IsaBella77 napisał/a:Autorko ... dwa pytania mam.
Po pierwsze - poważnie, wyszłaś za mąż za mężczyznę, który nie rozmawia z Twoją córką ??
Twierdzi, że nie potrafi, nie wie co do niej powiedzieć. Ja czasami nie wiem co mam zrobić - bo mąż wszystkie swoje pretensje przelewa na mnie - ale podobno młodzi tak mają , w sensie że trudno im się dogadać z dorosłymi.
To nie jest tak że w ogóle nie rozmawiają - chyba nie umieją w 2 osoby tylko.
Sytuacja czasami jest trudna .. nie wiem jak mam na to reagować , więc nic nie robię ..
ta z ostatnich dni
- mąż miał urlop, córka opróżniła zmywarkę z umytych naczyń , ale nie włożyła brudnych szklanek ( po mnie i mężu ) do zmywarki . Podobno spieszyła się na autobus.
Zadzwoniła do mnie zapłakana , że ją oskarżył że zrobiła to złośliwie …
Myślałam że mąż będzie chciał pogadać o tej sprawie, ale nie zaczynał tematu . Widziałam tylko że jest zdenerwowany .
Nie zaczynałam sama , bo nie wiedziałam co powiedzieć , a chciałam poznać opinie obu stron.
W sobotę miał obiekcje o to , ze córka wyjechała na weekend do koleżanki .
Jego słowa mnie dotknęły bo twierdził że nie powinnam jej ufać i pewnie mnie okłamała … wtedy nawiązałam do tego że łatwo bez argumentów kogoś oskarża , że nie rozmawia , nie pozna opinii innej strony..
To skwitował że "naskarżyła" mamusi
. I że to go nie obchodzi, że ona się spieszyła bo mogła wstać wcześniej .
Zapytałam czy to taki duży problem włożyć kubki do zmywarki że aż trzeba na kogoś napadać ? I czy nie mógł zapytać jej / poprosić , lub sam zrobić bo miał urlop .
Stwierdził że on odpoczywa po pracy a ona ma wakacje …
Chyba pierwszy raz zobaczyłam w co się zapędziliśmy - czytam kolejny raz te posty i nie podoba mi się obraz tego
IsaBella77 napisał/a:Po drugie - z tego co opisałaś, weekendy podczas których syn Twojego męża jest u Was, oznaczają dla tej dwójki totalną labę. Mąż jest zwolniony z jakichkolwiek domowych obowiązków, czyli na dobrą sprawę jest wyłączony z Waszego codziennego życia. Dodatkowo każda wizyta syna, to - jak sama napisałaś - atrakcje, czasoumilacze, gry, chipsy, przysmaki i po prostu małe święto.
Na to patrzy Twoja córka, która na każdym kroku jest strofowana i krytykowana i z którą Twój mąż rzadko kiedy normalnie rozmawia.
Czy tylko mnie dziwi pewna dysproporcja w podejściu do dzieci ?
Nie żebym była za okazywaniem czegoś na siłę, ale czy zastanawiałaś się, jak Twoja córka może się z tym wszystkim czuć ?
Im więcej piszesz o tym, co się u Was dzieje i jak Wasze życie wygląda, tym bardziej jestem pewna, że sprawy finansowe, to poboczne, drugorzędne kłopoty. Prawdziwe problemy w Waszej relacji leżą zupełnie gdzie indziej.
Zaczęliśmy źle te kilka lat temu - tak teraz myślę . Bo zamiast wcielać zasady jak pisały Ela i Cyngli , my się umówiliśmy na Twoje i Moje .
Ja się źle w tym czułam , myślę że mąż też, ale podejmowaliśmy złe decyzje - nie takie które nas zbliżały i cementowały ale raczej oddalały.
Mąż w poprzednim związku miał taki sam/ podobny układ - każdy swoje konto, składali się na wspólne rzeczy … i miał środki o których żona nie wiedziała.
Nigdy nie pytałam dlaczego tak, ale z jego niektórych wypowiedzi wiem, że miał pretensje do ex że pomaga swojej samotnej matce . I chyba z nim nie konsultowała .
Teraz sobie myślę, że może nie mówiła mu tego bo on to krytykował.
Ja sobie nie wyobrażam żeby nie pomagać rodzicom . Tym bardziej, że to były sytuacje typu : kupili 2 proszki na promocji a ex jeden dała mamie - i mąż o to miał do niej pretensje .
Więc teraz myślę że on chronił bardziej swoje niż ich interesy … choć kilka razy mówił że ex była rozrzutna i nie potrafiła się "rządzić" kasą .
Mówił że nie mieli za dobrej sytuacji finansowej.. .
Ja chyba przyjęłam kiedyś za pewnik że on dbał o ich interesy = dobry facet , zła kobieta
. Chyba chciałam ta sytuację tak widzieć . Bo jestem generalnie przeciwnikiem "ukrywania " czegoś w związku .
Masz racje co do mojej córki - ja widzę że jest "inna " gdy jesteśmy same , gdy umawiamy się wspólnie , gdy cos robimy razem .
Mąż rzadko zgadza się w tym uczestniczyć, czasami jest fajnie , a czasami żałuję że znowu go namówiłam bo .. marudzi o byle co.
Czasami wychodzimy w 4 - ale ciężko pogodzić zainteresowania 13 latka z 18 latką , próbowałam że raz wybiera syn / raz córka - ale źle się to skończyło.
Ogólnie mąż twierdzi że synowi trzeba ustępować bo młodszy, bo jest rzadko, bo córka jest dorosła... no i były tylko nieprzyjemności i stres z tego .
Bardzo brzydki obraz mi wyszedł z tego mojego tolerancyjnego życia .
Dlaczego ja nie pomyślałam o tym wcześniej.
Zakładam raczej dobre intencje ludzi.