Nowe_otwarcie napisał/a:Trochę słuszności może w tym być, ale właśnie dlatego przywołałem swoje doświadczenia z okresu kiedy nie miałem nikogo: znalazłem w necie taką grupę osób, których celem było właśnie organizowanie spotkań na żywo w jakichś knajpkach (na dane spotkanie przychodziło po kilkanaście osób); bardzo pomocny założyciel grupy ułatwił mi wejście i nawet miło się gadało. Niestety, na następnym spotkaniu nie mogłem być, a na kolejny event nie przyszła nie tylko żadna ze znanych mi osób, ale i nikt, po kim byłoby widać że pojawił się właśnie w ramach tej akcji. I z czasem doszedłem do wniosku że to jednak nie tego aktualnie potrzebuję najbardziej...
Ale wiesz co? Przeanalizowałem przypadki Raki i przyszła mi do głowy bardzo śmiała teoria (z góry proszę Rakę o to by nie widział z tego powodu we mnie swego wroga). Bo spójrz: w necie idzie gładko, a w realu totalna porażka. Gość ma wiele hobby, pewnie miałby o czym pogadać...
Otóż tak się składa że takie osoby nie znające związków ani regularnych bliższych znajomości czasem mają... poważne problemy z szeroko pojętą higieną osobistą, z których odbioru przez otoczenie często nie zdają sobie sprawy (zwłaszcza że nie ma w pobliżu nikogo, kto by na ucho zwrócił im na to stanowczo uwagę). Sam pamiętam gościa, który sam w sobie był całkiem sympatyczny, ale czuć było mocno od niego nie tylko niezbyt przyjemną woń potu, ale i inną, związaną z... nazwijmy to "rekompensowaniem sobie braku życia uczuciowego". Gdyby tak było, to by wyjaśniało sporo z opisanych przez niego wydarzeń. Aczkolwiek zaznaczam że ten trop może być całkowicie chybiony, bo Raki osobiście nie poznałem i nie jest moim celem zranienie go czy poniżenie; przytoczony wyżej gość też w sumie nie zdawał sobie do końca sprawy z tego jak inni go z tego powodu odbierają, bo zgodnie z zasadami habituacji węchu przestajemy czuć własną woń.
Nie porównywałabym aż tak waszych przypadków. Ty jednak miałeś różne relacje w życiu, nieważne, czy mało czy dużo; to zupełnie coś innego niż być odrzucanym przez wszystkich natychmiast.
I tak, z tym się zgadzam. Tzn. niekoniecznie z brakiem higieny, ale wierzę, że jest coś, może w zachowaniu, w sposobie bycia, co powoduje, że nikt nie ma ochoty z Raką rozmawiać. Tylko dopóki Raka będzie twierdził, że nic takiego nie ma, jest jak wszyscy, robi to, co wszyscy, to nikt, nawet on sam, nie dojdzie, co to może być.
rakastankielia napisał/a:No właśnie rzecz w tym, że ostatnio się tych nowych ludzi wcale nie przewija wiele. Poza tym, jeśli już ktoś mnie pozna (np. przez internet), to wtedy jakoś udaje się te relacje nawiązać i nie ma problemu (np. wspomniani znajomi z drugiego końca Polski), a skoro tak, to znaczy, że to nie ja jestem beznadziejny i to nie we mnie jest problem. Porównanie do pracy nietrafione, bo w moim przypadku tego "okresu próbnego" nie ma. Gdyby był, to wtedy byłoby oczywiste, że to ze mną jest coś nie tak.
Przesada? Czyli znowu zmierzasz w kierunku "zmieńmy ludzi dookoła, żeby mnie nie odrzucali, bo to przesada", a nie "zmienię coś w sobie, żeby mnie nie odrzucali". Znowu odpowiedzialność zrzucasz na ludzi, którzy nie mają żadnego interesu w tym, żeby coś zmieniać.
Napisałam Ci już kiedyś i teraz powtórzyłam wyżej NO. Może być coś w Tobie, czego nie dostrzegasz, a co sprawia, że ludzie od razu nie chcą się z Tobą zadawać. Poznawanie przez net jest spoko, bo nie widać Twojego zachowania, więc jak już się ludzie przyzwyczają do Ciebie, polubią, to to pierwsze wrażenie na żywo nie jest tak ważne jak przy zagadywaniu w realu.
rakastankielia napisał/a:Tak, ale chyba wybiera ich na jakiejś podstawie. Nie oczekuję, że każdy od razu zostanie najlepszym przyjacielem, ale żeby już na początku bez słowa odrzucać to trochę jednak przesada. Żebym mógł sobie wyrobić o kimś opinię, to muszę tę osobę najpierw poznać, dlatego nikogo od razu nie odrzucam.
Znowu niedobrzy ludzie przesadzają... No popatrz, a jak ja nie chcę kogoś poznawać, to tego nie robię i w ogóle nie uważam tego za przesadę. Dawanie szansy to nie obowiązek, przy zawieraniu znajomości nie działa demokracja, to, co Ty sądzisz o czyimś zachowaniu, nie ma żadnego znaczenia i do niczego tej osoby nie zobowiązuje. Chcesz innych reakcji, to musisz zmienić coś w sobie.
Nie, nie musisz najpierw kogoś poznawać. Jak widzisz nawalonego żula albo Karynę z jej typową karyńską
intonacją, to od razu możesz stwierdzić, że wam nie po drodze. W Tobie też może być coś, co odrzuca, gesty, modulacja głosu, cokolwiek.