No i z autem rodziców byłby już problem
Ale wcale nie twierdzę, że to było powodem, do niezrobienia Po prostu nie było mi potrzebne czyli "nie robiłem dla samego robienia"
Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!
Forum Kobiet » NIEŚMIAŁOŚĆ, NISKA SAMOOCENA, KOMPLEKSY » Ogarnięty życiowo facet... co to faktycznie znaczy?
Strony Poprzednia 1 2 3 4 … 7 Następna
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
No i z autem rodziców byłby już problem
Ale wcale nie twierdzę, że to było powodem, do niezrobienia Po prostu nie było mi potrzebne czyli "nie robiłem dla samego robienia"
No i z autem rodziców byłby już problem
![]()
Ale wcale nie twierdzę, że to było powodem, do niezrobienia
Po prostu nie było mi potrzebne czyli "nie robiłem dla samego robienia"
Ok, każdy niech robi jak uważa i jak mu jest dobrze. Ty powiesz, że dałeś sobie radę, nie umarłeś z głodu i w ten swój teren udawało Ci się dotrzeć różnymi innymi sposobami, co dla innej osoby bez auta byłoby pewnie w Twoim odczuciu, a może i w jej - wyczynem.
Ja z kolei jestem bardziej pragmatyczna i zamiast się rozpływać nad tym, że można żyć bez auta i sobie radzić w pracy, która tego w pewnym stopniu wymaga, to po prostu uznałabym, że ludzie sobie sami komplikują życie, jak można mieć auto teraz nawet za niewielką kwotę i mieć te "problemy" z głowy.
Tak wiem, oni nie uznają to jako problem tylko wyzwanie ale dla mnie to trochę jak wyważanie otwartych drzwi.
Inna sprawa, kiedy ktoś nie może zrobić prawka bo ma jakieś przeciwskazania, np. zdrowotne. No ale wtedy w zasadzie nie ma wyboru i musi się nauczyć żyć bez niego lub znaleźć partnera/partnerkę z prawkiem.
Z pieniędzmi na samo autro nie byłbym akurat tak duży problem, choć na studiach, tak jak mówię, nagle z kieszeni nie wyciągnę tych paru czy 10 tysi a jednak wydawałem na inne rzeczy. Studiowałem dziennie, więc co najwyżej wakacje wchodziły w grę. Tak czy siak, póki się studiów nie skońćzyło, to nie zaświtała nawet myśl o prawku. Potem była próba- nie udało się, zobaczymy, co będzie teraz
Tak czy siak, póki się studiów nie skońćzyło, to nie zaświtała nawet myśl o prawku. Potem była próba- nie udało się, zobaczymy, co będzie teraz
Trzymam kciuki!
Z mojej perspektywy prawko jest zupełnie neutralną rzeczą w rozpatrywaniu ogarnięcia czy też nieogranięcia życiowego faceta. U mnie nie działałoby ani na minus ani na plus, zresztą wątpię nawet żebym o to sama z siebie pytała, pewnie by wyszło w praniu na jakimś tam poziomie znajomości
U mnie nie działałoby ani na minus ani na plus, zresztą wątpię nawet żebym o to sama z siebie pytała, pewnie by wyszło w praniu na jakimś tam poziomie znajomości
Myślę, że w przypadku prawka, wcale nie trzeba o nie pytać bo pewnie na pierwszych spotkaniach to wyjdzie, zależy też gdzie dwoje ludzi mieszka. Jak wcześniej pisano, czasem na wsiach czy małych miejscowościach samochód jest wręcz niezbędny. Podobnie dla kogoś kto mieszka na obrzeżach czy pod miastem. Już przy samym umówieniu się na randkę brak prawka może być problematyczny, no chyba, że oboje mieszkają w centrum tego samego miasta albo umówią się w nim. Jednak wskazane jest (według mnie) by chłopak dziewczynę po randce odwiózł (załóżmy ona mieszka pod miastem, a randka skończyła o 22 czy 23 i nie bardzo ma czym wrócić). Brak prawka stanowi też spore ograniczenie jeśli chodzi o sposób spędzania wolnego czasu, elastyczność itd.
Jakbym poznała faceta bez prawka to albo musiałabym być jego szoferem albo gdyby był tak uparty jak Bagienni_k, każdy by funkcjonował po swojemu tak, jak jest przyzwyczajony i jak mu wygodnie. Ja sobie nie wyobrażam.
Ostatnimi czasy wszędzie się mówi, że kobieta oczekuje ogarniętego życiowo faceta; praktycznie wszyscy inni są według nich do utylizacji. Ale ciekawi mnie jak to jest w ogóle zdefiniowane? Jak należy rozumieć takie pojęcia jak facet "ogarnięty życiowo" czy "ogarnięty finansowo"?
W skrócie, wg mnie „ogarnięcie życiowe” to umiejętność planowania, samodyscyplina i konsekwencja w realizacji celów.
Czyli jak ktoś jest życiowo ogarnięty, to ma jakiś chociażby zgrubny plan na siebie i swoje życie, dąży do realizacji swoich planów, wykazując się przy tym samodyscypliną i konsekwencją.
Dla mnie możliwość bezproblemowej jazdy samochodem to podstawa do ogarnięcia życiowego, ale u obu płci.
Kobieta boi się jeździć to nie jest ogarnięta życiowo. Tyle.
Miałem zabrane prawko na 3 miesiące. Śmieszyło mnie trochę to, że kobiety na randkach wypominały mi to, że przyjechałem autobusem, a same nie miały prawka lub bały się jeździć.
Czysta hipokryzja.
W skrócie, wg mnie „ogarnięcie życiowe” to umiejętność planowania, samodyscyplina i konsekwencja w realizacji celów.
Czyli jak ktoś jest życiowo ogarnięty, to ma jakiś chociażby zgrubny plan na siebie i swoje życie, dąży do realizacji swoich planów, wykazując się przy tym samodyscypliną i konsekwencją.
Dokładnie. Zresztą mówi się, że kobieta "zakochuje się" w możliwościach/perspektywach faceta, a nie tym kim w tym momencie jest.
Rozumiem Roxann dlatego podałam dla równowagi że ja jestem typem któremu to akurat obojętne, te sytuację które podałaś jakoś nie są dla mnie niczym istotnym co by dawało wielkiego minusa albo wielkiego plusa.
Co do tematu wątku, dla mnie ogarniecie życiowe to na pewno podstawa czyli ogarnianie swojego życia codziennego (pranie, gotowanie, prowadzenie własnego domu, wspomniane wyżej sprawy w urzedzie itd) a na wyższym szczeblu umiejętność świadomego kierowania swoim życiem, tzn ustalanie jak chcemy żyć i dążenie do tego zamiast iść z prądem za wszystkimi. Przykład: w mieście x po kierunku studiów x większość osób idzie do korpo i tam się pnie po szczeblach do 30-ktoregos roku życia lub dłużej. Jeśli komuś taki tryb nie pasuje to ogarnięty życiowo człowiek zacznie szukać alternatyw żeby się z tego ciągu wyłamać a nie mówi "takie życie, ciężko jest" i idzie dalej z prądem bo pracę już ma, bo wszyscy tak robią, bo za duże ryzyko itd. Ja na takie dwie kategorie rozgarnięcie życiowe sobie dziele
Rox, naprawdę nie brnijmy w to dalej, bo się już telenowela zrobi
Pomijam już mnie czy nawet ewetualny dojazd do pracy albo nagłe przypadki czy mieszkanie w małym mieście albo wsi - tu się zgodzę
Natomiast co sprawia, że ludzie młodzi, którzy zdają się na komunikację publiczną świetnie sobie ten czas organizują? Co sprawia, że grupy wycieczkowe jeżdżą(gdzie oczywiście się da) często busikami czy autokarami? Z jednej strony auto ułatwia życie, ale fakt jest taki, że bez niego nie ma tak, że nagle stajemy się inwalidami czy bezbronnymi ludźmi. Jeśli faceta stać na taksówkę to panna mu odmówi, bo nie ma swojego auta? Nie wspominam już o nocnych autobusach w dużych miastach(Kraków, Waraszawa), które nieraz były zatłoczone lepiej, niż w ciągu dnia w godzinach szczytu.. Z drugiej strony ze świecą szukać ludzi, którzy na takim rynku krakowskim w sezonie są trzeźwi.. Na randkach tez rzadko się tylko soczek pije, przynajmnije jakiś kieliszek wina, w końcu żyjemy w Polsce Sam osobiście znam znacznie mniej abstynentów, niż osób, które np nie piją kawy
- taka ciekawostka
Wszystko się zatem chyba teraz rozchodzi nie CZY posiadać prawko lub/i auto, ale jak często z niego korzystać. Jedni, jak widać używają rzadziej lub częściej, inni sa do tego auta prawie przywiązani...
Poza tym widzę, żę nawet perspektywa, że JEDNA osoba( i nie jest to facet) z prawkiem w parze są niewystarczające..
Rox, naprawdę nie brnijmy w to dalej, bo się już telenowela zrobi
![]()
Pomijam już mnie czy nawet ewetualny dojazd do pracy albo nagłe przypadki czy mieszkanie w małym mieście albo wsi - tu się zgodzę
![]()
Natomiast co sprawia, że ludzie młodzi, którzy zdają się na komunikację publiczną świetnie sobie ten czas organizują? Co sprawia, że grupy wycieczkowe jeżdżą(gdzie oczywiście się da) często busikami czy autokarami? Z jednej strony auto ułatwia życie, ale fakt jest taki, że bez niego nie ma tak, że nagle stajemy się inwalidami czy bezbronnymi ludźmi. Jeśli faceta stać na taksówkę to panna mu odmówi, bo nie ma swojego auta? Nie wspominam już o nocnych autobusach w dużych miastach(Kraków, Waraszawa), które nieraz były zatłoczone lepiej, niż w ciągu dnia w godzinach szczytu.. Z drugiej strony ze świecą szukać ludzi, którzy na takim rynku krakowskim w sezonie są trzeźwi.. Na randkach tez rzadko się tylko soczek pije, przynajmnije jakiś kieliszek wina W końcu żyjemy w Polsce
Sam osobiście znam znacznie mniej abstynemntów, niż osób które np nie piją kawy
![]()
Wszystko się zatem chyba teraz rozchodzi nie CZY posiadać prawko lub/i auto, ale jak często z niego korzystać. Jedni, jak widać używają rzadziej lub częściej, inni sa do tego auta prawie przywiązani...
Nie wiem czy jesteś w stanie kogoś przekonać do komunikacji miejskiej
Samochód to wolność i niezależność. Ludzie kochają niezależnych facetów/kobiety.
Marka, cena, wygląd auta nie gra roli. Liczy się, że jesteś w stanie przemieścić się z miejsca A do miejsca B.
Ja nie wyobrażam sobie aby moja partnerka bała się jeździć autem. Bo wiecie prawko można mieć, ale co z tego jak taka osoba nigdy w życiu nie jeździła autem nie licząc elki.
Mnie jest w stanie przekonać do komunikacji Jako stworzenie wielkomiejskie kupno auta rozwazalabym tylko z pilnej konieczności (np przeprowadzka na głęboką prowincje lub posiadanie gromady dzieci każde w innej szkole i każde na 8 rano). Zresztą miałam auto i się go pozbyłam bo więcej stało niż jeździłam bo w mieście dużo wygodniejsza była komunikacja
Mnie jest w stanie przekonać do komunikacji
Jako stworzenie wielkomiejskie kupno auta rozwazalabym tylko z pilnej konieczności (np przeprowadzka na głęboką prowincje lub posiadanie gromady dzieci każde w innej szkole i każde na 8 rano). Zresztą miałam auto i się go pozbyłam bo więcej stało niż jeździłam bo w mieście dużo wygodniejsza była komunikacja
No ale masz prawko i gdyby była potrzeba to byś wsiadła i pojechała albo np. będąc gdzieś na wakacjach wynajęła.
Brak samochodu (choćby czasowy) to nie to samo co brak prawka.
No właśnie ja bym wsiadła i pojechała na wakacjach to czemu konieczne jest prawko u faceta skoro ja mam?
No właśnie ja bym wsiadła i pojechała na wakacjach to czemu konieczne jest prawko u faceta skoro ja mam?
Konieczne nie jest. Ale życie jest nieprzewidywalne i prawko u obu partnerów to po prostu większe bezpieczeństwo.
No właśnie i o tym mówię konieczne nie jest więc nie wiem czemu miałabym dawać za to plusy lub minusy facetowi. Jest to jakiś tam fajny dodatek który może się przydać albo i nie ale dla mnie z ogarnięciem życiowym ma niewiele wspólnego. Taka moja opinia
Myślę, że Koleżanka jjbp złapała choć trochę z mojego punktu widzenia
Britain Ja nie odpowiadam za innych, ale osobiście nie uważam samochodu i prawka za wyznacznik wolności Raczej co innego
Do komunikacji miejskiej sam sibie przekonałem na studiach, że była ona TAŃSZA niż utrzymanie samochodu, biorąc pod uwagę moje wydatki Przewieźć się z miejsca A do B mogę równie dobrze innym środkiem transportu a w wypadku niektórych odległości, które ludzie pokonują samochodem, również pieszo
I nie mówię tutaj o 50, ale o np 2 km
Zatem jeszcze raz: rodzina, dzieci, praca wyjazdowa czy terenowa( jak w moim przypadku) - OK - dlatego podejmuję wyzwanie
Natomiast życie w samym wielkim mieście - nie wiem, czy ktoś by się w czoło nie popukał, jakbym go zapytał, dlaczego po takim Krakowie nie jeździ codziennie autem do roboty Może i to prawko mieć, ale nie korzysta z auta za każdym razem, jak ma coś załtwić dalej niż 100 m od domu
Mam go przekonywać, że możę jednak jest wygodniej wziąć tym razem auto i podjechać? Nieważne, że na n-tej ulicy utknie w korku, grunt, żeby to był jego pojazd i mógł się czuć w nim swobodnie
No właśnie i o tym mówię konieczne nie jest więc nie wiem czemu miałabym dawać za to plusy lub minusy facetowi. Jest to jakiś tam fajny dodatek który może się przydać albo i nie ale dla mnie z ogarnięciem życiowym ma niewiele wspólnego. Taka moja opinia
Ok, tylko różnie w życiu może być i wiele prac takiego prawka wręcz wymaga. Przecież Ty masz też swoje życie i obowiązki i nawet jakbyście mieli auto, to wątpię byś chciała wszystko załatwiać Ty bo masz prawko albo zawsze była jego szoferem.
Ja znam taką jedną parę i o ile początkowo było jeszcze w miarę ok, tak po kilku latach, jak już było dziecko, stało się to nie do zniesienia! No bo facet na wszystko miał wymówkę (brak prawka), przez co wszystko było na głowie tej kobiety. W pracy z tego co wiem też miał z tego powodu jakieś problemy.
A czemu wszystkie obowiązki trzeba załatwiać autem? Tak jak mówiłam, ja zwierz wielkomiejski jestem i na spokojnie poruszam się pieszo, komunikacja, rowerem. Z takiej perspektywy też się wypowiadam, jakbym mieszkała w miejscu gdzie każde wyjście z domu równa się jazda autem albo miała dzieci to inna rozmowa (wspominałam to wcześniej).
Są pracę wymagające prawka ale jest też wiele gdzie nikogo to nie obchodzi. Mnie nigdy o prawko w żadnej żadniusiej pracy nie pytali. Może to kwestia branży albo stanowiska, nie wiem
jjbp napisał/a:No właśnie i o tym mówię konieczne nie jest więc nie wiem czemu miałabym dawać za to plusy lub minusy facetowi. Jest to jakiś tam fajny dodatek który może się przydać albo i nie ale dla mnie z ogarnięciem życiowym ma niewiele wspólnego. Taka moja opinia
Ok, tylko różnie w życiu może być i wiele prac takiego prawka wręcz wymaga. Przecież Ty masz też swoje życie i obowiązki i nawet jakbyście mieli auto, to wątpię byś chciała wszystko załatwiać Ty bo masz prawko albo zawsze była jego szoferem.
Ja znam taką jedną parę i o ile początkowo było jeszcze w miarę ok, tak po kilku latach, jak już było dziecko, stało się to nie do zniesienia! No bo facet na wszystko miał wymówkę (brak prawka), przez co wszystko było na głowie tej kobiety. W pracy z tego co wiem też miał z tego powodu jakieś problemy.
Nie brak prawka, a lenistwo.
Teraz zdać prawko to miesiąc, półtora? Za kurs jakieś 2 tysiące plus jakieś tanie w utrzymaniu autko za 3-5 tysięcy. Razem pewnie wyszłoby z 10 tysięcy.
Dlatego praca czy obowiązki to jest osobny problem, chociaż nie niemożliwy oczywiście
Natomiast już te argumenty o braku możliwości spędzania wolnego czasu czy randkach sięgają moim zdaniem za daleko. Swoją drogą, to moj dobry znajomy był z dziewczyną ładnych parę lat. Nie wyszło im - trudno, ale to ona miała prawko i auto, więc jak gdzieś wyjężdżali(choć NIE zawsze koniecznie autem) to ona była owym szoferem O ile ją znam, to nie widziała w tym nic dziwnego ani tym bardziej zdrożnego, czy frustrującego. Rozstali się z zupełnie innych powodów.
Zatem znowu: pytanie nie CZY ogóle mieć prawko, ale ile z tego auta korzystać?
Jak jeszcze chodziłem(częściej) do Kościoła, mijałem blok, z którego rodzinka wsiadała do auta, aby podjechać do Kościoła...jakieś 400 m..
edit:
A czemu wszystkie obowiązki trzeba załatwiać autem?
Ufff, oto jest pytanie
Mnie jest w stanie przekonać do komunikacji
Jako stworzenie wielkomiejskie kupno auta rozwazalabym tylko z pilnej konieczności (np przeprowadzka na głęboką prowincje lub posiadanie gromady dzieci każde w innej szkole i każde na 8 rano). Zresztą miałam auto i się go pozbyłam bo więcej stało niż jeździłam bo w mieście dużo wygodniejsza była komunikacja
Ha, ha ja już obczaiłem trasę dojazdu i powrotu komunikacją publiczną dla syna, bo wtedy uwolniłbym się od wożenia go i mógłbym sobie do pracy jeździć skuterkiem. Dla moich celów jest idealny, bo zawodowo skuterkiem załatwię 99 % spraw szybciej i wygodniej. W ogóle ten samochód w mieście, to jest najczęściej tragedia. Jadę załatwić sprawę, bo autem będzie "lepiej", a potem krążę pół godziny szukając miejsca do zaparkowania. Pojechałbym autobusem, a mam przystanek obok pracy, to już dawno bym sprawę załatwił. U mnie w mieście są poza tym rowery miejskie i elektryczne hulajnogi. Bardzo lubiane przez młodych ludzi. Osobiście uważam, że miasta systematycznie powinny wdrażać rozwiązania wykluczające z nich auta. Tylko komunikacja publiczna, rowery, skutery, hulajnogi. Wokół strefy parkowania ale z centrum won.
A jako 18-latkowi prawko dawało mi duże możliwości, bo akurat wtedy miałem dziewczynę z poza miasta. Dzięki niemu i pożyczanemu od ojca albo brata autu mogłem do niej przyjeżdżać kiedy chciałem. Niby kursował tam jakiś autobus ale to już średnio wygodne było,
jednak można się bez niektórych rzeczy w życiu obejść i nie jest to żadną ułomnością. Czasami dochodzi to po prostu za daleko i ktoś dostaje łatkę ostatniego nieudacznika czy ofermy, bo nie ma furki...
..
Dla mnie jest to oznaką ułomności jeżeli zdrowa osoba nie może wziąć się za siebie i zrobic prawo jazdy. Mam wśród znajomych parę, która do 40 żyła sobie bez auta , ale urodziło im się dziecko. Mieli odłożone pieniądze na auto a prawo jazdy juz jest. Nigdy nie wiadomo kiedy może się przydać.
Wracając do tematu dla mnie ogarnięty życiowo facet ma samochód i ma prawo jazdy. To są moje standardy a inna dziewczyna może mieć inne. Każdy mierzy swoją miarka. Skoro ja mam prawo jazdy i auto to wymagam tego samego od faceta.
Myślę, że samo określenie "ułomność" jest w tym wypadku za dużym urpszczeniem, jeśli weźmie się pod uwagę prawdziwe znaczenie tego słowa. Natomiast, jeśli ktoś jest odrzucany, bo akurat w TEJ CHWILI czegoś nie ma, to już pozsotaje mu mieć szczęście, że jednak został odrzucony, bo patrzenie przez pryzmat akurat tej konkretnej rzeczy jest po prostu płytkie. Nieważne, że wszystko inne gra, grunt to te 4 kółeczka, którymi człowiek nawet po same bułki do sklepu jedzie..
. Natomiast, jeśli ktoś jest odrzucany, bo akurat w TEJ CHWILI czegoś nie ma, to już pozsotaje mu mieć szczęście, że jednak został odrzucony, bo patrzenie przez pryzmat akurat tej konkretnej rzeczy jest po prostu płytkie. Nieważne, że wszystko inne gra, grunt to te 4 kółeczka, którymi człowiek nawet po same bułki do sklepu jedzie..
No ja odrzucalam mężczyzn bez auta i prawo jazdy bo te 4 koleczka mają dla mnie znaczenie. Nie wydaje mi się , że ominął mnie przez to ktoś wartościowy. Nie mówię oczywiście o czasach studenckich. To zrozumiałe, że pewnych rzeczy trzeba się dorobić i na pewne przychodzi czas. Nie mniej jednak w moich oczach mężczyzna bez prawka jest nieogarniety życiowo. Sama zrobiłam i na A w wieku 23 lat i na B w wieku 26 więc dla mnie to oczywiste i potrzebne ( no na moto może nie). To jest MOJE zdanie i moje standardy zaznaczam.
Tak samo mieszkanie z rodzicami w pewnym wieku...przepraszam, ale jest słabe. Nie wiem jak złą trzeba mieć sytuacje aby nie odciąć pepowiny i zwyczajnie nie wyprowadzić. Siedzący na karku u rodziców facet po 30 jest wg mnie nieogarniety życiowo podobnie jak bezrobotny w czasach gdzie praca jest " na talerzu".
Co kobieta to zapewne ma inne spostrzeżenia. Moje sa takie i bez urazy.
.. nie zapomne jak zima z chorym dzieckiem czekalam na taxi do lekarza... nie to zebym lubila byc wozona, w cv tez ulatwia pewne sprawy.. Dzieci weryfikuja podejscie do pewnych spraw, kwestia czasu, no ale nie kazdy musi miec dzieci...
I zgadzam sie z ostatnia opinia, mozna oszczedzac, mieszkac i jadac u rodzicow i zbierac na swoje ale ile tak mozna...
Pamiętajmy że można zawsze zrobić prawko jak już wiadomo ze się te dzieci będzie miało w niedalekiej przyszłości. Natomiast jak ktoś teraz nie ma i nie planuje to może sobie komfortowo żyć bez tego auta (zależnie od indywidualnych standardów co to znaczy komfortowo, oczywiście). Zresztą tak jest przecież z milionem innych rzeczy, w kawalerce i bez ślubu pary żyją latami i stan obu rzeczy zmieniają dopiero jak planują powiększenie rodziny.
bagienni_k napisał/a:. Natomiast, jeśli ktoś jest odrzucany, bo akurat w TEJ CHWILI czegoś nie ma, to już pozsotaje mu mieć szczęście, że jednak został odrzucony, bo patrzenie przez pryzmat akurat tej konkretnej rzeczy jest po prostu płytkie. Nieważne, że wszystko inne gra, grunt to te 4 kółeczka, którymi człowiek nawet po same bułki do sklepu jedzie..
No ja odrzucalam mężczyzn bez auta i prawo jazdy bo te 4 koleczka mają dla mnie znaczenie. Nie wydaje mi się , że ominął mnie przez to ktoś wartościowy. Nie mówię oczywiście o czasach studenckich. To zrozumiałe, że pewnych rzeczy trzeba się dorobić i na pewne przychodzi czas. Nie mniej jednak w moich oczach mężczyzna bez prawka jest nieogarniety życiowo. Sama zrobiłam i na A w wieku 23 lat i na B w wieku 26 więc dla mnie to oczywiste i potrzebne ( no na moto może nie). To jest MOJE zdanie i moje standardy zaznaczam.
Tak samo mieszkanie z rodzicami w pewnym wieku...przepraszam, ale jest słabe. Nie wiem jak złą trzeba mieć sytuacje aby nie odciąć pepowiny i zwyczajnie nie wyprowadzić. Siedzący na karku u rodziców facet po 30 jest wg mnie nieogarniety życiowo podobnie jak bezrobotny w czasach gdzie praca jest " na talerzu".
Co kobieta to zapewne ma inne spostrzeżenia. Moje sa takie i bez urazy.
Nie interesują Cię nigdy POWODY takiej czy innej sytuacji, tylko FAKTY? Oceniasz na podstawie tych dwóch rzeczy, czyli niejako zaprzeczasz temu, żę związki ludzi, gdzie tego prawka nie ma, choćby tylko jedna osoba, czy tez ktoś mieszka z rodzicami, bo ma CHWILOWO ciężką sytuację albo po prostu woli uzbierać na własne niż płacić obcym. Takie proste sa Twoje kryteria oceniania? Jesteś pewna, że ci bez auta nie byli wartościowi?
TO już zaczyna przypominać jakąś ruską komedię.. To, że ktoś ma nie znaczy, że ja tez musze mieć, przynajmniej od razu..
Auto już pół biedy, ale osobiście mieszkanie z rodzicami, chocby w jednym dokmu a na innym piętrze, może się wiązać z tyloma powodami, że ciężko je wymienić.Ale oczywiście lepiej widzieć tlyko fakt a nie przyczynę...
Akurat najbardziej wyważona opinia z tych wszystkich to ta Koleżanki jjbp
edit: jjbp Otóż to!
TO jest kuźwa jakieś przykazanie, żeby robić po tej 18-stce? Naprawdę, to powiedzenie, "że może się przydać" mnie osobiście dobija..Jeśli auta nie planuję, to nie widzę sensu robienia prawka! Tym bardziej, jeśli komunikacja publiczna rzeczywiście oferuje możliwość dojazdu z miejsca na miejsce, która przynajmniej za moich czasów studenkich była powszechna w dużych i średnich miastach.
Dlatego co innego robić to prawko, bo się przydaje NA PEWNO a co innego oceniać zaradność i ogarnięcie życiowe po tym, czy to prawko ma. To samo dotyczy mieszkania w domu rodzinnym..
Poza tym czy okresowy brak prawka oznacza, że ktoś tego prawka nie zrobi w ogóle już do końća życia? No bądźmu poważni! Sam przyznałem, że w mojej branży akurat bardzo się przydaje, więc zamierzam startowac ponownie, ale udawało się i bez tego. Mieszkanie z dala od miasta, praca, dzieci zakupy - ok, ale nie róbmy z prawka jakiegoś obowiązku czy przepisu prawnego, bo to juz zaczyna powoli przypominać...
A to ocenianie zarqadności życiowej na podstawie dwóch informacji z czyjegpoś życia - to już nawet nie skomentuję.. Może wartto poznać POWÓD, który za tym stoi, jak choćby to, że poza wszystkim innym, nawet jak to prawko się ma i pracuje, mieszka się np na osobnym piętrze w domu, bo rodzice wymagają pomocy czy częściowej opieki? Ma się dla siebie całe piętro, równe powierzchni średniego mieszkania, więc pewna swoboda jest, poza tym można w czymś pomagać starszym, jeśli tego poterzebują. A zaoszczędzoną kasę wydać na co innego, choćby na dziecko czy budżet domowy. Jako przykład mogę podac moją kuzynkę, która z mężem i dwójką dzieci, przeniosła się dopiero niedawno do nowego domu, bo wcześniej po prostu ich nie był ostać, ale cały czas inwestowali a na początku, po ślubie(mieli 25 lat) przez jakiś czas mieszkali z teściami, dopiero potem mieli swoje mieszkanie, ale nie od razu po wyjściu z kościoła czy domu weselnego.
No po prostu brak ogaru jak nie wiem co...
Temat wątku: "Ogarnięty życiowo facet... co to faktycznie znaczy?".
Jak zwykle w podobnych przypadkach o faktach nie ma co mówić, a jedynie/aż o opiniach. Subiektywnych opiniach.
Niemal każda osoba ma inne wyobrażenie "ogarniętego" i inne cechy mu przypisuje. Proste? Okazuje się, że nie dla wszystkich, bo dla niektórych ich sposób interpretacji, wedle ich oceny, jest jedynym słusznym, a opinia innych odsądzana od czci i wiary.
Smutne.
Eee tam ja widzę ten wątek właśnie jako wymianę opinii i dla mnie jest ciekawym przeczytanie jak widzą to inni
.... nikt nie twierdzi ze Ci bez prawka nie sa wartosciowi. Padlo pytanie i kazdy odpowiada co sądzi z doswiadczenia swojego jak to na forum, przeciez nikt nikogo nie namawia do zrobienia prawka, nikt nikogo nie ocenia
Cóż ktoś zadał temat " ogarnięty mężczyzna" i przypadkowe kobiety z forum zgodnie piszą , że posiadający" prawo jazdy".Meskiej części najwyraźniej się to nie podoba i przedstawiają swoje kontrargumenty.
Ilu ludzi tyle opini i każdy całe szczęście ma prawo do swojej własnej. Ja nie jestem głosem wszystkich kobiet na świecie Na pewno takie istnieją , którym nie przeszkadza mieszkający z rodzicami facet po 30 bez auta i prawka. Widocznie się jeszcze tutaj nie wypowiedziały.
Nie rozumiem co ma na celu wmawianie mi , że moje " standardy" sa złe czy niewłaściwe ? Ja nikogo nie przekonuje do tego , że moja racja to jedyna słuszna racja i sobie życze od innych tego samego.
Eee tam ja widzę ten wątek właśnie jako wymianę opinii (...)
(...) nikt nikogo nie ocenia
Pozostanę przy swoim zdaniu.
I kazdy ma prawo wyrazic i pozostac przy swojej opinii..
Pipolinka87 Punkt widzenia czy opinia to jedno, ale przecież warto znać powód, dla którego ktoś nie ma pracy/auta/prawka/własnego mieszkania. To mnie dotyka, że po prostu zrównuje się wszystkie przypadki, kiedy występuje dane zjawisko a to jest po prostu powierzchowne i niesprawiedliwe a powtarzało się wielokrotnie w historiach na forum, w różnych zresztą kontekstach.
Zatem czy ktoś, kto prawka nie ma w danym momencie(z racjonalnych powodów), ale chce zrobić lub właśnie jest w trakcie równa się temu kto się zaparł i stwierdził, że nie robi, bo mu się nie chce czy też jego partnerka będzie go woziła z tym, który nie może zrobić, bo ma problem z narkolepsją albo słabo widzi, ale pragnie być w szczęśliwym związku?
Czy ci ostatni zaślugują, żeby ich nazywać nieogarniętymi? Dokładnie to samo dotyczy kwestii mieszkaniowych, dlatego tak zawsze razi mnie, jak ludzie ignorują powody, dla których dane zjawisko ma miejsce, bo liczy sie tylko fakt i dana chwila.
Dla mnie to są 3 różne przypadki, jeśli dla Ciebie to jedno i to samo, to się nie dogadamy Ale OK, nikt nikogo tutaj nawracać na swoją wiarę nie będzie, chociaż nie warto wydawać po prostu pochopnych opinii.
Natomiast, jeśli facet to prawko ma a kobieta nie(lub nie chce zrobić) czy możę w takim razie ją odrzucić jako partnerkę? Rozumiem, że tak?
Pipolinka87 Punkt widzenia czy opinia to jedno, ale przecież warto znać powód, dla którego ktoś nie ma pracy/auta/prawka/własnego mieszkania.
Wybacz Bagienni_k ale gdybym spotkała faceta, który w wieku 30 czy 40l, nie ma pracy, prawa jazdy, auta i mieszka z rodzicami, to nie wiem czy bym chciała wgłębiać się w przyczyny stanu rzeczy, no chyba że z ciekawości, jak to możliwe? Gdyby przyczyną były jakieś problemy zdrowotne to by było wytłumaczalne ale przecież nie o tym tu mowa. Dla mnie, jak i podejrzewam wielu innych kobiet taki ktoś byłby skreślony jako potencjalny partner. Dlaczego? Bo bym się bała, że ktoś tak "nieogarnięty życiowo" nie tylko pozytywnie nie wpłynie na moje życie ale wręcz negatywnie - będzie ciągnął w dół. A może jeszcze zaraz będzie na moim utrzymaniu. Dla mnie ktoś taki nie rokuje i nie wmówisz mi, że ktoś, kto jest przyzwyczajony do takiego życia (nie mam tu na myśli Ciebie), nagle się zmieni jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
Natomiast, jeśli facet to prawko ma a kobieta nie(lub nie chce zrobić) czy możę w takim razie ją odrzucić jako partnerkę? Rozumiem, że tak?
To juz chyba indywidualna sprawa tego mężczyzny a nie moja. Albo odrzuci albo nie odrzuci i będzie miał ku temu tylko sobie znane przesłanki.
Rozumiem, że sa rożne sytuacje w życiu i skrajne przpadki. Ja się z takimi w swoim póki co nie spotkałam. Zazwyczaj znanym mi powodem było lenistwo i wygodnictwo. Patrzę ze swojej perspektywy.
Jest to moja subiektywna opinia i nie mam zamiaru pochylac się teraz nad abstrakcyjnymi sytuacjami z ktorymi osobiście nie mialam do czynienia.
Może życie zweryfikuje moje zdanie na ten temat.
Byłam kiedys na kilku randkach z facetem który mieszkał z rodzicami w wieku bodajże 28 lat. Wyprowadził się na studiach i był samodzielny po czym zachorował, musiał mieć operacje i przestać pracować na okres dość długiej rekonwalescencji (w której to początkowej fazie wymagał trochę opieki i pomocy w podstawowych czynnościach). Jak my się poznaliśmy to już wrócił do pracy i kolejny krokiem była chyba wyprowadzka, wówczas plan dopiero w powijakach. Było to dla mnie zrozumiałe i w tamtej sytuacji nie widziałam w mieszkaniu z rodzicami nic złego, nie był to w moich oczach zaden minus.
Natomiast argument że ktoś mieszka dalej z rodzicami bo zbiera na własne lokum byłby dla mnie problemem z tego prostego powodu że nie wyobrażam sobie mieszkać z nikim oprócz partnera (ani z moimi rodzicami, ani z jego, ani ze współlokatorami) chyba że byłaby to absolutnie wyższa konieczność jak na przykład sytuacja opisana wyżej. I szczerze, ten komfort liczy się dla mnie o stokroć bardziej niż szybsze kupno własnego mieszkania. Ale, jak już wszyscy powiedzieli tu milion razy, to indywidualna opinia
Wychodzi na to, że pragmatyzm ujawnia się u facetów czy kobiet w zupełnie różnych kwestiach Akurat jak chodzi o mieszkanie, to, przynajmniej tutaj na forum, najczęściej Panie narzekały, żę ich partner nie chce wynając czegoś, tylko siedzi w rodzinnym domu i zbiera
Ścierają się tutaj wygoda/komfort i ta kalkulacja, co w wypadku wielu rodzin jest zrozumiałe i koneiczne. Ktoś, kto wybral taki a nie inny zawód, nie pstryknie nagle palcami i zacznie więcej zarabiać, żeby od razu sobie kupić czy wynająć mieszkanie. O mojej kuzynce wiem, że przynajmniej przez jakiś czas, a wiec przejśćiowo, mieszkała z teściami w mieszkaniu w bloku, gdzie jeszcze było młodsze rodzeństwo
No cóż, zarabiali oboje, ale, jak się wydaje patrzyli w przyszłość i zapewne mieli pewien plan na życie
Aha, do tego jescze mieli wtedy małe dziecko
Rox, jeśli chodzi przyczyny, to zawsze warto być ciekawym. Bo właśnie przyczyny są decydujące, jak choćby to, czy ktoś chwilowo/przejściowo ma taką a nie innną sytuację czy po porstu ma wyje*** na wszystko. Zakładam, że tych drugich jest jednak mniej Nie lubię wgłębiać w się takie dyskuje, kiedy nie znam powodów, dla których ktoś np wolał przeznaczyć kase na co innego, niż mieszkanie, nie wiem, podróżował, inwestowqał, oszczędzał. W moim odczuciu, nieogarem jest ten właśnie, kto ma na wszystko wyj*** i nie myśli o przyszłości. Dlateg taki najprędzej będzie ciągnął w dół, chociaż nie musi dojść do sytuacji, kiedy zaczniesz go utrzymywać
A co do zmian? Kto powiedział, że się nie da?
Pipolinka87 Argumentacja byłaby tak sama: "skoro ja mam, to ty też powinnaś mieć" Osobiście nie znam wśród znajomych par faceta, któremu by to przeszkadzało, że kobieta nie możę prowadzić. Widocznie uznają, że skoro jedno ma to już jest OK.
A odwotnie, jak widać bywa już rozmacie..
Mi chodziło bardziej o sytuację że mógłby mieszkać bez rodziców ale wtedy odkładanie na kupno szło by w wolniejszym tempie. Inna sprawa jak ktoś startuje z pensji że nie jest fizycznie w stanie wynajac nic własnego. Nie jest to nie jest, nie wyczaruje, to jest dla mnie uzasadnienie losowe w pewnym sensie.
Muszę przyznać, że kiedyś też nie widziałem w wynajmowaniu jakiejś wielkiej tragedii. Zreszta opinie są podzielone, bo różni ludzie mają rozmaite doświadczenia z właścicielami, ja mam całkiem niezłe Natomiast rozumiem ludzi, którzy po prostu nie chcą napełniać obcym osobom kieszeni, kiedy mogą np w stosunkowo niewielkim czasie uzbierać pożądaną kwotę i kupić mieszkanie. Ci, których i tak nie stać w dłuższej perspektywie, to będą ciułać na wynajmie albo siedzieć w rodzinnym domu, po prostu z oszczędności. Nie winiłbym za to, jeśli jest to w dużej mierze przemyślane, bo wydatki idą na zupełnie inne rzeczy, ważne dla tego kogoś i wcale nie musi tutaj chodzić o piwko, chipsy czy nową konsolę, przy których spędza się cały wolny czas
Dlatego choćby perspektywa czasowa, w której to można będzie nabyć potencjalne mieszkanie, jest moim zdaniem ważna. Jeśli ktoś, mimo, że dobrze zarabia, woli poczekać, zamiast płacić obcym i po roku-dwóch ma swój wkład własny, siedząc choćby przez ten czas u rodziców, mogąc im pomóc w ogarnięciu domu.
W ogóle, to odmienną kategorią są wielopokoleniowe domy, gdzie różne piętra należą do innych rodzin. Bardziej popularne jest to chyba jescze w bardzo małych miasteczkach albo wsiach, ale mam właśnie takiego bliskiego znajomego, który mieszka z żoną i 3 dzieci na piętrze(mieszkanie około 60 m2), choć w sumie te dzieci są w domu chyba goścmi, przynajmniej od momentu, od kiedy go znam. Na dole mieszka starsze pokolenie i nie wiem, czy jeszcze ktoś z tego najstarszego. Dom czy dwa obok mieszka jego brat Oczywiście każdy ma osobną kuchnię, łazienkę i inne pomieszczenia
Znajomy niedawno obchodził srebne gody, więc dają radę
Nie piszę tego, aby przekonywać, że da się tak żyć, ale raczej jako ciekawostkę, bo sam byłem zdziwiony, że tak długo to trwa
Dla mnie rok dwa u rodziców albo z rodzicami za ściana nawet za miliony monet jest na nie samodzielne mieszkanie to dla mnie dobro nienegocjowalne, przynajmniej na ta chwilę. Ale wyobrażam sobie że niektórzy mogą to uznać za dobry biznes, szczególnie jeśli planem nienegocjowalnym jest dla nich lokum na własność jak najszybciej. Tak więc wszystko sprowadza się do wartości negocjowalnych i nienegocjowalnych
Dlatego choćby perspektywa czasowa, w której to można będzie nabyć potencjalne mieszkanie, jest moim zdaniem ważna. Jeśli ktoś, mimo, że dobrze zarabia, woli poczekać, zamiast płacić obcym i po roku-dwóch ma swój wkład własny, siedząc choćby przez ten czas u rodziców, mogąc im pomóc w ogarnięciu domu.
Wszystko ok, tylko jeśli mówimy o 30 czy 40-stolatku to tą teoretyczną perspektywę 2-3 lat ma już dawno za sobą. No chyba, że chce zbiera na całe albo nie chce wyprowadzić bo liczy na spadek. Bo przecież ustaliliśmy, że nie mówimy tu o studentach czy osobach tuż po studiach tylko ludziach, którzy to ogarnięcie życiowe i cele powinni mieć już dawno.
Sorry ale jak mi taki 40-latek bez pracy, prawka, mieszkający z mamą by mówił, że w planach ma to prawko zrobić, wtedy może uda mu się zmienić pracę i nazbierać na wkład własny... no cóż, dobrze, że koło 40-stki się obudził, a nie koło 60-stki, choć jak dobrze pójdzie to i za kolejne 20l nadal to będzie w planach bo jak ktoś do czegoś przyzwyczai, to potem ciężko to zmienić.
Problem pojawia się, jeśli ścierają się takie dwa odrębne poglądy. Mówiąc zupełnie szczerze, to tak naprawdę mało jest dla mnie takich zero -jedynkowych wartości, które można rozpoznać od razu. Przecież wiele rzeczy wychodzi w praniu, inne można przegadać, ale skoro pewne sprawy rzeczywiście są na "must have", to warto chociaż wtedy zrozumieć drugą stronę, a niestety i jednym i drugim się wzajemnie dostaje A to od roszczeniowych księżniczek czy nieogarów lub nieudaczników
Choćby takie mieszkanie z rodzicami: tyle jest tutaj opcji, że ciężko je zliczyć, bo osobiście siedzenie na tyłku, brak pracy i pierwdzenie w stołek bez żadnego planu na życie jest jedynym czarno-białym scenariuszem, który mnie osobiscie odrzuca. Natomiast fakt, że ktoś pracuje, odkłada i oszczędza, zajmuje się domem i pomaga strszym nieraz rodzicom, robi zakupy i dokłada się do rachunków już chyba inaczej wygląda? Nawet, jak się komuś takiemu podziękuje, to wyzywanie go od nieudacznikó jest chyba przesadą..
Byłem u znajomego w tym domu i nawet specjalnie dużo nie słychać z tego, co się dzieje na dole, choć odbór góry z dołu może być inny. Na pewno słychać mniej niż jak się ma sąsiadów ZA ścianą..
Byłem u znajomego w tym domu i nawet specjalnie dużo nie słychać z tego, co się dzieje na dole, choć odbór góry z dołu może być inny. Na pewno słychać mniej niż jak się ma sąsiadów ZA ścianą.. :)
Widzisz Bagienni_k, często wszystko ładnie wygląda z boku, jednak pozory mogą mylić. Wiadomo, że niektórzy nie mają większego wyboru ale ogólnie nikt nie chce mieszkać z rodzicami po ślubie czy też będąc w związku. Jesteś tu od dłuższego czasu na forum i znasz wiele przypadków, zarówno z jednej jak i drugiej strony, choć chyba częściej to kobieta idzie do teściów. To, że niewiele słychać na dole czy górze to naprawdę niewielki problem. Jak patrzę po znajomych, to chyba nikt nie uniknął konfliktów na tym tle, nawet jeśli to były duże piętrowe domy bez gospodarstwa rolnego (bo wtedy to już w ogóle hardcore). Ta ciągła kontrola, brak intymności, swobody itd.
Natomiast fakt, że ktoś pracuje, odkłada i oszczędza, zajmuje się domem i pomaga strszym nieraz rodzicom, robi zakupy i dokłada się do rachunków już chyba inaczej wygląda? Nawet, jak się komuś takiemu podziękuje, to wyzywanie go od nieudacznikó jest chyba przesadą..
Byłem u znajomego w tym domu i nawet specjalnie dużo nie słychać z tego, co się dzieje na dole, choć odbór góry z dołu może być inny. Na pewno słychać mniej niż jak się ma sąsiadów ZA ścianą..
Sorry , ale dla mnie to nadal jest " aseksulane" i mało męskie. Pomagać rodzicom ok, mieszkać z nimi w pewnym wieku NIE . Nie wygląda to inaczej w moich oczach. Wygląda jakby ktoś nie mógł odciąć pępowiny w pewnym wieku.
Rozumiem odkładać na wlasne lokum , ale no jak tutaj Rox wspomniała...jak ktoś by mi chcial wmówić , że właśnie zaczął odkladac przed 40 i moze do 50 odłoży...to nie zaufalabym jego słowom.
Super , że mało słychać. Jakbym miała faceta , którego rodzice byliby na dole to raczej bym unikała intymnych kontaktów. To jest naprawde niezręczne.
Sasiedzi za sciana mają ten plus że mam w.... nosie co tam sobie usłyszą a co nie. Natomiast nie mam w nosie co słyszą moi rodzice. Nie chce żeby ani słyszeli jak uprawiamy seks, ani jak zapraszamy znajomych, ani o której wychodzimy i wracamy, ani jak się kłócimy (a wiadomo, każdemu w życiu zdarzyło się podnieść głos w emocjach, nie mówię o żadnych dantejskich scenach ale z pewnością łatwiej usłyszeć kłótnie niż cicha, normalna rozmowę). Nawet jak będą wystarczająco grzeczni by się nie pytać i nie wtracac.
Rox, jeśli ma do tego motywację, to może i mu się uda przynajmniej z prawkiem
Osobiście nie znam szczegółów oceniania zdolności kredytowej , ale chyba liczy się tu w miare stały dochód. Jeśli o mnie chodzi, to ja, od końca studiów, prawie do czasu wybuchu pandemii, miałem taką robotę czy inne obowiązki bądź zajęcia, że w domu rodzinnym byłem prawie gościem, bo większość czasu spędzałem na rozjazdach, nocując w różnych miejscach o namiotów, przez schroniska po hostele i prywatne kwatery, wynajmowane w ramach kontraktu przez pracodawcę.
Raz, jednego roku, wynajmowałem mieszkanie w jednym z dużych miast, ale do dzisiaj tego żałuję, bo pół wypłaty przewaliłem bezsensownie na czynsz, kiedy spędzałem tam 1/3 roku. Byłem w trakcie konktraktu i ciężko było ot tak sobie go przerwać. POtem przyszedł kontrakt na drugim końcu Polski i poszedłem po rozum do głowy, rezygnując z mieszkania. I teraz pytanie jaki sens miałoby wynajmowanie mieszkania w jednym miejscu, wiedząc, że włóczę się po kraju za zarobkiem, w pracy którą lubię a kase mogę zaoszczędzić na inne potrzeby? Jeśli dalej bym to wynajmował, to bym się prędko z kasy spłukał.
Aseksualne i "mało męskie" - już nie przesadzajcie, bo to zakrawa już o egoizm...Wy zawsze widzicie to, co chcecie widzieć..Widzicie brak odcięcia pępowiny, ktoś widzi chęc pomocy i wspacie, oczywiście w większości czasowe, ale na to się już zazwyczaj nie zwraca uwagi.. Bo gdyby tylko była możliwość, to zakładam, że osoba wyfrunie od razu. I nie, nie zawsze od razu taka możliwość jest.
Rox, znam go w sumie niewiele, byłem tam raz czy dwa razy, więc mówię to, co widzę..Wiem tyle, że ci znajomi( bo jego żonę tez znam) mieszkają tam 25 lat, wychowali tam dzieci, żyją i funkcjonują normalnie. Nie wiem, może na wsiach panuje inna mentalność, bo innego wytłumaczenia nie widzę.
No coż, widzę, że jednak fakty sa najważniejsze a nie powody..Nie pierwszy i nie ostatni raz...
Raz, jednego roku, wynajmowałem mieszkanie w jednym z dużych miast, ale do dzisiaj tego żałuję, bo pół wypłaty przewaliłem bezsensownie na czynsz, kiedy spędzałem tam 1/3 roku. Byłem w trakcie konktraktu i ciężko było ot tak sobie go przerwać. POtem przyszedł kontrakt na drugim końcu Polski i poszedłem po rozum do głowy, rezygnując z mieszkania. I teraz pytanie jaki sens miałoby wynajmowanie mieszkania w jednym miejscu, wiedząc, że włóczę się po kraju za zarobkiem, w pracy którą lubię a kase mogę zaoszczędzić na inne potrzeby? Jeśli dalej bym to wynajmował, to bym się prędko z kasy spłukał.
Nie ma żadnego sensu ale przecież my tu nie piszemy o Tobie tylko ogólnie.
Inna sprawa, że godząc się na jakieś kontrakty, powinno się brać wszystkie za i przeciw, w tym możliwości mieszkaniowe. Nie wiem co za kontrakty ale ja bym przynajmniej próbowała negocjować zwrot kosztów zakwaterowania (przynajmniej w jakimś stopniu), skoro wymagają od Ciebie dyspozycyjności i przeprowadzki raz na jeden, innym razem drugi koniec Polski.
Tfu, zapomniałem o jednej ważnej rzeczy : ja NIE płaciłem za lokum, tylko pracodawca jako główny wykonawca zlecenia Kierowcy dostawali zwrot kosztów za paliwo.
Tfu, zapomniałem o jednej ważnej rzeczy : ja NIE płaciłem za lokum, tylko pracodawca jako główny wykonawca zlecenia
Kierowcy dostawali zwrot kosztów za paliwo.
No tak mi się wydawało, że powinien.
Z tymi moimi wyjazdami podałem przykład, czyli właśnie POWÓD, dla którego nie mam do tej pory swojego własnego mieszkania. Powód, który moim zdaniem jest istotny, aby zawsze wyrokować w podobnych sprawach, zamiast na dźwięk jednego hasła odwracać się i uciekać a przynajmniej mierzyć wszystkich pod tym hasłem jedną miarą.
Z tymi moimi wyjazdami podałem przykład, czyli właśnie POWÓD, dla którego nie mam do tej pory swojego własnego mieszkania. .
Ale to są Twoje decyzje życiowe i nie znając Ciebie osobiście i Twojego życia nikt nie będzie oceniał.No chyba, ze chcesz złożyć osobny wątek na ten temat Nie mówimy tutaj o Tobie tylko ogólnie.
Rzecz w stym, że takie czy inne przykłady składają się właśnie na ów ogół. Przecież to nie są żadne puste okreslenia, mówiące wszystko o człowieku, jak właśnie brak pracy, prawka czy mieszkania. Pytanie, co przeciętnemu człowiekowi przychodzi na myśl, jak je słyszy, bo ptrzyznam się uczciwie, że niekoniecznie "nieudacznik" nieogar czy tego typu frazesy.
Ktoś inny przyjdzie i powie, że też nie widziałe sensu robić tego prawka zbyt wcześnie czy kupować mieszkania, z sobie znanych i ważnych zapewne powodów. I co dalej?
Takie przykłady składają się na całość, na zbór pewnych historii, wchodzących w skład ogółu, ale jeśli patrzy się tylko na fakty i to co jest "tu i teraz" to niestety tak bywa.
Dlatego zgodzę się, że ktoś bez własnego mieszkania, pracy czy prawka jest nieogarem, ale pod warunkiem, że czyni to w pełni świadomie, chcąc zachować status quo do końca, jak najdłużej, nie podając żadnych racjonalnych powodów na swoje postępowanie, bo jest mu tak wygodnie.
Ktoś inny przyjdzie i powie, że też nie widziałe sensu robić tego prawka zbyt wcześnie czy kupować mieszkania, z sobie znanych i ważnych zapewne powodów. I co dalej?
I nadal u mnie niczego to nie zmienia. Sorry ,ale jeżeli facet w pewnym wieku mówi mi , ze nie ma prawka i mieszka z rodzicami to dalszej wersji powodów i przyczyn nie chcialabym słuchać. No chyba, że jest bardzo młody i dopiero zaczyna się usamodzielniac. Dla mnie ogarnięty facet to samodzielny facet..bez rodzicow w domu i mający prawo jazdy. Jak w okolicach 30-40 tego nie potrafil zrobić, nie podjął ku temu kroków to dla mnie pozostaje nieogarnietym facetem.
Na penwo istnieją kobiety o innych poglądach, moje pozostają niezmienne.
bagienni_k napisał/a:Ktoś inny przyjdzie i powie, że też nie widziałe sensu robić tego prawka zbyt wcześnie czy kupować mieszkania, z sobie znanych i ważnych zapewne powodów. I co dalej?
I nadal u mnie niczego to nie zmienia. Sorry ,ale jeżeli facet w pewnym wieku mówi mi , ze nie ma prawka i mieszka z rodzicami to dalszej wersji powodów i przyczyn nie chcialabym słuchać. No chyba, że jest bardzo młody i dopiero zaczyna się usamodzielniac. Dla mnie ogarnięty facet to samodzielny facet..bez rodzicow w domu i mający prawo jazdy. Jak w okolicach 30-40 tego nie potrafil zrobić, nie podjął ku temu kroków to dla mnie pozostaje nieogarnietym facetem.
Na penwo istnieją kobiety o innych poglądach, moje pozostają niezmienne.
Ja mam podobne odczucie. Co z tego, że facet mi poda powód, jak to nie zmienia faktów? To, że ma jakieś plany, które urodziły mu się nagle przed 40-stką, nie znaczy, że je zrealizuje. Może i zdać to prawko, a może i nie lub zdać i się bać jeździć. Może przez te lata uzbierał na solidną część mieszkania i ogląda za nim, a może wciąż nie wie gdzie jego miejsce na ziemi, czego chce i w sumie to u mamy mu najlepiej.
Osobiście znam wielu facetów, którzy z takimi "decyzjami" czekają (przynajmniej teoretycznie) aż kogoś znajdą, bo inaczej po co się starać, dla kogo? Tylko, że to działa w obie strony, kobieta widząc takiego faceta się wycofuje, a facet traci motywację do działania. Gdyby facet się ogarnął, to pewnie i szybciej kobietę poznał a nie czekał na nią jak na jakieś zbawianie, które odmieni jego los. Często to nawet mam wrażenie, że to tylko gadanie dla gadania, by usprawiedliwić swoje lenistwo i brak ambicji, bo w sumie dobrze im jak jest.
Czyli "twardogłowość" widze wygrywa..Ech....
Cały czas gadka o jakiś ogółach, podawanie wyłącznie faktów, bo tak jest wygodniej oceniać i odsiewać. Żadne powody nie brane pod uwagę, choćby najistotniejsze. Nieważne, że ktoś rzeczywiście chce coś zrobić i się stara, grunt, że TU i TERAZ nie ma. Ślepota i głuchota na wszystko, byle tylko wspomniał, że nie ma tego czy owego. To zakładanie, że wszystko musi być na już a jakakolwiek chwila wahania w każdym względzie zresztą, skutkuje skreśleniem, bo facet nie może się zastanawiać, wahać się czy czegokolwiek rozważać. Można tłumaczyć, że skoro nie ma racjonalnych powodów to nie zrobił tego prawka czy ma nawet jakiejś przejściowe problemy mieszkaniowe albo odkłada kasę. Słowem, cokolwiek co odbiega od stanu idealnego już jest na nie...
Samodzielność wyrażana jedynie DWIEMA wartościami, choćby gość zarabiał i był obrotny , to nie - noż ręce opadają..
Bo kuźwa kobieta to jedyna motywacja do działania, rozwoju, zaistnienia ambicji i ogarnięcia się.
Jeśli nie zrobi czegoś do pewnego wieku, to już na pewno nie zrobi, nic nie wie, nie ma pojęcia co z sobą zrobić, jest leniem i inne podobne dyrdymały...
No po prostu szczyt dedukcji...
Prawo jazdy jako święty graal - to już zaczyna być zabawne... "Ja mam, to Ty też musisz!"...
Jeśli dla każdej kobiety liczą się wyłącznie fakty a każda jest za przeproszeniem tak twardogłowa i ma gdzies jakiekolwiek powody i przyczyny danego zjawiska, to rzeczywiście niech zostanie tak jak jest z moim stanem związkowym
Bagienni_k, nie rozumiem Twojego oburzenia, każdy przecież ma prawo do posiadania swojego zdania na dany temat. Mnie akurat interesują konkrety, szczególnie w kontekście "ogarnięcia życiowego", bo to że ktoś sobie coś planuje w wieku 30 czy 40l, ale jeszcze nic w tym kierunku nie poczynił, czy szuka wymówki dlaczego jest tak a nie inaczej, to dla mnie gadanie dla gadania.
Gdybym poznała takiego faceta i by mi powiedział, że waśnie "dorósł" do tego by zrobić prawko, czy że to już pora by zacząć zarabiać na swoje, to bym się puknęła w głowę, choć w sumie lepiej późno niż wcale ale ja bym takiemu gościowi nie wierzyła. Bo gadać można wiele ...
Ja też mogę powiedzieć, że planuję kupić wyspę i własny jacht i myślę, że to zrealizuję w najbliższym czasie.
.... ale niech sie stara, odklada, rozwaza, zastanawia sie... przeciez nikt nic nie kaze, nic nie musi bo inni maja, ma taka filozofie, swoje powody i prosze bardzo. Niektore osoby maja inne zdanie i to wszystko, a idealow nie ma...
Jestem sloik, dla mnie jest to istotna kwestia bo w mojej rodzinnej miejscowosci taxi nie ma a z busami roznie, moze to przez to niezaleznosc motoryzacyjna jest dla mnie wazna... i tyle
A odnosnie mieszkania.. nie mam w gronie najblizszym nikogo kto by mieszkal z rodzicami.. . i sama wole wynajmowac dla dobrych kontaktow... tyle, oczywiscie nie mam nic do innego zdania, nikogo nie oceniam, kazdy robi jak moze, jak lubi, pozdrawiam
Bagienniku nie ma co się pieklić. Są kobiety które będzie interesował powód i takie które chcą samych konkretów. Zresztą, ja uważam że finalnie jak większość cech przeważy na plus to te które początkowo były minusami schodzą na drugi plan znaczna większość cech idealnego partnera to czysta teoria a jak się nagle ma przed sobą człowieka z krwi i kości to patrzy się zupełnie inaczej. A forum, jak wiadomo, to w ogromnej większości teoretyzowanie a już zwłaszcza wątki jak ten
Czyli "twardogłowość" widze wygrywa..Ech....
Cały czas gadka o jakiś ogółach, podawanie wyłącznie faktów, bo tak jest wygodniej oceniać i odsiewać. Żadne powody nie brane pod uwagę, choćby najistotniejsze. Nieważne, że ktoś rzeczywiście chce coś zrobić i się stara, grunt, że TU i TERAZ nie ma. Ślepota i głuchota na wszystko, byle tylko wspomniał, że nie ma tego czy owego. To zakładanie, że wszystko musi być na już a jakakolwiek chwila wahania w każdym względzie zresztą, skutkuje skreśleniem, bo facet nie może się zastanawiać, wahać się czy czegokolwiek rozważać. Można tłumaczyć, że skoro nie ma racjonalnych powodów to nie zrobił tego prawka czy ma nawet jakiejś przejściowe problemy mieszkaniowe albo odkłada kasę. Słowem, cokolwiek co odbiega od stanu idealnego już jest na nie...
Samodzielność wyrażana jedynie DWIEMA wartościami, choćby gość zarabiał i był obrotny , to nie - noż ręce opadają..
Bo kuźwa kobieta to jedyna motywacja do działania, rozwoju, zaistnienia ambicji i ogarnięcia się.
Jeśli nie zrobi czegoś do pewnego wieku, to już na pewno nie zrobi, nic nie wie, nie ma pojęcia co z sobą zrobić, jest leniem i inne podobne dyrdymały...No po prostu szczyt dedukcji...
Prawo jazdy jako święty graal - to już zaczyna być zabawne... "Ja mam, to Ty też musisz!"...
Jeśli dla każdej kobiety liczą się wyłącznie fakty a każda jest za przeproszeniem tak twardogłowa i ma gdzies jakiekolwiek powody i przyczyny danego zjawiska, to rzeczywiście niech zostanie tak jak jest z moim stanem związkowym
A ja jako kierowca bardzo szanuję ludzi, którzy nie pchają się za kółko jak tego nie czują Nie chcesz, nie umiesz, nie nadajesz się to nie. Autobus i pociąg to żadna hańba, hańba to jeździć 50km/h w niezabudowanym bo tobie więcej nie potrzeba i wszyscy się zmieścimy na drodze... eh
Ogarnięty znaczy dla mnie samodzielny. A to jak żyje to już jego sprawa, jeżeli nic od nikogo nie chce i nie potrzebuje to już jest dobrze. A jeśli ma dom czy karawan to już mi jest wszystko jedno. Tyle że dla wielu kobiet sam fakt bycia ogarniętym nie kwalifikuje zaraz faceta na kandydata na partnera. Do pracy mogę takiego przyjąć ale od związku oczekuję, że z partnerem będzie mi lepiej i łatwiej w życiu niż samej... a że samej mi było zawsze bardzo dobrze no to te wymagania są duże i są już i teraz
Mam 30 lat, jestem prawiczkiem. Nie pracowałem nigdy i jestem na rencie. Mieszkam z rodziną. Więc raczej nikt nie powie że jestem "ogarnięty życiowo" a na rynku matrymonialnym jestem traktowany gorzej jak śmieć. Ale dalej mam nadzieje że trafie na kogoś komu nie będzie to przeszkadzało. Przynajmniej żeby jedna taka osoba się znalazła...
Ja się kiedyś spotykałam z mężczyzną, który nie miał samochodu, bo "nie potrzebuje", ale jednak wolał się przemieszczać moim samochodem niż komunikacją
Generalnie życie z samochodem jest po prostu łatwiejsze, co więcej bez auta ciężko sobie niektóre sytuacje wyobrazić, jak chociażby zawiezienie starszego członka rodziny do lekarza, zrobienie dużych zakupów (nie zawsze jest możliwość dostawy), odwiedziny rodziny czy znajomych mieszkających za miastem czy chociażby spontaniczny wypad gdziekolwiek. Jak pojawiają się dzieci to już w ogóle bez samochodu trzeba kombinować jak koń pod górkę.
Równie dobrze można żyć bez czajnika, pralki, piekarnika itd. Pytanie tylko po co?
Co styl życia to inne potrzeby. Jak mówiłam mi auto bardziej wadziło niż pomagało
a na rynku matrymonialnym jestem traktowany gorzej jak śmieć. Ale dalej mam nadzieje że trafie na kogoś komu nie będzie to przeszkadzało. Przynajmniej żeby jedna taka osoba się znalazła...
Na pewno się znajdzie jakas dla której nie będzie miało to większego znaczenja.Nie wiem dlaczego jesteś traktowany" jak śmieć" . Może podbijasz tam gdzie nie trzeba? Może od razu czujesz się na pozycji straconej a brak pewności siebie bije na kilometr?
Strony Poprzednia 1 2 3 4 … 7 Następna
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
Forum Kobiet » NIEŚMIAŁOŚĆ, NISKA SAMOOCENA, KOMPLEKSY » Ogarnięty życiowo facet... co to faktycznie znaczy?
Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności
© www.netkobiety.pl 2007-2024