Ogarnięty życiowo facet... co to faktycznie znaczy? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » NIEŚMIAŁOŚĆ, NISKA SAMOOCENA, KOMPLEKSY » Ogarnięty życiowo facet... co to faktycznie znaczy?

Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 6 7 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 261 do 325 z 439 ]

261

Odp: Ogarnięty życiowo facet... co to faktycznie znaczy?

O czym Wy tu dyskutujecie? Jak ktoś chce z kimś być, to jest z nim, a nie kalkuluje, czy ktoś jest ogarniety życiowo, bo to samo wychodzi.

Narzekajacy facet na kobiety, które chcą ogarniętych facetów rownoznaczny jest brzydkiej, zaniedbanej i złośliwej kobiecie, która ma żal do facetów, że wolą jej zadbane, ładne i mile koleżanki.

Zobacz podobne tematy :

262

Odp: Ogarnięty życiowo facet... co to faktycznie znaczy?
rossanka napisał/a:

O czym Wy tu dyskutujecie? Jak ktoś chce z kimś być, to jest z nim, a nie kalkuluje, czy ktoś jest ogarniety życiowo, bo to samo wychodzi.

Narzekajacy facet na kobiety, które chcą ogarniętych facetów rownoznaczny jest brzydkiej, zaniedbanej i złośliwej kobiecie, która ma żal do facetów, że wolą jej zadbane, ładne i mile koleżanki.

Też jestem tego zdania smile

Jeszcze dodam co do IT.
Na początek można liczyć na mniej niż kasjerka w lidlu, bo jakieś 2000-2500 pln.
Tylko w IT jest tak, że jeśli ktoś chce (bardzo ważne) i będzie się rozwijać to może ultra szybko dojść do bardzo dobrych pieniędzy.
Drugi problem w IT jest taki, że trzeba się całe życie uczyć aby nie wypaść z branży. Chyba, że ktoś trafi do starego projektu w starej technologii na utrzymanie. Ale to nie jest częste.

263

Odp: Ogarnięty życiowo facet... co to faktycznie znaczy?
Britan napisał/a:
rossanka napisał/a:

O czym Wy tu dyskutujecie? Jak ktoś chce z kimś być, to jest z nim, a nie kalkuluje, czy ktoś jest ogarniety życiowo, bo to samo wychodzi.

Narzekajacy facet na kobiety, które chcą ogarniętych facetów rownoznaczny jest brzydkiej, zaniedbanej i złośliwej kobiecie, która ma żal do facetów, że wolą jej zadbane, ładne i mile koleżanki.

Też jestem tego zdania smile

Jeszcze dodam co do IT.
Na początek można liczyć na mniej niż kasjerka w lidlu, bo jakieś 2000-2500 pln.
Tylko w IT jest tak, że jeśli ktoś chce (bardzo ważne) i będzie się rozwijać to może ultra szybko dojść do bardzo dobrych pieniędzy.
Drugi problem w IT jest taki, że trzeba się całe życie uczyć aby nie wypaść z branży. Chyba, że ktoś trafi do starego projektu w starej technologii na utrzymanie. Ale to nie jest częste.

W innych zawodach to samo. Jestem po 40 a ciągle się uczę i dokształcam.

264

Odp: Ogarnięty życiowo facet... co to faktycznie znaczy?
Britan napisał/a:

że jeśli ktoś chce (bardzo ważne) i będzie się rozwijać to może ultra szybko dojść do bardzo dobrych pieniędzy.Drugi problem w IT jest taki, że trzeba się całe życie uczyć aby nie wypaść z branży.

W większości branży tak jest smile Trzeba się ciągle dokształcać.

Rossanka ma 100 % racji. Najpierw Panowie zadają temat dyskusji " ogarnięty życiowo facet " a potem pretensje ,że kobiety mają w ogóle wymagania big_smile

265

Odp: Ogarnięty życiowo facet... co to faktycznie znaczy?

Właśnie to różni specjalistę od prac za 2 tysiące.
Część osób chce po pracy po prostu skupić się na dzieciach, partnerze, przyjemnościach, pooglądać meczyk czy netflixa, a nie siedzieć nad książkami i się dokształcać.

266

Odp: Ogarnięty życiowo facet... co to faktycznie znaczy?
Britan napisał/a:

Jeszcze dodam co do IT.
Na początek można liczyć na mniej niż kasjerka w lidlu, bo jakieś 2000-2500 pln.
Tylko w IT jest tak, że jeśli ktoś chce (bardzo ważne) i będzie się rozwijać to może ultra szybko dojść do bardzo dobrych pieniędzy.
Drugi problem w IT jest taki, że trzeba się całe życie uczyć aby nie wypaść z branży. Chyba, że ktoś trafi do starego projektu w starej technologii na utrzymanie. Ale to nie jest częste.

Każdy, kto chce być dobrym (cenionym) specjalistą/ekspertem w danej dziedzinie, musi się systematycznie dokształcać. Nie tylko w IT. Same studia niewiele dają. Ilu mamy absolwentów, a jaki odsetek z nich robi kariery, zapracowuje na własne nazwisko i reputację? Ktoś, kto jest ponadprzeciętnie inteligentny i zaradny, zawsze się jakoś wybije, a przynajmniej jest mu łatwiej. To trochę jak z produktem dobrej jakości - sam się obroni. Inni, powiedzmy przeciętni nigdy pewnego pułapu nie przeskoczą (o nepotyzmie tu nie mówimy). I nie ma w tym nic złego bo tak jest świat skonstruowany. Nie każdy może być prezesem, dyrektorem czy profesorem bo też nie każdy ma ku temu predyspozycje.

267 Ostatnio edytowany przez Britan (2021-07-26 12:00:45)

Odp: Ogarnięty życiowo facet... co to faktycznie znaczy?
Roxann napisał/a:
Britan napisał/a:

Jeszcze dodam co do IT.
Na początek można liczyć na mniej niż kasjerka w lidlu, bo jakieś 2000-2500 pln.
Tylko w IT jest tak, że jeśli ktoś chce (bardzo ważne) i będzie się rozwijać to może ultra szybko dojść do bardzo dobrych pieniędzy.
Drugi problem w IT jest taki, że trzeba się całe życie uczyć aby nie wypaść z branży. Chyba, że ktoś trafi do starego projektu w starej technologii na utrzymanie. Ale to nie jest częste.

Każdy, kto chce być dobrym (cenionym) specjalistą/ekspertem w danej dziedzinie, musi się systematycznie dokształcać. Nie tylko w IT. Same studia niewiele dają. Ilu mamy absolwentów, a jaki odsetek z nich robi kariery, zapracowuje na własne nazwisko i reputację? Ktoś, kto jest ponadprzeciętnie inteligentny i zaradny, zawsze się jakoś wybije, a przynajmniej jest mu łatwiej. To trochę jak z produktem dobrej jakości - sam się obroni. Inni, powiedzmy przeciętni nigdy pewnego pułapu nie przeskoczą (o nepotyzmie tu nie mówimy). I nie ma w tym nic złego bo tak jest świat skonstruowany. Nie każdy może być prezesem, dyrektorem czy profesorem bo też nie każdy ma ku temu predyspozycje.

Mam takie wrażenie, że wysokie stanowiska kierownicze zajmują często narcyzi/psychopaci, a szczególnie widać to w rządzie kraju.

268

Odp: Ogarnięty życiowo facet... co to faktycznie znaczy?
Pipolinka87 napisał/a:

Dlaczego dobry rzemieślnik ma być opłacany gorzej niż ktoś kto skończył studia ? Po co np bardzo dobremu fryzjerowi uczelnia wyższa ? On ma fach w ręku a nie w głowie. Podobnie Pan , który kładzie kafelki, kierowca zawodowy i wiele innych NIEZBĘDNYCH zawodów. Jeżeli byliby słabo opłacani to nie miałby kto Tobie ściąć włosów , położyć płytek w łazience czy zrobić dobrej kawy w kawiarni bo wszyscy by już byli za granicą. To ma być jakaś kara ,że ktoś sobie wybrał taki zawód a nie inny ? Nie masz studiów to zarabiaj mniej ! big_smile

Na dodatek taki przeciętny inteligencik po studiach wyśmiewając pracę tych fizoli polegnie na banalnej wymianie baterii w zlewie i zadzwoni po hydraulika. W tym momencie zderzy się z życiową prawdą, którą tak ochoczo szerzy za wiedzę się płaci lol

269

Odp: Ogarnięty życiowo facet... co to faktycznie znaczy?
Britan napisał/a:

Właśnie to różni specjalistę od prac za 2 tysiące.
Część osób chce po pracy po prostu skupić się na dzieciach, partnerze, przyjemnościach, pooglądać meczyk czy netflixa, a nie siedzieć nad książkami i się dokształcać.

To nie ma nic do rzeczy, ludzie i kariery robią i się dokształcają, zdobywają stopnie naukowe, zakładają własne firmy, a oprócz tego normalnie mają mężów, żony, dzieci. Jedno drugiemu nie przeszkadza.

270 Ostatnio edytowany przez Roxann (2021-07-26 12:12:35)

Odp: Ogarnięty życiowo facet... co to faktycznie znaczy?
Britan napisał/a:

Mam takie wrażenie, że wysokie stanowiska kierownicze zajmują często narcyzi/psychopaci, a szczególnie widać to w rządzie kraju.

Mam podobne wrażenie, nie tylko patrząc na politykę ale także obserwując jak to wygląda w różnych korpo (choć pewnie nie wszystkich).
Inna sprawa, że często różnego rodzaju kierownikami zostają po prostu ludzie wygodni, dający się łatwo manipulować, nawet przekupić. Ci co naprawdę "rządzą" nie raz wolą stać w cieniu.
Jednak nie mówmy tu o patologiach.
Niektórzy po prostu mają do tego predyspozycje i w każdej grupie jakiś lider się znajdzie, za którym pójdzie reszta.
Ja mam znajomą, która pracowała w korpo wiele lat i się mega wkurzała, że nie mogła przeskoczyć pewnego pułapu w tej całej drabinie kariery bo jej na każdej ocenie zarzucano, że nie ma "leadership skills". Nie każdy je ma, nie wystarczy wiedza i doświadczenie. A jednak podwładny raczej nie zarobi więcej niż szef wink

271

Odp: Ogarnięty życiowo facet... co to faktycznie znaczy?
Roxann napisał/a:
Britan napisał/a:

Jeszcze dodam co do IT.
Na początek można liczyć na mniej niż kasjerka w lidlu, bo jakieś 2000-2500 pln.
Tylko w IT jest tak, że jeśli ktoś chce (bardzo ważne) i będzie się rozwijać to może ultra szybko dojść do bardzo dobrych pieniędzy.
Drugi problem w IT jest taki, że trzeba się całe życie uczyć aby nie wypaść z branży. Chyba, że ktoś trafi do starego projektu w starej technologii na utrzymanie. Ale to nie jest częste.

Każdy, kto chce być dobrym (cenionym) specjalistą/ekspertem w danej dziedzinie, musi się systematycznie dokształcać. Nie tylko w IT. Same studia niewiele dają.

Studia bardzo wiele dają. Bez studiów nie możesz pracować jako przedszkolanka, czy nauczyciel w szkole, czy księgowa, dentysta, psycholog i tak dalej.
Mając studia masz otwartych wiele drzwi. Potrzeba też umiejętności, ciągłego dokształcania się i tak dalej.
Nie podoba mi się deprecjonowanie studiów i wykształcenia, mówienie z pogardą o magistrach. Mam taką koleżankę, wykształcenie średnie, zwykle mówi z przekąsem o studencuakach, o magistrach, o tym, że wyższe uczelnie produkują niedouków czy bezrobotnych, przy czym sama zawodowo leży, bo albo sprząta, albo siedzi na bezrobociu i tak od ponad 25 lat, ale rodzice dają dach nad głową.

272

Odp: Ogarnięty życiowo facet... co to faktycznie znaczy?
rossanka napisał/a:
Roxann napisał/a:
Britan napisał/a:

Jeszcze dodam co do IT.
Na początek można liczyć na mniej niż kasjerka w lidlu, bo jakieś 2000-2500 pln.
Tylko w IT jest tak, że jeśli ktoś chce (bardzo ważne) i będzie się rozwijać to może ultra szybko dojść do bardzo dobrych pieniędzy.
Drugi problem w IT jest taki, że trzeba się całe życie uczyć aby nie wypaść z branży. Chyba, że ktoś trafi do starego projektu w starej technologii na utrzymanie. Ale to nie jest częste.

Każdy, kto chce być dobrym (cenionym) specjalistą/ekspertem w danej dziedzinie, musi się systematycznie dokształcać. Nie tylko w IT. Same studia niewiele dają.

Studia bardzo wiele dają. Bez studiów nie możesz pracować jako przedszkolanka, czy nauczyciel w szkole, czy księgowa, dentysta, psycholog i tak dalej.
Mając studia masz otwartych wiele drzwi. Potrzeba też umiejętności, ciągłego dokształcania się i tak dalej.
Nie podoba mi się deprecjonowanie studiów i wykształcenia, mówienie z pogardą o magistrach. Mam taką koleżankę, wykształcenie średnie, zwykle mówi z przekąsem o studencuakach, o magistrach, o tym, że wyższe uczelnie produkują niedouków czy bezrobotnych, przy czym sama zawodowo leży, bo albo sprząta, albo siedzi na bezrobociu i tak od ponad 25 lat, ale rodzice dają dach nad głową.

Chyba nie zostałam dobrze zrozumiana, nie deprecjonuję studiów jako wykształcenia. Chodziło mi o to, że same studia nie zagwarantują kariery i dobrze płatnej pracy. Każdy (no prawie) powie, że studia to jedno, a praca to drugie. Po samych studiach nikt nie jest od razu cenionym specjalistą. Oczywiście na każdym kierunku zdarzają "perełki", które warto wyłapać ale ... wielu po prostu się przez studia prześlizguje i w zasadzie niewiele z nich wynosi prócz tytułu. Kto się lepiej będzie zapowiadać jako np. dobry lekarz, ktoś kto ledwie pozaliczał wszystkie egzaminy na 3. czy ktoś, kto wyróżniał się na tle grupy, odbył staże zagraniczne, świetnie włada obcym językiem itd.? No chyba nie ma wątpliwości.

273

Odp: Ogarnięty życiowo facet... co to faktycznie znaczy?
Nowe_otwarcie napisał/a:

Zaleciało hipokryzją: na początku zarzekasz się że nie pracowałaś fizycznie i nie mogło Cię to dotknąć, ale na końcu zaznaczonego fragmentu jasno pokazujesz, w który czuły punkt Cię to uderzyło wink
I tak: określenie MIAŁO mieć wydźwięk nieco pejoratywny.

Skąd ten pomysł? W ogóle nie uderzyło. Mam ukończone porządne technikum, które dało mi zawód, który zawsze był, jest i będzie potrzebny, ale nigdy w nim nie pracowałam. Ukończyłam też studium, dzięki któremu zdobyłam możliwość nauczania tegoż zawodu, a już same studia wyższe zrobiłam w zupełnie innym kierunku. Umiejętności, o których wspomniałam, a które nabyłam na początku swojej drogi, wykorzystuję na osobiste potrzeby i potrzeby moich bliskich, co dało mi zupełnie niezarobkową pasję, ale też spore możliwości. Przede wszystkim jednak mam pewność, że cokolwiek będzie się działo, to zawsze sobie poradzę. Pracuję zaś w jeszcze innej branży. Nie dopowiadaj sobie zatem czegoś, czego nie ma.
Po prostu uważam, że pisanie o kimś "fizol" jest zwyczajnie obraźliwe i nie na miejscu.

Nowe_otwarcie napisał/a:

Naprawdę nieuzasadnioną? Klasa inteligencka nie tworzyła się na podłożu kasy, lecz na posiadaniu wiedzy, znajomości kultury itd. Ja poświęciłem czas i wysiłki na studia ścisłe (w tym celu przeszedłem przez szkołę średnią umożliwiającą dalsze kształcenie) podczas gdy prymitywy i bandziory szkolne poszły do zawodówek (albo i nie to) by szybciej dorwać się do zarabiania pieniędzy i obracania panienek. Dlatego jest dla mnie całkowicie naturalne, że osoba po takich studiach cieszy się wyższą pozycją i jest inaczej przyjmowana przez np. osoby na kierowniczych stanowiskach niż szeregowy monter czy jakikolwiek inny fizyczny. Bo po prostu z taką osobą można porozmawiać na poziomie, czego o fizycznych "z krwi i kości" (zwłaszcza wywodzących się z rodzin granatem od pługa oderwanych) cholernie często nie da się powiedzieć. A to, że potrafię różne rzeczy fizyczne zrobić (głównie naprawy niezbędne w domu) wcale nie jest równoznaczne z zamiarem by kiedykolwiek wiązać z pracą fizyczną swoją karierę zawodową...

Podtrzymuję, że jest to nieuzasadnione. Zresztą każda generalizacja zawsze jest dla kogoś krzywdząca. Są ludzie, którzy mają ukończone zawodówki, ale są wartościowymi ludźmi, żadnymi bandziorami. Kolejna kwestia - nie każdy może iść do technikum czy na studia, bo są ludzie, którzy posiadają pewne ograniczenia. Wciąż jednak nie czyni to z nikogo kogoś gorszego, bo fachowcy zawsze byli i będą potrzebni. Notabene zarządzający też muszą mieć kim zarządzać wink. O tych, którzy posiadają wyższe wykształcenie, ale swoją drogę zawodową zaczynają tam, gdzie im lepiej płacą, bo potrzebują lepszego startu w dorosłe życie, a nierzadko są to prace fizyczne lub częściowo fizyczne, nawet nie wspomnę.
Generalnie samo wykształcenie też nie czyni z nikogo orła ani kogoś lepszego. Tylko tyle i aż tyle.

274 Ostatnio edytowany przez Nowe_otwarcie (2021-07-26 12:38:18)

Odp: Ogarnięty życiowo facet... co to faktycznie znaczy?
Roxann napisał/a:

Ja mam znajomą, która pracowała w korpo wiele lat i się mega wkurzała, że nie mogła przeskoczyć pewnego pułapu w tej całej drabinie kariery bo jej na każdej ocenie zarzucano, że nie ma "leadership skills". Nie każdy je ma, nie wystarczy wiedza i doświadczenie. A jednak podwładny raczej nie zarobi więcej niż szef wink

No i dobrze, ja też nie mam tych prodyspozycji, nie miałem też nigdy ambicji bycia akurat tym najlepszym w grupie powiedzmy 100 facetów. Chciałem po prostu mieć normalne życie z normalną rodziną, kasą taką żeby wystarczała na potrzeby (normalne, nie jakieś wyrąbane) i też jednak chciałem poczuć że to życie normalne istnieje. Co jest nienormalnego w chęci weekendowego spotkania ze znajomymi czy obejrzenia meczu Ligi Mistrzów? Ale to nie znaczy że nie zamierzam się dokształcać jeśli będzie taka potrzeba czy okazja. Tylko że to dokształcanie musi iść w parze z wyższymi zarobkami, proste.

Snake napisał/a:

Na dodatek taki przeciętny inteligencik po studiach wyśmiewając pracę tych fizoli polegnie na banalnej wymianie baterii w zlewie i zadzwoni po hydraulika. W tym momencie zderzy się z życiową prawdą, którą tak ochoczo szerzy za wiedzę się płaci lol

No patrz, też jakoś wymieniłem. I musiałem się sam nauczyć smile

Pipolinka87 napisał/a:

W większości branży tak jest smile Trzeba się ciągle dokształcać.

Rossanka ma 100 % racji. Najpierw Panowie zadają temat dyskusji " ogarnięty życiowo facet " a potem pretensje ,że kobiety mają w ogóle wymagania big_smile

Nie że "mają wymagania". Chodzi o to że mają ZBYT WYSOKIE wymagania, bo OK: zrozumiałe jest że 10% najlepszych kobiet ma wymagania, które spełni 10% najlepszych facetów. Ale nie jest zrozumiałe, że 80% kobiet ma wymagania, które spełnia 15% facetów.

Britan napisał/a:

Właśnie to różni specjalistę od prac za 2 tysiące.
Część osób chce po pracy po prostu skupić się na dzieciach, partnerze, przyjemnościach, pooglądać meczyk czy netflixa, a nie siedzieć nad książkami i się dokształcać.

Britan, ja na przykłąd nie pracuję bynajmniej za 2 tysiące, ale też doceniam urok meczyku w tygodniu po kolacji, jednak jak przyjdzie czas szkolenia, to nie ucieknę od niego. Nie mam ambicji bycia prezesem czy nawet dyrektorem (choć nie powiem że nie mam perspektyw zostania tym drugim w ciągu kilku lat), ale jak przyjdzie czas szkolenia, to też go nie oleję, nowa wiedza się przyda; ale fakt, że za dodatkowymi umiejętnościami musi iść dodatkowa kasa. Zakładam że wreszcie w tym roku uda mi się zmolestować zarząd o wysłanie mnie na jeden istotny kurs... albo najdalej w przyszłym roku, bo stanie się to niezbędne.

275

Odp: Ogarnięty życiowo facet... co to faktycznie znaczy?
Roxann napisał/a:
rossanka napisał/a:
Roxann napisał/a:

Każdy, kto chce być dobrym (cenionym) specjalistą/ekspertem w danej dziedzinie, musi się systematycznie dokształcać. Nie tylko w IT. Same studia niewiele dają.

Studia bardzo wiele dają. Bez studiów nie możesz pracować jako przedszkolanka, czy nauczyciel w szkole, czy księgowa, dentysta, psycholog i tak dalej.
Mając studia masz otwartych wiele drzwi. Potrzeba też umiejętności, ciągłego dokształcania się i tak dalej.
Nie podoba mi się deprecjonowanie studiów i wykształcenia, mówienie z pogardą o magistrach. Mam taką koleżankę, wykształcenie średnie, zwykle mówi z przekąsem o studencuakach, o magistrach, o tym, że wyższe uczelnie produkują niedouków czy bezrobotnych, przy czym sama zawodowo leży, bo albo sprząta, albo siedzi na bezrobociu i tak od ponad 25 lat, ale rodzice dają dach nad głową.

Chyba nie zostałam dobrze zrozumiana, nie deprecjonuję studiów jako wykształcenia. Chodziło mi o to, że same studia nie zagwarantują kariery i dobrze płatnej pracy. Każdy (no prawie) powie, że studia to jedno, a praca to drugie. Po samych studiach nikt nie jest od razu cenionym specjalistą. Oczywiście na każdym kierunku zdarzają "perełki", które warto wyłapać ale ... wielu po prostu się przez studia prześlizguje i w zasadzie niewiele z nich wynosi prócz tytułu. Kto się lepiej będzie zapowiadać jako np. dobry lekarz, ktoś kto ledwie pozaliczał wszystkie egzaminy na 3. czy ktoś, kto wyróżniał się na tle grupy, odbył staże zagraniczne, świetnie włada obcym językiem itd.? No chyba nie ma wątpliwości.

I tak i nie. Zobacz, skończysz medycynę masz bardzo duże szanse zostać np cenionym kardiologiem. Kończysz prywatną uczelnie X, nastawiona na kasę i produkcję magistrów, o specjalności "mam dyplom wyższej uczelni"- szsnse na dobrą pracę są niewielkie.
Ale i lekarz, jeden się będzie dalej kształcił, wybije się i faktycznie zostanie cenionym kardiologiem, a inny kiepskim lekarzem rodzinnym w Pipidowce  małej.
A osoby po miernej uczelni X -duzo z nich nadal będzie miernych, bez umiejętności, bez chęci, bez pomysłu na siebie, ale znajdą się i tacy, co znajdą dla siebie niszę na rynku pracy i nienajgorzrj na tym wyjdą.
Ale i tak mgr otwiera wiele drzwi. Ostatecznie można skończyć w Tesco, ale w drugą stronę to tak nie działa, nie masz wyższego wykształcenia to wiele zawodów i miejsc pracy jest zamkniętych. Nawet głupie siedzenie z 4latkami w przedszkolu.
A studia deprecjonują Ci, co nie mają żadnych, muszą się jakoś pocieszyć. Są to często ludzie,bktorzy nie mają ani wyższego wykształcenia, ani nie zablyzseli w jakiejkolwiek branży fizycznej. Nie mają magistra historii, prawa, nie są ekonomistami czy psychoatrami , architektami, ale też pojęcia nie mają o fryzjerstwie, budowlance, gastronomii czy hydraulice. Nic nie umieją to z kompleksow wyśmieją każdego.

276

Odp: Ogarnięty życiowo facet... co to faktycznie znaczy?
Nowe_otwarcie napisał/a:
Roxann napisał/a:

Ja mam znajomą, która pracowała w korpo wiele lat i się mega wkurzała, że nie mogła przeskoczyć pewnego pułapu w tej całej drabinie kariery bo jej na każdej ocenie zarzucano, że nie ma "leadership skills". Nie każdy je ma, nie wystarczy wiedza i doświadczenie. A jednak podwładny raczej nie zarobi więcej niż szef wink

No i dobrze, ja też nie mam tych prodyspozycji, nie miałem też nigdy ambicji bycia akurat tym najlepszym w grupie powiedzmy 100 facetów. Chciałem po prostu mieć normalne życie z normalną rodziną, kasą taką żeby wystarczała na potrzeby (normalne, nie jakieś wyrąbane) i też jednak chciałem poczuć że to życie normalne istnieje. Co jest nienormalnego w chęci weekendowego spotkania ze znajomymi czy obejrzenia meczu Ligi Mistrzów? Ale to nie znaczy że nie zamierzam się dokształcać jeśli będzie taka potrzeba czy okazja. Tylko że to dokształcanie musi iść w parze z wyższymi zarobkami, proste.

Snake napisał/a:

Na dodatek taki przeciętny inteligencik po studiach wyśmiewając pracę tych fizoli polegnie na banalnej wymianie baterii w zlewie i zadzwoni po hydraulika. W tym momencie zderzy się z życiową prawdą, którą tak ochoczo szerzy za wiedzę się płaci lol

No patrz, też jakoś wymieniłem. I musiałem się sam nauczyć smile

Pipolinka87 napisał/a:

W większości branży tak jest smile Trzeba się ciągle dokształcać.

Rossanka ma 100 % racji. Najpierw Panowie zadają temat dyskusji " ogarnięty życiowo facet " a potem pretensje ,że kobiety mają w ogóle wymagania big_smile

Nie że "mają wymagania". Chodzi o to że mają ZBYT WYSOKIE wymagania, bo OK: zrozumiałe jest że 10% najlepszych kobiet ma wymagania, które spełni 10% najlepszych facetów. Ale nie jest zrozumiałe, że 80% kobiet ma wymagania, które spełnia 15% facetów.

A cóż Cię obchodzą wymagania kobiet? Znajdź tylko jedną, której wymagania spełnisz. Co Cię obchodzi reszta jej 43566 koleżanek? Wszystkim przecież nie będziesz się podobał.

277

Odp: Ogarnięty życiowo facet... co to faktycznie znaczy?
rossanka napisał/a:

A cóż Cię obchodzą wymagania kobiet? Znajdź tylko jedną, której wymagania spełnisz. Co Cię obchodzi reszta jej 43566 koleżanek? Wszystkim przecież nie będziesz się podobał.

Wiem, właśnie o to chodzi. I dlatego warto trzymać się takiej perełki wśród kobiet, nawet jeśli jest na drugim końcu kraju smile

278

Odp: Ogarnięty życiowo facet... co to faktycznie znaczy?
Nowe_otwarcie napisał/a:
rossanka napisał/a:

A cóż Cię obchodzą wymagania kobiet? Znajdź tylko jedną, której wymagania spełnisz. Co Cię obchodzi reszta jej 43566 koleżanek? Wszystkim przecież nie będziesz się podobał.

Wiem, właśnie o to chodzi. I dlatego warto trzymać się takiej perełki wśród kobiet, nawet jeśli jest na drugim końcu kraju smile

A czemu nie na miejscu? Związki na odległość są trudne.

279

Odp: Ogarnięty życiowo facet... co to faktycznie znaczy?
Nowe_otwarcie napisał/a:
Roxann napisał/a:

Ja mam znajomą, która pracowała w korpo wiele lat i się mega wkurzała, że nie mogła przeskoczyć pewnego pułapu w tej całej drabinie kariery bo jej na każdej ocenie zarzucano, że nie ma "leadership skills". Nie każdy je ma, nie wystarczy wiedza i doświadczenie. A jednak podwładny raczej nie zarobi więcej niż szef wink

No i dobrze, ja też nie mam tych prodyspozycji, nie miałem też nigdy ambicji bycia akurat tym najlepszym w grupie powiedzmy 100 facetów. Chciałem po prostu mieć normalne życie z normalną rodziną, kasą taką żeby wystarczała na potrzeby (normalne, nie jakieś wyrąbane) i też jednak chciałem poczuć że to życie normalne istnieje. Co jest nienormalnego w chęci weekendowego spotkania ze znajomymi czy obejrzenia meczu Ligi Mistrzów? Ale to nie znaczy że nie zamierzam się dokształcać jeśli będzie taka potrzeba czy okazja. Tylko że to dokształcanie musi iść w parze z wyższymi zarobkami, proste.

Nie każdy je ma i nie każdy musi mieć. Bardziej mi chodziło o pokazanie, że nawet po jednym kierunku studiów i przy tej samej ścieżce kariery jeden zajdzie wyżej i będzie zarabiał ponad 10-tys., a inny zatrzyma w pewnym miejscu bo zwyczajnie nie będzie w stanie pewnego pułapu przeskoczyć. Dla jednego szczytem awansu będzie kasa w sklepie, dla innego bycie z-cą kierownika działu.
Podobnie w podanym wyżej przeze mnie przykładzie studentów medycyny - jeden pewnie zrobi z trudem doktorat albo i nie i będzie pracował za średnią krajową w jakiejś przychodni, a drugi zdobędzie tytuł prof., renomę, stanie się rozchwytywanym specjalistą, a jego zarobki będą oscylowały w granicach kilkudziesięciu tys./msc.
Tylko czy tego pierwszego można nazwać nieogarniętym? Nie! Po prostu na więcej go nie stać i nie koniecznie wynika to z lenistwa czy braku ambicji. Istnieje wiele innych barier, również intelektualnych.

280

Odp: Ogarnięty życiowo facet... co to faktycznie znaczy?
Roxann napisał/a:
Nowe_otwarcie napisał/a:
Roxann napisał/a:

Ja mam znajomą, która pracowała w korpo wiele lat i się mega wkurzała, że nie mogła przeskoczyć pewnego pułapu w tej całej drabinie kariery bo jej na każdej ocenie zarzucano, że nie ma "leadership skills". Nie każdy je ma, nie wystarczy wiedza i doświadczenie. A jednak podwładny raczej nie zarobi więcej niż szef wink

No i dobrze, ja też nie mam tych prodyspozycji, nie miałem też nigdy ambicji bycia akurat tym najlepszym w grupie powiedzmy 100 facetów. Chciałem po prostu mieć normalne życie z normalną rodziną, kasą taką żeby wystarczała na potrzeby (normalne, nie jakieś wyrąbane) i też jednak chciałem poczuć że to życie normalne istnieje. Co jest nienormalnego w chęci weekendowego spotkania ze znajomymi czy obejrzenia meczu Ligi Mistrzów? Ale to nie znaczy że nie zamierzam się dokształcać jeśli będzie taka potrzeba czy okazja. Tylko że to dokształcanie musi iść w parze z wyższymi zarobkami, proste.

Nie każdy je ma i nie każdy musi mieć. Bardziej mi chodziło o pokazanie, że nawet po jednym kierunku studiów i przy tej samej ścieżce kariery jeden zajdzie wyżej i będzie zarabiał ponad 10-tys., a inny zatrzyma w pewnym miejscu bo zwyczajnie nie będzie w stanie pewnego pułapu przeskoczyć. Dla jednego szczytem awansu będzie kasa w sklepie, dla innego bycie z-cą kierownika działu.
Podobnie w podanym wyżej przeze mnie przykładzie studentów medycyny - jeden pewnie zrobi z trudem doktorat albo i nie i będzie pracował za średnią krajową w jakiejś przychodni, a drugi zdobędzie tytuł prof., renomę, stanie się rozchwytywanym specjalistą, a jego zarobki będą oscylowały w granicach kilkudziesięciu tys./msc.
Tylko czy tego pierwszego można nazwać nieogarniętym? Nie! Po prostu na więcej go nie stać i nie koniecznie wynika to z lenistwa czy braku ambicji. Istnieje wiele innych barier, również intelektualnych.

I to jest właśnie odpowiedź  tem pierwszy, jeżeli zrobi wszystko co w jego mocy, ale jego najwyższym pulapem bedzie posada przyzwoitego internisty albo kierownika Zabki  czy fryzjerki z malutkim zakładem, i osoby te będą wkładały dużo wysiłku, chęci i pracy w to co robią ( chociaż nigdy nie będą stylistami Gwiaz w Mam Talent czy nie będą drugim Religą) - w moim pojęciu to nie są nieogary życiowe.
Noeogarami byliby, jakby stać ich było na więcej, ale z lenistwa, wygody czy pasożytnictwa nie rozwijałyby się i jak to mowi spoczęły na laurach, bo i tak do niczego nie dojdę.
Miałam kiedyś koleżankę  która stwierdziła, że prawa jazdy to ona nigdy nie zrobi, bo nie wie czy dorobi się kiedykolwiek samochodu. I jest tak jak mówiła, dobiega 50 ki i ani prawa jazdy ani auta nadal nie ma.

281 Ostatnio edytowany przez Roxann (2021-07-26 16:14:14)

Odp: Ogarnięty życiowo facet... co to faktycznie znaczy?
rossanka napisał/a:

I to jest właśnie odpowiedź  tem pierwszy, jeżeli zrobi wszystko co w jego mocy, ale jego najwyższym pulapem bedzie posada przyzwoitego internisty albo kierownika Zabki  czy fryzjerki z malutkim zakładem, i osoby te będą wkładały dużo wysiłku, chęci i pracy w to co robią ( chociaż nigdy nie będą stylistami Gwiaz w Mam Talent czy nie będą drugim Religą) - w moim pojęciu to nie są nieogary życiowe.
Noeogarami byliby, jakby stać ich było na więcej, ale z lenistwa, wygody czy pasożytnictwa nie rozwijałyby się i jak to mowi spoczęły na laurach, bo i tak do niczego nie dojdę.
Miałam kiedyś koleżankę  która stwierdziła, że prawa jazdy to ona nigdy nie zrobi, bo nie wie czy dorobi się kiedykolwiek samochodu. I jest tak jak mówiła, dobiega 50 ki i ani prawa jazdy ani auta nadal nie ma.

No właśnie. Każdy z nas jest inny, ma inne predyspozycje i możliwości. Ja wychodzę z założenia, że najzdrowiej jest nie mieć przesadzonych oczekiwań wobec tego, co sami jesteśmy w stanie zaoferować. Dotyczy to zarówno wyglądu, sposobu bycia jak i statusu.
Ja na przykład nie deprecjonowałabym osób pracujących fizycznie. Nie każdy z nich jest "nieudacznikiem" bez wykształcenia, ogłady itd. czy inż. bez ambicji. Często są to naprawdę sensowni czy nawet świetni fachowcy. Szczególnie widzę to po nieco starszym pokoleniu, kiedy studia nie były aż tak popularne czy powszechne i/lub których rodziców nie było stać na ich edukację przez co musieli szybko iść do pracy, nie raz wyjeżdżając za granicę. Znam wiele takich osób, które wykorzystały ten czas na zdobycie doświadczenia i odłożenie pieniążków by potem zainwestować we własny biznes.
I jeszcze co do renomowanych uczelni... nie umniejszając kadrze ani studentom, absolwent absolwentowi nie równy. Te dysproporcje szczególnie są widoczne na płatnych uczelniach, gdzie wiadomo, że się nie opłaca ludzi oblewać, tzn. oblewać może tak bo wtedy dodatkowa kasa za poprawki ale nie wyrzucać. A to powoduje, że często wyższe wykształcenie zdobywają osoby, które w ogóle na studia nie powinny dostać. A potem zaskoczenie czy wręcz oburzenie, że mgr pracuje na kasie bo nigdzie indziej pracy nie może znaleźć.
Wiem, że dobre firmy podczas rekrutacji nie tylko sprawdzają wiedzę ale też biorą pod uwagę wyniki w nauce. Wtedy ten odsiew jest naturalny.
Jak pracodawca mądry to sam zainwestuje w podniesienie kwalifikacji rokującego pracownika i stworzy mu takie warunki by ten nie chciał odejść bo fachowców ale takich przez duże F a nie tych spod sklepu, brakuje na rynku.

EDIT: Kiedyś zapytano znanego piłkarza, czy nie uważa, że zarabiają zbyt wiele, na co on przytomnie odpowiedział, że płacą tyle na ile ich wyceniają. Jest popyt, jest podaż i są płace. Jak ktoś nie sprawdza, szybko wyleci z obiegu. Jak ktoś źle gra, straci kontrakt, jak ktoś jest złym fachowcem, może uda mu się kilka razy odwalić chałturę ale potem nikt go już nie zatrudni. Brutalne prawa rynku.

282

Odp: Ogarnięty życiowo facet... co to faktycznie znaczy?
Pipolinka87 napisał/a:

Nie ma żadnej podstawy aby ktoś z wykształceniem wyższym zarabiał więcej od osoby pracującej fizycznie. Przykład nauczyciele i ich odwieczne strajki. Bo jak to skończylismy studia a tu taka lipa ?? smile Niestety tak jest skonstruowany świat i trzeba się do tego ustosunkować a nie szukać winnych tam gdzie ich nie ma.

Mało tego, był taki okres, kiedy wszyscy zachłysnęli się dostępnością studiowania na uczelniach wyższych i bez większych przeszkód zdobywali wykształcenie, wtedy wartość dyplomu mocno się zdewaluowała. Równocześnie na rynku zaczynało brakować fachowców, między innymi również dlatego, że duża ich grupa wyjechała za granicę za lepszym życiem, dlatego ich praca również w kraju musiała zostać inaczej wyceniona.
Osobiście nie widzę w tym nic złego, bo praca fizyczna jest ciężka, czasem bardzo, a równocześnie nam wszystkim ogromnie potrzebna, by móc względnie wygodnie żyć. To również dlatego uważam, że oczekiwanie kokosów za sam fakt, że kiedyś tam poświęciło się kilka lat na studiowanie i obronę dyplomu, to jakieś nieporozumienie.
Po prostu szanujmy się nawzajem i nie mierzmy innych tą samą miarą, bo wartość człowieka to coś znacząco więcej niż "mgr" czy nawet "prof." przed nazwiskiem. Zresztą jak to było? Można mieć nawet profesurę, ale brak podstaw, co choćby pewna pani Krysia, i niestety wielu podobnych do niej również, pokazują wręcz wzorcowo.

Edit:

Roxann napisał/a:

Te dysproporcje szczególnie są widoczne na płatnych uczelniach, gdzie wiadomo, że się nie opłaca ludzi oblewać, tzn. oblewać może tak bo wtedy dodatkowa kasa za poprawki ale nie wyrzucać.

Na państwowych też się nie opłaca, bo za każdym studentem idą konkretne pieniądze i to z różnych źródeł. To m.in. dlatego czasem ich nieziemsko umęczą, ale ostatecznie trzeba się bardzo postarać, aby nie przepuścili. Poprawki także są płatne, choć nie wiem czy wszędzie.

283

Odp: Ogarnięty życiowo facet... co to faktycznie znaczy?
Olinka napisał/a:
Pipolinka87 napisał/a:

Nie ma żadnej podstawy aby ktoś z wykształceniem wyższym zarabiał więcej od osoby pracującej fizycznie. Przykład nauczyciele i ich odwieczne strajki. Bo jak to skończylismy studia a tu taka lipa ?? smile Niestety tak jest skonstruowany świat i trzeba się do tego ustosunkować a nie szukać winnych tam gdzie ich nie ma.

Mało tego, był taki okres, kiedy wszyscy zachłysnęli się dostępnością studiowania na uczelniach wyższych i bez większych przeszkód zdobywali wykształcenie, wtedy wartość dyplomu mocno się zdewaluowała. Równocześnie na rynku zaczynało brakować fachowców, między innymi również dlatego, że duża ich grupa wyjechała za granicę za lepszym życiem, dlatego ich praca również w kraju musiała zostać inaczej wyceniona.
Osobiście nie widzę w tym nic złego, bo praca fizyczna jest ciężka, czasem bardzo, a równocześnie nam wszystkim ogromnie potrzebna, by móc względnie wygodnie żyć. To również dlatego uważam, że oczekiwanie kokosów za sam fakt, że kiedyś tam poświęciło się kilka lat na studiowanie i obronę dyplomu, to jakieś nieporozumienie.
Po prostu szanujmy się nawzajem i nie mierzmy innych tą samą miarą, bo wartość człowieka to coś znacząco więcej niż "mgr" czy nawet "prof." przed nazwiskiem. Zresztą jak to było? Można mieć nawet profesurę, ale brak podstaw, co choćby pewna pani Krysia, i niestety wielu podobnych do niej

Nie no szanujmy się, to że ktoś jest mgr albo prof nie znaczy z automatu, że jest wartościowy, miły, uczciwy i przyjacielski. Tak samo jak ktoś bez wykształcenia ma z automatu te cechy, bo może skończył zawodówkę, oprócz tego jest wredny, chamski i leniwy.
Nie podoba mi się taki podzial: Jak po studiach to burak i cham, jak pracuje fizycznie to na pewno człowiek Dusza, co z tego, że ma tylko 8klas.
To tak jak jest ładna kobieta, że sztucznymi rzęsami i ostrzykiwNymi ustami - z utomatu ma łatkę pustej lalki, a zaniedbana, brzydką Kryska że sklepu-na pewno ma złote serce i jest wartościowym człowiekiem.
W każdej grupie są tacy i tacy.
Dużo jednak zrobi zazdrosc: nieatrakcyjna kobieta o ładnej powie, że na pewno jest głupia, osoba bez wykształcenia, że papierek nic nie daje i nie świadczy o wartości człowieka, a biedny, że pieniądze szczęścia nie dają i on woli być biedny ale mieć dzieci i rodzinę noz być sam ( jakby bogaci nie mieli rodzin).
To takie myślenie z klapkami na oczach. Coś jak każdy polak to złodziej, Niemki są brzydkie i są lesbijkami, a Ruski to na pewno lubi pić.

284

Odp: Ogarnięty życiowo facet... co to faktycznie znaczy?
Olinka napisał/a:

Edit:

Roxann napisał/a:

Te dysproporcje szczególnie są widoczne na płatnych uczelniach, gdzie wiadomo, że się nie opłaca ludzi oblewać, tzn. oblewać może tak bo wtedy dodatkowa kasa za poprawki ale nie wyrzucać.

Na państwowych też się nie opłaca, bo za każdym studentem idą konkretne pieniądze i to z różnych źródeł. To m.in. dlatego czasem ich nieziemsko umęczą, ale ostatecznie trzeba się bardzo postarać, aby nie przepuścili. Poprawki także są płatne, choć nie wiem czy wszędzie.

To prawda. Sama prowadzę zajęcia na studiach podyplomowych (więc teoretycznie wyższy poziom niż magisterka) i czasem ręce opadają jacy studenci się trafiają. Tyle, że ja jestem od przedmiotów bardziej ścisłych więc może dlatego... ?

285 Ostatnio edytowany przez Roxann (2021-07-26 16:42:05)

Odp: Ogarnięty życiowo facet... co to faktycznie znaczy?
rossanka napisał/a:

Nie no szanujmy się...
(...)
To takie myślenie z klapkami na oczach. Coś jak każdy polak to złodziej, Niemki są brzydkie i są lesbijkami, a Ruski to na pewno lubi pić.

Z tego co zauważyłam, jedyną osobą stosującą podział czy wartościujących ludzi na tych wykształconych i fizoli był sam Autor.
Może kogoś kole, że osoba pracująca fizycznie zarabia więcej niż mgr wykonujący niezbyt wymagającą pracę. Jeśli jednak ktoś uważa, że fachowcem od np. prac remontowo-budowlanych, mechaniki czy mechatroniki może być każdy bez wykształcenia, wiedzy i doświadczenia, to gratuluję. I życzę takich "fachowców" przy pierwszym lepszym zleceniu. wink

286

Odp: Ogarnięty życiowo facet... co to faktycznie znaczy?
Roxann napisał/a:
rossanka napisał/a:

Nie no szanujmy się...
(...)
To takie myślenie z klapkami na oczach. Coś jak każdy polak to złodziej, Niemki są brzydkie i są lesbijkami, a Ruski to na pewno lubi pić.

Z tego co zauważyłam, jedyną osobą stosującą podział czy wartościujących ludzi na tych wykształconych i fizoli był sam Autor.
Może kogoś kole, że osoba pracująca fizycznie zarabia więcej niż mgr wykonujący niezbyt wymagającą pracę. Jeśli jednak ktoś uważa, że fachowcem od np. prac remontowo-budowlanych, mechaniki czy mechatroniki może być każdy bez wykształcenia, wiedzy i doświadczenia, to gratuluję. I życzę takich "fachowców" przy pierwszym lepszym zleceniu. wink

Gorzej gdy ktoś nie jest ani magistrem ani fachowcem, a bierze się jedynie za krytykowanie wink

287

Odp: Ogarnięty życiowo facet... co to faktycznie znaczy?
rossanka napisał/a:
Roxann napisał/a:
rossanka napisał/a:

Nie no szanujmy się...
(...)
To takie myślenie z klapkami na oczach. Coś jak każdy polak to złodziej, Niemki są brzydkie i są lesbijkami, a Ruski to na pewno lubi pić.

Z tego co zauważyłam, jedyną osobą stosującą podział czy wartościujących ludzi na tych wykształconych i fizoli był sam Autor.
Może kogoś kole, że osoba pracująca fizycznie zarabia więcej niż mgr wykonujący niezbyt wymagającą pracę. Jeśli jednak ktoś uważa, że fachowcem od np. prac remontowo-budowlanych, mechaniki czy mechatroniki może być każdy bez wykształcenia, wiedzy i doświadczenia, to gratuluję. I życzę takich "fachowców" przy pierwszym lepszym zleceniu. wink

Gorzej gdy ktoś nie jest ani magistrem ani fachowcem, a bierze się jedynie za krytykowanie wink

Tia... a jeszcze przy piwku narzekają na wszystko i twierdzą, że z ich "wykształceniem" roboty ni ma albo, że mają tylko ci którym ktoś załatwi. I w ogóle nie warto uczyć bo byle robol zarabia tysiące, a mgr za 2-3 tys. haruje.
Ja znam takiego fachowca przez duże F, który ma własną firmę, choć niewielką i czasem bierze takich gogusi do pomocy ale tylko by coś wnieśli czy przenieśli. Bynajmniej to nie są fachowcy. Ale i tak im płaci sporo bo chętnych nie ma. Ogólnie mógłby sam tylko nadzorować czy zlecać ale nie idzie bo fachowców brak a on ma firmę na własne nazwisko i na jej reputację pracuje. Tych, co naprawdę się znają opłaca naprawdę BARDZO dobrze, bo wie, że jak odejdą to zostanie z ręką w przysłowiowym nocniku. Jednak na każdej budowie czy remoncie sam być musi by wszystkiego dopilnować. Nie raz sam zakasa rękawy. Ale tak się buduje pozycję i zaufanie. Zleceń ma aż nadto, mógłby więcej brać (i więcej zarabiać) ale boi, że jak zostawi coś bez nadzoru i spieprzą, to ferment pójdzie. A tak? Moi wszyscy znajomi i znajomych znajomi korzystali z jego usług przy remontach czy wykańczaniu mieszkań, montażu okien czy bram. On jednak woli sam mniej zarobić więcej płacąc pracownikom sprawdzonym niż brać kogokolwiek i potem świecić oczyma.

288

Odp: Ogarnięty życiowo facet... co to faktycznie znaczy?
Roxann napisał/a:
rossanka napisał/a:
Roxann napisał/a:

Z tego co zauważyłam, jedyną osobą stosującą podział czy wartościujących ludzi na tych wykształconych i fizoli był sam Autor.
Może kogoś kole, że osoba pracująca fizycznie zarabia więcej niż mgr wykonujący niezbyt wymagającą pracę. Jeśli jednak ktoś uważa, że fachowcem od np. prac remontowo-budowlanych, mechaniki czy mechatroniki może być każdy bez wykształcenia, wiedzy i doświadczenia, to gratuluję. I życzę takich "fachowców" przy pierwszym lepszym zleceniu. wink

Gorzej gdy ktoś nie jest ani magistrem ani fachowcem, a bierze się jedynie za krytykowanie wink

Tia... a jeszcze przy piwku narzekają na wszystko i twierdzą, że z ich "wykształceniem" roboty ni ma albo, że mają tylko ci którym ktoś załatwi. I w ogóle nie warto uczyć bo byle robol zarabia tysiące, a mgr za 2-3 tys. haruje.
Ja znam takiego fachowca przez duże F, który ma własną firmę, choć niewielką i czasem bierze takich gogusi do pomocy ale tylko by coś wnieśli czy przenieśli. Bynajmniej to nie są fachowcy. Ale i tak im płaci sporo bo chętnych nie ma. Ogólnie mógłby sam tylko nadzorować czy zlecać ale nie idzie bo fachowców brak a on ma firmę na własne nazwisko i na jej reputację pracuje. Tych, co naprawdę się znają opłaca naprawdę BARDZO dobrze, bo wie, że jak odejdą to zostanie z ręką w przysłowiowym nocniku. Jednak na każdej budowie czy remoncie sam być musi by wszystkiego dopilnować. Nie raz sam zakasa rękawy. Ale tak się buduje pozycję i zaufanie. Zleceń ma aż nadto, mógłby więcej brać (i więcej zarabiać) ale boi, że jak zostawi coś bez nadzoru i spieprzą, to ferment pójdzie. A tak? Moi wszyscy znajomi i znajomych znajomi korzystali z jego usług przy remontach czy wykańczaniu mieszkań, montażu okien czy bram. On jednak woli sam mniej zarobić więcej płacąc pracownikom sprawdzonym niż brać kogokolwiek i potem świecić oczyma.

Bo tak jest.
Ale wiesz co w otoczeniu mam sporo osób po dobrych studiach, z dobrym wykształceniem i w tym momencie życia żyją na bardzo wysokim poziomie. Grubo grubo ponad średnia.  Mam też znajomego po technikum- zarabia grosze (ma 36 lat), jedna koleżankę po zawodówce, na dodatek sama z dziećmi w wieku szkolnym-pan się zawinął, ledwo wiąże koniec z końcem, dzieci goni do nauki jak mało kto, i jeszcze jedną z wykształceniem maturalnym-cale życie zmienia pracę typu sklep, sprzątanie-finansowo bardzo marnie stoi. Są więc różna przypadki.

289

Odp: Ogarnięty życiowo facet... co to faktycznie znaczy?
rossanka napisał/a:

Bo tak jest.
Ale wiesz co w otoczeniu mam sporo osób po dobrych studiach, z dobrym wykształceniem i w tym momencie życia żyją na bardzo wysokim poziomie. Grubo grubo ponad średnia.  Mam też znajomego po technikum- zarabia grosze (ma 36 lat), jedna koleżankę po zawodówce, na dodatek sama z dziećmi w wieku szkolnym-pan się zawinął, ledwo wiąże koniec z końcem, dzieci goni do nauki jak mało kto, i jeszcze jedną z wykształceniem maturalnym-cale życie zmienia pracę typu sklep, sprzątanie-finansowo bardzo marnie stoi. Są więc różna przypadki.

Ale ja już pisałam, że samo skończenie dobrych studiów nie gwarantuje niczego. Można się przez nie prześliznąć nie mając predyspozycji czy pomysłu na siebie. Jak ktoś kończy jakiś kierunek bo tam przyjmowali czy łatwo zdać, to jaką on potem ma wartość na rynku pracy? A nawet ktoś taki, kto prześlizgnął na bardziej wymagających studiach?
Tak, w pewnych zawodach wystarczy zaświadczyć wyższe wykształcenie, by awansować, w innych trzeba udowodnić wiedzę i umiejętności.
No sorry, jak ktoś uważa się za wykształconego i zarabia niewiele... to znaczy, że jego umiejętności nie zostały docenione na rynku pracy. Zależy kto w co celuje czy tylko studiuje by zdobyć mgr. Jak ktoś studiuje pedagogikę przykładowo, to trudno oczekiwać, że będzie się zarabiało 10 tys. msc. No chyba, że otworzy własne przedszkole i je rozkręci.

290

Odp: Ogarnięty życiowo facet... co to faktycznie znaczy?

Studia w Polsce to dość poważny problem społeczny. Absolwentów jest za dużo, a poziom zbyt niski.
Dominują też mniej potrzebne kierunki. Tym samym papier magistra nie ma prawie żadnej wartości.
Moje doświadczenia wskazują, że nawet na ambitnych kierunkach, na państwowych uczelniach poziom dalej jest marny i to zarówno wykładowców jak i studentów. Wyjątki się oczywiście zdarzają, ale ogólny obraz jest żenujący. Odpisywanie prac, ściąganie z telefonów, lipne prezentacje, których jaśnie pany dr. nie udostępnią, brak kontaktu z wykładowcami,  archaiczne programy i nikły związek z realną gospodarką. To tylko jedne z wielu wad.

A czy studia coś dają? Przeciętniakowi bardzo dużo. Pozwolą pić kawę w kropo za nie najgorszą stawkę, zamiast zasuwania z łopatą. Uczą też cwaniactwa i współpracy w grupie, co przyda się w wielu dziedzinach życia.   Dla wybitnych, to jednak głównie strata czasu. Sami nauczą się więcej, lub otworzą własny biznes. Czasem jednak papier bywa niezbędny.

291

Odp: Ogarnięty życiowo facet... co to faktycznie znaczy?

Ogarnięty to facet to taki, który trzyma swoje pieniądze w swojej kieszeni.

292 Ostatnio edytowany przez Nowe_otwarcie (2021-07-27 07:53:20)

Odp: Ogarnięty życiowo facet... co to faktycznie znaczy?
rossanka napisał/a:

A czemu nie na miejscu? Związki na odległość są trudne.

Co poradzić że ta właściwa mieszka daleko? Na szczęście często mogę u niej bywać.

Roxann napisał/a:

No sorry, jak ktoś uważa się za wykształconego i zarabia niewiele... to znaczy, że jego umiejętności nie zostały docenione na rynku pracy.

I znów dochodzimy do jakże płynnej kwestii: ile to jest "niewiele"?

293 Ostatnio edytowany przez Nowe_otwarcie (2021-07-27 08:08:22)

Odp: Ogarnięty życiowo facet... co to faktycznie znaczy?
rossanka napisał/a:

Zresztą jak to było? Można mieć nawet profesurę, ale brak podstaw, co choćby pewna pani Krysia, i niestety wielu podobnych do niej

Krycha ma jedynie dr hab., nie jest profesorem belwederskim.


rossanka napisał/a:

Nie no szanujmy się, to że ktoś jest mgr albo prof nie znaczy z automatu, że jest wartościowy, miły, uczciwy i przyjacielski. Tak samo jak ktoś bez wykształcenia ma z automatu te cechy, bo może skończył zawodówkę, oprócz tego jest wredny, chamski i leniwy.
.

Akurat mój najlepszy kumpel z podstawówki poszedł do zawodówki (niestety, uczył się słabiej i wiele razy na sprawdzianach siedzenie ze mną ratowało mu doopę; do dziś mam w pamięci jego komentarz do zmiany skali ocen szkolnych z 2-5 na 1-6: "Wcześniej człowiek myślał żeby tylko nie dostać 2; teraz żeby chociaż 2 mieć!"), więc akurat nie jego miałem na myśli. Miałem na myśli starszych gnojów, którzy mnie prześladowali w szkole (zawsze dziwnym trafem w liczbie co najmniej dwóch; kiedyś jeden z nich równie dziwnym trafem przy solowym skakaniu do mnie znalazł się rozciągnięty na podłodze...) i to były faktycznie bandziory szkolne, z zachowaniem nieodpowiednim lub nagannym, nieraz odpowiednio "wspominani" przez dyrektorkę na apelach, niejeden "kibla" zaliczył w czasie "kariery" szkolnej. I jak pomyślę że takie ścierwo (mam na myśli tych bandziorów, a nie kolegę z ławki z którym straciłem kontakt, ale mam nadzieję że sobie dobrze żyje) ma zarabiać więcej ode mnie, to się nóż w kieszeni otwiera!

294 Ostatnio edytowany przez zrzutekranu (2021-07-27 08:43:59)

Odp: Ogarnięty życiowo facet... co to faktycznie znaczy?
Nowe_otwarcie napisał/a:
rossanka napisał/a:

Zresztą jak to było? Można mieć nawet profesurę, ale brak podstaw, co choćby pewna pani Krysia, i niestety wielu podobnych do niej

Krycha ma jedynie dr hab., nie jest profesorem belwederskim.


rossanka napisał/a:

Nie no szanujmy się, to że ktoś jest mgr albo prof nie znaczy z automatu, że jest wartościowy, miły, uczciwy i przyjacielski. Tak samo jak ktoś bez wykształcenia ma z automatu te cechy, bo może skończył zawodówkę, oprócz tego jest wredny, chamski i leniwy.
.

Akurat mój najlepszy kumpel z podstawówki poszedł do zawodówki (niestety, uczył się słabiej i wiele razy na sprawdzianach siedzenie ze mną ratowało mu doopę; do dziś mam w pamięci jego komentarz do zmiany skali ocen szkolnych z 2-5 na 1-6: "Wcześniej człowiek myślał żeby tylko nie dostać 2; teraz żeby chociaż 2 mieć!"), więc akurat nie jego miałem na myśli. Miałem na myśli starszych gnojów, którzy mnie prześladowali w szkole (zawsze dziwnym trafem w liczbie co najmniej dwóch; kiedyś jeden z nich równie dziwnym trafem przy solowym skakaniu do mnie znalazł się rozciągnięty na podłodze...) i to były faktycznie bandziory szkolne, z zachowaniem nieodpowiednim lub nagannym, nieraz odpowiednio "wspominani" przez dyrektorkę na apelach, niejeden "kibla" zaliczył w czasie "kariery" szkolnej. I jak pomyślę że takie ścierwo (mam na myśli tych bandziorów, a nie kolegę z ławki z którym straciłem kontakt, ale mam nadzieję że sobie dobrze żyje) ma zarabiać więcej ode mnie, to się nóż w kieszeni otwiera!

Co za frustracja i agresja, widzę nieprzerobione traumy.
Po pierwsze traktowali cię tak na ile sobie pozwoliłeś czy to było moralne czy nie (i mówi to osoba którą też prześladowali tylko szybko mieli spotkanie z rzeczywistością za pomocą kija czy krzesła jeśli trzeba było). Tacy ludzie są jak sfora bezpańskich psów, jesli zobaczą, że mogą stracić zęby lub stracą szybko im się odechciewa szaleć.
Po drugie jeśli taki szkolny banita zarabia więcej od ciebie to po prostu jest wstanie więcej zaoferować na rynku pracy - może ma fach, może wiedzę. Trochę mi się to skojarzyło ze słynnym imigranci kradną pracę. Jak to swiadczy o człowieku skoro imigrant bez języka często jest wstanie odebrać te pracę?
Po trzecie odnoszę wrażenie, że wyżej srasz niż dupę masz.. Jak widać taki "fizol" (co za paskudne określenie, sprzątaczkami też się dowartościowujesz? Kasjerkami?) może zarabiać Studia niczego nie gwarantują, sam je mam, robię w zupełnie innej dziedzinie w której mam zerowe wykształcenie, za to nabyte spore umiejętności (techniczne-automatyka) bo robiąc w kierunku klepałbym biedę.
Po czwarte mityczne IT programista 15k to chyba nie to forume.

295

Odp: Ogarnięty życiowo facet... co to faktycznie znaczy?
zrzutekranu napisał/a:
Nowe_otwarcie napisał/a:
rossanka napisał/a:

Zresztą jak to było? Można mieć nawet profesurę, ale brak podstaw, co choćby pewna pani Krysia, i niestety wielu podobnych do niej

Krycha ma jedynie dr hab., nie jest profesorem belwederskim.


rossanka napisał/a:

Nie no szanujmy się, to że ktoś jest mgr albo prof nie znaczy z automatu, że jest wartościowy, miły, uczciwy i przyjacielski. Tak samo jak ktoś bez wykształcenia ma z automatu te cechy, bo może skończył zawodówkę, oprócz tego jest wredny, chamski i leniwy.
.

Akurat mój najlepszy kumpel z podstawówki poszedł do zawodówki (niestety, uczył się słabiej i wiele razy na sprawdzianach siedzenie ze mną ratowało mu doopę; do dziś mam w pamięci jego komentarz do zmiany skali ocen szkolnych z 2-5 na 1-6: "Wcześniej człowiek myślał żeby tylko nie dostać 2; teraz żeby chociaż 2 mieć!"), więc akurat nie jego miałem na myśli. Miałem na myśli starszych gnojów, którzy mnie prześladowali w szkole (zawsze dziwnym trafem w liczbie co najmniej dwóch; kiedyś jeden z nich równie dziwnym trafem przy solowym skakaniu do mnie znalazł się rozciągnięty na podłodze...) i to były faktycznie bandziory szkolne, z zachowaniem nieodpowiednim lub nagannym, nieraz odpowiednio "wspominani" przez dyrektorkę na apelach, niejeden "kibla" zaliczył w czasie "kariery" szkolnej. I jak pomyślę że takie ścierwo (mam na myśli tych bandziorów, a nie kolegę z ławki z którym straciłem kontakt, ale mam nadzieję że sobie dobrze żyje) ma zarabiać więcej ode mnie, to się nóż w kieszeni otwiera!

Co za frustracja i agresja, widzę nieprzerobione traumy.
Po pierwsze traktowali cię tak na ile sobie pozwoliłeś czy to było moralne czy nie (i mówi to osoba którą też prześladowali tylko szybko mieli spotkanie z rzeczywistością za pomocą kija czy krzesła jeśli trzeba było). Tacy ludzie są jak sfora bezpańskich psów, jesli zobaczą, że mogą stracić zęby lub stracą szybko im się odechciewa szaleć.
Po drugie jeśli taki szkolny banita zarabia więcej od ciebie to po prostu jest wstanie więcej zaoferować na rynku pracy - może ma fach, może wiedzę. Trochę mi się to skojarzyło ze słynnym imigranci kradną pracę. Jak to swiadczy o człowieku skoro imigrant bez języka często jest wstanie odebrać te pracę?
Po trzecie odnoszę wrażenie, że wyżej srasz niż dupę masz.. Jak widać taki "fizol" (co za paskudne określenie, sprzątaczkami też się dowartościowujesz? Kasjerkami?) może zarabiać Studia niczego nie gwarantują, sam je mam, robię w zupełnie innej dziedzinie w której mam zerowe wykształcenie, za to nabyte spore umiejętności (techniczne-automatyka) bo robiąc w kierunku klepałbym biedę.
Po czwarte mityczne IT programista 15k to chyba nie to forume.

Kolega zapewne dużo lepiej by się czuł, gdyby w szkole prześladowali go koledzy szóstkowicze z wzorowym zachowaniem. To byłaby nobilitacja!
Na wypadek gdyby kolega oponował, że tacy wzorowi uczniowie prezentują odpowiednio wyższy poziom moralny spieszę nadmienić, że nic bardziej mylnego. Może będą używać innych metod, może w ryj nie dadzą ale zeszmacą tak samo lol

296

Odp: Ogarnięty życiowo facet... co to faktycznie znaczy?
Nowe_otwarcie napisał/a:

Akurat mój najlepszy kumpel z podstawówki poszedł do zawodówki (niestety, uczył się słabiej i wiele razy na sprawdzianach siedzenie ze mną ratowało mu doopę; do dziś mam w pamięci jego komentarz do zmiany skali ocen szkolnych z 2-5 na 1-6: "Wcześniej człowiek myślał żeby tylko nie dostać 2; teraz żeby chociaż 2 mieć!"), więc akurat nie jego miałem na myśli. Miałem na myśli starszych gnojów, którzy mnie prześladowali w szkole (zawsze dziwnym trafem w liczbie co najmniej dwóch; kiedyś jeden z nich równie dziwnym trafem przy solowym skakaniu do mnie znalazł się rozciągnięty na podłodze...) i to były faktycznie bandziory szkolne, z zachowaniem nieodpowiednim lub nagannym, nieraz odpowiednio "wspominani" przez dyrektorkę na apelach, niejeden "kibla" zaliczył w czasie "kariery" szkolnej. I jak pomyślę że takie ścierwo (mam na myśli tych bandziorów, a nie kolegę z ławki z którym straciłem kontakt, ale mam nadzieję że sobie dobrze żyje) ma zarabiać więcej ode mnie, to się nóż w kieszeni otwiera!

Nie traktuj tego jak złośliwość, ale moim zdaniem nie przepracowales traum z dzieciństwa i stąd się bierze Twoja frustracja i niechęć do innych ludzi.
To w jaki sposob to opisujesz jest niepokojące i myślę, że terapia by nie zaszkodzila. Masz w sobie ogrom złości i żalu, który wylewasz tam gdzie mozesz wśród anonimowych ludzi.

297

Odp: Ogarnięty życiowo facet... co to faktycznie znaczy?
zrzutekranu napisał/a:
Nowe_otwarcie napisał/a:
rossanka napisał/a:

Zresztą jak to było? Można mieć nawet profesurę, ale brak podstaw, co choćby pewna pani Krysia, i niestety wielu podobnych do niej

Krycha ma jedynie dr hab., nie jest profesorem belwederskim.


rossanka napisał/a:

Nie no szanujmy się, to że ktoś jest mgr albo prof nie znaczy z automatu, że jest wartościowy, miły, uczciwy i przyjacielski. Tak samo jak ktoś bez wykształcenia ma z automatu te cechy, bo może skończył zawodówkę, oprócz tego jest wredny, chamski i leniwy.
.

Akurat mój najlepszy kumpel z podstawówki poszedł do zawodówki (niestety, uczył się słabiej i wiele razy na sprawdzianach siedzenie ze mną ratowało mu doopę; do dziś mam w pamięci jego komentarz do zmiany skali ocen szkolnych z 2-5 na 1-6: "Wcześniej człowiek myślał żeby tylko nie dostać 2; teraz żeby chociaż 2 mieć!"), więc akurat nie jego miałem na myśli. Miałem na myśli starszych gnojów, którzy mnie prześladowali w szkole (zawsze dziwnym trafem w liczbie co najmniej dwóch; kiedyś jeden z nich równie dziwnym trafem przy solowym skakaniu do mnie znalazł się rozciągnięty na podłodze...) i to były faktycznie bandziory szkolne, z zachowaniem nieodpowiednim lub nagannym, nieraz odpowiednio "wspominani" przez dyrektorkę na apelach, niejeden "kibla" zaliczył w czasie "kariery" szkolnej. I jak pomyślę że takie ścierwo (mam na myśli tych bandziorów, a nie kolegę z ławki z którym straciłem kontakt, ale mam nadzieję że sobie dobrze żyje) ma zarabiać więcej ode mnie, to się nóż w kieszeni otwiera!

Co za frustracja i agresja, widzę nieprzerobione traumy.
Po pierwsze traktowali cię tak na ile sobie pozwoliłeś czy to było moralne czy nie (i mówi to osoba którą też prześladowali tylko szybko mieli spotkanie z rzeczywistością za pomocą kija czy krzesła jeśli trzeba było). Tacy ludzie są jak sfora bezpańskich psów, jesli zobaczą, że mogą stracić zęby lub stracą szybko im się odechciewa szaleć.
Po drugie jeśli taki szkolny banita zarabia więcej od ciebie to po prostu jest wstanie więcej zaoferować na rynku pracy - może ma fach, może wiedzę. Trochę mi się to skojarzyło ze słynnym imigranci kradną pracę. Jak to swiadczy o człowieku skoro imigrant bez języka często jest wstanie odebrać te pracę?
Po trzecie odnoszę wrażenie, że wyżej srasz niż dupę masz.. Jak widać taki "fizol" (co za paskudne określenie, sprzątaczkami też się dowartościowujesz? Kasjerkami?) może zarabiać Studia niczego nie gwarantują, sam je mam, robię w zupełnie innej dziedzinie w której mam zerowe wykształcenie, za to nabyte spore umiejętności (techniczne-automatyka) bo robiąc w kierunku klepałbym biedę.
Po czwarte mityczne IT programista 15k to chyba nie to forume.

Cały twój post w zasadzie nadaje się do podsumowania tylko jedną emotką; niestety, w oferowanym na tym forum zestawie nie jest ona dostępna...


I dajcie sobie spokój wszyscy troje (spust_na_ekran, Wąż i Pipolinka) z pieprzeniem o jakichś traumach, bo na pewno się tym nie wzruszę na tyle by jakiemuś złodziejskiemu konowałowi czy cwaniaczkowi określającemu się jako "psycholog" dawać zarobić smile

298

Odp: Ogarnięty życiowo facet... co to faktycznie znaczy?

facet musi być po prostu pewny i zaradny.

299

Odp: Ogarnięty życiowo facet... co to faktycznie znaczy?
Nowe_otwarcie napisał/a:

I dajcie sobie spokój wszyscy troje (spust_na_ekran, Wąż i Pipolinka) z pieprzeniem o jakichś traumach, bo na pewno się tym nie wzruszę na tyle by jakiemuś złodziejskiemu konowałowi czy cwaniaczkowi określającemu się jako "psycholog" dawać zarobić smile

Hahaha konowal , cwaniaczek...ale przynajmniej po studiach więc na Twoim poziomie.

300

Odp: Ogarnięty życiowo facet... co to faktycznie znaczy?

Toż to takiemu z klasy inteligenckiej to aż miło dać zarobić

301

Odp: Ogarnięty życiowo facet... co to faktycznie znaczy?

Z tego co mi wiadomo (chyba, że coś w tej kwestii zmieniło) nie ma zawodu psychologa w rejestrze ani prawa wykonywania zawodu, także teoretycznie każdy może sobie takie usługi świadczyć również osoba bez wykształcenia wyższego.

302 Ostatnio edytowany przez jannowak3 (2021-07-27 21:56:59)

Odp: Ogarnięty życiowo facet... co to faktycznie znaczy?
zrzutekranu napisał/a:

Po pierwsze traktowali cię tak na ile sobie pozwoliłeś czy to było moralne czy nie (i mówi to osoba którą też prześladowali tylko szybko mieli spotkanie z rzeczywistością za pomocą kija czy krzesła jeśli trzeba było). Tacy ludzie są jak sfora bezpańskich psów, jesli zobaczą, że mogą stracić zęby lub stracą szybko im się odechciewa szaleć.

Dałbyś dziecku do ręki siekierę i powiedział "Idź zabij jednego to reszta będzie się bała"?
Bo do tego się sprowadza. Nie każde dziecko jest w stanie fizycznie się obronić, szczególnie przed grupą. Życie to nie "Karate Kid"  Tobie się udało to super, ale nie zawsze to tak działa. Jako dorośli powinniśmy o to zadbać, by dzieci w szkole były bezpieczne. Dramatem jest, że rodzice i nauczyciele, w ogóle pozwalają na takie prześladowania.

Snake napisał/a:

Kolega zapewne dużo lepiej by się czuł, gdyby w szkole prześladowali go koledzy szóstkowicze z wzorowym zachowaniem. To byłaby nobilitacja!
Na wypadek gdyby kolega oponował, że tacy wzorowi uczniowie prezentują odpowiednio wyższy poziom moralny spieszę nadmienić, że nic bardziej mylnego. Może będą używać innych metod, może w ryj nie dadzą ale zeszmacą tak samo lol

Mimo wszystko są mniej groźni, bo mają coś do stracenia. Boją się pogorszenia opinii, czy wyrzucenia ze szkoły. Typowy szkolny huligan, boi się jedynie brutalnej siły, a takie konsekwencje rzadko mu grożą.

303

Odp: Ogarnięty życiowo facet... co to faktycznie znaczy?
jannowak3 napisał/a:

Mimo wszystko są mniej groźni, bo mają coś do stracenia. Boją się pogorszenia opinii, czy wyrzucenia ze szkoły. Typowy szkolny huligan, boi się jedynie brutalnej siły, a takie konsekwencje rzadko mu grożą.

A niby jak miałaby się im pogorszyć opinia? Przecież to inteligentni ludzie, wszystko robią w białych rękawiczkach. Nie ucz ojca robić dzieci... Co to ja nie prześladowałem nikogo w szkole mając czerwony pasek na świadectwie?

304

Odp: Ogarnięty życiowo facet... co to faktycznie znaczy?
Snake napisał/a:
jannowak3 napisał/a:

Mimo wszystko są mniej groźni, bo mają coś do stracenia. Boją się pogorszenia opinii, czy wyrzucenia ze szkoły. Typowy szkolny huligan, boi się jedynie brutalnej siły, a takie konsekwencje rzadko mu grożą.

A niby jak miałaby się im pogorszyć opinia? Przecież to inteligentni ludzie, wszystko robią w białych rękawiczkach. Nie ucz ojca robić dzieci... Co to ja nie prześladowałem nikogo w szkole mając czerwony pasek na świadectwie?

I jeszcze sie tym chwalisz.
Nie spodziwalem sie, ze trafie tu na takie zero.
Bez odbioru.

305

Odp: Ogarnięty życiowo facet... co to faktycznie znaczy?
jannowak3 napisał/a:
zrzutekranu napisał/a:

Po pierwsze traktowali cię tak na ile sobie pozwoliłeś czy to było moralne czy nie (i mówi to osoba którą też prześladowali tylko szybko mieli spotkanie z rzeczywistością za pomocą kija czy krzesła jeśli trzeba było). Tacy ludzie są jak sfora bezpańskich psów, jesli zobaczą, że mogą stracić zęby lub stracą szybko im się odechciewa szaleć.

Dałbyś dziecku do ręki siekierę i powiedział "Idź zabij jednego to reszta będzie się bała"?
Bo do tego się sprowadza. Nie każde dziecko jest w stanie fizycznie się obronić, szczególnie przed grupą. Życie to nie "Karate Kid"  Tobie się udało to super, ale nie zawsze to tak działa. Jako dorośli powinniśmy o to zadbać, by dzieci w szkole były bezpieczne. Dramatem jest, że rodzice i nauczyciele, w ogóle pozwalają na takie prześladowania.

Snake napisał/a:

Kolega zapewne dużo lepiej by się czuł, gdyby w szkole prześladowali go koledzy szóstkowicze z wzorowym zachowaniem. To byłaby nobilitacja!
Na wypadek gdyby kolega oponował, że tacy wzorowi uczniowie prezentują odpowiednio wyższy poziom moralny spieszę nadmienić, że nic bardziej mylnego. Może będą używać innych metod, może w ryj nie dadzą ale zeszmacą tak samo lol

Mimo wszystko są mniej groźni, bo mają coś do stracenia. Boją się pogorszenia opinii, czy wyrzucenia ze szkoły. Typowy szkolny huligan, boi się jedynie brutalnej siły, a takie konsekwencje rzadko mu grożą.

Siekierę nie, kija tak. Innej metody nie ma, do małych agresorów nie dotrze nic poza ich własnym językiem bo konsekwencje to oni ponoszą żadne. Rodzice i nauczyciele mają to w dupie dopóki nie będzie za późno.
I jak widać takie prześladowania po kolegach wyżej zostawiają traumy na całe życie. Żeby nie było, wcale się z tego nie śmieje.
Po prostu uważam, że należy się bronić wszelkimi dostępnymi środkami jak ktoś nas atakuje. Ciężko wymagać by mniejszy dzieciak poradził sobie z tym większym czy starszym jak to często bywa. Dlatego niech gryzie, drapie, przywali czymś w mordę jeśli trzeba. Własne zdrowie psychiczne i fizyczne jest ważniejsze od zdrowia oprawcy. Atakując czy prześladując kogoś należy liczyć się z tym, że można się ostro przejechać.
A jak ktoś jest dnem moralnym i prześladuje innych (szeroki bullying) to nieważne jakie ma stopnie, skąd jest. Dasz palec, weźmie rękę. Dasz po lapach raz drugi, zauważy, że boli. Że może nie warto. I nie, nie naprostuje go, znajdzie sobie inną ofiarę. Ale świata się nie zbawi.

A osoba nowe otwarcie tylko się coraz bardziej pogrąża. Wystarczy pozwolić się udzielać smile

306

Odp: Ogarnięty życiowo facet... co to faktycznie znaczy?
jannowak3 napisał/a:
Snake napisał/a:
jannowak3 napisał/a:

Mimo wszystko są mniej groźni, bo mają coś do stracenia. Boją się pogorszenia opinii, czy wyrzucenia ze szkoły. Typowy szkolny huligan, boi się jedynie brutalnej siły, a takie konsekwencje rzadko mu grożą.

A niby jak miałaby się im pogorszyć opinia? Przecież to inteligentni ludzie, wszystko robią w białych rękawiczkach. Nie ucz ojca robić dzieci... Co to ja nie prześladowałem nikogo w szkole mając czerwony pasek na świadectwie?

I jeszcze sie tym chwalisz.
Nie spodziwalem sie, ze trafie tu na takie zero.
Bez odbioru.

Biedactwo..., chusteczkę?

307 Ostatnio edytowany przez jjbp (2021-07-28 07:42:15)

Odp: Ogarnięty życiowo facet... co to faktycznie znaczy?

Ja szczerze mówiąc też nie wiem czym tu się chwalić a już zwłaszcza u drosłego faceta (u 19 latka jeszcze by było na co zwalić)

308

Odp: Ogarnięty życiowo facet... co to faktycznie znaczy?

Przemoc w szkole nie jest niczym nowym. Stety lub niestey w publicznym gimnazjum w którym bylo 10 klas był przeróżny przekrój społeczny. Od ubogich do bogatych , plus patologia i 18 latkowie , którzy musieli skończyć gimnazjum bo wprowadzono taki obowiązek. Pamiętam dziewczynę ode mnie z klasy, ktora byla zgnębiona przez chlopakow psychicznie plus odwrocily się od niej wszystkie koleżanki. Musiala przenieść się do innej klasy. Osoby , które ja gnebily to tez min syn lekarzy i bogatego przedsiębiorcy o baaardzo dobrych ocenach, które dobrymi pozostały. Nikt nie zostal wydalony ze szkoly a nawet uwagi nie dostali. Owszem nie bili jej nie wyzywali , ale osmieszali publicznie. Dlaczego? Bo nie miala pieniądzy a jej mama byla krawcowa i nosila ubrania z pluszu lub po prostu niemodne bo uszyte.
Teraz wszyscy są juz dorośli i mielismy jakis czas temu spotkanie klasowe i cóż..
Biedni pozostali biedni lub max sa klasa średnia a bogaci sa i tak bogaci. Charakter paskudny oczywiście pozostał.

309 Ostatnio edytowany przez Snake (2021-07-28 08:59:55)

Odp: Ogarnięty życiowo facet... co to faktycznie znaczy?
Pipolinka87 napisał/a:

Pamiętam dziewczynę ode mnie z klasy, ktora byla zgnębiona przez chlopakow psychicznie plus odwrocily się od niej wszystkie koleżanki. Musiala przenieść się do innej klasy. Osoby , które ja gnebily to tez min syn lekarzy i bogatego przedsiębiorcy o baaardzo dobrych ocenach, które dobrymi pozostały. Nikt nie zostal wydalony ze szkoly a nawet uwagi nie dostali. Owszem nie bili jej nie wyzywali , ale osmieszali publicznie.

No właśnie, a wg kolegi prześladują tępe osiłki. No chyba, że tępe osiłki są szczególnie bolesne, gdy w wieku dorosłym dalej będąc tępymi więcej zarabiają od swojej wykształconej, byłej ofiary. No, a jak prześladowca jest fajny, inteligentny, to nawet jeśli po latach dodatkowo jest bogatszy, to tak nie boli wink

jjbp napisał/a:

Ja szczerze mówiąc też nie wiem czym tu się chwalić a już zwłaszcza u drosłego faceta (u 19 latka jeszcze by było na co zwalić)

Motto Legii Cudzoziemskiej brzmi "maszeruj lub giń". Dzieci i młodzież opanowują tą zasadę jako jedną z pierwszych na podwórku i w szkole lol

310 Ostatnio edytowany przez Nowe_otwarcie (2021-07-28 09:41:47)

Odp: Ogarnięty życiowo facet... co to faktycznie znaczy?
Snake napisał/a:
Pipolinka87 napisał/a:

Pamiętam dziewczynę ode mnie z klasy, ktora byla zgnębiona przez chlopakow psychicznie plus odwrocily się od niej wszystkie koleżanki. Musiala przenieść się do innej klasy. Osoby , które ja gnebily to tez min syn lekarzy i bogatego przedsiębiorcy o baaardzo dobrych ocenach, które dobrymi pozostały. Nikt nie zostal wydalony ze szkoly a nawet uwagi nie dostali. Owszem nie bili jej nie wyzywali , ale osmieszali publicznie.

No właśnie, a wg kolegi prześladują tępe osiłki. No chyba, że tępe osiłki są szczególnie bolesne, gdy w wieku dorosłym dalej będąc tępymi więcej zarabiają od swojej wykształconej, byłej ofiary. No, a jak prześladowca jest fajny, inteligentny, to nawet jeśli po latach dodatkowo jest bogatszy, to tak nie boli wink

jjbp napisał/a:

Ja szczerze mówiąc też nie wiem czym tu się chwalić a już zwłaszcza u drosłego faceta (u 19 latka jeszcze by było na co zwalić)

Motto Legii Cudzoziemskiej brzmi "maszeruj lub giń". Dzieci i młodzież opanowują tą zasadę jako jedną z pierwszych na podwórku i w szkole lol

Snake, myślałem że poprzednimi postami osiągnąłeś już dno, ale przy lekturze ostatniego usłyszałem Twoje pukanie od spodu tegoż dna...
Naprawdę powód do chwały; dlatego właśnie Legia Cudzoziemska cieszy się tak kontrowersyjną sławą. Ja na szczęście uniknąłem i prania mózgu przez naszą armię, właśnie też dzięki studiom (nim ukończyłem to znieśli nawet te krótkie szkolenia dla absolwentów studiów). A co do szkoły, to prześladowały mnie wyłącznie patole i to starsze ode mnie (część z nich zaliczyła kibla po drodze), z tymi z lepszych domów nigdy problemu nie miałem, w każdym razie nie takiego który by mi wpływał mocno na nastrój; to też o czymś świadczy. W sumie tylko jeden patol (we wczesnej podstawówce) usiłował mnie prześladować solo; do dziś pamiętam że raz na podwórku docisnąłem mu do twarzy metalową obręcz aż zawył, od tego momentu się odwalił... ale reszta niestety (wciąż starsi i silniejsi) robiła to co najmniej po dwóch. A namiastka wychowawczyni (bo ciężko tę babę wychowawczynią klasy nazwać po takim zlewaniu sprawy) olała to, jeszcze wręcz ja dostałem na koniec tego bajzlu (czwarta klasa) poprawne zachowanie choć cała klasa wiedziała że to ci dwa "spadochroniarze" mnie prześladują, a nie odwrotnie. W nowej szkole byli kolejni (często wyczytywani na apelach za swoje "zasługi", jednego rozciągnąłem na schodach jak mi usiłował dołożyć, to się potem przy pomocy kumpla mścił za upokorzenie; z tym drugim zresztą potem unormowałem stosunki, drugi patol później też dał mi spokój... ale niechęć pozostała.

A już nawet wgłębiając się w takie kwestie (może nie prześladowania, ale bycia górą): łatwiej zaakceptować jak górą jest ktoś rzeczywiście i zdecydowanie lepszy od ciebie, a nie takie wszechstronne zero.

311

Odp: Ogarnięty życiowo facet... co to faktycznie znaczy?
Nowe_otwarcie napisał/a:

: łatwiej zaakceptować jak górą jest ktoś rzeczywiście i zdecydowanie lepszy od ciebie, a nie takie wszechstronne zero.

A uważasz , że wyśmiewane się z kogoś bo jest biedny i nie ma pieniędzy na modne ciuchy nie jest dnem? Bo dla mnie to jest dno dna.
A tak poza tym nie osiągnęli by w życiu tego co mają gdyby nie bogaci rodzice. Takze ja dla takich ludzi mimo , że mają wykształcenie szacunku nie mam.
Jeden z nich został stomatologiem i co z tego? Ma paskudny charakter po dziś dzień.

Poza tym nie mówię , ze bicie czy znecanie się jest dobre ale uczy. Uczy tego , że nie można dawać sobie w kasze dmuchać. To wbrew pozorom cecha bardzo przydatna w życiu dorosłym. Często się mówi , że ktoś coś osiągnął " po trupach do celu". Czy warto być tym przyslowiowym trupem? Jest to na pewno mega przykre doświadczenie , ale hartuje.

312

Odp: Ogarnięty życiowo facet... co to faktycznie znaczy?
Nowe_otwarcie napisał/a:

Ja na szczęście uniknąłem i prania mózgu przez naszą armię, właśnie też dzięki studiom (nim ukończyłem to znieśli nawet te krótkie szkolenia dla absolwentów studiów).

Straciłeś szansę. Nie byłeś facetem przed wojskiem i wojsko nie zrobiło z ciebie faceta. Mażesz się nawet tutaj. W sumie właściwe to miejsce, forum dla kobiet lol

313

Odp: Ogarnięty życiowo facet... co to faktycznie znaczy?
Snake napisał/a:

W sumie właściwe to miejsce, forum dla kobiet lol

To się sam Snake wkopałeś big_smile

sorry za wcinkę w temat ale nie mogłam się powstrzymać big_smile

314

Odp: Ogarnięty życiowo facet... co to faktycznie znaczy?
rossanka napisał/a:
Snake napisał/a:

W sumie właściwe to miejsce, forum dla kobiet lol

To się sam Snake wkopałeś big_smile

sorry za wcinkę w temat ale nie mogłam się powstrzymać big_smile

Wkalkulowane wink jednakże ja lubię kobiety i lubię z nimi niezobowiązująco pogadać, a w realu, to zaraz czegoś chcą, a ja już stary jestem, brzydki i pomarszczony wink
No i nie przychodzę tu się mazać, że mnie źli chłopcy bili, a w dodatku los ich za to nie pokarał lol

315

Odp: Ogarnięty życiowo facet... co to faktycznie znaczy?
Snake napisał/a:
rossanka napisał/a:
Snake napisał/a:

W sumie właściwe to miejsce, forum dla kobiet lol

To się sam Snake wkopałeś big_smile

sorry za wcinkę w temat ale nie mogłam się powstrzymać big_smile

Wkalkulowane wink jednakże ja lubię kobiety i lubię z nimi niezobowiązująco pogadać, a w realu, to zaraz czegoś chcą, a ja już stary jestem, brzydki i pomarszczony wink
No i nie przychodzę tu się mazać, że mnie źli chłopcy bili, a w dodatku los ich za to nie pokarał lol

Haha wpadłeś we własny dołek.

316

Odp: Ogarnięty życiowo facet... co to faktycznie znaczy?

Nie kłócić się z kobietą lol

317

Odp: Ogarnięty życiowo facet... co to faktycznie znaczy?
zrzutekranu napisał/a:

Siekierę nie, kija tak. Innej metody nie ma, do małych agresorów nie dotrze nic poza ich własnym językiem bo konsekwencje to oni ponoszą żadne. Rodzice i nauczyciele mają to w dupie dopóki nie będzie za późno.
I jak widać takie prześladowania po kolegach wyżej zostawiają traumy na całe życie. Żeby nie było, wcale się z tego nie śmieje.
Po prostu uważam, że należy się bronić wszelkimi dostępnymi środkami jak ktoś nas atakuje. Ciężko wymagać by mniejszy dzieciak poradził sobie z tym większym czy starszym jak to często bywa. Dlatego niech gryzie, drapie, przywali czymś w mordę jeśli trzeba. Własne zdrowie psychiczne i fizyczne jest ważniejsze od zdrowia oprawcy. Atakując czy prześladując kogoś należy liczyć się z tym, że można się ostro przejechać.
A jak ktoś jest dnem moralnym i prześladuje innych (szeroki bullying) to nieważne jakie ma stopnie, skąd jest. Dasz palec, weźmie rękę. Dasz po lapach raz drugi, zauważy, że boli. Że może nie warto. I nie, nie naprostuje go, znajdzie sobie inną ofiarę. Ale świata się nie zbawi.

Kij może nie wystarczyć. Z grupą szkolnych bandziorów nawet dorosły, może nie mieć szans, a co dopiero dziecko.
Mnie na szczęście żaden chuligan nie pozbawił zębów, bo większość z nich znałem z treningów, ale w mojej szkole zdarzały się pobicia nie tylko uczniów, ale i pracowników szkoły. Oczywiście kradzieże, czy wymuszenia to była codzienność. Każdemu z tych gamoni należałoby się 10 lat ciężkich robót.
Dopóki będziemy mieć to w d.., to nic się nie zmieni. Bez poparcia większości społeczeństwa, tacy młodzi bandyci nie poniosą konsekwencji. Nawet jak, ktoś im czasem obije facjatę, to nie zrobi na nich większego wrażenia. Czepią się innej osoby, a problem pozostanie. Konsekwencji, nie ponoszą też ich rodzice, dlatego na to pozwalają. Czasem nawet trafią się idioci popierający takie zachowania. Jak się okazuje, nawet tutaj można takich spotkać.

318

Odp: Ogarnięty życiowo facet... co to faktycznie znaczy?
Pipolinka87 napisał/a:
Nowe_otwarcie napisał/a:

: łatwiej zaakceptować jak górą jest ktoś rzeczywiście i zdecydowanie lepszy od ciebie, a nie takie wszechstronne zero.

A uważasz , że wyśmiewane się z kogoś bo jest biedny i nie ma pieniędzy na modne ciuchy nie jest dnem? Bo dla mnie to jest dno dna.
A tak poza tym nie osiągnęli by w życiu tego co mają gdyby nie bogaci rodzice. Takze ja dla takich ludzi mimo , że mają wykształcenie szacunku nie mam.
Jeden z nich został stomatologiem i co z tego? Ma paskudny charakter po dziś dzień.

Poza tym nie mówię , ze bicie czy znecanie się jest dobre ale uczy. Uczy tego , że nie można dawać sobie w kasze dmuchać. To wbrew pozorom cecha bardzo przydatna w życiu dorosłym. Często się mówi , że ktoś coś osiągnął " po trupach do celu". Czy warto być tym przyslowiowym trupem? Jest to na pewno mega przykre doświadczenie , ale hartuje.

Wyśmiewanie to dno, ale w szkołach zdarzają się gorsze zachowania.

Nie, niczego nie uczy. Badania pokazują, że osoby które doświadczały przemocy w dzieciństwie,  o wiele gorzej radzą sobie w dorosłym życiu. Jedyne co przekazuje dalej to agresję i frustrację. Większość szkolnych agresorów jest regularnie bita w domu i stąd takie zachowania.

Uczyć i hartować to mogą regularne treningi, przebywanie w trudnych warunkach, czy podejmowanie ambitnych zadań.

319

Odp: Ogarnięty życiowo facet... co to faktycznie znaczy?
Pipolinka87 napisał/a:

[
A uważasz , że wyśmiewane się z kogoś bo jest biedny i nie ma pieniędzy na modne ciuchy nie jest dnem? Bo dla mnie to jest dno dna.

Ależ jak najbardziej jest to dno, nie neguję tego. Sam ani nigdy tego nie robiłem ani też nie należałem nigdy do krezusów; za komuny inteligencji nie hołubiono finansowo, na początku lat 90-tych ojciec podpisywał pierwsze kontrakty u zagranicznych pracodawców, to się nam sytuacja zaczęła polepszać, ale to miało miejsce dopiero pod sam koniec podstawówki; wcześniej różowo nie było. Zarówno prześladowanie jak i pierwsze zainteresowanie dziewczyn moją osobą przypada na te "chudsze" lata...
Powiem też szczerze, że w szkole nawet nie miałem specjalnie kontaktu z dziećmi naprawdę nadzianych rodziców (największym kalibrem w podstawówce był syn gościa który pływał: gostek olewał naukę, nieraz odwalał numery przez które miał naganne zachowanie, ale z nim nigdy nie miałem złych stosunków. Na studiach na pierwszym roku natknąłem się na obwieszonego złotem syna właścicieli sieci cukierni, który miał dość spaczone zasady życiowe, ale też miałem z nim raczej dobre stosunki. Tak więc w całym swoim "edukacyjnym" życiu ciężkie przeboje miałem jedynie z autentyczną patologią...

320

Odp: Ogarnięty życiowo facet... co to faktycznie znaczy?

Tylko teraz nie wiem po co przenosisz swoje doświadczenia z jakąś jedna konkretną grupą łobuzów na wszystkich pracowników konkretnego sektora bądź osoby bez studiów

321

Odp: Ogarnięty życiowo facet... co to faktycznie znaczy?
jjbp napisał/a:

Tylko teraz nie wiem po co przenosisz swoje doświadczenia z jakąś jedna konkretną grupą łobuzów na wszystkich pracowników konkretnego sektora bądź osoby bez studiów

Oni są sporą częścią tej grupy. Natomiast faktem jest, że duża część tych szkolnych opierdalaczy i tym podobnych poszła na łatwiznę i ograniczyła edukację żeby szybciej dostać kasę do łapy, mieć na picie i panienki; ja w tym czasie poświęcałem swój czas na edukację czyli inwestowałem w swój rozwój; naturalne jest więc że oczekuję że to życie da mi coś więcej niż im.

322

Odp: Ogarnięty życiowo facet... co to faktycznie znaczy?
Nowe_otwarcie napisał/a:

Natomiast faktem jest, że duża część tych szkolnych opierdalaczy i tym podobnych poszła na łatwiznę i ograniczyła edukację żeby szybciej dostać kasę do łapy, mieć na picie i panienki; ja w tym czasie poświęcałem swój czas na edukację czyli inwestowałem w swój rozwój; naturalne jest więc że oczekuję że to życie da mi coś więcej niż im.

Klasyczny przypadek profesorka co mu żal pupę ściska, że on biedactwo tyle lat się uczył kiedy mniej zdolni koledzy korzystali z uciech życia, a na dodatek z tej edukacji ma marną pensyjkę, a koledzy rozbijają się fajnymi furami z młodymi dupencjami.

323

Odp: Ogarnięty życiowo facet... co to faktycznie znaczy?

A równie duża część po prostu poszła uczciwie zdobyć fach do którego mieli smykałkę i który pozwoli im zarobić na życie. Ale Ty wolisz sobie zgeneralizować na podstawie jednej znanej sobie grupy osiłków sprzed 20 lat

324 Ostatnio edytowany przez Pipolinka87 (2021-07-29 11:20:34)

Odp: Ogarnięty życiowo facet... co to faktycznie znaczy?
Nowe_otwarcie napisał/a:

Natomiast faktem jest, że duża część tych szkolnych opierdalaczy i tym podobnych poszła na łatwiznę i ograniczyła edukację żeby szybciej dostać kasę do łapy, mieć na picie i panienki; ja w tym czasie poświęcałem swój czas na edukację czyli inwestowałem w swój rozwój; naturalne jest więc że oczekuję że to życie da mi coś więcej niż im.

Oczekiwania to jedno:) Niestey życie bywa brutalne. Jak ktoś miał to " szczęście" co ja kończąc studia w czasach bezrobocia ten wie o czym mowa.
Grunt to się z tym pogodzić, ogarnąć i dostosowac do tego co oferuje nam kraj w którym przyszło żyć lub wyjechać za granice.
Tego nie zmienisz. Mozna mieć pretensje do garbatego , że ma proste dzieci albo energie na nanarzekanie poświęcić na cos bardziej konstruktywnego.
Życie niczego Ci nie da big_smile Musisz sam o swoje zwalczyć.

325

Odp: Ogarnięty życiowo facet... co to faktycznie znaczy?
jjbp napisał/a:

A równie duża część po prostu poszła uczciwie zdobyć fach do którego mieli smykałkę i który pozwoli im zarobić na życie. Ale Ty wolisz sobie zgeneralizować na podstawie jednej znanej sobie grupy osiłków sprzed 20 lat

Tak jest łatwiej przecież. +Nagiąć obraz rzeczywistości do własnych potrzeb i można jakoś funkcjonować, a ile wymówek się znajdzie!

Posty [ 261 do 325 z 439 ]

Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 6 7 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » NIEŚMIAŁOŚĆ, NISKA SAMOOCENA, KOMPLEKSY » Ogarnięty życiowo facet... co to faktycznie znaczy?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024