Pobawiła się z Tobą trochę i teraz wraca do męża. Tyle w temacie.
Gdzie się podział Twój szacunek do samego siebie?
Drogi autorze,
gdyby nie to, że Ci powiedziała, iż nie zostawi męża, to bym Ci radził: podążaj za swoim szczęściem. Patrząc na Twoje małżeństwo, to w tym momencie wegetujesz. Próbuję sobie wyobrazić 10 lat życia z kobietą, z którą mnie nic nie łączy prócz wspólnych dzieci, bez czułego dotyku, przytulenia, miłych gestów, a na seksie kończąc. Dzieci nie chcesz krzywdzić, oczywiste, ale jaki one przykład teraz widzą? Żadne z rodziców nie jest najzwyczajniej w świecie szczęśliwe.
Teraz się zauroczyłeś po latach, poczułeś znowu, a może pierwszy raz te cholerne motyle, które nie dają zapomnieć o niej. Zakochałem się podobnie, zupełnie przypadkiem po wielu latach pustki, też na odległość, piękne maile pisała, niekończące się tematy, wyczekiwanie na każdy mail od niej, potem niekończące się rozmowy tel. Tylko bardzo się myliłem w interpretowaniu tego, co pisała. Jesteś teraz na sinusoidzie, byłeś Asterixie na jej szczycie na spotkaniu, teraz jesteś gdzieś nad dołkiem, zastanawiasz się, co ona czuje, skoro fantazjowała o Tobie, a jednak sprzeczny sygnał, że męża nie zostawi.
Zakładając, że jest tak samo zauroczona, są, będą wyznania i w ogóle, to jeśli ona nie odejdzie dla Ciebie od męża, a na to się oczywiście zanosi jak w większości przypadków, to z mojego doświadczenia:
- będziesz się łudził, że zmieni zdanie i odejdzie
- będziesz cierpiał, myśląc, że dotyka ją inny facet, czyli mąż
- jej wakacje z mężem j.w.
- będziecie się spotykać po kryjomu raz na jakiś czas i każda minuta będzie bezcenna, będzie szczęście, a po spotkaniu dół, że nie możesz z nią być dłużej
- będziesz tęsknił, miał doła, kolejne spotkanie będzie dawać nadzieję i tak w kółko
- w końcu sama beznadzieja sytuacji będzie Cię dołować
Z mojej perspektywy po dwóch latach nadal w tym tkwię. Nawet ją ostatnio rzuciłem, ale ta cholerna pustka, gdy nie masz kogoś, kto Cię tak dobrze rozumie, jest nie do wytrzymania. Nie ma już dawno motyli, że spać nie mogę. Próbuję znaleźć dziewczynę bez zobowiązań, ale niestety żadna nie dorównuje jej poziomem intelektu, zrozumienia, światopoglądem.
Podsumowując, przykro mi to pisać, ale wątpię, żeby to wszystko Ci się szczęśliwie ułożyło. Na tym etapie zauroczenia jest cholernie trudno przerwać tę znajomość, dobrze o tym wiem. Ale może to da Ci do myślenia, że możesz być jeszcze zwyczajnie szczęśliwy, wracać z niecierpliwością do domu, gdzie czeka ta, której zależy.
Tak naprawdę wchodząc w znajomość z nią wpadniesz z deszczu pod rynnę - z pustki emocjonalnej wpadniesz w coś co emocjonalnie Cię wyniszczy.
Ja, czytając to co pisales, miałam wrazenie, że jest ona doświadczona w temacie i że to nie pierwszy jej romans. Dla niej będzie to zabawa a dla Ciebie...?
Albo weź się za swoje życie porządnie - najpierw rozmowa z żoną, może jakaś terapia, jeśli to nie pomoże wtedy rozstanie i szukanie kogoś wolnego albo brnij w to niewiadomo co z tą nowa, która zagwarantuje Ci sinusoidę emocji , z tym, że dół będziesz częstszy od szczęścia.
69 2019-09-26 15:06:40 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2019-09-26 16:09:39)
Przecież to jest jakieś określenie poniżej poziomu forum. Ja myślałam, że mowa o wartościowej, mądrej, ciepłej babce, a jednak wychodzi, że nie; idzie do skreślenia. Zastanawiać się teraz trzeba nad małżeństwem, uprzednio szukając swojej godności.
Hmm.. Twoja przyjaciółka ma chyba doktorat z uwodzenia.. albo napisz co piliście
A tak serio, to zrób coś w końcu ze swoim życiem bo jak dla Twojej żony fizyczna strona związku nie jest ważna, to wg mnie nie może od Ciebie wymagać celibatu.
Ale ta Pani to nie kandydatka 2 żonę..
Wiecie co? Macie po części wszyscy rację, przyznaję. Wspominacie o mojej godności i szacunku do siebie, poszukam ich na poziomie podłogi. Czuję się nieźle wyrolowany, padło stwierdzenie że to doświadczona i niezła modelka, nie pozostaje nic innego, jak tylko się z takim stanem rzeczy zgodzić. Brak seksu wali mi tak na głowę, że byłem gotowy na skok w bok, a tu wychodzi, że nawet do tego się nie nadawałem. Zgroza, dół jest teraz jeszcze większy. Wygląda na to, że jestem zwykłym frajerem i zapychaczem czasu, jak Pani się nudzi.
Zrywam kontakt, poblokowałem wszędzie gdzie się da i zaczynam odliczanie od nowa, może tym razem dalej zajadę. Problem, że myślę o niej natrętnie i nie potrafię się na niczym innym skupić, to jest najgorsze. Ktoś tu wyżej napisał, że z niechęcią patrzę na żonę, racja. Tyle, że z tego związku i tak już raczej nic nie będzie, też było wyżej wspomniane. Nie mogę się przemóc do jakiejkolwiek rozmowy z żoną, zresztą wątpię, żeby to przyniosło jakąkolwiek zmianę.
Dojrzewam powoli do tego, że wywalę jej prosto w oczy co o niej myślę i o naszym małżeństwie, niech się dzieje co chce. Najwyżej pójdę w swoją stronę, a z dziećmi i tak kontakt utrzymam. Tkwienie w takiej bezsensownej relacji, rzeczywiście nie ma sensu. Przytoczona wyżej wegetacja i to wszystko. Ugotować i uprać sam sobie potrafię, więc za wygodę nie warto chyba sprzedawać duszy i reszty życia, bo z górki już raczej jest.
Tkwienie w wegetacyjnej relacji nie ma sensu ale wywalanie pretensji też nie ma - sens ma rozmowa. Wprost. Co jest nie tak, co Ci nie pasuje, co nie gra. To ma sens. I to Ci doradzam
Tkwienie w wegetacyjnej relacji nie ma sensu ale wywalanie pretensji też nie ma - sens ma rozmowa. Wprost. Co jest nie tak, co Ci nie pasuje, co nie gra. To ma sens. I to Ci doradzam
Spróbuję, dam znać jak wyszło. Ale modelce się chyba nudzi, bo próbuje zagadywać (właśnie teraz, jak odpisuję na twojego posta). Spróbuję się nie dać, nie czytam smsów, walę to.
74 2019-09-26 21:17:54 Ostatnio edytowany przez Hrefi (2019-09-26 21:24:11)
A czym różni się sytuacja Autora od Twojej?Ty nie możesz się rozwieść? Hrefi ja rozumiem z Twojego postu że gdybyś trafił na singielkę chętną na związek to nawet kwestia Dziecka nie byłaby aż tak istotna.
Tak, dokładnie. Taki romans pozwala poznać lepiej samego siebie. Nie ma się co oszukiwać i zasłaniać dzieckiem. Dopiero niedawno do tego doszedłem. Moim problemem jest to, że nie akceptuje dzieci kochanki. Nie chcę zajmować się dziećmi innego mężczyzny, zwłaszcza że jeden wygląda dokładnie jak ojciec. Mierzi mnie to. Jeszcze jakby to były córki, to może bym przelknal.
Mówiłem jej o tym bo po dwóch latach, słuchajcie, stała się ciekawa sytuacja - mi tak jakby przechodzi a ona zaczela wkrecac się na maksa. Więc nawet takie trudne slowa przyjmuje i kocha dalej.
Gdyby była singielką już dawno bym byl z nia.
A co do autora - szumne deklaracje, ale życzę powodzenia.
Hrefi czy Ty nie widzisz ile krzywdy robisz swoim postępowaniem?Napier..... żonę, Napier...kochankę.Mowisz przykre rzeczy żonie,mówisz kochance przykre rzeczy o jej dzieciach.Co chcesz osiągnąć poza tym że niszczysz wszystko dookoła.Pomijam żonę ale po takich słowach kochanka powinna kopnąć Cię w zad bo mówisz, o jej dzieciach.Odejdź i znajdź sobie singielkę,chyba że takie dopiero.sprawia Ci radość.
Autorze, zapytaj po prostu spokojnie żonę, czy jest szczęśliwa. Czy tak wyobrażała sobie swoje życie? bo może jej to pasuje wszystko, są tacy ludzie... Sęk w tym, że nie pasuje to Tobie. Wtedy wyjście jest tylko jedno - rozwód. Nie pozwól jej nie dać Ci odpowiedzi, zbyć milczeniem. To musi być poważna, konstruktywna rozmowa.
77 2019-09-27 10:11:55 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2019-09-27 10:15:44)
Hrefi czy Ty nie widzisz ile krzywdy robisz swoim postępowaniem?Napier..... żonę, Napier...kochankę.Mowisz przykre rzeczy żonie,mówisz kochance przykre rzeczy o jej dzieciach.Co chcesz osiągnąć poza tym że niszczysz wszystko dookoła.Pomijam żonę ale po takich słowach kochanka powinna kopnąć Cię w zad bo mówisz, o jej dzieciach.Odejdź i znajdź sobie singielkę,chyba że takie dopiero.sprawia Ci radość.
doceńmy Chio że Hrefi odkrywa nam szczerze na forum meandry męskiego myślenia. Których na tym forum od innych Panów nie usłyszymy, a po BS biegać mi się nie chce, by w jakiś rezerwatach siedzieć.
facet nie cierpi innych facetów czy śladów po nich. Nawet u kochanek.Może to bardziej lub mniej ukrywać.
jest taki program miłość od kuchni gdzie najpierw ogląda się mieszkania kandydatek na randkę i jakakikolwiek ślad męskiej obecności odstrasza.
Doceniam Ela dlatego chamuję słownictwo i ważę słowa:) aczkolwiek takie przypadki znam,gdzie niby cudowna kobieta ale dziecko malutkie nie moje więc do widzenia.Nie szokuje mnie to, że ktoś nie jest w stanie zaakceptować cudzego dziecka ale sposób w jaki to robi i się wyraża już tak. Sposób w jaki traktuje matkę dziecka też ale to już było w wątku Hrefiego i gdyby posłuchał ludzi co piszą zaoszczędził 2lata męczarni wszystkich.No chyba że liczy że kochanka porzuci swoje dzieci ale jakim trzeba byłoby być człowiekiem:(
@Chio
Ale ja nie wiem o co chodzi. Przecież ja jej dzieci nie obraziłem. Powiedziałem je to co czuje w sposób kulturalny i spokojny. Przecież nie będę kłamał, że nie jestem z nią bo mi coś w niej przeszkadza bo akceptuje kochankę w 100%. Możecie wierzyć lub nie ale ja już nie kłamie. Będę kłamał przy rozwodzie (obym miał siłę zdecydować się na niego) i szedł w zaparte ze kochanki nie miałem. Z czysto praktycznego punktu widzenia.
Powiedziałem jej tak - do tej pory nic konkretnego ci nie zaproponowałem bowiem nie akceptuje twoich dzieci. Są napewno cudowne i wspaniale ale nie mogę się pogodzić, że są to dzieci innego mężczyzny. Jest we mnie jakaś naturalna blokada, która karze mi tak czuć. Nic na to nie poradzę.
Gdzie tu obrażanie dzieci? No gdzie!
Powiedzialem, że to koniec. Skutek odwrotny - twierdzi, że kocha mnie jeszcze mocniej. Taka już natura wielu kobiet, że zaczynaja kochać jeszcze mocniej jak czują że facet się oddala.
Ja wiem, że kobietom się wydaje że posiadanie przez nie dzieci to wielki plus i wszyscy mają się nimi zachwycać ale prawda jest inna. Dla nas mężczyzn to balast tak naprawdę.
Nie chcę zajmować się dziećmi innego mężczyzny, zwłaszcza że jeden wygląda dokładnie jak ojciec. Mierzi mnie to. Jeszcze jakby to były córki, to może bym przelknal.
No jeśli z taką pogardą jak piszesz przekazałeś kochance to przykre.
Ciekawe gdyby kochanka myślała w ten sam sposób o Twoim Dziecku.
Hrefi ostatnio pewna aktorka w wywiadzie wypowiedziała się o Dzieciach partnera że je lubi ale nie kocha.Jednych to zbulwersowało inni pogratulował szczerości.Ja sobie myślę że zmusić do uczuć się nie da, chociaż są tacy nawet na tym forum którzy kochają jak własne:),ale myślę że trzeba szanować i dobrze byłoby polubić:) to tylko i aż Dziecko.
nothin' but a photograph jak Ci idzie odcięcie się od rzeczonej kobiety? Wytrzymujesz?
82 2019-09-30 22:12:17 Ostatnio edytowany przez nothin' but a photograph (2019-09-30 22:13:11)
nothin' but a photograph jak Ci idzie odcięcie się od rzeczonej kobiety? Wytrzymujesz?
Konsekwentnie milczę, ale jest ciężko. Wcześniej nie odniosłem się do Twojego pierwszego posta, ale wszystko co napisałeś, brzmi tak, jakbyś siedział mi w głowie (zwłaszcza to, o dotyku innego mężczyzny, tzn męża). Dokładnie te same przemyślenia, wnioski, żale. Czy Ciebie to trafiło, jak byłeś singlem, czy w małżeństwie? U mnie tragedia, dalej nie potrafię się skupić na niczym, za dużo myślę. Są chwile, gdy zajmę się czymś innym, wyłączam się, ale ona wciąż wraca, jak bumerang. Zdarza się nawet, że potrafią łzy polecieć w najmniej oczekiwanym momencie. Po prostu jest mi żal, teraz już głównie samego siebie.
Do obserwujących wpis. Może zabrałem się do tego od dupy strony (bo szybko zeszło na temat współżycia), ale - ostatni sobotni wieczór, ze ślubną. Było trochę luzu, jakaś tam konwersacja, zrobiłem kolację, butelka Merlota, w pewnym momencie zagaduję:
Ja - Czy ty jeszcze zamierzasz kiedyś uprawiać seks?
Ona - A czemu pytasz?
Wstałem, ubrałem się, wziąłem rower i zrobiłem 15 km rundkę po mieście (o 23, dobrze że tylko jedną lampkę wypiłem), wróciłem to spała. Tyle było rozmowy o życiu erotycznym. Sam już nie wiem, śmiać się czy płakać.
kaaasax napisał/a:nothin' but a photograph jak Ci idzie odcięcie się od rzeczonej kobiety? Wytrzymujesz?
Konsekwentnie milczę, ale jest ciężko. Wcześniej nie odniosłem się do Twojego pierwszego posta, ale wszystko co napisałeś, brzmi tak, jakbyś siedział mi w głowie (zwłaszcza to, o dotyku innego mężczyzny, tzn męża). Dokładnie te same przemyślenia, wnioski, żale. Czy Ciebie to trafiło, jak byłeś singlem, czy w małżeństwie? U mnie tragedia, dalej nie potrafię się skupić na niczym, za dużo myślę. Są chwile, gdy zajmę się czymś innym, wyłączam się, ale ona wciąż wraca, jak bumerang. Zdarza się nawet, że potrafią łzy polecieć w najmniej oczekiwanym momencie. Po prostu jest mi żal, teraz już głównie samego siebie.
Do obserwujących wpis. Może zabrałem się do tego od dupy strony (bo szybko zeszło na temat współżycia), ale - ostatni sobotni wieczór, ze ślubną. Było trochę luzu, jakaś tam konwersacja, zrobiłem kolację, butelka Merlota, w pewnym momencie zagaduję:
Ja - Czy ty jeszcze zamierzasz kiedyś uprawiać seks?
Ona - A czemu pytasz?Wstałem, ubrałem się, wziąłem rower i zrobiłem 15 km rundkę po mieście (o 23, dobrze że tylko jedną lampkę wypiłem), wróciłem to spała. Tyle było rozmowy o życiu erotycznym. Sam już nie wiem, śmiać się czy płakać.
trzeba było odpowiedzieć na pytanie żony- może usłyszałbyś odpowiedz na swoje
Właśnie 'nothin' czemu pytałeś miałeś szczerą chęć na żonę czy uważałeś że powinieneś mieć na nią chęć , chcesz na siłę zapomnieć o tej drugiej desperacko.Szukasz jakiś powodów do czego Ci są potrzebne chcesz naprawiać czy nie masz wybór.
Nie ma co uciekać na rower następnym razem .
nothin' but a photograph napisał/a:kaaasax napisał/a:nothin' but a photograph jak Ci idzie odcięcie się od rzeczonej kobiety? Wytrzymujesz?
Konsekwentnie milczę, ale jest ciężko. Wcześniej nie odniosłem się do Twojego pierwszego posta, ale wszystko co napisałeś, brzmi tak, jakbyś siedział mi w głowie (zwłaszcza to, o dotyku innego mężczyzny, tzn męża). Dokładnie te same przemyślenia, wnioski, żale. Czy Ciebie to trafiło, jak byłeś singlem, czy w małżeństwie? U mnie tragedia, dalej nie potrafię się skupić na niczym, za dużo myślę. Są chwile, gdy zajmę się czymś innym, wyłączam się, ale ona wciąż wraca, jak bumerang. Zdarza się nawet, że potrafią łzy polecieć w najmniej oczekiwanym momencie. Po prostu jest mi żal, teraz już głównie samego siebie.
Do obserwujących wpis. Może zabrałem się do tego od dupy strony (bo szybko zeszło na temat współżycia), ale - ostatni sobotni wieczór, ze ślubną. Było trochę luzu, jakaś tam konwersacja, zrobiłem kolację, butelka Merlota, w pewnym momencie zagaduję:
Ja - Czy ty jeszcze zamierzasz kiedyś uprawiać seks?
Ona - A czemu pytasz?Wstałem, ubrałem się, wziąłem rower i zrobiłem 15 km rundkę po mieście (o 23, dobrze że tylko jedną lampkę wypiłem), wróciłem to spała. Tyle było rozmowy o życiu erotycznym. Sam już nie wiem, śmiać się czy płakać.
trzeba było odpowiedzieć na pytanie żony- może usłyszałbyś odpowiedz na swoje
A co niby wg Ciebie miałem odpowiedzieć? Że potrzebuję tego? Że lubię (ironia, 10 lat postu)? Że chciałbym? Żeby było fajnie? Tak jak dawniej?
Zresztą to ona odpowiedziała pytaniem na pytanie, w taki sposób, że straciłem ochotę na dalszą, jakąkolwiek rozmowę.
W mieście, parkach pełno ludzi, sobotni ciepły wieczór, zakochane pary, a moja wartość dodana, a raczej odjęta, to 1490 kcal wg Endomondo.
Właśnie 'nothin' czemu pytałeś miałeś szczerą chęć na żonę czy uważałeś że powinieneś mieć na nią chęć , chcesz na siłę zapomnieć o tej drugiej desperacko.Szukasz jakiś powodów do czego Ci są potrzebne chcesz naprawiać czy nie masz wybór.
Nie ma co uciekać na rower następnym razem .
Paslawek,
Raczej to drugie, chciałem mieć na nią chęć, wciąż jest atrakcyjną kobietą. Nie będę ściemniał, popęd daje znać i to bardzo. O tej drugiej chcę zapomnieć, tutaj już raczej nie ma miejsca na żadne gry. Potrzebna, to mi jest tylko kobieta, która da mi poczuć się znów mężczyzną i będzie ze mną szczęsliwa.
Nie mam już ochoty na skok w bok, ale na nad tym, co się dzieje w naszym małżeństwie - i to jak ona mnie traktuje (a raczej traktujemy się nawzajem, mówiąc uczciwie), nie można przejśc do porządku dziennego.
Rower dał mi trochę zapomnienia, a później błogi sen.
Lepszy w sumie ten rower niż wybuch i nowe urazy.
Nie ma sensu zbierać nowych,jeżeli jeszcze nie zrobiliście nic ze starymi .
W Twojej sytuacji nakręcanie się na niechęć do żony - nie ważne czy słusznie niesłusznie może prowadzić do szukania kontaktu z nowym obiektem nawet trochę podświadomie chodzi mi o tą ulgą której być może oczekujesz potem dól że nie możesz być z nią a ona nie odejdzie od męża i tak w kółko..
Poczytaj wątek Hrefiego.
Ja byłem singlem, więc pewnie według Ciebie łatwiej miałem, choć wynik jest ten sam. Pisaliśmy ze sobą po przyjacielsku aż 3,5 roku, gdy już nie wytrzymałem i zaczęło się między nami mocne zauroczenie, a tak się przed tym broniłem. Wiedziałem, że jest mężatką, mąż za granicą, ale nigdy o nim nie pisała. Albo że od lat nie uprawiała seksu. Interpretowałem to jako separację, bądź małżeństwo tylko na papierze. Później okazało się, że seks z mężem kilka razy w roku, gdy przyjeżdża (bo jednak przyjeżdża), się dla niej nie liczy, bo nie ma z tego żadnej przyjemności i go nie kocha. Pamiętam ten moment, gdy mi to powiedziała - jakbym w pysk dostał. Ale chemia była już tak silna, że jakoś to z bólem zniosłem. Wtedy nie było godziny, żebyśmy się nie odzywali do siebie. Nigdy nie byłem tak zauroczony. Budziłem się i kładłem spać z myślą o niej, zresztą nadal tak jest. Do tej pory trudno mi znieść czas, gdy mąż przyjeżdża, wyobrażam sobie, co robią.
Te chwile, o których piszesz, gdy coś mnie zajmowało i o niej nie myślałem, to łapałem się na tym, że odczuwałem ulgę. Co do łez, wylałem z jej powodu ich wiele, głównie z bezsilności i braku nadziei na bycie razem. Nie znam rady dla Ciebie, jak przestać o niej myśleć. Po dwóch latach nadal o niej myślę, oczywiście już nie tak intensywnie, zauroczenie przeszło raczej w spokojniejszą fazę miłości i wyczekuję kolejnej możliwości spotkania. Będzie pewnie fajnie i pewnie znowu będę miał doła niedługo po nim.
Szacunek, że wytrzymałeś tyle dni bez kontaktu, ale choroba trwa
Byłam w podobnej do Twojej sytuacji. Z tymże miałam romans ponad dwa lata.
I tak jak u Ciebie oddaliłam się od męża, zabrakło mi tej bliskości i na horyzoncie pojawił się ON.
To było jak rażenie piorunem, motyle w brzuchu, drżenie rąk, uczucie gorąca i niezwykła fascynacja popchnęły mnie w jego ramiona.
Wszystko było piękne, cudowne, świat śpiewał, chciało się żyć, tańczyć i znowu czułeś jakbyś miał te 20 lat…, ale do czasu.
Zaczynasz uzależniać się emocjonalnie od tego stanu, patrzysz nieustannie na telefon, zastanawiając się czemu nie pisze? Łapiesz doła, wkurza Cie wszystko a najbardziej małżonek….. Twa frustracja, niepokój, mętlik w głowie trawa do chwili, aż w końcu kochanek napisze do Ciebie tego smsa, i chociaż naskrobie dwa słowa, Ty znowu żyjesz pełnią uniesień.
Dobrze ktoś tutaj napisał, to jest sinusoida, raz dół raz uniesienia… wieczna huśtawka emocjonalna.
I chociaż od razu ustaliliśmy zasady naszego układu, że nie zmienimy nic w naszych oficjalnych związkach, to nie zdawałam sobie sprawy z tego, że będę się tak czuła.
Pojawiła się zadrość o jego partnerkę, a że mieszkamy kilka bloków od siebie, musiałam znosić jej widok z nim, to przypadkiem wpadając na siebie w sklepie, to na spacerze.
Wiesz, co wtedy czułam???? Chciało mi się wyć, dosłownie ryczeć.
Codziennie mijając jego okna, w których widziałam przygaszone światło, pojawiało się w mojej głowie tysiące projekcji.
A dzisiaj, cóż już Go nie ma dla mnie.
Trzy tygodnie temu napisał, że to koniec, że ma dym, bo niby zdjęcia mu się zapisały automatycznie z Whatsappa w telefonie. Wyszłam z domu, ryczałam jak małolata, byłam wściekła na niego, na siebie, na cały ten popieprzony świat.
Była to ściema, wygodne tłumaczenie rozstania…… wiem to doskonale, ale nawet tego nie skomentowałam, bo za dużo negatywnych emocji we mnie siedziało.
Wiem że przechowywał moje zdjęcia, bo niejednokrotnie pisał, że ogłada właśnie moje fotki, czy też przesyłał mi zdjęcia sprzed roku.
Romans zmienił moje życie, nic nie naprawił, wręcz przeciwnie, pogorszył mój stan emocjonalny i pogłębił kryzys w małżeństwie.
Wiesz co czuję, co się ze mną dzieje, jak mąż, chce zbliżenia seksualnego, którego zresztą unikam jak ognia??? Nie czuję nic jak mnie dotyka, a wręcz zaciskam zęby, żeby skończyl jak najszybciej, zamykam oczy i widzę tamtego, dla którego widocznie nic nie znaczyłam, bo inaczej by tak mnie nie zoatsawił.
Wiesz za czym tęsknię?, za mną sprzed kilku lat, gdzie potrafiłam się cieszyć z tego, co mam, z małych rzeczy a przede wszystkim pragnę spokoju ducha. Ale czy go osiągnę? Tego nie wiem.
Bo teraz muszę żyć z tym, co zrobiłam mężowi, co zrobiłam sobie samej.
Mija prawie miesiąc, i są dni (ich jest mniej), kiedy czuję, że dobrze się stało, że On to zakończy, lecz jest więcej takich chwil, gdzie płaczę, ryczę w poduszkę z żalu, tęsknoty.
To bardzo boli i pewnie długo nie zapomnę, ale zrobiłam sobie to sama na własne życzenie.
Przemyśl to bardzo dokładnie, czy chcesz cierpieć? Bo będziesz
Chcesz wiecznie czekać z tęsknotą patrząc w telefon? Bo będziesz
Chcesz dzielić się nią z innym facetem? Dostając od niej tylko resztki z pańskiego stołu, złudnego szczęścia?
Zastanawiam się, po co On stanął na mojej drodze, bo jak to była próba, to w takim razie sromotnie ją zawaliłam
Jesteś w bardziej komfortowej sytuacji ode mnie, i wcale nie mówię, że będzie Ci łatwo zapomnieć, powiedzieć stop, ale dzielą Was kilometry, i łatwiej się odciąć od tego
ŻYCZĘ CI DOBRYCH WYBORÓW TOBIE I WSZYSTKIM NIESZCZĘŚLIWIE ZAKOCHANYM
Kaaasax i LIBRA38,
Czuję, że jesteśmy w jednym klubie. Chciałem podzielić się moją historią i liczyłem się z tym, że nie jest ona wyjątkowa. Opisaliście dokładnie to, co mnie trapi i męczy. Minął dopiero tydzień od ostatniego kontaktu, a sercu w dalszym ciągu nie ulżyło ani trochę. Może z dłuższym czasem. Na razie powstrzymuję się od jakiegokolwiek kontaktu ale myślę o niej. Cały czas.
Zadręczam się i gdybam. Raczej już wiem, że nie pójdę w tę stronę ale mój związek jest prawie martwy, wiec nie wiem ile jeszcze tak pociągnę.
Byłam w podobnej do Twojej sytuacji. Z tymże miałam romans ponad dwa lata.
I tak jak u Ciebie oddaliłam się od męża, zabrakło mi tej bliskości i na horyzoncie pojawił się ON.
To było jak rażenie piorunem, motyle w brzuchu, drżenie rąk, uczucie gorąca i niezwykła fascynacja popchnęły mnie w jego ramiona.
Wszystko było piękne, cudowne, świat śpiewał, chciało się żyć, tańczyć i znowu czułeś jakbyś miał te 20 lat…, ale do czasu.
Zaczynasz uzależniać się emocjonalnie od tego stanu, patrzysz nieustannie na telefon, zastanawiając się czemu nie pisze? Łapiesz doła, wkurza Cie wszystko a najbardziej małżonek….. Twa frustracja, niepokój, mętlik w głowie trawa do chwili, aż w końcu kochanek napisze do Ciebie tego smsa, i chociaż naskrobie dwa słowa, Ty znowu żyjesz pełnią uniesień.
Dobrze ktoś tutaj napisał, to jest sinusoida, raz dół raz uniesienia… wieczna huśtawka emocjonalna.
I chociaż od razu ustaliliśmy zasady naszego układu, że nie zmienimy nic w naszych oficjalnych związkach, to nie zdawałam sobie sprawy z tego, że będę się tak czuła.
Pojawiła się zadrość o jego partnerkę, a że mieszkamy kilka bloków od siebie, musiałam znosić jej widok z nim, to przypadkiem wpadając na siebie w sklepie, to na spacerze.
Wiesz, co wtedy czułam???? Chciało mi się wyć, dosłownie ryczeć.
Codziennie mijając jego okna, w których widziałam przygaszone światło, pojawiało się w mojej głowie tysiące projekcji.
A dzisiaj, cóż już Go nie ma dla mnie.
Trzy tygodnie temu napisał, że to koniec, że ma dym, bo niby zdjęcia mu się zapisały automatycznie z Whatsappa w telefonie. Wyszłam z domu, ryczałam jak małolata, byłam wściekła na niego, na siebie, na cały ten popieprzony świat.
Była to ściema, wygodne tłumaczenie rozstania…… wiem to doskonale, ale nawet tego nie skomentowałam, bo za dużo negatywnych emocji we mnie siedziało.
Wiem że przechowywał moje zdjęcia, bo niejednokrotnie pisał, że ogłada właśnie moje fotki, czy też przesyłał mi zdjęcia sprzed roku.
Romans zmienił moje życie, nic nie naprawił, wręcz przeciwnie, pogorszył mój stan emocjonalny i pogłębił kryzys w małżeństwie.
Wiesz co czuję, co się ze mną dzieje, jak mąż, chce zbliżenia seksualnego, którego zresztą unikam jak ognia??? Nie czuję nic jak mnie dotyka, a wręcz zaciskam zęby, żeby skończyl jak najszybciej, zamykam oczy i widzę tamtego, dla którego widocznie nic nie znaczyłam, bo inaczej by tak mnie nie zoatsawił.
Wiesz za czym tęsknię?, za mną sprzed kilku lat, gdzie potrafiłam się cieszyć z tego, co mam, z małych rzeczy a przede wszystkim pragnę spokoju ducha. Ale czy go osiągnę? Tego nie wiem.
Bo teraz muszę żyć z tym, co zrobiłam mężowi, co zrobiłam sobie samej.
Mija prawie miesiąc, i są dni (ich jest mniej), kiedy czuję, że dobrze się stało, że On to zakończy, lecz jest więcej takich chwil, gdzie płaczę, ryczę w poduszkę z żalu, tęsknoty.
To bardzo boli i pewnie długo nie zapomnę, ale zrobiłam sobie to sama na własne życzenie.
Przemyśl to bardzo dokładnie, czy chcesz cierpieć? Bo będziesz
Chcesz wiecznie czekać z tęsknotą patrząc w telefon? Bo będziesz
Chcesz dzielić się nią z innym facetem? Dostając od niej tylko resztki z pańskiego stołu, złudnego szczęścia?
Zastanawiam się, po co On stanął na mojej drodze, bo jak to była próba, to w takim razie sromotnie ją zawaliłam
Jesteś w bardziej komfortowej sytuacji ode mnie, i wcale nie mówię, że będzie Ci łatwo zapomnieć, powiedzieć stop, ale dzielą Was kilometry, i łatwiej się odciąć od tego
ŻYCZĘ CI DOBRYCH WYBORÓW TOBIE I WSZYSTKIM NIESZCZĘŚLIWIE ZAKOCHANYM
Wygląda na to, że wszędzie wygląda to podobnie... chore uzależnienie od drugiej osoby. Dół. Potem on dzwoni - lot do góry. Potem za jakiś czas - znowu dół. Potem spotkanie i haj. Potem on idzie do żony - dół. Wiesz. Zdajesz sobie sprawę z tej beznadziei a jednak trwasz,czekasz na spotkanie jak duszący się człowiek na haust świeżego powietrza. Czas się wlecze niemiłosiernie bez niego. Z nim wszystko trwa mgnienie oka. Twoje życie to czekanie i ból. I pustka i beznadzieja. Po czasie czujesz się zupełnie zużyta. Wyczerpana do cna. Ja czasem nie wiem czy coś jeszcze czuję. Nie wyobrażam sobie żebym mogła jeszcze kiedykolwiek iść na randkę, żeby ktokolwiek inny mnie dotknął... koszmar...
Soft Heart jest dokładnie tak, jak to opisałaś. Zdaję sobie sprawę że musiało to się kiedyś skończyć ale nie wiem jak mam teraz żyć normalnie i przestać myśleć o nim. Pierwszą myślą po przebudzeniu jest on i ostatnią zasypiajac, tak jest od ponad 2 lat. I ta głupia podświadomość szepcze że może jeszcze się do mnie odezwie, napisze ze tęskni... Ale wiem że to błędne koło, bo konczylismy to już kilka razy, ale ciągle były powroty i przez chwilę był szczęśliwa a zaraz znowu dół. Rozum mówi co innego a serce swoje ach popieprzons to wszystko
93 2019-10-02 21:08:34 Ostatnio edytowany przez LIBRA38 (2019-10-02 21:16:18)
Kaaasax i LIBRA38,
Czuję, że jesteśmy w jednym klubie. Chciałem podzielić się moją historią i liczyłem się z tym, że nie jest ona wyjątkowa. Opisaliście dokładnie to, co mnie trapi i męczy. Minął dopiero tydzień od ostatniego kontaktu, a sercu w dalszym ciągu nie ulżyło ani trochę. Może z dłuższym czasem. Na razie powstrzymuję się od jakiegokolwiek kontaktu ale myślę o niej. Cały czas.
Zadręczam się i gdybam. Raczej już wiem, że nie pójdę w tę stronę ale mój związek jest prawie martwy, wiec nie wiem ile jeszcze tak pociągnę.
Takich zerwań w kontaktach przerabiam jakieś 6-7 razy w przeciągu tych 2lat i zawsze kończyło się tak samo, zawsze któreś z nas wymiekało. I ta głupia nadzieja ze jednak może coś czuje do mnie, sprawiała że nie potrafiłam być konsekwentna. Ale niestety dalej tli się we mnie jakaś nadzieja na kontynuację chociaż jestem rozbita bo jednocześnie chciałabym wyrzucic go z mojej głowy
Soft Heart jest dokładnie tak, jak to opisałaś. Zdaję sobie sprawę że musiało to się kiedyś skończyć ale nie wiem jak mam teraz żyć normalnie i przestać myśleć o nim. Pierwszą myślą po przebudzeniu jest on i ostatnią zasypiajac, tak jest od ponad 2 lat. I ta głupia podświadomość szepcze że może jeszcze się do mnie odezwie, napisze ze tęskni... Ale wiem że to błędne koło, bo konczylismy to już kilka razy, ale ciągle były powroty i przez chwilę był szczęśliwa a zaraz znowu dół. Rozum mówi co innego a serce swoje ach popieprzons to wszystko
2 lata... koszmar. Ja dopiero zaczynam. Podobno brak kontaktu jest zbawienny. U Ciebie bardzo zła jest jego bliska obecność. Współczuję. Ja się czasem zastanawiam czy ten "mój" cokolwiek do mnie czuł. Poza sympatią. Chyba nie bo łatwo zniósł moment rozstania. Może my kobiety tak mamy? Bezsensownie karmimy uczucie, które nie powinno nigdy się narodzić?
LIBRA38 napisał/a:Soft Heart jest dokładnie tak, jak to opisałaś. Zdaję sobie sprawę że musiało to się kiedyś skończyć ale nie wiem jak mam teraz żyć normalnie i przestać myśleć o nim. Pierwszą myślą po przebudzeniu jest on i ostatnią zasypiajac, tak jest od ponad 2 lat. I ta głupia podświadomość szepcze że może jeszcze się do mnie odezwie, napisze ze tęskni... Ale wiem że to błędne koło, bo konczylismy to już kilka razy, ale ciągle były powroty i przez chwilę był szczęśliwa a zaraz znowu dół. Rozum mówi co innego a serce swoje ach popieprzons to wszystko
2 lata... koszmar. Ja dopiero zaczynam. Podobno brak kontaktu jest zbawienny. U Ciebie bardzo zła jest jego bliska obecność. Współczuję. Ja się czasem zastanawiam czy ten "mój" cokolwiek do mnie czuł. Poza sympatią. Chyba nie bo łatwo zniósł moment rozstania. Może my kobiety tak mamy? Bezsensownie karmimy uczucie, które nie powinno nigdy się narodzić?
Myślę że my kobiety jesteśmy bardziej emocjonalne, dlatego jest nam trudniej ocenić racjonalnie daną sytuację. Nie potrafimy także oddzielić seksu od uczuć i to jest główny problem. Zresztą nawet jeżeli na początku były założenia, że ma to być układ bez zobowiązań, to człowiek nie jest z kamienia i nie ma wpływu na swoje uczucia, że sobie postanowi że się nie zakocha i tak się stanie.
I tak jak napisałaś, że chyba Twój zniósł za łatwo moment rozstania, to najbardziej boli i mnie. Bo lepiej bym się czuła, jakby chociaż napisał, że będzie o mnie pamiętał, tęsknił... Zastanawiam się też, jak można mieć z kimś romans 2,5 roku i nic nie poczuć???
kaaasax napisał/a:nothin' but a photograph jak Ci idzie odcięcie się od rzeczonej kobiety? Wytrzymujesz?
Konsekwentnie milczę, ale jest ciężko. Wcześniej nie odniosłem się do Twojego pierwszego posta, ale wszystko co napisałeś, brzmi tak, jakbyś siedział mi w głowie (zwłaszcza to, o dotyku innego mężczyzny, tzn męża). Dokładnie te same przemyślenia, wnioski, żale. Czy Ciebie to trafiło, jak byłeś singlem, czy w małżeństwie? U mnie tragedia, dalej nie potrafię się skupić na niczym, za dużo myślę. Są chwile, gdy zajmę się czymś innym, wyłączam się, ale ona wciąż wraca, jak bumerang. Zdarza się nawet, że potrafią łzy polecieć w najmniej oczekiwanym momencie. Po prostu jest mi żal, teraz już głównie samego siebie.
Do obserwujących wpis. Może zabrałem się do tego od dupy strony (bo szybko zeszło na temat współżycia), ale - ostatni sobotni wieczór, ze ślubną. Było trochę luzu, jakaś tam konwersacja, zrobiłem kolację, butelka Merlota, w pewnym momencie zagaduję:
Ja - Czy ty jeszcze zamierzasz kiedyś uprawiać seks?
Ona - A czemu pytasz?Wstałem, ubrałem się, wziąłem rower i zrobiłem 15 km rundkę po mieście (o 23, dobrze że tylko jedną lampkę wypiłem), wróciłem to spała. Tyle było rozmowy o życiu erotycznym. Sam już nie wiem, śmiać się czy płakać.
A nie przeszło Ci przez głowę, chociaż raz, że może i Twoja żona może mieć romans? Bo w chwili, kiedy pojawił się u mnie ten drugi, seks z mężem mógłby dla mnie nie istnieć
Uważam, że Autor z żoną tak naprawdę rozmawiać nie chce, bo co to za rozmowa, która kończy się na zdawkowym pytaniu i ucieczce? Może wynika to z prostego faktu, że zdaje sobie sprawę, że ożenił się, dla konwenasu (bo przecież panny z wpadka się nie zostawia), z przypadkową kobietą, której nie kochał i raczej nie pokocha. Zresztą to też może tak wyglądać z jej strony- siedzi od początku w związku z facetem, którego nie kochała.
Dla mnie, to już jest pozamiatane. Choćbyście poszli na 100 sesji terapeutycznych, to nie da się wskrzesić tego, czego nigdy nie było. Z drugiej strony romans z jakąś kobietą, której praktycznie nie znasz i widziałeś ze dwa razy na żywca, też jest bezcelowy. Na Twoim miejscu, bym się rozwiodła.
I nie piszę tego z pozycji kogoś, kto nie był w sytuacji problemów z seksem w związku. Mieliśmy takowe- seks był, ale mało i na odwal, wcale nie czułam sie jak atrakcyjna kobieta. Po pewnym czasie pojawił się też przyjaciel domu który skutecznie zawrócił mi w głowie i choć do zdrady nie doszło, blisko było. Na dziś urwałam z nim wszelkie kontakty, a łatwe to nie było, bo mieszkamy dwie ulice od siebie. Z moim partnerem zaczęliśmy rozmawiać co jest nie halo i sprawy, wolno, ale idą na o wiele lepsze tory.
Tylko, że różnica jest taka, że ja swojego faceta kocham i zdecydowałam się na związek z nim lata temu z miłości, a nie z kalkulacji czy przymusu rodziny, więc było do czego wracać i co odbudowywać. U Ciebie to marnie widzę.
"Zadręczam się i gdybam. Raczej już wiem, że nie pójdę w tę stronę ale mój związek jest prawie martwy, wiec nie wiem ile jeszcze tak pociągnę."
Nothin'... - pociągniesz dokładnie tyle ile wytrzymasz, a potrafisz długo..
Jeśli wytrzymałeś tak długo to musisz załatwić to uczciwie czyli wpierw rozmowa -prawdziwa z żoną, musi być konstruktywna z ustaleniami, jeśli postanowicie się rozejść to postanowicie a nie po tajniacku będziesz prowadził drugie życie, chyba Twoja konstrukcja psychiczna do tego się nie nadaje są tacy dla których takie życie to ich naturalne środowisko, wygląda że Twoje nie, szkoda tego czasu w celibacie, jeśli teraz zdradzisz to lata stracone a jeśli wyjdziesz z tego małżeństwa uczciwie lub je naprawisz będziesz lepszy niż Tybetańscy mnisi, teraz musisz działać bo teraz masz już tę świadomość że tak żyć nie można, Ja podejrzewam że Twoje ego przeszkadza Ci w poprowadzeniu rozmowy w taki sposób żeby siebie chcieć słyszeć, żonę kobiece ego również blokuje i są dwa orzechy kokosowe z zewnątrz skorupa a środek płynie
Ranna_Panna
Spróbuję porozmawiać, lecz wnioski jakie na razie wyciągnąłem, są podobne do tych o których pisze Beyondblackie. To będzie raczej jak próba ułożenia sobie nowego życia, a nie starego życia z żoną na nowo. Coraz więcej myśli, przewaga tych negatywnych niestety. Fakt, trzeba porozmawiać, nieważne jak to się zakończy. Może dobrze, może nie - zobaczymy.
Ta druga wybrzmiewa wciąż w mojej głowie, ale jakby coraz mniej. Dociera do mnie, że chciałem sobie ułożyć życie z osobą, której tak naprawdę nie znam i widziałem ją dwa razy w życiu. To może być większy syf niż mam teraz, a może nie. Raczej nigdy się tego nie dowiem, ale choroba będzie mnie jeszcze długo toczyć.
Kontakt dalej urwany, walczę ze sobą, ale nie podejmuję żadnych prób. Chciałbym wytrwać.
Życzę powodzenia w tym co postanowisz z tym zrobić, bo zmierzasz w dobrym kierunku
Soft Heart napisał/a:LIBRA38 napisał/a:Soft Heart jest dokładnie tak, jak to opisałaś. Zdaję sobie sprawę że musiało to się kiedyś skończyć ale nie wiem jak mam teraz żyć normalnie i przestać myśleć o nim. Pierwszą myślą po przebudzeniu jest on i ostatnią zasypiajac, tak jest od ponad 2 lat. I ta głupia podświadomość szepcze że może jeszcze się do mnie odezwie, napisze ze tęskni... Ale wiem że to błędne koło, bo konczylismy to już kilka razy, ale ciągle były powroty i przez chwilę był szczęśliwa a zaraz znowu dół. Rozum mówi co innego a serce swoje ach popieprzons to wszystko
2 lata... koszmar. Ja dopiero zaczynam. Podobno brak kontaktu jest zbawienny. U Ciebie bardzo zła jest jego bliska obecność. Współczuję. Ja się czasem zastanawiam czy ten "mój" cokolwiek do mnie czuł. Poza sympatią. Chyba nie bo łatwo zniósł moment rozstania. Może my kobiety tak mamy? Bezsensownie karmimy uczucie, które nie powinno nigdy się narodzić?
Myślę że my kobiety jesteśmy bardziej emocjonalne, dlatego jest nam trudniej ocenić racjonalnie daną sytuację. Nie potrafimy także oddzielić seksu od uczuć i to jest główny problem. Zresztą nawet jeżeli na początku były założenia, że ma to być układ bez zobowiązań, to człowiek nie jest z kamienia i nie ma wpływu na swoje uczucia, że sobie postanowi że się nie zakocha i tak się stanie.
I tak jak napisałaś, że chyba Twój zniósł za łatwo moment rozstania, to najbardziej boli i mnie. Bo lepiej bym się czuła, jakby chociaż napisał, że będzie o mnie pamiętał, tęsknił... Zastanawiam się też, jak można mieć z kimś romans 2,5 roku i nic nie poczuć???
Nie wiem. U mnie to było kilkanaście miesięcy. Już jak w to "wchodziłam" byłam na nardzo wysokim poziomie zakochania. Kontakt fizyczny tylko to rozbujał i wyniósł na wyżyny. Ja bym mu mogła oddać swoje życie, a on podejrzewam mógłby o mnie zapomnieć w sekundę. Aktualnie prowadzi zajebiaszcze życie z małżonką, która wie o zdradzie. Oni fruwają sobie razem w stratosferze, a ja skończyłam w kątku ze skopaną psyche i sercem. Też zachodzę w głowę, że ale jak to? Ano tak to. Dla niego to nie było to samo co dla mnie. Może u Ciebie też tak było?
LIBRA38 napisał/a:Soft Heart napisał/a:2 lata... koszmar. Ja dopiero zaczynam. Podobno brak kontaktu jest zbawienny. U Ciebie bardzo zła jest jego bliska obecność. Współczuję. Ja się czasem zastanawiam czy ten "mój" cokolwiek do mnie czuł. Poza sympatią. Chyba nie bo łatwo zniósł moment rozstania. Może my kobiety tak mamy? Bezsensownie karmimy uczucie, które nie powinno nigdy się narodzić?
Myślę że my kobiety jesteśmy bardziej emocjonalne, dlatego jest nam trudniej ocenić racjonalnie daną sytuację. Nie potrafimy także oddzielić seksu od uczuć i to jest główny problem. Zresztą nawet jeżeli na początku były założenia, że ma to być układ bez zobowiązań, to człowiek nie jest z kamienia i nie ma wpływu na swoje uczucia, że sobie postanowi że się nie zakocha i tak się stanie.
I tak jak napisałaś, że chyba Twój zniósł za łatwo moment rozstania, to najbardziej boli i mnie. Bo lepiej bym się czuła, jakby chociaż napisał, że będzie o mnie pamiętał, tęsknił... Zastanawiam się też, jak można mieć z kimś romans 2,5 roku i nic nie poczuć???Nie wiem. U mnie to było kilkanaście miesięcy. Już jak w to "wchodziłam" byłam na nardzo wysokim poziomie zakochania. Kontakt fizyczny tylko to rozbujał i wyniósł na wyżyny. Ja bym mu mogła oddać swoje życie, a on podejrzewam mógłby o mnie zapomnieć w sekundę. Aktualnie prowadzi zajebiaszcze życie z małżonką, która wie o zdradzie. Oni fruwają sobie razem w stratosferze, a ja skończyłam w kątku ze skopaną psyche i sercem. Też zachodzę w głowę, że ale jak to? Ano tak to. Dla niego to nie było to samo co dla mnie. Może u Ciebie też tak było?
Pewnie tak. Na pewno ja zaangażowałam się bardziej (bardziej mi zależało). Zresztą widać po jego zachowaniu, niby się wydało u niego, widziała moje zdjącia, w co zresztą nie wierzę, bo jak ktoś ma wpadkę, to nie siedzi co chwilę na whatsapie i to po północy. Ja miałam przez te 2lata ok 3 wpadek, to mąż przecztal coś czego zapomniałam usunąć to zobaczył zdjęcie itd. tyle że ja nie zerwałam z kochankiem znajomości, zawsze pisałam żebyśmy chwilę przeczekali, aż sie uspokoi sutuacja. A on, cóż, nawet zakladając że to prawdą że miał wpadkę, to odsunął się całkowicie. Chociaż myślę, że była to ściema, wygodne tłumaczenie, na pozbycie się mnie.
Jedno wiem nigdy już się do niego nie odezwę, a na ulicy udam że go nie znam, chociaż serce dalej mi wali jak szalone i trzęsą mi się ręcę na jego widok, ha nawet na widok jego pustego samochodu. Chcę mieć już święty spokój i przejść obojętnie koło niego, ale nie wiem kiedy mi sie to uda. Jakbym mogła cofnąć czas nie weszłam bym w ten układ, i jestem tego pewna, że nigdy już nie wpakuję się w taką relację.
Soft Heart, a jak u Ciebie wyglądało zakończenie? Napisał Ci że to koniec? czy skomentowałaś to, odpisałaś? Bo ja jak dostałam wiadomość: koniec mam dym... zapisyały mi się automatycznie zdjęcia w galerii z whatsappa, czy Ty usuwałaś?" nie odpowiedziałam nic. Stwierdziłam, że lepiej zostawić to bez żadnego kometarza
Ranna_Panna
Spróbuję porozmawiać, lecz wnioski jakie na razie wyciągnąłem, są podobne do tych o których pisze Beyondblackie. To będzie raczej jak próba ułożenia sobie nowego życia, a nie starego życia z żoną na nowo. Coraz więcej myśli, przewaga tych negatywnych niestety. Fakt, trzeba porozmawiać, nieważne jak to się zakończy. Może dobrze, może nie - zobaczymy.
Ta druga wybrzmiewa wciąż w mojej głowie, ale jakby coraz mniej. Dociera do mnie, że chciałem sobie ułożyć życie z osobą, której tak naprawdę nie znam i widziałem ją dwa razy w życiu. To może być większy syf niż mam teraz, a może nie. Raczej nigdy się tego nie dowiem, ale choroba będzie mnie jeszcze długo toczyć.
Kontakt dalej urwany, walczę ze sobą, ale nie podejmuję żadnych prób. Chciałbym wytrwać.
nothin' but a photograph i jak Ci idzie z utrzymywaniem zerowego kontaktu???
Bo ja nie wytrzymałam, i napisałam pytanie jaki był rzeczywisty powód zakończenia znajomości, ale i tak nie otrzymałam odpowiedzi.
Niepotrzebnie pisałam, minął już miesiąc, a tak dałam mu sygnał, że dalej o nim myślę.
nothin' but a photograph zdaje się mieć najsilniejszą silną wolę z naszego klubu
Milczę konsekwentnie ale jest ciężko. Ona z kolei zaatakowała w niedzielę nad ranem, po ponad tygodniu milczenia, wysyłając SMS z emotką. Zlałem to, było mi łatwiej gdy pomyślałem sobie, że pewnie wróciła nassana z jakiejś imprezy i ją wzięło. Albo gorzej, zabawiała się z mężem, a potem sobie o mnie przypomniała.
Jest jednak ciężko, bo to dla mnie jasny znak, że o mnie czasem myśli - nie wiem w jakich kategoriach / jakim celu - co czyni uwolnienie się od niej, znacznie trudniejszym. Tym razem nie mam zamiaru się poddać.
Milczę konsekwentnie ale jest ciężko. Ona z kolei zaatakowała w niedzielę nad ranem, po ponad tygodniu milczenia, wysyłając SMS z emotką. Zlałem to, było mi łatwiej gdy pomyślałem sobie, że pewnie wróciła nassana z jakiejś imprezy i ją wzięło. Albo gorzej, zabawiała się z mężem, a potem sobie o mnie przypomniała.
Jest jednak ciężko, bo to dla mnie jasny znak, że o mnie czasem myśli - nie wiem w jakich kategoriach / jakim celu - co czyni uwolnienie się od niej, znacznie trudniejszym. Tym razem nie mam zamiaru się poddać.
Masz rację, że milczysz, u mnie niestety wyzwalaczem/ impulesem, do odezwania się do niego, było to że go zobaczyłam w autobusie. Ale już nie napiszę nic więcej. Koniec. Zapominam i żyję dalej
Autor potrzebuje porządnego sexu a nie rozkmin psychologicznych
To tak doraźnie
Pózniej zacznie mysleć bardziej trzeźwo
To ja niestety zarejestrowałem się żeby dołączyć do tego niechlubnego klubu.
Czytam wszystkie posty i widzę podobieństwo w każdym z nich.
I jedno muszę na wstępie zanegować: TO NIEPRAWDA ZE ŁATWO PRZYSZŁO MU ZERWANIE. UWIERZCIE ŻE CIERPI JAK WY ALBO JESZCZE BARDZIEJ I TESKNI TAK SAMO...
Co do mnie
Klasyk. Koleżanka z pracy, zauroczenie dwa lata przyjaźni smieszków, nic ponadto. Oboje po 32 lata. Ona narzeczony w delegacji i syn 8 letni(dziecko zza małolata) ale mówi do obecnego narzecoznego tata, ja wolny
Aż zaproponowała żebym zabrał ją na basen i uczył pływac. Jestem instruktorem.
Jezdziliśmy do sąsiedniego miasta raz dwa w tyg rosła chemia, aż wybuchło. Romans 1,5 roku, wspólne plany, cudowne chwile razem, delegacje, weekendy. nauka pływania jej syna więc mnóstwo czasu razem.
Kilka razy się rozstawaliśmy, płacz wwracanie , huśtawki emocjonalne. Jego powroty to że z nim śpi, ich wakacje. Pisała że tęskni, że go nie kocha, że tęskni z snem ze mną, dotykiem itd. Wszystko co znacie.
Ostatnio coraz więcej kłotni, jej brak obok, jego przyajzdy na weeekend dobijały mnie, wiecie co przeżywałem przez co stałem się wkurzający,
wiecznie przygnebiony zdenerowany co odbijało się na znajomych najblizszych. Całe życie i energie włozyłem w ten romans.
Pomagałem jej ze wszystkim.
W końcu nie wytrzymałem wdała się długa rozmowa że musimy coś z tym zrobić, wymiana zdań i padło że ona powiedziała że syn bardzo go kocha i nie zrobi mu tego więc obawia się ze nigdy go nie zostawi.
Napisałem wszystko że nie zapomne, że było to cudowne, wyjątkowe, że kochałem i zawsze będe ale nie moge się nią dzielić dalej bez perskeptywy że bedziemy razem, ze nie chce byc kołem zapasowym itd. Zakończyłem usunałem wszystkie foty. napisała mi ze może tak będzie lepiej, nie chce mnie ranić, że czas wszystko ułoży itd.
Cisza, gdzie wczesniej pisaliśmy non stop, dzwoniliśmy. Najgorzej że pracujemy razem w korpo i mijamy się na korytarzu.
Staram się zawsze usmiechnąć delikatnie i powiedzieć cześc i tyle.
Ona nieraz coś zażartuje odpowiem i tyle, raczej czysto koleżeńskie, nie patrze na nią. 3 dni po ciszy wysłała jakąś fopte z opisem dwóch facetwó że jeden dba drugi nie. Nic nie odp.
5 dni później napisała co tam czy wszystko ok? odpisałem że po co pisze, że nie chce kont poza koleżeńskim, chce zapomnieć iść dalej, nie czekać na jej sms mysleć. Obraziła się.
od tamtej pory napisała dwa jakieś krótkie pytania. Nie odp
Staram się byc silny, jest ciężko. Nie daje po sobie tego poznać, ale myśle o niej ciągle, najgorzej wieczoryb wszystko wraca ze zdwojoną siła. w pracy unikam jej, Widze i mijam ją raz dwa razy dziennie.
Cisz od ponad tyg. 3 dni temu wrzuciła selfie z narzeczonym z jakiejś imprezy rodzinnej. Masakra. ponad tydzień milczenia. Chce zapomnieć.
i wiecie co najgorsze???
BOJE SIĘ, BOJE SIĘ BARDZO - że to wróci w którymś momencie, chociaż patrząc na nią ona chyba już zrezygnowała ze mnie. Ja niby też, ale wiecie jak jest...
Żeby to tak można było płynnie przelać zauroczenie z "beznadziejnego" obiektu uczuć na taki rokujący i nie myśleć więcej o nim. Ale to chyba niemożliwe być zauroczonym w dwóch obiektach jednocześnie? A i trudno znaleźć ten drugi, gdy ciągle porównuje się go do pierwszego.
Znowu mnie zaczepia. Silna wola wisi na włosku.
112 2019-10-08 13:45:45 Ostatnio edytowany przez Rafał34 (2019-10-08 13:47:09)
W końcu nie wytrzymałem wdała się długa rozmowa że musimy coś z tym zrobić, wymiana zdań i padło że ona powiedziała że syn bardzo go kocha i nie zrobi mu tego więc obawia się ze nigdy go nie zostawi.
To był dobry ruch.
Teraz tego jeszcze nie widzisz, ale kiedyś będziesz z tego zadowolony.
Pisze ci to ktoś, kto tego nie zrobił i po czasie właśnie tego najbardziej żałuje.
5 dni później napisała (...) odpisałem (...) od tamtej pory napisała dwa jakieś krótkie pytania.(...)
Skasuj ten kanał. Numer telefonu zablokuj. Facebooka i wszystko inne zablokuj.
Nie potrzebujesz tego i niczego sensownego czy dobrego ci to nie da.
Powiedziała ci, nie zostawi tamtego. To jest bilans zerojedynkowy i Ty nie jesteś jedynką.
Moim zdaniem twoja sytuacja już nigdy się nie zmieni - ale gdyby miała, to prozaiczny brak kontaktu przez facebooka czy telefon nie może być dla niej przeszkodą.
Byłem w podobnej sytuacji. Stwierdziłem, że będę twardy. Nie skasuję, ale nie odezwę się i nie będę odpisywał.
Na początku było ciężko, potem lżej, potem zdałem sobie sprawę, że to w ogóle nie miało znaczenia.
Trzeba było odciąć od razu na samym początku, bo - jej od dawna już nie zależało - a mnie byłoby trochę łatwiej.
Jak się nie odetniesz, to będziesz trzymał w głowie iluzję, że nadal masz coś wspólnego z jej życiem.
A nie masz. Od dawna nie miałeś.
To tylko mózg, skąpany w serotoninie, Cię oszukiwał.
3 dni temu wrzuciła selfie
Serio, zablokuj. Po co ci to.
BOJE SIĘ, BOJE SIĘ BARDZO - że to wróci w którymś momencie
Że to wróci z sensem - takie ryzyko jest przyzerowe. Pomóż sobie i odetnij się jak możesz.
chociaż patrząc na nią ona chyba już zrezygnowała ze mnie.
Zrezygnowała już dawno.
Byłeś miły, fajny, bezproblemowy, pod ręką, chętny, niczego niewymagający.
Ale popatrz , jak tylko spróbowałeś wymagać, okazało się że wcale nie jesteś ważny. Nic nie znaczysz.
Ona nie poświęciłaby dla Ciebie niczego ważnego. Nie ofiarowałaby Ci niczego znaczącego.
Ona to już dawno wykalkulowała - i zawsze już tak będzie o Tobie myśleć.
Z czasem zdasz sobie z tego sprawę.
Ja niby też, ale wiecie jak jest...
Ona nie wróci.
JZnowu mnie zaczepia. Silna wola wisi na włosku.
Jak wyżej.
113 2019-10-08 13:53:40 Ostatnio edytowany przez Bartek_30 (2019-10-08 13:59:27)
Rafał34 masz racje. Zgadzam się z tym co piszesz w zupełności.
Mam pełną świadomość, że tylko całkowite zerwanie może tu poskutkować.
Autorze bądź silny. Ja już trzy razy nie odp. Mija tydzień od zupełnej ciszy. w pracy jestem zmuszony ją widywać,
ale staram się nie myśleć i zachowywać normalnie. Zmiana pracy na razie nie wchodzi w gre.
Tez muze być silny i wierze w powodzenie - staram się przypominać w chwilach słabości to co było złe i to co mnie denerwowało
i wszystkie jej wady - pomaga, a z perspektywy czasu patzrąc jest ich sporo.
Jak to jest że można tak się uzależnić od osoby emocjonalnie??
od osoby w moim przypadku zajetej - która patrząc bez mrugnięcia oka zdradza partnera i dzwoni do niego przy mnie wymyślając wymówkę dlaczego wieczorem nie będzie mogła zadzwonić.
Która idzie do celu po trupach nie patrząc na innych - która negatywnie jest nastawiona do innych ludzi, nikogo nie lubi, wszyscy są źli i ogólnie jest niedobrym człowiekem.
Pytam się dlaczego??? Dlaczego tak trudno widząc to wszystko odpuścić??? Bo dała nam trochę uwagi??
Znowu mnie zaczepia. Silna wola wisi na włosku.
Ona jest zwyczajną, nawet nie wyrafinowaną - ale zwykłą, najzwyklejszą manipulantką. Warto sobie to uświadomić, zanim się skaże własną silną wolę na zagładę i przepadek.
Autor potrzebuje porządnego sexu a nie rozkmin psychologicznych
To tak doraźnie
Pózniej zacznie mysleć bardziej trzeźwo
Hmmmmm na pewno coś w tym jest, ale z drugiej strony u mnie ten seks spowodował, że bardziej się wkręciłam w tą relację
Salsa11 napisał/a:Autor potrzebuje porządnego sexu a nie rozkmin psychologicznych
To tak doraźnie
Pózniej zacznie mysleć bardziej trzeźwoHmmmmm na pewno coś w tym jest, ale z drugiej strony u mnie ten seks spowodował, że bardziej się wkręciłam w tą relację
Myślę, że Salsa11 mówiła o seksie w generalnym ujęciu, a nie z obiektem westchnień:)
nothin' but a photograph napisał/a:Znowu mnie zaczepia. Silna wola wisi na włosku.
Ona jest zwyczajną, nawet nie wyrafinowaną - ale zwykłą, najzwyklejszą manipulantką. Warto sobie to uświadomić, zanim się skaże własną silną wolę na zagładę i przepadek.
Może ją to zwyczajnie bawi, ba później komentuje zachowanie ex po każdej swojej prowokacji innym i z tego się śmieje. Bŕr.
IsaBella77 napisał/a:nothin' but a photograph napisał/a:Znowu mnie zaczepia. Silna wola wisi na włosku.
Ona jest zwyczajną, nawet nie wyrafinowaną - ale zwykłą, najzwyklejszą manipulantką. Warto sobie to uświadomić, zanim się skaże własną silną wolę na zagładę i przepadek.
Może ją to zwyczajnie bawi, ba później komentuje zachowanie ex po każdej swojej prowokacji innym i z tego się śmieje. Bŕr.
Myślisz, że ktos może być aż tak podły? Wiem, mam 40 lat, a zadaję naiwne pytania.
IsaBella77 napisał/a:nothin' but a photograph napisał/a:Znowu mnie zaczepia. Silna wola wisi na włosku.
Ona jest zwyczajną, nawet nie wyrafinowaną - ale zwykłą, najzwyklejszą manipulantką. Warto sobie to uświadomić, zanim się skaże własną silną wolę na zagładę i przepadek.
Może ją to zwyczajnie bawi, ba później komentuje zachowanie ex po każdej swojej prowokacji innym i z tego się śmieje. Bŕr.
Dokładnie. Gdyby miała choć trochę szacunku do autora to zwyczajnie odpuscilaby.
Iwona40 napisał/a:IsaBella77 napisał/a:Ona jest zwyczajną, nawet nie wyrafinowaną - ale zwykłą, najzwyklejszą manipulantką. Warto sobie to uświadomić, zanim się skaże własną silną wolę na zagładę i przepadek.
Może ją to zwyczajnie bawi, ba później komentuje zachowanie ex po każdej swojej prowokacji innym i z tego się śmieje. Bŕr.
Dokładnie. Gdyby miała choć trochę szacunku do autora to zwyczajnie odpuscilaby.
Pisałaś post w momencie gdy ja to też robiłem. Ciężko mi w to uwierzyć, ale muszę polegać na zdaniu innych. Z Waszych ostatnich postów wynika, że jestem szmaciarzem nie mającym do siebie za grosz szacunku. Nie na takie wsparcie liczyłem, ale może zimny prysznic się przyda.
gracjana1992 napisał/a:Iwona40 napisał/a:Może ją to zwyczajnie bawi, ba później komentuje zachowanie ex po każdej swojej prowokacji innym i z tego się śmieje. Bŕr.
Dokładnie. Gdyby miała choć trochę szacunku do autora to zwyczajnie odpuscilaby.
Pisałaś post w momencie gdy ja to też robiłem. Ciężko mi w to uwierzyć, ale muszę polegać na zdaniu innych. Z Waszych ostatnich postów wynika, że jestem szmaciarzem nie mającym do siebie za grosz szacunku. Nie na takie wsparcie liczyłem, ale może zimny prysznic się przyda.
Wiesz... Ona powiedziała Ci, że męża nie zostawi; widzi też i wie jak bardzo zaangażowałes sie. Nie odpsiujesz jej. Jaki cel maja takie zagadywanki do Ciebie? To jest stały schemat.
Niestety, ale miałam podobną sytuację. Bardzo podobna. Również wiekszosc działo się wirtualnie. Raz się spotkaliśmy . Nic nie było. I takie zagadywanki to był stały jego schemat. Przez pewien czas nawet to mi odpowiadało, bo sama, z pewnych przyczyn, nie chciałam się spotykać. Jeden plus był taki, że chociaż na koniec napisał mi trochę prawdy co mnie ostudziło i dzięki czemu zamknęłam to. Ale długo czekałam na te słowa - zimny prysznic. Teraz nie czekalabym już na te słowa tylko dodala 2+2 i wcześniej to urwała w trosce o swoją psychikę.
Wiesz... Ona powiedziała Ci, że męża nie zostawi; widzi też i wie jak bardzo zaangażowałes sie. Nie odpsiujesz jej. Jaki cel maja takie zagadywanki do Ciebie? To jest stały schemat.
Wybacz, nie jestem tak wytrawnym graczem, żeby rozpoznać takie schematy. Kompletnie nie mam pojęcia o co jej chodzi. Jasno napisałem, że chcę o niej zapomnieć. Milczę, a dostałem dziś po południu wiadomość, że ona wie, że mnie dołuje, ale tego nie chce, chce tylko mojej przyjaźni, bo przecież mamy tyle wspólnych zainteresowań / tematów. Jednakże, jeśli jest taka moja wola -
żebym powiedział słowo, to zniknie. Po co to ciągnie? Po co zagaduje? Co ma na celu? A na koniec wysyła zdjęcie, gdzie się uśmiecha, tak po prostu, zwyczajnie. Nic nie czaję. Wiem jedno, po każdej takiej wiadomości się rozklejam i cień nadziei wraca.
Jutro będzie 2 tygodnie ciszy z mojej strony.
Fotografie - jeśli mogę się tak do Ciebie zwrócić - jak słusznie zauważyła powyżej Gracjana, takie zachowanie to wyłącznie pociąganie za emocjonalne sznureczki.
Zakładam, że dorosła kobieta w jej wieku, potrafi się porozumiewać normalnie i zrozumiale?
Zamiast tego jednak, wysyła tak naprawdę NIC nie znaczące emotki, buźki, założę się że zdarza/y się jej wysłać kilka kropeczek i to wszystko. Czy to świadczy o chęci nawiązania z Tobą powtórnie kontaktu? Czy są to gesty skłaniające do dialogu?
Moim zdaniem absolutnie nie.
Z jakiegoś powodu ona chce pompować Tobą swoje ego. Chce wyrobić w Tobie odruch Pawłowa do tego stopnia, że kiedy zobaczysz kolejną buźkę od niej, to ślina zacznie Ci samoczynnie kapać z ust.
Ludzie którzy chcą naprawdę pozostać w kontakcie ze sobą, robią to. Nie stawiają zasłony dymnej z emotek.
To jest manipulacja i nic ponad to. Szczera chęć kontaktu wygląda inaczej.
Nie jesteś szmaciarzem, który nie ma szacunku do siebie.
Jesteś człowiekiem który się zauroczył i nie jest świadomy, że ona Tobą manipuluje. Każdy sygnał z jej strony bierzesz za dobrą monetę, a tymczasem ona bawi się tym sprawdzaniem, jak mocno na Ciebie w dalszym ciągu działa. Litości, wysyłanie Tobie w takiej sytuacji emotek, jest głupie, niegrzeczne i wygląda na pastwienie się nad Tobą.
Jesteś przez tę kobietą sprawdzony i Twoja rola została wyznaczona powiedziała Ci jasno że od męża nie odejdzie .
Teraz się jeszcze z Tobą pobawi podkręci,sprawi wrażenie i przekona ,że nie ma innego wyjścia a ona taka pogubiona.
Gotowy i chętny wyposzczony i nabuzowany raz się żyje po Tobie chłopie.
Niezła modelka doświadczona raczej.
Doczytałam jeszcze Twoją wypowiedź odnośnie przyjaźni Autorze ... na te głupie teksty należałoby naprawdę litościwie opuścić zasłonę milczenia.
Jesteś gotowy na to aby zostać jej platonicznym przyjacielem i np. wysłuchiwać od niej, jaki to miała świetny seks z mężem? Będziesz się cieszył jej szczęściem małżeńskim? Ich wspólnymi wyjazdami na egzotyczne wakacje?
Taka relacja z Twojej strony jest niemożliwa, bo zrobisz sobie tym dużą krzywdę, nic ponadto.
A obiekt Twoich westchnień jest zwyczajnie grubiańska i głupia proponując Ci coś takiego, albo kompletnie nie zna definicji przyjaźni.
No widzisz i ona teraz próbuje Cię wcisnąć we friendzone Kurcze, oni wszyscy chcą się przyjaźnić Do mnie napisal (ten zimny prysznic), że podeszłam zbyt emocjonalnie. Widzisz? Moja wina Ja - niedobra. Przecież miałam być tylko koleżanka - od czasu do czasu - do poprawy humoru, miłych rozmów, bez głębszych emocjonalnych rozkmin chcesz tego? Nie chcesz. I nie daj sobie wmówić, że chcesz! Ona wyraźnie mówi : męża nie zostawię, bądź moim przyjacielem - przydupasem. Tu nie ma uczuć. Zabawa. Poza tym - uważam, że nie jest pierwszym jej "kochankiem". A może nie jedynym obecnie? Dlatego nie ma czasu. Ale wiadomość raz na tydzień - czemu nie?
Masz jasna sytuacje. Tu nawet nie ma niedomówień. Ona otwarcie mówi czego chce.
Doczytałam jeszcze Twoją wypowiedź odnośnie przyjaźni Autorze ... na te głupie teksty należałoby naprawdę litościwie opuścić zasłonę milczenia.
Jesteś gotowy na to aby zostać jej platonicznym przyjacielem i np. wysłuchiwać od niej, jaki to miała świetny seks z mężem? Będziesz się cieszył jej szczęściem małżeńskim? Ich wspólnymi wyjazdami na egzotyczne wakacje?
Taka relacja z Twojej strony jest niemożliwa, bo zrobisz sobie tym dużą krzywdę, nic ponadto.
A obiekt Twoich westchnień jest zwyczajnie grubiańska i głupia proponując Ci coś takiego, albo kompletnie nie zna definicji przyjaźni.
Sprowadziłaś mnie trochę na ziemię. K...a, to jest jednak schemat. Były emoty, były kropki - skąd wiedziałaś? Jestem widocznie taki głupi, lub tak prosty, że nie widzę tego co Wy. Była też gadka, jakimi to wspaniałymi są partnerami z mężem, także w łóżku.
Chyba nic już nie muszę mówić, bo wszystko wiecie, tylko ja dalej jeszcze tego nie łapię.
Jaki jest w tym cel, z jej strony? Nie potrafię tego zrozumieć. Przez całe dorosłe życie byłem tylko w jednym związku (obecnym), więc nie wiem jak to bywa u innych. Pora przyjrzeć się dokładnie postępowaniu żony względem mnie, jak i zrobić sobie retrospekcję własnych postaw i zachowań przez ostatnie 15 lat. Może w końcu zaznam oświecenia.
Sprowadziłaś mnie trochę na ziemię. K...a, to jest jednak schemat. Były emoty, były kropki - skąd wiedziałaś? Jestem widocznie taki głupi, lub tak prosty, że nie widzę tego co Wy. Była też gadka, jakimi to wspaniałymi są partnerami z mężem, także w łóżku.
Chyba nic już nie muszę mówić, bo wszystko wiecie, tylko ja dalej jeszcze tego nie łapię.
Wiedziałam, bo to jest schemat, który stosuje wielu ludzi. Nie tylko uwodzicielskie flirciary. Mężczyźni też z niego korzystają.
Nie masz doświadczenia z takimi ludźmi i stąd nie rozpoznajesz takich manipulacji. A one naprawdę nie są wyrafinowane. Raczej prostackie.
Te buźki, emotki, zdjęcia pojawiają się wtedy, kiedy ona ma poczucie, że ofiara się oddala. To taka emocjonalna smycz którą skraca kiedy przestajesz się do niej odzywać. Wydaje się jej, że wystarczy pociągnąć za ten sznurek. Po prostu nie chce żebyś się emocjonalnie oddalił od niej. Kiedy jesteś blisko, łatwiej jest Tobą manipulować i bawić się Twoim zauroczeniem.
Jeśli była gadka o tym, jak wspaniałymi partnerami są z mężem, również w sprawach łóżkowych, to masz małą próbkę tego jak będzie wyglądała Wasza "przyjaźń". Jak się z tym czułeś? Cieszyłeś się jej szczęściem, że ma dobry seks z nim? Ekscytowały Cię takie wiadomości? Czy raczej byłeś skonsternowany po wysłuchaniu tego i czułeś się niezręcznie? Czy jesteś gotowy na to, żeby poznać męża przyjaciółki i grać z nim w brydża?
Jaki jest jej cel? Ja też zadawałam sobie te pytanie. Cel może być rozmaity, ale celowalabym w potrzebę nowych wrażeń (uważam, że Ty nie jesteś jedyną osobą z którą ona ma kontakt dlatego nawet lepiej - dla niej - abyś był tylko kolega, bo jednak na kochanka trzeba poświęcić więcej czasu), pompowanie ego, zabawa (dosłownie - może bawić ją to jak bardzo ma Cię w garści), ale przede wszystkim - dla takiej osoby jesteś tylko niewiele znaczącym dodatkiem do jej życia, więc ona nie poświęca temu tak wiele czasu, rozmyślań i te pisanie może być...bezcelowe - ot, pisze bo ma taki kaprys.
Jaki jest cel osob, które idą do łóżka codziennie z inną osobą? No chyba zabawa. Szczerze mówiąc ja takich osób nie rozumiem, bo nigdy tak nie miałam i jest to dla mnie kosmos, naprawdę trudno mi się wczuć co mogłoby być w tym fajnego, ale zdaje sobie sprawę, że wiele osób to lubi i ja nie muszę tego rozumieć - wystarczy, że zanotuje ten fakt.
Dlatego - Tobie radzę - trzymaj się faktów. Jej cel kontaktow z Tobą nie jest zbyt wzniosły.
Była też gadka, jakimi to wspaniałymi są partnerami z mężem, także w łóżku.
O tym wcześniej nie wspominałeś. Skoro są takimi wspaniałymi partnerami, to możesz być tylko piątym kołem u wozu.