Ogarnięty życiowo, znaczy więcej robi niż opowiada/planuje.
KONKRETY. Dla mnie się liczą konkretne działania i osiągnięcia.
132 2021-07-20 13:53:55 Ostatnio edytowany przez Britan (2021-07-20 13:55:30)
Mam 30 lat, jestem prawiczkiem. Nie pracowałem nigdy i jestem na rencie. Mieszkam z rodziną. Więc raczej nikt nie powie że jestem "ogarnięty życiowo" a na rynku matrymonialnym jestem traktowany gorzej jak śmieć. Ale dalej mam nadzieje że trafie na kogoś komu nie będzie to przeszkadzało. Przynajmniej żeby jedna taka osoba się znalazła...
Nie na tym polega ogarnięty facet. Życiowo może i nie jesteś ogarnięty. Ale te wszystkie kwestie o których wspominasz można ogarnąć w ciągu tygodni, czyli praca, wynajęcie mieszkania, ewentualne prawo jazdy i auto. Trzydziestoletni prawiczek to wcale nie wstyd. Nie daj sobie tego wmówić.
Ogarnięty facet zaczyna się w umyśle, a kończy na czynach.
Każda kobieta ma inne standardy. Co dla mnie będzie " ogarnięciem życiowym" nie będzie dla innej.
Mowiac bardzo ogólnie wielu facetow w okolicach 30 nie potrafi się usamodzielnić tj np wyprowadzić od rodziców i postarać się o własne lokum. Panowie coraz pozniej odcinają pepowine i myślę, że w dużej mierze o to chodzić. To samo z praca- " wypada mieć" stabilną.
Że tak powiem. Jak wymagasz, to sam taki bądź.
Mam znajomą, ten typ. Wymaga od faceta zarabiania milionów, wyzywa go, ze jest niezaradny... A sama albo pracuje za 2 tyś albo siedzu na bezrobociu i z 500+. Na buty potrafi wydać 1000 zeta miesięcznie, wystawne obiady, wyrywa frajerów by mogła iść na kolację i pyta jaki mają samochód... I wieczne wymagania.
134 2021-07-20 13:56:09 Ostatnio edytowany przez Britan (2021-07-20 13:57:42)
Pipolinka87 napisał/a:Każda kobieta ma inne standardy. Co dla mnie będzie " ogarnięciem życiowym" nie będzie dla innej.
Mowiac bardzo ogólnie wielu facetow w okolicach 30 nie potrafi się usamodzielnić tj np wyprowadzić od rodziców i postarać się o własne lokum. Panowie coraz pozniej odcinają pepowine i myślę, że w dużej mierze o to chodzić. To samo z praca- " wypada mieć" stabilną.Że tak powiem. Jak wymagasz, to sam taki bądź.
Mam znajomą, ten typ. Wymaga od faceta zarabiania milionów, wyzywa go, ze jest niezaradny... A sama albo pracuje za 2 tyś albo siedzu na bezrobociu i z 500+. Na buty potrafi wydać 1000 zeta miesięcznie, wystawne obiady, wyrywa frajerów by mogła iść na kolację i pyta jaki mają samochód... I wieczne wymagania.
Dokładnie o tym samym chciałem napisać.
Kobiety to czasem hipokrytki. Podałem wcześniej przykład z prawem jazdy. Wymaga prawka od faceta, a sama boi się jeździć lub go nie ma.
BlackDog napisał/a:Pipolinka87 napisał/a:Każda kobieta ma inne standardy. Co dla mnie będzie " ogarnięciem życiowym" nie będzie dla innej.
Mowiac bardzo ogólnie wielu facetow w okolicach 30 nie potrafi się usamodzielnić tj np wyprowadzić od rodziców i postarać się o własne lokum. Panowie coraz pozniej odcinają pepowine i myślę, że w dużej mierze o to chodzić. To samo z praca- " wypada mieć" stabilną.Że tak powiem. Jak wymagasz, to sam taki bądź.
Mam znajomą, ten typ. Wymaga od faceta zarabiania milionów, wyzywa go, ze jest niezaradny... A sama albo pracuje za 2 tyś albo siedzu na bezrobociu i z 500+. Na buty potrafi wydać 1000 zeta miesięcznie, wystawne obiady, wyrywa frajerów by mogła iść na kolację i pyta jaki mają samochód... I wieczne wymagania.Dokładnie o tym samym chciałem napisać.
Kobiety to czasem hipokrytki. Podałem wcześniej przykład z prawem jazdy. Wymaga prawka od faceta, a sama boi się jeździć lub go nie ma.
No i dokładnie ja tak robię - mierzę innych swoją miarą. Skoro ja jestem ogarnięta życiowo i potrafiłam odciąć pępowinę a w szeroko rozumianym znaczeniu usamodzielnić się to tego samego wymagam. Tak jak napisałam już wielokrotnie - każda kobieta ma inne standardy.
Ogarniety zyciowo facet.... ma poukladane relacje z ludzmi. Jesli jest jakas ex, dzieci, itp. to ma poukladane relacje na tyle, ze mu to nie przeszkadza w nowym zwiazku. POtraf wyznaczac granice i nie daje sobie wejsc ludziom na glowe ani nie jest typem wycieraczki do butow dla kazdego.
Ogarniety facet jest zorganizowany, potrafi zarezerwowac urlop niespodzianke dla kobiety swojej. Typ urlopu niewazny, licza sie zdolnosci organizacyjne i chcec zrobienia niespodzianki kobiecie. Moze byc nawet pobyt na kempingu. Ogarniety facet nie czeka, az kobieta wszystko za niego zalatwi.
Ogarniety facet ma samochod. Obojetne, jakiego typu, byle dowiozl z miejsca A do miejsca B. I by mogl kobiete zabrac na niespodziewana przejazdzke. A nie zebym ja go ciagle gdzies wozila. Musi byc jakas wymiana i rownowaga w zwiazku.
Ogarniety facet ma jakiekolwiek lokum, gdzie moze kobiete zaprosic na kolacje, bez mamusi/ tatusia kiwajacych nad nim glowa z dezaprobata. Czy to wynajmuje czy ma wlasne- niewazne. Wazne, zeby nie przychodzil wieczne do mnie, bo mi sie to szybko znudzi.
Ogarniety facet nie odklada zadnego serwisu na pozniej, badan, itd. Dba o siebie, o auto i o reszte swego zycia. No i oczywiscie dba o kobiete i pamieta o roznych urodzinach, etc.
Jesli w danym momencie nie ma pracy, to robi wszystko, by ja znalezc. Ogarniety facet nie daje sie za mocno w zyciu zaskoczyc, chyba ze jest to zaskoczenie typu niespodzianka od kobiety.
Ogarniety facet nie ma dlugow, tylko oszczednosci na czarna godzine. Jakiekolwiek, by bylo chocby na naprawe czegokolwiek, gdy sie cos zepsuje. No i tyle w temacie.
137 2021-07-20 14:19:21 Ostatnio edytowany przez aniuu1 (2021-07-20 14:20:54)
Pipolinka87 napisał/a:Każda kobieta ma inne standardy. Co dla mnie będzie " ogarnięciem życiowym" nie będzie dla innej.
Mowiac bardzo ogólnie wielu facetow w okolicach 30 nie potrafi się usamodzielnić tj np wyprowadzić od rodziców i postarać się o własne lokum. Panowie coraz pozniej odcinają pepowine i myślę, że w dużej mierze o to chodzić. To samo z praca- " wypada mieć" stabilną.Że tak powiem. Jak wymagasz, to sam taki bądź.
Mam znajomą, ten typ. Wymaga od faceta zarabiania milionów, wyzywa go, ze jest niezaradny... A sama albo pracuje za 2 tyś albo siedzu na bezrobociu i z 500+. Na buty potrafi wydać 1000 zeta miesięcznie, wystawne obiady, wyrywa frajerów by mogła iść na kolację i pyta jaki mają samochód... I wieczne wymagania.
Mam jedną taką koleżankę, że jak wygadała się ze swoimi oczekiwaniami finansowymi co potencjalnego faceta to jej powiedziałam wprost, że w Polsce to nie za bardzo znam takie pary, że u nas to raczej tak nie wygląda. Próbując wymusić coś takiego na zwykłym facecie, to może być bardzo nieciekawie, to bylby jakiś koszmarny związek. Nie wiem czy to ta rozmowa ale w niedługim czasie potem podjęła decyzję o wyjeździe, weszła w związek z kilkadziesiąt lat starszym multimilionerem w stanach. Sprawia wrażenie zachwyconej, facet zapewnia jej życie na wysokim poziomie, spełnia jej oczekiwania. Jemu to odpowiada. Więc jest możliwy taki uklad, który odpowiada obu stronom ;-)
Ostatnimi czasy wszędzie się mówi, że kobieta oczekuje ogarniętego życiowo faceta; praktycznie wszyscy inni są według nich do utylizacji. Ale ciekawi mnie jak to jest w ogóle zdefiniowane? Jak należy rozumieć takie pojęcia jak facet "ogarnięty życiowo" czy "ogarnięty finansowo"?
"Ogarnięta życiowo kobieta" raz "zaprosiła" mnie na kolację. Z zaznaczeniem -"ja zapraszam, ty płacisz". Do tego pytała o dochody, markę samochodu, ba, już wpraszała się na weekend... A sama... Bezrobotna.
Miesiąc temu byłem na "randce". Na fotkach kobieta ładna... Ale na spotkaniu... Rubens.
Kolacja masakra. Mlaskała, uświniła obrus.
Makijaż... Dyskusyjny. Kalectwo języka, plus seplenienie. Sto pomysłów na minutę. W życiu.. Chaos.
Ale uważała siebie za kobietę z klasą. I że szuka "ogarniętego życiowo faceta", bo chce być "doktorową".
Kurtyna.
Tak więc, kobiety, skoro szukacie takich facetów... Same ogarnięte bądźcie.
139 2021-07-20 14:30:19 Ostatnio edytowany przez Britan (2021-07-20 14:30:47)
Nowe_otwarcie napisał/a:Ostatnimi czasy wszędzie się mówi, że kobieta oczekuje ogarniętego życiowo faceta; praktycznie wszyscy inni są według nich do utylizacji. Ale ciekawi mnie jak to jest w ogóle zdefiniowane? Jak należy rozumieć takie pojęcia jak facet "ogarnięty życiowo" czy "ogarnięty finansowo"?
"Ogarnięta życiowo kobieta" raz "zaprosiła" mnie na kolację. Z zaznaczeniem -"ja zapraszam, ty płacisz". Do tego pytała o dochody, markę samochodu, ba, już wpraszała się na weekend... A sama... Bezrobotna.
Miesiąc temu byłem na "randce". Na fotkach kobieta ładna... Ale na spotkaniu... Rubens.
Kolacja masakra. Mlaskała, uświniła obrus.
Makijaż... Dyskusyjny. Kalectwo języka, plus seplenienie. Sto pomysłów na minutę. W życiu.. Chaos.
Ale uważała siebie za kobietę z klasą. I że szuka "ogarniętego życiowo faceta", bo chce być "doktorową".
Kurtyna.
Tak więc, kobiety, skoro szukacie takich facetów... Same ogarnięte bądźcie.
Bo faceci sami na to pozwalają. Popatrz co się dzieje na portalach randkowych po stronie kobiet. Wystarczy być kobietą aby mieć dziesiątki wiadomości i propozycji.
Simpowanie na najwyższym poziomie.
140 2021-07-20 14:32:53 Ostatnio edytowany przez zrzutekranu (2021-07-20 14:34:53)
Jak się kobieta pyta na pierwszym spotkaniu o markę samochodu czy zarobki (a nie mam się czego wstydzić), z automatu, jaka by nie była, przestaje być postrzegana w jakichkolwiek związkowych kategoriach przeze mnie.
Rozumiem o posadę w sensie czym się zajmujesz. Czy siedzisz w budce na ochronie, wycinasz drzewa czy prezesujesz albo bawisz się w R&D. To już jest jakiś temat do rozmowy cokolwiek by nie było.
No i jak wspomniałem wcześniej - ja wierzę w partnerstwo. Wymagasz - oferujesz.
Ogarnięty życiowo facet, że tak powiem "wysokiej klasy" zainteresuje się osobą na podobnym poziomie. Bajki to w filmach disneya.
Pomijam szukających ozdoby, lalki, kto co lubi. Ja już zwierzaczka mam w domu.
A simpowanie i portale randkowe to temat na osobną dyskusje tylko tu nie ma winy kobiet. To faceci facetom zgotowali ten los, pisząc do kolokwialnie mówiąc pasztetów jakie to one och i ach byle tylko zamoczyć. A potem suprisedpikachuface bo standardy lecą w górę. No lecą, szybują, fruwają, logiczna kolej rzeczy.
W realu to wygląda jednak inaczej i polecam w miarę możliwości się tego trzymać.
BlackDog napisał/a:Nowe_otwarcie napisał/a:Ostatnimi czasy wszędzie się mówi, że kobieta oczekuje ogarniętego życiowo faceta; praktycznie wszyscy inni są według nich do utylizacji. Ale ciekawi mnie jak to jest w ogóle zdefiniowane? Jak należy rozumieć takie pojęcia jak facet "ogarnięty życiowo" czy "ogarnięty finansowo"?
"Ogarnięta życiowo kobieta" raz "zaprosiła" mnie na kolację. Z zaznaczeniem -"ja zapraszam, ty płacisz". Do tego pytała o dochody, markę samochodu, ba, już wpraszała się na weekend... A sama... Bezrobotna.
Miesiąc temu byłem na "randce". Na fotkach kobieta ładna... Ale na spotkaniu... Rubens.
Kolacja masakra. Mlaskała, uświniła obrus.
Makijaż... Dyskusyjny. Kalectwo języka, plus seplenienie. Sto pomysłów na minutę. W życiu.. Chaos.
Ale uważała siebie za kobietę z klasą. I że szuka "ogarniętego życiowo faceta", bo chce być "doktorową".
Kurtyna.
Tak więc, kobiety, skoro szukacie takich facetów... Same ogarnięte bądźcie.Bo faceci sami na to pozwalają. Popatrz co się dzieje na portalach randkowych po stronie kobiet. Wystarczy być kobietą aby mieć dziesiątki wiadomości i propozycji.
Simpowanie na najwyższym poziomie.
Uproszczona teoria. Rozumiem, że kobiety same wiedzą, że ludzie to wzrokowcy. Co widzą, to widzą. Gdyby chciały znaleźć normalnego faceta, miałyby konta bez fotek.
Ale rozumiem to. Fotka zwiększa szanse zauważenia.
Znajoma mi mówiła o jej przypadku. 50 wiadomości dziennie, na sex. Idiotów wszędzie pełno.
142 2021-07-20 14:52:39 Ostatnio edytowany przez Pipolinka87 (2021-07-20 14:53:30)
No i jak wspomniałem wcześniej - ja wierzę w partnerstwo. Wymagasz - oferujesz.
Ogarnięty życiowo facet, że tak powiem "wysokiej klasy" zainteresuje się osobą na podobnym poziomie. .
I odwrotnie też tak to działa. Dlaczego kobieta ma brać bo jest i nosi spodnie? Wyjdzie taki spod spodnicy mamusi i oczekuje niańczenia partnerki. Przykro mi , ale jest to słabe jak dojrzały mężczyzna nie potrafi sam załatwić urzędowej sprawy a i tacy po 30 się zdarzają. Styczność z portalami randkowymi miałam z 8 lat temu ale zauważyłam to wlasnie faceci zazwyczaj nie mają kompleksów i ani odrobinę samokrytyki.
Oczekują " gwiazdy" a sami się jakby z księżyca urwali
zrzutekranu napisał/a:No i jak wspomniałem wcześniej - ja wierzę w partnerstwo. Wymagasz - oferujesz.
Ogarnięty życiowo facet, że tak powiem "wysokiej klasy" zainteresuje się osobą na podobnym poziomie. .I odwrotnie też tak to działa. Dlaczego kobieta ma brać bo jest i nosi spodnie? Wyjdzie taki spod spodnicy mamusi i oczekuje niańczenia partnerki. Przykro mi , ale jest to słabe jak dojrzały mężczyzna nie potrafi sam załatwić urzędowej sprawy a i tacy po 30 się zdarzają. Styczność z portalami randkowymi miałam z 8 lat temu ale zauważyłam to wlasnie faceci zazwyczaj nie mają kompleksów i ani odrobinę samokrytyki.
Oczekują " gwiazdy" a sami się jakby z księżyca urwali
Ależ ja się zgadzam. Dlatego im później w las (w sensie im więcej lat) tym trudniej znaleźć partnera. Bo spora część fajnych osób jest już pozajmowana to raz.
A dwa samemu wie się o wiele bardziej czego chce i czego oczekuje od partnera, na co można przymknąć oko, a co jest dealbreakerem.
Ja miałem epizody parę lat temu (ostatnie, wcześniej więcej używałem) gdy szukałem partnerki tam do związku i widzisz, jako facet mam bardzo podobne przemyślenia w stosunku do kobiet.
Utwierdziło mnie to w przekonaniu, że portale randkowe są fajne na luźne znajomości, jak zwał tak zwał, do związku jednak real albo "przy okazji" jakieś tam zrzeszające wspólne zainteresowania (z myślę, że idę tam się rozwijać czy poznać znajomych, a jak coś się trafi to też fajnie).
Przy czym uważam, że każdy ma jak najbardziej prawo oczekiwać czego tylko chce. Tylko niech potem liczy się na zderzenie z rzeczywistością.
" Dlatego im później w las (w sensie im więcej lat) tym trudniej znaleźć partnera. Bo spora część fajnych osób jest już pozajmowana to raz.
A dwa samemu wie się o wiele bardziej czego chce i czego oczekuje od partnera, na co można przymknąć oko, a co jest dealbreakerem. "
No it jest wlasnie smutna prawda. Gdy sie wie, czego chce, to odrzuca sie mnostwo tego, czego sie nie chce. A potem ledwo co zostaje. I nawet jesli cos sie pojawi troche ogarnietego, to albo zajete, albo daleko ( i to tak solidnie daleko, jak z Katowic do Warszawy, na przyklad). Mowy nie ma o spontanicznym wpadnieciu na kawe po pracy.
Bedac sama ogarnieta kobieta nie ma zadnej randki cale miesiace, bo potrafie rozpoznac wiele zachowan "nieogarnietych" ludzi- narcyzow, ludzi szukajacych czegos przygodnego, nierobow, alkoholikow, itp. I zawsze wychodze z zalozenia, ze "byle co to ja juz mialam". Nie czuje sie winna, gdy nie decyduje sie na spotykanie kogos, kto jest nieogarniety zyciowo.
Nastepne zalozenie, ktore zawsze mi przyswieca, to , ze jesli bede chciala miec dziecko, to sobie je zrobie. Facet nie moze byc zyciowo niezaradny, tak, ze trzeba go prowadzic za raczke jak dziecko. Nie, dziekuje. Kuli u nogi mi nie trzeba. I pewnie wiekszosci kobiet tez.
" Dlatego im później w las (w sensie im więcej lat) tym trudniej znaleźć partnera. Bo spora część fajnych osób jest już pozajmowana to raz.
A dwa samemu wie się o wiele bardziej czego chce i czego oczekuje od partnera, na co można przymknąć oko, a co jest dealbreakerem. "No it jest wlasnie smutna prawda. Gdy sie wie, czego chce, to odrzuca sie mnostwo tego, czego sie nie chce. A potem ledwo co zostaje. I nawet jesli cos sie pojawi troche ogarnietego, to albo zajete, albo daleko ( i to tak solidnie daleko, jak z Katowic do Warszawy, na przyklad). Mowy nie ma o spontanicznym wpadnieciu na kawe po pracy.
Bedac sama ogarnieta kobieta nie ma zadnej randki cale miesiace, bo potrafie rozpoznac wiele zachowan "nieogarnietych" ludzi- narcyzow, ludzi szukajacych czegos przygodnego, nierobow, alkoholikow, itp. I zawsze wychodze z zalozenia, ze "byle co to ja juz mialam". Nie czuje sie winna, gdy nie decyduje sie na spotykanie kogos, kto jest nieogarniety zyciowo.
Nastepne zalozenie, ktore zawsze mi przyswieca, to , ze jesli bede chciala miec dziecko, to sobie je zrobie. Facet nie moze byc zyciowo niezaradny, tak, ze trzeba go prowadzic za raczke jak dziecko. Nie, dziekuje. Kuli u nogi mi nie trzeba. I pewnie wiekszosci kobiet tez.
i vice versa.
Dziki_Jack napisał/a:a na rynku matrymonialnym jestem traktowany gorzej jak śmieć. Ale dalej mam nadzieje że trafie na kogoś komu nie będzie to przeszkadzało. Przynajmniej żeby jedna taka osoba się znalazła...
Na pewno się znajdzie jakas dla której nie będzie miało to większego znaczenja.Nie wiem dlaczego jesteś traktowany" jak śmieć" . Może podbijasz tam gdzie nie trzeba? Może od razu czujesz się na pozycji straconej a brak pewności siebie bije na kilometr?
Na pewno to są śmierć i podatki
147 2021-07-20 19:19:45 Ostatnio edytowany przez Airuf (2021-07-20 19:28:24)
O, ciekawy temat, bym się rozpisał, ale chyba był już wałkowany 100 razy
Od siebie dodam tylko tyle - bo znajomy mi wątek się pojawił:
Wiek widoczny po lewej - nie mam prawka, nie mam samochodu. To może ulec zmianie ale nie musi. Póki co - nigdy w życiu nie miałem problemów z transportem, przewiezieniem czegoś, dojazdem gdziekolwiek. Ale za to parę razy usłyszałem że mężczyzna bez prawka / samochodu - jest niemęski, nie jest prawdziwym mężczyzną. I zdradzę Wam coś: bardzo się ucieszyłem, bo takie deklaracje od razu pozwalają mi odseparować się od kobiet które uważają że wiedzą lepiej w jakie ramki muszę pasować żeby mogły mnie nazwać męskim. Podziękuję
A co do głównego wątku, już padło kilka "idealnych" odpowiedzi. "Ogarnięty mężczyzna" to nic innego jak synonim zestawu potrzeb/preferencji konkretnej kobiety. Dla każdej znaczy to zapewne co innego. Nie sądzę żeby istniała jakaś spójna, tożsama dla wszystkich definicja. Odkryj czego oczekuje od potencjalnego partnera konkretna kobieta a dowiesz się kogo uznaje za "ogarniętego mężczyznę"
Przede wszystkim - czemu zadajesz pytanie kobietom co to znaczy być ogarniętym facetem? Przecież one same nie wiedzą, bo facetami nie są.
Jak zapytasz kobietę kto ci da lepszą poradę - facet podrywacz czy kobieta, to każda odpowie ci, że kobieta wie lepiej czego ona sama chce i faceci nie znają się na kobietach. I to jest prawdopodobnie prawda, kobieta wie jak poderwać kobietę bo sama jest kobietą. Dlatego nie pytaj kobietę jak być ogarniętym facetem, bo skoro facet nie powie ci dokładnie jak poderwać kobietę tak samo kobieta nie powie ci jak być męskim facetem.
Ogarnięty facet - to taki, który przede wszystkim ma własne zdanie. Jak ktoś ci mówi, że "prawdziwy" facet to musi mieć 180cm+, 5k na rękę, drogi samochód, mieszkanie itd - to miej to w 4 literach. To nie ma nic wspólnego z byciem ogarniętym. Przecież wystarczy urodzić się w bogatej rodzinie i dostać fajne geny - to jakie to jest bycie ogarniętym, skoro wszystko spada z powietrza?
Bycie ogarniętym facetem = 100% poukładana psychika i charakter. Po prostu znasz swoją wartość i twardo stąpasz po ziemi. Nie masz poczucia, że musisz komuś udowodnić swoją "męskość" np: dużym bicepsem, drogim samochodem czy dużymi zarobkami. Męski i ogarnięty facet może nie mieć w ogóle mieszkania, samochodu, dobrej pracy. Ogarniętego faceta rzeczy materialne nie definiują. Ogarnięty facet np: nie przejmuje się gadaniem, że "każdy facet powinien mieć samochód" - skoro np: żyjesz w centrum i wystarcza ci rower + komunikacja - to nie masz kompleksów z powodu braku samochodu, chociaż 95% społeczeństwa wyzwie cię od nieudaczników.
W sferze kobiet i relacji tak samo. Jak jakaś kobieta ci mówi - prawdziwy facet powinien być taki i taki bla bla bla i oczekuje, że jej udowodnisz to robiąc dokładnie co ona chce - to nie jesteś ogarnięty. Jesteś zależny od opinii innych, czyli facet chorągiewka. To nie ma nic wspólnego z męskością czy ogarnięciem. Czy miliarder musi chodzić po ulicy i mówić każdemu - "patrzcie, jestem miliarderem" i każdemu pokazywać stan konta? No nie, raczej każdy to wie, taka osoba nawet nie musi się tym chwalić. Tak samo ogarnięty facet - nie chodzi i nikomu nic nie udowadnia. Zna swoją wartość i wie, że nie jest ona zależna od rzeczy materialnych czy zdania innych. Bycie ogarniętym = samoakceptacja, lubienie samego siebie i spędzania czasu samemu, brak uciekania przed samym sobą, problemami, zdrowa samoocena, własne zdanie.
Ogarnięty facet zna swoją wartość, a skoro zna to nie musi jej na siłę udowadniać każdemu, pokazywać, przechwalać się nią.
149 2021-07-20 22:10:11 Ostatnio edytowany przez noben (2021-07-20 22:12:49)
Witold, mocno popłynąłeś...
Ogarnięty życiowo facet po prostu sprawnie radzi sobie w życiu i z życiem.
Tylko tyle i aż tyle.
Nie chodzi o kwotę zarobków, tylko o to czy mu wystarcza na takie życie jakie prowadzi.
Nie ważne czy ma prawko, tylko czy się sprawnie przemieszcza w zakresie, w jakim tego potrzebuje.
Itd.
Szukanie konkretnej definicji czy stawianie kryteriów nie ma sensu. Ogarnięty facet to po prostu taki, po którym widać, że sobie radzi.
Koniec.
150 2021-07-20 22:15:41 Ostatnio edytowany przez Britan (2021-07-20 22:17:39)
Bycie ogarniętym facetem = 100% poukładana psychika i charakter. Po prostu znasz swoją wartość i twardo stąpasz po ziemi. Nie masz poczucia, że musisz komuś udowodnić swoją "męskość" np: dużym bicepsem, drogim samochodem czy dużymi zarobkami. Męski i ogarnięty facet może nie mieć w ogóle mieszkania, samochodu, dobrej pracy. Ogarniętego faceta rzeczy materialne nie definiują. Ogarnięty facet np: nie przejmuje się gadaniem, że "każdy facet powinien mieć samochód" - skoro np: żyjesz w centrum i wystarcza ci rower + komunikacja - to nie masz kompleksów z powodu braku samochodu, chociaż 95% społeczeństwa wyzwie cię od nieudaczników.
W sferze kobiet i relacji tak samo. Jak jakaś kobieta ci mówi - prawdziwy facet powinien być taki i taki bla bla bla i oczekuje, że jej udowodnisz to robiąc dokładnie co ona chce - to nie jesteś ogarnięty. Jesteś zależny od opinii innych, czyli facet chorągiewka. To nie ma nic wspólnego z męskością czy ogarnięciem. Czy miliarder musi chodzić po ulicy i mówić każdemu - "patrzcie, jestem miliarderem" i każdemu pokazywać stan konta? No nie, raczej każdy to wie, taka osoba nawet nie musi się tym chwalić. Tak samo ogarnięty facet - nie chodzi i nikomu nic nie udowadnia. Zna swoją wartość i wie, że nie jest ona zależna od rzeczy materialnych czy zdania innych. Bycie ogarniętym = samoakceptacja, lubienie samego siebie i spędzania czasu samemu, brak uciekania przed samym sobą, problemami, zdrowa samoocena, własne zdanie.
Ogarnięty facet zna swoją wartość, a skoro zna to nie musi jej na siłę udowadniać każdemu, pokazywać, przechwalać się nią.
Zgadzam się.
Ej, a jak ktoś zamiast prawa jazdy ma licencję pilota? Albo ma uprawnienia maszynisty pociągów? Albo jest kapitanem żeglugi wielkiej?
Ej, a jak ktoś zamiast prawa jazdy ma licencję pilota? Albo ma uprawnienia maszynisty pociągów? Albo jest kapitanem żeglugi wielkiej?
Jeżeli ma takie uprawnienia i wykonuje któryś z tych zawodów, to możliwe że często bywa po za domem
Natomiast pytanie brzmi, co oznacza "za grosze" : kiedyś tu usłyszałem, że 5 tys/miesiąc/rękę to mało, jak dla jednej osoby, aby godnie żyć...
Bo to jest mało.
Rata za mieszkanie - 2k zł (400k na 20lat)
Rachunki 600zł
Zdrowe jedzenie 1.5k zł
Utrzymanie (taniego) auta 1k zł
i już mamy 5kzł, a gdzie jakiś przyjemności, zakup auta, niespodziewane wydatki, nagła choroba.
Jak są dwie osoby o takich zarobkach lub ktoś ma lokum od rodziców, to już wygląda to lepiej, ale to dalej na styk na skromne życie.
Snake napisał/a:Ej, a jak ktoś zamiast prawa jazdy ma licencję pilota? Albo ma uprawnienia maszynisty pociągów? Albo jest kapitanem żeglugi wielkiej?
Jeżeli ma takie uprawnienia i wykonuje któryś z tych zawodów, to możliwe że często bywa po za domem
To chyba dobrze? Nie zawraca gitary, nie trzeba mu obiadu pod nos podstawiać, a hajs spływa...
Zapomniałem o astronautach
Ja przyznaję, że mam taki feler, że zabrali mi jakiś czas temu prawo jazdy na motocykle więc ewentualne niewiasty mogę przewieźć tylko na słabowitej pojemności 125 cm3. Na 4 zwykłe kółka mam, Do tego państwowe uprawnienia zawodowe, patent do strzelania i może sobie zrobię jeszcze jedne państwowe uprawnienia zawodowe, tak dla jaj ale ponoć też będą płacić
Zapomniałem o astronautach
Tych ancymonów jest niewielu .
Na 4 zwykłe kółka mam, Do tego państwowe uprawnienia zawodowe, patent do strzelania i może sobie zrobię jeszcze jedne państwowe uprawnienia zawodowe, tak dla jaj ale ponoć też będą płacić
To prawie czołgista - ogarnięty z Ciebie
Ej, a jak ktoś zamiast prawa jazdy ma licencję pilota? Albo ma uprawnienia maszynisty pociągów? Albo jest kapitanem żeglugi wielkiej?
To nic nie znaczy. Znałem takiego co miał i prawo jazdy, i pierwszym oficerem na ogromnych statkach, ale nie był ogarnięty życiowo.
Ogarnięty życiowo facet po prostu sprawnie radzi sobie w życiu i z życiem.
Ciekawe, czy gangsterów też nazwie się "ogarniętymi życiowo".
Męski i ogarnięty facet może nie mieć w ogóle mieszkania, samochodu, dobrej pracy. Ogarniętego faceta rzeczy materialne nie definiują.
Nie do końca. Męski facet nie może być materialnie zależny od kogoś.
157 2021-07-21 07:31:09 Ostatnio edytowany przez Nowe_otwarcie (2021-07-21 07:54:25)
Nie do końca. Męski facet nie może być materialnie zależny od kogoś.
Hahaha! To jest prawda: ja jestem w sytuacji (i mam jej pełną świadomość), że nikt inny poza mną mi nie da kasy na moje potrzeby
Ogarnięty facet zna swoją wartość, a skoro zna to nie musi jej na siłę udowadniać każdemu, pokazywać, przechwalać się nią.
Z drugiej strony Witoldzie pamiętasz chyba to przysłowie o byciu pijanym? Czyli jak jedna osoba powie Ci że jesteś pijany, to lej na to; ale jak zrobi to trzecia osoba, to lepiej się połóż do łóżka
Owszem, jedną rzeczą jest znać swoją wartość; inną rzeczą jest natomiast otaczająca rzeczywistość i też nie ma sensu przez wieczność kopać się z koniem: jeśli na przykład (nie mówię o swoim przykładzie, serio! Teoretyzuję.) ciągle coś jest nie tak, to trzeba się zastanowić czy czegoś nie zmienić chociaż obecny tryb jest zgodny z tym co uważamy za właściwe.
Simpowanie na najwyższym poziomie.
Nie jestem ekspertem od tego zjawiska, ale czy... za simpowanie można uznać (bo to z definicji służalczość o ile dobrze interpretuję) zabieganie o kobietę na którą mamy szansę czy tylko wtedy to występuje jak nadskakujemy kobiecie która nas zlewa?
Temat w zupełnie niezamierzony sposób odbił w stronę prawka. Ja szczerze mówiąc rozumiem argumenty obu stron: prawko mam od... dawna. Zrobiłem też w życiu w pobliżu jakieś 3/4 miliona kilometrów (ale chyba więcej, musiałbym dokładnie policzyć). Jednak mieszkam w silnie objętej komunikacją miejską okolicy i w sumie poza większymi zakupami czy przewiezieniem cięższych rzeczy może dałoby się żyć bez auta (choć pamiętam że swego czasu brak trochę komplikował sprawę). Był też okres, e przez kilka lat nie jeździłem i czułem się początkowo ciut niepewnie jak znów wsiadłem do auta (rozumiem więc rozterki tych, którym brakuje przyzwyczajenia). Dziś jeżdżę na co dzień, zdarzała się konieczność wzięcia auta zastępczego nieznanego mi wcześniej typu, no też się szybko zapoznawało z podstawami i jechało. Koło raczej też bym wymienił (co prawda nie musiałem dotąd w praktyce tego robić, ale mam tendencję do obserwacji czegoś co może mi się przydać) , choć zdaję sobie sprawę że jednak przydałoby się je i wyważyć, a do tego sprzęt mają w zasadzie tylko w warsztacie. Różne rzeczy naprawię i wymienię sam. Jednak faktycznie każda kobieta ma inną wizję, aczkolwiek jest też i tak że spore grupy kobiet mają z grubsza podobny zakres tych wizji i stąd pytanie zawarte w wątku, bardziej chodzi o główny trend, a nie o pozytywne wyjątki (ot, na przykład stosunek do dziecka: jedna z tu wypowiadających się od razu spycha faceta z jednym dzieckiem - i to mieszkającym z matką - do II lub dalszej kategorii, inna się dziwi jak faceci mogą taić posiadanie dziecka, bo to przecież największa radość w życiu)
Zgodnie z moją definicją ogarnięty facet, to ktoś, kto sobie w życiu po prostu radzi - zarówno na polu zawodowym, jak i osobistym. Ktoś, kto w porę odciął pępowinę, jest emocjonalnie dojrzały, nie traci głowy w sytuacjach kryzysowych, kiedy trzeba działać działa, kiedy rozsądek mówi, żeby odpuścić odpuszcza, ma jakiś plan na życie i go realizuje. To ktoś, kto posiada sensowny system wartości, na kim można polegać, jest słowny, zaradny, nie ma problemów z podejmowaniem decyzji i ponoszeniem ich konsekwencji. Oprócz tego posiada przydatne w życiu codziennym umiejętności.
Sądzę, że w powyższym równocześnie zawiera się wszystko, co najważniejsze, aby móc też stworzyć z drugą osobą związek oparty na zdrowych zasadach.
Zgodnie z moją definicją ogarnięty facet, to ktoś, kto sobie w życiu po prostu radzi - zarówno na polu zawodowym, jak i osobistym. Ktoś, kto w porę odciął pępowinę, jest emocjonalnie dojrzały, nie traci głowy w sytuacjach kryzysowych, kiedy trzeba działać działa, kiedy rozsądek mówi, żeby odpuścić odpuszcza, ma jakiś plan na życie i go realizuje. To ktoś, kto posiada sensowny system wartości, na kim można polegać, jest słowny, zaradny, nie ma problemów z podejmowaniem decyzji i ponoszeniem ich konsekwencji. Oprócz tego posiada przydatne w życiu codziennym umiejętności.
Sądzę, że w powyższym równocześnie zawiera się wszystko, co najważniejsze, aby móc też stworzyć z drugą osobą związek oparty na zdrowych zasadach.
Wybacz Olinko, ale to zbiór ogólników o dość szerokim zakresie interpretacji, zależnym od interpretującej. Ot, pierwszy z brzegu przykład z Twojej listy: dla jednej wystarczające będzie że facet odetnie pępowinę przed 30-ką, dla innej zaraz po studiach to już będzie za późno. Pozostałe to też dowolna interpretacja, na zasadzie "zależy jak komu leży".
No bo mówimy o szalenie subiektywnym temacie, cały ten temat to jedna wielka dowolną interpretacja
nowe_otwarcie ile ludzi tyle opinii. Dziwi Cię to? Z wszystkim tak jest.
Wybacz Olinko, ale to zbiór ogólników o dość szerokim zakresie interpretacji, zależnym od interpretującej. Ot, pierwszy z brzegu przykład z Twojej listy: dla jednej wystarczające będzie że facet odetnie pępowinę przed 30-ką, dla innej zaraz po studiach to już będzie za późno. Pozostałe to też dowolna interpretacja, na zasadzie "zależy jak komu leży".
No przecież napisałam, że zgodnie z moją definicją, co znaczy, że za każdym z tych stwierdzeń kryje się osobiste podejście .
Rozumiem, że teraz każdy z tych punktów powinnam rozbić na czynniki pierwsze, wtedy będzie to bardziej akceptowalne?
Nowe_otwarcie napisał/a:Wybacz Olinko, ale to zbiór ogólników o dość szerokim zakresie interpretacji, zależnym od interpretującej. Ot, pierwszy z brzegu przykład z Twojej listy: dla jednej wystarczające będzie że facet odetnie pępowinę przed 30-ką, dla innej zaraz po studiach to już będzie za późno. Pozostałe to też dowolna interpretacja, na zasadzie "zależy jak komu leży".
No przecież napisałam, że zgodnie z moją definicją, co znaczy, że za każdym z tych stwierdzeń kryje się osobiste podejście
.
Rozumiem, że teraz każdy z tych punktów powinnam rozbić na czynniki pierwsze, wtedy będzie to bardziej akceptowalne?
To nawet nie o to chodzi, bo miałaś prawo do SWOJEJ definicji. Sęk w tym że ta Twoja definicja też jest cholernie nieprecyzyjna
Bardziej akceptowalna była TWOJA, ale PRECYZYJNIEJSZA
164 2021-07-21 17:54:30 Ostatnio edytowany przez jjbp (2021-07-21 18:05:29)
Co do tych sprecyzowanych definicji to nie wszyscy zdaje się mają liste-gotowca gdzie stawia się krzyżyk albo haczyk przy każdym punkcie i potem ocenia czy facet jest ogarnięty czy nie są pewne ogólne rzeczy (które wymieniła olinka na przykład) które w każdej sytuacji można zinterpretować inaczej, jest kilka, dosłownie garsteczka cech uniwersalnych z którymi większość się zgadza (np nie mieszkanie z rodzicami), a o innych nawet się nie pomyślało i wychodzi w praniu, w tym jaki jest całokształt danej osoby.
Ja z takiego założenia wychodzę ogólnie w świecie randkowania. Z boku możnaby powiedzieć że mam niskie standardy bo właśnie nie mam checklisty z punktami jakiego bym chciała, a bardziej patrzę na całokształt, jedna cecha kompensuje (lub nie) inną, u jednego spodoba mi się to co u drugiego w jego zestawie cech będzie słabe albo neutralne. Tak samo z tym ogarnięciem.
W niektórych wątkach tu na forum oczekuje się konkretnej listy a tak naprawdę sporo osób konkretnej listy NIE MA albo poteoretyzuje na potrzeby wątku a potem w praktyce może tą listę o kant tyłka rozbić jak będzie miało przed sobą konkretnego człowieka z krwi i kości
To jak z tym odwiecznym pytaniem "jakiego mężczyzny chcą kobiety?" czy tam "na co patrzą kobiety?". Kilka wymieni parę cech, autor zobaczy że hej w sumie cechy do mnie pasują i zacznie się sfrustrowanie czemu w takim razie kobiety się za nim nie uganiają. Albo odwrotnie, fajny facet zafiksuje się na jakiejś cesze której nie ma podczas gdy ma X innych które mogą czynić go atrakcyjnym (jakby je wyeksponować). Bo checklista w teorii to jedno, a życie to drugie
No bo w życiu, z ludźmi, często dochodzi "to zależy"
Mi przyjaciel kiedyś zarzucił, że nie mam standardów wyglądowych. W sensie niskie, ma być szczupło albo fit i nie straszyć twarzą i reszta (wyglądowo) mnie nie obchodzi. No i to prawda, ale schody zaczynają się przy cechach osobowości, poglądów i takich tam.
Zresztą jestem realistą i wiem, że ideałów nie ma. Dlatego nie mam checklisty, tylko widzę jak się znajomość rozwija, poznaje człowieka i wtedy jest decyzja w którą stronę to powinno iść.
Ogarnięty facet to taki, który jest ambitny, potrafi osiagać swoje cele, ma jasny swiatopogląd, mysli krytycznie i rozwiazuje problemy kiedy się pojawią. Tylko tyle i az tyle
Zróbcie listę, kalo to facet (kobieta) nieogarnięta. Pożądana osoba będzie jej przeciwieństwem.
Ogarnięty facet to taki, który jest ambitny, potrafi osiagać swoje cele, ma jasny swiatopogląd, mysli krytycznie i rozwiazuje problemy kiedy się pojawią. Tylko tyle i az tyle
Och, dziękuję
169 2021-07-21 22:53:20 Ostatnio edytowany przez Misinx (2021-07-21 22:54:08)
Zgodnie z moją definicją ogarnięty facet, to ktoś, kto sobie w życiu po prostu radzi - zarówno na polu zawodowym, jak i osobistym. Ktoś, kto w porę odciął pępowinę, jest emocjonalnie dojrzały, nie traci głowy w sytuacjach kryzysowych, kiedy trzeba działać działa, kiedy rozsądek mówi, żeby odpuścić odpuszcza, ma jakiś plan na życie i go realizuje. To ktoś, kto posiada sensowny system wartości, na kim można polegać, jest słowny, zaradny, nie ma problemów z podejmowaniem decyzji i ponoszeniem ich konsekwencji. Oprócz tego posiada przydatne w życiu codziennym umiejętności.
Sądzę, że w powyższym równocześnie zawiera się wszystko, co najważniejsze, aby móc też stworzyć z drugą osobą związek oparty na zdrowych zasadach.
To jest raczej definicja jakiegoś Twojego ideału faceta, a nie ogólnie ogarniętego. Wnioskuję, że bardzo niewielu spełnia Twoją definicję, choćby dlatego, że bardzo wiele osób ma jakieś problemy emocjonalne. Mnie zaciekawiło np. to "nie traci głowy w sytuacjach kryzysowych". A skąd to wiadomo ? Jest jakiś wskaźnik reakcji na sytuację kryzysową ? Bo moim zdaniem w jednej sytuacji kryzysowej można nie tracić głowy, ale już w innej wręcz przeciwnie. Sytuacje kryzysowe nie zdarzają się często i tak naprawdę nie każdy taką przeżył, więc trudno ocenić, czy by stracił głowę. W ogóle co to jest "sytuacja kryzysowa" ?
W ogóle co to jest "sytuacja kryzysowa" ?
Hm, strzelam z wyobraźni:
- jak ci nastolatka wskakuje przed maskę samochodu, kosisz ją, rozbija ci szybę i osuwa się na asfalt,
- jak dostajesz sms-a, że twoja żona miała wypadek, musisz się ubrać, podjąć decyzję co zrobić z dziećmi, jedziesz na miejsce i idziesz przez szpaler strażaków, policjantów i ratowników...,
- jak ci windykator zajeżdża na chatę zabrać samochód i musisz go przekonać, że może jednak nie,
- jak ci wodomierz wystrzeliwuje ze ściany w piwnicy i masz 5 minut zanim zaleje ci całą piwnicę,
- jak ci paru kolesi próbuje wmówić, że przez ciebie wydali pół bańki niepotrzebnie i musisz im powiedzieć, żeby się cmoknęli, że są głupi, wykazać, że nie mają racji i nie stracić ich przychylności na przyszłe zlecenia,
- jak widzisz swoją rozharataną rękę, podziwiasz różnicę między tkanką tłuszczową, mięśniową, żyłami i ogólnie fakt, że organizm może wyprodukować tyle krwi sikającej w około ale obczajasz, że czas już przestać podziwiać i owinąć to jakąś szmatą. Jak już owiniesz, to bierzesz fajki, idziesz zapalić i czekasz na karetkę. Potem musisz odbyć sensowną rozmowę z lekarzem z karetki, z lekarzem z izby i ścierpieć, że szyją cię na żywca. Potem wrócić z buta nocą 10 km do domu.
- jak widzisz, że na koncie kolejny dzień nie ma nic, a tu trzeba coś do żarcia kupić i rachunki zapłacić.
To nawet nie o to chodzi, bo miałaś prawo do SWOJEJ definicji. Sęk w tym że ta Twoja definicja też jest cholernie nieprecyzyjna
Bardziej akceptowalna była TWOJA, ale PRECYZYJNIEJSZA
Może i tak, ale trudno w kilku zdaniach opisać co znajduje się pod tymi wszystkimi hasłami. W każdym razie chciałabym, aby było jasne, że granice w pewnym zakresie zwykle bywają płynne, choćby z uwagi na okoliczności, które wpływają na pewne sytuacje i/lub decyzje. Są jednak i takie, przy których obowiązują sztywne ramy - kiedy jest tylko "tak" lub "nie", czyli świadczą, że facet albo jest ogarnięty, albo nie jest.
Jeśli mowa o nieodciętej pępowinie, to sprecyzuję, że nie wyobrażam sobie nazwać ogarniętym faceta, który polega na rodzicach dłużej niż to konieczne, bo ze zwykłej wygody, ale też wewnętrznych oporów, nie garnie się do szeroko pojętej samodzielności. Uważam, że w pewnym momencie, a ten moment następuje raczej szybko niż późno, należy iść swoją drogą i żyć na własny rachunek. Odcięcie pępowiny to także emocjonalne uniezależnienie się, to jest podejmowanie decyzji w oderwaniu od tego, czego chcą i co na dany temat mówią rodzice. Oni mogą podzielić się życiową mądrością, radą, ale na tym ich wpływ na nasze życie powinien się kończyć.
Ja sama z rodzicami przestałam mieszkać właściwie już w wieku 16 lat. Kiedy miałam 22 lata byłam w pełni samodzielna, odpowiedzialna za siebie i nie wyobrażałam sobie, aby ktoś miał kierować moim życiem czy też w jakimkolwiek zakresie narzucać mi swoją wolę. Być może dlatego nie wyobrażam sobie życia z kimś, kto siedzi pod pantoflem mamusi czy tatusia.
To ktoś, kto posiada sensowny system wartości, na kim można polegać, jest słowny, zaradny, nie ma problemów z podejmowaniem decyzji i ponoszeniem ich konsekwencji.
To, jak sądzę, nie wymaga wyjaśnień.
W pojęciu "przydatne w życiu umiejętności” mieści się to wszystko, co sprawia, że człowiek potrafi o siebie zadbać (np. coś ugotować, włączyć pralkę, porządnie uprasować spodnie), nie gubi się w urzędach, orientuje gdzie z czym i do kogo uderzyć, ewentualnie doskonale wie w jaki sposób takie informacje zdobyć, ale też jeśli w sobotę wieczorem pęknie rura albo zauważy wyciek gazu, to będzie wiedział co z tym fantem zrobić.
To jest raczej definicja jakiegoś Twojego ideału faceta, a nie ogólnie ogarniętego. Wnioskuję, że bardzo niewielu spełnia Twoją definicję, choćby dlatego, że bardzo wiele osób ma jakieś problemy emocjonalne. Mnie zaciekawiło np. to "nie traci głowy w sytuacjach kryzysowych". A skąd to wiadomo ? Jest jakiś wskaźnik reakcji na sytuację kryzysową ? Bo moim zdaniem w jednej sytuacji kryzysowej można nie tracić głowy, ale już w innej wręcz przeciwnie. Sytuacje kryzysowe nie zdarzają się często i tak naprawdę nie każdy taką przeżył, więc trudno ocenić, czy by stracił głowę. W ogóle co to jest "sytuacja kryzysowa" ?
Przeciwnie - dla mnie to jest właśnie mężczyzna ogarnięty życiowo. Być może są to relatywnie wysokie kryteria, ale takie po prostu mam i tak widzę ten temat. Zresztą sama od siebie też wiele wymagam.
Owszem, każdy z nas może mieć problemy emocjonalne, ale jeśli jest się ogarniętym, to człowiek się w nich nie pogrąża, ale coś z tym robi i to możliwie jak najszybciej. Doprawdy trudno byłoby mi stwierdzić, że nic się nie dzieje, jeśli facet permanentnie siedzi w dołku, użalając się nad sobą i pielęgnując poczucie krzywdy i/lub kolejne smutki zapija alkoholem, bo to jest jedyne, co przychodzi mu do głowy. Nie jest też ogarniętym ktoś, kto jest emocjonalnie rozchwiany, słaby, zewnątrzsterowny, chwiejny jak chorągiewka.
Sytuacje kryzysowe są bardzo różne i różnego kalibru, ale właśnie o to chodzi, żeby umieć znaleźć się w każdych okolicznościach i reagować na nie w sposób adekwatny i opanowany. W sumie Snake bardzo dobrze opisał, co miałam na myśli.
Ja sama jestem zadaniowcem - nawet w podbramkowych sytuacjach nie panikuję, nie tracę głowy, ale działam i tego samego oczekiwałabym od mężczyzny. Niemniej nikomu nie będę umniejszać, jeśli uroni łzę, bo stracił bliską mu osobę albo potrzebuje kilku dni, a nawet tygodni, by wziąć głębszy oddech na poukładanie sobie w głowie wszystkich spraw, bo właśnie życie mu się rozsypało na drobne kawałki i musi je na nowo posklejać.
172 2021-07-22 02:30:30 Ostatnio edytowany przez Monoceros (2021-07-22 02:31:41)
W ogóle to jest wspaniały wątek. Jak ktoś następnym razem powie "bo kobiety to chcą tylko ... " i wymieni jakąś jedną rzecz, to ja zapytam: KTÓRE KOBIETY??
Wspaniała dyfersyfikacja potrzeb i definicji.
W większości podoba mi sie wypowiedź Witolda. Zwłaszcza rozbawił mnie kawałek o tym, że żeby mieć cechy "ogarniętego mężczyzny" wg niektórych tu definicji wystarczy wygrać loterię genową i mieć bogatych rodziców. I dlatego też jest mi blisko do podejścia bagiennika - powody SĄ ważne. Skreślanie kogoś, bo w tym dokładnie momencie w historii swojego życia nie ma czegoś to strzał w stopę, bo nie znasz jego losów. I już nie poznasz, a może to była miłość Twojego życia?
Misinx napisał/a:W ogóle co to jest "sytuacja kryzysowa" ?
Hm, strzelam z wyobraźni:
- jak ci nastolatka wskakuje przed maskę samochodu, kosisz ją, rozbija ci szybę i osuwa się na asfalt,
- jak dostajesz sms-a, że twoja żona miała wypadek, musisz się ubrać, podjąć decyzję co zrobić z dziećmi, jedziesz na miejsce i idziesz przez szpaler strażaków, policjantów i ratowników...,
- jak ci windykator zajeżdża na chatę zabrać samochód i musisz go przekonać, że może jednak nie,
- jak ci wodomierz wystrzeliwuje ze ściany w piwnicy i masz 5 minut zanim zaleje ci całą piwnicę,
- jak ci paru kolesi próbuje wmówić, że przez ciebie wydali pół bańki niepotrzebnie i musisz im powiedzieć, żeby się cmoknęli, że są głupi, wykazać, że nie mają racji i nie stracić ich przychylności na przyszłe zlecenia,
- jak widzisz swoją rozharataną rękę, podziwiasz różnicę między tkanką tłuszczową, mięśniową, żyłami i ogólnie fakt, że organizm może wyprodukować tyle krwi sikającej w około ale obczajasz, że czas już przestać podziwiać i owinąć to jakąś szmatą. Jak już owiniesz, to bierzesz fajki, idziesz zapalić i czekasz na karetkę. Potem musisz odbyć sensowną rozmowę z lekarzem z karetki, z lekarzem z izby i ścierpieć, że szyją cię na żywca. Potem wrócić z buta nocą 10 km do domu.
- jak widzisz, że na koncie kolejny dzień nie ma nic, a tu trzeba coś do żarcia kupić i rachunki zapłacić.
No z tym to się do końca nie zgodzę. Wymieniłeś owszem kilka przykładów wymagających pewnego opanowania i szybkiego zimnego myślenia, ale jest też i kilka przykładów wymagających ponadprzeciętnych - przede wszystkim wrodzonych, bo w tym wypadku lwia część zależy od tego czy się z tym urodziłeś - zdolności negocjacyjnych, a jeśli ktoś takowe ma to z reguły ma i zdecydowanie ponadprzeciętną pozycję i kasę. Więc jeśli TO miałoby być synonim ogarnięcia (w pełnym podanym przez Ciebie zakresie), to by znaczyło że panie chyba trochę za wysoko mierzą. Tym bardziej że co najmniej w części przypadków daleko ponad 50% facetów nie zachowałoby pewnie w 100% zimnej krwi (nie na darmo pooperowałem procentami, bo jeśli dla kogoś kryterium wymaganym jest coś co spełnia może 10-20% grupy, to znaczy że raczej ma wysokie lub zbyt wysokie wymagania).
Misinx napisał/a:W ogóle co to jest "sytuacja kryzysowa" ?
Hm, strzelam z wyobraźni:
- jak ci nastolatka wskakuje przed maskę samochodu, kosisz ją, rozbija ci szybę i osuwa się na asfalt,
- jak dostajesz sms-a, że twoja żona miała wypadek, musisz się ubrać, podjąć decyzję co zrobić z dziećmi, jedziesz na miejsce i idziesz przez szpaler strażaków, policjantów i ratowników...,
- jak ci windykator zajeżdża na chatę zabrać samochód i musisz go przekonać, że może jednak nie,
- jak ci wodomierz wystrzeliwuje ze ściany w piwnicy i masz 5 minut zanim zaleje ci całą piwnicę,
- jak ci paru kolesi próbuje wmówić, że przez ciebie wydali pół bańki niepotrzebnie i musisz im powiedzieć, żeby się cmoknęli, że są głupi, wykazać, że nie mają racji i nie stracić ich przychylności na przyszłe zlecenia,
- jak widzisz swoją rozharataną rękę, podziwiasz różnicę między tkanką tłuszczową, mięśniową, żyłami i ogólnie fakt, że organizm może wyprodukować tyle krwi sikającej w około ale obczajasz, że czas już przestać podziwiać i owinąć to jakąś szmatą. Jak już owiniesz, to bierzesz fajki, idziesz zapalić i czekasz na karetkę. Potem musisz odbyć sensowną rozmowę z lekarzem z karetki, z lekarzem z izby i ścierpieć, że szyją cię na żywca. Potem wrócić z buta nocą 10 km do domu.
- jak widzisz, że na koncie kolejny dzień nie ma nic, a tu trzeba coś do żarcia kupić i rachunki zapłacić.
No na pewno te przykłady pasują. Ale tego wymienić można więcej. A czy ja potrafiłbym zachować zimną krew w każdym z powyższych ? Nie wiem. Nie przeżyłem. Nie będę gdybał. Miałem tylko dwie sytuacje podobne do tych z listy.
175 2021-07-22 11:14:33 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2021-07-22 11:21:51)
Temat w zupełnie niezamierzony sposób odbił w stronę prawka.
Wybacz Olinko, ale to zbiór ogólników o dość szerokim zakresie interpretacji, zależnym od interpretującej.
Musisz się zdecydować co Tobie odpowiada, bo jak ktoś pisze bardziej ogólnie, to niedobrze, ale jak poszło w konkret, to nie rozumiesz dlaczego :-P
Większość wątków na forum to taka ankieta wśród użytkowników, co wg każdego jest ważne, a co nie. I odpowiedzi jak zwykle mają rozrzut od prawa do lewa.
PS. Dla mnie prawo jazdy to potwierdzenie przydatnych życiowo umiejętności. Można bez tego żyć, jak bez wielu innych umiejętności i tak organizować sobie życie, żeby nie musieć tej umiejętności wykorzystywać. To trochę jak z językiem obcym, da się żyć, tym bardziej jak się nigdzie nie wyjeżdża, a i na obczyźnie można używać języka migowego;-) Można zawsze odłożyć jego naukę na później. Da się bez tego żyć, ale to jakby ogranicza możliwości. A jak ktoś jednak chce być kierowcą, umieć porozumiewać się w języku obcym, to jednak potrafi się zorganizować, wykazać samodyscypliną i konsekwencją, żeby zrealizować plan a nie wiecznie czeka na właściwą potrzebę.
A czy ja potrafiłbym zachować zimną krew w każdym z powyższych ? Nie wiem. Nie przeżyłem. Nie będę gdybał. Miałem tylko dwie sytuacje podobne do tych z listy.
Szczęśliwy człowiek , bo sama miałam ich pewnie z kilkadziesiąt, łącznie z pijanym, który przeleciał mi przez maskę, duszącym się dzieckiem, któremu natychmiast trzeba było pomóc, przeciętą w pracy tętnicą (byłam w biurze zupełnie sama, a krew lała się fontanną), wyciekiem gazu na korytarzu mieszkania (jakieś pół roku temu), porządną awarią godzinę wcześniej kupionego samochodu, będąc w trasie 300 km od domu, lądowaniem w rowie po samochodowym poślizgu, pożarem u sąsiada, który właśnie zapił i nie wiedział nic o bożym świecie i jeszcze mogłabym tak długo. To nie są łatwe sytuacje, ale tym bardziej opanowanie i zachowanie zimnej krwi okazuje się nie do przecenienia, bo brak właściwej reakcji grozi poważnymi konsekwencjami.
Moja mama kiedyś wracając z zakupów zastała widok dwojga radośnie machających do niej dzieci. Nie byłoby w tym nic ekstremalnego, gdyby nie fakt, że dzieci stały na parapecie otwartego okna mieszkania znajdującego się na czwartym piętrze, na szczęście mowa o wewnętrznym parapecie. Tylko ona wie ile opanowania wymagało od niej ciche wejście do domu i takie podejście od tyłu do dzieciaków, by je chwycić i zdjąć z okna, ale nie przestraszyć, co groziłoby wypadnięciem.
Jak pewnie można się domyślić, te dzieci to ja i mój młodszy braciszek .
Z drugiej strony widziałam kiedyś ojca będącego w szoku tuż po tym jak zorientował się, że jego malutkie dziecko będąc pod jego opieką wypadło z ósmego piętra mieszkania w bloku- mężczyzna zasnął, a dziecko wdrapało się na oparcie kanapy stojącej tuż pod otwartym oknem. Tego widoku nie zapomnę do końca życia, choć miałam wówczas jakieś 10 lat, ale sytuacja była tak ekstremalna, że nawet dziś nie miałabym odwagi oceniać, że z tą reakcją coś było nie tak.
Misinx napisał/a:A czy ja potrafiłbym zachować zimną krew w każdym z powyższych ? Nie wiem. Nie przeżyłem. Nie będę gdybał. Miałem tylko dwie sytuacje podobne do tych z listy.
Szczęśliwy człowiek
, bo sama miałam ich pewnie z kilkadziesiąt, łącznie z pijanym, który przeleciał mi przez maskę, duszącym się dzieckiem, któremu natychmiast trzeba było pomóc, przeciętą w pracy tętnicą (byłam w biurze zupełnie sama, a krew lała się fontanną), wyciekiem gazu na korytarzu mieszkania (jakieś pół roku temu), porządną awarią godzinę wcześniej kupionego samochodu, będąc w trasie 300 km od domu, lądowaniem w rowie po samochodowym poślizgu, pożarem u sąsiada, który właśnie zapił i nie wiedział nic o bożym świecie i jeszcze mogłabym tak długo. To nie są łatwe sytuacje, ale tym bardziej opanowanie i zachowanie zimnej krwi okazuje się nie do przecenienia, bo brak właściwej reakcji grozi poważnymi konsekwencjami.
Moja mama kiedyś wracając z zakupów zastała widok dwojga radośnie machających do niej dzieci. Nie byłoby w tym nic ekstremalnego, gdyby nie fakt, że dzieci stały na parapecie otwartego okna mieszkania znajdującego się na czwartym piętrze, na szczęście mowa o wewnętrznym parapecie. Tylko ona wie ile opanowania wymagało od niej ciche wejście do domu i takie podejście od tyłu do dzieciaków, by je chwycić i zdjąć z okna, ale nie przestraszyć, co groziłoby wypadnięciem.
Jak pewnie można się domyślić, te dzieci to ja i mój młodszy braciszek.
Z drugiej strony widziałam kiedyś ojca będącego w szoku tuż po tym jak zorientował się, że jego malutkie dziecko będąc pod jego opieką wypadło z ósmego piętra mieszkania w bloku- mężczyzna zasnął, a dziecko wdrapało się na oparcie kanapy stojącej tuż pod otwartym oknem. Tego widoku nie zapomnę do końca życia, choć miałam wówczas jakieś 10 lat, ale sytuacja była tak ekstremalna, że nawet dziś nie miałabym odwagi oceniać, że z tą reakcją coś było nie tak.
Motyw z dzieckiem na masce i w ogóle z wypadkiem z udziałem dziecka przerobiłem dwukrotnie, więc też coś o tym wiem.
Jak postrzegacie sytuacje, gdy ktoś dobrze radzi sobie w sytuacjach kryzysowych (podobnych jak opisane powyżej) a znacznie słabiej w tych bardziej błahych? Czy wtedy jest ogarnięty, czy nie?
179 2021-07-22 21:50:08 Ostatnio edytowany przez jjbp (2021-07-22 21:51:46)
Jak postrzegacie sytuacje, gdy ktoś dobrze radzi sobie w sytuacjach kryzysowych (podobnych jak opisane powyżej) a znacznie słabiej w tych bardziej błahych? Czy wtedy jest ogarnięty, czy nie?
Podaj może przykład tej błahej sytuacji i jak sobie z nią źle radzisz (albo kilka przykładów). 'Błaha sytuacja' niestety niewiele mi osobiście mówi
Nie chodzi o mnie osobiście.
Błaha sytuacja może być dowolna.
Np. ktoś jest nerwowy, zapominalski, słabo zorganizowany, leniwy itd.
181 2021-07-22 22:16:35 Ostatnio edytowany przez jjbp (2021-07-22 22:17:39)
To jak dowolna to odpowiem też dość luźno: niektóre będą a inne nie będą wplywac na ogarniecie Nie da się na to pytanie odpowiedzieć, jest zbyt ogólne....
Podejrzewam że człowiek niezorganizowany zazwyczaj nie będzie określany mianem ogarniętego. O, tyle mogę powiedzieć z przykładów podanych przez Ciebie
Chodziło o przykłady, gdy ktoś kto potrafi zadbać o to co (dla niego) ważne a resztę olewa, zamiast mieć wszystko metodycznie poukładane.
Np. wybitny naukowiec czy artysta, który w mieszkaniu ma syf i wygląda jakby ciuchy dostał z Caritasu.
Jeśli ktoś taki jest "nieogarnięty", to czy "ogarnięcie" nie oznacza jednocześnie przeciętności?
Tak jak z tym samochodem i prawem jazdy. "Ale jak to nie ma? Wyróżnia się - nieudacznik".
Sam nie wyobrażam sobie życia bez auta. Dla mnie jednak, ktoś kto go nie ma, bo nie potrzebuje, jest bardzo rozsądny. Kupowanie auta tylko dla poklasku społeczeństwa to nie żadne "ogarnięcie" tylko głupota.
W mojej ocenie pytanie czy ma ten syf w domu i ciuchy z Caritasu dlatego, że fizycznie nie ogarnia takich rzeczy, czy mógłby ale uważa że to zbyteczne. W pierwszym przypadku jest człowiekiem nieogarniętym, w drugim ekscentrycznym (i nie dla mnie ). Ja już wymieniłam że uważam za element ogarnięcia życiowego to że ktoś wie jak chce żyć i to wciela w życie
184 2021-07-23 08:09:55 Ostatnio edytowany przez aniuu1 (2021-07-23 08:10:36)
A czy ja potrafiłbym zachować zimną krew w każdym z powyższych ? Nie wiem. Nie przeżyłem. Nie będę gdybał. Miałem tylko dwie sytuacje podobne do tych z listy.
Jeśli udało ci się w tych sytuacjach działać to już jest dobrze i znak, że może w innych też byś sobie poradził.
Zdarzają się osoby, które kompletnie tracą głowę i w trudnej sytuacji to jeszcze nimi trzeba się dodatkowo zająć. Nie da się na nich polegać.
A z tym syfem.. Świetnie, że ktoś ma inne priorytety, tylko że większość ludzi chyba nie chce żyć w cudzym syfie.
Chodziło o przykłady, gdy ktoś kto potrafi zadbać o to co (dla niego) ważne a resztę olewa, zamiast mieć wszystko metodycznie poukładane.
Np. wybitny naukowiec czy artysta, który w mieszkaniu ma syf i wygląda jakby ciuchy dostał z Caritasu.
Jeśli ktoś taki jest "nieogarnięty", to czy "ogarnięcie" nie oznacza jednocześnie przeciętności?
Można skupiać się na priorytetach, a resztę traktować nieco po macoszemu, ale syf w mieszkaniu i niechlujny wygląd, świadczy, że ktoś skupia się tylko i wyłącznie na priorytecie i zaniedbuje całą resztę. Nie wiadomo, jak ktoś taki w sytuacji związku lub założenia rodziny potraktuje to, jak coś istotnego, o co warto dbać. Raczej słabo to widzę.
Dla mnie nie ma nic negatywnego w „przeciętności”, ale jak ktoś potrzebuje unaocznionej „wyjątkowości” w partnerze, to rzeczywiście ekscentryk będzie strzalem w 10-tkę.
186 2021-07-23 12:14:22 Ostatnio edytowany przez jjbp (2021-07-23 12:23:48)
Też nie widze nic złego w przeciętności w pewnych obszarach życia. Zresztą, nie wiem czy da się tak mierzyć czy ktoś jest bardziej przeciętny czy nieprzeciętny, większość ludzie ma zarówno coś przeciętnego jak i wyjątkowego. Można mieć jedno nieprzeciętne hobby versus trzy sztampowe. To już kogoś czyni nie ciekawym przecętniakiem? Albo ciekawe zainteresowania na czas wolny ale jednocześnie nudna pracę w korpo na codzień. Dla jednego to będzie przeciętniak, a dla innego ciekawa osoba. Też pytanie wgl co to są ciekawe zainteresowania lub priorytety. Ważne żeby się po prostu dobrać
187 2021-07-23 15:12:50 Ostatnio edytowany przez Roxann (2021-07-23 15:18:53)
Tak naprawdę punkt widzenia zależy od punktu siedzenia i jak zresztą ten wątek pokazał, dla każdej osoby określenie "ogarnięcie życiowe", może oznaczać coś zupełnie innego, choć też są jakieś punkty wspólne. Ogólnie rzecz biorąc ludzie mierzą innych swoją miarą, co uważam za słuszne i nie ma co dywagować czyja "definicja" jest lepsza bo to każdego indywidualna sprawa. Dla jednej osoby, która mieszka gdzieś na obrzeżach czy w małej miejscowości, prawko i samochód będzie "must have", dla innej, która mieszka w centrum dobrze skomunikowanego miasta, czymś zbytecznym. Dla jednej osoby mieszkanie z rodzicami jest nieakceptowalne, dla innej, np. ludzi na wsiach, coś normalnego, a nawet stanowiącą wartość dodaną. Dla jednej zarobki na poziomie 5 tys. zł. będą zbyt niskie, dla innej bardzo dobre itd., itd.
Jednak gdybym miała się odnieść do tego:
Nie chodzi o mnie osobiście.
Błaha sytuacja może być dowolna.
Np. ktoś jest nerwowy, zapominalski, słabo zorganizowany, leniwy itd.
w kontekście:
Jak postrzegacie sytuacje, gdy ktoś dobrze radzi sobie w sytuacjach kryzysowych (podobnych jak opisane powyżej) a znacznie słabiej w tych bardziej błahych? Czy wtedy jest ogarnięty, czy nie?
To dla mnie ktoś, kto jest "nerwowy, zapominalski, słabo zorganizowany, leniwy" jest antonimem ogarnięcia życiowego. Co z tego, że zachował kiedyś w sytuacji kryzysowej zimną krew? One przecież nie zdarzają często. Zresztą w jednej mógł, w drugiej poległ. Natomiast wymienione cechy rzutują na codzienne życie, jego jakość. Tak naprawdę nigdy nie wiemy jak zachowamy w kryzysowej sytuacji, a życie się toczy i to ono determinuje to jak ogólnie je odbieramy i partnera. Miejmy wymagania, ale też dajmy facetom być człowiekiem, który może mieć chwile słabości, uronić łzę itd.
Jak postrzegacie sytuacje, gdy ktoś dobrze radzi sobie w sytuacjach kryzysowych (podobnych jak opisane powyżej) a znacznie słabiej w tych bardziej błahych? Czy wtedy jest ogarnięty, czy nie?
Błaha sytuacja może być dowolna.
Np. ktoś jest nerwowy, zapominalski, słabo zorganizowany, leniwy itd.
Jeśli jest nerwowy, zapominalski, słabo zorganizowany, a na domiar złego leniwy, co przekłada się na syf w domu, to nie wiem jak w ogóle można wpaść na pomysł, że jest to ktoś, kogo można określić mianem ogarnięty? Dla mnie to życiowy niemota, nawet jeśli jego IQ naukowca jest bardzo wysokie.
189 2021-07-23 16:23:58 Ostatnio edytowany przez Olinka (2021-07-23 16:37:54)
jannowak3 napisał/a:Jak postrzegacie sytuacje, gdy ktoś dobrze radzi sobie w sytuacjach kryzysowych (podobnych jak opisane powyżej) a znacznie słabiej w tych bardziej błahych? Czy wtedy jest ogarnięty, czy nie?
jannowak3 napisał/a:Błaha sytuacja może być dowolna.
Np. ktoś jest nerwowy, zapominalski, słabo zorganizowany, leniwy itd.
Jeśli jest nerwowy, zapominalski, słabo zorganizowany, a na domiar złego leniwy, co przekłada się na syf w domu, to nie wiem jak w ogóle można wpaść na pomysł, że jest to ktoś, kogo można określić mianem ogarnięty? Dla mnie to życiowy niemota, nawet jeśli jego IQ naukowca jest bardzo wysokie.
Myślałem raczej o któreś z tych cech a nie o wszystkich na raz.
Wracając do naukowca, poniekąd dlatego jest taki dobry. Bo skupia się tylko na priorytetach (nauce).
Gdyby zadbał o porządek w domu, eleganckie ciuchy i coś tam jeszcze musiał by poświęcić na to jakiś % swojego czasu. Zakładam, że świadomie dokonuje takiego wyboru.
------------
Też nie widze nic złego w przeciętności w pewnych obszarach życia. Zresztą, nie wiem czy da się tak mierzyć czy ktoś jest bardziej przeciętny czy nieprzeciętny, większość ludzie ma zarówno coś przeciętnego jak i wyjątkowego. Można mieć jedno nieprzeciętne hobby versus trzy sztampowe. To już kogoś czyni nie ciekawym przecętniakiem? Albo ciekawe zainteresowania na czas wolny ale jednocześnie nudna pracę w korpo na codzień. Dla jednego to będzie przeciętniak, a dla innego ciekawa osoba. Też pytanie wgl co to są ciekawe zainteresowania lub priorytety. Ważne żeby się po prostu dobrać
Przeciętność to zwykle kwestia chęci. Większość, chce być taka jak inni. Wkłada wiele wysiłku by temu sprostać i kieruje się typowym schematem: Dom, auto, modny wygląd, wakacje na Zanzibarze itd.
Są też osoby, które mając podobne możliwości, wybierają zupełnie inną ścieżkę i tym się wyróżniają.
Osobnym kryterium jest wyjątkowość w kwestii talentu czy zdolności. Ktoś kto potrafi być wybitnym sportowcem, artystą, naukowcem. czy potrafi zarobić miliony jest dzięki temu wyjątkowy, nawet jeśli w innych dziedzinach jest przeciętniakiem.
-------------
Nie umieszczaj, proszę, swoich postów jeden pod drugim – łamiesz w ten sposób obowiązujący na forum regulamin. Jeżeli chcesz odpowiedzieć kilku osobom, możesz to zrobić w jednym oknie, używając funkcji "edytuj", która znajduje się po prawej stronie każdego z Twoich postów.
Z góry dziękuję i pozdrawiam, Olinka
190 2021-07-23 16:31:48 Ostatnio edytowany przez jjbp (2021-07-23 16:32:22)
Wracając do naukowca, poniekąd dlatego jest taki dobry. Bo skupia się tylko na priorytetach (nauce).
Gdyby zadbał o porządek w domu, eleganckie ciuchy i coś tam jeszcze musiał by poświęcić na to jakiś % swojego czasu. Zakładam, że świadomie dokonuje takiego wyboru.
Bardzo masz zero jedynkowe podejście. Jest wielu wybitnych naukowców którzy mają rodziny, domy, hobby poza naukowe i przede wszystkim nie chodzą w workach jutowych.
Jeśli tak, to zmienia to nieco postać rzeczy, mimo wszystko wciąż będzie to zależeć od nasilenia danej cechy. Jeśli bowiem tylko zdarza się komuś o czymś zapomnieć, to w porządku, chyba każdemu z nas czasem coś umknie, ale jeśli w efekcie zapominalstwa notorycznie przychodzą upomnienia, bo facet nie zapłacił jakichś rachunków, nie pamięta o zrobieniu na czas przeglądu w samochodzie i gubi po drodze mnóstwo innych, ważnych spraw, to zdania nie zmieniam.
Skupiony na jednej sprawie naukowiec nadal będzie dla mnie kimś życiowo nieogarniętym, nawet jeśli w efekcie swojej pracy dostanie kiedyś Nobla. Wynika to z faktu, że nie wystarczy być w czymś dobrym, a nawet doskonałym, jeśli cała reszta leży i kwiczy.
Misinx napisał/a:A czy ja potrafiłbym zachować zimną krew w każdym z powyższych ? Nie wiem. Nie przeżyłem. Nie będę gdybał. Miałem tylko dwie sytuacje podobne do tych z listy.
Jeśli udało ci się w tych sytuacjach działać to już jest dobrze i znak, że może w innych też byś sobie poradził.
Zdarzają się osoby, które kompletnie tracą głowę i w trudnej sytuacji to jeszcze nimi trzeba się dodatkowo zająć. Nie da się na nich polegać.A z tym syfem.. Świetnie, że ktoś ma inne priorytety, tylko że większość ludzi chyba nie chce żyć w cudzym syfie.
Ale to nie jest reguła. Te sytuacje nie były bardzo drastyczne. Nie było np. urwanych kończyn, flaków na zewnątrz, krzyczących rannych itp. Nie wiem jakbym się zachował w takich sytuacjach. To wie tylko ten, kto coś takiego przeżył.
Myślałem raczej o któreś z tych cech a nie o wszystkich na raz.
Wracając do naukowca, poniekąd dlatego jest taki dobry. Bo skupia się tylko na priorytetach (nauce).
Gdyby zadbał o porządek w domu, eleganckie ciuchy i coś tam jeszcze musiał by poświęcić na to jakiś % swojego czasu. Zakładam, że świadomie dokonuje takiego wyboru.
Jeśli facet jest w czymś dobry i w tym spełnia, wiadomo, że druga osoba jeśli chce z nim być to musi brać to pod uwagę i niejako dostosować. Mi od razu na myśl przyszedł przykład znany Torbickiej i jej męża. Bycie wybitnym specjalistą to też bycie naukowcem. W sumie w każdej dziedzinie. Oczywiście nie znam ich życia codziennego ale wątpię by jej mąż zajmował głowę obowiązkami domowymi. Zapewne wiele wyrzeczeń ją to kosztowało ale też realizowała się sama w swoim zakresie.
Tak wiem, nie jest to typowy przykład, ale przytoczyłam go bo jest znany.
Ja znam wiele podobnych par, nie raz to kobieta jest tą robiącą karierę. Tak, mogą oboje robić ale zawsze któraś jest bardziej absorbująca. Mogą też oboje pracować np. w Biedronce i być ze sobą szczęśliwi. Każdy musi sam sobie odpowiedzieć na pytanie co ma do zaoferowania i czego oczekuje. Trudno by było zgrać pani na kasie (nie umniejszając) z wybitnym naukowcem/specjalistą. Podobnie w drugą stronę.
Kiedyś kolega w kontekście szukania tego jedynego powiedział: "chcesz mieć księcia, bądź księżniczką". Oczywiście nie o typowe "księżniczkowanie" chodzi, tylko o to, że jak czegoś oczekujesz, sama to sobą reprezentuj. I na odwrót.
194 2021-07-23 16:42:03 Ostatnio edytowany przez jjbp (2021-07-23 16:43:25)
Jan, ja pisałam o tym co Ty, a mianowicie o tym że ktoś wybiera własną ścieżkę i nią podąża. Ta cechą świadczy według mnie o ogarnięciu i wysokiej samoświadomości. Wróć się na poprzednie strony jak chcesz. ALE napisałam też, że tylko w połączeniu z tym że ktoś jest w stanie ogranizować sobie samodzielnie życie codzienne. To znaczy zapłacić rachunki, zapisać się do lekarza, uprać majtki, zrobić posiłek, utrzymać się jako tako finansowo. Dla mnie niestety to kryterium drugie musi być spełnione, bez tego genialny naukowiec nie będzie dla mnie ogarnięty.
Jan, ja pisałam o tym co Ty, a mianowicie o tym że ktoś wybiera własną ścieżkę i nią podąża. Ta cechą świadczy według mnie o ogarnięciu i wysokiej samoświadomości. Wróć się na poprzednie strony jak chcesz. ALE napisałam też, że tylko w połączeniu z tym że ktoś jest w stanie ogranizować sobie samodzielnie życie codzienne. To znaczy zapłacić rachunki, zapisać się do lekarza, uprać majtki, zrobić posiłek, utrzymać się jako tako finansowo. Dla mnie niestety to kryterium drugie musi być spełnione, bez tego genialny naukowiec nie będzie dla mnie ogarnięty.
Dla mnie genialny naukowiec będzie ogarnięty jeśli te sprawy zleci innym by nie musieć tym zajmować.
Inna kwestia, czy i która kobieta chciałaby z takim genialnym naukowcem być. Oni żyją swoją pracą, w swoim świecie...