Plaża nudystów - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 6 7 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 131 do 195 z 407 ]

131 Ostatnio edytowany przez Klaryssa (2025-01-12 22:05:23)

Odp: Plaża nudystów
bagienni_k napisał/a:

Tutaj, na forum, kilka razy parę Użytkowniczek tłumaczyło się niejako ze swojej decyzji czy wyborów, odnośnie rezygnacji z rodzicielstwa, jednak nie brzmiało to nigdy jakoś specjalnie dosadnie, brak było kokretnych argumentów. Można się jedynie domyślać co każdy indywidualnie miał na myśli.

Nie chce mieć dzieci ale niestety spotkałam się kilkakrotnie z 'namawianiem' mnie na potomstwo bo:

- jak nie dam mężczyźnie dziecka to mnie zostawi,
- macierzyństwo to najpiękniejsze co może spotkać kobietę i MUSZE mieć dziecko,
- mężczyzna może odejść a dziecko zawsze będzie przy Tobie,
- dziecko to sens życia,
- stane sie zgorzkniała i opowiadanie jak bezdzietna koleżanka spędza samotnie święta (komentując to z lekka pogarda 'co to za życie') ...

Czasami myślę, ze chyba łatwiej jest mówić, ze bardzo bym chciała ale nie mogę bo wtedy chociaż dostane pełne zrozumienie społeczeństwa.

132 Ostatnio edytowany przez Mrs.Happiness (2025-01-12 22:32:34)

Odp: Plaża nudystów
Alessandro napisał/a:

Eksperyment Calhouna jest świetnym przykładem tego co nas może czekać jako ludzkość. Owszem, jego badania spotkały się z ostrą krytyką, ale każde testy naukowe były różnym poddawane ciśnieniom społecznym, a mimo to wiele z nich przetrwało i ma się bardzo dobrze.
W takim razie co nas czeka? Historia bardzo często lubi zataczać wielkie koło. Doskonale obrazuje to kronika wielkich imperiów czy mniejszych państewek na przestrzeni tysięcy lat. Pożyjemy zobaczymy.

Nie mam pojęcia, czego dotyczył wspomniany eksperyment, nigdy wcześniej o nim nie słyszałam, ale z chęcią się zapoznam w wolnej chwili.
Według mnie od namawiania staruszków na eutanazję już niedaleka droga do komór gazowych.

JohnyBravo777 napisał/a:

Powiedzenie, ze ludzie powinni byc odpowiedzialni i np. nie rodzic dzieci jesli nie sa w stanie zapewnic im odpowiednich warunkow do rozwoju nie ma zadnego sensu - bo co to w ogole znaczy?
Przeciez sami sobie ludzie nie wymierza kary. A jesli nie ma mowy o karze, to nie ma mowy o odpowiedzialnosci.

Miałam na myśli odpowiedzialne zachowanie, czyli podejmujesz decyzje tak, aby nie szkodzić.
Nie wsiadasz za kółko pod wpływem, bo możesz spowodować wypadek.
Decydujesz się na potomstwo, gdy jesteś w stanie zapewnić mu godny byt.
Po wspólnej imprezie upewniasz się, że partner czy partnerka bezpiecznie dotarli do domu.   
Nie wylewasz ścieków na ogródek, żeby nie doprowadzić do zanieczyszczenia wód gruntowych.
Ty mówisz o karze, ja mówię o konsekwencjach naszych wyborów, które mogą być pozytywne lub negatywne.
Mojego ojca też nikt nigdy nie ukarał za to, że mnie bił, czy wyrzucał z domu w środku nocy.
Rozumiem, że w takim razie nie jest odpowiedzialny za swoje zachowanie?
Sorry, ale dla mnie właśnie takie myślenie jest absurdem.

Bert44 napisał/a:

Pomysl co będzie jak będziesz sie zbliżała do 5 a nie 3 na początku. Pamiętam czasy jak wszyscy w domu szli spać a  ja musiałem być na bieżąco z kinem. Parę godzin snu i funkcjonowałem jak młody Bóg.  Teraz usypiam pierwszy a moje corki wkurzja się że nie da się oglądać bo chrapie. Ciezkie czasy przed Tobą.

Miałam tak samo. Zwykle chodziłam spać najpóźniej ze wszystkich domowników. Zaczęło się od oglądania po nocach horrorów ze starszą siostrą, a potem już mi tak zostało. Niestety od paru lat widzę, że coraz gorzej znoszę taki tryb życia, więc trzeba będzie się niedługo przestawić, żeby nie funkcjonować za dnia jak zombie. Jeśli zaś chodzi o trzydziestkę, to się jakoś mocno nie spinam, ale fajnie by było, gdyby czas płynął ciut wolniej.

Bert44 napisał/a:

Ja nie za dobrze poruszam się w świecie ludzi z trudnych (bardzo trudnych) domów. A z Twoich opisów taki Mrs. Happiness był Twój. Ale powiem o koleżance z pracy. Z domu tak trudnego jak Twój. Znalazła chłopaka- fajny facet, są już parę ładnych lat razem. Została mamą. Jakieś 1.5 roku temu. Mówi że to czego najbardziej się bała i przed zajściem w ciążę i w trakcie ciąży i po urodzeniu to że będzie zła matką.  Dla mnie to jakis kosmos (wyszedłem z dość bezpiecznego domu). Ja nie potrafię do dziś zrozumieć tych obaw. Bo nie z tego świata jestem. Teraz mówi że strachy już za nią wie że jest dobra matką i ze da rade. Ale strach był potężny. A młodego widziałam lata w tych portkach z pielucha pod spodem i wygląda na szczęśliwego. Dość otwarty podał mi rękę na przywitanie smile

Bert44 napisał/a:

Dotyczy czesci Twojego posta o dzieciach. Sorki jesli glupio napisałem. Napisalas o zlej matce i wtedy skojarzylem 100% te same slowa

Nie napisałeś głupio. Zawsze miło mi się czyta, że komuś z podobnej rodziny udało się wyjść na prostą. Szczerze kibicuję wszystkim dzieciom z trudnych domów. Może kiedyś poczuję się na tyle silna, by zdecydować się na macierzyństwo, albo los zdecyduje za mnie i antykoncepcja nawali, bo przecież i takie rzeczy się zdarzają. Wtedy postaram się z całych sił, żeby tę rolę udźwignąć. Póki co za dużo we mnie wątpliwości, a nigdy bym sobie nie wybaczyła, gdybym skrzywdziła dziecko.

133 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2025-01-12 23:18:24)

Odp: Plaża nudystów

Klaryssa Otóż to! Właśnie o to się w tym wszystkim rozchodzi.

Te wszystkie tzw. "argumenty", jakie wymieniłaś, padają właśnie najczęściej pod adresem kobiet, które świadomie rezygnują z macierzyństwa. Nie oszukujmy się, to kobietom się najbardziej "obrywa" za takie decyzje. Tutaj biologia jest nieubłagalna, więc facet może pomyśleć o ojcostwie jeszcze w wieku, kiedy jego rówieśnicy są już dawno dziadkami.
Wszystkie powyższe "powody", dla których należy się zdecydować na dziecko brzmią oczywiście absurdalnie, nawet jeśli czyta je osoba, która jednak dzieci posiada. Wewnętrzne potrzeby, wynikające częściowo z instynktów, częściowo z wyższych uczuć i pragnień bycia rodzicem ciężko jednak tłumaczyć w ten sposób. Która rozsądna kobieta decyduje się urodzić dziecko kierując się którymś z powyższych rodzajów "motywacji"? Chyba, że w przypadku znacznie obniżonego poczucia wartości może dojść do sytuacji, kiedy kobieta będzie mierzyć swoją atrakcyjność w oczach faceta przez pryzmat dziecka..
Cały problem pojawia się wtedy, kiedy ludzie są wartościowani oraz oceniani przez pryzmat swojego podejścia do rodzicielstwa. Dla niektórych grup społecznych czy starszych pokoleń nic innego nie stanowi tak mocnego argumentu, przejawiającego za "jakością" danej jednostki, jak właśnie bycie rodzicem.

134 Ostatnio edytowany przez Mrs.Happiness (2025-01-12 22:59:30)

Odp: Plaża nudystów
bagienni_k napisał/a:

Oj Happiness coś za często wspominasz tą swoją 30stkę, która ma nadejść smile Sam przekroczę niedługo 40stkę i coś czuję, że życie się dopiero zacznie smile Także głowa do góry! smile Poza tym, pamiętaj, jak już ktoś kiedyś czuł się boginią czy tam bogiem, to nim pozostanie całe życie;)

Dzięki za miłe słowa. Właściwie to trzydziestka mnie jakoś specjalnie nie przeraża.
Po prostu jestem zaskoczona faktem, że ta dekada tak szybko dobiega końca.
Mam wrażenie, że im jestem starsza, tym szybciej mijają kolejne dni.

bagienni_k napisał/a:

Teraz zadajmy sobie pytanie czy zatem mamy w swoim życiu podejmować decyzje wbrew sobie, aby tylko ten wskaźnik dzietności wzrósł? Skoro ludzie najpierw pragną się rozwijać a potem dopiero zakładać rodziny, to dlaczego niektórym tak bardzo się to nie podoba? Dla części ludzi jedynym lub głównym wyznacznikiem szczęścia czy powodzenia w życiu pozostaje rodzina i dzieci, dlatego patrzą na swoich bliskich wyłącznie przez ten pryzmat. Nie dziwię się zatem, że młodzi ludzie unikają takich tematów czy nawet spotkań w rodzinnym gronie, poświęcając się za to rozwojowi zawodowemu czy uciekając w inne zajęcia, aby tylko nie kontynuować drażliwych spraw a tym samym narażać się na stres. Mimo to, nie znam osobiście, poza pojedynczymi przypadkami, osób, które świadomie rezygnują z posiadania dzieci. Prędzej tutaj, na forum, znajdzie się takich osób więcej, o czym miałem okazję się przekonać. Grunt, aby każdy podejmował świadomie decyzję, w miarę swoich możliwości oraz  nie zważał ślepo na opinie osób wokół siebie.

Wiesz, byłabym hipokrytką, gdybym sama nie miała dzieci, a innych ludzi namawiała na rozmnażanie się z uwagi na niski wskaźnik dzietności. Rozumiem, że mamy teraz jako ludzkość znacznie więcej możliwości, więc priorytety również uległy zmianie. Dawniej kobieta nie miała swobodnego dostępu do edukacji, a rozwój zawodowy pozostawał co najwyżej w sferze marzeń, więc skupiała się na wychowywaniu potomstwa, bo czymś trzeba było wypełnić upływający czas. Kolejna sprawa, że tego wymagało od niej otoczenie. Wciąż zdarzają się w rodzinach jakieś wścibskie ciotki, które męczą młodych pytaniami, ale teraz presja jest tak naprawdę znikoma. Co nie zmienia faktu, że nasze wybory mają konsekwencje nie tylko dla nas samych, ale również dla reszty świata. Wiadomo, że ciężko jest nam zrezygnować z własnej wygody na rzecz jakiejś mglistej przyszłości.

135

Odp: Plaża nudystów

Mnie nigdy jakoś specjalnie upływ lat nie dotykał, już nawet urodzin nie obchodzę. Cieszę się życiem a nie patrzę na metrykę smile

Tak, jak piszesz: czasy się zmieniły a co za tym idzie, również priorytety. Osobiście nie ma prawie w ogóle w gronie znajomych ludzi, którzy nie studiowali lub przynajmniej przez pewien okres, po odbyciu edukacji szkolnej, nie zajmowały się pracą, karierą lub samorozwojem lub nawet rozrywką. Jeśli kobiety decydują się na dzieci czy nawet na małżeństwo, to zazwyczaj jest to bliżej 30stki, najwcześniej koło 26 roku życia. Obecnie kobieta ma dostęp do edukacji, może robić karierę, jeśli chce, więc takie podejścia wścibskich ciotek, które patrzą jedynie na to, czy ta lub tamta młoda dziewczyna ma już "kawalera" czy też "kiedy w końcu pojawią się dzieci?" brzmią, jak żałosne archaizmy, upchnięte gdzieś w starych archiwach, jako źródło historyczne. Sam nigdy sobie nie wyobrażałem sytuacji, gdzie to kobieta nie pracuje i jedynie "zajmuje się domem". Jeśli zatem miałbym oceniać, to już prędzej mogę stwierdzić, że człowiek dzięki swojej pracy, pasji czy rozwiniętego życia osobistego okazuje się dużo bardziej mi bliższy niż ktoś, kto swoje życie sprowadza jedynie do czuwania jedynie nad tzw. "ogniskiem domowym". Jednak oceniać nie będę, świadom tego, jak bardzo ludzie są różni oraz jak różnorodne miewają oczekiwania od życia.

136

Odp: Plaża nudystów
bagienni_k napisał/a:

W przypadku rodziny mojej babci, to chłopskie małżeństwo, żyjące z uprawy roli w czasach, kiedy "nie przelewało się" nikomu, delikatnie mówiąc(czasy młodości mojego pradziadka to czasy I wojny światowej). Po drugiej stronie szali mamy czasy współczesne, gdzie dobrze zarabiająca para małżonków, z dostępem do wszelkich wygód, nie decyduje się zbyt często na więcej niż 2 czy ewentualnie 3 dzieciaków.

Paradoks czasów co?

Było biednie, ale dało się wyżywić kilkoro dzieci (a czasem i więcej).

Dziś jest bogato, a mało kogo stać na utrzymanie dwójki dzieci.




Mrs.Happiness napisał/a:

Wiem, że nie wierzysz w sporą część jego opowieści, jednak wciąż tu jesteś.
Być może zaprzeczysz, ale chyba sam nie postawiłeś na nim jeszcze krzyżyka.

Jestem tu, by wytopić trochę czasu. Prokrastynuję migając się trochę od roboty. Które bajki są tu prawdziwe, a które nie, to mi to lotto.



Obecnie kobieta ma dostęp do edukacji, może robić karierę, jeśli chce, więc takie podejścia wścibskich ciotek, które patrzą jedynie na to, czy ta lub tamta młoda dziewczyna ma już "kawalera" czy też "kiedy w końcu pojawią się dzieci?" brzmią, jak żałosne archaizmy, upchnięte gdzieś w starych archiwach, jako źródło historyczne.


Po prostu nie spotkałeś na swojej drodze kobiety, z którą takie dzieci chciałbyś posiadać. To naprawdę robi ogromną różnicę jak się znajdzie tą jedyną osobę, z którą się chce być już do końca. Nie, że tylko przyjmujesz do wiadomości wspólną starość, ale że tego właśnie pragniesz.

137 Ostatnio edytowany przez Legat (2025-01-13 10:20:18)

Odp: Plaża nudystów
Jack Sparrow napisał/a:
bagienni_k napisał/a:

W przypadku rodziny mojej babci, to chłopskie małżeństwo, żyjące z uprawy roli w czasach, kiedy "nie przelewało się" nikomu, delikatnie mówiąc(czasy młodości mojego pradziadka to czasy I wojny światowej). Po drugiej stronie szali mamy czasy współczesne, gdzie dobrze zarabiająca para małżonków, z dostępem do wszelkich wygód, nie decyduje się zbyt często na więcej niż 2 czy ewentualnie 3 dzieciaków.

Paradoks czasów co?

Było biednie, ale dało się wyżywić kilkoro dzieci (a czasem i więcej).

Dziś jest bogato, a mało kogo stać na utrzymanie dwójki dzieci.

A jednak czasy się zmieniły. Można było utrzymać więcej dzieci, bo po pierwsze dzieci na takim gospodarstwie pracowały. Po drugie nikt takich dzieci nie posyłał na studia wyższe, nie uczył języka obcego, czy nie płacił korepetycji z matematyki. A to niestety sporo kosztuje. Czyli teraz dziecko, jesli idzie na studia to koszt na 25 lat minimum. Wcześniej to był tani pracownik, pracujący jedynie za wikt i opierunek. smile

138

Odp: Plaża nudystów
Legat napisał/a:

Wcześniej to był tani pracownik, pracujący jedynie za wikt i opierunek. smile


Oj tam oj tam. wink


Ale oczywiście masz rację. Kiedyś dziecko to była niezła inwestycja. Tak jak mówisz - to się po prostu opłacało. Dzisiaj to ogromny koszt liczony w setkach tysięcy (przynajmniej). Coś takiego fajnego znalazłem:

Koszt wychowania jednego dziecka w Polsce w roku 2024 (do osiągnięcia osiemnastego roku życia i według stanu na koniec poprzedniego roku) wyniósł 346 tys. złotych (1602 zł miesięcznie)

A realia są takie, że dzisiaj 'młodzi' wyprowadzają się dopiero będąc już praktycznie w średnim wieku:

W Polsce średni wiek, w którym młodzi obywatele opuszczają [dom] rodzinny wyniósł w 2022 r. to 28,9. W przypadku kobiet było to 27,8, natomiast u mężczyzn 29,9.


Tym czasem:

Usamodzielnianie się to w Polsce proces długi i bolesny. Przeciętny wiek wyprowadzki od rodziców to prawie 29 lat. Sytuacja wyraźnie pogorsza się od 2020 roku. Polacy do decyzji o pójściu na swoje dojrzewają o 2 lata dłużej niż przeciętny Europejczyk i niemal 10 lat dłużej niż statystyczny Szwed - wynika z analizy HRE Investment.


A p[o drugiej stronie mamy:

najwyższy współczynnik przyrostu ma Niger. Wynosi on prawie 40 promili. Kolejne kraje mają ponad 30 promili - są to: Angola, Uganda, Demokratyczna Republika Konga, Mali, Burundi, Gambia, Czas, Somalia.

A wiecie co łączy te wszystkie kraje? Kobiety nie mają tam praktycznie żadnych praw i są to kraje o najwyższych wskaźnikach gwałtów i handlu ludźmi.

139

Odp: Plaża nudystów

Bardziej by już pasowało określenie "robiły" niż pracowały.
Inaczej wyglądało wtedy wynagrodzenie, gdzie zamiast kasy dostawało się to, co dzisiaj jest traktowane, jako wręcz podstawowe potrzeby, typu dach nad głową i jedzenie czy opieka. Dlatego owa "nadprodukcja" dzieci stanowiła swoistą polisę ubezpieczeniową, na wypadek, gdyby część z nich jednak nie dożyła dorosłości, choć raczej rodzice nie myśleli dokładnie w tych kategoriach. Dzieci pochodzące z rodzin chłopskich nie miały ani możliwości ani nawet świadomości, że można inaczej to swoje życie zorganizować.
O ile w mojej rodzinie babcia pochodziła z chłopskiej rodziny to już dziadek(jej mąż) wywodził się z inteligencji, gdzie jego ojciec(mój pradziadek - rocznik 1889) był szychą w Związku Polskiego Nauczycielstwa Ludowego(prekursor ZNP). Mieli "jedynie" czwórkę dzieci..

Dzisiaj, jeśli się spojrzy na koszt utrzymania dziecka, to można się czasami zastanowić nad tym, czy aby nie lepiej ta środki przeznaczyć jednak na co innego..

Odp: Plaża nudystów
Jack Sparrow napisał/a:

Paradoks czasów co?

Było biednie, ale dało się wyżywić kilkoro dzieci (a czasem i więcej).

Dziś jest bogato, a mało kogo stać na utrzymanie dwójki dzieci.

Myślę że to wcale nie paradoks czasów, ale chęć utrzymania dziecka na takim poziomie na jakim żyją rodzice.

Z dzietnością najgorzej jest w klasie średniej i aspirującej do wyższej. Biednym dzieci się opłacają, bo nawet z 800+ coś przytną,  bogaci są bogaci i ich stać. Średniacy sami ledwo uciłali na mieszkanie i wczasy zagraniczne, nie chcą rezygnować z teog luksusu dla dziecka, ale też nie chcą żeby ich dziecko żyło jak dziecko biedne- odżywione byle jak, bez dostępu do rozrywek i zajęć pozaszkolnych, wakacji i wycieczek.
Wychowanie dziecka w biednej rodzinie jest tańsze niż w bogatej, ale powyżej pewnego progu zarobkó to i tak niewielki odsetek zarobków rodziców.

141

Odp: Plaża nudystów
SmutnaDziewczyna007 napisał/a:

Myślę że to wcale nie paradoks czasów, ale chęć utrzymania dziecka na takim poziomie na jakim żyją rodzice.


To był sarkazm. Wszyscy wiemy o co chodzi i dlaczego tak jest. To konsumpcjonizm kreowany przez korporacje. Przecież wiadomo, że telefon trzeba zmieniać co rok-dwa, nowy tv co 3-5 lat, a większość sprzętów AGD i tak się sypie zaraz po upływie gwarancji. Nie stać cię na nowe narty albo rower? Weź na raty. I tak ze wszystkim. W efekcie większość ludzi jest ciągle zadłużonych i pracuje, aby to zadłużenie spłacać. Wieczny kierat w chomącie długu. W powszechnej kulturze zapierdolu, żeby ~90% tego co się zarobi oddać innym. Czy to w formie rat za kredyty i inne płatności, czy w formie podatków i opłat. Subskrypcja na życie. Nowoczesne niewolnictwo. A jeszcze skurwysyny robią zamach na gotówkę.....

Jakiś czas temu ciekawą analizę czytałem, że współczesny człowiek klasy średniej pracuje nawet ok 1/3 więcej niż.....chłop pańszczyźniany. Czy prawdziwa? Nie wiem. Ale argumenty były mocne.


Biednym dzieci się opłacają, bo nawet z 800+ coś przytną

Droga donikąd, bo biedni są utrzymywani z podatków klasy....średniej. Bo bogaci prawie nic nie płacą. Droga do idiokracji.



Wychowanie dziecka w biednej rodzinie jest tańsze niż w bogatej

Powiem ci coś, czego nauczyłem się jak współpracowałem z caritasem czy fundacjami zajmującymi się pomocą najbiedniejszym. Ci biedni realnie mają do dyspozycji 2-3x tyle co ci z klasy średniej. Jak nie więcej. Ale sami nie muszą na to zapracować, bo dostają z państwa lub właśnie z organizacji pomocowych. I to jest ogromny problem, bo skala zjawiska dusi organiczny rozwój i chęć dorobku.

142

Odp: Plaża nudystów

Akurat część tzw. "biednych" korzysta i korzystać będzie z uroków państwowego wsparcia, w postaci różnorakich zasiłków czy wsparcia. Po co mają się wysilać i pracować, jak mogą mieć podane na talerzu?

A tymczasem gospodyni wątku nas opuściła..

143 Ostatnio edytowany przez Klaryssa (2025-01-15 18:05:26)

Odp: Plaża nudystów

w Niemczech niestety także najłatwiej maja biedni (lub fałszywie biedni). Klasa średnia ma najtrudniej a bezdzietni w dodatku jeszcze płacą wyższe składki ubezpieczeniowe.

144

Odp: Plaża nudystów
bagienni_k napisał/a:

A tymczasem gospodyni wątku nas opuściła..

Gdzieżby śmiała opuścić tak doborowe towarzystwo!
Po prostu musiała się przez kilka dni skupić na czymś innym.
Od jutra powinna mieć ciut więcej czasu, to będzie częściej wpadać.
A póki co powolutku nadrabia forumowe zaległości cool

145

Odp: Plaża nudystów

W oczekiwaniu na pełny powrót gospodyni mam jedną ciekawą rzecz, która zaczęła mnie zastanawiać. Ostatnio natknąłem się na artykuł dotyczący pierwszej randki, dokładniej były to rady co do pierwszej randki. Artykuł był skierowany do kobiet i jedna z rad zaczęła mnie mocno zastanawiać. Głosiła ona by się nie przejmować za bardzo, nie stroić jakoś bardzo formalnie/elegancko, nie narzucać sobie presji, ogólnie nie przygotowywać jak na jakiś uroczysty bankiet czy galę, żeby podchodzić do tego na luzie. Brzmi sensownie gdyby to była rada skierowana do mężczyzn, w końcu to oni muszą się najbardziej wysilić, pokazać z jak najlepszej strony, nie okazać słabości, robić wszystko by dziewczyna nie uciekła i wybrała właśnie jego. Przy tym jak wielki wybór mają kobiety we współczesnych czasach i ilu kandydatów na to miejsce mogłyby znaleźć na pstryknięcie palcem ciężko uwierzyć, że one w ogóle się czymś przejmują idąc na randkę. Mam rację w takiej wizji czy całkowicie się mylę? Jak to wygląda z kobiecej perspektywy?

146 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2025-01-16 23:02:02)

Odp: Plaża nudystów

Taka rada powinna być skierowana do obu stron, ludzi w każdym wieku. Odnoszę wrażenie, że ludzie sobie po prostu za dużo obiecują po pierwszym spotkaniu. Za dużo oczekiwań i wyobrażeń, jak na pierwszy kontakt na żywo z nowopoznanym człowiekiem. Niech tylko nikt nie mówi, że już się dwoje ludzi zna przed spotkaniem w realu, skoro piszą do siebie czy rozmawiają nawet(zazwyczaj i tak tylko piszą, bo nikt rozsądny nie podaje raczej nr telefonu przed pierwszym spotkaniem). Weryfikacja drugiej strony zaczyna się dopiero wtedy jak się zaczynamy spotykać.
No, chyba, że ktoś twierdzi, że po kilku zdaniach już wie wszystko o drugim człowieku.. Sam prędzej bym zrezygnował ze spotkania słysząc takie zapewnienie..

147 Ostatnio edytowany przez Mrs.Happiness (2025-01-18 02:54:04)

Odp: Plaża nudystów

Miałam wczoraj wpaść i właściwie byłam na moment, ale ostatnie dni tak mnie wypompowały, że ciężko było mi zebrać myśli, a napisanie czegoś sensownego graniczyło z cudem. W związku z tym tylko obserwowałam z ukrycia. Dzisiaj jest nieco lepiej, choć nie na tyle, by odpowiedzieć na wszystko, co zostało tu poruszone. Pozwólcie zatem, że ograniczę się do paru kwestii, na które mój odmawiający posłuszeństwa mózg zdołał sklecić jakąś odpowiedź. Resztą zajmę się innym razem, jak naładuje mi się pasek życia.

Shinigami napisał/a:

Dla mnie Obcy to w pewnym sensie nieodłączny element dotychczasowego życia. To był jeden z pierwszych horrorów jakie w życiu oglądałem i pamiętam, że oglądając pierwszy raz jeszcze jako mały dzieciak na prawdę nieźle się go bałem. Potem wciągnąłem się w całe uniwersum i do dziś je lubię. Pierwsza część ma prawie 50 lat, a pod niemal każdym względem jest lepsza niż 3/4 współczesnych horrorów, choć najnowsza część mająca niecały rok też okazała się całkiem niezła.

Gdybym obejrzała go w dzieciństwie, być może też czułabym do niego jakiś sentyment, jednak po raz pierwszy widziałam go dopiero w zeszłym roku. Pochłonęłam dwie części w odstępie kilku dni, bo chciałam dać mu szansę, ale żadna mnie nie porwała. Jak dla mnie, to dialogi były w większości jałowe, dużo przewidywalnych scen i praktycznie zerowe napięcie, nawet gdy pasażerowie ginęli jeden za drugim z rąk obcego. Zdaję sobie sprawę, że stare filmy rządziły się innymi prawami, w wielu z nich bohaterowie rozmawiali ze sobą w podobnie drętwy sposób, a fabuła jak na tamte czasy mogła być nietuzinkowa, lecz nie potrafię ocenić go inaczej, niż poprzez pryzmat mojego filmowego doświadczenia. Uważam, że generalnie bardzo mało jest dobrych horrorów. Twórcom rzadko udaje się zbudować atmosferę grozy, a przy okazji zadbać o interesującą oraz spójną fabułę. Widziałam już mnóstwo produkcji z tego gatunku i na palcach jednej ręki mogłabym wymienić te, które mi się szczerze podobały.

Jedną z nich byłby zdecydowanie serial The Hunting of Hill House.

Założę się, że niewielu widzów po obejrzeniu horroru zastanawia się, jak mogły wyglądać dalsze losy bohaterów, którzy przeżyli bliskie spotkanie ze złem. Czy udało im się podnieść po czymś tak potwornym i wrócić do normalności, wiedząc, że gdzieś tam czyhają mroczne siły. Ten serial w ciekawy sposób odpowiada na te pytania, ukazując między innymi życie rodziny po doznanej przed laty traumie. Wyparcie, poluzowanie więzi, sekrety, problemy psychiczne. Dawno nic z tego gatunku mnie tak nie ujęło. Właściwie chyba nigdy. Nawet tajemnica mrocznego domu, mimo że wątek jest dość oklepany, została przedstawiona w taki sposób, że chciało się odkrywać kolejne elementy układanki i czerpało z tego przyjemność. Kilka postaci zaskarbiło sobie moją sympatię i kibicowałam im do samego końca. Niektóre sceny oglądałam z zapartym tchem i nie mogłam się doczekać, aż odpalę następny odcinek. Świetnie połączyli w nim elementy horroru oraz dramatu. Nawet gdyby wszystkie wątki nadnaturalne uznać za wytwór wyobraźni bohaterów, to nadal byłby bardzo dobry serial.

Podsumowując mój wywód. POLECAM.
A jak już się tak rozgadałam na temat świata filmu, to dlaczego nie przepadasz za kryminałami?

bagienni_k napisał/a:

Mnie nigdy jakoś specjalnie upływ lat nie dotykał, już nawet urodzin nie obchodzę. Cieszę się życiem a nie patrzę na metrykę smile

Dlaczego nie obchodzisz urodzin?
Pytam, bo rzadko spotyka się osoby, które odpuszczają sobie świętowanie tego dnia.

bagienni_k napisał/a:

Tak, jak piszesz: czasy się zmieniły a co za tym idzie, również priorytety. Osobiście nie ma prawie w ogóle w gronie znajomych ludzi, którzy nie studiowali lub przynajmniej przez pewien okres, po odbyciu edukacji szkolnej, nie zajmowały się pracą, karierą lub samorozwojem lub nawet rozrywką. Jeśli kobiety decydują się na dzieci czy nawet na małżeństwo, to zazwyczaj jest to bliżej 30stki, najwcześniej koło 26 roku życia. Obecnie kobieta ma dostęp do edukacji, może robić karierę, jeśli chce, więc takie podejścia wścibskich ciotek, które patrzą jedynie na to, czy ta lub tamta młoda dziewczyna ma już "kawalera" czy też "kiedy w końcu pojawią się dzieci?" brzmią, jak żałosne archaizmy, upchnięte gdzieś w starych archiwach, jako źródło historyczne. Sam nigdy sobie nie wyobrażałem sytuacji, gdzie to kobieta nie pracuje i jedynie "zajmuje się domem". Jeśli zatem miałbym oceniać, to już prędzej mogę stwierdzić, że człowiek dzięki swojej pracy, pasji czy rozwiniętego życia osobistego okazuje się dużo bardziej mi bliższy niż ktoś, kto swoje życie sprowadza jedynie do czuwania jedynie nad tzw. "ogniskiem domowym". Jednak oceniać nie będę, świadom tego, jak bardzo ludzie są różni oraz jak różnorodne miewają oczekiwania od życia.

Osobiście znam całkiem sporo kobiet, które wolą zajmować się dziećmi w domu, niż pracować. Część z nich zaszło w ciążę jeszcze na etapie szkoły ponadgimnazjalnej, albo niedługo po jej zakończeniu. Nie miały żadnych większych ambicji, by robić karierę, czy kontynuować edukację, więc taki styl życia im pasuje. Zwłaszcza, że alternatywą byłby najpewniej zapiernicz do emerytury w jakichś marketach, albo innej fizycznej robocie. Moim zdaniem więcej par decydowałoby się na taki klasyczny model rodziny, gdyby sytuacja finansowa im na to pozwalała. Jednak nie jest łatwo wyżyć z jednej pensji, jeśli partner zarabia najniższą krajową lub niewiele ponad. Nawet z tymi plusami, czy innymi benefitami, to wciąż za mało, by zapewnić godny byt kilku osobom.

Jack Sparrow napisał/a:

Paradoks czasów co?

Było biednie, ale dało się wyżywić kilkoro dzieci (a czasem i więcej).

Dziś jest bogato, a mało kogo stać na utrzymanie dwójki dzieci.

Na wielodzietność duży wpływ mogły mieć także nauki kościoła, który uważa antykoncepcję za grzech, twierdząc, że przeczy ona głównemu celowi małżeństwa, jakim jest spłodzenie potomstwa. Jeśli człowiek jest głęboko wierzący, to dla niego może być wystarczającym argumentem przeciwko korzystaniu z gumek, tabletek, czy innych metod zapobiegania ciąży. Kolejna sprawa, że gdy ktoś mimo wszystko decydował się na antykoncepcję, musiał się w nią zaopatrzyć, a przecież seks dopiero od niedawna przestaje być tematem tabu w naszym społeczeństwie. Niejeden pewnie wstydził się pójść do apteki czy kiosku po prezerwatywy, wiedząc, że sprzeda mu je sąsiadka, kuzynka, albo inna znajoma osoba i wieść o tym, że żyje nie po bożemu, może roznieść się na całą okolicę z prędkością światła. W naszych czasach, jak ktoś ma przed tym opory, to pójdzie sobie do biedry, czy innego marketu i skorzysta z kasy samoobsługowej. Albo złoży zamówienie przez internet. Pełna anonimowość.

Moim zdaniem to, że teraz młodzi rodzice chcą zapewnić dzieciom coś więcej niż pełną michę i dach nad głową, jest zmianą na lepsze. Oczywiście są wśród nich również tacy, którzy traktują to jako jedną z wielu wymówek, by nie rezygnować z wygodnego życia bez zobowiązań, ale takie mają prawo, przynajmniej dopóki nikt nie wprowadzi przymusu posiadania potomstwa, albo wysokich opłat za jego brak. Choć od ładnych paru lat przewija się w polityce temat wprowadzenia bykowego, więc kto wie, co przyniesie nam przyszłość. Nie byłabym szczególnie zaskoczona, gdyby jakiś wariat przepchnął ten podatek, wszak w naszym pięknym kraju bezdzietni ludzie z klasy średniej zawsze muszą mieć pod górkę.

148

Odp: Plaża nudystów
Shinigami napisał/a:

W oczekiwaniu na pełny powrót gospodyni mam jedną ciekawą rzecz, która zaczęła mnie zastanawiać. Ostatnio natknąłem się na artykuł dotyczący pierwszej randki, dokładniej były to rady co do pierwszej randki. Artykuł był skierowany do kobiet i jedna z rad zaczęła mnie mocno zastanawiać. Głosiła ona by się nie przejmować za bardzo, nie stroić jakoś bardzo formalnie/elegancko, nie narzucać sobie presji, ogólnie nie przygotowywać jak na jakiś uroczysty bankiet czy galę, żeby podchodzić do tego na luzie. Brzmi sensownie gdyby to była rada skierowana do mężczyzn, w końcu to oni muszą się najbardziej wysilić, pokazać z jak najlepszej strony, nie okazać słabości, robić wszystko by dziewczyna nie uciekła i wybrała właśnie jego. Przy tym jak wielki wybór mają kobiety we współczesnych czasach i ilu kandydatów na to miejsce mogłyby znaleźć na pstryknięcie palcem ciężko uwierzyć, że one w ogóle się czymś przejmują idąc na randkę. Mam rację w takiej wizji czy całkowicie się mylę? Jak to wygląda z kobiecej perspektywy?

Oczywiście, że kobieta również może się przejmować pierwszą randką. My też chcemy dobrze wypaść w oczach mężczyzny, z którym się umówiłyśmy. Zwłaszcza, jeśli naprawdę fajnie się wcześniej pisało, czy gadało przez telefon, co wcale nie zdarza się tak często. Pisałam już, że mnóstwo facetów na portalach to zwykli troglodyci, szukający przelotnej relacji opartej na seksie, albo tacy, co nie potrafią się za bardzo wysłowić i rozmowa z nimi kończy się w momencie, gdy już odpowiesz na pytanie jak tam i co robisz, bo u niego nudy. Cały repertuar wykorzystany w pięć minut. Więc jak się trafiło na kogoś, kto potrafił sklecić więcej niż dwa zdania, wypowiadał się w ciekawy sposób, miał kompatybilne poczucie humoru i był niczego sobie z wyglądu, to ciężko było nie mieć żadnych nadziei, że spotkanie wypali. Pewnie jakieś bardzo atrakcyjne osoby, świadome tego, jak działają na innych oraz te mocno doświadczone podchodzą do tych spraw inaczej, ale to się tyczy obu płci. Generalnie im więcej randek zaliczysz, tym łatwiej panować nad stresem.

149

Odp: Plaża nudystów
Mrs.Happiness napisał/a:

Niejeden pewnie wstydził się pójść do apteki czy kiosku po prezerwatywy, wiedząc, że sprzeda mu je sąsiadka, kuzynka, albo inna znajoma osoba i wieść o tym, że żyje nie po bożemu, może roznieść się na całą okolicę z prędkością światła. W naszych czasach, jak ktoś ma przed tym opory, to pójdzie sobie do biedry, czy innego marketu i skorzysta z kasy samoobsługowej. Albo złoży zamówienie przez internet. Pełna anonimowość.

Ale do jakich czasów się odnosisz? Przedwojennych? Bo później nie było z tym problemu.

150

Odp: Plaża nudystów
Jack Sparrow napisał/a:
Mrs.Happiness napisał/a:

Niejeden pewnie wstydził się pójść do apteki czy kiosku po prezerwatywy, wiedząc, że sprzeda mu je sąsiadka, kuzynka, albo inna znajoma osoba i wieść o tym, że żyje nie po bożemu, może roznieść się na całą okolicę z prędkością światła. W naszych czasach, jak ktoś ma przed tym opory, to pójdzie sobie do biedry, czy innego marketu i skorzysta z kasy samoobsługowej. Albo złoży zamówienie przez internet. Pełna anonimowość.

Ale do jakich czasów się odnosisz? Przedwojennych? Bo później nie było z tym problemu.

Było było:)

Seks jako temat luźnej pogaduchy,  porno, to wsztstko dopiero wychodziło z podziemia.

Pamiętam wypożyczanie filmów bilogicznych z zona w wypożyczalni VHS. Te spojrzenia na plecach jak chodzisz po "diabelskim" dziale. A pozniej włączasz, taśma pognieciona, nic nie widać a sam film to totalny gniot smile

151

Odp: Plaża nudystów
Bert44 napisał/a:

Seks jako temat luźnej pogaduchy,  porno, to wsztstko dopiero wychodziło z podziemia.


Ehhh, to mieliśmy już tą rozmowę przy okazji dyskusji o rynku porno. Nawet przed wojną w PL wydawano odpowiednik playboya. Mam okolice 40stki, a pamiętam jak mieliśmy po kilka lat (7-8) i kupowaliśmy w kiosku prezerwatywy, a potem napełnialiśmy je wodą i zrzucaliśmy z balkonu itp.

Tak samo tematy tego typu były poruszane w Bravo.


Tu masz reklamę jeszcze przedwojenną.

https://s.ciekawostkihistoryczne.pl/uploads/2015/05/Servus.jpg

Były jeszcze Erosy, Venery, Vio, Primeros itp.

https://bufetprl.com/wp-content/uploads/2018/12/eros1.jpg

152 Ostatnio edytowany przez Bert44 (2025-01-18 12:00:55)

Odp: Plaża nudystów
Jack Sparrow napisał/a:
Bert44 napisał/a:

Seks jako temat luźnej pogaduchy,  porno, to wsztstko dopiero wychodziło z podziemia.


Ehhh, to mieliśmy już tą rozmowę przy okazji dyskusji o rynku porno. Nawet przed wojną w PL wydawano odpowiednik playboya. Mam okolice 40stki, a pamiętam jak mieliśmy po kilka lat (7-8) i kupowaliśmy w kiosku prezerwatywy, a potem napełnialiśmy je wodą i zrzucaliśmy z balkonu itp.

Tak samo tematy tego typu były poruszane w Bravo.


Tu masz reklamę jeszcze przedwojenną.

https://s.ciekawostkihistoryczne.pl/uploads/2015/05/Servus.jpg

Były jeszcze Erosy, Venery, Vio, Primeros itp.

https://bufetprl.com/wp-content/uploads/2018/12/eros1.jpg

Z napełnianiem woda balonow i rzucaniem rzeczywiście mi przypomniałeś:). Jakis czas temu kumpel robił remont a mieszkał w starej kamienicy. W ścianie znaleźliśmy gazetę przedwojenna i byly w niej reklamy agencji towarzyskich. Chodzi mi tylko o to ze jednak w dzisiejszych czasach jest wiecej swobody niz np 30 lat temu. Bravo pamiętam jak się w kioskach pojawiło.

153

Odp: Plaża nudystów
Bert44 napisał/a:

Chodzi mi tylko o to ze jednak w dzisiejszych czasach jest wiecej swobody niz np 30 lat temu. Bravo pamiętam jak się w kioskach pojawiło.


To ja mam wrażenie, że jest odwrotnie. Ludzie nie mieli takich problemów przy wchodzeniu w społeczne interakcje. Każdy ośrodek wczasowy organizował dancingi czy inne tego typu, a potem się tylko szło wzdłuż lasu i co drugi krzak chodził. wink


Ludzie chętniej ryzykowali, bo raz, że chłopcy/faceci mieli o wiele więcej testosteronu, a dwa, że nikt się nie przejmował, że przypadkiem ktoś go nagra i wrzuci to do netu itp.

154

Odp: Plaża nudystów
Jack Sparrow napisał/a:
Bert44 napisał/a:

Chodzi mi tylko o to ze jednak w dzisiejszych czasach jest wiecej swobody niz np 30 lat temu. Bravo pamiętam jak się w kioskach pojawiło.


To ja mam wrażenie, że jest odwrotnie. Ludzie nie mieli takich problemów przy wchodzeniu w społeczne interakcje. Każdy ośrodek wczasowy organizował dancingi czy inne tego typu, a potem się tylko szło wzdłuż lasu i co drugi krzak chodził. wink


Ludzie chętniej ryzykowali, bo raz, że chłopcy/faceci mieli o wiele więcej testosteronu, a dwa, że nikt się nie przejmował, że przypadkiem ktoś go nagra i wrzuci to do netu itp.

Masz racje

155

Odp: Plaża nudystów
Jack Sparrow napisał/a:
Bert44 napisał/a:

Chodzi mi tylko o to ze jednak w dzisiejszych czasach jest wiecej swobody niz np 30 lat temu. Bravo pamiętam jak się w kioskach pojawiło.


To ja mam wrażenie, że jest odwrotnie. Ludzie nie mieli takich problemów przy wchodzeniu w społeczne interakcje. Każdy ośrodek wczasowy organizował dancingi czy inne tego typu, a potem się tylko szło wzdłuż lasu i co drugi krzak chodził. wink


Ludzie chętniej ryzykowali, bo raz, że chłopcy/faceci mieli o wiele więcej testosteronu, a dwa, że nikt się nie przejmował, że przypadkiem ktoś go nagra i wrzuci to do netu itp.

Masz racje. Interakcje byly jakies... latwiejsze?

156

Odp: Plaża nudystów

Bert44, a weź sięgnij pamięcią do swoich czasów szkolnych. Ile było młodocianych parek w siebie wtulonych w parkach i na skwerach? Ile młodocianych parek trzymało się za rączki/obejmowało na spacerach i w kolejkach do kina czy po inne lody ?

A co masz teraz?

W miejscu czułości i ciepła masz niby dowcipne, ale jednak wzajemne szydzenie (lub obrabianie dupy osobie nieobecnej), a w miejscu bezpośredniego dotyku telefon.

157

Odp: Plaża nudystów
Bert44 napisał/a:

Masz racje. Interakcje byly jakies... latwiejsze?


Nie wiem czy łatwiejsze, bo ja nigdy nie miałem z tym trudności. Były po prostu bardziej naturalne? Tylko pojedyncze i turbo aspołeczne jednostki miały z tym problem. Reszta mniej lub bardziej dawała radę.


Może chodzi tu o sam proces? Bez smartfona i socialów, było więcej czasu na przemyślenie swojego zachowania lub przegadanie go z kimś bliskim, komu ufaliśmy, na zaadaptowanie się do sytuacji i przetrawienie uczuć. Teraz to wszystko ma być teraz i natychmiast i zamiast słuchać się bliskich, to (zwłaszcza młodzi) bardziej ufają scamowym guru w internetach?

158 Ostatnio edytowany przez Bert44 (2025-01-18 12:47:00)

Odp: Plaża nudystów
Jack Sparrow napisał/a:

Bert44, a weź sięgnij pamięcią do swoich czasów szkolnych. Ile było młodocianych parek w siebie wtulonych w parkach i na skwerach? Ile młodocianych parek trzymało się za rączki/obejmowało na spacerach i w kolejkach do kina czy po inne lody ?

A co masz teraz?

W miejscu czułości i ciepła masz niby dowcipne, ale jednak wzajemne szydzenie (lub obrabianie dupy osobie nieobecnej), a w miejscu bezpośredniego dotyku telefon.

No srasznie dużo tych gierek szczegolnie wśród młodych. Masz racje jest jakos inaczej.

Ja w ogóle zszokowany jestem "strategiami" wśród dzieciaków. Grupy wirtualne, realne, zaproszenia, wykluczenia, kłótnie, afery na zmianę z wiecznym godzeniem się. Niekończącą się drama. Jak byłem dzieciakiem też to miało miejsce ale skala była nieporownywalna. Miało się kumpla czy koleznke i było to jakieś stabilne. Latami. A teraz: ta za mną nie gada, ten obrabia dupe, z tą się godzę, i hit dzisiejszych czasow: tan/ta jest toksyczny. Narcyz. W dzisiejszych czasach mamy epidemie narcyzów. Choć może wśród dziewczyn zawsze tak było. Mam corki więc może źle to postrzegam.

A spotkania z dziewczynami? Patrzac na niektore watki na forum - ja tych problemow po prostu nie rozumiem. Ale na rynku matrymonialnym nie ma mnie od lat wiec może dlatego.  Jakoś tak nie obciążało to człowieka. Jak się uda to ok jak nie to trudno. Jakoś nie pamiętam zebym kisil jakies emocje z tym związane. Choć oczywiście czym bardziej się dziewczyna podobała tym większy dreczyk emocji. Ale bez przesady.

Powiem szczerze gdybym był w wieku moich dzieciaków miałbym czasem problem w poruszaniu się w tym. Zbyt analogowy jestem. Dorosli tez przestają gadac. Wczoraj jadę samochodem mama kolezanki corki pisze do sms. Żeby się spotkały. Jeden sms, drugi, trzeci. Zadzwoniłem w końcu do niej i w 20 sekund wszystko ustalilismy.

159

Odp: Plaża nudystów
Bert44 napisał/a:

Ja w ogóle zszokowany jestem "strategiami" wśród dzieciaków. Grupy wirtualne, realne, zaproszenia, wykluczenia, kłótnie, afery na zmianę z wiecznym godzeniem się. Niekończącą się drama. Jak byłem dzieciakiem też to miało miejsce ale skala była nieporownywalna. Miało się kumpla czy koleznke i było to jakieś stabilne. Latami.


No właśnie.

I ten brak tożsamości dzisiejszych, młodych ludzi aż rozwala. Kiedyś było oczywiste kto jakie ma poglądy na życie, były różne subkultury i to się trzymało. Teraz każdy płynie z modą. I widzisz, że nie rozmawiasz z człowiekiem, tylko z jakąś przetwornicą internetowych trendów. Ramoneska i laczki z futerkiem....aż mi żyłka chodzi. wink

Bardzo, ale to bardzo rzadko się komuś obrabiało dupę. Najwyżej poszło się na solo (do pierwszej krwi lub poddania), a potem wygrany stawiał oranżadę/piwo w czasach licealnych. Nie wiem czy to było lepsze, ale właśnie nikt nie kisił się w nadmiarze emocji. Konfrontowaliśmy się bezpośrednio i rozstrzygaliśmy spory. Mimo wszystko dawało to poczucie wzajemnego szacunku. I nawet jak ktoś nie pałał do siebie sympatią to życie nie toczyło się wokół konfliktów i animozji. Czasem się było górą, a czasem dołem. Ale człowiek uczył się, że na tym polega życie. Z porażek należy wyciągać wnioski i iść dalej. A jak się wygrywa to nie czyni cię to lepszym człowiekiem od innych, tylko szczęśliwszym.


Kiedyś powstał taki fajny film, zrealizowany przez antropologa o....metalu (muzyce). Polecam. To miało tytuł "Metal: A Headbanger’s Journey" i z tego co widzę, to jest dostępny na cda.Tamta mentalność to coś o 180stopni innego niż obecna u młodocianych.



A spotkania z dziewczynami? To jak mówisz. Emocje były, ale zdecydowanie pozytywne. Człowiek nie mógł się doczekać. A dziś? Bardziej niż tym, żeby było miło i przyjemnie, to się ludzie martwią tym jak wypadną w oczach innych. Zdecydowanie bez sensu.

160 Ostatnio edytowany przez Bert44 (2025-01-18 13:01:15)

Odp: Plaża nudystów
Jack Sparrow napisał/a:

Kiedyś powstał taki fajny film, zrealizowany przez antropologa o....metalu (muzyce). Polecam. To miało tytuł "Metal: A Headbanger’s Journey" i z tego co widzę, to jest dostępny na cda.Tamta mentalność to coś o 180stopni innego niż obecna u młodocianych.

Spróbuję znaleźć. Tym bardziej że rock-and-rollowcem bylem smile jestem?

To sobie ponarzekałem na młode pokolenie. To akurat jest stabilne w ostatnich dziesięcioleciach

161

Odp: Plaża nudystów
Bert44 napisał/a:

To sobie ponarzekałem na młode pokolenie. To akurat jest stabilne w ostatnich dziesięcioleciach


To jest chyba uniwersalne bez względu na czasy. wink

Film polecam, bo to nie tyle o muzyce jest co o subkulturze i podejściu w czasach przed socialmediami do wzajemnych interakcji i funkcjonowania społeczności. Fajne przypomnienie i jednocześnie niezły kontrast do tego, co się obecnie dzieje.

162

Odp: Plaża nudystów
Jack Sparrow napisał/a:
Bert44 napisał/a:

To sobie ponarzekałem na młode pokolenie. To akurat jest stabilne w ostatnich dziesięcioleciach


To jest chyba uniwersalne bez względu na czasy. wink

Film polecam, bo to nie tyle o muzyce jest co o subkulturze i podejściu w czasach przed socialmediami do wzajemnych interakcji i funkcjonowania społeczności. Fajne przypomnienie i jednocześnie niezły kontrast do tego, co się obecnie dzieje.

Na pewno obejrze

163

Odp: Plaża nudystów

Koniecznie daj znać co myślisz w kontekście naszej rozmowy tutaj.

164

Odp: Plaża nudystów
Jack Sparrow napisał/a:

Koniecznie daj znać co myślisz w kontekście naszej rozmowy tutaj.

Mam jest na rzeczywiście na cda. Postaram się w weekend zaliczyć i odezwę sie

165 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2025-01-18 14:53:27)

Odp: Plaża nudystów

Określiłbym to jako fundamentalna zmiana płaszczyzny, w której ludzie się poznają oraz komunikują na co dzień. Świat wirtualny stwarza pewne określone udogodnienia, zapewnia jaką taką anonimowość. Podąża się znacznie łatwiej za trendami, często zupełnie na ślepo, bez żadnego przemyślenia, dając tym samym przyzwolenie choćby na upowszechnianie hejtu oraz tworzenie się układzików, czy grup wzajemnej adoracji, sprzysiężonych przeciwko innym, prowadzących między sobą durne gierki.
Sam przeżyłem dzieciństwo w latach 90-tych, więc wiem, co znaczyło wspólne, całodniowe nieraz włóczenie się po polu(tak, nie dworze tongue ), połączone nieraz z efektem w postaci poobijanych kolan czy łokci. Dotyczyło to, rzecz jasna, wczesnego etapu. Później bywało różnie, ale jeśli już się ludzie spotkali to nie mieli wtedy żadnych "rozpraszaczy"  odciągających ich od skupienia się na swoich towarzyszach. Osoby w trakcie kontaktów między sobą, siłą rzeczy, musiały niejako praktykować na sobie wzajemnie, więc od początku poziom tych interakcji nabierał tempa.

Happiness Jeśli miałaś cięższy okres, życzę zatem szybkiego powrotu do normalności!

Odnośnie kobiet odnajdujących się jedynie w tzw. domowym zaciszu: dużą rolę odgrywa tutaj z pewnością środowisko i perspektywy, jakie ma przed sobą dana osoba, nie mówiąc już o aktualnej sytuacji życiowej, wymagającej choćby samodzielnego utrzymania się. Inaczej to wygląda w rozmaitych ośrodkach, szczególnie kiedy porównuje się większe miasta z tzw. prowincją. Całkowita rezygnacja kobiety z podjęcia pracy i zarobku, niezależnie już gdzie by miała pracować, jest osobiście dla mnie całkowicie egzotycznym zjawiskiem. Pomijając obserwację osób z mojego otoczenia, zwyczajnie ciężko mi sobie wyobrazić taką dziewczynę, która nie przejawia żadnych marzeń czy ambicji poza "prowadzeniem domu". Skoro wchodzę z kimś w związek, oczekuję równowagi, wzajemności i zdrowego balansu. Rozumiem, że są takie osoby, które wolą siedzieć w domu, poświęcając się innym zajęciom czy opiece nad dziećmi i domem. Nie czułbym się jednak komfortowo wiedząc, że tylko ja w tym układzie dbam o dobro wspólne, jakim jest rodzina. Nie ma dla mnie kompletnie znaczenia tutaj fakt ile zarabiam, jako facet. Skoro jestem z kimś w związku, oznacza, że ta osoba powinna w miarę równym stopniu w ten związek zainwestować.

W kwestii obchodzenia urodzin: już w wieku szkolnym przestało mnie to cieszyć. Nie wiem do końca co miałoby być ciekawego czy tym bardziej szczęśliwego w celebrowaniu kolejnej kreski, jaka mija na kalendarzu? Okazja do spotkania czy wspólnie spędzonego przyjemnie czasu może się przecież nadarzyć w każdym, dowolnym momencie. Nie pojmuję do końca tego klimatu czy zachwytu nad przeróżnymi rocznicami, ważniejsze jest dla mnie codzienne okazywanie komuś uczuć a nie skupianie się na tych "wyjątkowych" okazjach. W przypadku rocznicy czy czyichś urodzin, fajnie oczywiście razem spędzić taki wieczór, ale nie jestem zwolennikiem swoistego wywyższania takich okazji ponad codzienność..

166 Ostatnio edytowany przez Jack Sparrow (2025-01-18 14:40:01)

Odp: Plaża nudystów
bagienni_k napisał/a:

Sam przeżyłem dzieciństwo w latach 90-tych, więc wiem, co znaczyło wspólne, całodniowe nieraz włóczenie się po polu(tak, nie dworze tongue )

Patrzcie go, jaśnie pan krakus tongue


Osoby w trakcie kontaktów między sobą, siłą rzeczy, musiały niejako praktykować na sobie wzajemnie, więc od początku poziom tych interakcji nabierał tempa.


Z tym tempem to bym się nie zapędzał. wink Ktoś na urodziny dostał kasetę ulubionego zespołu to następnego dnia się siedziało w kilka osób i napierdzielało jamnika z autoreversem mając nadzieję, żeby taśmy nie wciągnęło. I siedziało się na zmianę ze słownikiem i z tym zwitkiem z kasety z tekstami piosenek i tłumaczyło. Dzisiaj kwestia dwóch kliknięć. Kiedyś zajmowało to pół weekendu albo i cały. Zwłaszcza jak się w międzyczasie wdawało w dyskusje o chuj w tej piosence chodzi i jak bardzo tłumaczenie nie ma sensu, bo za małolata średnio kumało się idiomy i żargon, a mało kto był na tyle oblatany z językiem. big_smile


Całkowita rezygnacja kobiety z podjęcia pracy i zarobku, niezależnie już gdzie by miała pracować, jest osobiście dla mnie całkowicie egzotycznym zjawiskiem.

Dla mnie też. W mojej rodzinie kobiety też pracowały. Do tej pory pamiętam jak babcia mawiała, że praca daje pieniądze, a pieniądze zapewniają wolność. W dzisiejszych czasach dywersyfikacja źródeł dochodu jest szalenie ważna.

167

Odp: Plaża nudystów

Jack, mi nie chodziło o dostępność, tylko mentalność ludzi i wstyd przed dokonaniem zakupu. Wiem, że tabletki antykoncepcyjne wprowadzono na rynek jeszcze w latach sześćdziesiątych, a prezerwatywy były w obiegu dużo wcześniej. Co nie znaczy, że każdy po nie sięgał. Póki nie pracowałam w sklepie, to nie miałam świadomości, jak wiele osób czai się, by położyć na taśmie gumki, czy jakiś żel intymny. Klienci wciskali je gdzieś pod inne produkty, żeby przypadkiem ktoś w kolejce nie zobaczył. A przecież teraz seks dosłownie wylewa się na nas z ekranów, więc teoretycznie powinniśmy być z nim oswojeni. Swoją drogą, może kojarzycie te wszystkie miejskie legendy sprzed lat o babciach z kiosków, które rzekomo przebijały prezerwatywy szpilką. Matka mi opowiadała podobne historie, gdy byłam dzieckiem i zawsze powtarzała, że nie ma zaufania do tej metody antykoncepcji. Brzmi absurdalnie, ale z drugiej strony takie akcje się naprawdę zdarzają. Kolejna sprawa, to masa samozwańczych mistrzów, którzy są przekonani, że zawsze uda im się wyciągnąć na czas, więc po co wydawać kasę, albo sobie zmniejszać doznania.

168 Ostatnio edytowany przez Jack Sparrow (2025-01-18 15:03:18)

Odp: Plaża nudystów
Mrs.Happiness napisał/a:

Jack, mi nie chodziło o dostępność, tylko mentalność ludzi i wstyd przed dokonaniem zakupu.


Ale takiego wstydu nie było za bardzo, bo kupowało się to nawet będąc dzieckiem i nikt w to nie wnikał. Tak samo jak sprzedawało się nieletnim fajki czy alkohol i każdy miał to w dupie, bo monitoringów nie było i nie dało się niczego udowodnić, bo i tak połowa towarów leciała bokiem, bez nabijania na kasę i bez paragonów.


Swoje doświadczenia ze sklepów wielkopowierzchniowych/drogerii odnosisz do realiów PRLu, kiedy kupowało się takie rzeczy w ....kioskach ruchu i innych budkach tego pokroju, które stały na każdym rogu. Nie było takich kolejek, ani obiegu informacji. Wystarczyło podejść skrzyżowanie czy dwa dalej, albo wysiąść z autobusu gdzieś po drodze, na dowolnym przystanku, bo jak ktoś wrócił 15 min czy godzinę później, to na nikim nie robiło to wrażenia, bo takie obsuwy czasowe były normą jak się stary Ikarus czy Jelcz rozkraczył po drodze. Albo inna sygnalizacja wysiadła czy rura pękła.


Kolejna sprawa, to masa samozwańczych mistrzów, którzy są przekonani, że zawsze uda im się wyciągnąć na czas, więc po co wydawać kasę, albo sobie zmniejszać doznania.


To widzisz, z perspektywy faceta to mam doświadczenie odwrotne. Spokojnie 70-80% moich partnerek nalegało na nieużywanie prezerwatywy, bo one po to uprawiają seks, aby czuć faceta, bo gdyby chciały czuć 'gume' to by wzięły dildo. Nie zliczę również takich, które nalegały na to, żeby im zaufać, że akurat mają dni niepłodne i one to by chciały tak na żywca i do końca....



PS. tak, kojarzymy. Nie, to nie legendy. Ale nie wiem na ile to jest związane z religią, a na ile z tym, że kondomy napełnialiśmy wodą i napiepszaliśmy tym po osiedlu - chodnikach, samochodach, rzucało się też w te wszystkie budki itp. i jedna babka z drugą jak 'balonem' dostała to potem utrudniała nam jak mogła nasze chuligańskie wybryki. Kupowało się też korsarze (i większe petardy) i wkładało w wydech samochodom na parkingu. Także ten.....

169 Ostatnio edytowany przez Mrs.Happiness (2025-01-18 17:03:06)

Odp: Plaża nudystów
bagienni_k napisał/a:

Happiness Jeśli miałaś cięższy okres, życzę zatem szybkiego powrotu do normalności!

Bardzo dziękuję. Na razie sytuacja się ustabilizowała i mam nadzieję, że tak pozostanie.

bagienni_k napisał/a:

Skoro wchodzę z kimś w związek, oczekuję równowagi, wzajemności i zdrowego balansu. Rozumiem, że są takie osoby, które wolą siedzieć w domu, poświęcając się innym zajęciom czy opiece nad dziećmi i domem. Nie czułbym się jednak komfortowo wiedząc, że tylko ja w tym układzie dbam o dobro wspólne, jakim jest rodzina. Nie ma dla mnie kompletnie znaczenia tutaj fakt ile zarabiam, jako facet. Skoro jestem z kimś w związku, oznacza, że ta osoba powinna w miarę równym stopniu w ten związek zainwestować.

Dlaczego uważasz, że tylko pracujący mężczyzna dba o dobro rodziny? Kobieta, która zajmuje się dziećmi, również inwestuje we wspólny dom, tylko inaczej. Czasem ciężko pracować we dwoje, jak się nie ma z kim zostawić maluchów, a partner ma taką pracę, że większość dnia spędza poza domem, wyjeżdża regularnie na kilka tygodni, albo latami siedzi na obczyźnie, żeby się trochę dorobić. Ktoś powie, że można przecież wynająć nianię, ale to nie jest tani interes. Trzeba by mieć w perspektywie naprawdę spoko pracę, żeby to się opłacało, bo przecież bezsensu byłoby całą wypłatę przeznaczać na to, żeby obca kobieta zajmowała się potomstwem. Inna sprawa, że co to jest za życie, gdy się z żoną tylko codziennie mijacie w drodze do pracy, bo jak ona ma poranne zmiany, to bierzesz popołudniowe, żeby ktoś dorosły zawsze był w domu.

bagienni_k napisał/a:

W kwestii obchodzenia urodzin: już w wieku szkolnym przestało mnie to cieszyć. Nie wiem do końca co miałoby być ciekawego czy tym bardziej szczęśliwego w celebrowaniu kolejnej kreski, jaka mija na kalendarzu? Okazja do spotkania czy wspólnie spędzonego przyjemnie czasu może się przecież nadarzyć w każdym, dowolnym momencie. Nie pojmuję do końca tego klimatu czy zachwytu nad przeróżnymi rocznicami, ważniejsze jest dla mnie codzienne okazywanie komuś uczuć a nie skupianie się na tych "wyjątkowych" okazjach. W przypadku rocznicy czy czyichś urodzin, fajnie oczywiście razem spędzić taki wieczór, ale nie jestem zwolennikiem swoistego wywyższania takich okazji ponad codzienność..

A co z prezentami? Lubisz je dostawać, czy są Tobie obojętne?

Jack Sparrow napisał/a:

Bardzo, ale to bardzo rzadko się komuś obrabiało dupę. Najwyżej poszło się na solo (do pierwszej krwi lub poddania), a potem wygrany stawiał oranżadę/piwo w czasach licealnych. Nie wiem czy to było lepsze, ale właśnie nikt nie kisił się w nadmiarze emocji. Konfrontowaliśmy się bezpośrednio i rozstrzygaliśmy spory. Mimo wszystko dawało to poczucie wzajemnego szacunku. I nawet jak ktoś nie pałał do siebie sympatią to życie nie toczyło się wokół konfliktów i animozji. Czasem się było górą, a czasem dołem. Ale człowiek uczył się, że na tym polega życie. Z porażek należy wyciągać wnioski i iść dalej. A jak się wygrywa to nie czyni cię to lepszym człowiekiem od innych, tylko szczęśliwszym.

No nie wiem, czy mogę się z tym zgodzić. Odkąd pamiętam, dziewczyny zawsze obrabiały sobie wzajemnie tyłek. W klasie miałam kiedyś kuzynki, które na co dzień zachowywały się jak najlepsze kumpele, a jak wracało się z którąś do domu sam na sam, to jechała po tej drugiej jak po łysej kobyle. Wiele psiapsiółek było nimi tylko na pokaz i w gruncie rzeczy nawet się specjalnie nie lubiły. Do tego wieczna zazdrość, bo ta ma ładniejsze ubrania, więcej kasy od starych, za tą ugania się najfajniejszy chłopak w szkole, albo jest lubiana przez nauczycieli. Trzymanie się blisko kogoś, kto się dobrze uczy, żeby móc od niego ściągać na sprawdzianach, czy spisywać pracę domową, po czym śmianie się z tej osoby za plecami, że kujon i dziwak. Popularni chłopacy często nie byli nic lepsi. Nie dość, że źle traktowali tych słabszych fizycznie, to również brzydkie, otyłe, czy bardzo nieśmiałe dziewczyny padały ich ofiarami. Udawali zainteresowanie, wręczali walentynki, pisali liściki, zaczepiali, a potem robili sobie z nich pośmiewisko. Rzecz jasna, większość z tego była inicjowana wyłącznie ku uciesze gawiedzi i może nawet odczuwali wstyd za samych siebie, ale czego się nie robi, żeby być dostrzeżonym przez innych. Szczerzy ludzie, który otwarcie okazywali swoje intencje, to zawsze był towar deficytowy.

Jack Sparrow napisał/a:

Ale takiego wstydu nie było za bardzo, bo kupowało się to nawet będąc dzieckiem i nikt w to nie wnikał. Tak samo jak sprzedawało się nieletnim fajki czy alkohol i każdy miał to w dupie, bo monitoringów nie było i nie dało się niczego udowodnić, bo i tak połowa towarów leciała bokiem, bez nabijania na kasę i bez paragonów.

Tak, mi też w sklepie pod domem sprzedawali papierosy dla mamy. Kasjerka mówiła tylko, żebym schowała je do kieszeni zanim wyjdę. Nie zmienia to faktu, że dzieci zawsze były wolne od wielu dylematów i trosk, które realnie dotykają osób dorosłych, bo na tym etapie jeszcze nie podchodzą do życia na poważnie. Jeśli wpadły im w ręce gumki, to wlewały do nich wodę, albo napełniały je powietrzem jak balon i miały z tego powodu radochę. Nikt się specjalnie nie zastanawiał, do czego one właściwie służą, ani że można się z ich powodu wstydzić. Podobnie jak małe dziewczynki nie krępują się biegać po plaży z gołym tyłkiem, a dorosłe kobiety nierzadko mają opory przed tym, by pokazać się w bikini.

JackSparrow napisał/a:

Swoje doświadczenia ze sklepów wielkopowierzchniowych/drogerii odnosisz do realiów PRLu, kiedy kupowało się takie rzeczy w ....kioskach ruchu i innych budkach tego pokroju, które stały na każdym rogu. Nie było takich kolejek, ani obiegu informacji. Wystarczyło podejść skrzyżowanie czy dwa dalej, albo wysiąść z autobusu gdzieś po drodze, na dowolnym przystanku, bo jak ktoś wrócił 15 min czy godzinę później, to na nikim nie robiło to wrażenia, bo takie obsuwy czasowe były normą jak się stary Ikarus czy Jelcz rozkraczył po drodze. Albo inna sygnalizacja wysiadła czy rura pękła.

Zależy gdzie mieszkałeś. W dużych miastach w porządku, było łatwiej, ale jak pochodziłeś z dziury zabitej dechami, gdzie każdy znał każdego, to sytuacja się komplikowała. Nie było nawet zbyt wielu kiosków, tylko kilka na całą miejscowość, a komunikacja miejska prawie nie istniała, więc nie mogłeś regularnie podróżować, żeby bardziej anonimowo kupić prezerwatywy. Mój ojciec jako nastolatek chodził kilka kilometrów na piechotę do szkoły średniej, bo pociągi z jego wiochy jeździły dosłownie kilka razy na dobę.

JackSparrow napisał/a:

To widzisz, z perspektywy faceta to mam doświadczenie odwrotne. Spokojnie 70-80% moich partnerek nalegało na nieużywanie prezerwatywy, bo one po to uprawiają seks, aby czuć faceta, bo gdyby chciały czuć 'gume' to by wzięły dildo. Nie zliczę również takich, które nalegały na to, żeby im zaufać, że akurat mają dni niepłodne i one to by chciały tak na żywca i do końca....

Domyślam się, że wiele kobiet też ma bardzo luźne podejście do antykoncepcji, choć pewnie spora część z nich po prostu liczy, że zajdzie w ciążę i uda się złapać faceta na dziecko. Różne rzeczy się słyszało wśród znajomych i rodziny. Pomijając fakt, że mnie ogólnie nie interesował nigdy seks bez zobowiązań, to nie wyobrażam sobie, jak ludzie mogą iść do łóżka z zupełnie obcym człowiekiem i rezygnować z zabezpieczenia.

JackSparrow napisał/a:

PS. tak, kojarzymy. Nie, to nie legendy. Ale nie wiem na ile to jest związane z religią, a na ile z tym, że kondomy napełnialiśmy wodą i napiepszaliśmy tym po osiedlu - chodnikach, samochodach, rzucało się też w te wszystkie budki itp. i jedna babka z drugą jak 'balonem' dostała to potem utrudniała nam jak mogła nasze chuligańskie wybryki. Kupowało się też korsarze (i większe petardy) i wkładało w wydech samochodom na parkingu. Także ten.....

Co więcej, nadal się zdarzają takie krzywe akcje, także lepiej uważać, gdzie się zaopatruje w prezerwatywy, bo można się później mocno zdziwić. Jak parę lat temu czytałam tego typu historie ze świata, to często sprzedawczynie argumentowały swoje zachowanie chęcią zwiększenia populacji. Była też jedna taka, co bredziła o poprawieniu puli genowej. Bodajże jakaś rosyjska farmaceutka, co w trakcie mistrzostw świata w piłce nożnej sprzedawała dziurawe gumki zagranicznym kibicom.

170

Odp: Plaża nudystów
Mrs.Happiness napisał/a:

No nie wiem, czy mogę się z tym zgodzić. Odkąd pamiętam, dziewczyny zawsze obrabiały sobie wzajemnie tyłek.

Ale chłopaki nie. A przynajmniej znacząco mniej. Takich się po prostu nie lubiło (i nie było ich wielu), bo było wiadomo, że zaraz zacznie paplać innym co się w jego towarzystwie mówi. Owszem - dokuczaliśmy sobie niekiedy niemiłosiernie czy bywało tak, że wręcz się nad sobą pastwiliśmy, ale tu role się zmieniały w miarę dojrzewania i dynamicznych zmian frustracji wszelakich w latach 90tych. Niemniej jednak nikt nie obrabiał dupy za plecami za bardzo. W moim środowisku - woleliśmy dać sobie po mordzie na solówce jak był jakiś problem niedający się rozwiązać inaczej.


Nikt się specjalnie nie zastanawiał, do czego one właściwie służą, ani że można się z ich powodu wstydzić.

Ależ wiedzieliśmy do czego one służą. smile


Jak kupowałem je dla siebie będąc nastolatkiem, to też krępacji nie odczuwałem. Moi koledzy tak samo. Pokolenie wcześniej? Nie wiem. Może. Ale wątpię. Wisłocka i jej 'sztuka kochania' to jednak lata 70te. Podręcznik Wiesława Sokoluka 'przysposobienie do życia w rodzinie' to też niezły 'antyk', ale jak na swoje czasy był mega nowoczesny. I co ważne, autor pracował w korespondencyjnej poradni Towarzystwa Rozwoju Rodziny i powstał w znacznej mierze w oparciu o listy od nastolatków, jakie koleś dostawał.

Generalnie to chujowe czasy były, bo gejów leczono z homoseksualizmu elektrowstrząsami, ale z całą resztą jakiejś specjalnej krępacji nie było wbrew pozorom. Mam wrażenie właśnie, że dzisiaj jest większa. W sensie ta w realnym życiu, bo w internecie to co innego.

Chałupy nie bez przyczyny były słynne w całym kraju wink

To są wczesne lata 90te. Wyobrażasz sobie obecnie coś takiego w regularnej tv w środku dnia?


Zależy gdzie mieszkałeś. W dużych miastach w porządku, było łatwiej, ale jak pochodziłeś z dziury zabitej dechami, gdzie każdy znał każdego, to sytuacja się komplikowała


A tu to masz rację.


Co więcej, nadal się zdarzają takie krzywe akcje, także lepiej uważać, gdzie się zaopatruje w prezerwatywy, bo można się później mocno zdziwić.

Na szczęście nie korzystam. Gdybym musiał, w 10letnim małżeństwie, to strzeliłbym sobie w łeb chyba. tongue

171 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2025-01-18 18:10:17)

Odp: Plaża nudystów

Happiness Może się źle wyraziłem: absolutnie nie umniejszam wkładu kobiety w dbanie o rodzinę czy dom, co więcej sam starałabym się robić wszystko, aby także brać w tym udział, gdyż niejako to mój obowiązek, jako jednego z filarów całej rodziny. Po prostu to zjawisko rezygnacji kobiety z życia zawodowego jest mi tak obce, że ciężko mi przytoczyć czyjeś opinie odnośnie powodu takiej rezygnacji. Każda z osób w moim otoczeniu pracuje lub chociaż przez jakie czas pracowała, z uwagi na to, że właśnie chciała osiągnąć sukces czy spełniać swoje marzenia zawodowe lub nawet rozrywkowe. W ogóle moi rówieśnicy hajtali się w okolicach 30stki, nie wcześniej.
Natomiast, jeśli o mnie chodzi, czułbym się niekomfortowo z tym, że to ja wyłącznie pracuję na nasz budżet, na nasze wspólne życie. Zatem dużo bardziej jestem w stanie zaakceptować to, że często rozmijamy się z partnerką na codzień( ale uczestniczę aktywnie w wychowaniu dzieci czy dbaniu o dom) niż to, że to ja zarabiam a żona dba o całą resztę. Być może mam nieco odmienne odejście, bo w rodzinie zazwyczaj były babcie czy dziadkowie, którzy się zajmowali swoimi wnukami podczas nieobecności rodziców.

Odnośnie prezentów, tym bardziej nie rusza mnie ta otoczka związana z ich otrzymywaniem i dawaniem. Kompletnie jest mi obojętne obdarowywanie się upominkami, dla siebie dam sobie funduje potrzebne rzeczy.  Prezentów dla samego obdarowywania nie uznaję. Zwyczajnie dużo większą wagę przywiązuje do tego, aby bliska mi osoba codziennie widziała i czuła(głównie moim działaniem ), że mi na niej zależy.
Im bardziej to całe "prezentowanie" przybiera  postać, gdzie upominki nie mają zbyt praktycznego zastosowania(syndrom gadżeciarstwa), tym więcej we mnie niechęci do tego typu zwyczajów.
Tak już mam, mocno pragmatyczne podejście do życia big_smile

172 Ostatnio edytowany przez Shinigami (2025-01-18 23:42:59)

Odp: Plaża nudystów
Mrs.Happiness napisał/a:

Miałam wczoraj wpaść i właściwie byłam na moment, ale ostatnie dni tak mnie wypompowały, że ciężko było mi zebrać myśli, a napisanie czegoś sensownego graniczyło z cudem. W związku z tym tylko obserwowałam z ukrycia. Dzisiaj jest nieco lepiej, choć nie na tyle, by odpowiedzieć na wszystko, co zostało tu poruszone. Pozwólcie zatem, że ograniczę się do paru kwestii, na które mój odmawiający posłuszeństwa mózg zdołał sklecić jakąś odpowiedź. Resztą zajmę się innym razem, jak naładuje mi się pasek życia.

Gdybym obejrzała go w dzieciństwie, być może też czułabym do niego jakiś sentyment, jednak po raz pierwszy widziałam go dopiero w zeszłym roku. Pochłonęłam dwie części w odstępie kilku dni, bo chciałam dać mu szansę, ale żadna mnie nie porwała. Jak dla mnie, to dialogi były w większości jałowe, dużo przewidywalnych scen i praktycznie zerowe napięcie, nawet gdy pasażerowie ginęli jeden za drugim z rąk obcego. Zdaję sobie sprawę, że stare filmy rządziły się innymi prawami, w wielu z nich bohaterowie rozmawiali ze sobą w podobnie drętwy sposób, a fabuła jak na tamte czasy mogła być nietuzinkowa, lecz nie potrafię ocenić go inaczej, niż poprzez pryzmat mojego filmowego doświadczenia. Uważam, że generalnie bardzo mało jest dobrych horrorów. Twórcom rzadko udaje się zbudować atmosferę grozy, a przy okazji zadbać o interesującą oraz spójną fabułę. Widziałam już mnóstwo produkcji z tego gatunku i na palcach jednej ręki mogłabym wymienić te, które mi się szczerze podobały.

Jedną z nich byłby zdecydowanie serial The Hunting of Hill House.

Założę się, że niewielu widzów po obejrzeniu horroru zastanawia się, jak mogły wyglądać dalsze losy bohaterów, którzy przeżyli bliskie spotkanie ze złem. Czy udało im się podnieść po czymś tak potwornym i wrócić do normalności, wiedząc, że gdzieś tam czyhają mroczne siły. Ten serial w ciekawy sposób odpowiada na te pytania, ukazując między innymi życie rodziny po doznanej przed laty traumie. Wyparcie, poluzowanie więzi, sekrety, problemy psychiczne. Dawno nic z tego gatunku mnie tak nie ujęło. Właściwie chyba nigdy. Nawet tajemnica mrocznego domu, mimo że wątek jest dość oklepany, została przedstawiona w taki sposób, że chciało się odkrywać kolejne elementy układanki i czerpało z tego przyjemność. Kilka postaci zaskarbiło sobie moją sympatię i kibicowałam im do samego końca. Niektóre sceny oglądałam z zapartym tchem i nie mogłam się doczekać, aż odpalę następny odcinek. Świetnie połączyli w nim elementy horroru oraz dramatu. Nawet gdyby wszystkie wątki nadnaturalne uznać za wytwór wyobraźni bohaterów, to nadal byłby bardzo dobry serial.

Podsumowując mój wywód. POLECAM.
A jak już się tak rozgadałam na temat świata filmu, to dlaczego nie przepadasz za kryminałami?

Na regenerację paska życia zwykle najlepiej działa sen, w większości przypadków jest lepszy niż eliksiry i magia.

Mi się podoba też dlatego, że ogólnie lubię tematy związane z eksploracją kosmosu i kosmitami. Stare filmy miały to do siebie, że były "drewniane", technologia z tamtych czasów nie pozwalała na więcej. Szczególnie to było widoczne w pierwszej części Obcego bo miał dosłownie mechaniczne ruchy. Lubię też wszelkie tematy związane z potworami, a Obcy to jeden z najciekawszych jakie kiedykolwiek widziałem. Sam proces jego powstawania czy też narodzin został na prawdę nieźle i przerażająco wymyślony. Mi osobiście podobał się też postęp fabularny w kolejnych częściach. W każdej kolejnej części było jakby rozwinięcie tej fabuły, wyjaśnienie niektórych faktów i tajemnic oraz pojawiały się nowe pomysły. Uwielbiam oglądać jak pojawia się coś nowego co wykracza poza pojmowanie bohaterów, jak analizują to coś i próbują sobie z tym poradzić. Do dziś pamiętam jeden z najbardziej ikonicznych tekstów z pierwszej części. Kiedy android Ash mówił o obcym tak "To organizm doskonały. Jego doskonałości strukturalnej dorównuje jedynie jego wrogość. To zwycięzca, nieograniczony przez współczucie, sumienie czy złudzenia moralności". Firma grająca rolę antagonisty w tej serii zawsze próbowała złapać żywego ksenomorfa by go badać i dzięki temu ulepszyć rasę ludzką co jest kolejnym schematem, który uwielbiam. Odchodząc już od kwestii samego Obcego to faktycznie jest bardzo mało na prawdę dobrych horrorów. Podobnie jak ty ja też na palcach jednej ręki mógłbym policzyć te moim zdaniem na prawdę dobre. Jednak nasze listy tytułów pewnie by się różniły. Ja lubię wszelkie widoczne na ekranie elementy straszące czyli na przykład takie fizycznie istniejące potwory. Lubię jak horror ma jak najwięcej elementów fantasy co nie znaczy, że bez nich nie może być dobrego horroru.

O tym serialu wcześniej nie słyszałem, postaram się znaleźć go gdzieś do obejrzenia.

Fatycznie to co się dzieje z bohaterami już po przeżyciu horroru raczej mało kogo obchodzi i chyba jeszcze nie widziałem tytułu, który by się na tym skupiał. Jako, że nawet nie słyszałem wcześniej o tym serialu to nie bardzo mogę bardziej się odnieść do tej części twojego posta. 

To nie tak, że nie przepadam za kryminałami, po prostu nie wzbudzają we mnie tylu emocji co horrory czy fantasy. Większość jest mega przewidywalna, a co za tym idzie nudna. Nawet ciężko mi sobie tak na szybko przypomnieć tytuł jakiegoś stricte kryminału, który mi się podobał. Jeśli anime też się liczy to tytuł będący jedną z największych legend w historii anime czyli Death Note, to jest mega kryminał. Choć nie jestem pewny czy to się liczy bo tam patrzysz na fabułę z perspektywy sprawcy i obserwujesz jak wszyscy próbują go dorwać. Nie ty odkrywasz tajemnicę tylko patrzysz jak inni to robią, a ty ją znasz. Weźmy nawet polskie seriale kryminalne typu Detektywi albo Sprawiedliwi Wydział Kryminalny. Sam nie wiem czemu ale nawet lubię je oglądać, jednak w każdym odcinku wiem kto jest sprawcą najpóźniej w połowie i podobnie mam z każdym kryminałem. A może po prostu jeszcze nie widziałem na prawdę dobrego. Masz jakieś ciekawe tytuły do sprawdzenia?

Jack Sparrow napisał/a:

Ludzie chętniej ryzykowali, bo raz, że chłopcy/faceci mieli o wiele więcej testosteronu, a dwa, że nikt się nie przejmował, że przypadkiem ktoś go nagra i wrzuci to do netu itp.

Tu jest wyjaśnienie zdecydowanej większości współczesnych problemów w relacjach.

Bert44 napisał/a:

Ja w ogóle zszokowany jestem "strategiami" wśród dzieciaków. Grupy wirtualne, realne, zaproszenia, wykluczenia, kłótnie, afery na zmianę z wiecznym godzeniem się. Niekończącą się drama. Jak byłem dzieciakiem też to miało miejsce ale skala była nieporownywalna. Miało się kumpla czy koleznke i było to jakieś stabilne. Latami. A teraz: ta za mną nie gada, ten obrabia dupe, z tą się godzę, i hit dzisiejszych czasow: tan/ta jest toksyczny. Narcyz. W dzisiejszych czasach mamy epidemie narcyzów. Choć może wśród dziewczyn zawsze tak było. Mam corki więc może źle to postrzegam.

A spotkania z dziewczynami? Patrzac na niektore watki na forum - ja tych problemow po prostu nie rozumiem. Ale na rynku matrymonialnym nie ma mnie od lat wiec może dlatego.  Jakoś tak nie obciążało to człowieka. Jak się uda to ok jak nie to trudno. Jakoś nie pamiętam zebym kisil jakies emocje z tym związane. Choć oczywiście czym bardziej się dziewczyna podobała tym większy dreczyk emocji. Ale bez przesady.

Powiem szczerze gdybym był w wieku moich dzieciaków miałbym czasem problem w poruszaniu się w tym. Zbyt analogowy jestem. Dorosli tez przestają gadac. Wczoraj jadę samochodem mama kolezanki corki pisze do sms. Żeby się spotkały. Jeden sms, drugi, trzeci. Zadzwoniłem w końcu do niej i w 20 sekund wszystko ustalilismy.

Ja jestem z pokolenia Z i połowa jeśli nie więcej tego co pisaliście z Jackiem o latach waszej młodości już jest dla mnie abstrakcją. Obrabianie dupy zawsze było na porządku dziennym, ukrywanie emocji też było czymś oczywistym. Nikt nie chodził na solo bo zaraz ktoś by nagrał i cała szkoła by wiedziała z nauczycielami włącznie. Nigdy nie istniało coś takiego jak lojalność czy dyskrecja, jak ktoś coś odwalił to zaraz każdy wiedział i była afera na całą szkołę. Każda plotka się rozchodziła z prędkością światła. Jak byłem w gimnazjum i dwóch typów się pobiło, poza szkołą właśnie na tej "solówie", na następny dzień obaj już byli na dywaniku u dyrektorki bo dosłownie cała szkoła wiedziała o tym ze szczegółami. W liceum jedna dziewczyna z równoległej klasy na domówce u jakiegoś innego typa ze szkoły będąc pod solidnym wpływem poszła do łóżka z jakimś obcym typem spoza szkoły. Na następny dzień wszyscy o tym wiedzieli, a ktoś to nawet nagrał, dziewczyna do końca liceum była totalnie pozamiatana. Jedna koleżanka na Woodstocku zdradziła kolegę, z którym była w związku i kto powiadomił całą opinię publiczną o tym fakcie? Jej najlepsze przyjaciółki, które były tam razem z nią. Mógłbym wypisywać takie przykłady jeszcze przez kilka godzin. Ten kto nie kisił emocji szybko się przekonywał, że to można wykorzystać przeciwko niemu co działo się bardzo często. Zarówno w podstawówce jak i na dalszych etapach edukacji dzieci i nastolatkowie potrafili być całkowicie bezlitośni jak tylko pojawiła się jakakolwiek okazja by komuś dowalić. Nie raz widziałem przykłady wręcz okrucieństwa i to bez żadnej wyraźnej przyczyny, tak po prostu dla zabawy, a to było jeszcze przed czasami youtuberów, patostreamów, FAME MMA itp. Z rynkiem matrymonialnym było podobnie. W czasach szkolnych zagadywanie do dziewczyn było dosłownie ryzykowne i nie chodziło o odrzucenie tylko o zrujnowanie reputacji. Chłopak zagaduje, dziewczyna nie dość, że go wyśmiewa i poniża razem z koleżankami to jeszcze rozpowiada to wszystko po całej szkole i oczywiście opisuje na portalu społecznościowym tak, że wszyscy wiedzą nawet co dokładnie gość powiedział zagadując. Na prawdę takie przypadki się zdarzały.

Co urodzin mam zdanie podobne co bagienni_k. Też ich nie obchodzę i nie pamiętam już kiedy ostatnio dałem czy dostałem jakiś prezent.

173 Ostatnio edytowany przez Mrs.Happiness (2025-01-19 02:19:11)

Odp: Plaża nudystów
Jack Sparrow napisał/a:

Ale chłopaki nie. A przynajmniej znacząco mniej. Takich się po prostu nie lubiło (i nie było ich wielu), bo było wiadomo, że zaraz zacznie paplać innym co się w jego towarzystwie mówi. Owszem - dokuczaliśmy sobie niekiedy niemiłosiernie czy bywało tak, że wręcz się nad sobą pastwiliśmy, ale tu role się zmieniały w miarę dojrzewania i dynamicznych zmian frustracji wszelakich w latach 90tych. Niemniej jednak nikt nie obrabiał dupy za plecami za bardzo. W moim środowisku - woleliśmy dać sobie po mordzie na solówce jak był jakiś problem niedający się rozwiązać inaczej.

Może u chłopaków faktycznie było inaczej, nie wiem, z oczywistych powodów nie miałam nigdy bezpośredniego dostępu do typowo męskiego towarzystwa. Bazuję jedynie na tym, co sama widziałam i paru podsłuchanych rozmowach brata z kumplami, choć te dotyczyły w głównej mierze ich podbojów seksualnych, sportu, albo gier. Przy dziewczynach na pewno zachowywali się inaczej, zwłaszcza, gdy chcieli którejś zaimponować. Choć faktem jest, że czasem faceci dali sobie po mordzie, nawet przy świadkach, a następnego dnia znów trzymali ze sobą sztamę. Zawsze wydawało mi się to dziwne. Nie potrafiłabym się zaprzyjaźnić z dziewczyną, która rzuciła się na mnie z łapskami. 

Ależ wiedzieliśmy do czego one służą. smile

Nie wiem jak inni, bo nikogo nie pytałam o te sprawy, gdy byłam dzieckiem, ale do pewnego wieku wiedziałam tylko tyle, że używają ich dorośli ludzie i że dzięki nim nie mają więcej potomstwa. Ten poziom wiedzy w zupełności mi wystarczał. Bazując na ówczesnym zachowaniu moich rówieśniczek oraz tym, że część z nich nie wiedziała nawet, jak wygląda prezerwatywa, pokuszę się o stwierdzenie, że miały podobnie. Dodatkowe pytania najpewniej zaczęły się u nas pojawiać wraz z dojrzewaniem, choć prawdę mówiąc, nie pamiętam, ile miałam lat, kiedy zaczęłam się interesować głębiej tematem antykoncepcji. Pewnie dość późno.

Jack Sparrow napisał/a:

Jak kupowałem je dla siebie będąc nastolatkiem, to też krępacji nie odczuwałem. Moi koledzy tak samo. Pokolenie wcześniej? Nie wiem. Może. Ale wątpię.

Trzeba by popytać wśród ludzi, którzy faktycznie żyli w tamtych czasach, bo my możemy się tylko domyślać, albo bazować na podstawie tego, czy i jak mówiło się o seksie w najbliższym nam otoczeniu. Moja rodzina nie była specjalnie otwarta, a matka często wpajała nam, że wszystko poza klasycznym stosunkiem jest obrzydliwe, więc ciężko nazwać ją sensownym źródłem wiedzy. Ojciec z kolei nigdy nie poruszał tego tematu. Generalnie zauważyłam, że wiele kobiet w wieku zbliżonym do moich rodziców, które zaszły w pierwszą ciążę przed ślubem, reaguje bardzo nerwowo, kiedy ktoś do tego nawiązuje. Zwłaszcza te, co się kreują na zagorzałe katoliczki. Myślę, że to też jest pewna wskazówka, skoro tak ciężko im przyznać wprost, że nie były dziewicami.

Jack Sparrow napisał/a:

To są wczesne lata 90te. Wyobrażasz sobie obecnie coś takiego w regularnej tv w środku dnia?

Wiadomo, że nie, bo zaraz by się znalazł ktoś, kogo to obraża.
Zresztą wielu kultowych seriali i filmów również by już nie nakręcono.

bagienni_k napisał/a:

Może się źle wyraziłem: absolutnie nie umniejszam wkładu kobiety w dbanie o rodzinę czy dom, co więcej sam starałabym się robić wszystko, aby także brać w tym udział, gdyż niejako to mój obowiązek, jako jednego z filarów całej rodziny. Po prostu to zjawisko rezygnacji kobiety z życia zawodowego jest mi tak obce, że ciężko mi przytoczyć czyjeś opinie odnośnie powodu takiej rezygnacji.

Powodów może być mnóstwo. Moim zdaniem, o ile kobieta nie wykorzystuje dzieci jako wymówki, by latami siedzieć w domu na dupie, a mężczyzna w pełni świadomie zgadza się na taki klasyczny model rodziny, to wszystko w porządku. Ważne, żeby nikt nie czuł się w tym układzie wykorzystany. Nie ma jednego sposobu na życie, więc nie mnie oceniać, który jest bardziej właściwy. Sama wolę być niezależna finansowo, ale przyznam, że mogłabym wziąć pod uwagę, by przez kilka lat opiekować się maluchem, żeby zapewnić mu jak najlepsze dzieciństwo. Choć to tylko pod warunkiem, że razem z partnerem mielibyśmy wystarczająco pieniędzy, żeby niczego nam nie brakowało przez ten czas i żeby on również mógł uczestniczyć w życiu dziecka, a nie zaharowywać się na śmierć.

bagienni_k napisał/a:

Być może mam nieco odmienne odejście, bo w rodzinie zazwyczaj były babcie czy dziadkowie, którzy się zajmowali swoimi wnukami podczas nieobecności rodziców.

Niestety nie każdy ma taką możliwość. Sporo ludzi jest w podobnej sytuacji do mojej młodszej siostry. Rodzice jej partnera nie żyją od lat, a naszym nikt o zdrowych zmysłach nie powierzyłby dziecka. Więc siłą rzeczy jest na kilka lat uziemiona w domu, choć często mówi, że chciałaby już pójść do pracy. Kocha swojego synka, ale widzę, że momentami się naprawdę męczy. Trzeba mieć konkretną mentalność, żeby lubić niemal każdego dnia tkwić w czterech ścianach i większość czasu wykonywać te same czynności.

bagienni_k napisał/a:

Odnośnie prezentów, tym bardziej nie rusza mnie ta otoczka związana z ich otrzymywaniem i dawaniem. Kompletnie jest mi obojętne obdarowywanie się upominkami, dla siebie dam sobie funduje potrzebne rzeczy.  Prezentów dla samego obdarowywania nie uznaję.

Shinigami napisał/a:

Co do urodzin mam zdanie podobne co bagienni_k. Też ich nie obchodzę i nie pamiętam już kiedy ostatnio dałem czy dostałem jakiś prezent.

Zauważyłam, że wielu mężczyzn tak ma.
Ja bardzo lubię dawać prezenty, również te bez okazji.
Oczywiście sama też chętnie jestem osobą obdarowywaną.
Poza tym od wielu lat kupuję sobie coś na każde urodziny.
W tym roku chciałabym na trzydziestkę polecieć do Hiszpanii.

174

Odp: Plaża nudystów
Shinigami napisał/a:

Na regenerację paska życia zwykle najlepiej działa sen, w większości przypadków jest lepszy niż eliksiry i magia.

True story, dlatego posłucham mądrej rady i pójdę się dzisiaj wcześniej położyć.
Jutro chętnie odpowiem na resztę postów. Dobranoc wszystkim.

175

Odp: Plaża nudystów
Mrs.Happiness napisał/a:

Powodów może być mnóstwo. Moim zdaniem, o ile kobieta nie wykorzystuje dzieci jako wymówki, by latami siedzieć w domu na dupie, a mężczyzna w pełni świadomie zgadza się na taki klasyczny model rodziny, to wszystko w porządku. Ważne, żeby nikt nie czuł się w tym układzie wykorzystany. Nie ma jednego sposobu na życie, więc nie mnie oceniać, który jest bardziej właściwy. Sama wolę być niezależna finansowo, ale przyznam, że mogłabym wziąć pod uwagę, by przez kilka lat opiekować się maluchem, żeby zapewnić mu jak najlepsze dzieciństwo. Choć to tylko pod warunkiem, że razem z partnerem mielibyśmy wystarczająco pieniędzy, żeby niczego nam nie brakowało przez ten czas i żeby on również mógł uczestniczyć w życiu dziecka, a nie zaharowywać się na śmierć.

smile Ciekawe czy były jakiekolwiek rzetelne i aktualne badania na ile to się sprawdza, taki model wydaje się ryzykowny - immanentnie dla funkcjonowania rodziny jak mi się wydaje, ale moge się mylić rzecz jasna.

176

Odp: Plaża nudystów
Mrs.Happiness napisał/a:

Przy dziewczynach na pewno zachowywali się inaczej, zwłaszcza, gdy chcieli którejś zaimponować. Choć faktem jest, że czasem faceci dali sobie po mordzie, nawet przy świadkach, a następnego dnia znów trzymali ze sobą sztamę. Zawsze wydawało mi się to dziwne. Nie potrafiłabym się zaprzyjaźnić z dziewczyną, która rzuciła się na mnie z łapskami.


Inna perspektywa. W moim towarzystwie manipulacje, kłamstwa, pomówienia = czyli klasyczne obrabianie dupy były zawsze postrzegane jako coś niemęskiego. Zdolność do konfrontacji, wzięcie odpowiedzialności za własne czyny i słowa było zawsze doceniane. Nie miało znaczenia kto wygrał, a kto przegrał. Bo to bywało różnie. Rzadko kiedy ktoś takie rzeczy brał do siebie. Jak właśnie sama to zauważyłaś - taki spór i tak kończył się tak, że następnego dnia trzymało się już sztamę. Bo sumarycznie co za znaczenie czy fajniejsze jest Porsche czy Ferrari? wink A o takie głupoty bywały największe spory.


Trzeba by popytać wśród ludzi, którzy faktycznie żyli w tamtych czasach, bo my możemy się tylko domyślać

Pytałem, rozmawiałem. Wraz z wiekiem zmieniały się wersje tych samych wspomnień. Najpierw - wielkie ruchacze, aby 30lat później 'my tam nigdy nic'. Ale biorąc pod uwagę z jakimi problemami borykano się w czasach PRL na co są oficjalne dokumenty (np ~połowa pielęgniarek trudniła się prostytucją, czy aborcja na życzenie) to raczej skłaniam się ku tej pierwszej opcji.

Twoi rodzice byli tacy - w mojej rodzinie to nigdy nie było tabu. A takie rzeczy jak XIII księga pana Tadeusza to u mnie stały na półce jeszcze po dziadkach. Jednak już sam fakt wydania takiej książki mówi sam za siebie. Oficjalnie i wizerunkowo to jedno. Ale co ludzie robili to już inna sprawa.



Shinigami napisał/a:

Tu jest wyjaśnienie zdecydowanej większości współczesnych problemów w relacjach.


To jest wymówka przede wszystkim.

Cała twoja opowieść o gimnazjum i liceum jest chuja warta. Wielokrotnie podkreślałeś, że z nikim nie trzymałeś, nie przyjaźniłeś się bliżej i na palcach jednej ręki można było policzyć osoby, z którymi przelotnie rozmawiałeś, ale o jakiejkolwiek obopólnej zażyłości mowy tam nie było. Tak samo jak twoje koleżanki jeździły do stolicy na imprezki w weekendy, to ty siedziałeś w domu. Bliżej temu do fantazji niż realnego obrazu rzeczywistości, bo idealnie wpisuje się to w twoją narrację wycofania społecznego. Dostrzegałeś tylko to, co napędzało twój strach i wątpliwości.

177 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2025-01-19 14:46:28)

Odp: Plaża nudystów

Wcześnie położyć o 2 w nocy..? To kiedy Ty zwykle chodzisz spać? smile
Grubo, ja wysiadam całkowicie koło północy. Zawsze byłem typem "skowronka", wybitnie dzienny tryb życia prowadzę.
Wolę zawsze wstać wcześniej, bo dzień dłuższy smile

W kwestii opieki nad dziećmi: każdy stara się pogodzić ze sobą obowiązki zawodowe z życiem prywatnym, na tyle na ile jest to możliwe. O ile tylko facetowi(bliższa mi perspektywa) to nie przeszkadza, to może i nawet utrzymywać rodzinę. Jednak nie wiem czy każdy, nie tyle dysponuje odpowiednimi warunkami finansowymi, co raczej wyraża ochotę na wziąć na siebie tą odpowiedzialność. Zresztą może i by mógł czy też chciał, ale właśnie im celuje wyżej tym większa szansa, że jednak trafi na kobietę, której zależy na rozwoju osobistym i karierze(chyba, że ma charakter typowej utrzymanki). Mówimy tutaj cały czas o dobrowolnej rezygnacji przez kobietę przez większość życia z pracy a nie przerwy wynikłej z urlopu macierzyńskiego czy okresu ciąży. Zanim partnerzy zdecydują się na dziecko, to jednak przez jakiś dłuższy czas oboje pracują, więc środki na życie i utrzymanie są zapewnione. Sama Happiness twierdzisz, że Twoja siostra już miała dość i chciała wrócić do pracy, więc jednak tego typu schemat wydaje się występować dużo częściej, gdzie kobieta, poza chęcią stworzenia rodziny i bycia matką, ma jednak jeszcze inne cele życiu. Dlatego wcześniej stwierdziłem, że nie zgodziłbym się na tą rolę jedynego żywiciela rodziny, gdyż miałbym poczucie, że jestem wykorzystywany jako wół roboczy. Nie potrafię inaczej, tak samo zresztą nie wyobrażam sobie być całkowicie na utrzymaniu żony czy partnerki. Nie każdego stać na opiekunkę czy też rodzice nie chcą powierzać opieki nad dziećmi obcej osobie. Wiadomo smile Akurat w mojej rodzinie dziadkowie byli na miejscu, aby przejąć choć część opieki nad swoimi wnukami, kiedy oboje rodzice na co dzień pracują.

Odnośnie dawnych sposobów załatwiania porachunków wśród rówieśników, to jednak bezpośrednia konfrontacja czy rozmowa zawsze wydawała mi się rozwiązaniem dużo bardziej uczciwym, porządnym czy właściwszym, niż spiskowanie lub obgadywanie kogoś za plecami. Dlaczego? W tym pierwszym przypadku istniała dużo większa szansa, że choć zbliżymy się do rozwiązania problemu. Obgadywanie, knucie i manipulacja dla samego knucia jawi mi się, jako całkowicie bezsensowne, chamskie i zwyczajnie obrzydliwe. W każdym razie, dużo bardziej naturalne wydaje się wyjście na przysłowiową "solówkę", po czym, po zejściu emocji udanie się wspólnie na piwo, aby spróbować się dogadać.
Co do prezentów: łatwiej mi było już komuś coś kupić niż specjalnie się cieszyć z podarunku, jaki ja dostaje. Poza tym, dużo istotniejsze są dla mnie CZYNY, niż symbolika, związana z podarunkami. Chociaż.. jak już dawać, do bardziej bez okazji, na co dzień, jako stałe świadectwo faktu, żę zależy mi na kimś. Skupianie się głównie na rocznicach, świętach czy innych tzw. " okazjach" jest dla mnie zbyt "oklepane".

Hiszpania? Piękny kraj! smile Byłem dwa razy, dawno temu. Na samym południu, w Andaluzji(okolice Malagi, Cordoby i Kadyksu).
Wyjazd o charakterze przyrodniczo -krajoznawczym w studenckiej grupie. Całe szczęście odbyło się to na jesienie, nie w środku lata.
(Espana - que bien! smile )

178 Ostatnio edytowany przez Mrs.Happiness (2025-01-19 21:48:46)

Odp: Plaża nudystów
Shinigami napisał/a:

Mi się podoba też dlatego, że ogólnie lubię tematy związane z eksploracją kosmosu i kosmitami. Stare filmy miały to do siebie, że były "drewniane", technologia z tamtych czasów nie pozwalała na więcej. Szczególnie to było widoczne w pierwszej części Obcego bo miał dosłownie mechaniczne ruchy.

Technologia była gorsza, to prawda, ale też aktorzy grali kiedyś inaczej. Moim zdaniem całość była dużo bardziej sztuczna, zarówno modulacja głosu, treść dialogów, jak i mimika, co mi osobiście psuje odbiór takich filmów. Podobnie jak w wielu azjatyckich dramach dziwnie się ogląda sceny miłosne, nigdzie indziej nie widziałam tak nienaturalnych pocałunków. Jeszcze to zwolnione tempo, zbliżenie kamery na twarz dziewczyny i zdziwione, wielkie oczy, gdy ledwo dotkną się ustami. Komedia.

Shinigami napisał/a:

Lubię też wszelkie tematy związane z potworami, a Obcy to jeden z najciekawszych jakie kiedykolwiek widziałem. Sam proces jego powstawania czy też narodzin został na prawdę nieźle i przerażająco wymyślony. Mi osobiście podobał się też postęp fabularny w kolejnych częściach. W każdej kolejnej części było jakby rozwinięcie tej fabuły, wyjaśnienie niektórych faktów i tajemnic oraz pojawiały się nowe pomysły. Uwielbiam oglądać jak pojawia się coś nowego co wykracza poza pojmowanie bohaterów, jak analizują to coś i próbują sobie z tym poradzić.

Może kiedyś zdecyduję się obejrzeć pozostałe części.
Albo przeczytać książki, skoro film niezbyt mi podszedł.
Zwykle są lepsze niż ekranizacja, więc mógłby zyskać w moich oczach.

Shinigami napisał/a:

Odchodząc już od kwestii samego Obcego to faktycznie jest bardzo mało na prawdę dobrych horrorów. Podobnie jak ty ja też na palcach jednej ręki mógłbym policzyć te moim zdaniem na prawdę dobre. Jednak nasze listy tytułów pewnie by się różniły. Ja lubię wszelkie widoczne na ekranie elementy straszące czyli na przykład takie fizycznie istniejące potwory. Lubię jak horror ma jak najwięcej elementów fantasy co nie znaczy, że bez nich nie może być dobrego horroru.

A takie, gdzie tematem przewodnim są duchy i opętania? Obecność?

Kiedyś oglądałam bardzo dużo horrorów, zwłaszcza slasherów, bo były mocno popularne, gdy zaczynałam swoją przygodę z tym gatunkiem. Starsza siostra miała fioła na punkcie filmów grozy, przynosiła po kilka tytułów tygodniowo i robiłyśmy sobie maratony. Zawsze wygrywała ciekawość, nawet jeśli później naprawdę mocno się bałam. Pamiętam do dziś, jakie wrażenie zrobił na mnie w podstawówce Freddy Krueger. Musiałam wymyślać przed snem jakieś miłe historyjki, żeby być w stanie zasnąć. Właściwie nie lubiłam zbytnio tych filmów, sama nie wiem, po co bombardowałam nimi swój mózg. Później już chyba z jakiegoś przyzwyczajenia. Albo zawsze miałam trochę zryty beret. Obie wersje są równie prawdopodobne. Teraz ich unikam. Wolę takie, jak wspomniany wcześniej serial, bo ma on do zaoferowania dużo więcej, niż typową rąbankę.

Widziałeś może The Lighthouse? Moim zdaniem bardzo ciekawa pozycja.

Shinigami napisał/a:

O tym serialu wcześniej nie słyszałem, postaram się znaleźć go gdzieś do obejrzenia.

Można go obejrzeć na Netflixie. Nawiedzony dom na wzgórzu to jego polski tytuł.
Serio mocno polecam. Zdecydowanie jeden z najlepszych horrorów, jakie w życiu obejrzałam.
Chętnie jeszcze kiedyś do niego wrócę.

Shinigami napisał/a:

To nie tak, że nie przepadam za kryminałami, po prostu nie wzbudzają we mnie tylu emocji co horrory czy fantasy. Większość jest mega przewidywalna, a co za tym idzie nudna. Nawet ciężko mi sobie tak na szybko przypomnieć tytuł jakiegoś stricte kryminału, który mi się podobał. Jeśli anime też się liczy to tytuł będący jedną z największych legend w historii anime czyli Death Note, to jest mega kryminał. Choć nie jestem pewny czy to się liczy bo tam patrzysz na fabułę z perspektywy sprawcy i obserwujesz jak wszyscy próbują go dorwać. Nie ty odkrywasz tajemnicę tylko patrzysz jak inni to robią, a ty ją znasz.

Death Note to jedno z moich ulubionych anime. Widziałam kilka razy. Mi się bardzo podobało, że obserwowaliśmy wydarzenia z perspektywy Yagamiego. Ciekawie było towarzyszyć mu w przemianie z dobrego ucznia w przekonanego o swojej boskości świra. Lubię wszelkiego rodzaju dylematy moralne i takie rozbudowane postaci, które ciężko nazwać jednoznacznie złymi lub dobrymi. Przynajmniej dopóki nie zdecydują się przekroczyć pewnej granicy, bo później bliżej mu było do tych, których nazwiska sam wpisywał w notatniku. Tak swoją drogą, Miyano Mamoru ma kozacki śmiech. Jego głos idealnie pasował do Lighta.

Shinigami napisał/a:

Masz jakieś ciekawe tytuły do sprawdzenia?

Breaking Bad i Better Call Saul. Oba równie świetne.

179

Odp: Plaża nudystów

Shini.

Piąteczka "Obcy" w szczególności 2 czesc piekna klasyka

180

Odp: Plaża nudystów

Muszę przyznać, że wszelka fantastyka czy tym bardziej horrory, zarówno w filmie czy literaturze, nigdy nie były mi bliskie. Wprost przeciwnie, zawsze unikałem tego, co nienaturalne czy raczej odbiegające od prawdy czy rzeczywistości. Chyba to zawodowe zamiłowanie do ziemskiego życia czy podziwianie realnego świata.
Miało się dawniej chrapkę na kryminały.

181 Ostatnio edytowany przez Mrs.Happiness (2025-01-19 22:45:52)

Odp: Plaża nudystów
random.further napisał/a:

smile Ciekawe czy były jakiekolwiek rzetelne i aktualne badania na ile to się sprawdza, taki model wydaje się ryzykowny - immanentnie dla funkcjonowania rodziny jak mi się wydaje, ale moge się mylić rzecz jasna.

Nigdy nie szukałam informacji na ten temat, więc są to wyłącznie moje przypuszczenia, ale skoro funkcjonował wcześniej przez wiele pokoleń, zarówno w rodzinach zamożnych, jak i tych z niższych warstw społecznych, to nie może być tak zupełnie do niczego. Jakby nie patrzeć, dopiero od niedawna promuje się mocno niezależność finansową kobiety, rozwój, karierę, edukację. Dawniej nikogo nie dziwiło, że tylko mężczyzna przynosi pieniądze do domu, teraz z niepracujących matek robi się leniwe pasożyty. A tak naprawdę, to aktualnemu modelowi również daleko do ideału. Oczywiście są osoby, którym doskonale się sprawdza, ale wielu ludzi nie radzi sobie zbyt dobrze z takim stylem życia. Kontynuują go, bo nie mają innego wyjścia. Ciężko w tych czasach utrzymać kilka osób z jednej pensji.

182

Odp: Plaża nudystów
Mrs.Happiness napisał/a:
random.further napisał/a:

smile Ciekawe czy były jakiekolwiek rzetelne i aktualne badania na ile to się sprawdza, taki model wydaje się ryzykowny - immanentnie dla funkcjonowania rodziny jak mi się wydaje, ale moge się mylić rzecz jasna.

Nigdy nie szukałam informacji na ten temat, więc są to wyłącznie moje przypuszczenia, ale skoro funkcjonował wcześniej przez wiele pokoleń, zarówno w rodzinach zamożnych, jak i tych z niższych warstw społecznych, to nie może być tak zupełnie do niczego. Jakby nie patrzeć, dopiero od niedawna promuje się mocno niezależność finansową kobiety, rozwój, karierę, edukację. Dawniej nikogo nie dziwiło, że tylko mężczyzna przynosi pieniądze do domu, teraz z niepracujących matek robi się leniwe pasożyty. A tak naprawdę, to aktualnemu modelowi również daleko do ideału. Oczywiście są osoby, którym doskonale się sprawdza, ale wielu ludzi nie radzi sobie zbyt dobrze z takim stylem życia. Kontynuują go, bo nie mają innego wyjścia. Ciężko w tych czasach utrzymać kilka osób z jednej pensji.

Jak stan portfela pozwala i ludzie chcą to może to działać. Czemu nie? Dziwie się babkom które w to ida ale się zdarza. Wystawiają się na duże zagrozenie (jak zwiazek się posypie albo zarabiajacy umrze). Nawet w najbliższym towarzystwie u mnie jest parka w takim układzie. Wydają się szczęśliwi. Trwa to 20 lat. Dom ogarnięty dzieciaki przypilnowanie (babka bardzo dba o rozwój,  naukę itd.). Nawet jak na imprezach inne dziewczyny opowiadaja o pracy i trafi sie ktos nowy i zapyta: A u ciebie xxxxx jak w robocie? To odpowiedz jest: ja nie pracuje zawodowo opiekuje się domem.  Nie wstydzą się tego. Ale to jedyna para z mnistwa które znam.

183

Odp: Plaża nudystów

System działał sprawnie całe setki lat, to prawda.
Jednak, chcąc nie chcąc, dożyliśmy zupełnie innych czasów. Czasów, gdzie nawet na zabitej dechami wsi, kobiety aktywnie uczestniczą w prowadzeniu gospodarstwa, oczywiście w rozumieniu pracy, która ma przynieść zyski, choćby przez sprzedaż płodów rolnych. Gdzieś, kiedyś nastąpił przewrót, którego konsekwencją było to, że kobiety uświadomiły sobie w końcu, że mogą w życiu zdziałać coś więcej niż wychowywanie dzieci i sprawowanie pieczy nad domem.
Dzisiaj wśród klasy średniej argument ekonomiczny może się wydawać słusznym powodem przejęcia prze oboje małżonków sterów nad budżetem domowym.
Chyba, że facet okaże się na tyle majętny, że sam będzie naciskał na partnerkę, aby ona odpuściła, bo przecież z jego dochodami sobie poradzą. Ok, musi tylko znaleźć taką, która będzie gotowa, z własnej woli, zrezygnować z życia zawodowego. O to właśnie, mam wrażenie, jest najtrudniej, choć wcale mnie to nie martwi, wręcz przeciwnie smile Zatem, jeśli nawet osoba taka w pewnym sensie się rozwija, to jest to już zupełnie co innego, niż czerpanie dochodu z tegoż rozwoju, gdyby pracowała zawodowo.

184

Odp: Plaża nudystów
bagienni_k napisał/a:

System działał sprawnie całe setki lat, to prawda.
Jednak, chcąc nie chcąc, dożyliśmy zupełnie innych czasów. Czasów, gdzie nawet na zabitej dechami wsi, kobiety aktywnie uczestniczą w prowadzeniu gospodarstwa, oczywiście w rozumieniu pracy, która ma przynieść zyski, choćby przez sprzedaż płodów rolnych. Gdzieś, kiedyś nastąpił przewrót, którego konsekwencją było to, że kobiety uświadomiły sobie w końcu, że mogą w życiu zdziałać coś więcej niż wychowywanie dzieci i sprawowanie pieczy nad domem.
Dzisiaj wśród klasy średniej argument ekonomiczny może się wydawać słusznym powodem przejęcia prze oboje małżonków sterów nad budżetem domowym.
Chyba, że facet okaże się na tyle majętny, że sam będzie naciskał na partnerkę, aby ona odpuściła, bo przecież z jego dochodami sobie poradzą. Ok, musi tylko znaleźć taką, która będzie gotowa, z własnej woli, zrezygnować z życia zawodowego. O to właśnie, mam wrażenie, jest najtrudniej, choć wcale mnie to nie martwi, wręcz przeciwnie smile Zatem, jeśli nawet osoba taka w pewnym sensie się rozwija, to jest to już zupełnie co innego, niż czerpanie dochodu z tegoż rozwoju, gdyby pracowała zawodowo.

Ja bym w zyciu nie chciala byc na utrzymaniu faceta. Spanikowala bym,gdyby na moje konto nie wplywaly zadne pieniadze

185 Ostatnio edytowany przez Mrs.Happiness (2025-01-20 00:46:20)

Odp: Plaża nudystów
Jack Sparrow napisał/a:

Oficjalnie i wizerunkowo to jedno. Ale co ludzie robili to już inna sprawa.

Właśnie o ten wizerunek mi się rozchodzi. Czy ktoś, kto chciał się kreować na zagorzałego katolika, chodziłby bez krępacji do kiosku po prezerwatywy. Trochę mi się to nie klei.

Jack Sparrow napisał/a:

Twoi rodzice byli tacy - w mojej rodzinie to nigdy nie było tabu.

Domyślam się, że niektóre rodziny są bardziej otwarte w tych kwestiach. Choć chyba niewiele, bo w domach moich bliższych koleżanek było raczej podobnie. Nierzadko rozmowa o seksie ograniczała się do tekstu, żeby nie wróciły do domu z brzuchem. Albo darcia się, że jeszcze przyjdzie czas na chłopaków i mają się skupić na nauce. Nikt nie siadał z dzieckiem przy stole, by na spokojnie podjąć temat.

bagienni_k napisał/a:

Wcześnie położyć o 2 w nocy..? To kiedy Ty zwykle chodzisz spać? smile
Grubo, ja wysiadam całkowicie koło północy. Zawsze byłem typem "skowronka", wybitnie dzienny tryb życia prowadzę.
Wolę zawsze wstać wcześniej, bo dzień dłuższy smile

Odejmij jedną godzinę, bo forum funkcjonuje w przyszłości.
Nie ogarnęli, że była zmiana czasu z letniego na zimowy.

Choć faktem jest, że praktycznie od zawsze kładę się późno spać. Może dzień mam krótszy, ale za to noc dłuższą. Jak musiałam wstawać do pracy na rano, to oczywiście jakoś się zmuszałam, ale było to wbrew mojej naturze. Pisałam tu przy okazji rozmowy o starzeniu się, że moje ciało z biegiem lat znosi ten styl życia coraz gorzej, więc próbuję się powoli przestawiać. Gdyby nie moje problemy z częstym wybudzaniem się, to pewnie byłoby łatwiej.

bagienni_k napisał/a:

W kwestii opieki nad dziećmi: każdy stara się pogodzić ze sobą obowiązki zawodowe z życiem prywatnym, na tyle na ile jest to możliwe. O ile tylko facetowi(bliższa mi perspektywa) to nie przeszkadza, to może i nawet utrzymywać rodzinę. Jednak nie wiem czy każdy, nie tyle dysponuje odpowiednimi warunkami finansowymi, co raczej wyraża ochotę na wziąć na siebie tą odpowiedzialność. Zresztą może i by mógł czy też chciał, ale właśnie im celuje wyżej tym większa szansa, że jednak trafi na kobietę, której zależy na rozwoju osobistym i karierze(chyba, że ma charakter typowej utrzymanki). Mówimy tutaj cały czas o dobrowolnej rezygnacji przez kobietę przez większość życia z pracy a nie przerwy wynikłej z urlopu macierzyńskiego czy okresu ciąży.

Wiesz, facet też może na tym układzie skorzystać, wszystko zależy od warunków, które między sobą ustalą i jakie oboje mają priorytety. Ważne, żeby ich wizja życia była zbieżna. Nie każdej kobiecie zależy na karierze. Są wśród nas takie, którym marzy się duża rodzina, siebie zaś widzą w roli opiekunki domowego ogniska. To daje im spełnienie. Mężczyzna z kolei nie musi się martwić gotowaniem, praniem, sprzątaniem, zakupami. Wraca z pracy i może zjeść ciepły domowy obiad, a potem odpocząć. Żona w domu, nie muszą się tylko mijać codziennie w drzwiach, czy rzucać sobie w biegu parę słów. Dzieci zaopiekowane. Nie brzmi to jakoś strasznie.

bagienni_k napisał/a:

Akurat w mojej rodzinie dziadkowie byli na miejscu, aby przejąć choć część opieki nad swoimi wnukami, kiedy oboje rodzice na co dzień pracują.

Widzisz, to ja generalnie mam takie podejście, że nie chciałabym oddawać małego dziecka pod opiekę zupełnie obcej osoby, ani też obarczać nim swoich rodziców. Nawet gdyby byli normalni. Uważam, że skoro ktoś odchował już własne potomstwo, to należy mu się trochę odpoczynku w życiu. Jasne, można od czasu do czasu poprosić o pomoc, zostawić na jeden wieczór, czy weekend, ale nie nadużywać czyjejś dobroci. Sama bym nie chciała na starość siedzieć w cudzych pieluchach.

bagienni_k napisał/a:

Hiszpania? Piękny kraj! smile Byłem dwa razy, dawno temu. Na samym południu, w Andaluzji(okolice Malagi, Cordoby i Kadyksu).
Wyjazd o charakterze przyrodniczo -krajoznawczym w studenckiej grupie. Całe szczęście odbyło się to na jesienie, nie w środku lata.
(Espana - que bien! smile )

Dla mnie byłby to pierwszy raz. Bardzo się tym ekscytuję, nie ukrywam.
Zwłaszcza, że wreszcie mogłabym przetestować umiejętności językowe w praktyce.
Jeszcze nie zdecydowałam, którą część będę zwiedzać. Tyle tam pięknych miejsc.
Na szczęście zostało mi kilka miesięcy, by się zastanowić.

186

Odp: Plaża nudystów
Mrs.Happiness napisał/a:
Jack Sparrow napisał/a:

Oficjalnie i wizerunkowo to jedno. Ale co ludzie robili to już inna sprawa.

Właśnie o ten wizerunek mi się rozchodzi. Czy ktoś, kto chciał się kreować na zagorzałego katolika, chodziłby bez krępacji do kiosku po prezerwatywy. Trochę mi się to nie klei.

Jack Sparrow napisał/a:

Twoi rodzice byli tacy - w mojej rodzinie to nigdy nie było tabu.

Domyślam się, że niektóre rodziny są bardziej otwarte w tych kwestiach. Choć chyba niewiele, bo w domach moich bliższych koleżanek było raczej podobnie. Nierzadko rozmowa o seksie ograniczała się do tekstu, żeby nie wróciły do domu z brzuchem. Albo darcia się, że jeszcze przyjdzie czas na chłopaków i mają się skupić na nauce. Nikt nie siadał z dzieckiem przy stole, by na spokojnie podjąć temat.

bagienni_k napisał/a:

Wcześnie położyć o 2 w nocy..? To kiedy Ty zwykle chodzisz spać? smile
Grubo, ja wysiadam całkowicie koło północy. Zawsze byłem typem "skowronka", wybitnie dzienny tryb życia prowadzę.
Wolę zawsze wstać wcześniej, bo dzień dłuższy smile

Odejmij jedną godzinę, bo forum funkcjonuje w przyszłości.
Nie ogarnęli, że była zmiana czasu z letniego na zimowy.

Choć faktem jest, że praktycznie od zawsze kładę się późno spać. Może dzień mam krótszy, ale za to noc dłuższą. Jak musiałam wstawać do pracy na rano, to oczywiście jakoś się zmuszałam, ale było to wbrew mojej naturze. Pisałam tu przy okazji rozmowie o starzeniu się, że moje ciało z biegiem lat znosi ten styl życia coraz gorzej, więc próbuję się powoli przestawiać. Gdyby nie moje problemy z częstym wybudzaniem się, to pewnie byłoby łatwiej.

bagienni_k napisał/a:

W kwestii opieki nad dziećmi: każdy stara się pogodzić ze sobą obowiązki zawodowe z życiem prywatnym, na tyle na ile jest to możliwe. O ile tylko facetowi(bliższa mi perspektywa) to nie przeszkadza, to może i nawet utrzymywać rodzinę. Jednak nie wiem czy każdy, nie tyle dysponuje odpowiednimi warunkami finansowymi, co raczej wyraża ochotę na wziąć na siebie tą odpowiedzialność. Zresztą może i by mógł czy też chciał, ale właśnie im celuje wyżej tym większa szansa, że jednak trafi na kobietę, której zależy na rozwoju osobistym i karierze(chyba, że ma charakter typowej utrzymanki). Mówimy tutaj cały czas o dobrowolnej rezygnacji przez kobietę przez większość życia z pracy a nie przerwy wynikłej z urlopu macierzyńskiego czy okresu ciąży.

Wiesz, facet też może na tym układzie skorzystać, wszystko zależy od warunków, które między sobą ustalą i jakie oboje mają priorytety. Ważne, żeby ich wizja życia była zbieżna. Nie każdej kobiecie zależy na karierze. Są wśród nas takie, którym marzy się duża rodzina, siebie zaś widzą w roli opiekunki domowego ogniska. To daje im spełnienie. Mężczyzna z kolei nie musi się martwić gotowaniem, praniem, sprzątaniem, zakupami. Wraca z pracy i może zjeść ciepły domowy obiad, a potem odpocząć. Żona w domu, nie muszą się tylko mijać codziennie w drzwiach, czy rzucać sobie w biegu parę słów. Dzieci zaopiekowane. Nie brzmi to jakoś strasznie.

bagienni_k napisał/a:

Akurat w mojej rodzinie dziadkowie byli na miejscu, aby przejąć choć część opieki nad swoimi wnukami, kiedy oboje rodzice na co dzień pracują.

Widzisz, to ja generalnie mam takie podejście, że nie chciałabym oddawać małego dziecka pod opiekę zupełnie obcej osoby, ani też obarczać nim swoich rodziców. Nawet gdyby byli normalni. Uważam, że skoro ktoś odchował już własne potomstwo, to należy mu się trochę odpoczynku w życiu. Jasne, można od czasu do czasu poprosić o pomoc, zostawić na jeden wieczór, czy weekend, ale nie nadużywać czyjejś dobroci. Sama bym nie chciała na starość siedzieć w cudzych pieluchach.

bagienni_k napisał/a:

Hiszpania? Piękny kraj! smile Byłem dwa razy, dawno temu. Na samym południu, w Andaluzji(okolice Malagi, Cordoby i Kadyksu).
Wyjazd o charakterze przyrodniczo -krajoznawczym w studenckiej grupie. Całe szczęście odbyło się to na jesienie, nie w środku lata.
(Espana - que bien! smile )

Dla mnie byłby to pierwszy raz. Bardzo się tym ekscytuję, nie ukrywam.
Zwłaszcza, że wreszcie mogłabym przetestować umiejętności językowe w praktyce.
Jeszcze nie zdecydowałam, którą część będę zwiedzać. Tyle tam pięknych miejsc.
Na szczęście zostało mi kilka miesięcy, by się zastanowić.

Ja bylam w Hiszpani pieknie tam jest

187

Odp: Plaża nudystów
bagienni_k napisał/a:

Muszę przyznać, że wszelka fantastyka czy tym bardziej horrory, zarówno w filmie czy literaturze, nigdy nie były mi bliskie. Wprost przeciwnie, zawsze unikałem tego, co nienaturalne czy raczej odbiegające od prawdy czy rzeczywistości. Chyba to zawodowe zamiłowanie do ziemskiego życia czy podziwianie realnego świata.
Miało się dawniej chrapkę na kryminały.

A co lubisz oglądać i czytać? Masz jakieś ulubione książki, seriale, albo filmy?

188

Odp: Plaża nudystów
New Me napisał/a:
bagienni_k napisał/a:

System działał sprawnie całe setki lat, to prawda.
Jednak, chcąc nie chcąc, dożyliśmy zupełnie innych czasów. Czasów, gdzie nawet na zabitej dechami wsi, kobiety aktywnie uczestniczą w prowadzeniu gospodarstwa, oczywiście w rozumieniu pracy, która ma przynieść zyski, choćby przez sprzedaż płodów rolnych. Gdzieś, kiedyś nastąpił przewrót, którego konsekwencją było to, że kobiety uświadomiły sobie w końcu, że mogą w życiu zdziałać coś więcej niż wychowywanie dzieci i sprawowanie pieczy nad domem.
Dzisiaj wśród klasy średniej argument ekonomiczny może się wydawać słusznym powodem przejęcia prze oboje małżonków sterów nad budżetem domowym.
Chyba, że facet okaże się na tyle majętny, że sam będzie naciskał na partnerkę, aby ona odpuściła, bo przecież z jego dochodami sobie poradzą. Ok, musi tylko znaleźć taką, która będzie gotowa, z własnej woli, zrezygnować z życia zawodowego. O to właśnie, mam wrażenie, jest najtrudniej, choć wcale mnie to nie martwi, wręcz przeciwnie smile Zatem, jeśli nawet osoba taka w pewnym sensie się rozwija, to jest to już zupełnie co innego, niż czerpanie dochodu z tegoż rozwoju, gdyby pracowała zawodowo.

Ja bym w zyciu nie chciala byc na utrzymaniu faceta. Spanikowala bym,gdyby na moje konto nie wplywaly zadne pieniadze

Julka jak zawsze trochę optymizmu wnosisz smile

189

Odp: Plaża nudystów
Bert44 napisał/a:

Jak stan portfela pozwala i ludzie chcą to może to działać. Czemu nie? Dziwie się babkom które w to ida ale się zdarza. Wystawiają się na duże zagrozenie (jak zwiazek się posypie albo zarabiajacy umrze). Nawet w najbliższym towarzystwie u mnie jest parka w takim układzie. Wydają się szczęśliwi. Trwa to 20 lat. Dom ogarnięty dzieciaki przypilnowanie (babka bardzo dba o rozwój,  naukę itd.). Nawet jak na imprezach inne dziewczyny opowiadaja o pracy i trafi sie ktos nowy i zapyta: A u ciebie xxxxx jak w robocie? To odpowiedz jest: ja nie pracuje zawodowo opiekuje się domem.  Nie wstydzą się tego. Ale to jedyna para z mnistwa które znam.

Myślę, że gdyby nie finanse i presja społeczeństwa, to byłoby ich więcej. Oczywiście jest jeszcze kwestia ryzyka, o którym wspominasz, ale zawsze można się tak ugadać, żeby kobieta była w miarę zabezpieczona. Jeśli nie podpisywali intercyzy, to gdyby zażądał od niej rozwodu, musiałby oddać połowę majątku, a jeszcze mogłaby wnieść o alimenty na siebie z uwagi na obniżenie poziomu życia. Inna sprawa, że wszystkiego w życiu nie przewidzisz, więc i nie na wszystko się przygotujesz.

Sama zdecydowanie preferuję niezależność finansową, z której mogłabym zrezygnować co najwyżej na krótki okres czasu. Nie chciałabym przez resztę życia musieć kogoś pytać, czy mogę sobie coś kupić, albo wyjść z koleżanką na kawę. Generalnie nie lubię operować cudzymi pieniędzmi. Nawet na randkach, które opłacał partner, nigdy nie brałam jakichś drogich rzeczy. Dziwnie bym się z tym czuła. Inaczej się sprawy miały, gdy sama płaciłam, wtedy sobie nie żałowałam. Aczkolwiek zarówno w rodzinie, jak i wśród znajomych, mam takie pary. Nie żeby było ich bardzo dużo, ale trochę jest. Choć póki co są w większości młodzi, a dzieci małe, może w przyszłości uznają, że nie chcą dłużej ciągnąć tego układu. Czas pokaże.

190

Odp: Plaża nudystów
Mrs.Happiness napisał/a:

Właśnie o ten wizerunek mi się rozchodzi. Czy ktoś, kto chciał się kreować na zagorzałego katolika, chodziłby bez krępacji do kiosku po prezerwatywy. Trochę mi się to nie klei.

Oczywiście, że tak. Tylko nie do tego pod blokiem.

Choć chyba niewiele, bo w domach moich bliższych koleżanek było raczej podobnie. Nierzadko rozmowa o seksie ograniczała się do tekstu, żeby nie wróciły do domu z brzuchem. Albo darcia się, że jeszcze przyjdzie czas na chłopaków i mają się skupić na nauce. Nikt nie siadał z dzieckiem przy stole, by na spokojnie podjąć temat.

Bo to nigdy tak nie wyglądało.


To był taki dualizm. Z jednej strony temat trochę tabu (jak u ciebie), a z drugiej wszystko było dostępne. Do poziomu, który dzisiaj wydaje się absurdalny. Dość wspomnieć, że wszystko rozwijało się w taką stronę, że to w Polsce padł rekord (chyba do tej pory niepobity) w ilości partnerów seksualnych w ciągu 24h. W 2004 roku w Warszawie był ten event. Lisa Sparxxx zaliczyła 919 kolesi. Największe targi erotyczne chyba w całej Europie, Eroticon też były u nas. Zablokowano ich organizacje jakoś na początku lat 2000, ale po kilku latach wróciły pod inną nazwą i są organizowane do tej pory. To jest poziom już wręcz absurdalny. Bo wciąż uchodzimy za najbardziej tradycyjny i katolicki kraj. A jednocześnie.....takie coś. Owszem - od czasów PRLu minęło trochę. Ale tutaj nikt żadnej wolty nie wykonał, od początku tak było tylko w latach 90tych, jak poczuto wolność, to wyszło to na powierzchnię i się rozwinęło wręcz do skrajności.

Więc to takie dziwaczne było. Bo mamy poziom wizerunkowy, który wyglądał jak ty mówisz, ale po drugiej stronie lustra, za kotarką było to, o czym piszę ja. Jak ktoś nie pamięta tych czasów, albo właśnie nigdy nie zerknął za tą kotarkę, to ciężko mu uwierzyć w takie społeczne rozdwojenie jaźni.

To tak samo jak mieliśmy taką gadkę tu na forum o dragach. "Nie, nikt nie brał, to były jednostkowe przypadki, nie było narkotyków w PRLu". A realia były takie, że Polacy wynaleźli kompot z maku i wciągano grzyby, głównie amanite muscarie (ten motyw to się nawet w Panu Samochodziku pojawił) i wciąż jesteśmy jednym z głównych producentów amfetaminy w Europie.


Ciekawy rozjazd, co?

191

Odp: Plaża nudystów
Jack Sparrow napisał/a:

Ciekawy rozjazd, co?

Przerażający.
Wychodzi na to, że jesteśmy (jako zbiorowość) hipokrytami i bardzo mało otwarci - mamy i potrzebujemy (tak mi się wydaje) takiej kotary. Jasne, że sprawy intymne są własne ale ta kotara to nie poszanowanie granic.

192

Odp: Plaża nudystów
random.further napisał/a:
Jack Sparrow napisał/a:

Ciekawy rozjazd, co?

Przerażający.
Wychodzi na to, że jesteśmy (jako zbiorowość) hipokrytami i bardzo mało otwarci - mamy i potrzebujemy (tak mi się wydaje) takiej kotary. Jasne, że sprawy intymne są własne ale ta kotara to nie poszanowanie granic.


Współczesne prezerwatywy z cienkiego, bezszwowego lateksu to wynalazek żyda polskiego pochodzenia :>

W 1931 roku Fromm (wtedy mieszkał i produkował w Niemczech) sprzedawał 50milionów prezerwatyw rocznie. Przy populacji świata mającej ok 2 miliardów i przy ówczesnym transporcie oraz zakazie reklamy aż do lat 30stych to ogromny wyczyn.

193

Odp: Plaża nudystów

Chyba jednak wolę wierzyć, że nie wszyscy byli tak zakłamani, bo w przeciwnym razie faktycznie obrzydliwi hipokryci z tych naszych rodaków. Wiem, że sporo wśród nas takich, jak moja matka, którzy chodzą co niedzielę do kościoła, powtarzają jak ważna jest wiara, książeczki do nabożeństw znają na pamięć, a nie mają skrupułów, by zdradzić partnera, czy krzywdzić rodzinę, ale przecież normalni, szczerzy ludzie również istnieją. Podobnie jak ci głęboko wierzący, dla których katolicyzm to coś więcej niż zasłona dymna. Według mnie nawet mocno rozwiązłe osoby, o ile nie robią z siebie później cnotliwych, są w porządku. Nie cierpię tylko tego typu dualizmów i tworzenia sobie skrajnych alter ego. Zwłaszcza, że większość takich ludzi, których spotkałam na swojej drodze, jest bardzo wyrywna w ocenianiu oraz krytykowaniu pozostałych.

194

Odp: Plaża nudystów

Mrs.Happiness żyjemy w dziwnych czasach, kiedy żyjesz zgodnie ze swoimi deklaracjami i robisz to, co mówisz to jesteś uznawany za autystyka wink

195

Odp: Plaża nudystów
Jack Sparrow napisał/a:

Mrs.Happiness żyjemy w dziwnych czasach, kiedy żyjesz zgodnie ze swoimi deklaracjami i robisz to, co mówisz to jesteś uznawany za autystyka wink

Nie twierdzę, że człowiek powinien artykułować każdą myśl, spowiadać się wszystkim naokoło z każdego popełnionego grzechu, albo na przykład dawać tylko takie rady, do których sam się stosuje, bo zwykle teoria jest łatwiejsza niż praktyka. Większości z nas pewnie zdarza się sugerować innym, co powinni zrobić w danej sytuacji, choć gdy kiedyś znaleźliśmy się w analogicznej, to ciężko było nam podjąć podobną decyzję. Namawiamy kogoś do walki o jego przyszłość, jednocześnie nie umiejąc lub nie chcąc pomóc samemu sobie. Jak to mówią, szewc bez butów chodzi. Często powtarzam, że słodycze to zło i szczerze tak myślę, mimo to regularnie wracam do nałogu. Proza życia. Różnica jest taka, że potrafię się do tego przyznać i generalnie mam w tyle, czy mnie ktoś nazwie autystyczną, dziwną, albo jeszcze inaczej. Słyszałam gorsze obelgi.

Posty [ 131 do 195 z 407 ]

Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 6 7 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024