paslawek napisał/a:A więc jednak romans z wszelkimi szykanami i całą tę maskaradą,z depresją robieniem Tobie wody z mózgu i wpędzaniem Ciebie w poczucie winy za całokształt małżeństwa ,rzeczywiście pewien standard.
ściema niemal idealna,doskonała zasłona dymna ta niby depresja i wpływ leków z alko.
żadne leki były "powodem wygasłego uczucia"czy potencjalny nałóg ,chociaż te leki i być może uzależnienie, coś też nie pomogłyza bardzo żonie w podejmowaniu decyzji ,z naszego punktu widzenia oczywiście ,uczucia wygasły chyba wcześniej .
Chwilowe ocieplenie o którym pisałeś wiosną ,to też pewien myk i zmyłka jak widać kolejne kłamstwo.Możesz też być bacznie śledzony i obserwowany kontrolowany to jest niewykluczone i prawdopodobne ,tak dla jej większych korzyści Twoim kosztem ,nie licz na sentyment i litość.
Zbieraj dyskretnie dowody zdrady i ich nie ujawniaj tak na wszelki wypadek.Metoda 34 kroków i dbaj o siebie bardziej.
Przykre i współczuje trzymaj się.
Dzięki za dobre słowo...
Ta depresja to akurat myślę, że miała miejsce, bo to jeszcze przed romansem... Potem jednak było robienie wody z mózgu i wpędzanie w poczucie winy... 100% zgoda. Romans to pewnie była odskocznia od depresji i poczucia wina związanej z alko... no i ogólnie od szarości życia...
Co do uczuć... Sam nie wiem... Nie wiem, czy ona mnie kiedykolwiek kochała... Na swój sposób na pewno tak, ale chyba bardziej potrzebowała, niż kochała...
Uwaga o sentymencie, litości jak najbardziej na miejscu... To czego się dowiedziałem... no, napiszę tylko, że naprawdę jest zdolna do rzeczy, o które bym ją nigdy nie podejrzewał.
Z tym ociepleniem, zapewne jej coś nie pykło w związku z planami, które miała. W zasadzie to wiem, że jej nie pykło, choć widzę, że dalej te plany są tylko ulegają modyfikacji.
W sprawie dowodów, mam dość dużo już, a więcej za bardzo zebrać nie jestem w stanie, przynajmniej nie mam na razie pomysłu jakby to zrobić.
Dobre jest natomiast to, że od jej wyprowadzki minęło już sporo czasu, z moją równowagą psychiczną jest całkiem dobrze, choć wiadomo, że do końca jej nie odzyskałem. Natomiast jestem pewien, że głupot żadnych nie narobię. Podczas kryzysu i po wyprowadzce na pewno popełniłem trochę błędów... Na to już wpływu nie ma, ale patrząc w przód, raczej jestem spokojny o swoje zachowanie.
Britan napisał/a:Smutno się to czyta po takim czasie.
Trzymaj się.
Dzięki. Na swoją obronę mogę tylko napisać, że w czasie, w którym to pisałem, zdrada była raczej tylko na poziomie emocjonalnym, faktycznie żona nie miała jak skonsumować jej fizycznie.
Selkirk napisał/a:Witaj merle.Przykro ale to ja miałem rację.Postaraj się jak najdłużej utrzymywać jż w nieświadomości o swoim odkryciu.Na gorąco raczej nic nie decyduj.Wprawdzie w sądach nieco się zmieniło i łatwiej o opieka naprzemienną ale na to jeszcze czas.Postaraj się zdobyć twarde dowody,kim jest gach,czy żonaty ,gdzie pracuje ,wszystko co może się przydać w sądzie.Co do Ciebie postaraj się wytrzymać psychicznie ,wiem jest ciężko ku...sko ciężko ale próbuj.Żadnych awantur,rękoczynów i alkohol w odstawkę.To tyle na gorąco.Trzymaj się.
Tak. Naczytałem się tu już sporo, żeby wiedzieć, że im mniej zdradzę małżonce o tym co wiem, tym dla mnie i syna lepiej. Zdecydowanie teraz współpraca z dobrym prawnikiem, nic innego nie ma sensu. Co do gacha, wiem kim jest, wiem gdzie pracuje, nie wiem (jeszcze) czy żonaty.
Co do rękoczynów nie ma przecież takiej możliwości... nie mieszkamy razem. Zresztą wiedza o romansie mnie wbrew pozorom uspokaja. O wiele bardziej wariowałem, gdy nie miałem pewności, o co chodzi. Alko nie nadużywam, nie upijam się, itd. Z tej strony raczej groźby nie ma. Dzięki za wsparcie.
Ela210 napisał/a:jak dasz radę to jej nie mów że wiesz: dlaczego?- bo kolejny akt tej sztuki to festiwal nienawiści na którą nie zasłużyłeś i w skali której sobie nie wyobrażasz- i to Cię najbardziej wkopie w glebę. nie życzę nikomu.
Nie powiem. Decyzja w tej sprawie postanowiona. Co do tej nienawiści, miałem okazję poczuć już jej namiastki pod koniec wspólnego zamieszkiwania. Dzięki za radę.
Morfeusz1 napisał/a:Na początku swojego wątku napisałeś
,,
Ona z kimś tam gadała przez telefon, nie słyszałem całej rozmowy, ale było słychać, że się z kimś umawia.
Za chwilę wypindrzona przychodzi i mówi, że po wizycie u mamy umówiła się z koleżanką i że może wróci na noc, może nie.
Do tego bardzo mnie w tej rozmowie prowokowała, za wszelką cenę chciała wyprowadzić z równowagi. Potem zaczęła znowu sypać zarzutam"
Schematy do bólu, zdradzający często szukają pretekstu do swoich uczynków. Te jej chwilowe umizgi do Twojej osoby mogły być spowodowane, że sypało się jej już wtedy na nowym. Wydałbym na prawnika set złotych i pogadałbym jak poprowadzić to dalej. Oczywiście wobec niej 34 kroki. Tylko tyle ile dzieci wymagają wspólnego kontaktu z jej osobą.
Prawnik zdecydowanie. Na 34 kroki już trochę za późno, nie mieszkamy razem i faktycznie kontakt jest tylko w sprawie dzieci. Wtedy jednak, gdy się z kimś umówiła, nie miała możliwości spotkać się z kochankiem. Nie wiem, gdzie była, ale mam pewność, że nie z nim. Jak już sprawy rozwodowe i kwestia opieki będą w miarę ogarnięte, wtedy opiszę tu szczegóły, skąd np pewność w tej sprawie.
Pwgen napisał/a:A zmienia ten jej romans coś w kwestii waszego rozstania. Ok, poznałeś prawdziwy powód, w kwestii samego oddalenia się od siebie, rozstania, opieki nad dziećmi absolutnie nic się chyba nie zmieniło. Dobrze Ci też radzą doświadczeni forumowicze, abyś tą swoją wiedzę na razie zostawił dla siebie, bo tylko wiedza twojej żony "że ty wiesz" może przekuć się w festiwal agresji, złośliwości, większych problemów w ustalaniu planów na jak najmniej bolesne dla was rozstanie.
Czasu nie cofniesz, kłamstw i całej maskarady którą robiła twoja żona również, dbaj o swój psychiczny komfort i o dobro dzieci.
Swoją drogą, z tego co widzę to odchodzenie w próżnię przy rozstaniach to bardzo rzadki przypadek i prawie zawsze jest gdzieś ktoś trzeci.
Myślę, że zmienia, choćby dlatego, że chciałem się rozstawać polubownie, a teraz, jeśli prawnik potwierdzi, że mam spore szasne, będę orzekał o jej winie. Zmienia też pod innymi względami, ale na razie nie chcę więcej pisać... Kto wie, czy żona też tu nie zawitała i sobie anominowo forum podczytuje. Oczywiście, jeśli tak jest to i tak już za dużo napisałem, no ale człowiek też potrzebuje się wygadać, a gdzie lepsze miejsce jak to forum?