Beyondblackie napisał/a:Twoja chęć atencji i ciągłego towarzystwa normalna nie jest. Podpowiada mi, że jak się nadarzy okazja, rodziców wymienisz na partnera, na którym się uwiesisz zamiast na nich.
Okazja była i nie potwierdzę, że rodziców wymieniłam na partnera. To mój były chciał się widywać w każdej wolnej chwili, ja na to przystawałam - bo też mi się podobało - ale nie raz proponowałam, zebyśmy jakiś dzień spędzili osobno, lub ja jechałam do przyjaciółki - ale jemu niezbyt się to podobało.
Beyondblackie, Ty lubisz spędzać czas sama, ja nie. Nie mam tu na myśli jazdy na rowerze, spaceru czy samotnych zakupów (bo to pierwsze zawsze robię samotnie, drugie i trzecie czasem także), ale zobacz - Ty pojedziesz gdzieś sobie sama, wracasz do domu i czeka na Ciebie partner. Na mnie nie. Nie porównuj mnie do siebie, bo jesteśmy w innej sytuacji. Jak byłam w związku i jechałam 120 km do przyjaciółki, żeby spędzić u niej weekend, to odczuwałam to zupełnie inaczej. Jadę, ale wiem, że jak wrócę, będzie na mnie czekał mój ukochany. Jakoś potrafiłam spędzić czas bez jego obecności i dobrze się bawilam.
Beyondblackie napisał/a:Autorka natomiast KOMPLETNIE uzależnia swoje samopoczucie od obecności i opinii innych ludzi. Ona nie jest zwykłą ekstrawertyczką, która lubi mieć towarzystwo. Ona opiera swoją samoocenę na innych i nawet jak otaczaja ja ludzie to ciągle obsesyjnie magluje w głowie kazdą pierdołę- co, kto powiedział, jak się popatrzył, czy miał coś na myśli itp- a to już raczej ani nie daje nikomu szcześcia, ani zbyt normalne nie jest.
Niee, tu się mylisz. Opinie ludzi, którzy nie są ze mną w żaden sposób powiązani, którzy z wyłącznie sobie znanych względów mnie nie lubią, których z wyłącznie znanych sobie wzgledów nie lubię ja - NIE INTERESUJĄ MNIE. Ale fakt, mam tendencję do zbytniego analizowania ludzkich zachowań i róznych sytuacji.
bagienni_k, podoba mi się Twoje podejście do zycia, gratuluję wypracowania takiego podejscia, chylę czoła.
Wspomniałeś o dystansie do siebie - uwierz mi, że z przyjaciółmi, rodziną czy ogólnie bliskimi osobami - jestem w stanie zaśmiewać sie z samej siebie do rozpuku
i dopóki wszystko kręci sie w granicach zdrowych żartów, nikt nikogo nie obraża - przyjmuję takie docinki, żarty i głupie teksty i odbijam piłeczkę.
Nie wiem czy stwarzam wrażenie atencjuszki. Widzę, że ludzie lubią ze mną spędzać czas (widzę to choćby w pracy), przy obcych nigdy się nie użalam nad sobą. Nie wiem, może to coś innego. Kiedyś jeden starszy kolega powiedział mi, że młodzi w pracy się za mna oglądają. Gdy spytałam, czemu żaden jeszcze nie przyszedł zagadać, odparł: "boją się ciebie". Przecież nie gryzę! "Ale na starcie wiedzą że nie mają szans". - nie fukam, nie prycham na chłopaków, nie traktuję ich z góry. Przecież były też najpierw o mnie wypytywał, potem w końcu zagadał. Więc jednak coś go przyciągnęło, a też tak się bał i wstydził zagadać...
Ps. dostałam od koleżanki książkę "Pełnia życia" Agnieszki Maciąg. Zapowiada się super 