Ja ci Gary mogę opowiedzieć o mojej krótkiej/długiej relacji z takim pięknym Chadem. W sumie do dziś dumam nad tym człowiekiem, bo kompletnie go nie rozumiem, tak bardzo inny jest od znanych mi mężczyzn.
Pan zobaczony na tinderze. Wysoki (186), 40-letni brunet, gęste czarne włosy, dobrze przycięty zarost, szeroki w barach, piękny jak z obrazka. Uczciwie mówię, gość jak z katalogu z modą, do dziś jak go komuś pokazuję na foto w ramach ciekawostki, to kobitki robią "uuuu cholera" ;P Byłam bliska dania go w lewo, bo zawsze miałam o takich pięknych osobnikach złe zdanie, a ja szybkiego seksu nigdy nie szukałam, bo boję się chorób wenerycznych. Zresztą do seksu lubię mieć kogoś bliskiego, a nie obcego z ulicy. Jakoś mi się zresztą wydawało, że tacy piękni panowie zmieniają kobiety jak rękawiczki - bo mogą. No ale miał w opisie, że bez ONS/FBW, więc zaryzykowałam. Sparowało nas, on napisał. Rozmowa naprawdę ok, a ja zawsze bardzo zwracam uwagę na kulturę i jakość wypowiedzi, jak ktoś robi błędy lub pisze jakimiś równoważnikami to rozmowa mi się nie klei i bez żalu usuwam. A tu było ok, zadziwiająco ok. Facet napisał, że był w 7-letnim związku z babką z dzieckiem, więc teraz szuka czegoś podobnego, sam dzieci mieć nie musi, może wychowywać cudze. Ja mam syna, wtedy około 10-letniego, pasowało mu. Dziwne, dziwne, no ale ok, rozmawialiśmy dalej. Bez jakichś patologicznych doświadczeń i traum, mieszkanie własne, choc w małym mieście obok mojego dużego (30 km), praca bez szału, ale dająca stały dochód i bezpieczna, podejście do alko zdrowe, zero palenia (ja też, to ważne). No kurde, chyba wszystko ok. Zaproponował randkę u mnie w mieście, zgodziłam się. Przyznam szczerze, że choć byłam wtedy już doświadczona mocno i po rozwodzie byłam w kilku związkach, to ten z powodu wyglądu (i tylko wyglądu) sprawiał, że na myśl o randce miękły mi kolana. Na żywo okazał się równie piękny, ale jego zachowanie dało mi do myślenia. Wyglądało to tak, jakby z całych sił próbował mi pokazać, że jemu nie zależy, że właściwie to łaskę (?) mi robi, że przyszedł. Trudno to wytłumaczyć, bo nic złego nie powiedział, zapłacił też za to, co piliśmy czy tam jedliśmy, zaprosił mnie też na kolejne spotkanie. Ale jakoś czułam, że trochę mnie lekceważy, choć tak na siłę, jakby sobie co parę minut przypominał, że ma być macho, a pomiędzy było normalnie. Czułam, że próbuje podkopać moje poczucie wartości? Chyba tak. W domu nie byłam pewna, czy chcę spotkać się jeszcze raz, napisałam mu, że nie czułam się z nim dobrze i pasuję. Sądziłam, ze pozamiatane i po sprawie, ale on bardzo się zrobił miły i bardzo chciał się znów spotkać. Trochę pisaliśmy, z dnia na dzień było coraz lepiej, umówiłam się. O ile dobrze pamiętam, a było to 4 lata temu, spotkaliśmy się potem jeszcze dwa albo tezy razy, a na czwartą randkę zaprosiłam go do siebie, jak nie było syna. Już nie czułam się tak, jak za pierwszym razem, on zachowywał się sympatycznie, rozmowy były fajne i coś wnosiły, więc lecimy. Seks - bardzo ok. Pan dobrze wyposażony (dla mnie to ważne, bo ex mąż był ponadprzeciętny i przywykłam), aktywny, dbający o kobietę. Nie idealny (teraz miałam kogoś duuuzo lepszego w te klocki) ale naprawdę spoko. No ale tak się jakoś złożyło, że po tym seksie on poczuł się chyba pewnie i wrócił do tych dziwnych, jakby umniejszających mi komentarzy. Nic cięzkiego kalibru, ja to ponownie odbierałam jako próbę przejęcia pozycji lidera w tej relacji, osoby decydującej za nas oboje (?), kogoś "lepszego (?). Nie wiem, nie podobało mi się, a jak mi się coś nie podoba to nie mam problemu z zerwaniem znajomości i to zrobiłam. Czyli wyszło przypadkiem na to, że wzięłam go do domu, do łózka i zostawiłam. Było to 4 lata temu, a my nadal mamy kontakt, bo on pisze. Czasem dzwoni. Średnio co pół roku pyta, czy z kimś jestem i czy dam się gdzieś zaprosić. Ja go zawsze spławiam, choć nie ukrywam, że posiadanie tak pięknego "stalkera" łechce moje ego. Co ciekawe, przez te 4 lata przerywanej znajomości czatowej (bo nie spotkaliśmy się ani raz od tego seksu) poznaję go i bardzo cieszę się, że nie weszłam z nim w związek. Nie wiem, czy 4 lata temu myślał podobnie (nie okazał), ale teraz zrobił się jakoś podejrzanie skąpy i nastawiony na to, ze jego partnerka nie ma co liczyć na zaproszenia. Przykład: w profilu na tinderze (ma nadal, a ja też czasem zakładam i go tam widuję) ma opis, że szuka wyłącznie związku partnerskiego, czyli każdy płaci za siebie. Już na starcie takie info na pewno zniechęca sporo osób, bo co innego iść do knajpy i samodzielnie zaproponować zapraszającemu na randkę mężczyźnie, ze się samemu zapłaci (tak robi wiele kobiet), a co innego na starcie mieć info, że on nawet za kawę nie wybuli, bo nie. Wydaje mi się to niekulturalne, ale w sumie każdy może czuć to inaczej, wiadomo. Gdy rozmawiałam z nim (na czacie) ostatni raz, ponownie odmawiając spotkania (żeby była jasność, nie zwodzę go, jasno mu napisałam, dlaczego przestałam się z nim spotykac i nie zamierzam więcej), on chyba w ramach ciekawostki (?) wysłał mi screen swojej rozmowy na tinderze z jakąś Ukrainką. Dziwne, dziwne, wiem. No ale wysłał mi to w ramach pokazania, jakie te BABY (ogólnie albo z Ukrainy) są nie do życia. A na tym screenie była ich rozmowa: on zaproponował wyjazd na weekend, ona się zgodziła. On zapytał, czy czytała jego profil, czyli że partnerstwo. Ona, że nie rozumie o co mu chodzi, zaprasza ją na weekend czy nie. On, że jego propozycja jest taka, że ona płaci za hotel (dwie noce), a on zapewnia zatankowane auto
No i ona mu, żeby spierd**ał
Zapytał mnie, co ja o tej kobiecie sądzę, więc mu napisałam, ze nie wiem, bo ja bym się na tinderze z obcym panem nie umawiała na weekend, bez względu na to, kto płaci, ale że w tej sytuacji płacić powinien zdecydowanie on. I że to nie jest równy podział, że ona hotel (pewnie z 600 zł, jak nie więcej), a on tylko benzyna. Przyjął do wiadomości, choć uważał inaczej.
No i masz Gary pożądany opis chada, wyglądu, ale i charakteru, a nawet penisa ;P Tylko czy to coś wnosi do stanu twojej wiedzy? Każdy człowiek jest inny, a ten jest chyba wyjątkowo inny i naprawdę nie wiem, co o nim myśleć. Na pewno nie jest osobą, z którą będę chciała jeszcze kiedykolwiek umówić się romantycznie, bo koleżeńsko w sumie bym mogła, tylko po co? Żeby sobie na niego popatrzeć i popodziwiać urodę? Myślę, że on tak na mnie od lat napiera, bo mu ego podkopałam "rzucając" go po pierwszym seksie, ale to, jak on się stara (?) o mnie wysyłając mi takie screeny, to ja nie wiem, za mały mózg mam na takie dziwolągi 