nie pamiętam nic z Rec 4. Ten fragment brzmi całkiem całkiem, ale nie wrócę do tego filmu mimo wszystko. Co do Kwarantanny, to nie straciłeś zbyt wiele, jest to kopia niemal 1:1. Tylko słabsza. A druga część to zupełnie inna historia. Obejrzyj jako ciekawostkę. Mój opis Smutku nie jest zachecający, bo mnie osobiście w pewnym momencie obrzydził i zaczął mnie męczyć. Ale to nie jest jakiś zły film. Jest spore grono ludzi, którym ten film się spodobał. Ale to trzeba lubić takie mocne, krwawe sceny. No i sam film jest mocno dołujący. Mimo to nie odradzam seansu.
   Co do Smętarza, tonw książce i w starym filmie pod kołami tira ginie ten młodszy chłopiec. Zrozpaczony ojciec również zabiera jego ciało i zakopuje na tym drugim cmentarzu. I wiadomo, dziecko wraca. Jednak nie ma tam tych scen, że oni próbowali ponownie tworzyć rodzinę. Ten chłopiec wraca, zabiera skalpel z torby lekarskiej ojca i zabija najpierw ich przyjaciela Judda, a potem matkę. Książka i film są o wiele bardziej ponure. Może spróbuj obejrzeć chociaż stary film, bo on jest dużo bliższy książce.
     A możesz podrzucić kilka tytułów. Zwłaszcza tego, co jest kopią Miasteczka Salem. A jak przy animacjach jesteśmy, to widziałam, że razem z Happyness lubicie Resident evil. Ja wieeeele lat temu przypadkiem obejrzałam właśnie film animowany RE, którego akcja rozgrywa się m.in chyba na terminalu. Pamiętasz tytuł? Chętnie bym powtórzyła.

Oglądałem "Pozwól mi wejść", amerykańską wersję i w miarę mi się podobało. "Krwawego nieba" nie kojarzę więc mam kolejny tytuł do sprawdzenia. "Demeter..." kojarzę choć nie oglądałem. A skoro przy Draculi jesteśmy to oglądałaś "Dracula: Historia Nieznana"? Moim zdaniem to na prawdę niezłe połączenie wampira z postacią historyczną Vlada Palownika. Przy okazji jest także anime z nim w roli głównej o tytule Hellsing. To jeden z tych legendarnych tytułów, które zna każdy kto ogląda anime, a przy tym horror i świetne połączenie elementów religijnych, fantasy i prawdziwej historii, jest tam nawet spore nawiązanie do Polski. Polecam, szczególnie odnowioną wersję pod tytułem Hellsing Ultimate. Jeśli chodzi o horror rozgrywający się na statku to jest film pod tytułem "Statek widmo" z 2002, kojarzysz może? "Renfild" koniecznie będę musiał sprawdzić, Nicolasa Cage w takiej roli jeszcze nie widziałem. Teraz mi się przypomniał inny podobny film choć ten to czarna komedia, "Mroczne cienie"

W kwestii "Kwarantanny" i "Smutku" jeszcze nie mogę napisać więcej bo jeszcze nie miałem czasu ich obejrzeć, może w weekend się uda.

Opis "Smętarza..." faktycznie brzmi trochę inaczej niż fabuła nowszej wersji filmu, postaram się poszukać tej starszej.

Co do tytułów kilku anime horrorów to przede wszystkim wyżej wymieniony "Hellsing Ultimate", "Junji Ito Collection" i "Uzumaki" to są tytuły tego samego autora, dość specyficzne, z wyjątkowym stylem, groteskowe ale mają w sobie coś co zachęca do oglądania. "Higurashi no naku koro ni" to kolejny z tych legendarnych tytułów, ciężko byłoby cokolwiek o nim napisać bez spojlerów więc na razie się z tym wstrzymam. "Elfen Lied", to dość krwawy tytuł z moim zdaniem na prawdę niezłą fabułą, dość ponury i smutny. "Puella Magi Madoka Magica" to tytuł z dość unikatowym stylem graficznym i całkiem niezłe połączenie motywu ze słodkich bajek z horrorem. "Corpse Party" to adaptacja znanej gry o tym samym tytule, sporo creepy momentów, sporo zgonów i taki typowo japoński klimat horrorowy. "Another" to takie Oszukać przeznaczenie w wersji anime i ma fajny mroczny klimat. "Gakkou Gurashi!" to tytuł, który z początku wydaje się słodką sielanką by dość szybko zmienić się coś zupełnie przeciwnego i posiada jeden bardzo fajny dla mnie motyw ale nie chciałbym spojlerować. "Jigoku shōjo" to tytuł świetnie pokazujący jak bardzo zepsutym gatunkiem są ludzie i z jak błahych powodów potrafią dosłownie wysłać kogoś do piekła. Na koniec ten tytuł, którego fabuła jest niemal kopią Miasteczka Salem czyli "Shiki", tytuł także unikatowy pod pewnymi względami. Na razie starczy choć oczywiście mam więcej anime horrorów, a przy okazji Mrs.Happiness co sądzisz o wymienionych tytułach?

Edit. Ten animowany film Resident Evil z akcją na terminalu to najprawdopodobniej Resident Evil: Degeneracja.

Posty [ 261 do 325 z 407 ]

Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 6 7 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024