Dziś do mnie przyjechał.
Sam się wprosił.
Spędziliśmy całkiem przyjemnie kilka godzin.
Skrytykował wprawdzie wystrój mojego domu bo nie ma w nim świętych obrazków na ścianach, a jedynym krzyżem jest ten od kompletu kolędowego, który razem z lichtarzykami i kropidełkiem trzymam w barku.
Na prezent przywiózł mi breloczek ze św. Krzysztofem do kluczyków do auta, własnoręcznie zrobiony stoliczek z plastra drewna i metalowymi nogami oraz sadzonkę trawy pampasowej.
I teraz mam problem jaki prezent ja mu zawiozę bo zaprosił mnie do siebie.
Chcę pojechać, mimo że on jest tak za bardzo religijny aż chwilami męczący gdy ktoś nie podziela jego zdania.
No to Cię urabia
Jak on Ci coś przywiózł, nie znaczy, że Ty musisz, nawet jak coś wymyślisz, to Cię skrytykuje. Nie musisz też go odwiedzać, bo jak tak zrobisz, to już się od niego nie uwolnisz.
Powinnaś zaznaczyć, że mogą was łączyć tylko relację koleżeńskie, bo Cię zamęczy.
Straszny męczybuła, nie nadaje się do bliższej relacji, Ty wydajesz się być zbyt uległa i nie mówisz, tak tak on, co myślisz i tu robisz błąd, bo jak to za daleko zajdzie, nie będziesz w stanie się od niego uwolnić.
Dlatego też mów głośno, co Ci się nie podoba.