Ela210 napisał/a: Więcej ludzi tak działa niż myślicie.
Po prostu chcą szybko poskładać swój świat, który się posypał..
A co w tym złego? Człowiek nie ma seryjnie natury męczennika.
Ela210 napisał/a:Przyszlo mi do glowy, ze może udać się im to szybciej niż wielu uczestnikom tego forum, którzy będą sobie zadawać więcej pytań, więc pierwsza bariera by w ogóle w nowy związek wejść zostaje szybko obalona..
To też możliwe; pewna grupa ma w zwyczaju "spuszczać się" (celowo użyłem mało eleganckiego określenia, dla maksymalnego zaakcentowania mojej pogardy, drwiny i rozbawienia ich zapowietrzaniem się że ktoś może podważać "świętość" tej drogi) nad "przepracowywaniem co się da i samodoskonaleniem przez lata". Wielu z tych osób nie mieści się we łbach że MY często na podstawie ostatnich kilku lat małżeństwa dokładnie wiemy czego nam potrzeba do wyprowadzenia życia na prostą.
Ela210 napisał/a:No ale to ryzykowne mocno wg mnie..
Tak Elu, najlepiej przez 10 lat się zastanawiać nad sobą, samodoskonalić i przepracowywać nie wiadomo co.
Ela210 napisał/a:I te osoby które tak robily jak oni, znalazły partnera po x próbach.
Może porażki ich nie niszczą tak jak sobie to wyobrażamy. Ludzie się w swoich reakcjach różnią jednak.
Może takie osoby jak Kaszpir czy Nowe Otwarcie trafiają tu rzadziej, ale warto poczytać, jak się takie relacje ukladają.
W moim wypadku nie było to tak wiele prób: jedna zwichrowana, znacznie młodsza (ale poznałem ją jeszcze zanim w ogóle byłem przygotowany do szukania i w kiepskiej formie, więc nie wiem czy można to w pełni liczyć, druga 10 lat młodsza, też trochę zwichrowana, z dużym parciem na dziecko (odpuściłem, ale dlatego że nie czułem chemii i nie chciałem marnować jej czasu, znaczna odległość też dołożyła swoje), a poza tym to było jedynie kilka znajomości na portalu w przeciągu półtora miesiąca od zakończenia relacji z tą drugą (tą 10 lat młodszą), o różnym stopniu zaawansowania (łacznie dwa portale, z może 10 kobietami była jakaś korespondencja przekraczająca wymianę 3 wiadomości, z czego z kilkoma zdechło po kilku dniach pisania - czasem z ich, czasem z mojej inicjatywy; z jedną zdążyliśmy wejść na maila - z kolejnymi dwoma się spotkałem, ale na jednym spotkaniu się skończyło (jedna nie moja bajka: inny wygląd niż na zdjęciu, kilka rzeczy zdradzonych dzień przed spotkaniem też osłabiło mój entuzjazm i choć to ona nie kontynuowała, to gładko przyjąłem jej decyzję; z drugą nieźle się gadało, ale rozumiem że mimo że na spotkaniu nie było jej źle - bo poświęciła na nie znacznie więcej czasu niż zakładała - to zważywszy na to że ja po rozwodzie z dzieckiem i w dodatku mieszkający 200 kilosów od niej, a ona z czystą kartą i mająca w odwodzie m.in. gostka rok młodszego od niej i też z czystą kartą... no, mogła mieć bardziej pasujące opcja), obie pierwsze do mnie zagadały na portalu. Wreszcie z jedną długie rozmowy na portalu (babka z synem w wieku mojej córy, nawet z w moim typie: ciemnowłosa, ciemnooka,ładna... chociaż było i coś co mi nie odpowiadało; nie, nie był to wzrost choć była ode mnie grubo niższa, najniższa z jaką kiedykolwiek się spotkałem), potem komunikator i telefon i spotkanie na które grubo się spóźniła. Na spotkaniu... nie powiem żeby mnie strzała amora mocno ugodziła, miała nieco karyńskie odruchy i teksty, nie nastawiałem się za bardzo na kolejne spotkanie, choć byłem gotów jeszcze poobserwować jak to się potoczy, ale następnego dnia napisała że sorry ale nie jest w nastroju do rozmów, potem ją wcięło, ja też nie pisałem... po trzech dniach uznałem że już się nie pojawi (w którym to przekonaniu utwierdziła mnie kumpela, która jasno mi powiedziała że "ten rozdział zamykamy, zagaduj do innych!". I zagadałem do kilku, w tym do tej z którą jestem do dziś, już prawie rok... Po 8 dniach odezwała się znienacka czarnowłosa, ale już nie miałem wielkiego ciągu do pisania z nią, poza tym (co najważniejsze) nie byłem pewien czy to faktycznie śmierć najbliższego członka rodziny jej przyjaciółki tak jej zwarzyła humor że ją wcięło na amen (takie było jej oficjalne wytłumaczenie) czy po prostu (co ja podejrzewam) w tym czasie wykrzaczyła jej się opcja A. A "dalszą opcją" dla babki też nie lubię być, w przypadku mojej obecnej (choć to ja do niej zagadałem) było widać więcej zaangażowania... i widać je do dziś. I nie rozkminiam "co by było gdyby", bo z obecną jest mi dobrze 