Halina3.1 napisał/a:Łatwo tu niektórym pisać, żeby odpuścił orzekanie o winie ale ja bym na jego miejscu nie odpuściła. Wolałabym przez lata ciągać tą zdzire po sądach niż odpuścić i oddać jej połowę majątku i jeszcze być oczerniana przez rodzina i znajomymi a ona będzie po jednej ugodowej rozprawie ustawiona do końca życia i będzie mogła u spokoju ujeżdżać drugiego bolca. Bez cienia zmartwień i bez konsekwencji. Ci którzy mu tu piszą o opiece naprzemiennej, chyba nie czytaliście tego wątku, przecież ona już zaczynała wykorzystywać dzieciaka przeciwko niemu. Jak zacznie się jakaś drama, to ona jemu nie odpuści, wykręci tak kota ogonem żeby wyszło, że puszczała się z tematyk przez niego, bo był złym mężem, bo nie dawał jej tego co by chciała i chuj wie co jeszcze wymyśli. Jak ona ma kolezaneczki które trzymają z nią sztamę na tyle, żeby kryć ją podczas wyjazdu z kochankiem na urlop, to w sądzie też będą trzymać jej strone. Ja bym się nie zdziwiła jakby cała jej rodzina i znajomi wiedzieli, że ciągnie to z byłym, albo raczej byłemu a tylko autor był nieświadomy. Mało to jest przypadków kiedy każdy wie, tylko nie rogacz?
To nie jest dobra rada, zresztą autor i tak jej nie zastosuje.
Udowodnienie winy niczego nie zmieni, nie będzie miało żadnego wpływu na podział majątku czy formę opieki, za to może przeciągnąć proces, który zamiast skończyć się na jednej rozprawie, będzie się wlokl latami.
W imię czego miałby to robić?
Satysfakcji? To może się zdziwić, bo po tych kilku latach procesów, przy postawie żony jaką sama opisałaś, nie będzie ustalenia żadnej winy. A przynajmniej nie jej.
Najlepsza opcja to zebranie twardych dowodów nie dla sądu, tylko po to by wynegocjować normalne warunki rozstania bez robienia wieloletnich dram, szarpania o dziecko czy mieszkanie lub dwa.
Salomonka napisał/a: ale jak cię już poznałam, na pewno w którymś odcinku tej wspaniale rozwijającej się telenoweli uświadomisz nas, jaka z niej krwiożercza bestia, pałająca chęcia odarcia cię do kości z twojego przecież bezdyskusyjnie majątku.
Ty chyba masz coś nie tak z percepcją, albo jakies straszne uprzedzenia. Skąd takie wnioski?
Autor prędzej obwini siebie niż zacznie tak pisać o żonie.
On tu robi co może, by jej nie skreślać zupełnie.
Diamenty przeciw orzechom, że gdyby teraz żona zagrała skruszoną, obiecała poprawę, uderzyła się w piersi, powiedziala jak bardzo było jej ciężko, jak żałuje, byłoby po temacie i długo nie zajęłoby autorowi, by się z sytuacją pogodzić.
Chyba że nastąpi teraz zwrot, w związku z uprawdopodobnieniem się zdrady. Jednak do tej pory, gość tu raczej swojej żony bronił niż na nią najeżdżał.
Ela210 napisał/a:Dla mnie jednak za dużo pytań by ta historia była prawdziwa w całości. A jeśli jest w niej coś z prawdy, to pewne rzeczy są ukrywane.
Ale nie przejmujcie się, to tylko moja opinia, może być mylna.:)
Kilka rzeczy wygląda co najmniej dziwnie, ale co tam.
W sumie, co za różnica?
Dopóki jakieś prawdopodobieństwo istnieje, można się wypowiedzieć nt teoretycznych rozwiązań.
Może ktoś na to trafi, ktoś kto będzie tej wiedzy potrzebował.
A może coś one autorowi dadzą, jednak.