Nowe_otwarcie napisał/a: Po pierwsze, do 50 zostało jeszcze kilka lat, jak ją osiągnęli,to będę miał dwadzieścia kilka lat stażu (teraz większe kilkanaście, w sumie w 3 miejscach). Faktycznie,pierwsze miejsce trochę mi zwichnęło karierę (ówczesny szef, w okresie gdy na dobrą sprawę jeszcze się uczyłem,wpuścił mnie celowo na minę, do czego później przyznał się ówczesny współpracownik; w sumie dostałem rykoszetem,bo cios był wymierzony w ojca,z którym tamten sk... rywalizował o dyrektorski fotel). Ale nawet według stawek powiedzmy tuż sprzed kryzysu z 2008 mogłem dojść do 4-5 koła na reke,, nie więcej.
Nie mam 4k obecnie, lecz nieco ponad 5; ta dogadana podwyżka miała być znacząca i w ostatniej chwili się... I nie: ani mechaniczny ani elektryczny. Inzynieria lądowa tez nie.Więcej nie zamierzam szczerze mówiąc pisać na ten temat.
No tak, wszyscy inni są winni twojej niedogodnej sytuacji finansowo-zawodowej, tylko nie ty. Myślę jednak, że zamiast pierdzieć non stop w klawiaturę i zgrywać się tutaj na damskim forum na kogoś, kim w rzeczywistości nie jesteś, będąc przy tym chamskim, wulgarnym, agresywnym i niemiłym, lepiej wyszedłbyś gdybyś zadbał o swoje zdrowie psychiczne, przekwalifikowanie się i zmianę pracodawcy. Z drugiej strony, trzeba by było się wysilić jakoś, zacząć inaczej pracować, lepiej, mądrzej, więcej, pójść na jakiś kurs, doszkolić się, ponownie uczyć, a z motywacją słabo, jak sam piszesz...
Z historii życiowych naszego użytkownika: 
aniuu1 napisał/a: Jeśli masz niską odporność na stres to może staraj się bazować na czym innym (np pracowitości, niezawodności, szerokiej wiedzy). Zdarzają się takie prace, w których nie ma stresu a są dobrze płatne, za to mało popularne, bo uważane za nudne i nie rozwijające. Trzeba jakąś wiedzę przyswoic, która ma dość wąskie zastosowanie, a praca jest powtarzalna i wymaga się wysokiej jakości. Może czegoś takiego szukaj.
Nowe_otwarcie napisał/a: Z tym też tak średnio.
Nowe_otwarcie napisał/a: Wracając do pracy: mam dość wąską specjalizację, która wręcz powoli wygasa, do nowej ciężko mi się przystosować (żeby było jeszcze gorzej to moja specjalizacja jest w firmie po stronie kosztów, a nie przychodów). Mam problem z mobilizacją, żeby naprawdę poczuć entuzjazm do pracy, to musiałbym mieć widoki na znacząco większą kasę; jak widzę przelew na 4,5 koła (czy w słabym miesiącu 4 koła), to mi się odechciewa pracować, bo przy kosztach życia i alimentach to mi niewielka kwota z wypłaty zostaje tylko gdy żyję sam i oszczędnie. To prowadzi do wniosku, że bez zmiany sytuacji z depresji nie wyjdę, a bez wyjścia z depresji nie będę w stanie pracować na pełnych obrotach. Nie muszę chyba dodawać, że nie ma na rynku stada ofert dla mnie... Czasem mam wrażenie, że pracodawca takim wynagrodzeniem stara się "na miękko" skłonić mnie do odejścia, ale nawet za bardzo nie mam gdzie; dlatego się boję, że wykorzysta pretekst, choć oczywiście zwolni mnie pod innym powodem...