Zazdroszczę Ci tej wycieczki. I lepiej że sama niż z kimś kto nieumiejętnie pociesza. Życzę Ci i dobrej pogody i pozytywnego towarzystwa.
Od znajomych czy rodziny nie wymagaj za wiele, intencje mogą być dobre, umiejętności kiepskie..
Z czasem coraz bardziej polubisz tę dziewczynę w lustrze solo i otworzysz się na ludzi.
To wszystko co robi Twój mąż wskazuje na ograniczoność jego myślenia, która się ujawniła.. ale była i dziecinny egocentryzm, więc to rozczarowanie jakoś musisz przetrawić..
Ela, przepraszam że trochę off-topic, ale czytałam sporo Twoich postów i bardzo chcę Ci podziękować. Bardzo mi pomoglas
SamotnaOna, Ela ma rację, niestety. Coraz więcej w moim otoczeniu takich przypadków, włączając w to mojego jm...
Wycieczka na tydzień...i nieważne czy jest w zasięgu finansowym czy nie! Genialny pomysł! Zwiedzaj, baw się, korzystaj i zostaw zmartwienia w domu! Po powrocie zacznij szukać swojego mieszkania marzeń...i nawet jeśli będzie miało 30m kw to będzie to Twoj azyl.
Żyj pełna parą...jesteś młoda. Przed Tobą jeszcze wiele wyborów, zmartwień i niepowodzeń, ale tez i dużo fajnych chwil i pięknych momentów...
Kończy się jedno, ale zaczyna drugie!
Życzę Ci dużo zabawy na wycieczce. Rób mnóstwo zdjęć....a potem napisz nam wszystkim jak było!
Dzięki
Skończyłam się pakować właśnie. Sięgnęłam po paszport i wyciągnęłam od razu jego (były włożone jeden w drugi jeszcze z zeszłego roku). Spojrzałam na jego zdjęcie w nim...i takie dziwne uczucie mnie naszło....niestety dla mnie uczucie do niego. Powiedzcie co z tym naszym mózgiem jest nie tak, że po tym wszystkim jak spojrzałam na jego twarz to tak, jakby nie było tego złego wszystkiego. Niby człowiek wie, że świństwo zrobił, że przecież sam zdecydował, że chce odejść, ale ... może to temu, że w ostatnich dniach dowiedziałam się, że sam jest. Nie z tamtą. Ale to już nieważne, że nie z tamtą. Ważne, że nie ze mną. Chodzi o to, że w tej całej sytuacji nie potrafię się nadziwić, że w związek, który wydaje się naprawdę dobry, tak łatwo wchodzi ktoś trzeci i go rozwala. Tak wiem, że to źle świadczy o związku. Ale on sam ostatnio napisał mi, że nie może zrozumieć, jak mógł tak dać ciała i dopuścić do tego w jakiej sytuacji jesteśmy.
Mam nadzieję, że naprawdę uda mi się nabrać trochę dystansu na tym wyjeżdzie. Napiszę jak było
Dzięki za dobre słowo i wsparcie. Do usłyszenia.
Do SamotnaOna - będzie taki dzień, że spojrzysz na jego zdjęcie i nie będziesz miała żadnego uczucia. Masz to jak w banku. Trzeba czasu.
Tacy ludzie robią nam przysługę, bo dzięki nim odkryjemy na nowo siebie, poznamy kogoś nowego.
To, że nie myślisz już o nim negatywnie, to może być początek tego, ale ja pamietam, że na początku patrzyłam na nasze zdjęcia i myśl ze poszedł do innej byłą tak absurdalna i niemożliwa, że właśnie przez to nie miałam złości do niego, bo mózg mi nie wierzył, że to prawda i się dzieje naprawdę
72 2019-11-04 16:17:30 Ostatnio edytowany przez karn (2019-11-04 16:39:23)
Ja uwazam, ze Ty nic zlego nie zrobilas. Nie masz "swojego za uszami", bo meczylas go o ta dziewczyne. I nie przylozylas sie do rozpadu zwiazku ani troche. To zdradzajacy powinien zrobic absolutnie wszystko, zeby odbudowac zaufanie, a Twoje emocje i przezycia zwiazane ze zdrada to Twoje prawo. Naprawde powinnas bardziej cenic siebie. Gosc Cie zdradzil. Po wielu latach wspolnego zycia. Dalas mu szanse, on tego nie uszanowal i jeszcze mowil, ze zastanawia sie jakby to bylo gdyby nie wrocil. Nie zmienil pracy i ciagle ma z nia kontakt. To tak jakbys cenila go bardziej niz siebie. Pomysl sobie jakby to bylo, gdybyscie odwrocili sytuacje. Gdybys to Ty zdradzila i robila dokladnie to co on. Jakbys sie czula? Moze to pozwoli Ci zrozumiec jak bardzo jestes w porzadku, a jakim on jest niedojrzalym i niemeskim czlowiekiem.
Dlaczego niedojrzalym? Bo zakochania i chwilowe zauroczenia kims w pracy podczas dlugoletniego zwiazku sa normalne i doswiadcza tego wiekszosc ludzi w pewnym etapie zycia. I nie jest to niczyja wina. Po prostu taka jest natura ludzka. I trzeba byc madrym czlowiekiem, zeby takie cos przetrwac i wybrac jednak osobe, ktora sie kocha, a nie ulec dopaminie w mozgu i lechtaniu ego w lozku mlodszej kobiety. On dojrzalym czlowiekiem nie jest. Znam jednego takiego goscia, ktory postepuje podobnie. Moze i atrakcyjny dla kobiet. Ale nasi wspolni kumple, faceci, uwazaja ze jest miekki w srodku. Ktos kto nie potrafi podjac meskiej decyzji odciecia sie od podobajacej sie kolezanki w pracy lub zostawienia zony bez zdradzania i jeszcze wraca i blaga po czym teskni do tamtej to wybacz, ale miekki rozgotowany makaron a nie mezczyzna. Z takim kims chcesz byc? No chyba stac Cie na wiecej.
btw. ciekawy schemat. Dlugi zwiazek. Zmiana otoczenia. Tutaj nowa praca tego goscia. Nagle brak czasu dla partnerki, bo "potrzebuje wiecej przestrzeni" i sie okazuje, ze jest zdrada. Juz ktorys raz to widze w watkach. Zmiana pracy, miejsca zamieszkania, poznanie jakiejs grupy ludzi i budowanie z nimi znajomosci przez jedno z partnerow w dlugoletnim zwiazku to jest zyzny grunt pod zdrade. I jednoczesnie test dla osoby, ktora tej zdrady moze sie dopsuscic. Czy bedzie myslec mozgiem czy genitaliami. Niestety wiele osob wybiera to drugie, a potem jeszcze obwinia partnera, ze zaniedbal. No to jeszcze inny schemat.
Edit: Samotna, bo jeszcze w jednym Twoim poscie widze brak cenienia siebie. Nie. Zdrada nie swiadczy o slabym zwiazku. Wiem, ze ludzie sobie racjonalizuja, ze moze cos sie zrobilo nie tak skoro partner pociag seksualny poza zwiazkiem. Ludzie lubia wszystko racjonalizowac. Pociag seksualny, a potem zauroczenie, zakochanie sie czuje i juz. Do wielu ludzi w zyciu. To, ze Twoj maz nie potrafil nad tym odpowiednio wczesnie zapanowac i wyladowal w koncu w lozku tej laski to tylko jego decyzja i odpowiedzialnosc. Nie ma w tym Twojej winy. Nikt na swiecie nie potrafi przeciez utrzymac przez dlugie lata zwiazku ten sam poziom zakochania, czestosci seksu itp, ktory sie ma na poczatku i zaden zwiazek nie jest w stanie konkurowac z euforia jaka moze dac nowy partner. Zalozenie, ze zdrada jest wynikiem slabego zwiazku opiera sie na micie wykreowanym przez ostatnie 100 lat przez nasza Zachodnia kulture, z komediami romantycznymi na czele. To jest mit i trzeba go wlozyc miedzy bajki i zejsc na ziemie z oczekiwaniami. No, ale malo kto to rozumie.
73 2019-12-03 20:09:26 Ostatnio edytowany przez SamotnaOna (2019-12-03 20:19:36)
Wracam po przerwie. Miesiąc temu zdecydowałam się na wyjazd, o którym pisałam. Po dwóch miesiącach od wyprowadzki męża odważyłam się i pojechałam sama. Nie powiem, pierwsze godziny były trudne. No wiecie, sama na lotnisku w kolejce, a obok pary i rodziny. Czułam się jakby każdy patrzył na mnie ze współczuciem, że jak to, sama na wakacje? Ale zaciskałam zęby i postanowiłam, że dam radę. Już w hotelu poznałam jakieś osoby i było naprawdę nieźle. Ale ponieważ moje życie nie może być spokojne, poznałam też w połowie wyjazdu mężczyznę...nie wiem jak to się stało, że się polubiliśmy. On totalnie nie w moim typie pod każdym względem. JA totalnie nie w jego typie, żęby było sprawiedliwie : ) Ale spędziliśmy razem trochę czasu (bez żadnych podtekstów). On większą część roku spędza za granicą, ale w zeszłym tygodniu był w kraju i spotkaliśmy się znowu, tym razem trochę już bardziej intymnie..On zna moją sytuację. Wie, że nie chcę obecnie w nic się bardziej angażować. Wie, że mam mężą, który mnie zostawił, że mieszkam sama, ale żadne z nas nie złożyło pozwu rozwodowego. I zaraz po tym jak się z nim spotkałam, jak spod ziemi wyrósł mój mąż właśnie Zapytał mnie w niedzielę, czy jest jakaś szansa, że nie zniszczył jeszcze wszystkiego doszczętnie i czy jest jakiś cień sznasy dla nas. I powiem Wam, że mnie zamurowało. MIałam ochotę krzyczeć do niego: TERAZ? SERIO TERAZ? Jak ja zaczęłam sobie wyobrażać swoje życie bez niego i szukać na nie pomysłu? I to nie chodzi o tego nowo poznanego faceta, bo ja naprawdę wiem, że ta znajomość nie ma przed sobą przyszłości. Może nawet dlatego akurat w nią dałam się wciągnąć, bo jest dla mnie w jakimś sensie bezpieczna, wiem, że się nie zaangażuję. Ale byłam pewna, że mój mąż w końcu zdecydował, że chce żyć beze mnie, dlatego w ogóle się zdecydowałam na jakąkolwiek znajomość, bo przez lata tego nie zrobiła, chcociaż jak każdy miałam okazję. Podle się teraz czuję, bo w zasadzie wyszło, że zdradziłam męża. Co za bagno. I czuję, że nie umiem teraz zdecydować co zrobić. Z jednej strony chciałabym wrócić do tego mojego poukładanego życia z planami i wizją przszyłości. Ale jak patrzę na mojego męża, to z jednej strony myślę, że w jakiś sposób jest nadal najbliższą na świecie mi osobą, ale jednocześnie od września moje uczucia do niego przygasły. Potrafię teraz dość obojętnie zachowywać się w stosunku do niego. OD razu zaznaczam, że z tamtą kobietą on nie jest i nie był przez ostatnie miesiące. TRochę się zastanawiam też, czy on tęskni za mną, czy za tą stabilizacją i spokojem, jakim było życie ze mną. No i jeszcze ja w tym wszystkim. Ja powoli zaczynałam układać w głowie soje życie bez pary. Nowa znajomość trochę mi pokazała, że może nie jestem jedyną osobą na świecie bez pary i z tym naprawdę można żyć. Mieć plany i marzenia bez drugiej osoby u boku. Pomieszanie z poplątaniem. Mam mętlik w głowie totalny. Zastanawiam się, czy ktoś z Was też miał podobnie?
I zaznaczam, nie nie myślę o życiu z kimś innym u boku. Myślę o życiu samej. Po prostu.
I zaznaczam, nie nie myślę o życiu z kimś innym u boku. Myślę o życiu samej. Po prostu.
Wiesz co ciśnie mi się na usta/klawiaturę teraz? Ma facet tupet!! Rzuca cię powraca, znowu rzuca i znowu chce wrócic? Bo za mocno już schudl? Bo nie ma kto o niego zadbać? Bo jego wizja życia z kochanką nie pokrywa się z rzeczywistością? A w końcu pewnie pomyślal; GDZIE JA TAKĄ DRUGĄ GŁ---PIĄ znajdę! Sorry, ale musiałam...
On się zachowuje jak smarkacz, dziecinny Piotruś Pan, czlowiek bez charakteru, zwykły mięczak. Gdyby znalazl sobie jakąs inną, spakował łachy i odszedł, to jeszcze bym próbowala zrozumieć; serce nie sługa zakochal się, nie widzial innego wyjścia, itp. Ale to co on wyprawia, to zwykłe świństwo na gumkach. Mało, że świństwo, to jeszcze bryzga dookoła. Tobie robi cyrk z życia, tamtą pewnie też oszukuje, a zreszta czort z nią...
Pewnie się teraz zastanawiasz co zrobić, bo jestes jeszcze nie calkiem z niego wyleczona, chociaż to zdanie o tym, że teraz to ty go zdradziłaś, normalnie mnie rozwaliło. Można zdradzić kogos, kto się sam z naszego życia wypisał? No powiedz jak? Niech się cieszy, ze w ogóle telefonu nie zmienilas i go nie zablokowalas wszędzie, gdzie się da, bo tak powinnaś była zrobić.
Piszesz;
" I czuję, że nie umiem teraz zdecydować co zrobić. Z jednej strony chciałabym wrócić do tego mojego poukładanego życia z planami i wizją przszyłości. Ale jak patrzę na mojego męża, to z jednej strony myślę, że w jakiś sposób jest nadal najbliższą na świecie mi osobą, ale jednocześnie od września moje uczucia do niego przygasły."
Dziewczyno, co jeszcze on musi ci zrobic, żebyś otzreźwiala? To jest najbliższy ci człowiek? Zapewniam cię ze nie. To jest tylko jego obraz w twojej glowie, z czasow gdy jeszcze go dobrze nie znałaś i nie wiedzialaś co jest gotów ci zrobić, bez mrugnięcia okiem. Teraz już wiesz, - nie jest twoim przyjacielem, tamtego już nie ma. I co teraz zrobisz?
75 2019-12-03 21:04:01 Ostatnio edytowany przez Szary80 (2019-12-03 21:04:38)
Tutaj tez dam taka sama odpowiedz jak w poprzednim temacie.Juz nic nie bedzie takie jak kiedys.Bedzie udawane.
No właśnie tego się boję. I w zasadzie nie myślę, że będzie udawane z jego strony. Myślę, czy z mojej strony po tym co mi zafundował, może być jeszcze coś szczerego. Wierzcie mi, ja naprawdę nie sądziłam, że z takich rzeczy się wychodzi. We wrześniu miałam tylko czarne myśli. A w zeszłym tygodniu na pytanie znajomych czy pojadę na majówkę z nimi, bez wahania odpowiedziałam tak. Nie zastanawiałm się nad nikogo zdaniem. Ważne było, że ja chcę. Ten wyjazd w listopadzie, on też był dla mnie. A przez ostatnie miesiące wszystko było dla niego. I nie umiem już tak po prostu znowu poświęcić się dla niego.
77 2019-12-03 21:27:58 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2019-12-03 21:29:41)
Spotkaj się niezobowiązująco z mężem z 3 razy na kawę..ty mów mało . A on niech mówi i mówi i na 99 % usłyszysz coś, co Ci rozjaśni krajobraz..:)
Kawa poza domem..dla jasności..
Jak pójdziesz z nim do łóżka to po Tobie..
78 2019-12-03 22:08:51 Ostatnio edytowany przez Lorna1171 (2019-12-03 22:14:59)
SamotnaOna, napisałam do ciebie całą rozprawkę tłumacząc dlaczego nie powinnaś wchodzić drugi raz do tej samej rzeki i wszystko mi wcięło. Napiszę krótko wiec - nie rób tego!!! Nie warto, bo kręgosłup małżeństwa jest przetrącony, nic już nie będzie tak jak dawniej. Warto wykorzystać to, że się ogarnęłaś, pozbierałaś i podniosłaś z kolan. Idź naprzód swoją własną drogą.
79 2019-12-03 22:33:43 Ostatnio edytowany przez SamotnaOna (2019-12-03 22:34:56)
No właśnie jestem zdezorientowana nie tylko nim ale też sobą. Bo we wrześniu to marzyłam tylko o Tym, żeby był. A teraz.... trochę taki wewnętrzny bunt czuję. Bo teraz nagle zaczął rozmyślać. Jak ja zaczęłam się ogarniać. Poza tym zwyczajnie boję się co jeszcze mógłby mi zafundować. Zapomniałam zapytać, że na jego pytanie w niedzielę, czy zniszczył już wszystko, odpowiedziałam, że trzeba mieć dużo wyobraźni, żeby wskazać rzecz, której nie zniszczył. I na tym w zasadzie skończyła się ta rozmowa.
Ela nie pójdę z nim do łóżka. O tym nie ma mowy Szczerze to nawet nie mam ochoty. Dosłownie jakby zabrał mi umiejętność odczuwania uczuć. Bo wobec tego mężczyzny, którego poznałam, również emocjonalny dystans trzymam Lubię go i tyle.
Absolutnie nie zaczął rozmyślać.
Po prostu włączył mu się syndrom psa ogrodnika - i to jest po drugie, bo po pierwsze - to z całą pewnością nie jest zadowolony z kształtu relacji, jaką starał się stworzyć z kochanką, której - tak, tak, wiem - nie ma...
Nawet jeśli pozwolisz mu wrócić, on zrobi to wyłącznie po to, żeby kolejny raz Cię porzucić.
Nie wydarzyło się w jego życiu NIC, co mogłoby dawać nadzieję na trwałą zmianę u niego, a co za tym idzie - w Waszym związku.
81 2019-12-03 23:01:38 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2019-12-03 23:06:48)
Szczerze mówiąc, to jestem mocno zdziwiony, jakim cudem w ogóle jeszcze masz do niego jakiekolwiek wątpliwości, nie mówiąc o odczuciach. Człowiek jawnie Cię oszukuje, zwodzi i robi w balona. To perfidne granie na emocjach, w celu tylko i wyłącznie zapewnienia sobie wygodnego miejsca, gdzie można się wycofać. Niedojrzały chłopczyk bez gram honoru i cenia charakteru, śmie jeszcze stawiać jakieś żądania czy mieć pretensje? Skamla u Ciebie o uwagę i szansę, ale to oczywiste, że jej nie dotrzyma. Dlaczego Wy jesteście takie łatwowierne, żeby nie powiedzieć naiwne? Facet, którego kobieta perfidnie oszukała, wykorzystała i wciąż nie ma do niego najmniejszego szacunku, zachowująć się analogicznie do tego "osobnika" zostaje szybko wykopana z jego faceta.
Za to Wy oszukujecie same siebie, że wciąż da się to zmienić, ale na jakiej podstawie? Nic na to nie wskazuje! Można dać jedną, nawet może dwie lub trzy. Ale nie wiecznie oczekiwać, na podstawie nierealnych wyobrażeń, że gość się wreszcie ogarnie i zacznie myśleć i działać, jak przystało na faceta. Im więcej niechęci, braku szacunku czy wręćz pogardy facet okazuje a przy tym co jakiś czas wrqaca, jak gdyby nigdy nic, prosżąc o łaskę, to jak można coś takiego tolerować? Przecież jeśli się go kochało, to raczej nie zato, jaki jest teraz, ale za coś zupełnie innego! To są tylko iluzje, na które chcecie zmienić rzeczywisty obraz zakłamanego człowieka, z jakim zdarza się Wam "wspólnie" żyć.
Piszę tytułem podsumowania chyba tylko. Spotkałam się z nim. Wysłuchałam. Co otrzymałam po tych miesiącach bólu? Informację, że brakuje mu mnie i naszego życia. Że niby chce ruszyć do przodu z naszym życiem. Założyć rodzinę. Więc zapytałam jak to widzi. Jak miałoby to wyglądać. No to moglibyśmy zacząć się widyywać. Spędzać czas razem żeby się przekonać czy możemy jeszcze razem życ. Za parę miesięcy zacząć starać się o dziecko. Więc zapytałam, a co jeśli on się nie pojawi. Chcesz być ze mną jako z partnerem pomimo wszystko, czy jestem tylko wygodnym środkiem do celu, bo wiesz, że jestem dobrą osobą, która potencjalnie będzie dobrą matką? Co jeśli z powodów niezależnych od nas to dziecko się nie pojawi? Zostawisz mnie? I dalej pytałam. Czy jesteś w stanie zmierzyć się z moim bólem? Z tym jak się czuję po tych miesiącach kiedy najpierw zastanawiałeś się czy być ze mną, a potem odszedłeś bo jednak nie możesz mi się w pełni poświęci tak jak wg Ciebie na to zasługuję?
Czy możesz mi zaoferować coś więcej, poza nie wiem czy dam radę, ale mogę spróbować? Bo czy mnie brakuje jego obecności w domu? Tak, bardzo. Mam jeszcze uczucia w stosunku do niego, ale po takim cierpieniu nie potrafię zaryzykować nie dostając odpowiedzi na powyższe pytania innej niż nie wiem.
Więc finał jest taki, że po tym wszystkim nie skorzystałam z tej "szansy". Oczywiście, że chciałabym odzyskać swoje życie. Uwielbiałam to wspólne życie. Spokojne, wypracowane, stabilne. Nie moją decyzją jego nie ma. Ale to nie jest staranie się i walka. To jest chęć powrotu do tego co było i liczenie, że się zapomni i dalej będzie już sielanka. Dom, rodzinka, piesek, kotek. Nie potrafię zaryzykować, kiedy widzę, że u niego to nie jest "wszystkie ręce na pokład". Ze to jest trochę jak kalkulacja - z Tobą było fajnie, Ty jesteś dobra, mnie się nie żyje teraz lepiej więc wrócę do Ciebie.
Nie wiem, gdzie się widzę za rok. Ale wiem, że nie mogę codziennie wstawać i zastanawiać się, czy on da radę?
SamotnaOna, dziękuję, że napisałaś, zastanawiałam się co u Ciebie. Wiem, że boli, ale podjelas bardzo dobrą decyzję, ochraniajaca siebie.
Ja żałuję, że nie zrobiłam tak samo po pierwszej historii typu "nie wiem, dlaczego zdradzilem" i dałam szansę, żeby po kolejnych 3 latach usłyszeć dokładnie to samo. I oczywiście błagania o możliwość powrotu. Przywołuje mój przykład, bo na nim widać, że nic już nie było takie samo i gratuluję Ci szczerze, że stanęłas po swojej stronie. Trzymam za Ciebie kciuki
brawo Samotna,
przeczytalem dopiero dzis - za to cały wątek. Bardzo ci kibicowałem.
Twoje pytania do niego były doskonałe.
Gratuluje decyzji , że nie bierzesz ochłapów.
wszystkiego dobrego na nowej drodze życia:)
85 2019-12-23 13:14:39 Ostatnio edytowany przez bullet (2019-12-23 13:15:44)
... po tym wszystkim nie skorzystałam z tej "szansy". ...
BRAWO
..... to jest trochę jak kalkulacja - z Tobą było fajnie, Ty jesteś dobra, mnie się nie żyje teraz lepiej więc wrócę do Ciebie...
tak, tak to wygląda. Głowa podniesiona bardziej niż we wrześniu i o to chodzi.
Spokojnych Świąt
SamotnaOla co u Ciebie? Jak sobie radzisz?
87 2020-05-05 20:09:12 Ostatnio edytowany przez SamotnaOna (2020-05-05 20:45:00)
Cześć, nie wchodziłam na forum od grudnia. Dziś zajrzałam, a tu niespodzianka. Pytanie w moim zapomnianym wątku.
Jak sobie radzę? No cóż różnie. Muszę przyznać szczerze, że bardzo różnie. Od mojego postawienia się mężowi w grudniu, trochę czasu minęło i wiele się wydarzyło.
Po pierwsze, któregoś pięknego lutowego dnia po powrocie z pracy, w mieszkaniu zastałam mojego męża. Wraz z jego rzeczami. Powiedział, że przemyślał wszystko i wraca choćby na siłę. Że będzie spał na kanapie bo wie, że na sypialnie nie ma opcji. Tak miał klucze. Tak nie zabrałam mu ich, ponieważ często jak wyjeżdżałam wpadał doglądać mieszkania. I tak wstydzę się tego, ale dałam się złapać na tę historię i pomyślałam kurcze, faktycznie musi mnie kochać skoro stawia sprawę w ten sposób. Pomieszkaliśmy razem miesiąc, było nawet miło, ale oczywiście nieprzepracowane problemy szybko dały o sobie znać i zaczęła się jazda. Nie będę się rozpisywać, ale dostałam niezłą nauczkę za to, że pomimo pierwszych oporów dałam się znowu złapać w tę relację. No ale wiecie jak jest. Jak z dzieckiem, któremu mówisz nie pchaj ręki w ogień bo się oparzysz, ale i tak pcha. No więc ja, jak to dziecko byłam w szoku, że kurczę, jednak gorący ten ogień Oczywiście mam za sobą kolejne dramatyczne rozstanie, morze łez, czarnowidztwo przyszłości itp. Mam też solidną szkołę życia, która pokazała, że jestem mądrala jak trzeba radzić komuś, a jeżeli o własne życie idzie, to popełniam szkolne wręcz błędy.
Natomiast obecnie mieszkam już w nowo wynajętym mieszkaniu. Sprawa rozwodowa jest w toku. W zasadzie będzie za porozumieniem stron. Jak sobie pomyślałam o rozprawie z udowadnianiem jego winy to naprawdę nie miałam ochoty tego przeciągać. Trochę go przycisnęłam informacjami kogo do tego sądu wezwę i jakoś dogadaliśmy podział tego nędznego "majątku", który mamy. Obecnie uczę się już żyć zupełnie sama. Szukam nawet samochodu na zakup, bo do tej pory korzystałam z jego dobroci, że przecież mogę od niego brać, bo nadal jest wspólne jeszcze. Trochę mi ciężko bo jestem w tym mieście całkiem sama i nawet jednej koleżanki już tu nie mam, bo ostatnia, która była, jest w ciąży i przeprowadziła się 100 km dalej. W ogóle ostatnio od moich znajomych słyszę tylko o kolejnych ciążach, zakupach mieszkań, domów itp. Człowiek ma wrażenie, że jest jedyną osobą na świecie, która zamiast budować życie, je rozwala i zaczyna od zera. No ale staram się jakoś iść do przodu.. I planuję kupić cholernego kota, żeby przytulić się do czegoś mięciutkiego wieczorami, bo o facetach przez jakiś czas raczej nie pomyślę:)
I pozwolę sobie jeszcze dopisać jedną rzecz. W grudniu pisałam też, że kogoś poznałam. Przez parę tygodni kilka razy się umówiłam, a to na kawę a to na kolację a to do kina. Ale po jakimś czasie doszłam do wniosku, że ta znajomość jest dla mnie tylko plasterkiem na ranę. Potrzebowałam bardzo chyba męskiej aprobaty i czułości. Potrzebowałam poczuć, że dalej mogę na kimś zrobić wrażenie. Ale po jakimś czasie doszłam do wniosku, że tak naprawdę tylko to mi daje znajomość. Złudę i namiastkę tego czego brakowało w moim życiu. Jak człowiek jest w takim stanie emocjonalnym jak ja, to szuka nie wiadomo czego. Dlatego piszę o tym kocie. Postanowiłam, że muszę poukładać sobie w głowie i przeboleć rozwód naprawdę, a nie tylko na pokaz. Wtedy mam nadzieję, że spotkam jeszcze kogoś, kto będzie na mnie czekał i dla kogo będę chciała wracać do domu. Póki co ten futrzak musi za towarzystwo wystarczyć
88 2020-05-05 20:45:39 Ostatnio edytowany przez new_life (2020-05-05 20:47:04)
SamotnaOna, nie miej do siebie pretensji, że spróbowałas. Już teraz wiesz na pewno, że Twój jm Tobą manipuluje i jesteś tylko opcją.
Jeżeli Cię to pocieszy, to ja często myślę dokładnie tak samo o zaczynaniu od zera Nie spodziewałam się, że będąc po 40 zostanę sama, z nowym kredytem na stary dom, ale przede wszystkim bardzo rozczarowana najbliższym człowiekiem i jego brakiem dojrzałości.
Pomysł z kotem dobry wiem coś o tym. I o plasterku na ranę też...
Opcja to bardzo dobre słowo. Faktycznie podczas jednej z kłótni zapytałam w zasadzie dlaczego wrócił skoro jak pokazuje praktyka, nie potrafi się angażować w związek. Wiesz co powiedział w chwili szczerości? Bo miałem z Tobą dobre życie. Bo dobrze się dogadywaliśmy. Bo w najważniejszych rzeczach mieliśmy takie samo zdanie. Bo jesteś ładna i zgrabna i zawsze byłem z Ciebie dumny. Bo jesteś mądra. Bo lubię sposób w jaki dbasz o dom. Bo wiem, że byłabyś dobrą matką.
Czułam się jakby wyliczał zalety konia przed zakupem. No brakowało, żebym musiała zęby pokazać, czy dalej zdrowe.
Wtedy do mnie dotarło. Dotarło, że tam nie było: Bo Cię Kocham.
Przykro mi SamotnaOna. Ja z kolei nadal słyszę, że mnie kocha, po tym jak zdradził mnie drugi raz wiedząc, że pierwsza szansa była jedyną i jak długo do siebie dochodzilam po tej historii. Ktoś tu dobrze wcześniej napisał, że Twój mąż to Piotrus Pan. Rozczarowanie boli bardzo, wiem co czujesz
new_life ja myślę, że Twój mąż nie szanuje Cię tak samo jak mój mnie. Po prostu pomimo ran, które zadali na siłę chcą wracać bo żal im tych ciepłych domów, które mieli. Bo okazuje się, że ta nudna żona, która czekała w domu nie jest wcale taka zła. Ale nie chcą pamiętać jaki ból nam sprawili. Chcą, żeby im znowu było dobrze i wygodnie jak kiedyś. To egoizm. Ale nie potrafią zmierzyć się z faktem, że nie ma tego kiedyś, że nie jest już łatwo i sielankowo, bo sytuacja jest inna. Pojawił się bagaż w postaci zdrady, rozczarowania, żalu.
Na temat tego co przeżyłam i co przeżywam mogłabym książkę napisać. Ty drugą : ) Mam nadzieję, że kiedyś dla nas jednak zaświeci się spokój i będziemy miały ten wymarzony spokój.
Ależ oczywiście, ja nie mam żadnych wątpliwości, że tu nie ma szacunku. Wyłącznie wygoda i egoizm. Czekam na rozwód jak na wybawienie, ucinajace wszystko między nami. Mój jm dla mnie nie istnieje jako partner ale też jako przyjaciel a nawet znajomy.
Nie mam też wątpliwości co do spokoju, który na nas spłynie Już jest dobrze
SamotnaOna dziękuję za odpowiedź.
Trzymałam za Ciebie kciuki jak czytałam Twoja odpowiedź. I trzymam dalej
94 2020-05-06 01:18:46 Ostatnio edytowany przez XKasandraX (2020-05-06 01:20:46)
Czytam temat za tematem w większości niezalogowana i nie mogę już tego znieść.
Kolejny dowód za dowodem że większość facetów to z natury cynicy i egoiści. Nie dajcie im się zdominować. Dobrze mieć jedną prawdziwą przyjaciółkę która pomoże przejść przez piekło rozłąki.
... nie mogę już tego znieść.
Kolejny dowód za dowodem że większość facetów to z natury cynicy i egoiści. ....
Poczytaj wątki męskie i zobacz jakie oni "przygody" mają.
Zdrada, cynizm i egoizm nie wybiera płci.
96 2020-05-06 11:09:41 Ostatnio edytowany przez Malinka179 (2020-05-06 11:28:42)
SamotnaOna dziękuję za odpowiedź. Bardzo przepraszam, za ten post pod postem, ale mi telefon zwariował.
Trzymałam za Ciebie kciuki jak czytałam Twoja opowieść. I trzymam dalej
Ja ze swojej strony mogę Ci napisać, że gdybyś nie spróbowała jeszcze raz to prawdopodobnie byś żałowała i się zastanawiała. W tym momencie wiesz już, że jedyną słuszną decyzją jest rozwód. Ja jestem po moim rozwodzie rok. Rozwód z winy jm z powodu zdrady. Po pierwszej zdradzie płakał, błagał, pozwoliłam zostać i podjęliśmy próbę naprawy małżeństwa. Ale niestety tylko ja się starałam, po drugiej stronie były tylko pretensje. Doszło do drugiej zdrady ze strony jm, złożyłam pozew. Musiałam iść na terapię, byłam strzępkiem nerwów. Było mi bardzo źle. Potrzebowałam rozwodu, aby formalnie i mentalnie się rozstać z jm. W tym momencie jest mi on totalnie obojętny. Ale mam też wrażenie, że wszyscy na około kupują mieszkania, budują domy, zakładają rodziny. A ja zaczynam wszystko od początku, chociaż dwa lata temu wydawało mi się że moje życie jest poukładane, i mam plan na najbliższe 10 lat. No ale liczę, że to wszystko jest po coś, i że jeszcze bedzie dobrze.
XKasandraX napisał/a:... nie mogę już tego znieść.
Kolejny dowód za dowodem że większość facetów to z natury cynicy i egoiści. ....Poczytaj wątki męskie i zobacz jakie oni "przygody" mają.
Zdrada, cynizm i egoizm nie wybiera płci.
Sprawa jest jasna i oczywista Warto zawsze skupić się na tym konkretnym przypadku, niż od razu formować teorie o "niewinnych" i "zawsze winnych". W takich wypadkach najbardziej bezczelne jest to, że ludzie będąc skrajnymi egoistami, są pewni, że po wyrządzeniu ewidentnej krzywdy drugiej osobie, wracają do bezpiecznej "przystani" jak gdyby się nic nie stało. Jak jedna strona zdecyduje się wybaczyć zdradę czy kłamstwo, liczy na to, że winowajca się poprawi. Tymczasem zdradzający czuje się na wygranej pozycji, jeśli jest na tyle silny psychicznie, aby po każdym swoim wyskoku móc wybłagać u pokrzywdzonego obietnicę dania mu kolejnej "ostatniej szansy".
Nie trzeba chodzić po męskich forach by i tu poczytać o tym jak zdradzają kobiety.
Koleżanka zza wielkiej wody prowadzi jakąś krucjatę antymęską kompletnie bez sensu. Każdy człowiek jest indywidualnością.
Tak sobie myślę, że chyba nie kwestionuję jeszcze, że na świecie są jednak porządni mężczyźni, ale na pewno moje doświadczenie sprawia, że patrzę bardziej krytycznie.
Ja też myślałam, że na najbliższe lata mam plan i największe kłótnie będą o to, jaką kanapę wstawić do nowego salonu. Tymczasem wynajęłam mieszkanie o powierzchni 31 m i uczę się nowych zasad funkcjonowania. Uczę się zajmować sprawami, za które nawet jak nie mieszkał ze mną, odpowiedzialny był on, uczę się nowego standardu materialnego. I jak o tym myślę, to moja zgoda na jego powrót to też była forma egoizmu. Bo jednak we dwoje żyje się łatwiej. Nie ma się co czarować, że on zarabiał sporo więcej, więc automatycznie na więcej mogłam sobie pozwolić. Teraz muszę się już zastanowić czy stać mnie na taki luksus jak choćby dotychczasowy salon fryzjerski i wychodzi, że nie. I to są śmieszne sprawy, ale muszę z wielu rzeczy w życiu zrezygnować. Więc pewnie chciałam, żeby on wrócił bo zwyczajnie było mi łatwiej. I w sumie złościłam się, jak wyliczał moje zalety, ale nie ma co, zaletą życia z nim było to, że było mi wygodnie i nie musiałam zajmować się wieloma sprawami bo on je organizował. Więc kobiety też są egoistkami.
Tak sobie myślę, że chyba nie kwestionuję jeszcze, że na świecie są jednak porządni mężczyźni, ale na pewno moje doświadczenie sprawia, że patrzę bardziej krytycznie.
Ja też myślałam, że na najbliższe lata mam plan i największe kłótnie będą o to, jaką kanapę wstawić do nowego salonu. Tymczasem wynajęłam mieszkanie o powierzchni 31 m i uczę się nowych zasad funkcjonowania. Uczę się zajmować sprawami, za które nawet jak nie mieszkał ze mną, odpowiedzialny był on, uczę się nowego standardu materialnego. I jak o tym myślę, to moja zgoda na jego powrót to też była forma egoizmu. Bo jednak we dwoje żyje się łatwiej. Nie ma się co czarować, że on zarabiał sporo więcej, więc automatycznie na więcej mogłam sobie pozwolić. Teraz muszę się już zastanowić czy stać mnie na taki luksus jak choćby dotychczasowy salon fryzjerski i wychodzi, że nie. I to są śmieszne sprawy, ale muszę z wielu rzeczy w życiu zrezygnować. Więc pewnie chciałam, żeby on wrócił bo zwyczajnie było mi łatwiej. I w sumie złościłam się, jak wyliczał moje zalety, ale nie ma co, zaletą życia z nim było to, że było mi wygodnie i nie musiałam zajmować się wieloma sprawami bo on je organizował. Więc kobiety też są egoistkami.
SamotnaOna, chyba jednak Waszych "egoizmów" nie można porównywać Umawialiście się na wspólne życie, on tę umowę zerwał. Emocjonalny stan w jakim jesteś powoduje, że jeszcze przez jakiś czas będziesz miała huśtawkę uczuć, ale nie miej wobec siebie wyrzutów. Ja mam jeszcze większą jazdę po rozstaniu z jm, bo kredyt, co przy własnej działalności, która wciąż jest zamrożona, jest naprawdę sporym kłopotem. I oczywiście, z nim byłoby wygodniej, ale przede wszystkim chodzi o to, że masz oparcie w drugim człowieku. I to jest najważniejsze, nie finanse czy załatwianie spraw, bo wszystko da się zrobić.
101 2020-05-07 10:09:48 Ostatnio edytowany przez promission (2020-05-07 10:12:59)
Nie przeżyłam rozwodu, ale prawie dwa lata temu musiałam ułożyć życie na nowo z powodu nagłej śmierci partnera, z którym byłam wiele lat. Zmiana mieszkania, ogarnięcie finansów, wyłączna odpowiedzialność za wszystkie sprawy dookoła. Nauczyło mnie to jednego: że zawsze liczę na siebie, cokolwiek by nie działo się poradzę sobie ze wszystkim, a zepsuty przysłowiowy kran itp. nie jest problemem, bo są fachowcy. To taki luźny przykład o rzeczach przyziemnych, ale zmian w związku z funkcjonowaniem samemu jest wiele, pod każdym względem. Pomimo bólu serca, niesamowitej tęsknoty i nie mocy zaakceptowania stanu aktualnego, małymi krokami tworzyłam nowe życie. Futrzak to dobry terapeuta i przyjaciel. Na nowe znajomości potrzebny jest czas i uspokojenie wewnętrzne, aby ta nowa osoba nie była plasterkiem, tylko świadomym wyborem. Wszystko przed Wami Życzę Wam dużo siły!
Też mam zamrożoną możliwość zdobywania pieniędzy i trochę strachu. Oczywiście nie ma porównania do poziomu życia sprzed .bo jak w wielu rodzinach postawiliśmy na rozwój kariery męża, moje na drugim planie po dzieciach i domu. Przed tym przestrzegam obecne 20 30 latki.
Ale: trzeba mierzyć wysoko, a nie nastawiać że będzie gorzej.
Rynek nieruchomości się załamał, mieszkania są tańsze, może wynajmij takie, ktore nie będzie Ci się kojarzyć że zmianą statusu, będzie może z 400 zł droższe, ale to z 3 klientki na farbę, a w końcu otworzą fryzjerów. Uważam że masz fajną branżę, rozwijaj się.
SamotnaOna wiem o czym mówisz, niektóre rzeczy lepiej załatwiają faceci i nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Ja też to mocno odczułam jak zostałam sama. Były plany kupowania mieszkania, teraz sama zbieram pieniądze, mam plan. Ale przy małym dziecku ciężko jest dorobić gdziekolwiek.
Dużo kobiet w Naszej sytuacji zostało by z facetami właśnie z egoizmu, i dla tej ,,wygody'' materialnej. Ale ile można wytrzymać w takiej relacji? Jest ciężko, oczywiście że tak. Ale ja zawsze starałam się też dużo rzeczy ogarniać sama. Mimo, że mój jm był moim najlepszym przyjacielem, i jego zdrada była ostatnią rzeczą której bym się spodziewała.
Dla mnie relacja bez tej ,,przyjaźni'' z drugim człowiekiem jest niemożliwa.
Jak będzie już po rozwodzie to zobaczysz, że się wszystko poukłada.
Ela210 źle mnie zrozumiałaś. Ja nie jestem fryzjerką. Ja napisałam, że muszę zrezygnować nawet z salonu fryzjerskiego, do którego chodziłam, bo jest już obecnie dla mnie za drogi:)
A rynek wynajmu w moim mieście nie zmienił się ani o jotę. Chętnie wynajęłabym coś większego, ale mieszkam w jednym z najdroższych jeżeli chodzi nieruchomości miast w Polsce. To moje mikro mieszkanie i tak pochłania 60% mojej pensji. Musze kupić samochód więc dojdą nowe wydatki. Trochę oblewa mnie fala gorąca na myśl, czy dam radę. Nie mam za plecami rodziny, która finansowo może mnie wesprzeć. Więc jestem zdana sama na siebie. Ale to nie chodzi nawet o narzekanie. Mam pracę. Może pod koniec roku szansę na podwyżkę, więc póki co zaciskam zęby i myślę, że muszę przetrwać te parę miesięcy. Głową muru nie przebiję. Wiem o tym.
105 2020-05-07 12:04:19 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2020-05-07 12:07:08)
Ela210 źle mnie zrozumiałaś. Ja nie jestem fryzjerką. Ja napisałam, że muszę zrezygnować nawet z salonu fryzjerskiego, do którego chodziłam, bo jest już obecnie dla mnie za drogi:)
A rynek wynajmu w moim mieście nie zmienił się ani o jotę. Chętnie wynajęłabym coś większego, ale mieszkam w jednym z najdroższych jeżeli chodzi nieruchomości miast w Polsce. To moje mikro mieszkanie i tak pochłania 60% mojej pensji. Musze kupić samochód więc dojdą nowe wydatki. Trochę oblewa mnie fala gorąca na myśl, czy dam radę. Nie mam za plecami rodziny, która finansowo może mnie wesprzeć. Więc jestem zdana sama na siebie. Ale to nie chodzi nawet o narzekanie. Mam pracę. Może pod koniec roku szansę na podwyżkę, więc póki co zaciskam zęby i myślę, że muszę przetrwać te parę miesięcy. Głową muru nie przebiję. Wiem o tym.
A, to się nie zrozumialysmy. Jesteś pewna że się nie zmienił? W dużym mieście na rynek długoterminowy wpadło wiele mieszkań wynajmowanych dla turystów. Więc na ten moment jest z 20 procent taniej.. No nic, powodzenia w planach..
Całe szczęście w moim mieście komunikacja jest świetna i bez korków można się przemieszczać tanio, ale ja pracuję w centrum..
Tak sobie myślę, że chyba nie kwestionuję jeszcze, że na świecie są jednak porządni mężczyźni, ale na pewno moje doświadczenie sprawia, że patrzę bardziej krytycznie.
Ja też myślałam, że na najbliższe lata mam plan i największe kłótnie będą o to, jaką kanapę wstawić do nowego salonu. Tymczasem wynajęłam mieszkanie o powierzchni 31 m i uczę się nowych zasad funkcjonowania. Uczę się zajmować sprawami, za które nawet jak nie mieszkał ze mną, odpowiedzialny był on, uczę się nowego standardu materialnego. I jak o tym myślę, to moja zgoda na jego powrót to też była forma egoizmu. Bo jednak we dwoje żyje się łatwiej. Nie ma się co czarować, że on zarabiał sporo więcej, więc automatycznie na więcej mogłam sobie pozwolić. Teraz muszę się już zastanowić czy stać mnie na taki luksus jak choćby dotychczasowy salon fryzjerski i wychodzi, że nie. I to są śmieszne sprawy, ale muszę z wielu rzeczy w życiu zrezygnować. Więc pewnie chciałam, żeby on wrócił bo zwyczajnie było mi łatwiej. I w sumie złościłam się, jak wyliczał moje zalety, ale nie ma co, zaletą życia z nim było to, że było mi wygodnie i nie musiałam zajmować się wieloma sprawami bo on je organizował. Więc kobiety też są egoistkami.
SamotnaOna
Też musiałam wynajac mieszkanie u mnie 34 m a wcześniej mieszkalam w domu, życie jest nieprzewidywalne niestety.
Tylko u mnie jest jeszcze małe dziecko czyli jest ciężej. Ale daje rade, bo kto jak nie ja oplaci wszystko. Rezygnuje z niektorych przyjemności i staram się oszczędzać na "niespodziewane wydatki typu coś z autem itp".
Musimy być silne i wierzyć że kiedys zaświeci dla nas słońce. Pozdrawiam Ciebie.
107 2020-05-07 17:02:53 Ostatnio edytowany przez SamotnaOna (2020-05-07 17:04:35)
Te przykłady, które podawałam wiem, że brzmią infantylnie i chyba sprawiły, że że wyszłam na księżniczkę, która ma przyziemne problemy Ale naprawdę nie jest moim celem płakać, że stać mnie na gorszego fryzjera czy ciasne mieszkanie. To był przykład.
Jak zmienia się życie nawet w tych podstawowych aspektach i jak trzeba się do tego adaptowac. I które miały na celu raczej pokazać, że przyjmując męża spowrotem kierowałam się własną wygodą, nie tylko uczuciem. Ja wiem, że ludzie mają dużo gorzej niż ja. Że kobiety zostają same z dziećmi, kredytami i myślą, że nikt im nie pomoże. Ja mam czysta kartę i zero długów. I wiem, że są wśród nas na forum kobiety, które chciałyby móc w ten sposób wyjść z małżeństwa.
Te przykłady, które podawałam wiem, że brzmią infantylnie i chyba sprawiły, że że wyszłam na księżniczkę, która ma przyziemne problemy
Ale naprawdę nie jest moim celem płakać, że stać mnie na gorszego fryzjera czy ciasne mieszkanie. To był przykład.
Jak zmienia się życie nawet w tych podstawowych aspektach i jak trzeba się do tego adaptowac. I które miały na celu raczej pokazać, że przyjmując męża spowrotem kierowałam się własną wygodą, nie tylko uczuciem. Ja wiem, że ludzie mają dużo gorzej niż ja. Że kobiety zostają same z dziećmi, kredytami i myślą, że nikt im nie pomoże. Ja mam czysta kartę i zero długów. I wiem, że są wśród nas na forum kobiety, które chciałyby móc w ten sposób wyjść z małżeństwa.
Mogę mówić tylko w swoim imieniu, ale moim zdaniem nie było niczyim celem porównywanie się, kto "lepiej" wyszedł z małżeństwa Niezależnie od sytuacji finansowej/logistycznej, to zawsze jest dramat. Bardziej chciałam zwrócić uwagę na to, że niezależnie jak trudne wydaje się życie po, jest ono o wiele lepsze, bo przede wszystkim nie jest życiem w kłamstwie. Ale zanim do tego dojdziemy, mamy prawo pobłądzić, bo to po prostu nie są łatwe decyzje.
Zobaczysz, że za jakiś czas odetchniesz z ulgą. Ja tak mam, nie muszę się w końcu zastanawiać co się dzieje, co jest nie tak...
To wielka ulga nie słuchać już tych kłamstw i mieć swobodę w własnym domu.
Ja chciałam tylko powiedzieć, że lepiej równać w górę, by poziom życia zachować, inwestować w siebie. Nie wiem, jak jeszcze przed rozwodem, to może inny podział majątku jednak? Lądujesz w wynajętym mieszkaniu bez kasy?
Rozmawiałam z prawnikiem. Rozwód z orzeczeniem o winie to dłuższa opcja. Nie mam siły tego przeciągnąć. Gdybyśmy mieli dzieci to oczywiscie walczyłabym żeby siebie i dzieci zabezpieczyć ale w tej sytuacji nie mam sił, że ochoty i motywacji. Zacisnę zęby i będę żyła samodzielnie. Nie chcę od niego litości w postaci przelewu co miesiąc. Sporą część naszych pieniędzy straciliśmy na błędnej inwestycji, na którą zdecydowaliśmy się wspólnie więc naszych własnych pieniędzy zbyt wiele nie zostało. Ale uzgodniliśmy że ja je otrzymam więc stanowią żelazną rezerwę na koncie bo po rozwodzie chcę to wykorzystać jako wkład własny na kredyt. On i tak ma na mieszkanie bo od jego rodziców otrzymał okrągłą sumę pieniędzy. To miało być na wspólne mieszkanie ale wyszło jak wyszło. Do tej sumy jednak nie zgłaszam roszczeń bo ja na to nie pracowałam tylko jego rodzice.
Rozmawiałam z prawnikiem. Rozwód z orzeczeniem o winie to dłuższa opcja. Nie mam siły tego przeciągnąć. Gdybyśmy mieli dzieci to oczywiscie walczyłabym żeby siebie i dzieci zabezpieczyć ale w tej sytuacji nie mam sił, że ochoty i motywacji. Zacisnę zęby i będę żyła samodzielnie. Nie chcę od niego litości w postaci przelewu co miesiąc. Sporą część naszych pieniędzy straciliśmy na błędnej inwestycji, na którą zdecydowaliśmy się wspólnie więc naszych własnych pieniędzy zbyt wiele nie zostało. Ale uzgodniliśmy że ja je otrzymam więc stanowią żelazną rezerwę na koncie bo po rozwodzie chcę to wykorzystać jako wkład własny na kredyt. On i tak ma na mieszkanie bo od jego rodziców otrzymał okrągłą sumę pieniędzy. To miało być na wspólne mieszkanie ale wyszło jak wyszło. Do tej sumy jednak nie zgłaszam roszczeń bo ja na to nie pracowałam tylko jego rodzice.
No i błąd. Latami byłaś żoną, nieważne że nie macie dzieci-Nie Ty się wypisałaś z tego małżeństwa. prawo to reguluje.
Ela, mi prawnik też odradzal orzekanie, podobno nie jest łatwo dostać alimenty na siebie, a emocjonalnie to dużo większy koszt. Ja też chcę mieć rozwód jak najszybciej za sobą. Nie mam siły na oglądanie jego kochanek i wysluchiwanie bzdur, po prostu. To zawsze jest kwestia wyboru oczywiście, ale ja rozumiem podejście Samotnej.
Ela, mi prawnik też odradzal orzekanie, podobno nie jest łatwo dostać alimenty na siebie, a emocjonalnie to dużo większy koszt. Ja też chcę mieć rozwód jak najszybciej za sobą. Nie mam siły na oglądanie jego kochanek i wysluchiwanie bzdur, po prostu. To zawsze jest kwestia wyboru oczywiście, ale ja rozumiem podejście Samotnej.
Bardziej niz alimenty miałam na myśli podział majątku.
114 2020-05-07 21:17:34 Ostatnio edytowany przez new_life (2020-05-07 21:18:09)
new_life napisał/a:Ela, mi prawnik też odradzal orzekanie, podobno nie jest łatwo dostać alimenty na siebie, a emocjonalnie to dużo większy koszt. Ja też chcę mieć rozwód jak najszybciej za sobą. Nie mam siły na oglądanie jego kochanek i wysluchiwanie bzdur, po prostu. To zawsze jest kwestia wyboru oczywiście, ale ja rozumiem podejście Samotnej.
Bardziej niz alimenty miałam na myśli podział majątku.
Ok, to można zrobić bez udziału sądu, u notariusza lub przedstawić w sądzie swój podział. Brak takich ustaleń i wycena majątku przez biegłych to duży koszt i bardzo długo trwa. Orzekanie nie ma związku z podziałem majątku niestety.
115 2020-05-07 21:40:06 Ostatnio edytowany przez SamotnaOna (2020-05-07 22:08:52)
Tak, jak pójdziemy do sądu z ustalonym podziałem to 1 rozprawa i po sprawie.
Ela ja przerobilam historię że z konta wyjął prawie 50 tys. Jak zapytałam gdzie są powiedział że przegrał w kasynie. Więc zabezpieczyłam resztę. Nie chcę się dać wciągać w to bagno. Chcę już świętego spokoju.
W ogóle takich perełek jest kilka. Ale nawet szkoda pisać
prawo to reguluje.
Prawo reguluje, ze darowizny nie wchodza w sklad majatku wspolnego chyba, ze darczynca decyduje inaczej. Takze Autorka nie robi tu łaski jesli ta kwestie mialas na mysli.
prawo to reguluje.
Prawo reguluje, ze darowizny nie wchodza w sklad majatku wspolnego chyba, ze darczynca decyduje inaczej. Takze Autorka nie robi tu łaski jesli ta kwestie mialas na mysli.
Pewnie zależy od wielu szczegółów, ale to off top.
118 2020-05-08 09:00:33 Ostatnio edytowany przez new_life (2020-05-08 09:06:09)
Tak, jak pójdziemy do sądu z ustalonym podziałem to 1 rozprawa i po sprawie.
Ela ja przerobilam historię że z konta wyjął prawie 50 tys. Jak zapytałam gdzie są powiedział że przegrał w kasynie. Więc zabezpieczyłam resztę. Nie chcę się dać wciągać w to bagno. Chcę już świętego spokoju.
W ogóle takich perełek jest kilka. Ale nawet szkoda pisać
SamotnaOna, jeżeli pieniądze zgromadziliscie podczas trwania małżeństwa, to nie możesz ich tak po prostu zostawić u siebie, bo z założenia dzielicie się po połowie. Chyba, że dogadacie się inaczej i taką wersję przedstawicie w sądzie. Z mojego doświadczenia i z rady prawnika - nie warto czekać z podziałem majątku do rozprawy tylko zrobić podział notarialnie. U nas im dalej było od rozstania tym wersje jm o podziale były coraz mniej korzystne dla mnie. I też tuż po zgodził się "na wszystko", tylko że to wszystko zaczęło się mocno zmieniać. Ja złożyłam pozew pół roku temu i nadal nie mam terminu sprawy. Wolałam zapłacić więcej ale przynajmniej w tym względzie wiedzieć na czym stoję...
SamotnaOna, bywasz na forum? przeczytałam Twoją historię z wypiekami na twarzy i jestem super ciekawa jak Ci się dalej w życiu potoczyło i co u Ciebie słychać